Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Chory uczeń w szkole
strony: [ 1 ]
Małgoś16-07-2004 08:56:04   [#01]

http://kiosk.onet.pl/1175496,1,3,239,druk.html

Za chory na maturę
Helscy nauczyciele przez cztery lata ośmieszali licealistę z porażeniem mózgowym

Każdy poranek Michała Kamińskiego zaczyna się powoli. Trzeba rozluźnić mięśnie, wyciszyć się. Jeśli w szkole Michała czeka klasówka, ćwiczenia muszą trwać dłużej. Gdy jest zestresowany, nie panuje nad mimiką i własnym ciałem. Mięśnie przykurczają się i wtedy może łatwo upaść lub coś potrącić. Chorobę wykryto, gdy miał dziewięć miesięcy.
BEATA ZNAMIROWSKA-SOCZAWA
Nie rozwijał się, jak inne dzieci. Miał kłopoty ze ssaniem, wykrzywione stopy i ręce, nie siadał, nie podnosił się. Mimo to lekarz orzekł po prostu powolniejszy rozwój. Dopiero wizyta u neurologa odkryła straszliwą prawdę – Michał doznał okołoporodowego urazu, a jego efektem jest MPD – mózgowe porażenie dziecięce. – Tylko rehabilitacja może go nauczyć samodzielności. Ale i tak już straciliście wiele miesięcy – pani neurolog kiwała głową. Przez 19 lat wyrzeczeń, katorżniczej i konsekwentnej pracy mama doprowadziła Michała do matury. Ale jej nie zdał. Bo nauczycielom zabrakło wyobraźni, serca i kompetencji.

Michał idzie do szkoły

– Po pierwszym szoku postanowi łam walczyć o zdrowie syna – wspomina Jolanta Kamińska. – Godzinami ćwiczyliśmy, a ja ciągle do niego mówiłam i czytałam mu książki. Michał bał się wszystkiego – autobusu, pociągu, ludzi, dźwięku dzwonka, płakał, bo zachodzi słońce. Wówczas o MPD wiedziano niewiele. Gdy nadszedł czas szkoły, postanowiłam zmienić zawód. Byłam nauczycielką pielęgniarstwa, ale postanowiłam zostać nauczycielką w młodszych klasach szkoły podstawowej. Przez pierwsze trzy lata uczyłam Michała wraz z innymi dziećmi.

Kolejne lata edukacji były jak zdobywanie Himalajów. Jola uczyła koleżanki postępowania z chorym dzieckiem. Cierpliwość zrobiła swoje. – Dzięki Joli teraz mamy doświadczenie w pracy z dziećmi niepełnosprawnymi, wykształciliśmy nawet dziesięciu terapeutów, bo brakowało nam fachowców – mówi Aleksandra Górecka, dyrektor szkoły podstawowej w Jastarni. – Gdy Michał kończył naszą szkołę, był wesoły i kontaktowy. Chociaż z powodu ograniczeń ruchowych nie uczestniczył w typowych chłopięcych zabawach na podwórku, był akceptowany i miał wielu kolegów. Myślę, że w liceum nie stworzono mu odpowiednich warunków.

Michał idzie do liceum

Nie miał wyboru – dzieci z porażeniem mózgowym nie mogą się uczyć w szkołach zawodowych, bo żaden lekarz nie wyda im zaświadczenia pozwalającego na naukę zawodu, gdyż mają problemy z koordynacją ruchową. W okolicach Jastarni jest tylko jedno liceum – w Helu. Tam też zapisał się Michał. – Mając poprzednie doświadczenia, bardzo chciałam współpracować z liceum, ale natrafiłam na mur obojętności – mówi Jolanta Kamińska. Michał uczy się wolno i według określonego klucza – musi rozumieć to, czego się uczy. Nie potrafi uczyć się na pamięć. Nauczyciele zaś traktowali go jak przeciętnego ucznia i od początku dawali do zrozumienia, że najwyższa ocena, jaką może uzyskać, to dopuszczająca.

Dziecko z MPD ma motywację, jeśli odnosi sukcesy i jest nagradzane. Jeśli ma same porażki, zamyka się we własnym świecie i załamuje. Tak właśnie stało się z Michałem. Rówieśnicy go nie zaakceptowali, bo wydawał się dziwny, inny. Wychowawca nie potrafił sobie poradzić z tym problemem, nie starał się zrozumieć specyfiki choroby chłopca i nie zachęcał do tego uczniów. Mimo wielokrotnych próśb nie przekazywano mamie, co jest zadane, z czego będą sprawdziany. – Nauka z dzieckiem takim jak syn trwa wiele godzin, często kończyliśmy ją dopiero o 1 w nocy, a w szkole nauczyciel pytał go z zupełnie czegoś innego, niż było zadane. Dostawał uwagi, że się nie uczy, podczas gdy każdego dnia niczego innego nie robił. To go dołowało. Był zawstydzany na lekcjach na przykład koniecznością wygłaszania referatów.

Wstydził się, bo w stresie mówi wolniej i niewyraźnie ze względu na przykurcze mięśni. Wtedy uczniowie się z niego śmiali, a nauczyciel mówił, że duka i jest nieprzygotowany. Więc on stresował się jeszcze bardziej i w końcu nie mógł nic mówić. W pierwszej klasie zmorą Michała była plastyka. W każdy wtorek wychodził do szkoły zrozpaczony. Nauczycielka ośmieszała go, mówiąc, że nie potrafi utrzymać kredki, robiła złośliwe komentarze na wykonywanych pracach. – Aby uczyć Michała, sama musiałam przerobić cały licealny materiał, ze wszystkich przedmiotów – mówi mama. – Jedynie nauczycielki biologii i historii wykazały zrozumienie sytuacji. Przygotowywały tematy dla Michała albo uczyłam go pewnej partii materiału i był pytany dokładnie z tego zakresu. Inni nauczyciele nie chcieli zrozumieć specyfiki pracy z dzieckiem z porażeniem mózgowym. Dyrektor powiedział, że to w końcu liceum i czegoś trzeba wymagać.


Uczeń się zamyśla...

W tym numerze tygodnika "Przegląd" przeczytasz także:
Człowiek, a nie kapitał
Rozmowa z wicepremier Izabelą Jarugą-Nowacką
Odprawa posłów śledczych
Komisja ds. Orlenu - nie za bardzo wiadomo, co odkryje, wiadomo za to, kogo zaatakuje

Mam wysłać człowieka na bruk, bo ktoś napisał, że się źle kojarzy?
Rozmowa z Ryszardem Pacławskim, wiceprezesem TVP S.A.
Górnicy, nie cukiernicy
Kiedy kopalnie zaczęły wreszcie przynosić zyski, górnicy zaraz zażądali podwyżek

Rokita jednoczy lewicę
Wyrazistość ideowa i wrażliwość społeczna mają być lekarstwem na bolączki ugrupowań lewicowych

"Stoczniowiec" górą
Ostatnie zwycięstwo Jacka Kuronia. W Stoczni Gdynia rację mieli związkowcy.
W trzeciej klasie wychowawca postawił Michałowi z zachowania ocenę poprawną, mimo braku konkretnych zastrzeżeń. Uzasadniając ją, napisał m.in., że udział Michała w życiu klasowym i szkolnym jest znikomy, że chłopak często zamyśla się na lekcjach i nie skupia na zajęciach, że nie wziął udziału w takich szkolnych akcjach jak obsługa sal maturalnych i sprzątanie szkoły. Wychowawca prawdopodobnie nie wie nawet, że Michał brał udział – bardzo czynny – w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.

