Forum OSKKO - wątek

TEMAT: konsultujemy projekt rozp. o awansie - cz 5, dyplomowany
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
jeannette22-06-2004 21:47:54   [#51]

1)      opracowanie i wdrożenie programu na rzecz doskonalenia swojej pracy i podwyższania jakości pracy szkoły,

4a)      opracowanie i wdrożenie programu dotyczącego działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych lub innych związanych odpowiednio z oświatą, pomocą społeczną lub postępowaniem w sprawach nieletnich,

Zamiast przedsięwzięć i programów zapis o jednym programie? Nie za bardzo to się pokrywa z 4a? Znowu będzie płacz , że nie wiadomo o co chodzi...

Sylwia Ledwig22-06-2004 22:11:28   [#52]

"Byłam rok liderką takiego zespołu - pod auspicjami doradcy metodycznego. Funkcjonowało ich kilkanaście - zespołów - przy każdym doradcy. Armia ludzi objęta beznakładowym podnoszeniem jakości w edukacji. Inwestycja w funkcjonowanie systemu ze strony instytucji doradczej sprowadziła się do dwóch kwitów na lidera (powierzenie + podziękowanie) i kawę/herbatę na uroczystościach wręczania onych kwitów.
Co miesiąc spotkania grupy liderów, funkcjonujące jako "grupa wsparcia" psychicznego ;)

Nauczycielek w zespole ponad 20, wśród nich kilka perełek, reszta "zainspirowana" do udziału w zespole przez dyrektorów placówek."   

Toż to straszne, co piszesz! No o czymś takim to z całą pewnością nie myślałam. Ja to raczej o grupie zainteresowanych sprawą, tych "perełek" a przede wszystkim tych z aspiracjami na nie, (no a kandydat na dyplomowanego to chyba do niej należy ?, oprócz tego naturalnie nauczyciele "dowolnie" zaawansowani danego przedmiotu). Grupy najlepiej 6-8-góra 10 osobowe. Nie musi być oficjalnie, w razie gdyby dyrektor szkoły nie mógł potwierdzić działalności takowej grupy, to moglibyście spisać nazwiska osób należących do grupy, ich adresy, nr telefonów czy adresy internetowe (by w razie potrzeby mogły dodatkowo potwierdzić istnienie grupy, ale myślę, że jak byś z zapałem przedstawiła "dorobek" grupy nikt by nie kwestionował, czy wielce sprawdzał, a jeśli to niech tam!). Poza tym prowadzić listę obecności, no i sprawozdania, program, - taką dokumentację, że tak powiem. Osoby, które w zajęciach uczestniczyły złożyły by swoje podpisy, dały mały "feed back", czyli uczyniły taką małą retrospektywę na temat co im to dało i jak oceniają pracę swoją i grupy, etc. - no możnaby było przedyskutować, co miałoby wejść w skład takiej dokumentacji.

Sylwia Ledwig22-06-2004 22:13:32   [#53]
... a doradcami metodycznymi byliby wszyscy nauczyciele, stanowiący grupę!
Dorsto22-06-2004 22:19:28   [#54]
Sylwia, koncepcja słuszna, jednakże w walce o awans (czyt: pieniądze) chyba nikt nie będzie chciał ryzykować. Głupio by było stracić 3 lata pracy z powodu "źle wypełnionego" jednego punktu ;-) - no i te nerwy : "uznają, czy nie uznają?".
Renata22-06-2004 23:04:56   [#55]

wy przygotowalibyście program, albo po roku na podstawie spisywanych protokołów opisalibyście, co sie na waszych spotkaniach działo i jakie tematy, problemy i zagadnienia zostały omawiane i opracowywane, to było by to więcej warte niż te oficjalne papiery z ukończonych drogich kursów, bo było by to waszą inicjatywą!

W końcu coś sensownego słyszę...

Męczą mnie już te pogonie za papierkami... Mam wrażenie, że nauczyciele gubią po drodze to co jest dla ich pracy najistotniejsze - wymianę swoich doświadczeń, wytyczanie nowych kierunków z wykorzystaniem idei autorytetów - znanych i cenionych w danej dziedzinie dydaktyków.

