Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Nauczyciel 8 godzin w szkole
strony: [ 1 ][ 2 ]
Małgorzata Piluch16-09-2004 21:33:22   [#51]

Gocha -ja mam dobry pomysł i nawet wypróbowany.

Gwoli ścisłości jedno chciałabym wiedzieć, czy moje przygotowywanie sie do lekcji to praca, czy nie, bo tu mam watpliwości. Przecież jestem polonistką, więc czytanie kazdego tekstu powinno być moim hobby.Kiedyś, żeby sobie samej uzmysłowić, ile to ja właściwie pracuję, prowadziłam zeszycik, gdzie wpisywałam sumiennie i uczciwie wszystko, co robiłam w związku ze szkołą: od wypełniania dziennika na początku roku, przez przygotowywanie kartek na wywiadówki, wycieczki, przygotowywanie akademii,poprawianie zeszytów, a nawet rozmowy indywidualne z uczniami na temat nie związane z przedmiotem. Wliczałam także to, że udałam sie do internatu na romowę z wychowawcami itd.Wychodziło mi różnie, często ponad 40 godzin. Nikt mi nie chciał wierzyć, aż w końcu ktoś powiedział, że powinnam odjąć wszystkie godziny za wakacje. Tak więc, jak widać, problem jest nie do rozwiązania, a jedyna metoda, to nie przejmować się, po prostu.Pozdrawiam!
Majka16-09-2004 22:19:25   [#52]

skoro Rycho czeka na protest:))))

ad. 1

Jeśli "przeciętnym Polakiem" będzie współmałżonek bądź dziecko nauczyciela, udzieli bez wątpienia innej odpowiedzi.

ad.2

O dodatkowe zajęcia dydaktyczne chyba spór idzie.... Czy zajęcia pozalekcyjne typu kółko dla olimpijczyków, konsultacje dla maturzystów, pomoc przy dodatkowym tłumaczeniu tematu, egzaminowanie - są zajęciami dydaktycznymi czy nie? (Wszystkie powyższe prowadzimy w ramach 40 godzin, ale lubiłabym, gdyby mi zapłacono;)

ad.3

Murarze na budowie obok mojego domu mają 5 zł netto. Dyplomowany ma 10 zł brutto. Duzo czy nie?

ad. 4

Zgoda :)

Dorsto16-09-2004 22:30:58   [#53]

Wiem również (znam) wielu nauczycieli, którzy wykonują swój zawód patrząc z innej niż opisana perspektywy. Nie pytają o pieniądze i nie liczą czasu spędzanego w szkole. Ale jedna (kilka?) jaskółka ...

O ile rozmowy o czsie pracy traktuję jako podtrzymywanie miłej rozmowy :-), o tyle z tym stwiedzeniem nie mogę się zgodzić na poważnie. Jak mogę nie myśleć o pieniądzach, kiedy nie starcza mi na nic, choć mamy 2 nauczycielskie pensje?  Dlaczego mam nie dążyć do tego, by z jednej nauczycielskiej pensji,  w końcu za - przynajmniej wg mnie - tak ważną i odpowiedzialną pracę  można było utrzymać rodzinę? Pracuję najlepiej jak potrafię, jeszcze czuję powołanie, ale przykro mi, że muszę odmawiać swojej rodzinie wielu rzeczy.  Mówisz o pracy z powołania. Ja znam wielu wspaniałych młodych nauczycieli,cudownie zapowiadających sie pedagogów,  którzy zrezygnowali z zawodu, bo nie mogli utrzymać rodzin. Nie chodzi mi  o wywołanie burzy. I szczerze Ci powiem, że ja nie znam nauczycieli, którzy swoje rodziny utrzymują się tylko z nauczycielskich pensji ,  a którzy nie pytają o pieniądze. :-(

Antoni Jeżowski16-09-2004 23:05:43   [#54]

Rycho

Widzisz, na co Ci to przyszło...

Opowiadał mi właśnie kolega o kandydacie na "posadę" nauczyciela, co to był się o nią dobijał ponad rok - cóż, takie czasy. A gdy ją otrzymał (były interwencje nawet pana posła!), rozwinął w szkole działalność związkową i jął pisać wokół teksty, które - wypisz wymaluj - były omal kalkami niektórych postów w tym wątku...

