Forum OSKKO - wątek

TEMAT: nauczanie dzieci orzeczeniem o upośledzeniu w stopniu lekkim
strony: [ 1 ]
józefinaw15-08-2004 22:27:43   [#01]

Byłam dzisiaj na imieninach Marii( gratulacje dla pozostałych Marii) i spotkałam troje nauczycieli z różnych gmin. Po niedawnej dykusji na Forum o dostosowaniu wymagań i programu nauczania dla uczniów z orzeczeniami o upośledzeniu w szkołach publicznych podjęłam rozmowę  na ten temat.

Nie do wiary ( jeszcze nie mogę uwierzyć), ale ci nauczyciele świadomie nie robią NIC! NIC z dostosowaniem wymagań. Uczniowie piszą te same klasówki , te same prace domowe . Wygłąda na to , że nikt im nie opracował systemu oceniania i wymagań jakie muszą spełnić.

Usłyszałam , że z tym za dużo roboty, i tak mają tyle pracy ( dwoje nauczycieli -polonista i matematyk -pracuje w SP ,a jeden - historyk w Gimn.).Nikt tego i tak nie sprawdza.

Czy tak naprawdę jest również  w Waszych szkołach?

Czy dyrektorzy dostrzegaja problem i kontrolują?

AnJa15-08-2004 22:35:01   [#02]
Nie mam takich przypadków (tzn. z upośledzeniem)

Znam takie przypadki ( tzn. robienia NIC)
Sam tak robiłem jako nauczyciel - nie jestem przygotowany do pracy z takim dzieckiem, nie potrafię też pracowac w klasach łączonych - a taką jest faktycznie klasa z uczniem korzystającym z innego programu ).

Na usprawiedliwienie albo coś takiego: i z klasy z tym uczniem, i z klas łączonych szybko sie ewakułowałem.
Nie wiem co robili moi nastepcy.
AnJa15-08-2004 22:36:33   [#03]
"Ł" w ewakuacji ładnie wygląda.
Sylwia Ledwig15-08-2004 23:02:11   [#04]

... a ja zawsze myślałam, że praca nauczyciela to taka kreatywna! po X latach ma się bazę (której wypracowanie kojarzyło mi się jako najbardziej męczące), a którą następnie można modyfikować, podejmować nowe wyzwania, etc. I to tak dla siebie również! ... że to praca która nie nudzi, w której można też coś dla swojego rozwoju ... już nie wspomnę o misji, bo ta jest oczywista. Taka praca w której nie trzeba 20-30 lat "kisić się w sosie tego samego", w której można ciągle "coś" zmienić, jak choćby ... dostosowywać do warunków. To chyba przecież przyjemność? albo jestem naiwna? nie aż na tyle doświadczona? bo to chyba jednak nie zawsze tak, jak sobie myślałam ... ? a dlaczego? czy dom i życie prywatne tak pochłaniają? ja jak uczyłam nie miałam rodziny, stąd moja niewiedza może ...  W klasie miałam różnych uczniów, bardzo zdolnych, średnich i słabiutkich, albo tych jakby "niedosłyszących" (wrażenie przy nauczaniu j. obcych). Trudno było jak na początek, ale przyjemnie było podczas przygotowywań, wyławiać zadania, czy pomysły dla tej albo innej grupy. Dziecka z upośledzeniem lekkim nigdy nie miałam, myślę, że powinno się ustalić dopuszczalną liczbę pro klasę, nie wiem, czy najlepiej, żeby to było jedno dziecko ... ? no i może, jako, że nauczycielom jakoś trudo się zmobilizować, na początek jakiegoś "gotowca", w postaci paru egzemplarzy literatury na temat nauczania dzieci z upośledzeniami, może by tak zakupić, albo od tych co posiadaję skopiować po egzemplarzu i zostawić do wglądu nauczycieli w bibliotece szkolnej ...?

