Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Narodowa Strategia Wychowania
strony: [ 1 ]
RomanG28-07-2004 23:12:48   [#01]

Wykład dr. Stanisława Sławińskiego wygłoszony na Jasnej Górze podczas III Ogólnopolskiego Sympozjum Nauczycieli (1-2 lipca 2004 r.):

 

     I.             

    1.             Problemy z wychowaniem młodego pokolenia narastają w Polsce od wielu lat, ale najpierw nie wolno było o tym mówić, a potem długo jeszcze, jako nauczyciele, nie umieliśmy publicznie o tym rozmawiać. W efekcie w ostatnich latach dyskusjom o wychowaniu ton nadawali ludzie lansujący odwróconą perspektywę, w której najważniejsze były pytania, czego dorosłym nie wolno i na czym polegają ich winy, a nie czego i jak należy wymagać od dziecka. W odwróconej perspektywie mówi się dużo o prawach dziecka, ale zapomina się o jego obowiązkach, akcentuje się znaczenie indywidualności i wolności, a przemilcza się kwestie służby i odpowiedzialności. Dopiero drastyczne wydarzenia w szkołach, w tym zwłaszcza nagłośniona dzięki telewizji sprawa toruńska, spowodowały pewnego rodzaju wstrząs, który – miejmy nadzieję – umożliwi przywrócenie normalnej perspektywy w publicznych dyskusjach o wychowaniu.

    2.             Prawdziwe wychowanie z natury rzeczy jest skierowane ku wartościom i dlatego zagubienie przez społeczeństwo wartości musi rodzić kryzys wychowania. Na początku trzeba więc z całą mocą stwierdzić, że to narastający w Polsce chaos w sferze wartości stanowi główne źródło problemów z wychowaniem. Chaos w sferze wartości wyciska swoje destrukcyjne piętno na naszym życiu publicznym, zdaje się dominować w sferze polityki i mediów, coraz bardziej widoczny jest także w ustawodawstwie. W kręgach tzw. elit relatywizm moralny wydaje się stanowić dzisiaj powszechnie przyjętą normę postępowania. Podważone zostało przekonanie o fundamentalnym znaczeniu prawdy w działalności publicznej, a nawet w indywidualnych relacjach międzyludzkich. Pociąga to za sobą rosnącą dezorientację społeczeństwa w zakresie podstawowych wartości, na których powinno być oparte nasze życie społeczne. Zjawisko to jest w dużej mierze zewnętrzne wobec rodziny i szkoły, czyli dwóch najważniejszych instytucji wychowania, jednakże wywiera przemożny wpływ na ich funkcjonowanie. Dlatego poważny namysł nad narodową strategią wychowania potrzebny jest dziś nie tylko nauczycielom, ale całemu społeczeństwu.
Troska o właściwy kształt narodowego wychowania jest szczególnym zadaniem stanu nauczycielskiego, jednakże równocześnie odpowiedzialność za to wychowanie jest wspólna i ponoszą ją wszyscy, przede wszystkim osoby publiczne, czyli politycy, ale także duchowni, uczeni, dziennikarze, artyści i ludzie sportu.

    3.             Nadszedł już czas, aby wykorzystując warunki, jakie powstały w naszym kraju w wyniku przemian zapoczątkowanych w 1989 roku, polskie społeczeństwo rozpoczęło proces odnowy sfery wychowania przez świadome przyjęcie narodowej strategii, która proponować będzie wspólne cele i zasady wychowania w rodzinie, w szkole oraz we wszystkich ruchach i organizacjach skupiających dzieci i młodzież. Mamy w Polsce bardzo bogate tradycje pedagogiczne, mamy też wystarczająco dużo spostrzeżeń i wniosków płynących z codziennego trudu wychowania, żeby wyzwolić się spod wpływu powierzchownych teorii i różnych utopii pedagogicznych, które z całą powagą głosi się w mediach i niestety także w większości instytucji zajmujących się kształceniem i doskonaleniem nauczycieli. Musimy więc odważyć się zaufać swoim obserwacjom i odczuciom, własnej wrażliwości i spostrzegawczości i podjąć próbę odnowienia intelektualnej oceny naszego doświadczenia wychowawczego. Na nowo rozpoznana i przyjęta przez społeczeństwo polskie narodowa strategia wychowania powinna zapoczątkować powrót do realizmu, prostoty i normalności. W jej stworzeniu i upowszechnieniu niewątpliwie ogromną rolę ma do odegrania stan nauczycielski.

   II.             

    4.             Narodowa strategia wychowania musi wyrastać z najlepszych polskich tradycji i stawiać na rozwijanie tych cech polskiego ducha, które w dziejach narodu zaowocowały najlepszymi osiągnięciami. Niezbywalnym składnikiem polskiej tożsamości jest odniesienie do Boga, ale wypada w tym miejscu zauważyć, że w katolickiej Polsce nigdy nie było poważnych konfliktów społecznych na tle religijnym, nie było prześladowań i wojen religijnych. Prawdziwie polskie wychowanie musi być zatem odniesione do Boga, a równocześnie być oparte na przeżywaniu jedności we wspólnocie w różny sposób wierzących i niewierzących.

    5.             Na skutek prowadzonej przez lata akcji zakłamywania polskiej historii powszechna wiedza o naszym duchowym dziedzictwie jest bardzo zubożona i zniekształcona. Trzeba więc przywrócić świadomość, że historycznie ukształtowane oblicze polskości to przede wszystkim wyrastające na fundamencie religijnym cechy, między innymi takie jak:
– silne poczucie wolności osobistej,
– poczucie równości,
– zdolność współczucia i gotowości niesienia pomocy w potrzebie,
– wielkoduszność wyrażająca się w szczodrości, gościnności i zdolności darowania krzywd,
– tolerancja, która w dawnej Rzeczypospolitej umożliwiała zgodne współżycie ludzi różnych narodowości i różnych wyznań;
– umiłowanie Ojczyzny;
– gotowość do ponoszenia ofiar w obronie wartości;
– świadomość, że życie w wolności i pokoju jest prawem każdego narodu.
Obok rozwijania i umacniania powyższych cech polskie wychowanie musi kształtować w młodym pokoleniu poczucie odpowiedzialności za swoje czyny. Z poczucia odpowiedzialności wyrastać powinny te dyspozycje, których niedostatek może być przyczyną naszych kolejnych niepowodzeń gospodarczych, społecznych i politycznych. Najważniejsze z nich są następujące:
– solidność w wypełnianiu obowiązków,
– uczciwość i praworządność,
– zdyscyplinowanie,
– zdolność zespołowego działania;
– konsekwencja i wytrwałość w dążeniu do wytyczonych celów.