I wytłumacz teraz studentom, że niepotrzebnie się w ten fach pchają, że to zawód wredny, nisko płatny, czasochłonny, prowadzący do frustracji... Patrzą na mnie dziwnie jakoś tak... jaskółki same, czy co?

Dorsto16-09-2004 23:13:30   [#55]
Hej, troszeczkę chyba nadinterpretacji :-). Nie ma piękniejszego zawodu. Ale jest jednym z najniżej opłacanych.
Rycho17-09-2004 00:09:01   [#56]
Dorsto,
ja nie mówię o pracy z powołania. Mówię o zupełnie czymś innym. Ten fragment, który zacytowałaś odnosił się raczej do pkt 2 niż 3 mojej wypowiedzi.
To, co napisałem w pkt 3 nadal podtrzymuję.
 
Bo myślę tu o kontekscie społecznym naszego statusu materialnego. Twierdzę, że z myśleniem o nim zostaliśmy w latach 80-tych. Wtedy murarz, o którym było wyżej zarabiał 3 -4 razy więcej niż nauczyciel. Dzis właśnie zarabia te 5 zł/h. I takich zawodów jest wokół nas wiele. Nie iwem jak u was, bo lokalnie może być inaczej, ale to nie ja wymyśliłem drastyczne obniżenie się poziomu życia dużej części społeczeństwa. Na tym tle nasze zarobki nie wyglądają wcale tak bardzo źle. Co wcale nie znaczy (powtórzę to jeszcze raz), że są wystarczające. I że tak ma zostać. Absolutnie nie. A prywatnie powiem, że ja chciałbym mieć 2 nauczycielskie pensje w budżecie domowym. Bo mam tylko jedną - moją, druga jest niestety dużo niższa (za faktyczne 40 godz /tydz.)
 
No i na koniec pytanie. Czy, gdybym jako Twój dyrektor, zaproponował Ci np codziennnie 2 - 3 godz do zrealizowania Art. 42 pkt. 2.2, to nadal traktowała byś to jako miłą rozmowę?
 
Antoni
 
jaskółki, czy sikorki ... nie wszystko Ci jedno ;-)
Marek Pleśniar17-09-2004 06:30:15   [#57]
podzielam poglądy Panów:-)
maeljas17-09-2004 08:01:20   [#58]

a poza tym ..........można zmienić pracę - jak  "warunki" nie odpowiadają

- 300% poparcia dla #57

dorota17-09-2004 08:22:04   [#59]

 I chyba czas o tym pomyśleć. 

Kocham swoją pracę, ale z dnia na dzień  mam coraz mniej czasu na uczenie. Siedzę w tonie papierów, które piszę bez przekonania. Nie mam czasu na rzetelne przygotowanie lekcji, na poszukanie kolejnej nowości. W czasie zajęć też jest coraz mniej czasu na uczenie! Muszę zajmować się mlekiem, zdjęciami, zbieraniem pieniędzy na rózne jakieś tam.... makulatury, puszek, chodzę sprzątać śwat itp.... Na przerwie, to już nie mam mowy, aby szczerze porozmawiać z uczniem .... Jak nie dużur, to ciagle coś wypada zrobić , załatwić ....

Mija dzień za dniem. Ja jestem rozgoryczona, bo czuję, że nie realizuję tego co powinnam i co kocham. Nie realizuję się jko nauczyciel wychowawca. Zresztą nawet niewiele mam czasu myśleć o tym, gdyż ciągle papierów przybywa. Mam dość!

Albo ktoś w końcu powie tym , co wymyślają kolejne głupoty, aby się zatrzymali, albo szkoła będzie tylko na papierze, a edukacja zajmą się rodzice, którzy będą uczyć sami lub opłacać korepetytorów, co już i tak w wielu szkołach się dzieje. Nauczyciel wymaga, ale nie uczy. Uczniu ucz się sam. Rodzicu płać!

beera17-09-2004 08:27:50   [#60]

:-)

i ja oczywiście też

:-)

Małgorzata Piluch17-09-2004 09:41:27   [#61]

Chyba jestem feministką!

