Forum OSKKO - wątek

TEMAT: rozkład materiału
strony: [ 1 ]
miro28-08-2004 23:04:14   [#01]

Czy nauczyciel powinien oddawać do dyrektora rozkład materiału z nuczanego przedmiotu? W oparciu o który przepis?

Pozdrawiam.

Gaba29-08-2004 05:07:23   [#02]

!. Wyłącznie na polcenie szefa, ono sie opiera na przepisach - szef może polecić... innych przepisów nie ma, bo nie potrzeba.

2. Bardziej mnie zaintrygował ów rozkład materiału - jeżeli chce szef tego typu dokumnetu to... chyba trzeba zrobić, ale ja bym jednak odmówiła (odmowa wykonania słuzbowego), tylko nie dlatego, że

a) tego sie nie robi, juz nie robi, to ramota

b) lepiej pisac plany wychowawczo-dydatyczne... ale niestety do każdej klasy osobno i... tu zacznie się płacz a zgrzytanie zębów.

beera29-08-2004 09:25:19   [#03]

 naprawdę uważasz,ze jak się nazwie rozklad materiału planem dydaktyczno- wychowawczym lub planem wynikowym, to coś to zmieni?

Niech nauczyciel pisze taki plan, ktory mu ulatwi pracę w klasie i niech se to każdy nazywa jak chce.

Wkurza mnie to, ze "trendy" jest używać nowych nazw dla starych dzialań- bo planowanie jest stare jak świat...

 A, że dyrektor chce to mieć- nic dziwnego...może chcieć

Gaba29-08-2004 09:33:03   [#04]

Asiu, wiesz... jestem metodykiem, związanym ze szkoła wyższą, uczę studentów ponad 10 lat - dla mnie jest róznica, ja ją zauważam, mogę także pomóc zauwazyć więcej niz tylko zmianę nazwy.

Trendy? rozumiem, że może być to dla Ciebie tylko trendy, ale poziomowanie wymagań nie występowało w rozkładzie, w rozkładzie masz na pierwszym miejscu materialzim dydaktycz, a w planie pisanym z polem widzenia na dziecko masz dziecko ... hmm!

BożenaB29-08-2004 09:59:31   [#05]

Popieram Asię w tym:"Niech nauczyciel pisze taki plan, ktory mu ulatwi pracę w klasie i niech se to każdy nazywa jak chce."

Mocno rozbudowany rozkład materiału (tylko taka nazwa wtedy funkcjonowała) pisałam blisko 20 lat temu, łącznie z określeniem planowanych osiągnięć podst i ppodst - trochę inaczej to nazywałam. Miałam rubrykę z wykazem pomocy dyd potrzebnych do realizacji lekcji - to b. ułatwiało przygotowania. Pisałam również szkic przebiegu lekcji - taki plan lekcji.

Zostawiałam sporo wolnego miejsca na uwagi, zeby mozna było notować pomysły (mogłabym zapomnieć do nastepnego roku). Korzystałam z tych rozkładów na bieżąco; po 2-3 latach zeszyt z rozkładami był niesamowicie zabazgrany :-) Wtedy pisałam na nowo...

Teraz mam opisane wypoziomowane wymagania do każdego działu oraz dokument, który nazwałam sobie "Plany lekcji". Mam spis tematów, który temat z podręcznika, jakie pojęcia wprowadzam lub ćwiczę, jakie doświadczenia należy wykonać, czy te dosw będą pokazowe, czy w grupach, ścieżki dostępu do plików, jeżeli będę wykorzystywać komputer, co na pracę domową, kiedy kartkówka itp. Mam to od kilku lat, już pobazgrane. Wkrótce będę pisać na nowo ... i nie obchodzi mnie, czy dyrektor każe, czy nie ... to jest mnie potrzebne i już :-) I napisze sobie to w takiej formie, jak mnie pasuje. Bardzo mozeliwe, że połączę w jeden dokument wymagania z planami lekcji; będzie wygodniej korzystać ...

beera29-08-2004 10:02:02   [#06]

 

Plan dydaktyczno-wychowawczy, to dla mnie przeszlość absolutna, taka sama jak te nieszczęsne rozklady materiału:-))

Kiedyś też tak to nazywałam, teraz jestem przekonana, ze to silne wyodrębnianie i uwypuklanie dydaktycznych i wychowawczych treści powinno byc przeszlością. Kojarzy mi się z konspektami, w ktorych należalo wyodrębnić cele dydaktyczne i cele wychowawcze.