    6.             Wspólny wysiłek takiego ukierunkowania wychowania w polskich rodzinach, szkołach i organizacjach społecznych powinien być konsekwentnie wspierany przez wszystkie zdolne do podjęcia się tego ośrodki opiniotwórcze. Pozwoli to na stopniowe przezwyciężanie naszych narodowych przywar i słabości, takich jak wybujały indywidualizm, skłonność do warcholstwa, nierzetelne wykonywanie pracy, brak wytrwałości, czy lekceważenie swoich obywatelskich obowiązków wobec wspólnoty politycznej. Wspólny wysiłek na rzecz odnowy polskiego wychowania powinien także zaowocować stopniowym zmniejszaniem się liczby zachowań świadczących o tym, że niektórzy nie przyswoili sobie nawet elementarnych norm kultury własnego narodu i przy różnych okazjach prezentują postawy przynoszące wstyd całemu społeczeństwu polskiemu.

III.             

    7.             Namysł nad realizacją celów narodowej strategii wychowania wypada rozpocząć od refleksji na temat wpływu języka na wychowanie. W Polsce od lat mamy do czynienia z narastającym kryzysem języka, którym się porozumiewamy. Zarówno w przestrzeni życia publicznego, jak i w kontaktach indywidualnych zbyt często posługujemy się słowami, które raczej budzą skojarzenia niż wprowadzają w sferę znaczeń. Dzieje się tak dlatego, że w sferze publicznej język częściej służy manipulacji niż komunikacji, częściej jest narzędziem reklamy niż dialogu, częściej ma zrobić na odbiorcy odpowiednie wrażenie niż ukazać prawdę. Erozja języka rozsadza od środka m.in. także nauki pedagogiczne, co bardzo ciąży na funkcjonowaniu całego systemu edukacji, bo najważniejsze kwestie dotyczące nauczania i wychowania muszą być wyrażone w języku. Kryzys języka wywiera ogromny, destruktywny wpływ na wychowanie, ponieważ nie można budować prawidłowych sytuacji wychowawczych, posługując się językiem, który bardziej zamazuje niż ukazuje istotę zjawisk i problemów.
Podejmując zatem dzieło odbudowy narodowego wychowania, musimy ze zdwojoną siłą wezwać całe społeczeństwo do wielkiej mobilizacji w celu przezwyciężenia kryzysu naszego ojczystego języka. To wezwanie skierowane jest w pierwszej kolejności do wszystkich, którzy swoim słowem – mówionym i pisanym – docierają do szerokiego kręgu odbiorców, a więc do dziennikarzy, filmowców, autorów tekstów, twórców i wydawców literatury dziecięcej oraz podręczników szkolnych, a także do zabierających publicznie glos specjalistów z różnych dziedzin. Należy specjalnie podkreślić, że w związku z rozwojem mediów, w tym zwłaszcza radia i telewizji, szczególną odpowiedzialność za kondycję naszego języka spoczywa na całej klasie politycznej.

    8.             Język ma specjalne znaczenie wśród elementów, które składają się na tworzone przez szkołę środowisko kulturowe. Słowo, będąc szczególnego rodzaju wytworem kultury, jest równocześnie jej tworzywem i nośnikiem. Słowo odgrywa ogromną rolę w procesie poznawania rzeczywistości, przy pomocy słów myślimy i porozumiewamy się, dzięki językowi możliwe jest przekazywanie doświadczeń i dorobku intelektualnego następnym pokoleniom. Dzięki istnieniu języka możliwe jest istnienie i rozwój kultury narodowej. Dlatego troska o język stanowi jedno z najważniejszych zadań polskiej szkoły.
Dziś niezbędne jest głośne przypomnienie tej prawdy, ponieważ wbrew temu, co sądzi cześć nauczycieli za jakość języka, którego się w szkole używa, odpowiedzialni są wszyscy członkowie grona pedagogicznego. Troska o język nie może ograniczać się tylko do dobrych „lekcji polskiego”, których ogromna rola nie podlega dyskusji. Niezbędny jest powrót do najlepszych tradycji wielkiej staranności językowej polskich nauczycieli, w tym również do konsekwentnego stawiania uczniom wymagań dotyczących strony językowej ich wypowiedzi na wszystkich zajęciach. Nauczyciel swoje zadania wykonuje w znacznej części, posługując się językiem. Jego praca to nie tylko objaśnianie materiału lekcji, ale także codzienne komunikowanie się z uczniami – rozmowy o tym, co ma się dziać, co jest dobre, a co złe, co powinno się robić, a czego nie. Jako nauczyciele musimy zawsze pamiętać, że od tego, jakim językiem będzie prowadzony nasz dialog z uczniami, naprawdę wiele zależy.

IV.             

    9.             Warunkiem skuteczności pracy pedagogicznej jest właściwe pojmowanie wychowania jako zadania wypełnianego przez dorosłych wobec młodego pokolenia. W tzw. tradycyjnym modelu wychowania elementem najbardziej eksponowanym jest władza nad dzieckiem, a autorytet władzy wychowawczej jest główną siłą sprawczą działań dziecka – stąd nazwa: wychowanie autorytarne. Nowoczesne koncepcje wychowania na ogół kwestionują rolę władzy w wychowaniu i w to miejsce eksponują bardzo różnie rozumiany dialog. Głoszą, że nie należy stosować nakazów i zakazów, tylko tłumaczyć, przekonywać i uzgadniać. Modele antyautorytarne, zwłaszcza jeżeli realizowane są ściśle według teoretycznych założeń, w praktyce okazują się mało skuteczne, jednakże nadal wyznaczają obowiązujący kanon myślenia o wychowaniu. Stanowi to jedną z ważnych przyczyn naszej bezradności wychowawczej.

