Forum OSKKO - wątek

TEMAT: segregacja klasowa - co o tym myslicie?
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Majka05-07-2004 23:10:09   [#01]
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34314,2165308.html
Marek Pleśniar05-07-2004 23:37:48   [#02]

nakłady na kształcenie owocują - i tego nic nie przebije

to nauczka dla całego systemu, a że system tej nauczki nie przyjmuje, to jego wina

nasza

a zarazem...

gdy ktoś łoży na swoje dzieci

czemu to ma być jego wina?

Iwona105-07-2004 23:40:56   [#03]

mój komentarz na gorąco

"Potwierdza to prof. Ireneusz Białecki. Z badań kompetencji szkolnych 15-latków, które prowadził w Polsce dla OECD, wynika, że największy wpływ na osiągnięcia ucznia ma nie wielkość szkoły, kwalifikacje nauczycieli czy liczba komputerów, ale poziom innych uczniów."
To cytat z tego artykułu i ja sie z tym zgadzam całkowicie. Na tym bazują klasy gimnazjalne  (czy "gimnazja" przy liceach-jedna klasa w roczniku)-na zabieraniu najlepszych z gimnazjów rejonowych. Mogą tam pracować byle jak, a te dzieciaki (same z paskiem z podstawówki) i tak się nauczą. W artykule piszą o segregacji, a takie gimnazja to przecież segregacja prawnie usankcjonowana. My w rejonowym zaczynamy sie zastanawiać jak je zatrzymać i takie klasy pakietowe (raczej według ocen, a nie wykształcenia i zamozności rodziców) przychodza nam do głowy. Gimnazjaliści już wiedzą, że w klasie bez konkurencji jest trudniej o motywacje do nauki, więc jeśli są skłonne dojeżdżać byle uczyć sie wśród równych sobie to niby dlaczego nie ułatwić im życia i nie stwarzać super klas w gimnazjach rejonowych. Na siłę, dla dobra narodu się ich nie zatrzyma :-(
migotka05-07-2004 23:49:44   [#04]
To jest chore. Może wprowadzić ten podział juz w szkole podstawowej.
Iwona105-07-2004 23:54:48   [#05]

i jeszcze

Moja córka, tegoroczna absolwentka gimnazjum dostała sie do wybranych szkół. Naprawde interesowało ją tylko jedno liceum i tam we wtorek zaniosła orginał. Fajnie? Tak myślałam. 
W środę do klasy o wybranym przez nią profilu zaczęto drastycznie obniżać punkty ( około 20-25). W czwartek zaczęła płakać, że z takimi to obleje maturę, że nie chce chodzić do takiej klasy i chce zmienić profil na mat-inf, bo tam punktacji nie obniżono!!!
 Na nic zdały się tłumaczenia, że w każdej klasie może się uczyć, że słabsi jej w tym nie przeszkodzą, a nawet, że ma szanse być w takim razie najlepsza w klasie. Profil został następnego dnia zmieniony (i niestety nie wiem czy czasami nie skrzywdziła jakiegoś dziecka, które było pierwsze na liście rezerwowej).
Naprawdę nie chcielismy, żeby uczestniczyła w "wyścigu"!!!!
Zawsze tylko powtarzaliśmy to co chyba kazdy z Was słyszł od swoich rodziców, ze wykształcenie to podstawa
Marek z Rzeszowa05-07-2004 23:57:02   [#06]

Do takich wynaturzen (nie boje sie tego slowa!) prowadzi myslenie o edukacji w kategoriach ekonomicznych.

Mam serdecznie dosc tych "dyrektorow managerow", tej "racjonalizacji kosztow" i "rzadow samorzadow" w oswiacie.

Za chwile obudzimy sie z reka w nocniku: najlepsi wyemigruja, bedziemy miec dobre drogi i chodniki, po ktorych beda chadzac i jezdzic niedoksztalceni idioci.

Czesto bierzemy przyklad z innych, tylko dlaczego w tym przypadku nie?

Dlaczego nie dostrzegamy, ze majmocniejsze systemy edukacji sa scentralizowane, ze w normalnych europejskich krajach nauczyciel jest pracownikiem panstwowym, nie samorzadowym; ze tam gdzie nie zaluje sie srodkow na edukacje, nie problemow z przestepczoscia, korupcja, kibicami itp... itd...

Rece i nogi opadaja...

Marek

Iwona106-07-2004 00:06:06   [#07]

zgadzm sie z Markiem

tylko co z tego. Trudno dziwic się rodzicom, ze chcą TERAZ dla swoich dzieci jak najlepiej ( to zameldowanie to oczywiscie przesada)

A kilka lat temu oglądałam amerykański film i zapamiętałam taką scene:
pani w ciąży płacze, bo dla jej dziecka nie było już miejsca w jakimś tam żłobku, więc nie dostanie się do jakiegoś tam przedszkola, to....itd., więc kariery już nie zrobi. Wtedy nie mogłam tego zrozumieć, a teraz u na prawie to samo!

Marek- czy tamtem film był absolutnie fikcyjny??? (nigdy nie byłam w Stanach, to moze dałam się nabrać)

Marek Pleśniar06-07-2004 00:07:23   [#08]

myślenie w kategoriach ekonomicznych to brak polityki skierowanej w przyszłośc

bo po co skoro to inne rządy przejmą?

Karolina06-07-2004 00:12:46   [#09]

Niestety w USA  tak jest - w róznych dzielnicach różne szkoły. Wiem .. to nie tylko film, naprawde rodzice zmieniaja dzielnice aby dziecko zapisać do ciut lepszej szkoły. W dzielnicach są rozne czynsze, rozne środowiska, rozne szkoly.

Czy u nas jest już tak? Myslę, że po części zaczyna się.

Segregacja dla mnie brzmi okropnie - wiecie dlaczego. O niepelnosprawnych w takim wyściugu szczurów jakby ktos pomyslał ..?;-(

Sylwia Ledwig06-07-2004 01:52:45   [#10]

Dokładnie to samo jest w Niemczech (Post 7 i 9). A zaczyna się właśnie od przedszkola. Wszystkie są dobrze wyposażone, niektóre mają jednak lepszą tzw. koncepcję, czyli pedagogiczny moduł pracy z dziećmi, no i dzieci różnych ludzi do owych przedszkoli uczęszczają. Więc dzielnice "pobierających od wieków i w nieskończoność pomoc socjalną" są przez 'zamożnych', 'wykształconych' i 'wykształconych-zamożnych', no i w międzyczasie też klasę średnią omijane wielkim łukiem. Ci, których stać płacą czynsz 1000-1200 Euro ("na zimno", czyli do tego jeszcze ze 200 Euro opłaty) i przeprowadzają się do tych lepszych dzielnic. Ci, co niemogą sobie na takie opłaty pozwolić, ale mają aspiracje, szukają przedszkoli tzw. "inicjatyw rodziców"("Elterninitiative"), które są bardzo dobre i przyjmują nie według zameldowania. Owe "inicjatywy" "wybierają" sobie dzieci. Dzieci doworzone są do owych przedszkoli przez rodziców niekiedy z odległych bardzo części miasta. Stresu co niemiara, mówię Wam, sama mam dziecko ... A to prawda Karolino, co mówisz, to brzmi okropnie. No może w Niemczech jest to w dość elegancki sposób rozwiązane, o niepełnosprawnych myśli się tu, i sama widziałam masę wspaniałych ośrodków, przedszkoli czy szkół integracyjnych, nawet hospitowałam przez 2 dni jedną taką placówkę niedaleko Wiesbaden i byłam pod wrażeniem.

A ten "wyścig szczurów", to po to by sobie elitę wychować, nie wielką masę średniaków, "równych na każdej płaszczyźnie", ale również grupę z doskonałym wykształceniem, wypracowanym, sprawnym myśleniem, etc. a więc ludzi, którzy w przyszłości zarządzać będą firmami, bankami, gospodarką państwa, którzy będą rządzić państwem przede wszystkim "przy pierwszym sterze" itd. (tu muszę uwagę umieścić, może bez związku, ale to tu w Niemczech lubię, że tutaj nie wymienia się zarządzających np. koncernami, konsorcjami, etc. gdy nastąpi zmiana rządu. Tu się wybiera od razu w miarę "zasobnych" i jak najbardziej kompetentnych na takie pozycje. W Polsce zmiana rządu, od razu reszta zarządzająca gospodarką w kraju leci ze stołka).

