Projekt zawiera bardzo potrzebne dookreślenie sposobu wyznaczania stawki dziennej za urlop dla nauczycieli nieferyjnych. Jak dla mnie - w porzo jest. Pewnie możnaby jeszcze doprecyzowywać, ale zakrawałoby to już na schizofrenię. Przy tej okazji nasuwa mi się sprawa związana z wynagrodzeniem za urlop - ale nie do końca do umieszcze w rozporządzeniu - to sprawa po prostu rozumienia co oznacza termin "miesiące porzedzające miesiąc rozpoczęcia urlopu" użyty w tym rozporządzeniu, choćby tu: § 3. Wynagrodzenie, o którym mowa w § 1 ust. 1 pkt 4-6, oblicza się, dodając otrzymane wynagrodzenie w poszczególnych miesiącach roku szkolnego, a następnie uzyskaną kwotę dzieli się przez liczbę miesięcy roku szkolnego poprzedzających miesiąc rozpoczęcia urlopu. Rzecz dotyczy tego - z jakich miesięcy należy liczyć tzw "średnią urlopową". I są dwie szkoły. Pierwsza - czytająca jak jest napisane - czyli liczy z dziwięciu miesięcy (od września do maja) i dzieli przez 9. Dlaczego tak liczy? Bo nauczyciel feryjny rozpoczyna urlop w czerwcu i trwa se na nim aż do końca sierpnia - więc ostatnim miesiącem go poprzedzającym jest maj. Druga - tzw. chlopsko-rozumowa i "nie będzie rozporządzenie pluło nam w twarz" - licząca od września do czerwca i dzieląca przez 10. Dlaczego tak? trudno powiedzieć, ale przewija się argument, że jakby tak nie liczyć, to się traci godziny czerwcowe. Akurat to nieprawda - bo w 99% przypadków w czerwcu ma się mniej godzin niż w miesiącach poprzedzających, więc to tylko obniża ową średnią - ale nie podważa to pewności siebie tak liczących. Otóż - takiej rzeczy nie należy doprecyzowywać ani w ustawie, ani w rozporządzeniu - bo każdy wie, że jak się urlop zaczęło w marcu, to miesiącem go poprzedzającym jest luty - więc tu jest wszystko cacy. Ale - czy przy tej okazji - nie możnaby zasugerować ministerstwu umieszczenia jakiegoś wyjaśnienia na swojej stronie? To wielu pomaga. |