Forum OSKKO - wątek

TEMAT: hospitacje
strony: [ 1 ][ 2 ]
beadyr02-10-2004 21:57:58   [#01]

Proszę o pomoc. Czy dyrektor może wejść do klasy na lekcję bez uprzedzenia, czy po wcześniejszym umówieniu się ( w jaki sposób?)

Gdzie są przepisy apropo hospitacji

Magosia02-10-2004 22:05:38   [#02]

Może i tak i tak.

Osobiście polecam po uprzedzeniu - i tak, jeśli masz zastrzeżenia, to i na uzgodnionej hospitacji możesz sprawdzić.
To zdecydownai bardziej kulturalna forma i nie ma w sobie skazy "łapania na gorącym złym uczynku", jest wyrazem dobrych stosunków.
Przepisy - rozporządzenie o nadzorze i  i organizacja nadzoru pedagogicznego w szkole- własny dokument.
S Wlazło02-10-2004 23:22:08   [#03]
Zawsze na takie pytania odpowiadam - oczywiście niegrzecznie - pytaniem: jak byś się poczuła - poczuł, gdyby bez uprzedzenia wszedł do Twojej szkoły wizytator- jest np. godzina 09,00 i siedzi w Twoim gabinecie wizytator . A ty dopiero wchodzisz do szkoły - masz prawo.Jakie masz samopoczucie?
zgredek02-10-2004 23:24:11   [#04]
właśnie chciałam napisać, że pan Stefan - tu na innym wątku bardzo pięknie o hospitacjach pisał
Ewa z Rz02-10-2004 23:27:24   [#05]

witaj Stefanie!

dawno Cie nie było... I w Olsztynie Cie nie spotkałam...

A na temat hospitacji zdanie mam dokładnie to samo. A nawet uważam, że lepiej dla dyrka jest zapowiedzieć się. Jak wejdzie się znienacka, to zawsze może mi sie n-l tłumaczyc tym własnie, nerwami i innymi podobnymi przyczynami. A jak sie zapowiem to MUSI byc super, a jak nie jest to potrzebne jest duuuużo lepsze tłumaczenie...

Marek Pleśniar02-10-2004 23:57:34   [#06]

a po co ma być super?

Stefan Wlazło ma rację - moralnie. Wiem o co Mu chodzi gdy to mówi.

Jednakowoż nie musi pytac "jakbyś się poczuł/ła

Bo dyrektor nieraz się tak poczuwa

jak wpada sanepid, kontrola, PIP, wszyscy święci;-)

Ale ja nie o tym,

nie wolno chyba odebrac dyrektorowi prawa do hospitacji z nienacka:-)

Dwie widzę sytuacje PRO:

1. są przypadki gdy trzeba zareagować - a jak przyłapac kogoś kto się ewidentnie obija? A na hospitacjach po prostu sielanka. Wszystko przecudnie a każdy pies w szkole wie że to nieprawda.

--------------------------------------------------

2. oraz wyobrażam sobie inny przypadek:

szkołę gdzie nikt hospitacji się nie boi - bo zwykłą rzeczą jest iż dyrektor może wpaść. Po prostu to nic dziwnego że tak jest - wszyscy są przygotowani do sytuacji gdy dyrektor oczekuje że dziś nauczyciel też jest przygotowany;-)

a przecież są tysiące takich szkół - z oszklonymi drzwiami klas, gdzie zajrzeć może każdy przez te szybki:-) Rodzic, uczeń, nauczyciel.

Co tam zobaczy?

Nauczyciela z nogami na stole czy tez z koszem na głowie?

czy tez coś innego?

BożenaB03-10-2004 00:32:32   [#07]

Tak jest!

Pracowałam w szkole, gdzie było przyjęte, ze dyrektor czy wice przychodzi na hospitacje bez zapowiedzi i było OK. Popisy i pokazówki nie były potrzebne...

Nauczyciel miał prawo zastrzec, że chce tylko zapowiadane hospitacje, ale chyba nikt z tego nie korzystał :-)

Jak tam zaczęłam pracować, koleżanki poinformowały mnie o tym obyczaju... wydawało mi się na początku straszne ;-) ,ale nie wypadało prosić o zapowiadane hospitacje :-) Przez pierwszy miesiac chodziłam trochę nerwowa, a potem mi się znudziło denerwować. Robiłam swoje. Hospitacje były OK.

BożenaB03-10-2004 00:47:50   [#08]

Dodam,

że w tej szkole to n-le zaproponowali dyrekcji wchodzenie na hospitacje bez zapowiedzi ileś tam lat wczesniej i tak już zostało...

Bo tak:

dyrektor się umówił, ale coś przeszkodziło i nie przyszedł,

potem dyrektor miał czas, ale nie mógł przyjśc, bo nie zapowiedział...

No to n-le doradzili: przychodźcie, kiedy chcecie. My normalnie, porządnie pracujemy; czasem lekcje są super, czasem mniej udane - no to zobaczycie lepsze i gorsze lekcje, wam też lekcje pewnie różnie wychodzą  ... tak jakoś to było na początku... i tak zostało tam. Chyba do dziś - nie wiem, już tam nie pracuję.

Małgoś03-10-2004 01:09:52   [#09]
a żeby było bardziej elegancko,to wystarczy .... zapowiedziedziec,ze się niebędzie  zapowiadac hospitacji ;-)
Wioleta D03-10-2004 01:33:02   [#10]
U nas hospitacje są wywieszane na początku każdego półrocza  i każdy wie na jakiej lekcji spodziewać się dyrektora. On zaś sam czeka na zaproszenie na lekcję a jeżeli się nie doczeka wtedy się wprasza sam. Zresztą uważam , że hospitacje są czystą fomalnością . Szef zna swoich nauczycieli i wie czego się można po kimś spodziewać. Muszę się jednak przyznać, że pomimo pewnego  już stażu wizyta dyrektora na lekcji zawsze przyprawia mnie o dreszczyk emocji.
Magosia03-10-2004 10:23:38   [#11]

Jest jeszcze jeden plus niezapowiedzianych

-mówi o tym Bożena, ale ja to wyraźnie zwerbalizuję.