No a żeby nie było tak całkiem niesprawiedliwie dla "biednych" jest w Niemczech rodzaj stypendium socjalnego (BaFöG), które kiedyś absolwent już jako pracownik musi kasie państwa zwrócić (bez odsetek naturalnie). Czyli jak jesteś biedny, ale zdolny, studiujesz np. taką medycynę, kończysz, idziesz do pracy, robisz karierę i po 5 latach od podjęcia pracy miesięcznie spłacasz twoje stypendium, a potem to już "wiesz po co to wszysto było". Hmmm! co za świat! Nie dajmy się zwariować ... ale niech każdy robi co umie najlepiej, przecież nie możemy rozdzielić "stołków" pomiędzy biznesmenów, prawników, polityków i nauczycieli, bo kto nam bułkę upiecze i buty uszyje ? no i te twarożki ten tego, kto nam te "wytwarożkuje" ... Lepszy dobry twarożkarz niż mierny ... ktoś tam "z górnej półki"!

Gaba06-07-2004 02:05:40   [#11]
Odkąd się znamy z tego i innego forum - powtarzam słowa Kruszewskiego: problemem w szkole nie jest pytanie - jakich wartości naucza, tylko kto za to zapłaci! Problem ten narasta.
fredi06-07-2004 08:59:22   [#12]

znam paru kolegów którzy są wyżsi ode mnie. Uwazam , że to niesprawiedliwe. jak idą korytarzem to widzą wszystko przed sobą , a ja nie.

To niesprawiedliwe.

Co zrobić ?

Tadek06-07-2004 10:02:59   [#13]

Brawo Marek. Czy nasz głos nauczycieli, dyrektorów coś dzisiaj może zmienić. Wójt, burmistrz, starosta jest Panem u siebie. Mam nadzieję, że historia go rozliczy - ale to będzie za późno. Dlaczego zawsze wyciągamy wnioski o kilka lat za późno.

Panowie OP opamiętajcie się.

Majka06-07-2004 10:03:09   [#14]

demagogia

Dzieci z biednych rodzin są traktowane gorzej niż dzieci z rodzin zamożnych. To bomba podłożona pod polską demokrację!

2-->
Trwa właśnie sezon egzaminacyjny na wyższe uczelnie - ostatni akt długiego dramatu, który z jednych czyni dobrze zarabiających i szczęśliwych obywateli Rzeczypospolitej, a z drugich - sfrustrowanych i odrzuconych nieudaczników.

Rodzice świetnie wiedzą, że dobra szkoła decyduje dziś o szansach życiowych dziecka. Kto może, ten płaci. W tegorocznym teście gimnazjalnym najlepszy wynik w stolicy - średnia 42,4 na 50 pkt. (przeciętny wynik w Warszawie jest o 10 pkt. niższy) - osiągnęli uczniowie z malutkiej, liczącej tylko siedem osób, klasy warszawskiej World Hill Academy. Ten sukces kosztował rodziców 960 dolarów miesięcznie, bo tyle wynosi czesne.

W walce o dobre miejsca w szkołach publicznych (do niepublicznych chodzi zaledwie 2-3 proc. uczniów) wszystkie chwyty są dozwolone. Rodzice meldują np. dzieci u rodziny, znajomych, a nawet nieznajomych, by załapały się do "rejonu" renomowanego gimnazjum. Stawka za taki fikcyjny meldunek wynosi ponad tysiąc złotych rocznie, o połowę mniej niż wpisowe w dobrej niepublicznej szkole

Artykuł jest wrednie demagogiczny. Autor zgrabnie stosuje zwroty-klucze: biednym gorzej, bogaci płacą, oszukują (bo mają pieniądze), a Gaweł to syn sprzątaczki....

Podaje przykłady z wielkich miast (WHA, lususowe szkoły prywatne). To robi wrażenie, ale daleko jest od przaśnej rzeczywistości i często sprzeczne z resztą tekstu. Dalej bowiem okazuje się, że decyduje środowisko intelektualne, poziom wykształcenia rodziców, dbałość o rozwój dziecka .

Przyznacie, że to już niekoniecznie oznacza zamożność ...A już na pewno nie na poziomie World Hill Academy ;)

 Na stronach o krakowskiej edukacji kolejny artykuł:

Olga Szpunar 04-07-2004 , ostatnia aktualizacja 04-07-2004 21:31

Uczniowie niepublicznych szkół napisali egzamin gimnazjalny znacznie lepiej niż ich koledzy w szkołach państwowych - wynika z rankingu "Gazety". Czy to oznacza, że na dobrą edukację większe szanse mają dzieci zamożnych rodziców?

I teraz pytanie: czy te podsumowania są próbą obudzenia zbiorowej niechęci do szkół niepublicznych, czy rzeczywiście to wyraz zainteresowania przyczynami zniżki poziomu w szkołach publicznych?

Dlaczego nie pada apel o tworzenie mniej licznych klas w szkołach publicznych? Dlaczego pisze się o płatnych zajęciach dodatkowych zależnych od dobrowolnych (?) opłat rodziców? Może by ten nacisk skierować w stronę organów prowadzących?

 Obowiązkiem państwa jest zapewnienie równych szans dostępu do instytucji edukacyjnych wszystkich szczebli - twierdzi prof. Warzywoda-Kruszyńska.

Segregacja jest znacznie silniejsza niż w podstawówkach, bo też gimnazja są od nich dużo bardziej konkurencyjne. Rodzice w znacznym stopniu stoją za sukcesem szkoły: naciskają na zmianę złych nauczycieli, załatwiają wycieczki do muzeum i douczanie przed egzaminem wstępnym.

I tak to jest napisane, że trudno orzec, czy to rodziców zasługa, czy skrywana wina i spisek przeciwko ludzkości ;)

(wybaczcie pogrubienie, ale nie mogę tego wyłączyć :))

Majka06-07-2004 10:21:13   [#15]

i jeszcze jedno

Z badań prowadzonych już od lat 60. wynika, że na wymieszaniu uczniów z rodzin o wysokim i niskim statusie bardzo dużo zyskują ci drudzy - mówi dr Dolata. - A ci pierwsi tracą niewiele albo wcale.

Uważam, że to nieprawda. Syn 3 lata spędził w rejonowej szkole podstawowej nie robiąc nic. Nie miał szans na indywidualizację w klasie, gdzie 32 dzieci wytrwale uczyło się czytać. Kiedy kolejny raz odmówił jakiejkolwiek pracy w domu, stwierdzając i tak jestem najlepszy, przenieśliśmy go do innej szkoły (publicznej ). Tam  dostał wycisk i wreszcie zaczął się uczyć :) Rok nadrabiał straty.

Nie wiem, czemu dr Dolata znowu uzywa terminu wysoki i niski status. Chyba że chodzi mu o poziom zainteresowania własnym dzieckiem, bo średnia dochodów w klasie rejonowej była wyrównana...

Iwona106-07-2004 10:34:56   [#16]

czyli Majka

sugerujesz, że to po prostu taki temat w sezonie ogórkowym ? :-))))
Chyba masz rację, tylko czemu o szkołach, jeszcze ktoś w to uwierzy, a co to dobrego przyniesie? (dobrze, że młodzież rzadko czyta prasę z własnej woli)
Majka06-07-2004 10:45:48   [#17]

Nie, nie "ogórkowy", bo temat wraca namolnie od pewnego czasu i coraz bardziej agresywnie.

Jeno wnioski z "badań" ciągle wędrują po manowcach... Za każdym razem kończy się na demagogicznym stwierdzeniu "bogaci mają lepiej" :(  Tylko jak to ma poprawić sytuację oświaty?

Marek Pleśniar06-07-2004 10:54:03   [#18]

dzięki Majka

Bo zaczynałem tracić trzeźwe spojrzenie:-)

Niestety łatwiej się psuje niż naprawia. W masowej szkole płacę ciągle za korepetycje i - szczerze mówiąc - mam już tego dość. Może warto by przegęszczone masówki dorównywały do tych płatnych szkół? A nie odwrotnie?