Sama skorzystałam z takich możliwości i na ich podstawie zbudowałam program rozwoju TI w mojej szkole, który został zrecenzowany przez znawcę tematu, natomiast w szkole zatwierdzony do długoetapowego wdrażania. Wtedy ów program traktowany był jako nowum, dziś jest już codziennością w naszej szkole, trybikiem do pobudzania działań innych.
Ten trybik jest dla mnie taką małą satysfakcją, jednocześnie wtedy te działania pomogły mi także w drodze do awansu na dyplomowanego. 

Dziś wielokrotnie obserwuję jak nauczyciele kończą kolejne kursy i potem dziwnie zapominają o TI... Trochę dziwne to... 

W naszych szkołach z czterech etapów do zrealizowania w zakresie edukacji z TI, jesteśmy dopiero na drugim, na etapie realizacji zastosowań TI. Przebrnęliśmy w oświacie zaledwie (i to nie do końca) przez zakup sprzętu i oprogramowania komputerowego, połączeń z siecią.

Przed nami jeszcze do zrealizowania kolejne dwa etapy: integracji (czyli umieszczanie TI we wszystkich przedmiotach programu nauczania i integrowania z różnymi dziedzinami). Z tym etapem muszą pójść kompetencje pedagogiczne... I właśnie dlatego piszę wyżej o dziwności tu, bo te komputerowe kursy które później nie są do końca wykorzystywane praktycznie, bo np. w szkole nie ma jeszcze sprzętu i oprogramowania, albo nauczyciel wrzucił do teczki tylko ów papier, bo taka była potrzeba...
 
Etap końcowy do którego dążymy to etap transformacji. Tu TI staje się integralną częścią działania i funkcjonowania szkoły jako instytucji edukującej ucznia, skupiającej się na jego potrzebach i działającej w środowisku lokalnym jako centrum kształcenia dla społeczności.
 
Przyglądam się wnikliwie tym etapom... Ileż zespołów ludzi może chociażby tylko w tym zakresie wspólnie w swoich szkołach zrealizować przez siebie stworzony program działań... Tak jak napisała Sylwia - było by to więcej warte niż te oficjalne papiery z ukończonych drogich kursów, bo było by to waszą inicjatywą!
 
I cieszą mnie te możliwości rozwoju językowego, ale nie z przymusu, bo awans, tylko z wewnętrznej potrzeby kształcenia, rozwijania się.

Nauczyciel profesjonalista powinien czuć taką wewnętrzną potrzebę ustawicznego kształcenia, rozwijania się. Musi umieć spojrzeć na swój zawód nie tylko z perspektywy własnego wyuczonego kierunku lub kierunków, ale mieć ogląd na całość, także i poprzez znajomość języka obcego, także poprzez inne ścieżki własnego rozwoju, tak by mógł znaleźć to co najbardziej mu odpowiada. Mało tego, czuć jeszcze poparcie w tej kwestii chociażby tylko i aż u swojego bezpośredniego zwierzchnika. Czyli jak kiedyś pisaliśmy - "pchać wózek w jedną stronę" Marku...:)


Kiedy dojdziemy do takiego podejścia - nie wiem. W tej chwili deskolaryzacja niszczy naszą oświatę.
2katarzyna22-06-2004 23:14:01   [#56]

A ja się czepiam tego:poszerzenie zakresu działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych lub innych związanych z zadaniami szkoły, w wyniku uzyskania dodatkowych kompetencji zawodowych. Wcześniej były "kwalifikacje" i było jasne. Słowo "kompetencja" to zakres wiedzy i umiejętności - za ogólnie moim zdaniem, bo można tu wcisnąć wszystko.

Co do języka obcego - mówię Nie! Dlaczego chcecie podnosić poprzeczkę, skoro sami jesteście dyplomowani bez języka (najczęściej rosyjski "średnio"). Nauka języka trwa dłużej niż staż. Po ilu latach ta inwestycja się spłaci z tej marnej podwyżki? Jak ktoś sam potrzebuje motywacji do nauki, niech nie utrudnia innym awansu. Dziwi mnie taka ilość głosów popierających ten punkt.

jeannette22-06-2004 23:27:36   [#57]

Bo Kasiu trzeba być filologiem, żeby wiedzieć, że nie da się opanować języka na poziomie zaawansowanym w ciągu trzech lat, pracując jednocześnie i będąc w wieku średnim, bądź dalej średnim ;) mrzonki, że wyjazdy, że artykuły itd, a tu padły słowa na dodatek o języku fachowym, no tu już moje gratulacje, jeśli ktoś się chce aż tak specjalizować

I jeszcze jedno, certyfikaty na nowej maturze zniesiono, bo ma być równy dostęp do wiedzy ... Czy równy dostęp mają nauczyciele ze szkół wiejskich i miejskich?