Co mi się przytrafiło podczas mojej pracy w szkole, to geniusz w 6 klasie starej podstawówki, absolutnie doskonały ... wiedział więcej z historii, jak niejeden z naszego roku. Takie dziecko, to też nielada wyzwanie, ale i przyjemność nielada!

józefinaw15-08-2004 23:31:10   [#05]

Ja mam rodzinę , dwoje dzieci i odbieram nauczanie bardzo naiwnie , jak widać  bo po pierwsze stosuję zasadę nie szkodzić, a po drugie , a może nawet przede wszystkim zarazić pasją uczenia się. Nie powiem , że jestem z siebie zadowolona , ciągle myślę , że mogłam zrobić coś lepiej i że nie dałam z siebie dużo , ale też jestem człowiekiem i (tu się samousprawiedliwiam ) popełniam grzech zaniechania i dopada mnie zmęczenie lub po prostu lenistwo.

Ale jakoś nie pasuje mi do zawodu nauczyciela lekceważenie ucznia bo stwarza  problem posiadaniem orzeczenia o upośledzeniu.

To jakoś kłóci się z moim wyobrażeniem poczucia obowiązku , a przede wszystkim jaki to wymiar humanitarny? To jest lekceważenie czyli uczeń traktowany jak powietrze, albo gorzej jak zgnite jajo , od którego AnJa szybko sie ewakuował.

AnJa16-08-2004 08:37:57   [#06]

Lekceważenie, czyli powietrze i zgniłe jajko

Lekko przeginasz.

Ewakuowałem się np. tez szybko z zawodu: budowlaniec.

Bo jakiś czas temu szybko dosyć orientowałem się do czego się zwyczajnie nie nadaję.

Chciałbym, aby dziecko( nie zgniłe jajko) uczyli profesjonaliści (tzn. tacy co chcą i wiedzą jak jak robić możliwie najlepiej to co robią)

Nie chciałem byc ani budowlańcem, ani nauczycielem klas łączonych, nie umiałem dobrze pracować w klasie masowej z dzieckiem niepełnosprawnym umysłowo.

I tylko to napisałem.
józefinaw16-08-2004 21:10:05   [#07]

Przepraszam

jeśli Cię obraziłam , ale czy profesjonalistą zostaje się od dnia otrzymania do ręki dyplomu ukończenia studiów?

Myślę , że nie . Zgadzam się , że uczyć powinni tylko ci co chcą , ale wiedzieć to się wie dopiero wtedy kiedy podejmujemy wyzwania i stawiamy im czoło, bo chcemy zwyczajnie  poznać problem.

I wierz mi - piszę to z całą odpowiedzialnością i za mądrością ludu-że najbardziej boimy się tego co jest nam obce, czego nie znamy.

Czasami warto się otworzyć , poznać coś co sprawia trudności i postarać się , naprawdę postarać się . Uczniowie niepełnosprawni umysłowo - myślę , że warto dookreślić , mam na myśli tych z orzeczeniem o upośledzeniu w stopniu lekkim, którzy najczęściej chodzą do "normalnych" szkół- nie wymagają wielkich profesjonalistów z zakresu oligofrenopedagogiki. Najbardziej potrzebują nauczycieli , którzy podejmą trud traktowania ich podmiotowo , dostrzegą ich wysiłki i pozwolą im odnieść choćby maleńki sukces w całym , zawiłym nie tylko dla nich , procesie nauczania.

AnJa gorąco Cię pozdrawiam.

AnJa16-08-2004 23:16:51   [#08]
Sama zaczełaś - próbująć dostrzec związek między profesjonalizmem a studiami.

Ostrzzegam!- będę złośliwy!
Iwona116-08-2004 23:33:06   [#09]

nigdy nie uczyłam takiego dziecka,

ale jeśli ktoś uczy w szkole integracyjnej to może warto odpowiedzieć na to zaproszenie:

http://comenius.eun.org/ww/en/pub/comenius/pforum.cfm?fuseaction=x_list&pid=47346