Jakby w tę sama stronę zmierza współczesne pojmowanie łączności działań i znajomości tych działań konsekwencji.

Każde z nas ma swoje preferncje- i ja je też mam, nie wynikają one z moje wiedzy praktycznej i teoretycznej.. Możesz się z nimi nie zgadzać- po to jest forum, by formulować rózne poglady i dzieki temu się uczyć.

Jednak dla mnie najważniejsze, w tym co napisałam nie bylo wykazywanie wyższości świąt wielkiejnocy nad świętami bożegonarodzenia lecz wskazanie, że uzywamy nazw, ktore są "trendy" mimo tego, że podkladamy po nie stare treści. Nic się nie zmienia w oświacie poza nazwami dzialań.

Śmieszy mnie gdy dyrektorzy każą pisać swoim nauczycielom "plany wynikowe" nie wiedząc wiele więcej na ich temat, poza nazwą.

A w kwestii planowania pracy podoba mi sie pogląd Stróżyńskiego:

Planowanie działania nauczyciela przynieść może wiele korzyści: wspomaga efektywność procesu kształcenia, pozwala lepiej wykorzystać potencjał zarówno ucznia jak i nauczyciela, zapewnia rytmiczność osiągania założonych celów, stosowane systemowo, w całej szkole - umożliwia integrację kształcenia i wszelkich poczynań związanych z edukacją. Tym samym planowanie powinno stać się podstawowym elementem budowania profesjonalnego warsztatu pracy nauczyciela.

Do czasu rozpoczęcia reformy oświatowej od nauczyciela wymagano planowania pracy dydaktycznej w postaci corocznego sporządzenia tak zwanego rozkładu materiału. Dokument ten pozwalał dyrektorowi poznać tematykę kolejnych lekcji i sprawdzić, czy nauczyciel przekazuje uczniom te informacje rzeczowe, które są przewidziane w dawnych programach nauczania. Taki plan w żaden sposób nie odnosił się do efektywności pracy nauczyciela.

Obecnie jest już najwyższa pora na podjęcie decyzji o porzuceniu pisania tzw. rozkładów materiału, czy planow dydaktyczno- wychowawczych na rzecz planowania wynikowego i metodycznego. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 21 marca 2001 r. w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania egzaminów i sprawdzianów w szkołach publicznych. (Dz. U. z 2001 r. Nr 29, poz. 323) obliguje bowiem nauczycieli do sformułowania (zatem zaplanowania) wymagań edukacyjnych i podaniu ich do wiadomości uczniom oraz ich rodzicom.

Skoro podstawą planowania są cele działania, planowanie dydaktyczne zdominować powinny cele kształcenia. W planowaniu szczegółowszym niż ustanawianie wymagań edukacyjnych na rok szkolny czy etap kształcenia, cele te opisane być powinny w sposób szczegółowy, a niekiedy nawet operacyjny, prezentując czynności uczniów prowadzące do opanowania określonej wiadomości bądź umiejętności (czyli wykonania określonego zadania dydaktycznego). Istota współczesnego nauczania tkwi bowiem w przeniesieniu uwagi z działań nauczyciela na działania ucznia.

O ile planowanie kierunkowe akcentuje pierwszeństwo celów edukacji, a wtórność materiału nauczania oraz pierwszeństwo treści nauczania względem metody nauczania, nie przesądzając o ocenie osiągnięć uczniów, o tyle planowanie wynikowe w dydaktyce opiera się na jasno i realistycznie określonych wymaganiach programowych. Muszą być one zróżnicowane, tak jak zróżnicowane są uzdolnienia, motywacje i potrzeby poznawcze uczniów. Już sama nazwa: plan wynikowy ma podkreślać, że jest on nastawiony nie - jak to planowano w rozkładzie materiału - na pełną realizację materiału nauczania, ale na wynik (rozumiany tu jako nabycie umiejętności). Planowanie wynikowe jest kwintesencją trójwymiarowości i dynamiczności treści kształcenia, integrując w swej strukturze cele edukacyjne z materiałem nauczania. Punktem wyjścia dla opracowywania planu wynikowego powinny być sprecyzowane na początku etapu kształcenia wymagania edukacyjne.