Dziś potrzebna jest zasadnicza rewizja myślenia o wychowaniu. Przede wszystkim powinniśmy uświadomić sobie, że zadanie to polega na prowadzeniu z dzieckiem dialogu przy równoczesnym sprawowaniu wobec niego władzy wychowawczej. Wiele naszych niepowodzeń wychowawczych bezpośrednio wynika stąd, że w praktycznym działaniu nie potrafimy harmonijnie łączyć tych elementów, przykładając zbyt dużą wagę do jednego, bądź drugiego elementu, albo nie doceniając któregoś z nich. W rzeczywistości jednak ani sam dialog, ani sama władza wychowawcza nie wystarcza. W odnowionej teorii i praktyce polskiego wychowania niezbędne jest zatem z jednej strony pogłębienie rozumienia istoty dialogu, a z drugiej strony przywrócenie właściwego miejsca władzy wychowawczej, którą przez całe lata skutecznie deprecjonowano.

10.     Prawdziwy dialog pedagogiczny polega na uważnym słuchaniu się nawzajem, co oznacza nie tylko słuchanie dziecka, ale także wymaganie, aby dziecko słuchało tego, co mówi dorosły. Kultura pedagogicznego dialogu wyraża się w starannym ważeniu słów, tak aby dorosły mówił tylko to, co ważne i potrzebne, a równocześnie żeby wypowiadane słowa były czytelnym znakiem szacunku i życzliwości dla dziecka. Dialog pedagogiczny z dzieckiem musi trwać nieprzerwanie. Ten dialog może trwać także wtedy, kiedy nikt się nie odzywa, jeżeli pomiędzy dorosłym a dzieckiem jest więź i porozumienie serc, które umożliwia przekazywanie sobie tego, co ważne, bez używania słów.

11.     Prawidłowe rozumienie sensu władzy wychowawczej wyraża się w stopniowym ograniczaniu przez dorosłego jej zakresu. Im młodsze dziecko, tym bardziej nie może decydować o sobie i trzeba, aby w odpowiednio większym zakresie ktoś nim kierował. W miarę upływu lat dziecko stopniowo dojrzewa i odpowiednio do tego zakres władzy rodziców, nauczycieli i wychowawców powinien być zmniejszany. Dlatego osobom zdradzającym tendencje do autokratycznej postawy wobec dziecka należy przypominać, że odpowiednia do osiągniętego poziomu przestrzeń samodzielności jest warunkiem prawidłowego rozwoju dziecka i że władza wychowawcza z natury rzeczy ma charakter tymczasowy.

12.     Prowadzenie dialogu i sprawowanie władzy wychowawczej musi dopełniać oddziaływanie przez przykład osobisty. Ten aspekt misji wychowawczej rodziców, nauczycieli i wychowawców zbyt często jest pomijany i dlatego trzeba przywrócić zrozumienie wielkiego znaczenia dorosłych jako wzorców osobowych w wychowaniu. Ze specjalnym naciskiem należy podkreślić, że obok bezpośrednich wychowawców – rodziców i nauczycieli – dotyczy to osób publicznych, w tym szczególnie tych, które zajmują eksponowane stanowiska w hierarchii społecznej.

  V.             

13.     Rozważając zagadnienia dotyczące narodowej strategii wychowania, trzeba zwrócić uwagę na kwestie wychowania do posłuszeństwa. Czy posłuszeństwo powinno stanowić ważny składnik naszej koncepcji wychowawczej? Czy wymaganie od dziecka posłuszeństwa oznacza zagrożenie dla jego praw? Te pytania wymagają odpowiedzi, ponieważ obecnie, w odróżnieniu od „praw dziecka”, posłuszeństwo jest w Polsce bardzo niepopularne. Współczesna psychologia i pedagogika raczej niechętnie mówią o posłuszeństwie, a jeżeli już się o nim wspomina, to przeważnie w negatywnym kontekście krytyki tradycyjnego modelu wychowania. Taki stosunek do posłuszeństwa w wychowaniu charakteryzuje nie tylko środowiska akademickie. Niechęć do posłuszeństwa wynika w dużej mierze stąd, że powszechnie utożsamia się je z uległością. Mylimy te dwie rzeczywistości, bo z zewnątrz wyglądają one niemal identycznie. Oto mówi się dziecku „idź i zrób”, po czym widzimy, że dziecko idzie i robi to, co mu polecono. Takie zachowanie dziecka wynika albo z posłuszeństwa, albo z uległości, ale zwykle nie jest łatwo stwierdzić, z czym mieliśmy do czynienia.
O tym, że istotna różnica pomiędzy posłuszeństwem, a uległością istnieje, można się przekonać między innymi przez porównanie rdzeni obu słów. Co innego wyraża powiedzenie, że ktoś „kogoś posłuchał”, a co innego, że ktoś „komuś uległ”. Słuchamy tego, komu ufamy, a ulegamy przemocy.

14.     Postawa posłuszeństwa jest to sposób rozporządzania sobą, który polega na realizowaniu swojej wolności z zachowaniem określonego ładu hierarchicznego – w rodzinie, w szkole, w życiu społecznym. Tak rozumiane posłuszeństwo, jako działanie w wolności, oznacza także przyjmowanie odpowiedzialności za swoje czyny i dlatego nigdy nie jest „ślepe”. Z uległością mamy natomiast do czynienia wtedy, gdy człowiek nie rozporządza sobą, ponieważ nie jest w stanie przeciwstawić się presji. Może to być presja bardzo różnego rodzaju, od bezpośredniego zagrożenia fizycznego, po mniej lub bardziej wyrafinowany szantaż ekonomiczny, bądź emocjonalny. W każdym przypadku uległość, jako efekt wymuszenia, oznacza jakąś kapitulację wobec przemocy. W niektórych sytuacjach człowiek nie ma możliwości postąpić inaczej i wtedy kapitulacja jest usprawiedliwiona. W codziennym życiu jednak bywa, że poddajemy się, bo brakuje nam siły ducha, aby opowiedzieć się za tym, co słuszne. Wtedy kapitulacja oznacza rezygnację z wolności i odpowiedzialności.