 Dziewczyny, czy zauważyłyście, jak panowie się wypowiadają? Ależ ja im zazdroszczę, że mogą z takim oddaniem , za bardzo dobre pieniądze, pracować w szkole i w niej spędzać czas! I nawet wiem, dlaczego? No chłopcy, uderzcie się w piersi! Który z Was w domu sprząta, pierze, prasuje, gotuje, pomaga dzieciom w lekcjach, chodzi na wywiadówki, karmi psa itd? Pytanie moje jest siłą rzeczy retoryczne, prawda? Dlatego my, Wasze koleżanki, mamy nieco więcej pretensji do świata i ja wszystkie dziewczyny popieram. Chcąc być sprawiedliwą, muszę jednakowoż dodać, że wiem jedno: są tacy nauczyciele, którym, choćby zapłacono 10 razy tyle, ile dziś dostają, i tak nie zrobiliby więcej niż robią. Więc tu tylko częściowo chodzi o pieniądze. I rzeczywiście, jeśli porównać nasze pensje z pensjami pielęgniarek na przykład, to jest nam dużo lepiej. Ale dlaczego, mimo to, nie stać mnie na kupowanie książek, które kocham, lub na pójście do teatru, jak przyjedzie do Sącza, bo bilet kosztuje 50 zł.? Ja i tak kocham szkołę, ale czy to znaczy, że nie mam prawa mieć wątpliwości w sprawie, która ni mniej, ni więcej kończy się na pytaniu: ile czasu mam spędzać w szkole, żeby pracować przypisane 40 godzin, bo ta dyskusja tego dotyczy, choć ma wątki poboczne. To jest po prostu głupie i tyle! I gdyby w funkcjonowaniu szkół tylko to było głupie...
Antoni Jeżowski17-09-2004 09:48:29   [#62]

no wiesz

Rycho, jaskółki są na wiosnę a sikorki raczej zimą... hm... może jedne i drugie... :)))

Dorota, tak poważnie - obawiam się, że od zbiurokratyzowanego państwa nie tak szybko odejdziemy, że - mimo pobożnych postulatów likwidacji - jeszcze przed długie lata kuratoria i ministerstwo będą się miały dobrze, że organ prowadzący też swoje trzy kwity wpakuje. Może czas poważnie pomyśleć o przekształceniu szkół, które tego chcą, w placówki społeczne, a w rezultacie rozliczanie ich tylko ze skuteczności, z osiągania policzalnych efektów pracy a nie reakcji na akcję...?

Jest wszak jeden problem - tam nie ma KN :(

I to jest big problem!!! :)

BożenaB17-09-2004 10:06:55   [#63]

Koła prowadzone "społecznie" czyli w ramach 40 godz - dla mnie OK; wiele lat tak robiłam i robię. Mam zysk - nie muszę prowadzić dziennika i rozliczać sie z papierów. Tylko lista obecności... Program koła, co mam robić na tych zajęciach mam/ miałam w głowie... wystarczyło na finalistów, laureatów.

Teraz moglabym zrezygnować z KN za podobną cenę - żadnych zbędnych papierzysk. Jak ktoś chce skontrolować plany, programy. wizje, misje itp, niech se wejdzie do mojej głowy i zobaczy ;-) W ramach kontroli niech zapyta uczniów, niech zobaczy efekty ... i dość. Będę se pisać tylko to, co mnie/uczniom jest potrzebne...

beera17-09-2004 10:08:28   [#64]

w kwestii płci

jestem kobietą- i choć jest to ważne w różnych sprawach, w kwestii KN nie ma znaczenia ;-)
Rycho17-09-2004 10:24:06   [#65]

uff...

bo już kurcze zacząłem myśleć, że ma ;-)
grażka17-09-2004 10:52:38   [#66]

No cóż, ja też o tym marzę :/

Pamiętacie te słowa - cutuję niedokładnie bo na stronie gminy już tego tekstu nie ma: w oddziałach przedszkolnych zawiesza się funkcjonowanie stopni awansu zawodowego.