Jako nauczyciel, chciałam ,żeby dyrektor przychodził bez zapowiedzi:
-bo: lekcje przygotowywałam, młodzież lubiłam i panowałam nad tym co robiłam - niech widzi i nie myśli,że to na pokaz,
-bo: jeśli mimo tego , co powyższe, nie wyszło coś, to łatwiej się rozmawialo- bo miałam prawo mieć slabszy dzień.

Wiem, że generalnie nauczyciele wolą z uprzedzeniem, szanuję to i uzgadniam. Ale daję sobie prawo do wejścia bez zapowiedzi - powody- o których Marek.
Max3604-10-2004 09:01:31   [#12]
Jeżeli zapowie że w tym tygodniu będzie hospitowany n-l, to moim zdaniem trzeba to uważać za zpowiedź  hospitacji, natomiast osobiście polecałbym również po uprzedzeniu. Chyba że chcesz tylko pogaeszać stosunki z RP
Marek Pleśniar04-10-2004 10:41:18   [#13]

a to jakieś wrogie państwa - dyrektor i rada? ;-)

dyrektor nalezy do rady ped. i żadnych tam stosunków bilateralnych nie uprawia. Są razem.

S Wlazło04-10-2004 19:26:00   [#14]
To prawda, że w wielu szkołach w zach. Europie ściany są szklane lub drzwi są otwarte i każdy może lekcje oglądać. Są też monitory telewizyjne, tak że można śledzić, co robi nauczyciel, nieraz idzie to na internet. I wiecie, co się pojawiło. Gwałtowne protesty przeciwko takiej otwartości lekcji. I to nie ze strony nauczycieli, tylko uczniów i ich rodziców, którzy sobie nie życzyli, aby upubliczniać trudności ich dzieci w uczeniu się, pokazywać, że np. źle odpowiedzieli na jakieś pytanie itp.Jestem przekonany, że rodzice zachodnioeuropejscy mają rację, dlatego uważam, że lekcja jest jakimś dość - nie mam dobrego słowa - intymnym współdziałaniem nauczyciela  uczniami, w którym są sukcesy, ale wpierw i znaczne trudności. Dlaczego dzieci mają się obawiać, że ktoś może ich niespodziewanie obserwować? Nie chcą się publicznie kompromitować. A w klasie zamkniętej - czują się bezpieczni.Oczywiście - chcą się popisać, ale wpierw popracować nad tym popisem. Czy próby teatralne są otwarte i każdy może z ulicy wejść? Ważnym argumentem jest zobaczenie, na co nauczyciela stać, znacznie mniej interesującym - przyłapanie go na tym, że dziś się nie przygotował, bo to każdemu się zdarza. Nie wierzę, że doświadczony dyrektor da się zwieść jednorazowym pokazom nauczyciela. Wtedy bowiem - to on musi być aktywny, a dzieci biernie się uczące - to jest dyskwalifikacja takiej lekcji. W hospitacji diagnozującej - temat lekcji odnosi się do osiągnięć w Podstawie programowej danego przedmiotu.Np. z polskiego: czyta ze zrozumieniem różne teksty kultury, z historii - dostrzega związek zdarzeń przeszłych ze współczesnymi (cytuję z pamięci, więc niedokładnie). Udowodnijcie mi, że w trakcie zapowiedzianej hospitacji diagnozującej nauczyciel jest w stanie to osiągnąć w ciągu jednej lekcji!Bez wielomiesięcznej albo i kilkuletniej pracy! Takie nakierowane obserwacje wiedzy i umiejętności uczniów uniemożliwiają jednorazowe pokazy nauczycieli, a wymagają właśnie ich systematycznej   pracy.Dlatego Marku i Twoim zwolennikom na tym wątku mówię stanowczo nie dla niezapowiadanych hospitacji. O wartości pracy nauczyciela dowiadujemy się w różny sposób - wszyscy  to wiemy - jeżeli uważacie, że tylko można się o tej pracy dowiadywać w wyniku niezapowiedzainych hospitacji - to zapraszam na swoje studia podyplomowe z zakresu organizacji i zarządzania oświatą.Przepraszam, że tak ostro, ale sądziłem, że ten socjalizm hospitacyjny, w którym zakodowane były niewiara i nieufność wobec nauczycieli, przekonanie, że z reguły oszukują i trzeba ich przyłapać na oszustwie - mamy dawno za sobą. Jak widać nawet wśród wybitnych dyrektorów w OSKKO - jeszcze nie. Przykro mi.
Małgoś04-10-2004 19:48:21   [#15]

tak, to bardzo piekne postulaty ...po jednym warunkiem, że założymy iż każdy nauczyciel szanuje siebie i uczniów i rzetelnie realizuje swoje zadania zawodowe

ale...jesli dyrektor ma sygnały od uczniów, że np.:

- pani snuje opowiastki o swoim kotku na niemieckim, na dodatek robi to w jez.polskim

- pani roztkliwa się nad wspomnieniami z dziecństwa jak to przewodziła bandzie chłopakó i bawili sie w Indian, a lekcja to ...fakulet przedmaturalny z jez. polskiego

- pan opowiada tłuste dowcipy w kl.5 SP

- zamiast historii uczniowie gadają na GG

a w/w lekcje są prawdziwe i na temat tylko na ...hospitacjach

Czy wtedy nalezy po prostu uwierzyc uczniom, czy udawać że wszystko jest ok, bo wrażenia z hospitacji sa przecież super?

Po kilku latach mam coraz mniej złudzeń i wiary w uczciwość zawodową kazdego pracownika. Zanim szkoła się skompromituje niefrasobliwościa gawędziarzy, olewusów itp. wolę przygotowanie non stop na niespodziewaną hospitację. Gdy jest to normą - nie straszy, nie peszy, nie mobinguje

maeljas04-10-2004 19:56:02   [#16]

Małgoś

ale i tak nie złapiesz  takiej osoby wchodząc niezapowiedzianie - no chyba, że będzie w trakcie manicure
Maelka04-10-2004 20:28:58   [#17]

Złapać?