Gdy rodzice nie zgodzili się z taką niesprawiedliwością i poprosili o uzasadnienie oceny, otrzymali odpowiedź, że wychowawca się nie myli. – Widać z tego, że ci ludzie w ogóle nie rozumieją problemu dziecka z porażeniem mózgowym. Jak można zarzucać mu brak skupienia, skoro to właśnie specyfika jego choroby? – denerwuje się matka.

Michał zdaje maturę

– Przez trzy lata prosiłam, aby stopniowo uczono syna pisać wypracowania, a od trzeciej klasy prosiłam w pismach o odpowiednie warunki do zdawania matury. Nie było reakcji. Gdy Michał wyraził ochotę pisania matury, wychowawczyni spojrzała na niego: – Ty chcesz zdawać maturę? Z polskiego? Nie wyobrażam sobie tego. I zaczęła mu zadawać wypracowania przygotowujące na przykład przekrojowy temat o roli literatury na przestrzeni epok, wymagając szczegółowych odpowiedzi na 15 punktów. Każdy z nich mógłby być tematem na osobną pracę.

– Polonistka nigdy nie zaoferowała pomocy przy pisaniu wypracowań, a jeśli je czytała, ograniczała się do dołujących i złośliwych komentarzy. Michał panicznie bał się polonistki. Gdy mama zwróciła uwagę, że tematy są zbyt trudne, bo wcześniej nikt nie przygotowywał chłopca do pisania wypracowań, usłyszała, że nie ma należytego szacunku dla nauczycielki, a jeśli Michał upiera się przy zdawaniu matury, MUSI je napisać. Rodzice zwrócili się ze skargą do kuratorium oświaty, które nakazało dostosowanie metod pracy do choroby ucznia. – Po skardze rodziców wizytowaliśmy helskie liceum – mówi Monika Gołubiew-Konieczna, wizytator Wydziału Opieki, Profilaktyki Społecznej i Kształcenia Specjalnego Kuratorium Oświaty w Gdańsku. – Największym problemem Michała było osamotnienie. Wychowawca i nauczyciele nie stanęli na wysokości zadania, nie pomogli mu zintegrować się z grupą, traktowali go tak jak wszystkie dzieci, podczas gdy on wymagał szczególnej uwagi. W większych miastach w zmaganiach z problemem pomagają szkołom metodycy i poradnie psychologiczno-pedagogiczne.

Na Helu jest tylko jedno liceum i nie ma w nim odpowiednich fachowców do prowadzenia dzieci niepełnosprawnych. Mimo interwencji kuratora dyrektor nie zapewnił Michałowi należytych warunków pisania matury próbnej. – Powinien pisać na komputerze w osobnym pomieszczeniu, postanowiono jednak ustawić komputer w sali ogólnej. Michał nie przystąpił do matury próbnej z polskiego. Dopiero po kolejnej interwencji wizytatora stworzono mu warunki do pisania próbnej historii. Dostał jedynkę. Na właściwej maturze ustawiono stanowisko komputerowe w sali informatycznej. Wybrał temat o bohaterach literackich. Ponieważ wcześniej nie zdawał próbnej matury, jego stres był olbrzymi. Pomylił bohaterów i czuł, że nie poszło mu najlepiej. Za to z odpowiedzi z historii był zadowolony i pewny, że napisał na dopuszczający. Odpowiedział na dziewięć z dziesięciu pytań.


Niestety, przy ogłoszeniu wyników po raz kolejny doznał upokorzenia. Zarzucono mu, że na historii przepisywał z książki, a do polskiego dostarczono długaśny komentarz, oznajmiając o tym na forum szkoły. Michał był zupełnie załamany, nie chciał przystąpić do egzaminów ustnych, ale dyrektor zagroził, że jest to równoznaczne ze skreśleniem z listy i zamyka drogę do ponownego zdawania matury. – Lepiej będzie wyglądało, nawet jak oddasz pustą kartkę, niż jak w ogóle nie przyjdziesz – zapewniał. Zaniepokojonych rodziców przekonywał, że takie są przepisy. – Wprowadził nas w błąd i nie poinformował o możliwości podzielenia matury na kilka sesji egzaminacyjnych – państwo Kamińscy nie potrafią wybaczyć zaniedbania. – Zgodnie z przepisami, które obowiązują od dwóch lat i które zna każdy dyrektor szkoły, każde dziecko – zdrowe i chore – może zdawać egzamin maturalny, dzieląc go na trzy kolejne sesje w okresie dwóch lat.

Jeśli nie zda się matury pisemnej, można zdawać egzaminy ustne i ich pozytywne oceny zostają zachowane do czasu pisemnej poprawki. W przypadku takich dzieci jak Michał ma to istotne znaczenie, gdyż mogą sobie zaplanować z góry rozłożenie w czasie egzaminu maturalnego np. na sesję wiosenną i zimową – wyjaśnia Irena Pancer, dyrektor Wydziału Kształcenia Ponadgimnazjalnego i Ustawicznego Kuratorium Oświaty w Gdańsku. – Przykro mi, że mimo naszej interwencji szkoła nie pomogła Michałowi, nie poinformowała go o możliwości rozłożenia matury na etapy i w efekcie ją oblał. Może zdawać egzamin dojrzałości przed komisją kuratoryjną, ale musi dojechać do Słupska lub Gdańska. Po raz pierwszy grono pedagogiczne spotkało się z problemem dziecka z MPD i nie poradziło sobie. Panią Kamińską traktowano jak namolną mamę, a można było się od niej wiele nauczyć.

Dodatkowym stresem było powołanie do dwóch komisji wychowawczyni, której Michał się bał. Po wielogodzinnym namawianiu chłopak w końcu poszedł na egzamin ustny z polskiego. Wyznaczono mu ostatnie miejsce w kolejce. Jednak po odpowiedzi wyszedł niezwykle zadowolony. – Odpowiedziałem na wszystkie pytania – cieszył się – przełamałem strach. Radość trwała dziesięć minut. – Niedostateczny – dyrektor oznajmił to z uśmiechem na twarzy. – To było okropne. Wszyscy się cieszyli i gratulowali sobie, a syn stał z boku jak zbity pies. Wychowawczyni nawet nie spojrzała w jego stronę, nie zrobiła żadnego pocieszającego gestu.