Tyle się mówi, że najlepszą inwestycją jest zainwestowania w edukację - choćby swojego dziecka. Co więc w tym złego? Chyba lepiej, że rodzice to czynią zamiast kupować kolejny samochód.

A szkoła - a raczej państwo - niech bierze przykład z pracowitych obywateli i doinwestuje swe dzieci. Wszystkie.

Tak się jednak nie stanie. Bo oświata to darmozjad nieproduktywny.

W przeciwieństwie do kopalń i hut;-)

Małgoś06-07-2004 11:14:40   [#19]
to nieprawda, że tylko bogaci inwestują w edukacje dziecka!
w mojej szkole jest około 50% uczniów, których rodziców z trudem stać na czesne (470, 490 zł)
matki samotnie wychowujące, rodziny wielodzietne, nauczyciele itd.
to kwestia HIERARCHII WARTOŚCI, a nie kasy
mam tez znajomych, którzy na bibę w knajpie wydają więcej niż czesne razem z wpisem, a mimo to trzymaja dzieci w zatłoczonych, rejonowych, niewydolnych wychowawczo i dydaktycznie szkołach; płaca za kursy, byle jakie korepetycje, dodatkowe języki, tenis itd. ale nie posyłaja do niepublicznych, bo ...żal im płacić za coś, co mogą miec za darmo :-)
u nas wciąż jeszcze pokutuje niechęć do prywatnej inicjatywy (kułak, kapitalista - krwiopijca i zapluty karzeł reakcjoniozmu), mnoża się kompleksy i fałszywa skromność
kto powiedział, że wszyscy maja mieć po równo? to nierealna mrzonka
owszem jestem za sprawiedliwością - komu zalezy niech ma, jeśli dla kogoś wykształcenie stanowi wartość, niech sobie lokuje gdzie chce dziecko, niech korzysta z elitarności jeśli sie o to stara
a dziennikarz, który uzywa okreslenia SEGREGACJA w odniesieniu do oświaty, to (sorry), ale ...niedouczony głąb!
dopóki człek ma prawo wyboru i zyje w świecie wolnego rynku i podstawowych praw demokratycznych, to ma prawo tez do elitarności, do realizowania własnych wartosci, do korzystania z dóbr na które sobie ZAPRACUJE, ZAOSZCZĘDZI, ZASŁUŻY itd.
a do ludzi bogatych powinno się mieć ..szacunek :-) bo potrafią, sa skuteczni, przesiebiorczy itd.
relikty komunistycznego wypaczenia etycznego każą wciąz niektórym pogardzać innymi, za to że ich stać na więcej niż wiekszość ;-)
Majka06-07-2004 11:23:53   [#20]

:)

dziennikarz: To bomba podłożona pod polską demokrację!

Małgosia: "dopóki człek ma prawo wyboru i zyje w świecie wolnego rynku i podstawowych praw demokratycznych, to ma prawo tez do elitarności" ,"to kwestia HIERARCHII WARTOŚCI"

I ja zgadzam się z Małgosią ! :)

gordon06-07-2004 13:36:22   [#21]
Widziałem kiedyś małego chłopca, który próbując zatkać palcem wylot od kranu z wodą i zachlapał sobie ubranie. Bardzo narzekał na prawa fizyki, które do niczego dobrego nie prowadzą.

Przepraszam, chyba pomyliłem wątek.

Majka i Małgoś tak dobrze wyraziły to, co myślę na dyskutowany temat, że nie będę powielał ich wypowiedzi.
Gaba07-07-2004 07:10:49   [#22]

HMMM! Ludzie nie są równi, trzeba wspierać, ale są granice...

W Gazecie z dn. 07. stycznia na s. 2 znalazła się informacja
zatytułowana „Dzielą uczniów”. Stwierdzono tam, że wedle Instytutu Spraw Publicznych w polskiej oświacie nadal nie ma wyrównywania szans edukacyjnych, gdyż tworzy się np. klasy wedle uzdolnień uczniów. Otóż, w takie pojmowanie wyrównywania szans oznacza stawianie takich samych wymagań edukacyjnych wobec wszystkich uczniów, bez względu na ich uzdolnienia. Na pewno takie same mamy żołądki, ale nie głowy. Gdyby tak pojmować wyrównywanie szans edukacyjnych, jak widzi to Pani Prof. Elżbieta  Putkiewicz, to oznaczałoby to ustalenie poziomu wymagań edukacyjnych do możliwości słabszych uczniów. W konsekwencji oznaczałoby to też obniżenie wymagań wobec uczniów najzdolniejszych, aby nie wyróżniali się nad innymi, ale równali do reszty. Postulatu o większym absurdzie edukacyjnym trudno sobie wyobrazić. Czy Pani Profesor ma świadomość, że w ten sposób zniszczymy polską inteligencję, która ma tworzyć przyszłość tego kraju? Wyrównywanie szans edukacyjnych oznacza wyłącznie to – że każdy uczeń ma mieć dostęp do edukacji na poziomie jego potencjalnych możliwości a  nie takiej samej edukacji dla wszystkich. W związku z tym – nie ma żadnych pedagogicznych i humanistycznych przeciwwskazań, aby uczniowie uzdolnieni w jakichś dziedzinach uczyli się w ciągach klas, w których w tych dziedzinach stawia się znacznie wyższe wymagania. Obok mogą istnieć klasy niesprofilowane, w których jednak nauczyciele i tak muszą realizować dwa a nawet trzy równoległe programy edukacyjne, to znaczy te same treści ale o różnych poziomach trudności wedle możliwości poszczególnych uczniów. Temu służą m.in. wewnętrzne systemy oceniania.To, o co apeluje Instytut Spraw Publicznych, to postulat nieznany nawet w oświacie komunistycznej, gdzie również uznawano, że „od każdego wedle jego możliwości”.
         
         Stefan Wlazło

         

- każdemu wg możliwości!

Małgoś07-07-2004 07:36:04   [#23]

po przeczytaniu informacji na czym polega "uprawianie" nauki w niektórych ośrodkach akademickich z przymrużeniem oka traktuję wypowiedzi tzw. autorytetów (wysoko tytułowanych)

pewien profesor badał konsekwencje psychologiczne u dzieci siedzących w ostatnich ławkach, a inny pojemnośc oddechowa u instruktorek w klubach fittnes

zaniżanie wymagań wobec zdolniejszych uczniów i niewykorzystywanie ich potencjałów to zbrodnia w wymiarze indywidualnym i wymiarze społecznym!

a opinie w/w Pani Profesor kompromitują ja i tych, którzy uznali jej osiągnięcia za godne takich tytułów

Mielismy lata ekspeymentów edukacyjnych za tzw. komuny, kiedy to pochodzenie społ. decydowało o dostaniu sie na studia, otrzymaniu atrakcyjnych funkcji, stanowisk kierowniczych - efekty do dziś nam doskwierają

a po świcie wciąż błąkają się lekarze niewierzący w bakterie i szkodliwość fajczenia papierosów, prawnicy o karłowatej etyce, pedagodzy tłukący własne i cudze  dzieci

uważam, że wiedza, umiejętności to rzecz nabyta - nawet w jednym pokoleniu, ale juz np. etyka, kultura zawodu to kwestia tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie

wyrównywanie szans to stwarzanie warunków dogodniejszych tam, gdzie są podłe, ale NIGDY !!! NIE ZGODZE SIĘ Z TYM, ŻE WYRÓWNYWANIE TO USZCZUPLANIE MOZLIWOŚCI TYM, KTÓRZY JUZ JE MAJĄ I WYKORZYSTUJĄ

bo to mi pachnie ...barbarzyństwem :-(((

Gaba07-07-2004 08:49:30   [#24]

Małgoś, u mnie reakcja odwrotna - ale proszę nic do siebie nie bierz - ja mam marsa na czole takiego Nałęczowego, bo jestem w kłopocie. Zgadzam się z tezami artykułu, nawet jeżeli są "podrasowione" dziennikarsko, Ty jak sądzę, też. Nie zgadzam się jednak z czymś, co przypisałabym kontekstowi socjologicznemu.

1. Nie jesteśmy równi. Nie jesteśmy - przy całej odpowiedzialności za tych mniej równych. Pisze to, by było jasne!

2. Nie ma obowiązku wspierania dzieci przez dzieci i tych, co nie chcą... - tata i mama mówi, że se nie życzy kontaktu z... innymi, co forsy nie mają (i GW to podsyca, pisząc dziwne rzeczy - vide dyskusje na forum Edukacja GW - nie wklejam linku, bo chyba nie warto).