Nie jestem przeciwna nauce języków, jestem filologiem, ale na litość w 3 lata to nie jest realne i nie chodzi tu już o to , że nie musi się robić tego punktu, tylko po co na siłę punkt z lekka nienaturalny w realizacji?

 

Kompetencje też dziwnie naciągane i duże pole do popisu dla ekspertów...

Sylwia Ledwig22-06-2004 23:34:49   [#58]

Ależ 2katarzyno, byłoby dobrze żeby w przyszłości poprzeczka ustawiona była wyżej (a kiedyś trzeby zacząć), jak byśmy mieli skakać wzwyż na wysokość 2,38 - jak to robił nasz chiński kolega przed 30 laty, to byłoby nudno, teraz można i 2,45 bez uszczerbku na zdrowiu i bez dopingu. A jakbyśmy poprzestali tylko na pisaniu listów i wysyłaniu je pocztą, to nie mogłabyś przed taką wielką publicznością teraz zaprotestować "Co do języka obcego - mówię Nie!" (Post 56) no i pośmiać się co 5 minut, albo zdziwić, albo poburzyć na to, co pisze taka rzesza ludzi ze wszystkich zakątków Polski! 

... no i nie mogła byś pić kawy wirtualnie ! ... ot co! a cup of coffee online please! było by "niebytem".

2katarzyna22-06-2004 23:54:17   [#59]

Do Sylwii

Jak długo będziesz popierać podwyższanie poprzeczki? Jeśli warunkiem awansu będzie np. umiejętność mieszania kawy lewą nogą  - to bzdura, prawda? Nie przeganiajmy się, nie utrudniajmy, bo już zaczynamy zjadać własny ogon. Żeby być naprawdę dobrym nauczycielem, nie trzeba czytać "Fausta" w oryginale.
Sylwia Ledwig22-06-2004 23:57:57   [#60]
Jeannette! powiedz mi jak student historii tak naprawdę może studiować historię nie znając języków obcych? Możesz się nauczyć kolejności wydarzeń ale studiować dany temat, dane zagadnienie, to co innego. To m.in. czytać źródła w danym języku, czytać literaturę dot. tematu naukowców dysponujących większą wolnością słowa i "kieszeni", poznać "atmosferę" wydarzeń, co może zostać przekazane tylko w odpowiednim języku; żeby móc dotrzeć do prawd, jakie prezentują strony wydarzeń historycznych musisz dotrzeć do wielu źródeł, do wypowiedzi, relacji przedstawicieli różnych stron, mentalności, opcji itd. , do komentarzy postronnych, neutralnych, jak i tych, którzy "w kociołku mieszali". To może być pasjonujące, ale jak się tego nie dostanie w "jadłospisie" to się smaku nie pozna. Wiadomo, że w 3 lata się zaawansować, to wyższa szkoła jazdy, i choć trudne ale wykonalne ... trzeba by się tylko i wyłącznie tym zajmować, albo inaczej tym żyć. Dlatego dla tych pierwszych po możliwym wprowadzeniu rozporządzenia, "punkt z lekka nienaturalny w realizacji" (post 57), ale dla tych którzy się nad profesją zastanawiają, a jakże! naprawdę gorsi jak sąsiedzi nie jesteśmy, ale musimy sobie dać szansę! i nie patrzeć talko na siebie ale i dla potomnych coś utorować ...
Rycho23-06-2004 00:12:28   [#61]
A mnie nie dziwi 2katarzyno Twoja postawa jaka tu prezentujesz.
 
Jest ona dość typowa dla wielu. Prezentujesz roszczenia, nie dajesz żadnej propozycji rozwiązania. A przede wszystkim patrzysz na to z pozycji zaspokojenia własnych interesów a nie ogółu.
 