Przecież nie chodzi o złapanie, ale o to, żeby każdy, kto bierze za to pieniądze pracował tak, jak moze najlepiej. Dla jednych taka motywacją będzie poczucie obowiązku, dla innych poczucie przyzwoitości wobec uczniów, dla jeszcze innych lęk przed wynikami egzaminu zewnętrznego a jeszcze dla innych obawa przed dyrektorem.

Wydaje mi sie, że nikt nie ma prawa wartościować i oceniać tych motywacji, jeśli prowadzą one do pozytywnego skutku. Każdy ma inny system wartości i każdy potrzebuje innego bodźca.

Ale jeśli ktoś nie wywiązuje się ze swych podstawowych obowiązków?

Naprawdę nie ma takich?

Sytuacja autentyczna. Historia. Wchodzę do klasy, aby oddać dziennik, który za zgodą kolegi przetrzymałam chwilę (wiedział, że mu przyniosę w trakcie lekcji). Uczniowie siedzą w niedbałych pozach (np. nogi na ławkach) i smarują swe kończyny i obnażone brzuchy czerwonymi pisakami. Na wideo leci film akcji, który ogląda nauczyciel i niewielka część klasy. Po przerwie uczniowie zjawili się na mojej lekcji - pół godziny poświeciliśmy na zszorowaniu ozdób cielesnych. Zaglądam do dziennika - wpis w rubrycie "historia": Polska za czasów Kazimierza Wielkiego.

Dyrektor, który zauważył ablucje, jakim poddała się młodzież i chciał wyjaśniś sprawę usłyszał od kolegi: "Przecież chyba pan nie myśli, że to ja ich wysmarowałem..."

Jak ten przykład ma się do tematu wątku?

We wrześniu dyrektor pogratulował koledze na radzie awansu na stopień nauczyciela dyplomowanego.

Pewnie hospitacje były bez zastrzeżeń...

PS. Inny nauczyciel (też przez zapowiedzianą hospitacją) przygotowywał dzieci do tego nietypowego wydarzenia słowami: Dzieci, uwaga! Dzisiaj będę do was mówił!

Anegdota? Lapsus językowy?

Oby...

Marek Pleśniar04-10-2004 20:29:04   [#18]
a jezeli będzie to hospitacja nastawiona na wykrycie manicure? ;-)
maeljas04-10-2004 20:38:55   [#19]

diagnozująca :-)))

Zacytuję Stefana:  O wartości pracy nauczyciela dowiadujemy się w różny sposób  - widać u Maelki tak nie jest

Marek Pleśniar04-10-2004 20:48:15   [#20]

a podobno najpierw uczeń?

mam mniej złudzeń niż kiedyś może

nie wkraczając czasem w sposób jaki opisałem dyrektor załuży na taki rodzaj żalu jaki zaprezentowała Maelka - że boi się wziąć to na siebie - żalu ze strony nauczycieli którzy się starają

takie sztuki czynią pracownicy, czynią też dzieci, partnerzy, że jest świetnie

albo że jest świetnie bo przecież nie umiesz udowodnić że jest nieświetnie

mógłbyś - ale musiałbyś być nieelegancki, wejść czasem bez zapowiedzi tam gdzie cię nie oczekiwali

elegancko jest ufać i wierzyć w klasę drugiego człowieka

ja wierzyłem w klasę paru osób. Nawet siedziano mi przy biurku i mówiono - patrząc w oczy: "ja? Nigdy! Możesz mi wierzyć"

Nie wierzę ludziom ot tak - za darmo. To jedna z moich nauczek dyrektorskich. Dość definitywnych.

A co jesli nie wszyscy mają klasę? Wymyślać sztuczne sposoby dojścia prawdy ogródkami, miesiącami szuając, analizując, "badając klimat"?

A co z uczniem? O którego ponoć chodzi nam?

Mamy ufać w świetną pracę nauczyciela nawet gdy istnieje ryzyko że jest nieświetna.. No można. Ale co z uczniami? Przez te miesiące nieświetnego uczenia?

Szkoda mi ich czasu.

Małgoś04-10-2004 20:49:26   [#21]

mam, znalazłam!!! :-)))))

To jest lista pomysłów Marka z Rzeszowa z dawnego wątku:

Hospitacja z wkładem mięsnym
Hospituję lekcje techniki w zakresie gotowania.

Hospitacja refleksyjna:
Biorę na hospitowaną lekcję lusterko i puszczam refleksy.

Hospitacja permanentna:
Hospituję jednego nauczyciela w jednej klasie codziennie, przez wybrany okres (np. jednego semestru)

Hospitacja wykańczająca:
Hospituję non stop, aż nauczyciel pójdzie na urlop dla poratowania zdrowia

Hospitacja kaskadowa
Pierwszego dnia idę do jednego nauczyciela, drugiego do dwóch, trzeciego do trzech... itd.

Święta hospitacja
Hospituję katechetów

Hospitacja parzysta
Hospituję wybranego nauczyciela 20 razy

Hospitacja nieparzysta
Hospituję wybranego nauczyciela 23 razy

Hospitacja tuzinkowa
Hospituję wybranego nauczyciela 12 razy

Hospitacja nietuzinkowa
Hospituję wybranego nauczyciela 11 razy

Hospitacja pechowa
Hospituję wybranego nauczyciela 13 razy

Hospitacja losowa
Wrzucam do urny kule z nazwiskami wszystkich nauczycieli i wybieram bez zwracania losowo trzy kule

Hospitacja z wariacjami
Wrzucam do urny kule z nazwiskami wszystkich nauczycieli i wybieram ze zwracaniem losowo trzy kule

Hospitacja czerwona
Hospituję byłych członków partii

Hospitacja zielona
Hospitacja z egzaminem dla nauczyciela

Hospitacja macho
hospituję tylko kobiety

Hospitacja ksenofobiczna
hospituję obcokrajowców uczących języka angielskiego

Kombinacje mieszane:

Refleksyjna hospitacja kaskadowa z wkładem mięsnym

Nietuzinkowa hospitacja wykańczająca.