3. Obciążanie szkoły winami niepopełnionymi, albo takimi, które szkoła popełnia, bo sama w strachu - np. nauczyciel rozliczany za wyniki egzaminu, jakby one należały do niego i od niego, złe prawo szkolne, niemożność pogonienia prawnego taty i mamy za zaniedbania wobec dzieciaka, taka kreacja atmosfery szkolnej, że może trzeba tylko patrzeć głęboko w oczy. (powiem szczerze - nie wiem czy trzeba zawsze, ale wiem, że na tupnięcie czasem ten naród reaguje, tu mi się przypomina reakcja p. Zawiszy z MENiSa i sprawa kubełczarzy z Torunia, albo obnażanie absurdów doprowadzonych do granic absurdalności przez przykłady RomanaG).

 

Muszę odpocząć - chyba mi się sensory przepaliły.

Marek Pleśniar07-07-2004 10:13:16   [#25]

znam dyrektorów, którzy otwarcie mówią: kasa, "lepsze środowisko" dadzą mi powodzenie. Nie mówcie że nie znacie i Wy takich postaw. Znamy wysokie progi, limity dobrze ustawiane by szkołę windowała nie praca nauczycieli lecz poziom.. dzieci, które przyjęli do szkoły.

Ledwo sam uniknąłem (bo chciałem ambitnie) zapisania dzieciaka do szkoły gdzie są najwyższe w okolicy wyniki - polega to na tym, że dzieci są obciażane pracą do późnej nocy. Dobrze że miałem wywiad;-)

Ale ja o czym innym. Mogą ci, co ich stac kształcić dzieci w segregacji. Nie poradzi się na to nic - segregacja jest natury .. naturalnej - jak w przyrodzie. Kto ma pieniądze ten kształci się lepiej. A pieniądze ma ten kto..

itd itd.

Jednakowoż istnieje nawet w nieszczęsnym kapitalistycznym systemie ekonomiczno-społecznym praktyka państwowej ingerencji w to. Jest wpisana w system.

Przykładem jest wyławianie uzdolnionych w USA, gdzie niezłe pieniądze są łożone na biednych i zdolnych.

Ale nie hurtem. Tylko na naprawdę zdolnych i chcących pracować. Tak widać ten naród ma, że pomaga tylko tym co sobie chcą pomóc. Nie wszyscy są zdolni i chcący.

"motywacja to wrodzona, naturalna zdolność do uczenia się w aktywny sposób i powinna być raczej wywoływana czy ujawniana niż ustanawiana" Barbara L. McCombs i James E. Pope

Tak więc nieprawdą jest że świat nie zwraca uwagi na tych zdolnych. To tylko my chcemy być bardziej "rynkowi" od tych prawdziwie rynkowych.

Jednocześnie mamy rzecz niezwykła bo ją stworzyli.. rodzice. Zdanie odmienne - choć wcale nie musi ono stać z powyższym w sprzeczności. Zobaczcie:

Rodzice ponoszą odpowiedzialność za wszystko, co dotyczy ich dziecka, również za jego edukację. To prawda, zaczerpnięta z praw człowieka, stanowiąca również konstytucyjny gwarant w Polsce (por.Mendel,1993). Powinna zatem w naszym kraju stopniowo ulegać zmianie mentalność ugruntowana indoktrynacyjnymi praktykami poprzedniego systemu, wyznaczająca postrzeganie szkoły, jako formalnej instytucji ds. nauczania dzieci, odpowiedzialnej za ich edukację i odsuwającej w związku z tym  rodziców - "niekompetentnych" intruzów, mogących zniekształcić ściśle określony proces modelowania osobowości wychowanka.
Szkoła ma być miejscem, w którym rodzic znajdzie kompetentne wsparcie dla swoich działań wobec dziecka, nie zaś instytucją zwalniającą go z troski o jego edukację

Co jest i moim zdaniem, lecz z uzupełnieniem: interweniować, dawać wsparcie tym co chcą

Majka07-07-2004 10:40:16   [#26]

znowu niepubliczne lepsze ;-)

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2167986.html

 I. Dzierzgowska stwierdziła: (...)Dobry przykład to warszawskie społeczne liceum przy ul. Bednarskiej. Przyjmuje się tam dzieci w trudnej sytuacji rodzinnej, a także dzieci uchodźców, które często mówią słabo po polsku. Większość rodziców rozumie, że to wielka zaleta tej szkoły, która zresztą ma świetne wyniki(...).

Czy to wypada? Tak reklamować?


(Zaiste, dobry przykład.... 2 tys. wpisowego+ 1 tys. czesnego + opłaty za każde dodatkowe zajęcia + dobrze działający system stypendialny i wspierające fundacje...Wczoraj dobrym przykładem była WHA ;)

Gazeta - wychowawczo- informuje dyrektorów szkół publicznych , jak nalezy działać....mając pieniądze od organu ;)

Majka07-07-2004 13:57:33   [#27]

ciekawe spostrzeżenie z forum Gazety

(...)W mojej szkole staramy się zapobiegać takim zjawiskom ( mieszanie poziomów) np. poprzez wielopoziomowe nauczanie matematyki. Dzieci nie uczą się w swoich klasach, ale w grupach międzyklasowych. Czyli: zdolniejsi ze zdolniejszymi, słabsi (nie myślący abstrakcyjnie) ze słabszymi. Rodzice corocznie wypowiadają się w anonimowych ankietach na temat tej metody nauczanie i corocznie SĄ ZA!

Dziękują, że szkoła wprowadza segregację przynajmniej na matematyce.
Warto wspomnieć, że segregacja nauczania języków obcych istnieje od dawna i jakoś nikt nic nie ma przeciw.
Nie można, bo nie ma sensu uczyć w jednej grupie osoby znające język obcy na różnym poziomie(...)
.

Leszek07-07-2004 16:21:47   [#28]

jestem za tym, aby w różnorodności organizacyjnej działać... nic gorszego nie może być niż taka sama organizacja w szkołach całego kraju i przysłowiowa "zupa z kapusty dla wszystkich na talerzu"...

osobiście dla siebie optuję za golonką...

marzy mi się, aby nie przeszkadzano w kształtowaniu polskiej inteligencji...

pozdrawiam

beera07-07-2004 16:43:17   [#29]

ale, czy...

nie udajemy przypadkiem?

No kurcze- PRZECIEZ Z SEGREGACJĄ MAMY JUŻ DO CZYNIENIA!

Dla mnie ta dyskusja jest dotknięciem wierzchołka gory lodowej.

Prawdziwa segregacja dokonuje się codziennie, w mniej spektakularny sposob, przez co mniej burzy w nas krew.

Segregacja wynikajaca z pieniądza dokonala sie już w takim stopniu, ze nie odwrocimy nic tu:
bogate dzielnice domkow
szkoła w tej dzielnicy-  rózni się od innych- prawda?

W kazdym miescie funkcjonuje podstawowka z tzw. "gorszym" rejonem. Im większa wiedza na temat tego gorszego rejonu jest w ludziach, tym bardziej ta szkoła staje się gorsza

Podobna sytuacja jest z gimnazjami- nie wiem jak gdzie, ale generalnie się opinia ustabilizowała. Jest lepsze, gorsze, lepsze staje się coraz lepsze- bo sie okresleni ludzie tam garną, gorsze- stają się coraz gorsze, poprzez odpływ "lepszych"

Podobnie jest ze szkołami ponadgimnazjalnymi.

Nie chcę już nawet pisać o takiej segregacji mniej zauwazalnej- rozgrywajacej się globalnie - na terenie kraju. Szkoły w biednych rejonach, szkoły w bogatych...

Wiem, że odbiegłam trochę od majkowego przeslania, jednak uważam, ze mechanizmy dzialania ludzi mozna obserwować tu podobne.

barbarzynstwo?- oczywiście!

Jednak gdy się nad tym zastanowię, to widzę sprzymierzeńcow tego barbarzyństwa- , system ( ach ten system),rodzicow, ale i - niestety- pedagogow :-(

Gaba07-07-2004 17:22:05   [#30]

Asiu, problemem jest rozróżnianie i jednoczesne przyjmowanie zasad:

- każdemu wobec potrzeb,

- ludzie nie są równi,

- należy słabszych wspierać,

- forsa to nie wszystko!