Fred17-09-2004 11:23:01   [#67]

;-)))

Art. 3. Ilekroć w ustawie jest mowa o:

1) nauczycielach bez bliższego określenia - rozumie się przez to nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych zatrudnionych w przedszkolach, szkołach i placówkach wymienionych w art. 1 ust. 1 i 1a;

 

Biorąc pod uwagę formy gramatyczne wytłuszczonych wyżej rzeczowników, stwierdzam, że są one "płci" męskoosobowej;-)))

beera17-09-2004 12:14:32   [#68]

no i o

przyjdzie mi się.. hm.. diametralnie zmienić ;-)))
Fred17-09-2004 13:07:31   [#69]
Stanowczo protestuję;-))
Majka17-09-2004 15:59:48   [#70]

:)

To ja mam dziwną jakąś dyrekcję :))))

Słyszę często: szanujcie się, ceńcie, jesteście świetnie wykształconymi fachowcami. Walczcie o swoje. I szefowie też walczą o nasze :) I może dlatego robimy bez mruczenia konsultacje po lekcjach :))))

Dlaczego ma być tak, że bez mrugnięcia okiem akceptujemy sytuację, o której pisze Mariola (fachowiec żąda 1 zł za km i 100 zł za godzinę usługi), a gorszymy się, że nauczyciela z najwyższym stopniem awansu nie zadowala 12 zł brutto za godzinę? Dlaczego mam porównywać się do tych, co im gorzej, a nie do równych mi stażem i wykształceniem? Polepszy się od mojej zgody na ogólną biedę tym, którzy nie mają pracy? 

 Może "cieszenie się małym" to efekt mentalności biedaka-nauczyciela, któremu od lat wszyscy wpierają, że trafił do zawodu, bo był nieudacznikiem ? Nieustannego budzenia  poczucia winy: płacą wam za nic, nic nie robicie, macie wakacje itd. Uwierzyliśmy.

Nie jestem związkowcem ani typem rewolucjonistki:))

Dorsto17-09-2004 19:57:25   [#71]

(Jakie grzyby, mówię Wam:-)

Zgadzam się z #i 61 i 70, nie zgadzam się z niektórymi wypowiedziami panów ;-).

No, chyba się stanę wojującą feminą  ;-)

Dorsto18-09-2004 00:10:39   [#72]

Rycho, umknęło mi Twoje pytanie, mam nadzieję, że je dobrze rozumiem.

Tak, dalej traktowałabym to jako miłą rozmowę. A do czego by ona doprowadziła - tego teraz nie wiem :-).

Mariola18-09-2004 11:16:22   [#73]

tak przy okazji tego wątku

chcę zadać kilka pytań:
1. Dlaczego nauczyciel np. wf ,który jest z dziećmi na zawodach w sobotę, może otrzymać za to wynagrodzenia jak za 4h, a za niedzielę-dzień wolny, natomiast nauczyciel informatyki, który  sobotę lub niedzielę spędza w pracowni  komputerowej (bo trzeba coś zainstalować, przeinstalować czy naprawić) nie może otrzymać za to zupełnie nic?
2. Czy dyrektor może nakazać nauczycielowi prowadzenie kółka czy fakultetów społecznie?
3. Czy nauczyciel może sam z siebie zorganizować społeczne kółko lub fakultet i czy musi zgłaszać to dyrekcji?
Jacek W18-09-2004 11:43:40   [#74]

Moim zdaniem:

1. Bo czym innym jest opieka nad ludźmi, a czym innym organizowanie własnego warsztatu pracy. Coś Ci podpowiem: w programach TI i informatyki jest instalowanie aplikacji. Zaangażuj młodych, chętnie to robią.

2. Hmmm, nakazać? Było kilka dyskusji o tym. W mojej szkole spora grupa nauczycieli prowadzi kółka społecznie. Jak mam parę groszy to staram się przynajmniej za część zajęć zapłacić (np. po społecznym pierwszym semestrze płacę za drugi). Ale nakazywać nie będę próbował. Więcej można osiągnąć w inny sposób.

3. a) może, b) wypadałoby zgłosić, z wielu powodów.

Pozdrawiam, Jacek W.

Gaba18-09-2004 11:55:57   [#75]

1. tak traktują przepisy, moim zdaniem nie do końca dobrze - czym innym bywa opieka nad ludźmi, a czym innym organizowanie własnego warsztatu pracy. Nikt mi nie zapłacił za sprzątanie strychu (16 worków guana), rozmowy ze sponsorami, pisma pisane nad ranem do 4.00, przynoszenie książek do biblioteki, załatwienie 12tys. na nie, tak jak nikt pewnej Dorotce nie zapłaci, że kupiła 30 lekturek do angielskiego a obleciała parę sklepów, szukające gdzie większa prowizja, a pewnej Marysi, że dostała 15 piłek... - to generuje system. wolałabym zadaniowo, myślę, że wyszłyby wtedy prawdziwe obciążenia specjalizacji.