Czepiłaś się tego: poszerzenie zakresu działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych lub innych związanych z zadaniami szkoły, w wyniku uzyskania dodatkowych kompetencji zawodowych sama przy tym stwierdzając, że "Słowo "kompetencja" to zakres wiedzy i umiejętności". Czy nie widzisz, że rozszerzenie zakresu umiejętności i wiedzy jest tu ułatwieniem, a nie utrudnieniam dla nauczyciela? Zdobyć dodatkowe kwalifikacje jest dużo trudniej niż dodatkowe kompetencje.
 
Sprawa języka obcego. Oczywiście, że masz prawo nie zgadzać się i mówić nie dla tej propozycji. Ja osobiście mam zupełnie odmienne zdanie na ten temat. I nie przemawiaja do mnie argumenty o biedzie nauczycielskiej. To osobny temat, ale powiem tu, ze w dzisiejszych czasch znam wiele grup zawodowych, które mają gorzej niz my w tym temacie.
 
Natomiast warto tu zastanowić się nad tym co napisała jeannette.
Rzeczywiście nie da się w 3 lata nuczyć języka na poziomie zaawansowanym (cokolwiek by to nie znaczyło). Moim zdaniem pytanie jakie należy tu zadać, to czy rzeczywiście potrzebna jest nauczycielowi znajomość języka w stopniu zaawansowanym.
Może wystarczyłoby napisać podobnie jak w rozp. o organizowaniu turystyki... Tam wymagna jest od opiekunów wycieczki zagranicznej znajomość języka w stopniu umożliwiającym swobodne porozumiewanie się.
 
proponuję więc tu umieścić taki sam zapis.
 
Bo, że nauczyciele powinni nabywać takiej umiejętności, nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości.
Sylwia Ledwig23-06-2004 00:29:53   [#62]

Myślę, że tłumaczenie "Kordiana", a jego polskojęzyczna wersja to nie to ... no cóż wolę po Polsku, a "Fausta" polecam w oryginale, chciała bym też i "Illiadę" w oryginale, ale nie umiem ... Boże! jak by to cudnie brzmiało, Ci co "mają w uszach" dźwięk nowogreckiego, wiedzą, co mam na myśli, a to jeszcze w starogreckim ... .

"Żeby być naprawdę dobrym nauczycielem, nie trzeba czytać "Fausta" w oryginale." ależ kategorycznie ! jeśli się naucza j. niemieckiego. Germanista, co pozwala czytać tłumaczenia, albo sam je czyta, niechaj się spali na stosie swojego wstydu!

... a historyk też załóżmy, że zdeklarował zaawansowaną znajomość francuskiego, niechaj poczyta i "pochłonie" źródła francuskojęzyczne z okresu Rewolucji 1789. Niech krzyknie przed klasą hasła rewolucji po francusku, niech postara zapoznać się ze źródłami, z atmosferą "starego" i "nowego" porządku ... chociaż jeden język, czy to tak dużo? nie żałujcie studentom pasji ... ja znam kilku niemieckich studentów, którzy na uniwersytecie w Mainz w ciągu roku (w tym 2 miesiące kursu całodziennego plus kursy w Krakowie i Wrocławiu) nauczyli się j. polskiego w stopniu zaawansowanym, teksty tłumaczą płynnie, trochę wolniejszą i łamaną polszczyzną próbują dyskutować na tematy takie jak n.p ustawa lustracyjna w Polsce po upadku rzędów komunistycznych, etc.  No i pasjonuje ich historia naszego kraju, język, kultura, na każdym kroku próbują komunikować z polskimi studentami, czy nauczycielami z Polski, przebywającymi tu na studiach doktoranckich. I tak sobie wyobrażam przyszłego pracownika Instytutu Historii Wschodnioeuropejskiej, a nie taki co naczytał się tłumaczeń, bo mu taki program zaserwowano. I podobnie jest ze studentami studiów nauczycielskich, byłoby nieźle, jakby i Ci wyjeżdżali na stypendia zagraniczne, studiowali, uczyli się samodzielności w studiowaniu ...

