Spróbuj jej żądanie rozumieć jako prośbę. Poruszyłeś jednak istotny wątek, jakim są dyżury nauczycielskie, który ściśle koreluje z wątkiem "Nauczyciel 8 godzin w szkole". W mojej szkole klasy nauczania zintegrowanego są usytuowane na parterze. Korytarz jest bardzo przestronny - około 500m2. Na przerwę w czasie I zmiany wysypuje się ponad 200 dzieci. Mają gdzie poszaleć i oczywiście szaleją, tzn. biegają, tuptają, wrzeszczą i kręcą się jak opętane. Dyżury n-lskie w klasach I-III SP. Nie było problemu, gdy w szkolnym planie nauczania dla tego etapu przewidziane były tylko: kształcenie zintegrowane i religia. Dzwonki wyłączone, nauczycielki organizowały sobie przerwy tak, jak życzyły i sprawowały opiekę od chwili rozpoczęcia zajęć do chwili ich zakończenia włącznie ze sprowadzeniem dzieci do szatni. Panie skarżyły się, że nie mają normalnych przerw, że nie mogą, jak inni n-le pobyć w pokoju n-lskim, że czują się przez to odizolowane od pozostałych nauczycieli. W trosce o tzw. rozwój organizacyjny szkoły;-) zacząłem stopniowo wprowadzać do klas I-III SP dodatkowe zajęcia edukacyjne, tj. j. angielski i elementy informatyki. Obecnie angielski w wymiarze 2 godz./tyg. i el.inf. 1 godz./tygod. Jest 11 oddziałów w kl. I-III, co łącznie daje 22 godz. angielskiego, 8 godz. informatyki (II-III), 22 godz. religii katolickiej i 12 godz. religii prawosławnej. Tygodniowo mamy więc 64 godziny zajęć innych niż kształcenie zintegrowane, a więc zajęć prowadzonych przez n-li, którzy są związani 45 minutowymi lekcjami i "normalnymi" przerwami. Owszem, kształcenie zintegrowane nie jest poprzedzielane innymi zajęciami, jednakże samo zaplanowanie tych innych zajęć przed lub po kszt. zint. wymusza organizację kszt. zint. w 45 minutowych jednostkach. Efekt jest taki, że na przerwę jednocześnie wysypuje się ponad 200 dzieci. W łeb więc wzięła idea, że bez przerw, że bez dzwonków, ale za to dzieci się wyszaleją i są spokojniejsze w czasie zajęć. Ponoć. Ale czy tak być powinno? Nie powinno, bo powinno być bez tradycyjnych przerw, bo dzieci powinny znajdować się cały czas pod czujnym okiem swojej pani. Wielość różnych zajęć edukacyjnych w sposób naturalny przywróciła grafik dyżurów, według którego na każdej przerwie dyżur pełniły 2 lub 3 panie. A dzieciaki szalały. Może i dobrze, bo się wyszalały... Ale bywało tak, że część dzieci szalała na korytarzu, a inne w salach. I kto pełnił wtedy dyżur? Uzgodniliśmy więc, że w salach swoja pani a na korytarzu panie dyżurne. Ale czasem w sali nie było swojej pani, ale dzieci były. Niby odpowiedzialność była określona, ale.. nie dawało mi to spokoju. Na początku września określiłem jednoznacznie, że w klasach I-III "nie ma" dyżurów, że bez względu na to, jak są organizowane przerwy, za bezpieczeństwo dzieci odpowiada swoja pani. Godzina lekcyjna trwa 45 minut, natomiast godzina nauczyciela 60 minut. Przerwy międzylekcyjne czy śródlekcyjne organizowane są w czasie wynikającym z różnicy pomiędzy godziną zegarową a godziną lekcyjną. Nie będę przeprowadzał tu szczegółowych obliczeń, ale wystarczy właściwie przeanalizować czas pracy nauczyciela w ramach tygodniowego pensum (plus ponadwym.), by zauważyć pewne możliwości.. Marzą mi się przerwy ze "starym misiem, który mocno śpi", "z kołkiem graniastym..", z "... chusteczką haftowaną.." i..co tam jeszcze było?;-) |