Michał i przyjaciele

– Michał jest intelektualnie sprawny, chociaż pracuje wolniej. Jego podstawowym problemem jest porażenie receptorów ruchowych, szczególnie nóg – wyjaśnia pediatra Anna Olejniczak, lecząca Michała od czwartego roku życia. – Jest kontaktowy, rzeczowy, ambitny, ale też zamknięty w sobie. Nie lubi się skarżyć. Szkoła nigdy nie współpracowała ze mną poza rutynowymi czynnościami. – Michała poznałam kilka lat temu, sam podszedł do mnie po seansie i zaczął wypytywać o różne sprawy – mówi Dagmara Blindow, właścicielka kina w Jastarni. – Mimo sporej różnicy wieku zaprzyjaźniliśmy się. Jest niezwykle kontaktowy, świetnie zna się na filmach. Czasami pomaga przy wpuszczaniu i wypuszczaniu widzów i doskonale sobie z tym radzi. Ci, którzy twierdzą, że jest niekomunikatywny i nie potrafi nawiązać kontaktu z grupą, kłamią. To, jak go potraktowano w szkole, jest takie małe, podłe. Michał ma wielu przyjaciół poza szkołą. Co roku spędza wakacje w Raciborzu. Nawiązał tam kontakt z klubem dyskotekowym. Interesuje się sprzętem i nagłośnieniem. Z przyjacielem rodziców przemierzył tatrzańskie szlaki.

Miłość bez nagród

– Rodziców, którzy muszą wychowywać chore dziecko, np. z porażeniem mózgowym, szkoła powinna wspierać, a nie psuć wielogodzinny wysiłek – mówi Zbigniew Geisler, pediatra z Zabrza leczący dzieci niepełnosprawne. – Są kursy, przychodnie metodyczne, materiały szkoleniowe. Wystarczy odrobina zainteresowania, serca i wyobraźni. Kompletnie niedopuszczalne jest, aby wychowawca nie podejmował prób integracji ucznia niepełnosprawnego z resztą klasy. Ta integracja nie może polegać na wymaganiu od chorego dziecka, aby dostosowywało się do reszty. To ma być współpraca, pozostałe dzieci muszą zrozumieć, na czym polega choroba, jakie kolega ma ograniczenia, co może mu sprawiać trudność. Niewiedza i brak dobrej woli nauczycieli helskiego liceum spowodowały, że Michał musi czekać przez wiele miesięcy na ponowną szansę zdawania matury. W jego przypadku to bardzo długo.

Beata Znamirowska-Soczawa

BRAK MI SŁÓW, WIĘC ...ZAMIAST KOMENTARZA:

Kraj
IAR, MFi IAR, MFi /2004-07-16 06:01:00

Rośnie liczba samobójstw wśród młodzieży



"Gazeta Wyborcza": Drastycznie rośnie liczba samobójstw wśród młodzieży. Z najnowszych danych gromadzonych przez GUS, policję i kuratoria wynika, że w ubiegłym roku odebrało sobie życie prawie 900 osób poniżej 24 roku życia.

Samobójstwo jest trzecią przyczyną śmierci nastolatków, a drugą wśród studentów. Zdarzają się również samobójstwa nawet pięcioletnich dzieci - pisze dziennik.

Według policji, nieletni samobójcy najczęściej się wieszają. Często rzucają z wysokości, rzadziej przedawkowują środki nasenne. Co czwarty samobójca jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków.

Z analiz listów pozostawionych przez samobójców oraz z wywiadów z bliskimi wynika, że najczęstszymi motywami są zawody miłosne, nieporozumienia w rodzinie i problemy w szkole - pisze "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, powodem samobójstwa może też być zła ocena czy odmowa kupna przez rodziców nowych butów.

Zwykle powodów jest kilka, a u podstaw decyzji leżą długotrwałe problemy i narastający stres. Dodatkowo frustrację potęgują różne zaburzenia psychiczne, typowe dla wieku dojrzewania. Dodatkowo alkohol i narkotyki często ułatwiają decyzję o targnięciu się na własne życie - pisze "Gazeta Wyborcza".

Więcej o samobójstwach i ich tragicznych statystykach w artykule "Młodzież wybiera śmierć".

Majka16-07-2004 09:40:53   [#02]

:(

Odjęło mi mowę :(

Kurka, człowiek na co dzień nie zdaje sobie sprawy, że są jeszcze takie szkoły.... :(

Małgoś16-07-2004 09:50:33   [#03]

Majka

pozostaje nadzeja, że to nie ludzie sa tacy, ale ..system, który odbiera ludziom poczucie odpowiedzialności za to co robią

bo w gąszczu biurokracji, rozmyciu prostych celów na sterty papierowych deklaracji, w zmaterializowaniu i zekonomizowaniu priorytetów ...myśmy się chyba ...pogublili - z oczu  z serca zeszły nam podstawowe powinności szkoły i nauczyciela ;-(((

agabu16-07-2004 09:53:47   [#04]

A mnie nie odjęło

Ja wiem, że tak jest i dlatego zaparłam sie jak muł i zrobiłam szkołę integracyjną u siebie i pyszczę na forum i gdzie tylko mogę. Nie udawajmy, że to jest wyjątek! Taka jest norma!

Uczą w takich szkołach nauczyciele "doświadczeni" i z odpowiednimi papierami potwierdzającymi kwalifikacje, którzy uważają, że "praca nauczyciela byłaby fajna, gdyby nie było w niej dzieci" - to ostatnie to cytat z dyskusji na innym watku.

grażka16-07-2004 09:55:00   [#05]

Jestem wstrząśnięta

"Przykro mi, że mimo naszej interwencji szkoła nie pomogła Michałowi", - no i co z tego? gdzie konsekwencje dla dyrektora szkoły?

Kurczę, dlaczego tyle tutaj i w realu głosów, jakie to organy nadzoru straszne i ludzie się boją... A tu proszę, nadzorowi przykro, jaki empatyczny nadzór...

Małgoś16-07-2004 10:07:58   [#06]

nadzór?

to przeciez tez ...fkcja ;-)

większość kontroli odbywa sie w zaciszu gabinetu... donosimy te wypieszczone segregatory, programy, sprawozdania, zestawienia itd. a nadzór odhacza na swoim arkuszu kontroli : jest, jest, nie ma (a do kiedy będzie?) jest ..itd.

nadzór rozmawia z uczniami przy pomocy ankiet (błeee) z rodzicami podobnie (a na dodatek ze stałą ekipą rodziców zaangazowanych)

nadzór rzadko chodzi po szkole, rzadko wstępuje do pokoju nauczycielskego, nie zdarza się, żeby uczestniczył w spotkaniu z samorzadem uczniowskim

no chyba, że nadzór wykonuje "pomiar jakości pracy szkoły" czyli ...przez kilka tygodni wywala wszystko do góry nogami i podnosi napięcie w szkole do granic wytrzymałości (te słynne odpytywania np. n-li ..."jakie hasło szkoła realizowała w roku ubiegłym")

celin16-07-2004 10:34:15   [#07]
Nie tylko nadzór jest fikcją. Coraz bardziej całe to nauczanie staje się fikcją. Pogoń za awansami,frustracja, zazdrość, zawiść przesłoniła istotę sprawy. Gdzieś po drodze zagubił się uczeń i to ten najsłabszy. Jak można mu pomóc w klasach tak licznych jakie się obecnie tworzy, kiedy nie ma godzin na zajęcia wyrównawcze, pozalekcyjne. Liczy się ten zdolny, mądry, bo on przynosi chlubę szkole, zdobywa laury i podnosi jej prestiż. Nie wspomnę już o uczniach niepełnosprawnych, którzy co tu mówić, stanowią problem często nie do przeskoczenia. Jestem wstrząśnięta tym co tu przeczytałam, ale czy naprawdę nic tu nie można zmienić?
agabu16-07-2004 10:39:12   [#08]

Można!