2. Nakazać...

-mogę prosić - choć bywa, że to proszenie staje mi w gardle. Proszę bardzo rzadko, prawie nigdy. W mojej szkole spora grupa nauczycieli prowadzi kółka "społecznie", bo chcą mimo to, że nie mogę dać im na wszystko, mam listę kółek, która planuje, bo takie są potrzeby (np. olimpijskie, fakultety, powtórkowe) - zawsze znajdę pieniądze na nagrodę dla takich, którzy swoją ideą zarażają młodych mimo pierwotnego braku pieniędzy... (np. spotkania włoskie...), nie

słyszałam jednak, by przekroczyli 40 godzin, to takie społeczne i niespołeczne...

3. a) może, b) trzeba zgłosić, z wielu powodów, przede wszystkim prawnych - dyrektor jest głównym gospodarzem budynku, może się zdarzyć trudność np. związana z wypadkiem...

Antoni Jeżowski18-09-2004 11:57:45   [#76]

ku przestrodze

Na kanwie wypowiedzi BożenyB (#63) i Marioli - pytanie 3 (#73): realizacja zajęć bez dodatkowego wynagrodzenia to cenne i bardzo szlachetne. Poważnie tak to widzę. Trzeba jednak pamiętać, że to są zajęcia z dziećmi/młodzieżą organizowane na terenie szkoły.

Znam przypadek, gdy nauczycielka wróciła po południu do szkoły "po klasówki" i na szkolnym korytarzu złamała rękę. Firma ubezpieczeniowa nie uznała tego zdarzenia jako wypadek w pracy, bo poszkodowana wcześniej nie zgłosiła tego faktu (wejścia na teren zakładu pracy poza godzinami pracy, kłaniają się dobre zapisy "regulaminu pracy") dyrektorowi. A podczas takich dodatkowych zajęć są przecież jeszcze uczniowie...

Podpowiadam korzytanie z przepisów ustawy o wolontariacie. To może wiele rozwiązać.

Mariola18-09-2004 12:41:53   [#77]

Jacku W

mam w szkole dwie przcownie MENiSowe.
Instalowanie aplikacji w tych pracowniach zawiera stosunkowo niewiele czasu (tzw.paczki- ale je też trzeba zrobić).
Wiem co znajduje się w programie TI i informatyki.
Aplikacje to nie wszystko a ja nie wyobrażam sobie takiej możliwości aby uczniowie "grzebali" w systemach stacji i serwera.
Mi raczej chodzi o wykonywanie przez nauczyciela czynności takich jakie wykonuje serwis (za grube pieniądze) a co nauczycielowi zajmuje sporo czasu i robi to za darmo (jako przygotowanie warsztatu pracy...).
A jakim jest moim warsztatem pracy komputer u zastępców, dyrektora,  komputer w sekretariacie, komputery w bibliotece czy w salach lekcyjnych innych nauczycieli?
Wydaje mi się, że niektórzy dyrektorzy nie chcą zobaczyć problemu (jakoś mnie instalowanie aplikacji nie bardzo rozbawiło-może nawet nie miało?)

PS. A teraz to i ja już wiem dlaczego kiedyś na forum, janzg pytał czy ktoś wie gdzie można uzyskać pomoc w sprawie pracowni SBSowych ;-)
Mariola18-09-2004 12:42:31   [#78]

dziękuję

za odpowiedzi :-))
Mariola18-09-2004 12:43:50   [#79]

a dodam jeszcze tylko pytanie...

jakim moim warsztatem jest strona internetowa szkoły czy BIP?
Możnaby tak jeszcze wymiać ...
Jacek W18-09-2004 13:17:35   [#80]

Mariola,

napisałaś w poście "sobotę lub niedzielę spędza w pracowni  komputerowej (bo trzeba coś zainstalować, przeinstalować czy naprawić)" i do tego się odniosłem. Jeśli chodzi o grzebanie w serwerze - pełna zgoda, to nie dla uczniów.

Nie wiem, w jakiej szkole uczysz - ja w średniej, i nie widzę powodu, dlaczego licealista nie ma pomagać w instalacji oprogramowania stacji.

Piszesz o komputerach w bibliotece i w administracji szkoły. Biblioteczne MCI ma w mojej szkole pod opieką jedna z nauczycielek informatyki w ramach "czynności dodatkowych", tak, jak inni - opiekę nad samorządem uczniowskim, organizacjami uczniowskimi itp. Za friko.