Święta hospitacja kaskadowa, z wariacjami

eryk04-10-2004 20:51:22   [#22]

wydaje mi się że można to określić w szkolnym planie hospitacji, można określić np. miesiąc kiedy nauczyciel będzie miał tę formę hospitacji tzn niezapowiedzianą.....zgadzam się że wielu nauczycieli umie wypaść "na pokaz", część jest nieodpowiedzialnych i przypadkowych w tym zawodzie, niech pokażą jak pracują na codzień........my się lubimy rozczulać, z nami nikt się nie p....cokolwiek się stanie to winien dyrektor! i doceniajmy tych co zapiepszają, wykonując czarną robotę a nie tych co zrobią z pompą imprezę powiatową lub trąbią o sukcesach w konkursach ogólnoposkich /teraz prawie wszystkie są ogólnopolskie/........jeszcze jedno -trzeba wziąć na siebie odpowiedzialnośc za kierowanie /sprawne/ szkołą tzn nie wszyscy cię będą lubić albo dać się wszystkim lubić i olać to...to najbardziej zapamiętałem ze studiów zarządzania oświatą....mnie nie wszyscy lubią, ale dostałem drugą kadencję bo ktoś tę robotę docenia/nie mam tkz. układów/ widzi to gmina, rodzice i kuratorium a nauczycielom niektórym się nie podobam, bo wymagam, bo jak trzeba to uczniowi dam rację, ale od siebie daję dużo więcej niż muszę......a takich nauczycieli z prawdziwego zdarzenia jak macie 50% to jesteście szczęściarze.....Stefana szanuję i jadę go posłuchać 21.10. w Katowicach, ale tu się z nim nie zgadzam.

Janusz Pawłowski04-10-2004 20:54:10   [#23]

O wartości pracy nauczyciela (przynajmniej tej dydaktycznej) można się dowiedzieć tylko w jeden sposób - oceniając przyrost wiedzy, kompetencji i umiejętności uczniów.
Wydaje mi się, że żadne hospitacje - spodziewane i nie - nie są w stanie tego oddać. Mogą wprawdzie dać do myślenia, ale .... nic poza tym.

Pamiętam, gdy w latach 70-tych na pół roku zawitał do szkoły, w której się uczyłem pewnien niepokorny historyk.
Lekcje wyglądały ... hm ... luźniacko niezwykle.
On gadał, opowiadał o różnych takich - sprawach codziennych - innymi słowy o tym czego gazety nie pisały, a cenzura skrupulatnie wycinała.

Powiem tak - hospitacja dałaby druzgocące wyniki nie z powodu treścia, ale naszego zachowania, jak na tamte czasy niezwykle swobodnego.
Ale ... wprawdzie do dziś nie wiem co tam w XV wieku we Francji i Hiszpani się wyprawiało, ale za to zacząłem patrzeć na otaczające mnie życie otwartymi oczami.
Hm ... cudak to był, ale dobrze, że spotkałem go akurat w tym momecie mojej edukacji.

A tak na marginesie i na temat - gdy pracowałem w szkole powiedziałem swojemu dyrektorowi, żeby mi nie zawracał głowy zapowiadaniem hospitacji, bo lubię spać spokojnie i nie mam ochoty wcześniej się stresować.

Jola04-10-2004 20:58:09   [#24]


Myślę, że dobry nauczyciel poradzi sobie nawet wtedy, gdy hospitacja będzie niezapowiedziana, ale będzie to na pewno okupione wielkim stresem, więc po co?
Przykłady z mojej praktyki.
To było w pierwszych latach mojej pracy. Uczniowie siódmej klasy poszli (bez mojej wiedzy – taka niedźwiedzia przysługa) do dyrektora z prośbą, abym to ja uczyła ich w ósmej klasie, a nie, wracająca z urlopu, poprzednia nauczycielka. No i dyrektor wpadł na genialny pomysł, aby mnie sprawdzić. Zaprosił  metodyczkę na moją lekcję (znów bez mojej wiedzy). Była druga połowa czerwca, nauczyciele myśleli głównie o wystawianiu ocen, uczniowie o wakacjach. O tym, że na lekcji będę miała gości (wspomnianą panią i zastępcę dyrektora), dowiedziałam się w pokoju nauczycielskim tuż przed wejściem do klasy. Wśród nauczycieli zawrzało – odezwał się oburzony chór obrońców. A ja ten stres pamiętam do dziś – nogi jak z waty, ciemno przed oczami. Nie wiedziałam, do której klasy idę i jaki temat zaplanowałam. Na szczęście wszystko minęło za drzwiami klasy. Miałam tam ucznia, dzięki któremu szybko „otrzeźwiałam”. A i temat miałam ciekawy i dobrze przygotowany. Wyjątkowo ;-). Żartuję, ale to chyba oczywiste, że nie z każdej lekcji jesteśmy zadowoleni.
Uważam więc, że hospitacje powinny być zapowiedziane, a hospitujący powinni przestrzegać godziny, na którą się umawiają.
Inny przykład.

Byłam umówiona z metodykami na godzinę 9.00 (według planu lekcje zaczynałam później). Przyszłam do szkoły o 7.30, aby przygotować pomoce i takie tam ( trochę tego było). A tu wzywa mnie dyrektor, bo pani metodyk już jest. I znów niepotrzebny stres.


Przykłady, które podaje Maelka, z moich obserwacji, często dotyczą  nauczycieli dobrze zaprzyjaźnionych z dyrekcją
i to może być problem ;-)
S Wlazło04-10-2004 21:12:30   [#25]
Do Maelki - ponownie twierdzę, że doświadczony dyrektor nie da się oszukać.Jeżeli ma podejrzenia - może po prostu poprosić metodyka o jakiś test z tego przedmiotu i go przeprowadzić - uczniowie w danym miesiącu z danego przedmiotu muszą się wykazać określoną wiedzą i umiejętnościami programowymi. Brak  wiedzy  i  umiejetności są podstawą do wszczęcia procedury oceny pracy nauczyciela - a nie przypadkowe wejście na lekcję.Marek Pawłowski ma 100 procent racji.Przestańmy siebie postrzegać w roli śledczych, tropicieli przestępstw nauczycielskich.
Maelka04-10-2004 21:15:46   [#26]

Przykłady

o których mówię z niesmakiem, dotyczą dyrekcji, która woli święty spokój niż podejrzenie o ...mhm...mobbing...