W odróżnieniu od planowania kierunkowego, planowanie wynikowe oraz metodyczne powinno być dokładne i szczegółowe. Przygotowując owe plany, należy bowiem rozważyć pożądane wyniki (plan wynikowy), a następnie zastanowić się, które procesy i sytuacje pomogą uczniom w osiągnięciu tych celów (planowanie metodyczne).

Dobry, a więc w tym przypadku przede wszystkim użyteczny, plan wynikowy, dla posługującego się nim nauczyciela powinien stać się fundamentem wszelkich działań związanych z diagnozowaniem, badaniem, mierzeniem bądź ewaluacją osiągnięć edukacyjnych ucznia, a więc z tym, co powszechnie nazywamy ocenianiem.

Planowanie wynikowe jest w swoim charakterze planowaniem zgodnym z nowoczesnymi trendami w dydaktyce, gdyż koncentruje się na tym z elementów treści kształcenia, który integruje cele nauczania i pozwalający je zrealizować materiał, wyznaczając kryteria sukcesu ucznia.

O tym, że plan ten, podobnie jak wymagania edukacyjne, powinien uwzględniać, często złożoną, sytuację dydaktyczną, szczególnie szeroki kontekst kształcenia ucznia, przypominać już chyba nie trzeba. Zatem potraktowanie zawartych w ogólnodostępnych, szeroko użytkowanych programach nauczania tabel z poziomami wymagań jako surogatu planowania wynikowego może, w gruncie rzeczy, przynieść więcej szkody niż pożytku. Te propozycje autorów programów powinny być traktowane jedynie jako przykładowe. Nawet najbardziej doświadczony autor programu nie wie bowiem o Twoich uczniach tyle co Ty.

beera29-08-2004 10:05:20   [#07]

o nie odświeżyłam

:-)

tu też jest fajnie o planowaniu:

http://www.wszpwn.com.pl/default.asp?section=KLUB&ID=3318

Natomiast generalnie- lubię oceniac nauczyciela po skutkach jakie odnosi jego praca:-)

beera29-08-2004 10:06:31   [#08]

a co do planowania...

nie mam planu lekcji jeszcze- zamiast go robić siedzę na forum:-)
Gaba29-08-2004 10:23:29   [#09]

nie tak szybko, bo strace oddech...

Asiu, jeżeli plan metodyczny jest ramotą, to całe bagienko oświatowe jest nia dopiero, to sa dopiero starocie.

;-)

- pomiar jest ramota, test jest koszmarkiem dydaktycznym, a jednak w Polsce nie potrafimy za wiele czego innego... - nie o nowości chodzi, ale usuwanie Herbartyzmu.

Stróżyńskiego, znam, dzięki - mam zaszczyt się szlachetnie z Klemensem różnić i czasem nie zgadzać , jest wyłącznie teoretykiem, doskonałym!

rozkład materiału jest nieporozumieniem, a każde inne narzędzie stosowane bez sensu przez niedouczonych nauczycieli i w tym tych, co sprawują funkcje kierownicza jest nim także.

Mnie się nie chce wklejać, wole prowadzić nauczanie żywe, jestem trenerem, a nie tekściarzem. Polecam zatem nauczanie programowane, możemy o tym porozmawiać, o projektowaniu z przyszłości, tzw. konstrukcjonizmie w dydaktyce. Fajne rzeczy - projektowanie interakcji

Kiedy Dylak krytykował Niemierkę w 1998r. kumpel mój dr K. powiedział na konferencji, Jezu - jeszcześmy się nie nauczycieli jednego, a już nowe...

- nauczmy się planu dydaktycznego, porzućmy materializm.

a jeżeli nauczyciel woli rozkład, to niech pisze - bo przecież najczęściej i tak go odpisze, nie przerobi, nie wykona, dyrekcja się cieszy, materiał nie zrobiony, dzieci jak nic nie umiały, tak umieć nie będą.

Polski nauczyciel leci książką - i niech se ta robią co chcą.

Wczytuję się w raporty Nalaskowskiego i Wierzbanowskiej, fragmenty sa porażające, niech więc będzie nowością choćby plan metodyczno-wqychowawczy, bo kondycja stanu nauczycielskiego jest kiepska.