A tego, to jakoś nie zrozumiałam: "Jeśli warunkiem awansu będzie np. umiejętność mieszania kawy lewą nogą  - to bzdura, prawda? Nie przeganiajmy się, nie utrudniajmy, bo już zaczynamy zjadać własny ogon." (Post 59), hmm!

 

 

2katarzyna23-06-2004 00:30:25   [#63]

poszerzenie zakresu działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych lub innych związanych z zadaniami szkoły, w wyniku uzyskania dodatkowych kompetencji zawodowych - może dodać "potwierdzonych świadectwami ukończenia form doskonalenia zawodowego"? Myślę, że "kompetencje" muszą być ujęte bardziej konkretnie, aby np. przeczytanie podręcznika do karate nie dawało nikomu poczucia, że uzyskał kompetencje. Mam nadzieję, że wyrażam się jasno.

Propozycja Rycha znajomość języka w stopniu umożliwiającym swobodne porozumiewanie się jest warta rozważenia. Tylko czy jej umieszczanie w wymaganiach na dyplomowanego jest konieczne? Takie umiejętności ma każdy absolwent studiów ( nie wspominając o maturze).

Gaba23-06-2004 05:10:11   [#64]

kompetencje (choć zacne i przecież będące zespołem umiejętności, gdzie wykorzystuje się różnorakie zestawy ich) są niesłychanie skomplikowane do mierzenia i stwierdzania - ta pani nauczycielka jest kompetentna, a ta nie.

 Na kompetencje składa się wiedza (wcale nie muszą to być formalne kwalifikacje), umiejętności i postawy (to taka najprostsza definicja) - mnie się podoba to ujęcie z kompetencjami (pisałam o intencjach), ale obawiam się, że nie ma szans na wyłapanie/zbadanie, kto jest kompetentny.

Oczywiście - znamy takich, co mają kwalifikacje, a nie mają bladego pojęcia o tym, co robią! Z kwalifikacjami jest jednak mniej problemu - pokazujesz papier i masz odfajkowane. I to mnie martwi, że z kwalifikacjami łatwiej, a kompetencje, choć bardziej otwarte są... nie zawsze do udowodnienia.

Przepraszam, że żartuję - nasza profesja ma trochę nieskromnych, tych, co zawsze wszystko i w dodatku najlepiej... i... zawsze od 20 lat kompetentnych (a naszemu koledze przypomniało się nagle rozporządzenie z 1995 i ze zrozumiałych względów tylko sobie nie chciał jednego dziecka sklasyfikować z muzyki, bo przecież ma być zwolnione z tego przedmiotu)

jeannette23-06-2004 08:22:06   [#65]

 Sylwio, bez znajomości zaawansowanego angielskiego potrafię sobie przetłumaczyć tekst techniczny, to nie kwestia zaawansowania, ale chęci, podstaw i dobrego słownika a literaturę niemiecką czytam w oryginale - to z racji biegłej znajomości języka. Problem języków obcych jest mi doskonale znany, dlatego zgadzam się z Rychem "znajomość języka w stopniu umożliwiającym swobodne porozumiewanie się." A może w stopniu przynajmniej i tu określić certyfikat ? I jak ktoś chce wyżej , to proszę bardzo :)

Co do naszych sąsiadów, tu się zgadzam, gorsi nie jesteśmy, a nawet więcej powiem, jesteśmy lepsi ;) Przekonałam się o tym niejednokrotnie, jak to biegle się porozumiewają, hihi. To młodzież jest biegła w językach, fakt, ale nasi rówieśnicy są często baaaardzo wpatrzeni we własny język, a obce znają właśnie na poziomie " porozumiewania się" co całkowicie wystarcza do szczęścia. I nie przesadzajmy z tym historykiem, który będzie siedział nad gotykiem czy cyrylicą i próbował odszyfrować te hieroglify ;), może jeszcze ma poznać gramatykę historyczną kilku języków z racji ich historyczności, żeby mu kawa lepiej smakowała  ;)

jeannette23-06-2004 08:27:31   [#66]
PS jak już ci młodzi pokończą te studia, to wtedy każdy będzie spełniał punkt o znajomości języka i będzie szukanie nowych poprzeczek i tak do końca świata ;) szukajmy, co tu jeszcze wymyślić...bo czas leci :)))
Krystyna D23-06-2004 09:20:11   [#67]

znika przedsięwzięcie

znika przedsięwzięcie w punkcie 1, zostaje program

opracowanie i wdrożenie programu na rzecz doskonalenia swojej pracy i podwyższania jakości pracy szkoły,