W żadnym zdaniu mojego postu #74 nie napisałem, że w księgowości czy sekretariacie masz za darmo coś robić, jak nie chcesz. Z tym, że jak jeszcze nie byłem dyrkiem - pomagałem po koleżeńsku, i robię to nadal. Zajmuje mi to nie więcej, niż dwie godziny w miesiącu. Pewnie dlatego, że załoga informatycznie sprawna :)

Sama napisałaś, że serwis robi to za duże pieniądze, a nauczyciel - za darmo. To dla Twojego zakładu pracy co jest lepsze, jak te duże pieniądze wyda na serwis, czy np. na nowy komputer? (Wiem, że to mój subiektywny punkt widzenia.)

I jeszcze jedno, pisałem i piszę wprost to, co myślę, jeśli odebrałaś podpowiedź o instalacji jako ironię, wyjaśniam: nie miałem takiego zamiaru.

Pozdrawiam,

Jacek W.

Gaba18-09-2004 13:18:11   [#81]

to kolejny element hipokryzji, tak jak dysleksja i inne cuda

Mariola, to generuje kompletnie pomylony system, to jest system, który ja nazywam wicie - rozumicie, pomożecie? Pomożemy! (głęboki komunizm...)

Moim wystąpieniem chcę zwrócić uwagę, że nie tylko Ty masz prawo czuć się urażona, ale też i dyrektor, koleżanka anglista, czy polonistka, czy... jakim prawem wykonujemy wiele rzeczy. to się autentycznie opłaca. BIP, SIO, hermes, biblioteka, sponsorzy, zarobkowanie... ZAROBKOWANIE... to jest przerzucanie na szkołę ciężaru jej funkcjonowania.

- naszym władzom to się bardzo opłaca

- płacą za pól, traktują, jak pół - a resztę udają, że nie ma.

Dziś w naszym lokalnym dzienniku, wypowiada się szef od edukacji, że skandalem jest pobieranie przez dyrektorkę jakiejś bursy pieniędzy na remonty. Ja myślę zaś, że diagnoza tego kolegi jest powierzchowna i naiwna. To nie jest skandal - to brutalna prawda, odebrano jej wpłaty za bursę, zabiera to gmina i się jeszcze dziwi, że kobita usiłuje (o naiwna!) zrobić cokolwiek w tej pewnie obskurnej bursie...

- hasła puszczane do mnie przez rozmaitych kontrolerów, wizytatorów szkoły (nie - KO!)... to pani dyrektor nie ma ludzi, by to wykonać?

Mariola18-09-2004 14:22:50   [#82]

Jacku W

akurat ja jestem nauczycielem(LO), który ma w swoim przydziale obowiązków: administracja szkolnym serwerem i siecią, administracja dwiema pracowniami komputerowymi, strona www, BIP, centrum multimedialne w bibliotece (wymieniłam tylko to co dotyczy części informatycznej a jestem także nauczycielem matematyki i też mam swoją działkę).
Ja także pomagam jeżeli ktoś mnie poprosi.
Co z tego,że nie mam wpisanych w przydział obowiązków pozostałych komputerów które wymieniłam wcześniej a którymi także się zajmuję (bo mnie poproszono).
Z reguły nie odmawiam pomocy i naprwdę wiele rzeczy robię, bo z natury jestem dośc uczynnym człowiekiem.
Fakt, ostatnio jestem poirytowana wymaganiami w stosunku do nauczycieli informatyki. Wynika to  min. z tego,że mam dość poważny problem z pracownią, którego jak na razie nie potrafię rozwiązać.
Co z tego,że ściągnęłam do pracowni kilku zaprzyjaźnionych informatyków (naprawdę dobrych), którzy albo niestety nie wiedzą albo zwyczajnie nie mają(tyle) czasu aby mi pomóc. Dlatego sprawdzam co mogło się zepsuć i jakoś zaczyna mi brakować pomysłów (zaprzyjaźnionym informatykom także)- a jest to okropnie czasochłonne.
O serwisie pisałam już w innym wątku, więc nie chcę się powtarzać.
Co do pytania czy wolałabym aby pieniądze były przeznaczone na naprawę sprzętu czy zakup nowego komputera, na dzień dzisiajszy odpowiem, że naprawę sprzętu przez serwis.