Małgoś29-08-2004 10:33:05   [#10]

Gabo,

a gdzie znajdę to o czym piszesz - w większej ilości? ;-)
beera29-08-2004 12:09:05   [#11]

gabo- napisałam, że plan dydaktyczno- wychowawczy jest ramotą, nie metodyczny.

I tak samo zresztą pisze Strózyński.

Paln wynikowy jest własnie planowaniem z przyszlości, więc już nie wiem za bardzo czemu się sprzeciwiasz, a czemu nie ;-))

Magosia29-08-2004 12:14:06   [#12]

A ja nie wymagam

i nigdy nie wymagałam rozkładów nauczania - bo odkąd pełnię finkcję kierowniczą (7+5) nie znalazłam do takich wymagań podstawy prawnej, nauczyciel jest mądry i odpowiada za to , co robi; ten co mądry nieco inaczej i tak rozkład -plan przepisze, więc po co? To tak moje rozumowanie w skrócie.
Nauczyciele są z tego oczywiście zadowoleni - większość plany pisze- takie, jakie są im potrzebne.

Mnie jako nadzór pedagogiczny interesuję efekty, czyli wyniki, te są niezłe.
Plany - jak zwał, tak zwał i konspekty - są według mnie- dla nauczyciela.

Jako nauczyciel prze 5 lat pisałam pracowicie rozkłady, potem zaglądałam do starych i korygowałam.
Pojęcie planu wynikowego i wzory pewne- w ostatnich pozycjach Stróżyńskiego-:Jakość pracy szkoły praktycznie" I "Ocenianie szkolne dzisiaj" - obie z 2003 WS PWN.
Cieszę się, że powołano się tu na Klemensa Stróżyńskiego - to jeden z tych, których myślenie na temat szkoły bardzo cenię, choć nie ze wszystkim się zawsze zgadzam.  Uwielbiam Jego "Puchatki"- czytaj: "Nowa Szkoła".
Nie znoszę - jak zdecydowana większość niepotrzebnej papierowej roboty, tam gdzie wymóg jest moim prawem, nie wymagam. I jak na razie - nie żałuję.
Za złe mają mi czasem ościenni dyrektorzy, bo się po gminie rozniosło,że magosia nie wymaga... i u niej  się nie musi.
Ale ile innych rzeczy wymagam, to już nie mówią;-))
Pozdrawiam
grażka29-08-2004 12:21:13   [#13]
Właśnie Gabo - skąd masz? Daj trochę ;) namiarów, rzecz jasna.
Marzanna29-08-2004 12:40:28   [#14]
Wiecie, ja od lat muszę sie stosować do zarządzenia dyrektora i dokładnie w połowie września (ostatni termin!) składam u niego całą teczkę: szczegółowy rozkład materiału, plan wynikowy, plan pracy wychowawczej. I nigdy mi do głowy nie przyszło, że nie ma na to żadnego paragrafu! Poważnie! W zeszłym roku się schytrzyłam i napisałam w formie elektronicznej własny ogroooooomny program nauczania z propozycją podziału tematów, planem wynikowym itd. Teraz tnę tekst na części, dodaję odpowiednie nagłówki, nanoszę ewentualne poprawki, podaję świeżą datę i mam problem z głowy. Ale swoje się napracowałam! Ufffff!
zgredek29-08-2004 12:41:18   [#15]
schowasz do szuflady?;-)
Danuta Lewandowska29-08-2004 17:54:25   [#16]
Niepisanie planów edukacyjnych to, moim zdaniem, lekceważenie własnych obowiązków. Przecież zadaniem nauczyciela jest przede wszystkim nauczyć, a jak on moze efektywnie nauczać, skoro nie zaplanuje sobie pracy / nie rozłoży materiału nauczania/ uwzględniając możliwosci dzieci, z którymi przyszło mu pracować w danym roku, czy warunków, w jakich funkcjonuje szkoła. Plan edukacyjny opracowany przez nauczyciela nie musi być powieścią wielotomową - powinien ułatwić mu życie.Problem w tym, że jest jeszcze bardzo wielu nauczycieli, którzy nie potrafią sobie ułatwiać życia. Nie spróbują, a już krzyczą, że dyrektorzy uprzykszają im życie jak mogą, bo nie pozwalają wykorzystywać planów kserowanych  z propozycji wydawnictw.Dyrektor, któremu zależy na efektywności nauczania /a każdemu powinno/ ma prawo, a nawet powinien wymagać, aby nauczyciele planowali pracę edukacyjną obowiązkowo uwzgledniając możliwości dzieci w klasie i inne uwarunkowania / bazę dydaktyczną, lokalową, itp., bo to on odpowiada za jakość pracy szkoły, którą dane jest mu kierować. Problem tylko w tym, aby wszyscy wszystko chcieli robić "z głową" i z rozsądkiem, a nie buntem. A swoja drogą - wciąż tak daleko u nas do normalności. Pozdrawiam!
Arwena29-08-2004 18:05:43   [#17]