Robmy normalne szkoły u siebie. To trudne, ale próbujmy przynajmniej! Walczmy o to, żeby w szkole byli prawdziwi nauczyciele, a nie producenci papierów awansowych. Och! Ponosi mnie! Zmilczę więc...
Małgoś16-07-2004 10:49:33   [#09]

celin

zdolni tez mają w szkole idiotyczne problemy :-(

gdy starsza córka (własnie taka zdolna uczennica) chodziła do SP zdarzało mi sie ryczeć z bezsilnosci po wywiadówkach, bo wychowawczyni nie radziła sobie z napastliwoscią rodzica, który atakował nas za to że córka "jest zbyt ambitna, zawyża poziom i inne dzieci się stresują, bo sa słabsze" (cyt. "czy to normalne, żeby dziecko w klasie V uzywało słów takich jak plagiat?! to chora amibicja rodziców, którzy powinni sobie zdawac sprawę z tego,  że ich ambicje moga doiprwadzić do tragedii takich jak słynne zamordowane czternastolatki przez dwie koleżanki") - a wychowawczyni kompletnie nie panowała nad ta sytuacją, plotła bzdury i pozwoliła na takie i inne wypowiedzi, potem ograniczała incjatywność dzieci, rozoogniała konflikty itp.

ale wracając do koszmaru Michała - to nie jest jednostkowa sytuacja, niestety, myslę że dyrektorzy i n-le pracujący zwłaszcza w sektorze niepublicznym (moglby przytoczyc dziesiątki podobnych histori - szczęśliwie się kończących, bo rodziców ucznów o specjalnych wymaganiach ...było stać na czesne

wciąż w szkołach (zwłaszcza ponadgimnazjalnych - tak to prawda, choć kiedys takie stwierdzenie jednej z Forumek wywołało burzę protestów) dzieja się rzeczy naganne nie tylko moralnie, ale ...prawnie

Karolina16-07-2004 14:41:37   [#10]

Mnie też to specjalnie nie zdziwiło.... zesmutniałam na chwilkę, pomyslałam - jak oni mogli go tak traktować.

Potem pomyślałam...hm... przeciez to norma i nawet nie mam siły myśleć co może to zmienić.

Małgoś16-07-2004 15:23:47   [#11]

Karolino!

jaka norma!

to nie jest ...zwyczajność

to poważne zaniedbanie, ba! a nawet zła wola!

nie wolno się nie buntować!

ne wolno nie krzyczeć!

najgorsze zbrodnie na świecie, to te, które odbywają się za ..cichym przyzwoleniem biernego społeczeństwa

trzeba się domagać kary dla winnych, bo bezkarność sprawia, że ta beznadzieja się rozprzestrzenia

ludzie na stanowiskach, którzy bezradnie rozkładają ręce, nie sa godni takich stanowisk

w końcu jest bezrobocie, więc nie trudno tak długo zwalniać i  zatrudniać, aż zostaną na stołkach sami najlepsi

Nie daje mi spokoju ta sprawa. Wyobrażam sobie niemoc i lęk chłopca i to, co czuła matka, którą traktowno jak naprzykrzającego się insekta.

Szkoły utrzymywane sa z podatków rodziców uczniów - rodzice i uczniowie mają prawo  uzyskiwać wszystko to, co im się należy - jak najlepszej jakości. A osobnicy zatrudnieni w szkołąch i uważający, że "szkoły są najmilsze bez uczniów" ...nie zasługują nawet na zasiłek dla bezrobotnych :-(

sorry, ale mnie poniosło bo...

bo wczoraj przyjmowałam do szkoły dziecko dyslektyczne, które na myśl o szkole dostaje skurczów żołądka;

kilka dni temu młodego człowieka tak schorowanego,, że cud, że mu sie w ogóle chce jeszcze cokolwiek, a przy tym wybitnie zdolnego matematycznie i informatycznie - z powodu sporej absencji zaproponowano mu ...powtarzanie klasy, a przeciez on w przyszłym roku tez będzie opuszczał zajęcia...jest bardzo chory - bez szans na powrót do zdrowia

itd itp

ani ta nasza szkoła "normalna", ani te dzieci... ale sa uniwersalne wartości, niezmienialne i obowiązkowe m.in. działanie dla dobra dziecka

zapisano je w najwazniejszych aktach prawnych

nauczyciel ma obowiązek znac prawo i stosować je w pracy, a jak nie zna, to ....niech spada do Zieleni Miejskiej, albo w kolejki po zapomogę

Karolina16-07-2004 16:32:15   [#12]

Małgoś - ja się cieszę, że ciebie poniosło ;-)

Pewnie, ze trzeba się buntować i krzyczeć i ..naprawiać swiat. Tylko wiesz.... mam poczucie, że robie to zbyt długo i końca nie widać. Naprawde wiele razy miałam okazję sie przekonwac w nadal się przekonuje, że za dużo tych przypadków, kiedy rodzic niepełnosprawnego dziecka czuje się pozostawiony sam sobie. Ważne są finanse a nie odpowiedni dla danego dziecka moedl nauczania.

Pewnie, że nie wszedzie pieniądze załatwiają wszystko, często nie one są największym probleme lecz brak dobrej woli decydentów. Bo co można powiedzieć, kiedy nie można się porozumieć z PPP, nie można dostosować wymagań lub podejśc indywidualnie?

Wiesz, gdybm chciała wówczas tych wszystkich kierować do zieleni miejsckiej chyba uznano by mnie za niespełną rozumu. Rodzic musi walczyć o swoje  - ale naprawde to strasznie trudne - ciągle walczyć i walczyć. Męczy...