Natomiast co do koleżanek polonistek, anglistek czy nawet matematyków...
Gaba, jeżeli komuś innemu niż nauczycielowi informatyki coś się w pracowni zepsuje np. magnetofon, wideo, projektor czy nawet komputer, to zgłasza to dyrekcji i na tym jego rola się kończy...
Jacek W18-09-2004 14:48:13   [#83]

Wybacz, że tak wprost, ale czy w szkole jest jakiś chory układ? Jak dwie pracownie, to pewnie 2 - 3 nauczycieli informatyki. A wszystkie obowiązki na twojej głowie. Zwłaszcza administracja obydwoma pracowniami - w tej drugiej ktoś uczy, ale nie administruje? (U mnie trzy pracownie, czwórka nauczycieli i każdy ma po trochu... Może dlatego nie ma takich problemów?... - sam siebie pytam)

I napisz na priv, na czym polega problem z pracownią. A nuż...

Jacek W.

Mariola18-09-2004 15:51:33   [#84]

:-)))

z czym problem napiszę na priv  (chodzi o pracownię lato2003 SBS2000).
Nauczycieli jest czterech.
Może faktycznie powinnam przejść na priv ;-)
Majka18-09-2004 16:43:16   [#85]

;)))))

Oglądam czasem program "Monster garage", gdzie dobrane grupy hobbystów wykonują ze złomu bardzo tanio pojazdy i inne takie ...jakiś czas te "produkcje" działają, choć są pokraczne dość. Oczywiście można je kupić - lepsze, profesjonalne, świetnie wykończone - ale droższe . Zabawa świetna, typu "Polak potrafi".

Zaczyna mi się to dziwnie kojarzyć z całością działań na niwie oświaty;)))))

BożenaB18-09-2004 19:01:53   [#86]

Ja do postu #76 - w sprawie wypadku.

"Firma ubezpieczeniowa nie uznała tego zdarzenia jako wypadek w pracy, bo poszkodowana wcześniej nie zgłosiła tego faktu (wejścia na teren zakładu pracy poza godzinami pracy, kłaniają się dobre zapisy "regulaminu pracy") dyrektorowi."

Nie rozumiem tego... Skoro mam 40 godz/tydz pracy i mniej niż połowę czasu zorganizowanego (lekcje), to chyba mogę przebywać w szkole w godzinach jej otwarcia? U nas to jest 7-21; o 21 wychodzą sprzątaczki... Zgłaszanie dyrektorowi każdego wejścia/wyjścia .... u nas lekcje 8-14, a koła do 19-tej. Czasem trzeba coś przygotować i siedzi się do 20-tej. A jak coś pilnego, to gdzie mam ganiać za dyrektorem, czy pozwoli po lekcjach ponownie wejśc do szkoły? Bez sensu ... mam swoją "działkę" do zrobienia, moja sprawa, kiedy to zrobię. A jak z koleżanką umawiam sie, bo mamy razem kilka godzin popracować razem - sprawa nagła, to mam prosić dyrekcję o pozwolenie przebywania w szkole w godz 17-20 (jak np ostatnio)? Dyrekcja już od kilku godzin w domu... dla nas sprawa pilna bardzo ...

Muszę zapytać w dyrekcji, co my tam mamy napisane, bo nawet nie wiem... Jakoś tak oczywiste dla nas jest, że póki szkoła otwarta (czyli do ostatniej sprzątaczki), to n-l może w szkole być; a póki jest n-l, to może i uczeń. Niejeden raz w ub roku siedziałam w szkole przy swojej robocie do 19-20, a przy okazji na korytarzu uczniowie w ping-ponga ... czy jak to się tam nazywa ...Te nasze sportowce, tylko sprawdzały czy jakiś n-l będzie dłużej i gromadziły sie przy stołach  :-) Grzecznie, bezpiecznie ... takie zajęcia klubowo-świetlicowe ... największe rozrabiaki ... nie lepiej tak, zamiast szwendać się gdzieś ?...

A co do dzieci, to, oczywiście społeczne też zgłoszone i lista obecności uczniów; na planie lekcji zawsze wpisuję ołówkiem swoje dodatkowe zajęcia z uczniami co by mi nikt nie przeszkadzał w tym czasie ...obojętne, czy to są dodatkowe płatne, czy nie... Inni n-le u nas też tak robią; wiadomo wtedy, kogo - gdzie szukać...