Dać dzieciom radość i zdobyć nowe doświadczenia pedagogiczne

ellys17-08-2004 07:43:29   [#10]
W mojej szkole zdarzają się dzieci z opinią ppp o rozwoju "w dolnej granicy normy", z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego itp. To bardzo trudne zadanie dla nauczyciela. Pracuję w zespole = SP+Gm i zauważam, że n-le klas młodszych jeszcze wiedzą co z tym fantem robić, starszych zupełnie nie. Sama też mam kłopoty z wyważeniem co to znaczy obniżyć wymagania, dostosować do możliwości. Przecież nikt tego nas nie uczył. Robiliśmy w ramach WDN szkolenia na ten temat, zaplanowaliśmy w nowym roku spotkanie z pracownikami ppp. I jakby wyłania się coś takiego - zejść z treści, ale nie z wymagań, tzn praca domowa obowiązkowo, ale z łatwiejszym zadaniem, klasówka obowiązkowa z oc. pozytywną ale łatwiejsza itp. Tylko jako chemik, nie umiem tak dobrać zadań, żeby nie były za trudne uczniowi, który właściwie nie czyta i nie liczy. Do tego dochodzi najczęściej ogólna niechęć do nauki (bardzo oględnie powiedziane) i delikwent mógłby zbierać jedyny. A jak go potem klasyfikować? Przecież ma kwit z ppp i właściwie bez sensu jest wbijanie mu na siłę zasad dynamiki czy teorii dysocjacji elektrolitycznej.
BożenaB17-08-2004 19:15:40   [#11]

ellys

Ta ogólna niechęć do nauki najczęściej spowodowana jest doświadczeniem uczniów; przecież zwykle nie udaje im się i prawie nie rozumieją, o czym mówi reszta klasy. Najlepiej położyć sie na ławce i przespać lekcję :-). Miałam takie uczennice w 1kl gim... myślałam, że potrafią dać sobie radę z najłatwiejszym - pogranicze lub lekko poniżej-... okazało się, że nie.

Opracowałam dla nich specjalne zadania na lekcje. Na początku były to polecenia oglądania rysunków, przepisywanie wskazanych zdań, uzupełnianki - tekst z podręcznika. Potem odpowiadanie na pytania w oparciu o podręcznik, przepisanie rozwiązania zadania, rozwiazanie zadania wg wzoru. Wiosną wykonały bardzo proste doświadczenie z pomiarami i (choć niezdarnie) sformułowały poprawny wniosek. Moze im nic nie zostało w głowie na koniec roku, ale oduczyły się "spać" na lekcji i uwierzyły, że coś potrafią. W następnym roku starały się śledzić tok lekcji. Były odpytywane z ławki; często słyszałam: nie wiem, ale po zachęcie padała poprawna odpowiedź. Pochwały za kazdym razem. No, trzeba wiedzieć o co i jak zapytać, aby móc liczyć na poprawną odpowiedź. Nigdy nie pytałam o treść zasad dynamiki, a o przykłady praktyczne, własności - rzeczy bliskie wiedzy potocznej. Potem takze o nazwy pojęć, jednostek, wskazywanie przyrządów pomiarowych (np amperomierz i po czym go rozpoznała). Opisywanie doświadczeń: co widzisz... jak myślisz, dlaczego te baloniki odpychają sie, a przedtem nie, co zrobiłam, żeby się odpychały ...

Nie jest łatwo prowadzić lekcje z takimi uczniami, to jak nauka w klasach łączonych - AnJa ma rację. Najgorzej, jeżeli do tego uczeń z problemami wychowawczymi, absorbujacy - wtedy odechciewa się.

U was, ellys, to jeszcze dobrze, że pracownicy PPP zrobią wam szkolenie. U nas dotąd, na prośbę o bardziej szczególowe wskazówki o dostosowaniu, było: a, to już sprawa n-la jak dostosować.... Moze od tego roku coś sie zmieni ...

józefinaw17-08-2004 21:19:10   [#12]

Właśnie!

Może właśnie nauczyciele mają problem , bo dyrektorzy go nie dostrzegają. Brawo dla dyrekcji ellys za WDN na ten temat .

Co do zachowania niektórych uczniów z upośledzeniem, zgadzam się , że nierzadko to problem. Oni właśnie tak reagują , albo są bardzo trudni , albo spokojni oi nikt nie zwraca na nich uwagi. To są osobne kwestie.

Z uporem maniaka pytam dalej co dzieje się w innych szkołach?