 

A co zrobić, kiedy zamożniejszy chce swojego kotleta, a drugiemu życzy parówki? Jak sobie radzić z czymś takim?

Nie dopuściłam do wywieszenia list przyjęć z punktami - część rodziców "życzyła sobie" weryfikować listy swojej klasy, pewnego chłopca by chyba zlinczowali, gdyby się dowiedzieli, że ma z egzaminu 12 punktów. Podania o zamiany klas I zachowam i pokażę naszej p. wizytator. Myślę, że wiele się wyjaśni.  

Rejonowy to wg niektórych bandyta i zbój - chcą wiedzieć, kto z rejonu i czy nie za dużo! Niektórzy rodzie proszą, by nie mówić, że dziecko z rejonu.

Słabeuszek nie poradzi sobie z klasie bardzo mocnej, ale można poszukać mu klasę fajną, średnią, by się ciągnął do góry - jaka to radość, gdy się ciągnie. Ale przecież można spojrzeć na to inaczej, można ubliżyć temu dziecku - mówiąc, dziecko, Ty się nie nadajesz tu taj, ty musisz tutaj. 

To, co teraz napisałam - dla jednych jest nie do przyjęcia, dla innych godne zrobienia, bo wszyscy mają mieć równo. Ludzie nie są równi - mają mieć szansę równą!

Nie wiem także jak - w GW było napisane, że można - sprawdzać konta  rodziców, może nie jestem za bystra, by się przypatrywać, jaki ktoś ma zegarek i jakie buty, może... - mam dużą grupę dzieci z domów dziecka i zawsze mówię, że przychodząc do naszej szkoły jesteście Państwo także rodzicami dla tych dzieci, którym w życiu nie wyszło, że wszyscy liczymy na Was - to wychodzi. Nie ma problemu, by wysłać dziecko na zieloną szkołę, do kina - gdzie chce, pod jednym warunkiem, że chce. wiele dzieci słabszych nie ma żadnych aspiracji, wielu nie ma ambicji.

 Kiedyś podobno jedna mądrala mędrkowała, to ją mamy wyprosiły z zebrania, jak się mamie nie podobają dzieci niczyje, więc z tym wszystkim jest różnie. Wiem, jedno - nie jesteśmy równi we wszystkim, trzeba każdemu wg potrzeb, ale na to trzeba mieć pieniądze. A polska szkołą sięgnęła dnia, przynajmniej taka, którą ja znam.

słowa poniżśze usłyszałam w 1995 roku - DZIŚ NIE JEST WAŻNE CZYJE/JAKIE WARTOŚCI SZKOŁA REPREZENTUJE, ALE KTO ZA NIE ZPŁACI!

Marek Pleśniar07-07-2004 19:07:12   [#31]

co to znaczy "każdemu według potzeb"?

Coś wkleję:-)

W celu scharakteryzowania społeczeństwa komunistycznego Marks stosował słynną formułę: „od każdego według możliwości, każdemu według potrzeb". Obie części tej formuły są nierozłączne. „Od każdego według możliwości" w rozumieniu komunistycznym, a nie kapitalistycznym, oznacza: praca przestała już być obowiązkiem, a stała się indywidualną potrzebą; społeczeństwo nie potrzebuje już stosować przymusu; od pracy mogą uchylać się tylko chorzy i osobnicy nienormalni. Pracując „według możliwości", czyli odpowiednio do swych sił fizycznych i psychicznych, bez jakiegokolwiek bądź przymusu, członkowie komuny będą dzięki wysokiej technice zapełniać magazyn społeczeństwa w stopniu wystarczającym, żeby mogło ono szczodrze obdzielać wszystkich i każdego „według potrzeb", bez poniżającej kontroli. Dwuczłonowa, lecz nierozłączna formuła komunizmu zakłada więc obfitość, równość, wszechstronny rozwój osobowości i wysoką dyscyplinę społeczną człowieka.

Pod każdym z tych względów państwo radzieckie jest znacznie bliższe zacofanego kapitalizmu niż komunizmu. Nie może ono jeszcze nawet marzyć o tym, żeby każdego obdzielić „według potrzeb". Właśnie jednak dlatego nie może ono pozwolić swym obywatelom, aby pracowali „według możliwości".

jakoś to swoją drogą bliskie temu co mamy;-)

Gaba07-07-2004 19:22:08   [#32]

Marku, to demagogia, właściwie zamyka mi to drogę do głośnego myślenia, choć oczywiście uroczy uśmiech ma mnie nie zniechęcać. Myślę, że to, co napisałeś trochę upraszcza sprawę.

Ani państwo radzieckie nie jest bliskie temu, co mamy teraz, ani zawłaszczanie ideologii przez ideologie. Ludzie nie są równi - równość to mrzonka komunistyczna, równi wobec prawa, ale to jest jedyna równość, którą widzę, nie ma egalitaryzmu - dlatego sprzątaczka chciałby zarabiać 1500 (tyle, co nauczycielskie nieroby, bo ona to dopiero pracuje, pracuje naprawdę, a nie to co inteligenciki)

Doświadczamy również na codzień Orwellowskiej konstatacji, że wszytskie świnie są równe, ale niektóre równiejsze od innych!

Myślę - że szkoła jest odbiciem społeczeństwa, takim mikroskopem, że nie da się uzdrawiać szkoły bez pozrądnych studiów socjologicznych i bez naprawy całej chorej RP.

Marek Pleśniar07-07-2004 19:53:15   [#33]

gaba - ależ odwrotnie - demagogia to używanie zdań przynaleznych systemowi innemu niż mamy z twierdzeniem że to własnie to. Tkwią w nas jak przysłowia, które wcale mądrością narodów nie są.

Użyłaś Gabo zdania Marksa i teraz to łykaj. Przewcież użyłaś, tak?

Zaś zdanie "to co mamy" nie do Cię skierowane. Mamy to naprawdę. Wokół.

Ok, powiem to do czego piłem.

Otóż:-) Mam taką chorobę. Nazwę ją "syndrom reakcji na zaspokajanie potrzeb". Byłem na konferencji o zaspokajaniu potrzeb nauczycieli polskich. Bo sami sierotki nie umieją się dokształcać. Mądrzejsi od nich im zaspokoją w tej mierze potrzeby.

A teraz znów my zaspokajamy potrzeby maluczkich.

-------------------------

Orwell - jaki jest każdy wie. Tu smutnawo kończy zaprowadzanie utopii. Bo zawsze się kończy tak. 

Równość?
Świnie uczą się znakomicie a pozostałe stworzenia Boże dukają "a,b,c..". I więcej nie są w stanie się nauczyć. A każdy przecież tyle znaczy i to czynić mu przychodzi w grupie ile potrafi.

"Każdemu według potrzeb"?
Zawsze ktoś zapragnie wziąć więcej niż daje. Najpracowitszy zaś konisko, zamiast pod opiekę aniołów MZiOS pójdzie na salami. Bo głupi. Jakoś tak jest że ci mniej pojętni idą do zaspokajania potrzeb;-) A zdolniejsi do biznesu.

Zaspakajanie potrzeb - według zwłaszcza ich poziomu zawsze kończy się demoralizacją. Tak jak dawanie jałmużny.

To może mało nauczycielskie, ale.. nie bardzo wychowaliśmy społeczeństwo z tym całym naszym nauczycielstwem prawda? Zaspokajaliśmy po końsku potrzeby miast dać pole do własnej inicjatywy.

Gaba07-07-2004 20:13:19   [#34]

A widzisz!

ja uczę łowić ryby i daję najwyżej wędkę, zaspokajam pośrednio potrzebę głodu. Kiedy dziecko mnie pyta - nigdy nie odpowiadam na to pytanie, odsyłam do źródeł, należę do nauczycieli milczących na lekcjach i nie odpowiadających na pytania dzieci, dzieci pytaja i dzieci w mozole szukają odpowiedzi.

Wiedza i umiejętności nie są darem (wklepywanym czarodziejską nauczycielską łopatą), traktowane jako dar są pogardzane.