magosiu!

Jakie mądre słowa! Marzę o tym, żeby oceniano mne po wynikach mojej pracy, a nie według ilości wyprodukowanych papierów. Masz rację, że plan można zawsze ściągnąć, ale zrealizować go z dobrym skutkiem ten " inaczej mądry" nauczyciel i tak nie będzie umiał.
Gaba29-08-2004 18:22:08   [#18]

Arewno,

- też niebepieczne. Zobacz - wyniki moga być kiepskie, a ogorm bardzo potrzebnej pracy wykonany...

marzy mi się -  by mnie oceniono przez efekty jako pochodne wkładu pracy i możliwości...

S Wlazło29-08-2004 18:46:28   [#19]

Zgadzam się z poglądem, że rozkłady nauczania - to przeszłośc. Jestem zwolennikiem planów wynikowych, gdyż uważam, że to jednocześnie: standardy wymagań wobec uczniów w wizji szkoły, arkusz samooceny ucznia, jeżeli mu ten plan wynikowy damy na początku semestru, ocena opisowa (które wymagania spełnione - mocne strony, a które nie - nad tym pracować) i wreszcie arkusz autorefleksji nauczyciela nad efektami swojej pracy.Nienawidzę nadmiaru dokumentacji, ale w tym przypadku mamy pię  dokumentów w jednym. I to mi odpowiada. Jest tylko jeden szkopuł. Zgodnie z rozporządzeiem dot, programów nauczania nauczyciel jest zobowiązany do planowania własnej pracy, ale nie ma żadnej normy, jak to planowanie ma wyglądać!!

Czyli - może nauczyciel pisać plan wynikowy, a jeśli chce - to rozkład materiału: ale nie musi. To, jak zaplanuje swoją pracę edukacyjną - zależy od niego.

Gaba29-08-2004 20:37:03   [#20]

1. prawo wyboru należy do nauczyciela...

2. Dyrektor może nakazać... (czasem warto)

- prawdziwa zmiana (reforma) jednak następuje oddolnie, można ją stymulować nakazem, ale częściej włącza się opór, bezduszne odtwarzanie...

Myślę, że inne niż rozkład materiału formy stymulują podmiotowość nauczyciela i ucznia. Ale - nie zawsze on tego chce, dość bywa ten nasz nauczyciel niedojrzały.

Magosia29-08-2004 21:50:51   [#21]

Wynik = wkład pracy + możliwości

oczywiście gabo, że tak , jakżebym inaczej mogła. To nie wyścig, tylko współdojrzewanie.
Co do planów i konieczności-niezbędności pisania...
Mam wrażenie,że gdybyśmy pięć lat temu  nie zarzucieli polskiego nauczyciela (i dyrektora)rozlicznymi wymaganiami w sferze niezbędnych ;-)) do pracy szkół papierów, to do tych naprawdę potrzebnych dzisiaj inaczej by podchodzili.

Do głosu Pana Stefana - problem zaczyna się wcześniej
Mam w swojej szkole kilkunastu praktykantów rocznie. Pytanie o plan wynikowy pozostaje bez odpowiedzi. Czy nauczą się tego na praktykach? Jeszcze nie- moi nauczyciele sami się uczą.
Cieszę się,że pan tu jest - od Takich jak Pan  uczyłam się zdrowego rozsądku.
I chyba mi się udało. Pozdrawiam :-)
Marek Pleśniar29-08-2004 21:53:14   [#22]
Znaczy - na studiach ich nie uczą?
Gaba29-08-2004 22:18:56   [#23]
nie uczy się, większośc nie uczy, bo nie umie.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]