:-(

A luz i nietypowe podejście do toku lekcji? Pochwalam i wierzę w skuteczność.

O ile są celowym i świadomym działaniem nastawionym na jasno określony skutek. Zapewniam, że nie nadużywałabym cierpliwości forumowiczów, gdybym była przekonana, że obraz, który niechcący ujrzałam takim działaniem był...

Marek Pleśniar04-10-2004 21:16:00   [#27]

a nie wydaje się Wam, że niezapowiedziane hospitacje wymagają pewnych zmian nie tylko w nauczycielu ale i.. dyrektorze?

Jesli wspierający, jesli to ktoś z kogo jest korzyść - że przychodzi?

Przychodzi by "przyłapać" czy by znaleźć odpowiedź "dlaczego jest źle"?

A może dobrze by było by wręcz w hospitacjach ktoś dyrektora wyręczył? A może metodyk, doradca, którego wypędzićby tak z kościanej wieży womu i zatrudnić po jednej sztuce w każdej szkole? A po jednym na kilka mniejszych?

Ale wejść do kuchni powinien miec prawo szef kuchni, Mimo ze to kuchnia.

Maelka04-10-2004 21:24:14   [#28]

Stefanie :-)

I tu się z tobą zgadzam! Może więc cały problem nie polega na tym, czy uprzedzać, czy nie, ale na tym, żeby rzetelnie interpretować to, co się widzi?

Może, gdybyśmy nie dali się czarować nauczycielom, którzy przez kilka dni z rzędu ćwiczą lekcję tylko po to, żeby się dobrze wypaść, cała dyskusja byłaby bezzasadna?

Bo wtedy (och, chcę wierzyć, że te czasy nadejdą!!!) hospitacja byłaby tylko sposobem na poznanie tajników i sztuczek pracy doświadczonego nauczyciela. A hospitującym byłby nie dyrektor, a mniej doświadczony pedagog, który widząc efekty pracy swego kolegi chciałby poznać sposoby ich osiągnięcia...

??

S Wlazło04-10-2004 21:25:42   [#29]
I jeszcze do Eryka - szanujemy się wzajemnie i wszyscy mamy prawo do własnych poglądów. Oczywiście, że są nauczyciele świetni i kiepscy - dlatego powinna być wspólna podstawa odniesienia: osiągnięcia edukacyjne uczniów.I to jest dla nas bardzo ważne zadanie: jak stworzyć system pozyskiwania rzetelnej informacji o osiągnięciach uczniów w poszczególnych przedmiotach, także ustalenie, co wpływa korzystnie i niekorzystnie na te wyniki, a nie zastanawianie się, którym nauczycielom zapowiadać hospitacje a którym nie .Hospitacje są jednym ze źródeł informacji o tym, jak uczniowie dochodzą do osiągnięć sprecyzowanych w podstawach programowych z każdego przedmiotu, a nie o tym, czy nauczyciel pozwolił uczniom na to lub tamto. Pamiętam, jakiej krytyki doznawałem od swoich dyrektorów, kiedy nie wymagałem, aby uczniowie stawali przy odpowiedzi. Siedzieli w ławce, bardziej była to wspólna rozmowa o poznawaniu ludzi i świata niż odptywanie. Nie ustąpiłem. Może dzięki temu miałem olimpijczyków. Może dzięki temu - zacząłem po swojemu mysleć o edukacji.To byłby sukces moich przełożonych, choć ich wtedy nienawidziłem.Ale pewnie zależało to od wielu jeszcze innych doświadczeń.Cieszę się, że zobaczymy się w Katowicach. Pozdrawiam. Stefan
józefinaw04-10-2004 21:51:46   [#30]

Parę lat temu bardzo się postarałam i przygotowałam cudowny(cudowny bo długo nad nim  siedziałam i dopieściłam w każdym calu) scenariusz lekcji o "Siłaczce" w klasie VIII. Klasa zapytana czy lekturę czyta , zgodnie odpowiedziało, że skończą w terminie. Starałam się o ocenę pracy więc Pani dyrektor-matematyk  zaprosiła na hospitację metodyka. Toteż postarałam się jeszcze bardziej. Ambicja kazała mi się przygotować bez zarzutu.

Szczęśliwa bo pewna siebie i swojej wiedzy , lekko poddenerwowana, weszłam na lekcję . Początek zgodnie z przewidzianym scenariuszem , obecność itp.

I zadałam pierwsze pytanie coś na kształt"Co sądzicie o przeczytanej lekturze?". A tu nic, cisza, miny niewyraźnie, no to naprowadzałam dalej , i dalej nic. W końcu olśnienie"Kto z was nie przeczytał lektury?". Nikt jej nie przeczytał! I co ? Na nic moje godziny pełne przygotowań do pokazówki! Nogi się pode mną ugięły, byłam bliska płaczu i omdlenia. No bo tak się starałam.

Zaimprowizowałam "Czy warto czytać książki ? " albo coś w tym kształcie i zdruzgotana czekałam końca. Nawet nie pamiętałam co po kolei robiłam i jak przebiegła lekcja.

Po lekcji , w gabinecie pani dyrektor, która usiłowała mnie tłumaczyć i bronić, dowiedziałam się od metodyka , że jest pod wrażeniem jak płynnie i zwinnie poradziłam sobie ze szkolną rzeczywistością i oczywistościami dnia codziennego i pogratulowała mi spokoju(???) i fachowości. Arkusz hopitacji mam do dzisiaj i  dzięki takiej lekcji wiem , że nie wszystko można wyreżyserować, przygotować. Być może bywają lepsi w reżyserowaniu.

Teraz też  już wiem , że im więcej  pytań i wątpliwości ma nauczyciel tym lepszym jest praktykiem  , bo w szkole niczego do końca zaplanować nie można .