15.     Naprzeciw posłuszeństwa jest władza, czyli prawo i obowiązek decydowania. Warto przypomnieć, że większość ludzkich działań z konieczności ma charakter zespołowy i bez władzy, która porządkuje działania zbiorowe, nasza cywilizacja nie byłaby w stanie funkcjonować. Zabrakłoby elementarnego ładu w rodzinach, nie mogłyby działać fabryki, szpitale, transport itp. Bez porządkującego działania władzy świat, w którym żyjemy, po prostu nie mógłby istnieć. Posłuszeństwo jest więc wyborem postawy współdziałania w tworzeniu ładu społecznego, współdziałania z kimś, kto za ten lad odpowiada – najpierw w domu i w szkole, a potem w całym dorosłym życiu. Gdyby tego współdziałania nie było, to żeby właściwie wypełniać swoje zadania, osoby sprawujące władzę musiałyby odwoływać się do przemocy. Trzeba zatem uświadomić sobie, że wolne od przemocy społeczeństwo może istnieć wyłącznie na fundamencie posłuszeństwa. Dlatego w Polsce powrót do tradycji kształtowania właściwie rozumianego posłuszeństwa w rodzinie i w szkole powinien być jednym z podstawowych elementów narodowej strategii wychowania.

VI.             

16.     W świetle powyższego ponownego przemyślenia wymaga nasz stosunek do kwestii dyscypliny w wychowaniu dzieci i młodzieży. Nie wystarczy bowiem samo otwarcie młodych serc i umysłów na prawdziwe wartości. Potrzebne jest również kształtowanie dyspozycyjności wewnętrznej, która pozwala człowiekowi wzbudzać i hamować swoje reakcje, czyli nabywanie praktycznej umiejętności podporządkowywania swoich odruchów i zachowań wyznawanym wartościom. Na pewnym etapie sprawność tę człowiek może już rozwijać samodzielnie, ale w okresie dzieciństwa i dojrzewania musi być ona kształtowana także poprzez oddziaływanie z zewnątrz. Poddanie dzieci i młodzieży naciskowi odpowiednio wyważonej dyscypliny w domu i w szkole służyć ma nie tylko względom praktycznym, ale przede wszystkim celom wychowawczym. Nacisk dyscypliny zewnętrznej powoduje wzrost umiejętności samokontroli, ponieważ uczy dostosowywać swoje reakcje do obowiązującego porządku. Dlatego należy zdecydowanie odrzucić modne dziś sugestie, jakoby dyscyplina zewnętrzna jako instrument oddziaływania wychowawczego, była w naszych czasach przeżytkiem. Trzeba tylko zawsze pamiętać, że w wychowawczej perspektywie utrzymywanie pewnej dyscypliny w domu i w szkole jest środkiem, a celem jest wzrost umiejętności panowania nad własnym zachowaniem.

17.     Szczególnie inspirującą rolę może w tym zakresie spełnić nawiązanie do wspaniałego dorobku harcerskiego wychowania i samowychowania. System harcerski w unikatowy sposób połączył niegdyś genialną intuicję pedagogiczną twórcy skautingu z polską tradycja ruchów na rzecz moralnego, politycznego i cywilizacyjnego odrodzenia Polski. W efekcie na początku XX wieku powstał w Polsce ruch wychowawczy, który mimo historycznych katastrof i ideologicznych uwarunkowań przetrwał i nadal stanowi szanse dla polskiego wychowania. Obok przeżywającego pewien kryzys tożsamości harcerstwa ogromną rolę w odrodzeniu narodowego wychowania mają do spełnienia wszystkie inne ruchy i stowarzyszenia, w ramach których grupy dzieci i młodzieży organizują się do wspólnego działania. Szczególnie cenne są inicjatywy, które zawierają w sobie elementy służby na rzecz dobra wspólnego. Wpływ grupy rówieśniczej na dziecko, zwłaszcza w okresie dojrzewania, jest olbrzymi, dlatego ważnym elementem narodowej strategii wychowania winno być tworzenie warunków dla tworzenia takich grup.

18.     Stałym elementem w programie wychowania polskiej rodziny i polskiej szkoły powinno być praktykowanie udzielania pomocy człowiekowi w potrzebie. Udzielanie pomocy winno także stanowić wyraźnie obecny element w programach działalności polskich ruchów i organizacji o charakterze wychowawczym. Szczególnym poparciem i opieką należy otaczać te grupy dzieci i młodzieży, które odpowiednio do swoich możliwości organizują się wokół bezinteresownych działań na rzecz osób potrzebujących. Gotowość do angażowania się w czynienie dobra innym jest u dzieci i młodzieży naturalna. Niewiele zatem trzeba, aby do takich działań pobudzić, a doświadczenie służenia słabszym bardzo pomaga dzieciom i młodzieży przekraczać właściwy dla ich wieku egocentryzm i egoizm. Solidarność z potrzebującymi jest tym elementem narodowego programu wychowania, który poprzez uczestnictwo dzieci i młodzieży w bieżącym wypełnianiu naszych społecznych obowiązków bezpośrednio wpływa na teraźniejszość, a równocześnie kształtuje przyszłe oblicze Polski.

19.     Publiczne wypowiedzi na temat wychowania najczęściej koncentrują się wokół narastania agresji i przemocy oraz trudności wychowawczych, tak jakby młode pokolenie było dla dorosłych głównie źródłem problemów i zmartwień. Z kolei media, w tym przede wszystkim telewizja, kreują dość jednostronny obraz polskiej młodzieży, jakoby zajętej głównie bezmyślnym naśladowaniem swoich udziwnionych i wiecznie błaznujących idoli. Dlatego w naszym myśleniu i rozmowach na temat wychowania młodego pokolenia często jest wiele pesymizmu. Tymczasem fundamentalna zasada wychowania jest wiara w dobrą wolę młodego pokolenia oraz w jego pragnienie zwrócenia się ku dobru. Naszą rzeczą jest im w tym dopomagać, ale do tego trzeba jednak zmienić nasze obiegowe opinie i nastawienia. Trzeba także stanowczo dążyć do urealnienia publicznego wizerunku polskiej młodzieży. Oprócz tego, co złe, trzeba zacząć zauważać także pozytywy. Musimy dostrzec największą liczebnie grupę normalnie funkcjonującej młodzieży, którą cechuje zwykła wrażliwość oraz krytycyzm wobec patologii naszego życia. Trzeba też nauczyć się zauważać i doceniać wielki wysiłek tej młodzieży związany z nauką, a w szczególności jej wybitne osiągnięcia w różnych dziedzinach. Nierzadko są to osiągnięcia, które dają naszym uczniom bardzo wysoką pozycję w skali międzynarodowej. Przełamanie lansowanych przez media stereotypów na temat młodego pokolenia z pewnością pomoże wielu młodym Polakom szybciej odnaleźć własną drogę do prawdziwej dojrzałości. Pomoże także nam dorosłym uświadomić sobie, że oni są naszą radością i nadzieją.

