muszę, choć nie chciałam... Muszę napisać, choć się broniłam. Niedawno na forum, więc i odwagi do polemiki mi brakuje. Sadzę, że ...za Szymborską: Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono... Trudno stawiac jednoznaczne oceny, opinie, skoro nie przeżylismy, nie byliśmy w centrum. Fakt tragedii pozostaje i to nie ulega wątpliwości. Ale też wiem, ze nie obronimy świata przed nastepstwami wszystkiego. Jasne, możemy pomóc, ale przy dobrej woli i zrozumieniu rodzica. W swojej krótkiej kadencji przeżyłam wycieczkę z alkoholem. impreza przygotowana, program, odpowiedzialni nauczyciele. Młodzieniec się spił poważnie, nauczyciele chodzili do drugiej po północy, uspokajali, sprawdzali, siedzieli u sibie przy otartych drzwiach... Nie zauważyli, bo alkohol w butelce coli. I dramat, kazałam wrócić wcześniej z wycieczki w obawie o kolejne zakrapiane noce. Za chwilke spotkanie z rodzicami wycieczkowiczów i winni ocywiście nauczyciele, a matka jednej z uczennic sama spakowała jej szampana, bo córka miała urodziny. Zostawię bez komentarza. Dla mnie wycieczka to jeden wielki stres. Cierpnę do momentu, aż szczęśliwie zjada cali i zdrowi. Pozdrawiam, Ania |