Małgoś16-07-2004 17:12:02   [#13]

Karolino

a czy istnieje w Polsce jakies stowarzyszenie, związek itp. zrzeszająca rodziców dzieci niepełnosprawnych?

w pojedynkę nic se nie wskóra, ale taka organizacja mogłaby juz dużo wiecej - np. zajmowac się skargami na instytucje, które w okrutny sposób zaniedbuja swoje obowiązki względem niepełnosprawnych

sorry, że być może zadaje infantylne pytania, ale nie znam się na tych kwestiach - szkoła , w której pracuje z założenia jest dla typowych dzieci, choc w praktyce ... zdarza się, że znajdują w niej miejsce dzieci poszkodowane przez los

nie mamy żadnych specjalnych pomocy, ani metod, ani programów, ani dodatkowych, specjalnych zajęc - wystarczy ludzkie podejście, życzliwość, akceptacja, cierpliwość, uwazne czytanie opinii z PPP i zwykła dobra wola, żeby te dzieci czuły sie i funkcjonowały jak najlepiej (oczywiście te zaburzenia należą do "niegłębokich"  np. dysleksji, nerwic, niedosłyszenia, nadmiernej introwersji, nieśmiałości itp.)

-  wierz mi, że trafia mnie szl... że te dla tych dzieciaków nie ma miejsca w typowej masowej szkole, a przeciez osiągaja one niejednokrotnie powazne sukcesy (jak np. stypendium Prezesa RM, wstęp na 2 elitarne uczelnie jednoczesnie, studia na wymarzonym kierunku na Politechnice, czy chocby ...matura (choć tragedia z wczesnego dzieciństwa miała zamknac doń dostęp)

a sa to własnie moje najlepsze "punkty" oparcia w chwilach zwątpienia, gdy czasem chce się to wszystko rzucic i zamienić na jakąs spokojniejszą, mniej odpowiedzialną, a lepiej płatną pracę ;-) 

tak więc myślę, że trzeba ...pielęgnowac w sobie te złość na i niezgodę na nieludzka bezmyslność i niekompetencję, żeby nie zacząć uwazać, że ...to jest norma   wrrrrrrrrrrrrr

dorzuce jeszcze jedną emocje ...wstyd, bo reprezentujemy wspólne śrdowisko zawodowe :-(

AniaN16-07-2004 18:41:00   [#14]

 O czym my mówimy?! Teraz to są odosobnione przypadki- fakt karygodne. Jeszcze kilkanaście lat temu dla dzieci z porażeniem mózgowym były tylko szkoły specjalne. Miałam przyjemoność poznać bardzo inteligentne dziecko z porażeniem ,niedowidzące i z wadą wymowy. Rodzice wozili je do szkoły w na terenie Niemiec.

 Małgoś takie stowarzyszenia są i bardzo prężnie działają , ale widocznie na Helu ich nie ma

celin16-07-2004 18:56:55   [#15]
Walczyć, ale z kim? Z dyrektorem, który udzieli jednej odpowiedzi: jak się pani nie podoba na pani miejsce jest 10ciu... Mimo to walczę, o pomoc dla słabszych, siedzę godzinami nad opracowywaniem kart pracy, metod i co? Jako jedyna mam najliczniejszą klasę, w ,,nagrodę" troje dzieci z orzeczeniami na 28,brak zajęć wyrównawczych itp, itd. Społecznie siedzę popołudniami i prowadzę zajęcia z dziećmi z zakresu arteterapii i oprócz uśmiechu dzieci, wdzięczności rodziców nic więcej nie mam. Postrzegana jestem jako dziwak przez młodsze koleżeństwo i musi mi byc z tym dobrze. Agabu, nie tak powinna wyglądać szkoła,ale wierz mi nie łatwo to zmienić. Może przy wsparciu Dyrektora, ale tłumaczenie jest jedno - wyniki,sprawdzanie, rozliczanie...To walka z wiatrakami. Mnie oprócz wyników najbardziej cieszy radość dzieci witających mnie co rano i te sterty kartek, które od nich otrzymuję w czasie wakacji.
agabu16-07-2004 19:37:05   [#16]

Celin

Fakt. Dyrektor jest ważny, ale pewnie wśród dyrektorów jest taki sam % belfrów, którym najlepiej w szkole bez dzieci, jak wśród nauczycieli. Może Twój jest w tej grupie.

 Jeżeli masz trzech uczniów z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego w klasie, to dyrektor powinien zauważyć, że na terenie szkoły powinien być oddział integracyjny z pedagogiem wspomagającym!!!!! Odpowiednie przepisy określają, co robić w takim przypadku. Jeżeli dyrektor tych przepisów nie zna, to może mu to uświadomić nauczyciel (TY?) lub uświadomiony w tym względzie przez nauczyciela rodzic lub rodzice (to najlepsi sprzymierzeńcy) tych trojga dzieci niepełnosprawnych.

Wiele nieprawidłowości wynika z nieznajomości prawa. Rodzice i nauczyciele się denerwują, mówią dużo ze zrozumiałymi emocjami, a czasami wystarczy wystąpić z PISEMNYM, zgodnym z prawem, wnioskiem do odpowiedniego organu. Ludzie, znajomość prawa to nie żadna sztuka! Trzeba się tym po prostu zainteresować, zwłaszcza, kiedy chce się wyegzkwować należne dziecku prawa.

Nigdy nie twierdziłam, że zmiany w szkole są łatwe, ale często ich brak wynika z nieumiejętności zachowań zgodnych z prawem.

Celin napisz do mnie na priva, proszę.

aniaN - niestety, to nie jest przypadek odosobniony, ale, o zgrozo, jeszcze norma.

Karolina16-07-2004 20:20:11   [#17]

Mnie też się wydaje, że integracja  i szumne wyrównywanie szans jest narazie na papierkach.

Oczywiście - są, są, są.....coraz lepsze szkoły integracyjne i coraz więcej wrażliwych nauczycieli (to dla celin i aniN)...ale...

To są mniejszości jakieś, zawsze kiedy bywam gdzieś na konferencjach - wszyscy tak ładnie mówią i rozumieją. Potem wracam do domu i widze,,, i czytam na forum SDSI.... i wiem..że to wszystko w powijakach.

Polecam- co piszą rodzice - poczytajcie kiedyś w wolnej chwili przy kawce - ile tam pytań i ile żalu..... forum edukacyjne SDSI

migotka16-07-2004 22:24:59   [#18]
To się nie trzyma kupy - w wątku "segregacja klasowa - co o tym myslicie" prawie wszyscy są są za tym aby dzielić klasy na te lepsze i gorsze. A jeśli ten uczeń trafił do klasy bardzo dobrej i nauczyciele po prostu nie chcieli tracić czasu, ponieważ zależało im na utrzymaniu odpowiedniego poziomu. I dlatego nie zależało im na chorym uczniu.

Jak się ma do tej segregacji, którą wiele osób proponuje wyrównanie szans i integracja?
Majka17-07-2004 13:33:22   [#19]

Chciałabyś prostej, jednoznacznej odpowiedzi? Nie ma takiej. Wydaje mi się, że takie samo  prawo mają dzieci wybitnie uzdolnione , by przebywac w środowisku innych, o podobnych zainteresowaniach i ambicjach,  i takież prawo mają dzieci chore, by nauczyciele i szkoła zajęły się nimi serdecznie i profesjonalnie.

W artykule o Michale uraził mnie nie tylko sposób traktowania go przez szkołę, ale też stosunek klasy.(...)Wstydził się, bo w stresie mówi wolniej i niewyraźnie ze względu na przykurcze mięśni. Wtedy uczniowie się z niego śmiali (...)