Bardzo lubię odważnych złośliwców- to do kolegi AnJa.

hawwe17-08-2004 21:23:27   [#13]

a propos...

Od kilkunastu lat pracuje w szkolnictwie specjalnym.... ale cały czas mam odczucie, że tym co..kolejny raz reformowali nsze szkolnictwo pomyliły sie pojecia... Integracją objeto wszystkie rodzaje uposledzeń.... i z głowy problem...
A w praktyce okazuje sie, że o co innego... uczyc dziecko kalekie, ale w normie intelektualnej...,a co innego dziecko z upośledzeniem umysłowym...
Dlatego nie dziwie sie ze takie przypadki stwarzaja problemy w szkołach masowych.
Mamy obecnie dużo dzieci "spadkowych" po tej niby integracji...
No ale pewnie za pare lat....  ktoś sie obudzi (oby!!) i bedzie tak jak z klasami "0"...były w szkole..potem zabrano je do przedszkola... a teraz znowu sa w szkole.... na zachodzie juz odchodzi sie od źle pojetej integracji... i przywraca sie rangę szkolnictwu specjalnemu... a itegracja ? Owszem, w kontaktach społecznych, zabawie, sporcie itp. ..ale nie w przyswajaniu wiedzy...
AnJa17-08-2004 21:26:59   [#14]
Przykre to dosyć, ale ellys zdaje sie jest dyrektorem;-)

A ja nigdzie nie napsałem, że jestem odważny.

Więc z lubienia nici:-)
AnJa17-08-2004 21:30:57   [#15]

do hawwe:-)))

O!
józefinaw17-08-2004 21:45:35   [#16]

Za integracją...

Naszej reformie wiele można zarzucić, nie tylko to. Uważam , że szkolnictwo specjalne jest ciągle niedoceniane- choćby finansowo. Niestety słowo niepełnosprawność rozumiane jest jako niepełnosprawność ruchową i umysłową, a tym czasem niepełnosprawność ruchowa i upośledzenie umysłowe mogą wystąpić jednocześnie albo nie.

Moje dziecko chodzi do szkoły podstawowej w miejscowości , w której mieszka (do najbliższego ośrodka , szkoły specjalnej  jest daleko - ok. 40 km). Na zajęciach  plastyka, muzyka, informatyka i muzyka przebywa razem ze swoimi rówieśnikami + nauczanie indywidualne w wymiarze 8 godzin. Najważniejszy dla mnie jest fakt , że ma kontakt z dziećmi , z sąsiadami oraz to , że ją znają , pomagają , a ona uczy się być w społeczeństwie. Nie jest tak , że wszystko jest kolorowo . Myślę , że "normalne" dzieci też uczą się żyć z takimi ludźmi jak moja córka, nie tylko z okazji imprez integracyjnych odpowiednich dla dużych miast. Na małej wsi trudno o imprezy integracyjne.

Natomiast uczniowie z "lekkim" na poziomie szkoły podstawowej niewiele czasami różnią się ( mam na myśli wysiłek nauczyciela) od ucznia bez orzeczenia, ale bardzo leniwego , wagarującego, i  wulgarnego- to dopiero  problem.

BożenaB17-08-2004 21:52:57   [#17]

Józefinaw..- to nie moja dyrekcja!

Ja tu musze sprostować :-))

"U nas dotąd, na prośbę o bardziej szczególowe wskazówki o dostosowaniu, było: a, to już sprawa n-la jak dostosować.... Moze od tego roku coś sie zmieni ..." to nie dotyczyło mojej dyrekcji, tylko naszej PPP!

józefinaw17-08-2004 21:53:17   [#18]

AnJa

Szkoda , bo cenię odwagę.

Ale dlaczego przykre jest to że ellys jest dyrektorem?