20.     Odpowiedzialność za wychowanie, odpowiednio do pełnionych ról, ponoszą wszyscy – dodać trzeba, że także dzieci i młodzież. Ale mimo stale rosnącej roli mediów we współczesnym życiu społecznym kierunek narodowego wychowania w największym stopniu zawsze będą wyznaczać postawy rodziców i nauczycieli. Wychowywanie własnych dzieci stanowi tę cześć prywatnego życia, która swoimi konsekwencjami daleko wykracza poza prywatność i dlatego każdy z nas, jako rodzic, powinien włączyć się w wysiłek odnowy polskiego wychowania. Stworzenie narodowej strategii wychowania jest jednak przede wszystkim zadaniem nauczycieli. Nie można już dłużej pozostawać w bierności i pozwalać na dalszy upadek autorytetu polskiej szkoły i polskiego nauczyciela.
Trzeba zacząć myśleć i działać inaczej, a zmiany rozpocząć od siebie. Każdy, komu nie jest obojętna nasza przyszłość, powinien podjąć trud przemyślenia na nowo własnej postawy wobec uczniów oraz wobec swoich powinności polskiego nauczyciela. Z pewnością okaże się, że wiele można poprawić i ulepszyć. Trzeba też postawić sobie wysokie wymagania dotyczące własnego rozwoju wewnętrznego, żeby wyzwalać się z nauczycielskich lęków i być zdolnym do nawiązywania prawdziwego dialogu z uczniami. Trzeba także podejmować trudne dyskusje na temat pryncypiów wychowania w swoim gronie pedagogicznym, nawet jeżeli będzie się wydawać, że nie ma co liczyć na zrozumienie i poparcie. Wytrwale trzeba poszukiwać kontaktu z innymi nauczycielami, którym także nie są obojętne sprawy polskiego wychowania – więź z podobnymi sobie ludźmi daje oparcie i siłę do przetrwania trudnych momentów.
Polsce potrzebna jest dziś odwaga, determinacja i konsekwencja w działaniu na rzecz odnowy wychowania. Na to wyzwanie stan nauczycielski powinien odpowiedzieć wielką mobilizacją sumień, serc i umysłów. Tak było dawniej w trudnych dla Polski momentach, wierzę, że tak będzie i tym razem.

bogda329-07-2004 10:49:18   [#02]

mobilizacja sumienia, serca i umysłu

  Pan Stanisław Sławiński zmobilizował moje sumienie, serce i umysł do tego aby włączyć sie do dyskusji.Mam wrażenie że niektóre wątki tak jakbym już gdzieś kiedyś wielokrotnie czytała, słyszała.Być może specyficzne miejsce - Jasna Góra skłoniło autora do wygłoszenia odezwy do narodu. Ale do rzeczy. Jestem nauczycielem - pedagogiem szkolnym od 25 lat.Najtrudniej pracuje mi się od czasu... wprowadzenia reformy edukacji. Nie tylko mnie. Od tego momentu polska szkoła przestała być szkołą polską. Naflancowano mnóstwo "systemów", strategii, metod - takich od których gdzieś indziej się odeszło,bo się nie sprawdziły.Obarczono nas dodatkową robotą,naobiecywano.Ankietujemy,mierzymy,analizujemy coś co nikomu do niczego sie nie przyda/ np.atmosfera w szkole - obliczenia do drugiego miejsca po przecinku.../ a rzeczywistość skrzeczy.Teraz "moda" na pracownie komputerowe, internetowe w szkole - praktycy ostrzegają i maja rację - percepcja wiedzy wcale nie poprawia się w zależności od ilości czasu spędzonego przed komputerem.Pojawiają się liczne zagrożenia -łącznie z przypadkowymi kontaktami z pedofilami,z pornografią, zagrożenia psychiki młodego człowieka.Ale jakże podnosi prestiż szkoły samo posiadanie pracowni.Kolejna sprawa - jakże zmieniła się atmosfera pracy w naszych szkołach. Wielokrotnie czytałam na nauczycielskich forach, słyszałam od koleżanek i kolegów o zaniku współpracy koleżeńskiej w szkołach, o chorej rywalizacji, o podkradaniu sobie pomysłów, o donosicielstwie.W mojej szkole dyrektorka cały dzień nie odchodzi od komputera, natomiast wszystko wie co się dzieje w szkole. Kamer u nas nie ma.Ma też specyficzny rodzaj relacji z nauczycielami - nie powie wprost o co chodzi, natomiast wygłasza obraźliwe komentarze w obecności innych osób.Awanturuje się na radach pedagogicznych, wyzywa; ciągle z czymś nie nadążamy,w szkole impreza za imprezą / żeby było o czym napisać i zgromadzić w segregatorach/.Oprócz tego staramy sie rzetelnie nauczać - coraz mniej na to czasu.Należę do ambitnych nauczycieli - ciąglę się doskonalę,mimo że kilka lat temu uzyskałam tytuł nauczyciela dyplomowanego niedawno skończyłam kolejne studia podyplomowe, dużo czytam, mam bardzo dobre relacje z uczniami i ich rodzicami, organizuję ciekawe szkolenia dla nauczycieli, jestem doskonałym organizatorem, doświadczonym praktykiem.Coraz częściej jednak czuję się sfrustrowana tym , że biorę udział w nieswojej bajce.Co więcej w nieoficjalnych rozmowach inni to potwierdzają, ale w zasadniczych momentach chowają głowę w piasek. W tej obłudzie trudno wytrzymać.

ewa bergtraum29-07-2004 14:07:50   [#03]

Trzeba robić swoje

A coś Ty taka sfrustrowana ?. ;-) Przecież są wakacje !.