Wyobraź sobie, że z podobną reakcją i niechęcią spotykają się także uczniowie wybitnie uzdolnieni, którzy -osamotnieni- trwają w klasie , gdzie reszta nastawiona jest na przetrwanie i "bezpieczną tróję" . W wielu szkołach jako zagrożenie spokoju i kłopot traktowani sa uczniowie niepokornie, niezwykle uzdolnieni. Nie tylko przez uczniów... To jedna sprawa, może wyjaśniająca odrobinę, dlaczego jestem zwolenniczką prawa do tworzenia klas wg uzdolnień.

Uważam też, że w wielu szkołach Michał nie spotkałby się z taką bezdusznością.

Znam przykłady szkół (wcale nie integracyjnych), w których nie przepisy, ale właśnie ludzka życzliwość i profesjonalizm pozwalają uczniom chorym dobrze funkcjonować w grupie, zdawać maturę i zdawać na studia. I bardzo wiele zależy od dyrektora, który potrafi (lub nie) zainspirować nauczycieli, pokazać ,że można , przełamać stereotypy.

kasik18-07-2004 19:36:59   [#20]
 Czy zauważyliście, że skazaliście szkołę, dyrektora i nauczycieli bez sądu? Czy poproszono dyrektora o komentarz? To prawda co o was nauczycielach się mówi, że nie jestescie solidarni i że potraficie się bronić.
Małgoś18-07-2004 20:12:56   [#21]

niestety u nas sądy nie rozstrzygają takich spraw ...za mały kaliber

nikt nikogo nie oskarża tu z imienia i nazwiska - piętnuje się zjawisko, brak wrażliwości instytucji wobec jednostki itd.

a cos takiego jak solidarnośc zawodowa według mnie jest zjawiskiem ...szkodliwym dla danego zawodu - sprawia, ze grupa zawodowa traci wiarygodność w oczach społeczeństwa, utrudnia odróżnianie dobra od zła, i na dodatek tak naprawde to dzieli taka grupę (jak np. obecna sytuacja wśród psychologów w związku ze skandalem A.S.)

celin18-07-2004 22:10:52   [#22]
kasik a cóż tu komentować? Fakt jest faktem! A co do solidarności to chyba najlepszy dowód masz w jednomyślności naszych opinii. Wszystkich nas oburza taki stan rzeczy i chyba jesteśmy jedynym środowiskiem, który potrafi wskazać błędy i myśleć, co zrobić by to zmienić. Czy to się nam udaje to już inna sprawa.:)))
amrek20-07-2004 09:15:24   [#23]

kasik

Jeśli dziennikarz uczciwie podchodzi do wymagań zawodu, zawsze zbiera materiały od dwóch stron.

Tutaj komentarza z liceum helskiego zabrakło i w artykule obowiązkowo powinna się znaleźć info (której też zabrakło, co jest rażącym błędem) czy go nie ma, bo autor tekstu nie zadał sobie trudu,żeby go zdobyć (kardynalny wówczas błąd w sztuce), czy brak wypowiedzi z Helu, ponieważ tamtejsi nauczyciele odmówili komentarza.

Każdy ma prawo odmówić, lecz taka odmowa zuboża tekst i w sposób naturalny sprawia, że przestaje sie brać pod uwagę racje strony, która milczy. Nic dziwnego, że tak właśnie zareagowano na artykuł. W prasie nie działa hasełko: tylko winny się tłumaczy. Jeśli ktoś nie chce wypowiadać się we własnej sprawie w mediach, zazwyczaj zakłada się, że ma coś do ukrycia lub zabronił mu wypowiedzi zwierzchnik, że milczenie dyktuje lojalność wobec firmy albo pospolity strach.

Przeczytałam uważnie tekst o Michale i wydaje mi się, że autorka próbowała dotrzeć do szkoły (była choćby w Jastarni, żeby porozmawiać z dyrektorem tamtejszej podstawówki), ale najzwyczajniej zamknięto jej drzwi. Nie ma nawet nazwisk, które także należałoby podać, bo taki jest dziennikarski obyczaj. Opis typu nauczycielka biologii raczej w mediach nie funkcjonuje...chyba, że na wyraźne życzenie opisywanego. Ten artykuł został tak napisany, że każe myśleć o murze informacyjnym w Helu. Zapewne uznano, że najlepsza będzie taktyka: Niech sobie pogadają, my tu wodę w usta, poczekamy, aż sprawa zgaśnie. Dziennikarskie plapla spłynie po nas jak woda po kaczce.

Czytelnikowi włącza się więc po prostu automat: Dlaczego ktoś nie zgadza się nawet, by podać jego nazwisko, skoro czuje, że jest ok, hm?

Czy jeśli, kasik, byłabyś przekonana, że nie zaniedbałaś niczego w swojej pracy, a zarzuty są wyssane z palca, wzięte z nieba, to nie przedstawiłabyś spokojnie swojego punktu widzenia?

Tak się zresztą składa, że poznałam kiedyś w życiu helską szkołę...i stąd wiem, że szlaban na info nie wydaje się aż tak nieprawdopodobny.

A dzieciom niepełnosprawnym niemal wszędzie - jak wynika z moich obserwacji - niełatwo. Podziwiam gigantyczny wysiłek ich samych i ich rodziców...Dla nich często głupoty, o których my nie myślimy wcale, stają sie przedmiotem walki. A wojownik, nawet najdzielniejszy, z czasem pragnie odpoczynku, co widac, kiedy czyta się Karolinę.

pozdrawiam

amrek20-07-2004 09:43:28   [#24]

ps

I tak na marginesie, o tyle masz rację, kasik, że w tekście o Michale znalazłoby się więcej uchybień wobec zasady bezstronności dziennikarza.

Choć tak się dzieje na ogół, że nieobecni nie mają racji, to jednak - mimo ignorowania przez Hel zarzutów stawianych przez rodziców ucznia i prasę - autorka artykułu, gdyby go zechciała sformułować poprawnie, musiałaby zostawic jakąś furtkę dla drugiej strony sporu.

Np. pisze na samym początku: Helscy nauczyciele przez cztery lata ośmieszali licealistę z porażeniem mózgowym. Taka forma sugeruje, że to fakt, z którym w ogóle nie ma co dyskutować, stwierdzony i przyklepany.

Zazwyczaj, żeby uniknąc przypuszczeń, że bez sądu skazuje się kogoś, stosuje się uzupełnienie, kto tak twierdzi, np. Jeże tylko jesienią piorą swoje porteczki na szelkach - mówi lis Rudzielec. Wtedy reporter idzie do jeża i po rozmowie pisze, dajmy na to: - Lis się myli - wyjaśnia Jeż. - Pierzemy je co dwa tygodnie nie tylko jesienią, lecz przez cały rok. Albo: - Lis kłamie. Ale wtedy reporter musi dodać: Lis kłamie - twierdzi jeż.