Trochę sie pogubiłeś ! (Teraz to ja jestem złośliwa- ha, ha!)

hawwe17-08-2004 22:15:04   [#19]

józefinow

I bardzo dobrze,że Twoje dziecko miało takie szczeście i trafiło na tych, którym chce się chcieć....
Ja mówiłam o tych, które nie mialy tyle szczęścia i po najczęściej 3 - 4 latach w "masówce" przychodzą do nas... najczesciej z małuch miejscowosci..., a już najwiecej jest tych po podstawówce...
A dzieciaków niedostosowanych społecznie tez nam nie brakuje, bo to jakoś tak sie kreci..... - dziecko uposledzone w stopniu najcześciej lekkim,zaniedbane srodowiskowo jest najczęściej odrzucane przea rówiesników, a to odrzucenie powoduje agresje i złe zachowanie....
Znam przypadki ze taka spirala w ciagu kilku lat doprowadziła do takiego regresu ... że dziecko zdjagnozowane jako lekko, po badaniu PPP dostawało orzeczenie o uposledzeniu umiarkowanym....
Oczywiscie ja nie potempiam integracji, ale jesli już ktoś sie za nią bierze ... to (jak wszystko zreszta) powinna "mieć ręce i nogi", a nie tylko szumnie sie nazywac... Ale to tylko moja subiektywana opinia... Pozdrawiam.
AnJa17-08-2004 22:20:54   [#20]
"nauczyciele mają problem , bo dyrektorzy go nie dostrzegają"

Dyrektorzy -  nie "niektórzy dyrektorzy", nie "prawie wszyscy dyrektorzy", nie "znani mi dyrektorzy".

Czyli  przykro, bo przynajmniej jednego dyrektora wrzuciłaś do jednego worka z podobnym do mnie nieprofesjonalnym i uciekającym od nowych wyzwań pospólstwem.
józefinaw17-08-2004 22:22:11   [#21]

Po pierwsze

nie szkodzić . 

Jak widac sprawa nie jest taka prosta.

 Może dlatego , że moja społeczność jest nieliczna, ot  kilka małych wiosek  u mnie wygląda to nieźle.

Ale o to właśnie chodzi , że nauczyciel powinien chcieć!

I o to kopie kruszę!

 I podpisuję się obiema "ręcami" nie wystarczy czegoś szumnie nazwać . Trzeba zaczynać  od początku czyli od kształcenia kadry itd. itp.

Nie wystarczą tylko podjazdy dla niepełnosprawnych , żeby było OK.

hawwe17-08-2004 22:30:46   [#22]

do AnJa

Takie małe pytanko... co to było to...O!
Bo nie wiem... dobrze to czy źle..???
józefinaw17-08-2004 22:33:57   [#23]

Najmocniej przepraszam!

Oczywiście , że "nie wszyscy " dyrektorzy tylko ci , którzy problemu nie dostrzegają .

 AnJa-Łapiesz mnie za słówka, ja też będę!

Pospólstwo czyli ubogie mieszczaństwo , rzadziej lud wiejski, motłoch , gmin, ( za Słownikiem Języka Polskiego , PWN W-wa1995, s.803).

Czyżby od nowych wyzwań uciekało tylko pospólstwo , a co z bogatymi mieszczanami?

zgredek17-08-2004 22:35:15   [#24]

hawwe

wytłumaczę - dobrze, jak najbardziej dobrze
AnJa17-08-2004 23:01:11   [#25]
Dzięki za tłumaczenie:-)

Znani mi dyrektorzy problem dostrzegają! Część z nich wyznaje poglądy podobne do tych z postu hawwe.
Uczniów z orzeczeniem (niekoniecznie niepełosprawnych umysłowo, sama przyznałaś gdzieś, że zdarzaja sie tylko opóźnienia, zaniedbania środowiskowe itp) spotkać można prawie we wszystkich szkołach. Jakoś się tam z nimi radzxi, niekoniecznie jednak są jakieś tego radzenia efekty o( tym powtórzonym badaniu i zmianie z lekkiego na umiarkowane też tu już było).