Nie chciałabym powrotu do tej szkoły sprzed 20 lat, którą z sentymentem wspominasz. Od takiej wówczas uciekłam. Wróciłam do oświaty publicznej w 2001 r. O reformie można by długo. Została zrobiona po polsku: szybko i byle jak. Jednak to właśnie ona dała mi do ręki narzędzia, dzięki którym mogłam postawić moją szkołę z głowy na nogi, tzn. przeorganizować ją tak, aby przede wszystkim służyła uczniowi. Czasami mocno uwiera mnie Karta nauczyciela, a i dziurawe niespójne prawo oświatowe mocno utrudnia pracę, jednak nie wyobrażam sobie odejścia od głównych założeń reformy.

Myślę, że zbyt często (wówczas, gdy rzeczywistość nijak nie chce się dopasować do naszych wyobrażeń) szukamy winnych, zamiast postarać się ją zmieniać. Niezdrowe relacje w gronie pedagogicznym?. A od kogo to zależy?. Przecież nie (albo tylko w niewielkim stopniu) od dyrektora. Co się z Wami w pokoju nauczycielskim stało?. Reforma wam popsuła stosunki, spowodowała donocicielstwo ?. Rywalizacja (w granicach rozsądku) bardzo dobrze robi nie tylko uczniom, ale i nauczycielom. Trzeba równać w górę, a nie w dół. Najgłośniej o jej zgubnych skutkach krzyczą nie lubiący się przemęczać nauczyciele i typowe nauczycielskie melepety (cyt. za Gabą).

Ale my tutaj jakby obok ważnego tematu, który poruszył Roman.

Los doświadczył mnie na różne sposoby: byłam nauczycielką, dyrektorem, szefowałam organowi prowadzacemu. Miałam więc okazję przyjrzeć się problemom szkoły z różnej perspektywy. I dzisiaj jedno wiem na pewno: wahadło niebezpiecznie wychyliło się w drugą stronę. Wiele lat temu odeszłam z pracy w oświacie publicznej, w której uczeń był najmniej ważny, a nauczyciel sprowadzony do roli urzędnika. Obecnie czasami dopada mnie uczucie bezradności wobec szerzacego się tupeciarstwa, a czasami wręcz zwykłego chamstwa.

Jak słusznie zauważył autor wystapienia mówi się dużo o prawach dziecka, ale zapomina się o jego obowiązkach, akcentuje się znaczenie indywidualności i wolności, a przemilcza się kwestie (...) odpowiedzialności. 

Uczniowie doskonale znają swoje prawa (sami konsekwentnie wbijaliśmy im je do głów), ale z trudnością przychodzi nam nauczycielom zaszczepić (często już z dowodami osobistymi) młodym ludziom poczucie odpowiedzialności, uczyć kultury osobistej. Wciąż borykamy się z niewielkim zainteresowaniem rodziców problemami, w tym szkolnymi, swoich dzieci (bo przecież oni są dorośli).

Na innym wątku o potrzebie stawiania dzieciom granic. Święte słowa!. Nie tylko dzieci ich potrzebują. Egzekwowanie mądrych zasad, ograniczeń  jednym uczniom zapewnia poczucie bezpieczeństwa, innych powstrzymuje przed nierozważnym zachowaniem obawa przed konsekwencjami. Nie zapominając o prawach dzieci, zacznijmy głośniej mówić o jeszcze jednej ważnej roli szkoły: uczeniu odpowiedzialności i poszanowania dla prawa. To oni w przyszości będą je stanowić, a już dziś musimy nauczyć je go przestrzegać.  

O, ależ wpadłam w nastrój !. Też minorowy, a niby mam wakacje. :-)

                             ****************

Roman, bardzo się cieszę z Twojego powrotu.

I jeszcze: dziękuję w imieniu własnym, pozostałych dyrektorów i wszystkich nauczycieli za mądre, wyważone i profesjonalne wystąpienie w mojej szkole. Echo braw, którymi Cię pożegnano, jeszcze słychać w naszej auli. :-)))))) Pozdrawiam po Leszkowemu. Ewa

bogda329-07-2004 16:00:49   [#04]
 Kontakt z rozsądnymi ludźmi daje mi pokrzepienie. Dziękuję Pani  Ewie Bergtraum za odpowiedź.
Gaba29-07-2004 16:32:26   [#05]

Bogda3. Trzy razy pisałam i trzy razy wymazywałam, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała (zupełnie!!!) prowokacyjnie i naprawdę serdecznie - czy Ty jesteś moim nauczycielem? Czy my być może się nie znamy dobrze? Za dobrze?

Czy ja takim stwierdzeniem Cię nie obrażam? Czy ty takim opisem jakiejś tam p. dyrektor...

Może z mojej strony to nie pokrzepienie... - ale jakoś znam skądś tę francę złośliwą, który opisujesz tak przy komputerze... jakoś mi znajoma. Ta bez kultury, bez taktu, bez - może głaskania po główce.

Myślę, że nam brak wzajemnej solidności, godności, patrzenia w tym samym kierunku. Podkreślam - wzajemnie! A wózeczek ten sam.

 

PS. Kiedy mówię trudne rzeczy, wydaje mi się, że w oczach widzę - ale zołza, ale wymyśla, dałaby se spokój... czemu nie pojmują, przecież warto, przecież, to dla nich, ale mnie Bóg pokarał, takim  gronem.

 

PPS. Pisze to - bo świetnie cię rozumiem, boję się i powtarzam - nie bójcie się.

bogda329-07-2004 17:14:20   [#06]

Do Gaby

  1/Zupełnie niepotrzebnie wątek "dyrektorski" nabiera tu emocjonalnego charakteru - a mamy podyskutować o kondycji szkoły.Gdzieś blisko naszego wątku pojawił sie dziś bardzo ciekawy " tvn 19.45".Piszą tam m in o zaniku mocy, o pracy nad własnym sumieniem.Marek z Rzeszowa pisze  m in "nie uznaję pseudopsychologicznej nowomowy i pseudopsychologicznych działań. Tych wszystkich warsztatów, szkoleń, treningów i ewaluacji. Jestem zwolennikiem zdecydowanego postępowania z młodzieżą....". Duża grupa nauczycieli podpisałaby sie pod tą opinią.