A hospitacja zapowiedziana czy nie to tylko wycinek pracy nauczyciela. Pozostaje szereg innych równie ważnych czynników mówiących o jego pracy.

S Wlazło04-10-2004 21:58:55   [#31]
Józefinow - dziękuję za przepiękny przykład mądrości nauczycielskiej. Czy mogę go podawać w swoich zajęciach?
józefinaw04-10-2004 22:14:36   [#32]
SWlazło - aż tak? Dziękuję i .. bardzo proszę?
Ewa z Rz05-10-2004 07:07:55   [#33]

To jest własnie to!

Józefina dotknęła rzeczy dla mnie najistotniejszej podczas hospitacji - radzenia sobie n-la w sytuacjach krytycznych na lekcji i jego refleksyjność. Bo dyrektor ma jedynie pomóc n-lowi w jego pracy nad sobą.

Nie jest tu tak bardzo ważne czy hospitacja jest zapowiedziana czy nie - jestem zwolennikiem zapowiadania, bo wówczas te sytuacje są bardzo czytelne - jest natomiast ważne czy n-l jest świadomy tych sytuacji.

Hospitację diagnozującą też stosuję, jest to sposób na sprawdzenie konkretnych umiejętności uczniów, ale często wykorzystuje do tego również innych n-li.

Dla mnie hospitacja ma służyć przede wszystkim doskonaleniu pracy nauczyciela, zatem musi on być w pełni tego świadomy i móc na tym się skoncentrować - w przypadku niezapowiedzianej hospitacji te warunki są w istotny sposób zaburzone.

Marek Pleśniar05-10-2004 09:42:36   [#34]

czyli wszystko jest świetnie i nie ma problemu;-)

czemu koniecznie chcecie z dyrektora zrobić "ciało obce"?

W takich dyskusjach wyłażą skrajności. No przecież nikt tu nie namawia by dyrektor stał każdemu nad głową. Skąd by mial tyle czasu?

Mówi się jednak tyle o lekcjach otwartych, cudach rozmaitych co to je podobno nauczyciele - a szczególnie dyplomowani - umieją robić lewą ręką.

A tu proszę. Wchodzi człek i nauczyciel nie umie;-)

To jak - umie się te lekcje otwarte czy nie? Były w planach rozwoju? Na dyplomowanego;-)

A ja idę obok sasiedniej szkoły i tam wuefista robi z chłopakami rozgrzewkę - przerażające - publicznie na oczach setek przechodniów!!

hospitacja zapowiedziana ma często zaburzony tok. Bo lekcję się wtedy robi inaczej.

Jestem za hospitacjami zapowiadanymi. Ale przeciwko zamykaniu drogi hospitacjom niezapowiedzianym.

Warto w czasie takich sporów nie spychać niczyjego zdania w skrajnośc - gdy jej nie szukał.

Czasem trzeba być dyrektorem. To szkolna praktyka, życie a nie teoretyczne wydumane sytuacje. Np gdy nie można już patrzeć jak wszyscy ze zgorszeniem patrzą na praktyki lesera - co na hospitacjach zapowiedzianych ma wspaniałe lekcje. Niby widać że nie do końca tak jest dobrze ale..

ale dyrektora obowiązuje pewien formalizm. Nie może zarzucić komuś że pracuje źle gdy nie ma pewnych dowodów. Bo mu związki, własne kuratorium i inni żyć nie dadzą bo "mobbuje". Zawsze się wtedy wierzy pracownikowi - prawda?

Powtarzam nadal - nieco zdziwoiny tą elegancją- a gdzie uczeń? Czeka aż wydiagnozują mu po roku, dwóch że jest nie tak uczony?

Doppóki się nie odświątynni szkoły, a z nauczyciela  nie zrobi odpowiedzialnego za swą pracę pracownika - nic z żadnej jakości nie będzie - choćby nie wiem jakie teorie tu w sukurs nie przyszły.

A pracownik ma to do siebie że mozna sprawdzić czy pracuje. Jak nie ma szef tego prawa to nie jest szefem. To zdajes ię nawet w definicjach się wykaże.

Jesteś zdaje się Ewo w zespole ds obalenia KN? Prawda? Inaczej tam mówiliście w dyskusji niż ja teraz?

Ewa z Rz05-10-2004 10:03:23   [#35]

Prawda, owszem :-)

Ale ja tu o czym innym...

Dla mnie hospitacja jest jedynie elementem sprawowania nadzoru pedagogicznego i jako taki powinna być traktowana - ani mniej ani więcej.

W żadnym wypadku nie jest to jedyne źródło mojej wiedzy o pracy nauczyciela, ani tez o umiejętnościach moich uczniów (= sprawdzian czy egzamin wewnętrzny).

Jest wiele sposobów, żeby kontrolować wyniki pracy n-la i wśród nich sprawdzian czy egzamin zewnętrzny absolutnie nie jest najważniejszy. Baa jest na końcu mojej listy ważności, gdyż nie wiele da moim uczniom, którzy już naukę u mnie kończą. Może być jakimś (też nie głównym) wskaźnikiem pracy szkoły, ale jego wartość dla rozwoju konkretnego ucznia jest raczej niewielka.

Zatem nadzór pedagogiczny (cały a nie tylko hospitacja) musi być tak pomyślany by wspierał ucznia i nauczyciela w ich rozwoju (tego nie da się rozdzielić).

A co do hospitacji - jak ktoś chce bez zapowiedzi, to proszę bardzo można (lecz nie polecam), a jak ktoś chce to niech zawsze zapowiada - to wolny wybór dyrka. Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy. A ponadto lista tych wad i zalet zależy od dyrka, który ma hospitować - to są sprawy bardzo indywidualne, to co dla mnie może być wada dla innego jest zaletą.

najważniejsze jest by forma była zgodna z osobowością dyrka i pasowała też do danej szkoły.

Marek Pleśniar05-10-2004 10:15:44   [#36]

nie było tu mowy o tym że hospitacja jest całym nadzorem.