Zatem to sama autorka tak umiejętnie albo wręcz przeciwnie tak bez znajomości form dziennikarskich zredagowała tekst, że obwinia się mechanicznie szkołę Michała.

Alors:

- Nauczyciele liceum w Helu przez cztery lata ośmieszali mojego syna -mówi matka Michała. Porażenie dziecięce lekarze wykryli u chłopca, gdy miał dziewięć miesięcy.

I wtedy jest ok...Nawet, jeżeli dziennikarz całym sercem identyfikuje się ze sprawą człowieka, którego opisuje czytelnikom, ma obowiązek pamietać o zasadach zawodu...

Uff...

Leszek20-07-2004 22:19:07   [#25]

przekraczając granice porozumienia ... uniemożliwiamy porozumienie... gdzieś to czytałem...

w moim wieku już nie ta pamięć...

pozdrawiam

amrek23-07-2004 10:46:21   [#26]

Leszku:-)

idę myśleć...:-)...

Mnie się, kiedy Twoje trójkropki zamyślątek czytałam, przypomniał okruch z Octavia Paza: Język jest domem wszystkich zawieszonym na skrajach przepaści...Rozmawiać jest rzeczą ludzką...

Zachować uważność...czasem...tak piekielnie trudno...

pozdrawiam, dobrego, jasnego dnia, Leszku:-)

Leszek23-07-2004 19:34:58   [#27]

Dzięki Amrek za życzenia, dzień taki był...

pozdrawiam

Karolina26-07-2004 09:38:23   [#28]

Muszę Wam to skopiować - z Form Dzieci Sprawnych Inaczej

Pierwszy raz witam na tym forum. Mojej córce z Zespołem Aspergera udało sie skończyć szkołę średnią . Prywatną , po znajomosci i z litości. Nauczyciele bezustannie dawali mi do zrozumienia ,że  nie warto jej uczyć, aczkolwiek to dziewczyna z inteligencja w normie , oczytana i dajaca\ sobie świetnie rade w codziennym życiu. Niestety , jej pewna odmienność , nieśmiałość , lekliwość powodowały ,że łatwo stawała się obiektemn dręczenia i prześladaowania ze strony rówieśników. Nauczyciele najchetniej tego problemu nie widzą .Chetniej pozbywaja sie ofiary, nie prześladowców.A taka sytuacja podowdowała nerwice , niem ożność zrobiemnia setek kartkóweczek i klasóweczek . Tak powstaje opinia :dziecko głupie i niewyuczalne, najlepiej niech coś lepi , dzierga  i składa . OD matury i kształcenia - wara !Maturę może dostać oszust, łobuz ,ale nie uczeń, któremu wszystko idzie trudniej , który uczy się wolniej ,ale solidniej. Moja córka  jest całkiem towarzyska ,rozmowna, nie mówi monotonnie , potrafi być nawet dowcipna, ironiczna i sarkastyczn.aMa od kilku miesiecy diagnozę. Lekarz , psychologowie nie widzą przeciwskazań do dalszej nauki , nauczyciele owszem . PO marnym pisemnym poradzono jej aby lepiej nie przychodziła na ustny. A przecież mogła poprawiać !Więcej ! ona może te maturę zdawać na raty . Ja też czytałam artykuł w Przegladzie o tym helskim przypadku . Natychmiast zadzwoniłam do Pani Dyrektor Ireny Pancer .Otrzymałam od niej dokładną informacje o przepisach i możliuwościach zdawania  matury na raty .W kuratorium warszawskim , nie wiedzieli nawet co to Zespół Aspergera , nie powiedzieli mi ,że córka może włąsnie w dwóch a nawet w trzech sesjach zdawać mature . Brawo dla GDańskiego kuratorium ,że ujmuje sie za młodzieżą z problemami . Przecież Aspergerowcy w znacznej mierze mogą normalnie funkcjonować w  dorosłym życiu . U nas spycha się ich na pozycje klientów pomocy społecznej i  ... oferuje rentę socjalną .Czy zależy nam aby  tworzyć armie rencistów tam gdzie można by włożyć troche wysiłku i przystosować człowieka do normalnego życia . Ja połowę swojej energii która powinnam zużyć na pomoc dziecku musiałam przeznaczć na walkę z systemem edukacji i niewiedzą i niekompetencją nauczycieli . Oni już nie uczą . Sprawują władzę . Nie są nauczycielami - są egzekutorami i komornikami testów. To zawód pozbawiony kontroli społecznej ,niestety .

 

......................

Głupio mi........., glupio mi, ponieważ rozumiem ją i jestem nauczycielką

agabu26-07-2004 12:40:23   [#29]

Karolino!

Dobrze, że uświadamiasz wszystkim, na czym polega paranoja polskich szkół, w których deklaratywnie czyni się dużo, a w praktyce tylko nieliczni rodzice, dzięki uporowi i znajomości prawa są w stanie coś uzyskać dla dziecka, z tego, comu się należy.

W innych watkach pisałam na temat nagminnego w szkołach łamania obowiazujacego prawa, z powodu jego nieznajomości i utartej praktyki szkolnej - nie chcę się powtarzać! Czasami jest mi wstyd, że jestem nauczycielem.

Agnieszek30-07-2004 10:40:24   [#30]

Druga strona medalu

Nie boję się niczego

Asia podczas pisania matury poobijała kostki, a w jej łokciu zebrała się woda. Ale zdała. Dziewczyna z porażeniem mózgowym. Teraz chce iśćna studia, lecz Narodowy Fundusz Zdrowianie chce dać pieniędzy na stymulator, który przywróciłby sprawność jej rękom.
O niej powinien powstać film. Dziewczynie skręconej jak precel w wózku inwalidzkim, z rozdygotanym ciałem, ale wrażliwą duszą i intensywnie pracującym umysłem. - Wyraża się krótko i na temat - mówi Dorota Lewczuk, polonistka i wychowawczyni Asi Mikołajczuk w I Liceum Ogólnokształcącym w Łosicach. - Bywa przez to bardzo dosadna.Asia, mając 13 lat, zaczęła pisać bajki i wiersze porażające dojrzałością.Asia miała pecha w chwili swoich narodzin. Na świat nie chciała przyjść głową, tylko nóżkami. - Ciężko mi to nawet wspominać - mówi mama Danuta, łamiącym się głosem. - To było moje trzecie dziecko i miałam przeczucie, że sama nie urodzę. Poprosiłam lekarza o cesarskie cięcie, ale ten powiedział, że wszystko będzie dobrze. Nie było. Najpierw wyszły nóżki, potem pośladki, a główka została. Potem położne powiedziały mi, że jak lekarz ciągnął, to nerw za nerwem trzaskał... Dziecko nie odzywało się. "Co się dzieje"? - spytałam. Salowa nie odpowiedziała...