2/Nie jestem na forum osoba anonimową - jeśli chcesz napiszę do Ciebie na prv.

3/Mam duży szacunek do dyrektorów, swoją mimo wszystko szanuję, jest dla mnie w dalszym ciągu autorytetem. Widzę jednak że jest coraz bardziej osamotniona w swych działaniach, często siedzi po nocach sama.A byłam kiedyś jej prawie " siostrą szkolną".

Gaba29-07-2004 18:39:51   [#07]

niech Cię nie myli pozorna emocjonalnośc - to taki sposob komunikowania się - prowokacja, ale i głęboki namysł nad sobą. Wprost - to jedynie tyle: skąd ja to znam... jakże często w oczach moich nauczycieli widzę złość na mnie, albo zniechęcenie - ale wymyśliła! Ale wypaliła!

Przez 9 lat pracowałam sama - bo nie byłam zinteresowana wspólpracą z kolegami w szkole - szkołe odbierałam jako szołę gwiazd, była dobra, cholernie dobra w te klocki (jak maiwał mój stary znajomy J. D.). Zadufanie - i co... On mi może, on jest cienk, ten mój dyrektor ... - dziś stoję i ja - gram w klocki dobrze, bardzo dobrze, ale nie czuję się najlepiej w roli dyrektora, za wszelkie pieniądze bym to oddała, ale nie ma komu.

Ta emocjonalnośc - odrzuć ją - jest nie najwazniejsza. Ważne jest przesłanie - znamy to narzekanie, znamy te wzajemne pretensje (syndrom wuja Leona - cyt. za S. Dylakiem) - warto i trzeba dobrze pracować, mimo wszytsko albo przede wszystki.

czy prawda rodzi się z wolności czy wolność z prawdy?

S Wlazło29-07-2004 19:10:16   [#08]

 

Zawsze się zastanawiam, dlaczego, ilekroć są jakieś problemy w szkole, to natychmiast zrzucamy winę na reformę. Nie łączmy naszych obserwowanych patologii z reformą. Najwięcej zawsze zależy od ludzi. A gdyby ta Pani krytykowana Dyrektor działała tak samo - a mogła - przed reformą, to czyja byłaby to wina? Jeżeli przyjmiemy do wiadomości, że zarówno badanie alfabetyzacji dorosłych jak i wyniki PISA dotyczące piętnastolatków pokazały, że efekty polskiej szkoły są poniżej średniej światowej, a wedle badań Prof. Kaczmarka z PAN - polska szkoła przed reformą wychwytywała 5% uzdolnień wśród polskich uczniów, a szkoła amerykańska niemal 50%, to jakiej szkoły my żałujemy? Oczywiście, reforma nie okazała się doskonała. To dyskutujmy, jak ją poprawiać, a nie wskazujmy, że  wszelkie obecne trudności to wina reformy. Stefan Wlazło -  pracowałem w szkole przed reformą

Dorsto29-07-2004 22:07:02   [#09]
Czy ktoś ma wyniki badań (w skali światowej) polskich uczniów sprzed reformy?
bogda330-07-2004 08:08:44   [#10]

już kończę dyskusję

 Cytat z wystąpienia p.Sławińskiego na Jasnej Górze "Mamy w Polsce bardzo bogate tradycje pedagogiczne, mamy też wystarczająco dużo spostrzeżeń i wniosków płynących z codziennego trudu wychowania, żeby wyzwolić się spod wpływu powierzchownych teorii i różnych utopii pedagogicznych, które z całą powagą głosi się w mediach i niestety także w większości instytucji zajmujących się kształceniem i doskonaleniem nauczycieli. Musimy więc odważyć się zaufać swoim obserwacjom i odczuciom, własnej wrażliwości i spostrzegawczości i podjąć próbę odnowienia intelektualnej oceny naszego doświadczenia wychowawczego. Na nowo rozpoznana i przyjęta przez społeczeństwo polskie narodowa strategia wychowania powinna zapoczątkować powrót do realizmu, prostoty i normalności".....  - czy coś jeszcze trzeba dodawać?

Chętnie zapoznam się z analizą porównawczą osiągnięć polskich uczniów sprzed i w trakcie reformy.Jak do tej pory blisko 40% uczniów nie stać na zakup podręczników do j.ang.Pracownie internetowe z laptopami nie zastąpią wszystkiego / czyt. nie przykryją biedy i wieloletnich zaniedbań/.

S Wlazło30-07-2004 09:47:13   [#11]
Efekty polskiej szkoły sprzed reformy są powszechnie dostępne, także w internecie. Badania światowe były dwa:pierwsze dotyczyło tzw. alfabetyzacji dorosłych. Badanie pilitowali w Polsce I. Białecki i K. Kruszewski i opublikowali wyniki skrótowe ze swoim komentarzem. Okazało się, że dorośli Polacy są katastrofalnie przygotowani do rozwiązywania problemów związanych ze społecznym funkcjonowaniem. Drugie badanie światowe - to badanie PISA (wyniki dostępne pod tym hasłem na stronach MENiS). To badanie dotyczyło 15 latków w roku 2000, wtedy byli w poprzedniej, ośmioklasowej szkole podstawowej, czyli w szkoel przed reformą. Wyniki znów - katastrofalne. W umiejętnościach czytania ze zrozumieniem., liczenia oraz rozwiązywania problemów (nazywali to naukowym mysleniem) - poniżej średniej światowej. Ale nie podjęto u nas - jak to zrobiono w Niemczech i w innych krajach - natychmiastowej dyskusji. Mówiło się obrażając nasz zawód o kiepskiej pracy nauczycieli. Dopiero wczesną wiosną tego roku zaczęto mówić o polskich wynikach w PISA, ale bez jakichkolwiek konkretnych wniosków, co robić w naszej oświacie. Trzecie badanie światowe, też PISA odbyło się w roku 2003, wiosną. Też dotyczyło 15 latków, ale byli teraz w gimnazjum, czyli po reformie systemu. Wyniki będą opublikowane w grudniu tego roku. Musimy więc poczekać, żeby porównać, wyniki naszych 15 latków sprzed reformy z wynikami w zreformowanym gimnazjum. Ale badania prof. Kwiecińskiego i prof. Konarzewskiego wskazują, że nastąpiła poprawa w praktycznych umiejętnościach polskich uczniów. Ciekawe, czy to się potwierdzi w PISA. Pozdrawiam. S.Wlazło
RomanG30-07-2004 09:51:01   [#12]

gwoli ścisłości

dr Sławiński wypowiadał się o wychowaniu, nie o nauczaniu i jego wynikach :-)