Bogate mieszczaństwo (patrycjat) od takich problemów nie ucieka - ono ich nie ma, bo w szkole nie pracuje.
Karolina18-08-2004 00:04:30   [#26]

Strasznie zabiegana jestem przeprowadzką i organzizowanym turnusem rehabilitacyjnym od piatku - więc wkleje tylko link, bo wlaśne na ten sam temat dzis z Romanem gawędziłam na "eduseeku" AnJa ty z Romanem - to jakbyście się umawiali;-)

http://eduseek.interklasa.pl/forum/read.php?f=11&i=34546&t=34546

AnJa18-08-2004 07:13:08   [#27]
No! nie wiem jak Roman, ale ja spiski bardzo lubię;-)

A może zwyczajnie parę osób ma podobne poglady? Podobnie jak Ty, Małgoś i Józefina na przykład.
ellys18-08-2004 07:34:59   [#28]
Jeszcze raz zabiorę głos w tym temacie, bo uważam sprawę za ważną i trudną. Wszyscy jesteśmy przede wszystkim nauczycielami (w następnej kolejności dyrektorami), wszyscy coś próbujemy robić, aby pomóc tym dzieciom i jestem przekonana, że wszyscy mamy watpliwości i trudności wynikające z braku wiedzy na temat pracy z dzieckiem "ze specyficznymi trudnościami w nauce". W naszej szkole często zadajemy sobie pytanie - po co cały ten nasz trud z obniżaniem wymagań, gdy po 3 latach nauki na trudno powiedzieć nawet jakim poziomie, uczeń na egzaminie dostaje arkusz A1, bo mieści się w normie intelektualnej i nie może pisać A8? Jaką szansę daje mu prawo?
Anna P18-08-2004 11:00:00   [#29]

  Właśnie miałam pisać tą myśl co ellys.To jest coś nie tak. Owszem obniżenie wymagań da możliwość  uczniowi  na ukończenie szkoły, ale jak to sie ma do egzaminu.Arkusze egzaminacyjne powinny być choć troche dostosowane do możliwości ucznia. Ja w tym roku bedę miała kl. III na 21 uczniów 14 z orzeczeniami  PPP, a w innych niewiele mniej.Jak ten egzamin wypadnie.

agabu18-08-2004 12:37:00   [#30]

ellys

Zgadzam się z Tobą, że sedno sprawy jest właśnie w kiepskim prawie, które pozwala na integrację, ale nie daje możliwości prawdziwej jej realizacji. Zwala też na nieprzygotowanych nauczycieli dodatkowe obowiązki i powoduje emocje, niekoniecznie twórcze, a na pewno szkodliwe dla prawdziwego sensu kształcenia.
józefinaw18-08-2004 21:08:40   [#31]

Sprawę

dotyczącą sporej rozbieżności miedzy koniecznością dostosowania nauczania ucznia o specyficznych trudnościach  w nauce , a niedostosowaniem dla niego sprawdzianu szóstoklasisty lub testu gimnazjalisty należałoby poruszyć . Tylko gdzie?

Faktycznie jest tak , że twórcy reformy szumnie nakazali dostosowywać do możliwości ucznia , i na tym sprawę zamknęli . Sprawdzianów i testów na koniec poszczególnych etapów kształcenia już nie dostosowując.

A może MENiS tego po prostu nie wie ?

AnJa18-08-2004 21:22:00   [#32]
Wie, wie.

Bo przecież egzaminu czy sprawdzianu się nie zdaje - do nich sie przystepuje. Czyli znaczenia żadnego nie mają.

Ciekaw jestem co z maturą 2006 bedzie. Bo w 2005 nie zauważyłem, by miał być  jakiś inny arkusz.
józefinaw18-08-2004 21:31:18   [#33]

To ja dalej

bedę drążyć . Skoro wie to chyba powinni pozwolić uczniowi osiągnąć sukces dostosowując odpowiednio , Jak zauważyłeś  nie  zdaje się tylko przystępuje, to co im szkodzi ?

RomanG18-08-2004 21:38:27   [#34]
Należy najpierw zadać sobie pytanie, czy egzamin zewnętrzny ma na celu pomóc uczniowi osiągnąć sukces, czy raczej sprawdzić opanowanie przez niego chociażby minimum wymaganej programem wiedzy i kluczowych umiejętności niezbędnych w dalszej edukacji, a potem w pracy zawodowej.
AnJa18-08-2004 21:40:18   [#35]
Toż sukces osiągnął - dzięki dostosowywaniu szkołę skończył i do egzaminu (sprawdzianu) przystąpił.