Antoni Jeżowski18-09-2004 20:48:27   [#87]

BożenoB

Skoro mam 40 godz/tydz pracy i mniej niż połowę czasu zorganizowanego (lekcje), to chyba mogę przebywać w szkole w godzinach jej otwarcia?

Wszak napisałem: kłaniają się dobre zapisy "regulaminu pracy". Poza tym, takie odnoszę wrażenie, w sytuacjach, jaką opisałem, mniej liczą się nawet najszlachetniejsze intencje, a bardziej obowiązujące (lub nie) zasady. Przypomne więc nieśmiało, że w sprawach nie uregulowanych w KN obowiązują przepisy Kodeksu pracy. Nie wiem, czy są bez sensu... ale wiem, że są.... Np. art. 207 par. 2 pkt. 1 ma taki fragment: "[...] Pracodawca jest obowiązany organizować pracę w sposób zapewniający bezpieczne i higieniczna warunki pracy". A więc, gdyby co, to winnego już mamy: jest nim dyrektor. Nawet jeśli nie wie, że szwendam się po szkole (jest to przecież mój zakład pracy) nawet w bardzo ważnej sprawie, ale bez jego wiedzy... No cóż, można i tak...

Pozdrawiam :)

Gaba18-09-2004 21:28:15   [#88]

Antoni... ;-)

 

- bywa, że się niektórzy szwendają w celach nieszlachetnych, ja tak miałam, więc wolałbym nie mieć osób wieczorem i popołudniu w szkole. Nawet kiedyś palnęłam mówkę nt. krewnych w szkole pałętających się po korytarzach, dostało się też mojemu staremu, któremu się wydaje. to jakaś chyba maniera "niektórych" osób - łażenie po szkole, bo po szkole wolno. To jest zakład pracy z wszelkimi konsekwencjami.

BożenaB18-09-2004 22:13:00   [#89]

:-))

Dziękuję ... fakt, jak się nic nie dzieje, to jest dobrze. Jak sie coś stanie, to...

Chyba zrobię sobie 40-godzinny grafik przebywania w szkole i dam dyrekcji do akceptacji ... bo 40 godz/tydz wolno  mi tam być ;-))

No dobrze... ale np przygotowuję sobie zestawy do doświadczeń i coś musze naprawić... Na przykład ostatnio - skleić siłomierz. Muszę wyjść do kiosku po klej. To mam zgłaszać dyrektorowi wyjście na kwadrans? Bo dotąd to wychodziłam i wracałam bez opowiadania się ... A gdybym w drodze do kiosku złamała nogę, to co ...

A znowu  - jak dam 40-godzinny grafik, to wolno mi będzie wyjść wcześniej do domu albo dłużej zostać? Czy trzeba będzie mieć zgodę na piśmie? A jak dyrekcji właśnie nie będzie w szkole? Musiałabym czekać i marnować czas? Ja nie warszawski urzędnik i w kulki nie gram ;-))

BożenaB18-09-2004 22:17:33   [#90]

Gaba

Ja rozumiem, ze obcy nie może sie szwendać, ale ja nie obca.

No i co to znaczy, że po pracy nie można zostać w szkole? Ja nie jestem w szkole po pracy, co najwyżej po lekcjach ... i zostaję pracować :-) Jak już jestem po pracy, to idę do domu. Bywa, że i o 19-tej...

Marek Pleśniar18-09-2004 22:47:50   [#91]

miedzy Pilsnerem Urquellem a Złotym Bażantem

A co Wy się tak tu szwędacie po forumie zamiast Pilsnera?? Hę? 40 godzin za mało??

------------------

a tak poważnie - zabawne:-) Chcemy by nauczyciel został do 4h i poprzygotowywał, a zarazem mamy tysiąc prawem podpartych powodów dla których lepiej by się nie kręcił tu;-)

Zaś nauczyciel walczą jak lwy żeby mogli się jednak poszwędać i posklejać siłomierze:-)))) A derehtor krzyczy "WON!!!"

BożenaB18-09-2004 23:38:31   [#92]
:-)))
zgredek18-09-2004 23:44:02   [#93]

nakrzyczał

no i nikt już się nie szwęda:-((((((((((((

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]