Ewo, pięknie dziękuję za tak miłe słowa :-))

Marek Pleśniar30-07-2004 12:20:06   [#13]
ano właśnie
S Wlazło31-07-2004 10:03:02   [#14]
Romku i Marku. Czy rzeczywiście uważacie, że nauczanie nie ma nic wspólnego z wychowaniem? A ja myślę, że porządne uczenie, wyrabianie w uczniach szacunku do wiedzy, motywacji do uczenia się, pokazywanie im perspektyw życiowych w związku z edukacją  itd jest najważniejszym wychowaniem, jakie może swiadczyć szkoła. Znacznie wazniejszym niż wpajanie, jakichś idei, choć nie neguje ich propagowania. ALE NAJLEPIEJ WYCHOWUJE SIĘ PRZEZ DZIAŁANIE. A PODSTAWOWYM DZIAŁANIEM,  PRACĄ UCZNIA W SZKOLE JEST UCZENIE SIĘ, JEST WIĘC ONO JEDNOCZEŚNIE A NAWET PRZEDE WSZYSTKIM WYCHOWYWANIEM. No więc chyba po raz pierwszy Marku i Romku nie zgadzam się z Wami, gdy dzielicie edukację na odrębne postrzeganie nauczania i wychowania. A wskazałem na źródła informacji o wynikach w uczeniu się, gdyż było pytanie o efekty polskiej szkoły. Nie znam badań światowych dotyczących efektów wychowania, zapewne ich nie ma, bo te efekty są mało albo całkowicie niemierzalne, co jest kolejnym argumentem za tym, żeby o efektach pracy szkoły mówić  w aspektach wyników uczenia się uczniów. Mam nadzieję, że pozwolicie mi na takie widzenie edukacji. Pozdrawiam. Stefan
Jasiek31-07-2004 11:02:08   [#15]

Odp. dla Dorsto

Dorsto zobacz np. http://www.ifispan.waw.pl/ program PISA

Pozdrawiam :-)

Marek Pleśniar31-07-2004 11:09:30   [#16]

Chodziło mi o integralność dyskusji.

Z przyjemnością  iprzekonaniem  przyzaję rację przedmówcy, że inegralności tej nie zaburza łączenie zagadnień (ale co z mojego przyznawania - to przedmówca będący autorytetem wystarczającym).

Wracając do tematu.

Trochę mi przeszkadza nazywanie propozycji z postu #1 narodową strategią. Trzeba reprezentować w sporej części naród by tak sobie mówić.

Nie przepadam za mówieniem iż coś jest moje gdy nie jest. A przecież jestem małą, 1/40 000 000 cząstką narodu?

Wiele tu racji do mnie dociera - ale obciążone zbyt mocno światopoglądowo porózni nas niezawodnie.

Nie tędy droga. Moim zdaniem.

Jest z sytuacji wyjście:

"nazywaj rzeczy po imieniu a zmienią się w okamgnieniu" ;-)

RomanG31-07-2004 12:02:38   [#17]

Oczywiście, że nauczanie jest nierozerwalnie związane z wychowaniem. Bliski mi jest też pogląd Stefana, że porządne uczenie jest w szkole najważniejszym wychowaniem i że najlepiej wychowuje się przez działanie.

Nieśmiało tylko zwróciłem uwagę, iż autor pisząc o utopiach pedagogicznych, które z całą powagą głosi się w większości instytucji zajmujących się kształceniem i doskonaleniem nauczycieli, pisząc o realizmie, prostocie i normalności, miał w tym konkretnym przypadku na myśli jednak wychowanie, a nie wszystkie inne bolączki zreformowanej szkoły :-)

Użycie słów "narodowa strategia" interpretuję jako postulat dopiero; taka strategia nie istnieje przecież, autor, jak rozumiem, proponuje dopiero wspólne działania na rzecz jej stworzenia i daje przyczynek do dyskusji na temat jej celów.

Wiele tu racji do mnie dociera - ale obciążone zbyt mocno światopoglądowo...

Hm, mam podobnie. Najbardziej, przyznam się, przeszkadza mi prawicowo-religijna retoryka (co nie znaczy: religia, choć nie przepadam za obnoszeniem się z religijnością). Jeżeli jednak retorykę tę pominąć, autor wiele spraw stawia z głowy na nogi, dotykając sedna:

Dziś potrzebna jest zasadnicza rewizja myślenia o wychowaniu. Przede wszystkim powinniśmy uświadomić sobie, że zadanie to polega na prowadzeniu z dzieckiem dialogu przy równoczesnym sprawowaniu wobec niego władzy wychowawczej.

Postawa posłuszeństwa jest to sposób rozporządzania sobą, który polega na realizowaniu swojej wolności z zachowaniem określonego ładu hierarchicznego – w rodzinie, w szkole, w życiu społecznym.

Prawdziwy dialog pedagogiczny polega na uważnym słuchaniu się nawzajem, co oznacza nie tylko słuchanie dziecka, ale także wymaganie, aby dziecko słuchało tego, co mówi dorosły.

Autor wspaniale to równoważy nawoływaniem do dialogu z dzieckiem, do dawania osobistego przykładu itp., ale podkreślone przeze mnie rzeczy, mam wrażenie, ktoś wreszcie jasno wyartykułował i mocno zaakcentował, po raz pierwszy chyba od wielu lat aż tak dobitnie.

Te dzisiejsze utopie pedagogiczne to nieustanne nawoływanie do dialogu z dzieckiem przy równoczesnym uniemożliwianiu nauczycielom skutecznego sprawowania wobec niego władzy wychowawczej, co sprawia, że coraz częściej nie czuje się ono w obowiązku słuchać tego, co mówi dorosły, nie czuje się zobowiązane realizować swej wolności z zachowaniem określonego ładu hierarchicznego w szkole i w życiu społecznym.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]