mam to .... poproszę org.prow. o etacik dla asystenta ds. zaspakajania potrzeb niewyżytych biurokratycznie urzedników dziś: dwóch nastolatków uraziło nietykalność maluchów z 5 SP, pięć dziewczynek z IV SP spiskuje przeciwko szóstej, która płacze po kątach, bo nie ma koleżanek maturzystka rzuca klątwy na decydentów maturalnych, bo marzy o filologiach obcych, a na maturze musi zdawać obowiązkowo CÓŚ (wos, geografię, historię itp.) zamiast języków obcych chłopczyk z III kl. ma kłopoty z rozróżnianiem głosek w jęz. ang.,więc mama żąda zmiany podręcznika malec z 3 SP pogryzł kolegę, a drugi z II SP szlocha rozpaczliwie, bo nie zrozumiał zasad berka mogłabym tak jeszcze do północy wymieniac niezaspokojone potrzeby moich dzieci lepiej spakietuję je i będę miała ..własny pakiet :-( Moja koleżanka, wysoce wyszkolona i kształcona na dziesiątkach formach,podjeła się pracy z dziećmi, rodzinami adopcyjnymi. Po kilku miesiącach cudnie skwitowała swoje kwalifkacje: "Goska, te wszystkie moje studia, certyfikaty, dyplomy i zaświadczenia to o kant d. i do wora wrzucic. Na co tym dzieciom moje kwalifikacje. Im potrzeba człowieka, który razem z nimi zetrze podłogę, pokroi chleb, posprząta w pokoju,odrobi lekcje i pogada o tym, co dziecko interesuje.To może robić każdy - empatyczny i sympatyczny: wożna, kucharka, ogrodnik. Dzieci bez autentycznego zainteresowania ze strony dorosłych nie rozwiną swoich możliwości, nie dojrzeją emocjonalnie" Moje rodzone dzieci zamiast zaspakajania potrzeb edukacyjnych, emocjonalnych i innych, mają plecy mamusi wystukującej kolejny bzdet do dokumentacji, bo "mój segregator swiadczy o mnie - jako o dyrektorze" :-(((((((((((( |