Drażnią mnie dobre panie nauczycielki, które tak się pochylają z tą swoją dobrocią, że aż maluchy nie mogą zdzierżyć. Nam potrzeba nauczycieli nie dobrotliwych, ale o innej konstrukcji psychicznej i innym modelu cech. Tylko nie dobrotliwe, które dziecku, wszytsko usuną i nawet za nie pomyślą, te są najbardziej szkodliwe, bo nawet nie wiedzą dlaczego im nie wychodzi.

 

- ale jednak wg potrzeb - ale potrzeby różne (np. filozofowie edukacji mówią), nie rozdawane, bo rozdawnictwo demoralizuje, a uczyć trzeba na miarę rozpoznanych potrzeb w człowieku - uczyć tej cholernej samodzielności (bez ułatwiactwa), odpowiedzialności za siebie - uczyć wolności, że w życiu nie je letko, panie, nie je i nie będzie!

Tu jest zgoda, panie Marku.

S Wlazło13-07-2004 10:55:01   [#35]
Mnie najbardziej w publikacjach na temat segregacji zdenerwował atak na dyrektorów szkół, że to oni są winni tej segregacji. Trudno o większy przykład głupoty i nieznajomosci szkoły. Co ma zrobić dyrektor, jeżeli grupa rodziców chce, aby ich dzieci miały dodatkowe zajęcia (basen języki czy komputery) i chcą za to zapłacić. Na szkołe niepubliczną ich nie stać, ale 60 czy 100 zł miesięcznie są w stanie zapłacić za dodatkowe zajęcia dla swoich dzieci. I dyrektor ma odmówić? Trzeba podziwiać i chwalić takich rodziców, którzy zamiast przepijać - inwestują w edukację swoich dzieci. Są też dzieci bardzo ambitne, które chcą uczestniczyć w tzw. "wyścigu szczurów", a co należałoby raczej nazywać chęcią sprawdzania  swoich mozliwości na tle innych, czyli tak jak w sporcie- rekrutuje się w klubach sportowych wybitnie uzdolnionych. I cała przyczyna segregacji tkwi oczywiście w braku pieniędzy. Już kiedyś postulowałem, aby szkoły wpisać do rejestru instytucji wyzszej użyteczności publicznej. Wtedy rodzice mogliby przekazywać 1% swojego podatku do kasy szkoły. Nie byłoby w szkołach korepetycji, bo za te pieniądze organizowano by zajęcia dodatkowe dla uczniów mających trudności i uczniów bardzo uzdolnionych, byłyby pieniądze na różne zajęcia w różnych grupach. Walczmy, aby przynajmniej szkoły z naszym logo OSKKO były do takiego rejestru wpisane. I wtedy - do obiadu - przedmioty podstawowe - a po obiedzie najrozmaitsze zajęcia. Nie będzie segregacji. I tych wszystkich głupków, którzy w dyrektorach i nauczycielach dostrzegają wroga dziecka mającego trudności edukacyjne po prostu publicznie wyśmiewajmy, wskazując na istotę rzeczy. Serdeczności. Stefan.
maeljas13-07-2004 14:35:52   [#36]

Stefanie - szkoła

nie uzyska statusu oragnizacji pożytku publicznego z przyczyn formalnych - nie ma osobowości prawnej

mogą taki status uzyskać fundacje  ewentulnie stowarzyszenia działające na rzecz danej szkoły

S Wlazło13-07-2004 22:23:56   [#37]
Dlatego myslałem o naszym stowarzyszeniu OSKKO, które by obejmowało szkoły z naszym certyfikatem jakości.
Majka20-07-2004 12:15:23   [#38]

stanowisko ministra

Aktualności

20 lipca 2004
MENiS: nie dla segregacji

Zdecydowaną walkę z segregacją dzieci ze względu na zamożność ich rodzin zapowiedział minister edukacji narodowej i sportu Mirosław Sawicki. Z pytaniem w tej sprawie zwróciła się do niego posłanka Anna Sobecka (LPR) na posiedzeniu Sejmu.

"Ostatnie publikacje prasowe donoszą o istnieniu tak zwanej segregacji klasowej w polskich szkołach. Miałoby to polegać na preferowaniu tych dzieci, które uiściły dodatkowe opłaty na rzecz szkoły. Uczniów dzieli się na klasy szkolne według wykształcenia i zamożności rodziców" - powiedziała posłanka Sobecka.

Sobecka wspomniała też, że w niektórych szkołach funkcjonuje model "klasy pakietowej", w którym do poszczególnych klas przyjmowani się uczniowie w zależności od tego, za jakie zajęcia dodatkowe płacą ich rodzice.

"Do klasy pierwszej A trafiają dzieci, których rodzice płacą za dodatkowe zajęcia z angielskiego, plastyki, muzyki i informatyki. Do pierwszej B te, których rodzice płacą tylko za informatykę, a do klasy C przyjmuje się dzieci, których rodziny nie interesują się ich edukacją, oczywiście w sensie opłat" - wyjaśniała.

Posłanka nazwała takie praktyki "jawnym naruszeniem polskiego prawa, a w szczególności konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej" i zwróciła się do ministra edukacji z pytaniem, czy resort edukacji zna to zjawisko i czy zamierza mu przeciwdziałać.

Zapytała, na jakiej podstawie prawnej szkoły prowadzą politykę nakłaniania rodziców do wnoszenia dodatkowych opłat.

Minister przyznał, że taki problem istnieje i że dzieci są segregowane w szkołach nie tylko ze względu na dodatkowe opłaty wnoszone przez rodziców. Na przykład w liceach przydziela się uczniów do poszczególnych klas na podstawie pomiaru ilorazu inteligencji.

Wyraził też swój sprzeciw wobec polityki segregacji uczniów w szkołach.

"To zjawisko istnieje. Ja je stwierdziłem jeszcze w momencie, gdy pracowałem w Centralnej Komisji Edukacyjnej. Selekcjonowanie wpływa na efekty pracy szkoły. Jestem zdecydowanie przeciwny temu zjawisku. Jest to naruszenie artykułu 70 konstytucji i artykułu 1 ustawy o systemie oświaty. Będziemy podejmować zdecydowane działania" - mówił Sawicki.

Minister spotkał się już z kuratorami 7 lipca i zwrócił się do nich o pomoc w opracowaniu planu walki z segregacją.

Rada kuratoryjna, która została zaplanowana na 17-18 sierpnia, również zajmie się tym problemem.

Będziemy o tej sprawie rozmawiać, planując konkretne działania, aby przeciwdziałać tego rodzaju zjawiskom, które są szkodliwe, niepedagogiczne i nie gwarantują równego dostępu do oświaty" - zadeklarował minister. (PAP, KPRM)

 

Nie słyszałam, by w liceach mierzono IQ "na wejście" ;)

Czyżby miały się sprawdzić plotki o likwidacji gimnazjów przy liceach?

Arwena21-07-2004 09:42:15   [#39]
Likwidacja gimnazjów przy liceach i absolutny zakaz segregacji odbierze szanse rozwoju zdolniejszym dzieciakom i napędzi klientów szkołom niepublicznym. Szkoły te, otrzymując dotacje z budżetu oświaty, mają olbrzymią swobodę w organizowaniu pracy, w przeciwieństwie do szkół publicznych. A może właśnie o to chodzi?
Małgoś21-07-2004 11:31:59   [#40]

Arwena

trochę manipulujesz faktami :-(
dotacje dla szkół niepublicznych, to nie więcej, a niekiedy mniej, niż to co przypada na każdego ucznia i co szkoły publiczne również dostają


USTAWA

z dnia 7 września 1991 r.

o systemie oświaty

(Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329 i Nr 106, poz. 496, z 1997 r. Nr 28, poz. 153 i Nr 141, poz. 943, z 1998 r. Nr 117, poz. 759 i Nr 162, poz. 1126, z 2000 r. Nr 12, poz. 136, Nr 19, poz. 239, Nr 48, poz. 550, Nr 104, poz. 1104, Nr 120, poz. 1268 i Nr 122, poz. 1320, z 2001 r. Nr 111, poz. 1194 i Nr 144, poz. 1615, z 2002 r. Nr 41, poz. 362, Nr 113, poz. 984, Nr 141, poz. 1185 i Nr 200, poz. 1683, z 2003 r. Nr 6, poz. 65, Nr 128, poz. 1176, Nr 137, poz. 1304 i Nr 203, poz. 1966 oraz z 2004 r. Nr 69, poz. 624, Nr 96, poz. 959, Nr 99, poz. 1001, Nr 109, poz. 1161 i Nr 145, poz. 1532)

obowiązuje od dnia 25 października 1991 r.