Była za to mowa o hospitacji. O niej a nie o innych elementach nadzoru. Nie było tez mowy o przewadze jakichś rodzajów hospitacji. Tylko o tym czy można wejść bez zapowiedzi na lekcję czy nie.

Poza tym widzę że da się dogadać. Z wypowiedzią Ewy z #35 się zgadzam, a w każdym razie mogę z tym zyć;-)

Maelka05-10-2004 15:26:43   [#37]

Wydaje mi się

że Marek poruszył ważną sprawę: chcemy hospitacji zapowiedzianej, bo:
* chcemy siebie (i dzieci) pokazać z najlepszej strony,
* nie chcemy przeżywać stresu wynikającego z niespodziewaną wizytą szefa,
* jest to grzeczniejsze i bardziej ludzkie,
* dyrektor nie powinien być policjantem, który "łapie" na wykroczeniach
*itp. itd.

A jednocześnie zdajemy się zapominać, że codziennie jesteśmy hospitowani (i oceniani) przez osoby postronne, bez znajomości rzeczy, a jednak czasem dużo bardziej krytyczne, niż życzliwy, nieskłonny do mobbingu dyrektor.

Bo jakże to?

Krępujemy się i obawiamy dyrektora, a nie krępujemy się (nie zauważamy???):
* przechodniów oglądających i oceniających rozgrzewkę, o której wspomniał Marek,
*uczniów, którzy po pewnym czasie muszą dostrzec, że lekcje w towarzystwie dyrektora wyglądają jakoś ciekawiej, niż te bez gościa (o postawie nauczyciela nawet nie wspomnę),
*rodziców, którzy na chwileczkę, w ważnej sprawie zaglądają do klasy,
*kolegów, którzy przypadkowo widzą, albo i słyszą zwykłą lekcję,
* pani woźnej, która zamiatając korytarz chcąc nie chcąc staje się świadkiem tego, co sie dzieje w klasie,
* itp., itd.

Zgadzam się, że hospitacja jest tylko jednym z narzędzi, a nie narzędziem jedynym. Ale jeśli jest ono stosowane zgodnie z przeznaczeniem, jego użycie specjalnie boleć nie powinno. Owszem: przejęcie, niepewność, nieuzasadniony lęk. Ale te uczucia pojawiają się także wtedy, gdy hospitacja jest zapowiedziana.

Wolałabym mieć hospitację zapowiedzianą, ale nigdy nie dostałam zawału, kiedy otwierały sie drzwi i dyrektor wprowadzał mi do klasy studentów, gości z kuratorium, koleżanki z innych szkół, gości z zagranicy. Wiedział, że w tej sytuacji wymówki zostawimy sobie na później...

Kiedyś rozmawiałyśmy z nauczycielką o jej lekcji. Skarżyła się, że uczniowie byli niegrzeczni, nie brali udziału w lekcji, biegali po klasie i rzucali nożyczkami, itp. choć lekcja była dobrze przygotowana. Zapytałam ją, czy tak samo byłaby przygotowana, gdyby wiedziała, że będzie miała hospitację.

"O, nie, na hospitację sama wycięłabym mapki i wcześniej kazałabym im przynieść klej i kredki!"

Mhm...Czyli wiemy, jak. Zwłaszcza, jeśli wiemy, kiedy.

;-)

Jola05-10-2004 16:24:58   [#38]

Nie jestem dyrektorem, ale pomyślałam, że opinia nauczyciela też tu może się przydać.
Podałam dwa swoje przykłady - jeden lekcji niezapowiedzianej, drugi - zapowiedzianej. Wyszłam z twarzą  w obu przypadkach, ale ja nie o tym.
W obu formach były mankamenty ze strony hospitujących ;-(  (o czym wyżej). I to te mankamenty właśnie spowodowały, że przeżywałam wyjątkowy stres. 

Też nie lubię lekcji na pokaz (hospitacje zapowiedziane), powiem więcej, w ogóle nie lubię hospitacji ;-)))

Tak czy inaczej, jeśli mam wybierać - wolę zapowiedzianą, bo wtedy czuję, że jestem traktowana jak partner, nie jak sztubak, który ma się cały czas mieć na baczności, bo inaczej - pała.

Maelko, nie idealizujmy ;-) Który nauczyciel miałby tyle czasu i siły, aby do każdej lekcji być perfekcyjnie przygotowanym?

A tak poza tym, wielu dyrektorów hospituje codziennie - wchodzą na chwilę w ważnej sprawie i ... wiedzą prawie wszystko ;-)  
          
Podoba mi się zdanie Ewy:
najważniejsze jest by forma była zgodna z osobowością dyrka (dodałabym - nauczyciela) i pasowała też do danej szkoły.

TereKlo05-10-2004 16:33:41   [#39]

Kochani dyrektorzy!!

A może by tak zamiast hospitacji - lekcje otwarte? I więcej pożytku i forma ciekawsza....