Danutę Mikołajczuk wysłano do domu, a dziewczynkę jeszcze przez trzy tygodnie trzymano w inkubatorze. - Dziecko umiera - powiedziała Danucie któregoś dnia pielęgniarka. - Jak dać na imię?- Jak dasz, tak będzie - odrzekła matka. - I tak została Asią.Potem Asia umierała jeszcze kilka razy, ale gdy po siedmiu miesiącach wypisano ją do domu, w książce zdrowia nie było słowa o kłopotach, z wyjątkiem dopisku "pomoc ręczna przy wydobyciu płodu".Asia długo miała kłopoty z przełykaniem i nie reagowała na otoczenie. Dopiero gdy miała półtora roku kolejny lekarz wysłał ją do specjalisty. - Pojechałam do Lublina i dowiedziałam się, że to porażenie mózgowe. Że trwa od porodu - mówi mama. - A w Warszawie powiedziano mi, że gdyby była rehabilitowana od razu, nie miałaby nieskoordynowanych ruchów. A tak, przez to, że ręce są rozdygotane, nie może nic zrobić. Kiedyś, gdy chciała się zabić, powiedziałam jej: "przecież nawet noża nie utrzymasz!".

Wiersze pisane Blissem

Danuta Mikołajczuk zrezygnowała z pracy, a dwie starsze siostry Asi pomagały jej jak mogły. Chora stała się najważniejszym członkiem rodziny. Wolno, ale rozwijała się. Siadała po turecku, potrafiła sama zjeść parówkę, spacerowała w balkoniku.Gdy miała iść do szkoły, psycholog stwierdził: "Opóźniona w stopniu znacznym - nie nadaje się do nauczania w szkole". - Odwołałam się od tej decyzji - mówi mama. - Drugi psycholog doszedł do innych wniosków. "Test, który inne dzieci wypełniają kilka godzin, ona zrobiła w pięć minut!" - stwierdził.

Asia poszła do podstawówki. Gdy miała 8 lat nauczyła się symboli Blissa. Niezwykłego kodu prostych znaków graficznych, za pomocą których można wyrazić około 6 tysięcy słów i znaczeń. Tych znaków nie trzeba rysować. Wystarczy wskazać w specjalnie ułożonej książce. Kiedyś zadano jej pytania: o czym marzysz; czego się boisz; przeciwko czemu się buntujesz. Odpowiedziała: marzę, aby skończyć szkołę; nie boję się niczego; buntuję się przeciw ludziom, którzy mnie nie akceptują.Szkołę podstawową skończyła z bardzo dobrymi wynikami. Dostała się do Liceum Ogólnokształcącego w Łosicach. Niestety, gdy nadszedł czas dojrzewania, zaczęła się cofać w rozwoju. Praktycznie przestała wymawiać słowa. Znów nie mogła zrobić czegokolwiek samodzielnie. Nauczyciele przychodzili do niej na zajęcia indywidualne.

- Pewnie by się nie udało, gdyby nie współpraca z rodzicami - mówi polonistka z liceum, Dorota Lewczuk. - Byli elastyczni, jeśli chodzi o godziny lekcji domowych. Asia jest humanistką. Gdy temat był interesujący, to z emocji kostki miała poobijane do krwi. Ręce, nogi, wszystko wtedy drżało z podniecenia. Do gustu przypadł jej romantyzm, potem Baczyński, Szymborska. Poruszyła ją "Zbrodnia i kara".Asia czytała wszystkie lektury, a że nie mogła przerzucać sobie stron w książkach, to każdą - jedną po drugiej - musieli przekładać domownicy.

- Gdy Asia brała się do czytania, nic nie dało się zrobić w domu - mówi mama. - Ledwie przerzuciłam jej kartkę i poszłam do kuchni, a już wołała. A gdy jej przyszło natchnienie, trzeba było wszystko pisać. Tak, podczas pokazywanej w telewizji wojny w Czeczenii, powstał pierwszy wiersz "Miłość", który po latach - nikt nie wie, jakim cudem - znalazł się w tomiku poezji dzieci niepełnosprawnych wydanym w USA. Wiersz napisany Blissem!Do matury Asia podeszła rok po skończeniu szkoły. Nie mogła odżałować, że nie spróbowała od razu. - Mówiłam jej, by dała spokoj z tą maturą - wspomina mama. - Martwiliśmy się, co będzie, jeśli nie zda.

Egzaminy pisemne były w sali komputerowej. Asia klikała brodą w specjalną podpórkę w kształcie podkowy. Zrobił ją, z elastycznego sztucznego materiału, jej kuzyn. Miała czujnik, który reagował na nacisk. Tak Asia mogła wybierać literki spośród tych, które wyświetlał na ekranie komputera specjalny program. Literka po literce, pisała maturę.- Spodziewałam się, że będzie coś specjalnego dla Asi, ale dostała te same pytania, co wszyscy - mówi nauczycielka. - Jeżeli w programie komputerowym dla niepełnosprawnych uciekła jej jakaś literka, musiała czekać aż znacznik przeleci cały alfabet. Gdy w łokciu uderzającym co chwilę o stół zebrała się woda, Asia zmieniła sposób pisania. Zaczęła pokazywać litery narysowane na tablicy. Kłóciła się o kropki, przecinki i akapity. Pisemna matura trwała 7 godzin, o dwie dłużej niż zwykle. To jeden z przywilejów, jaki mają niepełnosprawni podczas egzaminu.

Po zdaniu pisemnej części egzaminów, te ustne zorganizowano już w domu. Do Asi przyszła specjalna komisja. - Tu już była inna, spokojniejsza atmosfera - wspomina nauczycielka.

Nadzieja ma swoją cenę

Od tamtej pory minął rok. Asia chce studiować psychologię na Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Jednak choroba coraz bardziej ją ogranicza. - Trudniej klikać, bo przykurczy za dużo - mówi Asia demonstrując, jak pisze na komputerze.Ale jest nadzieja. Profesor Marek Harat z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy może wszczepić jej stymulator, który ma zlikwidować spazmatyczność i ruchy mimowolne Asi. W Bydgoszczy wykonano już sześć takich operacji i wszystkie się udały. Ale urządzenie kosztuje 92 tysiące złotych.

- Narodowy Fundusz Zdrowia nie odpowiedział na nasze pismo w sprawie sfinansowania aparatury - mówi mama. - Upłynęły już trzy miesiące i cisza.W biednych Łosicach, gdzie mieszka niepełnosprawna dziewczyna, powstał komitet społeczny "Pomóż Asi". Ludzie wrzucają pieniądze do puszek w kościołach, ale brakuje im nawet dla własnych dzieci. Tych pieniędzy dla Asi także nie wstarczy...

Numer konta, na który można wpłacać pieniądze na stymulator dla Asi Mikołajczuk:10124026851111000036562387Caritas Diecezji Siedleckiej, Siedlce B-PA, z dopiskiem: "Ofiara na działalność Opiekuńczo-Charytatywną Asi Mikołajczuk"

Andrzej Chyliński w ostatnich Kulisach

http://www.kulisy.pl/appS/a/tekst.jsp?place=zw_kulisy_list_articles&news_cat_id=2003&news_id=44413

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]