Art. 90. 1. Niepubliczne przedszkola, w tym specjalne, szkoły podstawowe i gimnazja, w tym z oddziałami integracyjnymi, z wyjątkiem szkół podstawowych specjalnych i gimnazjów specjalnych oraz szkół podstawowych artystycznych, otrzymują dotacje z budżetu gminy.

2. Niepubliczne szkoły podstawowe specjalne i gimnazja specjalne oraz szkoły ponadgimnazjalne o uprawnieniach szkół publicznych, w tym z oddziałami integracyjnymi, otrzymują dotacje z budżetu powiatu.

2a. Dotacje dla szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych, w których realizowany jest obowiązek szkolny lub obowiązek nauki, przysługują na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż kwota przewidziana na jednego ucznia danego typu i rodzaju szkoły w części oświatowej subwencji ogólnej otrzymywanej przez jednostkę samorządu terytorialnego, o której mowa w ust. 1 i 2, pod warunkiem że osoba prowadząca szkołę poda organowi właściwemu do udzielania dotacji planowaną liczbę uczniów nie później niż do 30 września roku poprzedzającego rok udzielania dotacji.

2b. Dotacje dla niepublicznych przedszkoli przysługują na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż 75% ustalonych w budżecie danej gminy wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach publicznych w przeliczeniu na jednego ucznia, z tym że na ucznia niepełnosprawnego w wysokości nie niższej niż kwota przewidziana na niepełnosprawnego ucznia przedszkola i oddziału przedszkolnego w części oświatowej subwencji ogólnej otrzymywanej przez jednostkę samorządu terytorialnego - pod warunkiem, że osoba prowadząca niepubliczne przedszkole poda organowi właściwemu do udzielania dotacji planowaną liczbę uczniów nie później niż do dnia 30 września roku poprzedzającego rok udzielania dotacji.

2c. Jeżeli do przedszkola, o którym mowa w ust. 2b, uczęszcza uczeń niebędący mieszkańcem gminy dotującej to przedszkole, gmina, której mieszkańcem jest ten uczeń, pokrywa koszty dotacji udzielonej zgodnie z ust. 2b.

3. Dotacje dla niepublicznych szkół o uprawnieniach szkół publicznych niewymienionych w ust. 2a przysługują na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż 50% ustalonych w budżecie odpowiednio danej gminy lub powiatu wydatków bieżących ponoszonych w szkołach publicznych tego samego typu i rodzaju w przeliczeniu na jednego ucznia, pod warunkiem że osoba prowadząca niepubliczną szkołę poda organowi właściwemu do udzielania dotacji planowaną liczbę uczniów nie później niż do dnia 30 września roku poprzedzającego rok udzielania dotacji. W przypadku braku na terenie gminy lub powiatu szkoły publicznej danego typu i rodzaju podstawą do ustalenia wysokości dotacji są wydatki bieżące ponoszone przez najbliższą gminę lub powiat na prowadzenie szkoły publicznej danego typu lub rodzaju.

3a. Placówki niepubliczne, o których mowa w art. 2 pkt 5 i 7, otrzymują na każdego wychowanka dotacje z budżetu powiatu w wysokości równej średnim wydatkom bieżącym ponoszonym na jednego wychowanka tego samego rodzaju placówki publicznej, a w przypadku niepublicznych ośrodków umożliwiających realizację obowiązku, o którym mowa w art. 14 ust. 3, obowiązku szkolnego i obowiązku nauki dzieciom i młodzieży, o których mowa w art. 16 ust. 7, a także dzieciom i młodzieży z upośledzeniem umysłowym ze sprzężonymi niepełnosprawnościami, w wysokości nie niższej niż kwota przewidziana na jednego wychowanka tego rodzaju ośrodków w części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego, pod warunkiem, że osoba prowadząca placówkę przedstawi planowaną liczbę wychowanków organowi właściwemu do udzielenia dotacji, nie później niż do dnia 30 września roku poprzedzającego rok udzielenia dotacji.
Gaba21-07-2004 12:13:02   [#41]

boję się mitów edukacji czyli pozornej indywidyalizacji

przepraszam - nigdzie nie jest powiedzine, ze nie mozna wspierać dzieci zdolnych i zdolniejszych, ale dostepnymi srodkami. Nie mogą decydować jednak o poziomie dodatkowej usuługi pieniądze. czytajcie ludziska uważnie.

nie ma mowy, by gimnazja przy l;iceach liwidowano, ani szkoły w Truniu (gimnazjum akademickie)! Diecko bedące w szkole państwowej ma miec dostep równy do edukacji, dostep to nie jest - ma miec to, samo co każdy. Ma miec dostęp równy, podkreslam dostep. Jeżeli chce angielski dodatkowy, ma go miec, jezli tańce, a dyrektor ma na tańce, to wszyscy maja, ci co chcą te tańce.

Jednak nigdzie nie jest powiedziane,na jakim poziomie - nie wolno dziecku utaletowanemu dawac podstawowego kursu matematyki.

I - nie wierzcie w żadne indywidualizacje, - jest to jedna wielka zmyłka i baśń. to nie działa na wielu poziomach. Mozna z jednym z dwoma popracowac indywidualnie.

o gdyby mozna było prowadzić naukę np. owej matematyki na 3-5 poziomach i dobierac sobie poziom do mozliwosci indywidualnych. ale to jest dopiero drogie rozwiązanie.

Żal mi zdolnych dzieci - ęle pojeta solidarność może być prawdziwa bombą z opóźnionym zapłonem.

Jestem oburzona, dogłębnie dotkniętna, ze moje dziecko chętne do nauki byc moze będzie musiało stac w miejscu i czekać, az kolega, ktory (moze nigdy?) nie osiagnie przyzwoitego poziomu nauczy się dodawać. Jest to przerzucanie złego poczucia egalitaryzmu na tych, co mogą, ci , co nie mogą powinni miec prawo (potencję) dokształcania, uzupełniania, wydłuzenia drogi. Bo tak to juz jest ludzie nie są równi - nie byli i nie będą. Równi jestesmy wyłącznie wobec praw. (przynajmniej teoretycznie). Oto klasyczny syndrom wahadła - biegnie ono teraz skrajnie za daleko!
Majka21-07-2004 12:26:49   [#42]

Gabo

Dlatego zaniepokoiła mnie wypowiedź ministra, który do "segregacji" zalicza nie tylko płatne zajęcia.

Minister przyznał, że taki problem istnieje i że dzieci są segregowane w szkołach nie tylko ze względu na dodatkowe opłaty wnoszone przez rodziców. Na przykład w liceach przydziela się uczniów do poszczególnych klas na podstawie pomiaru ilorazu inteligencji.

Wyraził też swój sprzeciw wobec polityki segregacji uczniów w szkołach.

"To zjawisko istnieje. Ja je stwierdziłem jeszcze w momencie, gdy pracowałem w Centralnej Komisji Edukacyjnej. Selekcjonowanie wpływa na efekty pracy szkoły. Jestem zdecydowanie przeciwny temu zjawisku. Jest to naruszenie artykułu 70 konstytucji i artykułu 1 ustawy o systemie oświaty. Będziemy podejmować zdecydowane działania" - mówił Sawicki.