Zawsze miałam dylemat na swoich lekcjach: informatyka nie jest bliska wielu dyrektorom, a i lekcje mają trochę inny charakter (realizacja blokowa) - zawsze miałam dylemat czy umawiać się na hospitacje na początku projektu, czy może na efektowne pokazanie wyników pracy nad projektem? I dylemat pozostał.
Zola05-10-2004 19:14:30   [#40]
jako młody nauczyciel nie lubiłam hospitacji zapowiedzianych, bo były to dla mnie nieprzespane noce, wymyslanie coraz to innych  ( a nuż ciekawszych ) scenariuszy lekcji,  po czym  okazywało się np. że dyrektor nie przyszedł bo coś ważnego mu wypadło, albo i to też mi się zdarzyło zaplanowałam tyle ciekawych rzeczy żeby zachwycić dyrektora , ( tak dyrektora, nie dzieci) że zabrakło mi czasu, to był koszmar, bo to ja pokazywałąm swoje umiejętności a nie uczniowie
później okrzepłam i wiedziałam co chce podczas normalnej lekcji zrobic z uczniami a przy okazji pokazać dyrektorowi swój warsztat pracy i umiejętności ucznia
teraz jako dyrektor też nie przepadam za hospitacjami, bo niestety są nauczyciele co na lekcji odstawią teatr - mistrzostwo świata, a na codzień liczą dziennik i sprawdzają klasówki a młodzież ogląda nagranie lektury 
i tu odpukac ratuję mnie hospiatcje diagnozujące nastawione na umiejętności ucznia
eryk06-10-2004 17:21:06   [#41]
podzielam zdanie marka na temat hospitacji, przecież nie chodzi o czepianie się, merytorycznie dyrektor nie jest przygotowany /i nie musi/ oceniać nauczyciela od strony czysto dydaktycznej, ale wie co powinna zawierać każda lekcja, na co ma zwrócić uwagę.....np. jeżeli nauczyciel zadaje 20 zadań a żadnego nie sprawdzi, nie radzi sobie z dyscypliną, źle komunikuje się z uczniami, nie przestrzega WSO, nie ma ocen po trzech miesiącach nauki, stosuje jedną -dwie metody, skarżą się uczniowie i rodzice.... to trzeba wkroczyć! ...i zobaczyć co on tam robi /jeżeli hospitacja zapowiedziana nic specjalnego nie wykazała/
eryk06-10-2004 17:26:54   [#42]
jeżeli chodzi o stres, to każdy nauczyciel, nie tylko kandydat na dyrektora powinien przejść badania czy wytrzyma napięcie związane z tym zawodem, bo tu nietylko o hospitację chodzi....to stresujący zawód i niektórzy nie wytrzymują tracąc kontrolę nad sobą np. w kontaktach z uczniem, a wcale nie mdleją podczas hospitacji.......
Marek Pleśniar06-10-2004 17:27:47   [#43]

wytłumaczę się - chodziło mi o coś takiego jak eryk pisze - nie chodzi o jakieś pogłębione diagnozy - tylko o jeden ze sposobów działania. Czasem dyrektor musi płacić cenę bycia dyrektorem - np gdy nie jest miło.

Przecież I TAK wchodzicie nauczycielom na lekcję. Po dziennik np. Robicie to. No przeciez wiem;-)

Botka16-10-2004 11:55:11   [#44]
Uważam,że bardzo ważne jest, aby hospitacje zapowiedziane odbywały się w wyznaczonym terminie. Z własnej praktyki wiem, że zarówno ja  jak i moi uczniowie czuliśmy się trochę niezręcznie, kiedy dyrektor spóźnił się na hospitację na zajęcia, bo zxapomniał. Dzieci przygotowane do przyjecia gościa, a tu nikt nie przychodzi. Wysłałam więc uczniów z zaproszeniem do dyrektora, że czekamy na niego. W mojej praktyce szkolnej miałam dwa takie przeżycia. Wcześniej robiłam specjalizację i metodyk nie dojechał, bo pomylił autobusy. Prowadziłam zajęcia z duszą na ramieniu, że w każdej chwili może wejść i nic z tych zajęć nie wyjdzie. Oczywiście nie zdążył i musiałam umawiać się jeszcze raz.
Botka16-10-2004 12:06:01   [#45]
Zawsze lubiłam kiedy dyrektor był widoczny w szkole: na przerwach, imprezach i uroczystościach, lekcjach pokazowych, itd. To tez mój styl bycia... . Nie lubię tylko rozmów pohospitacyjnych i wypełniania całej tej góry dokumentów. Ciągle poszukuję nowych materiałów, sprawdzonych i ułatwiających pracę, ale o nie tak trudno.
Marek Pleśniar16-10-2004 12:20:22   [#46]

pamiętam, że jako nauczyciel hospitowany przez mojego dyrektora musiałem - jak wszyscy przejść rozmowę pohospitacyjną. Był tam stały fragment gry - po piłkarsku mówiąc. Otóż dyrektor ZAWSZE musiał się do czegoś przychrzanić;-) Żeby wypaść na dobrego obserwatora lekcji;-) Jak już wszystko było idealnie to choć o charakterze pisma w dzienniku, cokolwiek (złota dusza generalnie - ale takie coś się pojawiało w tych rozmowach;-).

Stąd mnie hospitacje nieco bawią. Bo widzę to i u innych. Szczególnie radość budzi uwaga dotycząca wuefu gdy dyrektor nieusportowiony i nie kuma czemu tak wrzeszczą albo inne niezwiązane ze specjalnością dyrektora przedmioty.

To jak dyrektorzy? Przypierniczacie się do kwiatków na parapecie albo gazetki ściennej? ;-) Po gospodarsku zaglądacie wkąty?

Nienawidzę szczerze być hospitowanym ani hospitować.

A jednocześnie znam z autopsji te nieliczne przypadki gdy naprawdę nauczyciel się zaniedbuje. I szykuje pięknie do zapowiedzianej hospitacji, uczy uczniów ról, sam rysuje do gazetek ściennych "prace uczniowskie" i plakaty... I naprawdę trudno nie wejść znienacka i nie wykazać że król świetnych konspektów i wyciągniętych na czysto zeszytów jest nagi.

Tak mi wraca i wraca ten temat hospitacji. A niby prosta sprawa:-)

Nie potrafię jakoś do końca pogodzić się z radami Stefana Wlazły- "cierpliwości" ;-)

zgredek16-10-2004 12:28:52   [#47]
myślę, że wiele ciekawych refleksji mogłyby podać dzieci "przygotowywane" do zapowiedzianych hospitacji
Botka16-10-2004 12:30:17   [#48]
Hospitować, obserwować kontrolować to wszystko jest do przeskoczenia, ale póżniej omawiać z nauczycielami i dokumentować to wszystko to dla mnie problem.
Jola16-10-2004 12:32:15   [#49]

zgredku

Dzieci mądrych nauczycieli nie wiedzą o tym, że będzie jakaś hospitacja :-)
Botka16-10-2004 12:35:14   [#50]

zzgredek

Dzieci nie można "przygotować" do hospitacji, bo to wcześniej czy póżniej kończy się klapą. Natomiast nastawienie psychiki dziecka na to, że dziś na zajęciach będzie obserwator jest jak najbardziej wskazane i uważam, że konieczne.
strony: [ 1 ][ 2 ]