I nie oblał go przecież.

Sorki, to już za dużo sarkazmu -ale dawno temu przestałem cokolwiek z tego rozumieć.
A tym dzieciom i ich rodzicom, na  swoim podwórzu staram sie przynajmniej nie szkodzić.

Kończę swój udział w tym wątku. Pozdrawiam.
beera18-08-2004 21:50:11   [#36]

Czy Menis wie?

4

§ 6. ust. 1

i

§ 35. ust.1.

Nauczyciel jest obowiązany, na podstawie opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym publicznej poradni specjalistycznej, dostosować wymagania edukacyjne, o których mowa w § 4 ust. 1 pkt 1, do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia, u którego stwierdzono zaburzenia i odchylenia rozwojowe lub specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3.

§ 35. 1. Uczniowie (słuchacze) ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się mają prawo przystąpić do sprawdzianu lub egzaminu gimnazjalnego w warunkach, formie i  sposobie oceniania dostosowanych do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia (słuchacza), na podstawie opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym publicznej poradni specjalistycznej, albo niepublicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym niepublicznej poradni specjalistycznej, spełniającej warunki, o których mowa w art. 71b ust. 3b ustawy, z zastrzeżeniem ust. 2.

 

 

Zapisy w § 6. 1 oraz § 35.1 przeczą sobie – gdyż przez cały okres nauki dostosowujemy wymagania a na egzaminach dostosowujemy tylko warunki i  formy egzaminu.

Jeżeli uczeń ma wymagania dostosowane do swoich możliwości przez cały etap edukacyjny, to nie powinien na sprawdzianie, czy egzaminie być traktowany tak samo jak inne dzieci, czyli inaczej niż podczas pobierania nauki.

Reguły oceniania podczas sprawdzianu powinny być dla tych uczniów inne..

Zapis dotyczy uczniów z różnymi problemami (nie są to tylko uczniowie kwalifikujący się do kształcenia specjalnego z powodu upośledzenia intelektualnego), dyslektyków, dysortografików, dyskalkulików, uczniów z ADHD, uczniów z nerwicą, fobią szkolną itd.

Przez cały okres nauki  dostosowujemy wymagania do ich dysfunkcji:

Np - jeżeli dziecko ma zaburzoną koordynację wzrokowo- ruchową to matematyk nie obniży oceny za źle narysowany kwadrat, bo problem takiego ucznia to zły odbiór obrazów figur geometrycznych, a co za tym idzie, słabe ich utrwalanie i odwzorowywanie, utrudnione porównywanie wielkości fizycznych figur (powierzchnia, odcinki, przekątne)

Uczeń z ADHD nie napisze samodzielnie klasówki, bo jego zaburzona koncentracja uwagi  nie pozwoli na to (po kilku minutach mylą mu się znaki, +  -, dzielenie z mnożeniem itp) - zwykle trzeba przy dziecku stać i pomagać, a najlepiej, by sprawdzać jego wiedzę indywidualnie.

Poradnie w przypadku uczniów z deficytami zalecają, by sprawdzać ich wiedzę i umiejętności w małych "dawkach" - często występują u takich uczniów problemy z pamięcią długotrwałą, mają też problemy z myśleniem logicznym: analizą i syntezą. ( A egzamin "sprawdza" całość)

Te dzieci na zewnętrznych egzaminach traktowane są tak samo jak dzieci bez dysfunkcji - piszą te same arkusze, tyle samo zadań. I wypadają gorzej   nie tylko od swoich kolegów - wypadają poniżej tego, co umieją.

Wydłużenie czasu w przypadku ucznia, który np. ma dużą męczliwość  mija się z celem. Przy kolejnym zadaniu jest już tak zmęczony, że na pozostałe nie ma siły. Idzie na marne ich trud, trud nauczycieli i rodz

 

Przedstwaiem Wam nasze- oskkakowskie stanowisko w sprawie ( fragment)  rozporządzenia o ocenianiu. Poruszlismy tam omawiana przez Was kwestię.

Zobaczymy efkt :-)))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]