LeŚ21-07-2004 12:45:04   [#43]

odp

zgadzam się zgaba
Arwena21-07-2004 15:44:24   [#44]

Małgoś

Nie chodzi mi o to, że szkoły niepubliczne dostają dotacje z budżetu, ale o to, że nie są skrępowane taką ilością przepisów, zarządzeń i poleceń OP, jak szkoły publiczne. Pozwala im to na znacznie efektywniejsze kształcenie,(lepsze wyniki sprawdzianów) niż można zorganizować w szkołach publicznych. A potem dziennikarze wypisują sążniste artykuły "o wyższości", nie zadawszy sobie trudu porównania warunków i obszaru swobody organizacyjnej obu typów szkół.
Małgoś21-07-2004 16:58:37   [#45]

Arweno ;-)

W czasach, gdy czytanie tekstu ze zrozumieniem stało sie o.m.c ...fetyszem ;-) dokładam wszelkich sił, aby przeczytać to, co autor napisał, a napisano przecież:

"Szkoły te, otrzymując dotacje z budżetu oświaty, mają olbrzymią swobodę w organizowaniu pracy, w przeciwieństwie do szkół publicznych. A może właśnie o to chodzi?"

tak więc, nie dziw się mojej natychmiastowej reakcji, bo od wielu lat pracuje w placówce npbl. i wierz mi, że łysieję od rwania włosów z głowy słuchając, czytając nieprawdziwe informacje dot. tych placówek - a szczególnie popadam w otchłań rozpaczy, gdy autorami tych "informacji" sa pracownicy oświaty

PS. ponoć najwięcej niesamowitości, bulwersujących i ścinających krew w żyłach rozpowszechniają ... n-le :-((((  (to jest spostrzeżenie rodziców przepisujących dzieci ze szk. publ. do niepubl.)

Gaba21-07-2004 17:21:52   [#46]

i... tak!

myślę, że to jest w ogóle jakaś okropna cecha Polaków opowiadanie niesamowistości o szkołach, zgadzam się, że niektórzy nauczyciele cuda opowiadają, zwłaszcza o innych kolegach i o innych szkołach, to bardzo przykre. Ja to leczę i pyskuję, gdyby mi ktoś o kimś jakoś wygadywał. O konkurencji zawsze dobrze i kulturalnie. Mów o drugim tak, jak chciałbyś być traktowany. 

Niemniej, uważam, rodzice sa jeszcze bardziej niesamowici! Niggdy tego nie słucham - proszę jedynie, by nie obrażać nikogo. Prostuję obgadywaczy - rodziców, ktorzy z placówki (najczęściej niepublicznej) przychodzą, bo się nagle od-obrazili czy przeprosili, czy... i... nie przyjmuję do swojej szkoły dzieci spoza rejonu - nieeleganckich w zachowaniu rodziców dokładających szkole, na której się właśnie "poznali".

AndrzejW21-07-2004 20:07:00   [#47]

TO JA - WINOWAJCA

Z wakacyjnym opóźnieniem melduję się do raportu. Jestem po części jednym z bohaterów publikacji w Wyborczej.

To w mojej szkole - Gimnazjum Na Twardej, dzieją się afery przemeldunkowe - w tym roku w ciągu kilku miesięcy ilość dzieci "zamieszkałych w rejonie" zwiększyła się dwukrotnie. Rodzice, często za pieniądze, załatwiają fikcyjne meldunki (stawka na osiedlu to 300 -1000 zł za zameldowanie cudzego dziecka na trzy lata). Wszystko po to, aby dziecko uczyło się w szkole, która ma opinię "dobrej". Tak naprawdę dzieje się to po to, aby dziecko nie musiało na równi z innymi brać udziału w "konkursie świadectw", czyli na równych zasadach rywalizować z rówieśnikami. Ciekawy jestem, co będzie, jeśli w kolejnym roku w rejonie zamelduje się 500 kandydatów, a ja mogę przyjąć 150?

W jakimś stopniu czuję się także sprawcą "segregacji". W mojej szkole są np. klasy dwujęzyczne. No tam to już jest jawna segregacja. Żadne dziecko, które ledwo dyszy w podstawówce nie ma szans aby się znaleźć w tej klasie. Można powiedzieć, że:

a) większe szanse mają dzieci z rodzin wykształconych i dobrze sytuowanych, bo wiadomo, że dzieci z takich rodzin zwykle mają lepsze wyniki w nauce. Powoduje to segregację już na wejściu.

b) można też powiedzieć, że właśnie w tej klasie jest absolutna równość szans, bo ja nie pytam, kto jest synem lekarza, a kto córką sprzątaczki, tylko przeprowadzam test predyspozycji językowych i przyjmuję najlepszych. To też jest segregacja.

c) mam też inny rodzaj segregacji - dzieci w klasie dwujęzychnej mają pięć godzin języka obcego, a na dodatek inne przedmioty w zamorskim języku, a w klasach ogólnych dzieci mają tylko 3 godziny.

Podsumowując moją rolę w segregacji w kontekście artykułu w Wyborczej - odnoszę wrażenie, że Gazeta próbuje za wszelką cenę doprowadzić do takiego społecznego odczucia, że tylko do szkół niepublicznych warto wysyłac dzieci, ponieważ w szkołach publicznych nie wolno uczyć zdolnego ucznia więcej (bo będzie nierówno traktowane, nie wolno pozwalać rodzicom na opłacanie dodatkowych zajęć (wyżej, bardzo trafnie opisał to Stefan Wlazło), wreszcie na nic nie wolno pozwalać szkołom publicznym bo będzie NIERÓWNO. Mam wrażenie, że urawniłowka wraca.

Całym sercem jestem za stworzeniem w Polsce bezpłatnej oświaty, która będzie w stanie zaspokajać potrzeby edukacyjne każdego dziecka. Tego zdolnego i tego z problemami, kujona i ADHDowca, bogatego i biednego. Ale jeśli naszego państwa nie stać na taką edukację nie wolno pozwalać na niszczenie takich inicjatyw, które pozwalają, na co najmniej, odbudowę w kolejnych pokoleniach polskiej inteligencji, bo w przeciwnym razie my za 20-30 lat, będziemy emertyami rządzonymi przez nieuków. Nieuków, dlatego, że nie pozwoliliśmy im się uczyć.

Arwena21-07-2004 22:22:20   [#48]

Andrzeju W.

Napisałeś właśnie to, o co mi chodziło,że szkoły publiczne oplata się siecią przepisów, żeby było RÓWNO. Efektem niemożności podziału dzieci na grupy o podobnych możliwościach percepcyjnych jest po prostu zniszczenie potencjału tych zdolniejszych.I potwierdziłeś moje podejrzenia,że publikacje prasowe zwiększają klientelę szkół niepublicznych.

Jednocześnie uważam, że szkoły niepubliczne powinny istnieć,więcej, w cichości ducha marzę o bonie edukacyjnym i zrównaniu wszystkich typów szkół względem prawa.

AsiaJ21-07-2004 23:56:27   [#49]

Majko-a jednak segregacja

Zainteresował mnie wątek poruszony przez Majkę w #27 tzn. wielopoziomowego nauczania matematyki, pomysł ciekawy jestem jak najbardziej za, proszę o więcej szczegółów. Czy można go zastosować w gimnazjum? Moją szkołę dotknął w tym roku niespodziewanie problem odpływu dzieci z rejonu szczególnie tych z "czerwonymi paskami" do tzw."dobrego" gimnazjum w mieście. Moja szkoła cieszy się dobrą opinią   i do tej pory , na taką skalę, zjawisko nie miało miejsca. Oczywiście mam pewne przesłanki dlaczego tak się stało, ale żeby proces zatrzymać muszę mieć jakiś dobry pomysł na szkołę.Nie jestem przekonnana do profilowania klas na poziomie gimnazjum.

Ps. U nas swego czasu kuratorium zabroniło tworzyć klasy tzw. dobre i słabe.

Adams13522-07-2004 01:51:18   [#50]

Segregacja

Bicie piany na temat segegacji w szkołach, mało tego wydawanie przepisów mających niejako ten stan rzeczy zatrzymać jest niczym innym jak tylko zwykłym populizmem. To tak jakbym słyszał Przewodniczącego Lepera. Podpiera się biednymi i bezrobociem po to żeby trwać /zerkając co chwilę - jakie notowania ma Samoobrona/. Nie oferując żadnych propozycji merytorycznych. Wszystkie Centra Językowe dzielą kursantów wg testów na 3 grupy: podstawowa, średnia, zaawansowana. A jak jest w wielu szkołach? Zdolni się nudzą a pozostałym albo się nie chce uczyć lub powinni być uczeni innym tokiem /o obniżonych wymaganiach/. Podobnie z innymi przedmiotami. Zgadzam się z P. Stefanem i Andrzejem W. Nie można pozwolić by w przyszłości rządziły nami nieuki. A rządzą już teraz, bo zostali wybrani i skutki widzimy.
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]