Od trzech lat mamy ostry spór o definicje programu, co ekspert to inne zdanie na ten temat, a teraz bedzie jeszcze trudniej ustalić podczas prac komisji wspólne zdanie, bo znika przedsięwzięcie. Mam katalog definicji programu z różnych słowników, encyklopedii i innych źródeł, ale na prawdę nic z tego nie wynika.
Czy program wycieczki szkolnej:
1. zbiórka, 2. śniadanie, 3. zwiedzanie, 4. obiad, 5 powrót - to program w rozumieniu rozporządzenia???

Moim zdaniem tak formułowany wymóg, ani nauczycielom, ani członkom komisji kwalifikacyjnej, niczego dobrego nie przyniesie

Sylwia Ledwig23-06-2004 11:03:09   [#68]

Jeannette! to spróbuj to samo np. z tekstem historycznym, nie będąc zaawansowaną w j. angielskim. Weź sobie jakiś traktat albo list pisany przez polityka X do polityka Y po angielsku (np. z okresu wojny krymskiej) i zobaczymy, co z tego wyniknie. A tłumaczenie nie znaczy zrozumienie tekstu piąte przez dziesiąte, tylko poprawny angielski, wyłapanie 'niuansów', podtekstów. Poza tym masz określony czas na tłumaczenie, np. 60 minut dwie strony A 4 (tj. nie siedzisz sobie w domciu i całą sobotę "grzebiesz się", czy też "rozkoszujesz" tekstem, tylko wraz z innymi siedzisz "odświętnie albo i nie" i masz pole do popisu przed samą sobą i nie tylko ... To możesz jedynie, jak znasz język w stopniu zaawansowanym. Takie jest moje osobiste doświadczenie. A nie znając biegle angielskiego też sobie przetłumaczę tekst techniczny ...

Bo znać j. obcy w stopniu zaawansowanym, to nie tylko biegła konwersacja na tematy "rozrywkowe", ale możliwość wykorzystania go w swoim warsztacie pracy. A tych historyków, co to właśnie mogą swój "warsztat pracy" oprzeć na tekstach źródłowych obcojęzycznych  (tj. na 2 językach nowożytnych, w tym angielskim i w przeważającej mierze 5-cio letniej łacinie, zakończonej egzaminem) to znam osobiście sporo, a przynajmniej wystarczająco by się samej zawstydzić, albo im z serca całego pozazdrościć !!! i to są na razie tylko studenci ... ! Dlatego wierz mi, że nie przesadzam. A jakiś czas temu też myślałam, że co poniektórzy przesadzają, dopóki sama nie spróbowałam, co to znaczy pracować na takim poziomie, ale jaki jest mój wkład energii i ile potrzebuję na to czasu, o tym nie wspomnę. Ale wartość takiej pracy umiem docenić i wyraźnie zrewidowałam swoje myślenie. Nie wiem na ile  wspomniane osoby wykorzystają znajomość języka na lekcjach, ale myślę, że jak ktoś raz posmakował, co to znaczy zaprezentować dobry, kontrowersyjny tekst dotyczący jakieś ważnej kwestii dziejowej, powstały dawno, dawno temu, albo jakiś najnowszej daty, przebadany przez autorytety, które osobiście na "miejscu zdarzenia" się sprawie poświęciły, to nie będzie też żałował swoim uczniom i choć raz na jakiś czas, chośby 2-3 razy w roku coś im takiego bezpośrednio zaprezentuje. A sam też od tej przyjemności nie odstąpi, dla siebie samego "podczytywać". No ale to tylko moje zdanie, może się i mylę, choć mam nadzieję, że może ktoś wie o co mi chodzi, bo sam tego doznaje, sam albo obserwując - więc nie jako proroctwo, albo pobożne życzenie, ale stan rzeczy.

A przed zwiększeniem wysiłku to większość i tak się zawsze będzie bronić, to leży w naturze ludzkiej. Ale w niej leży też potencjał, dlatego zawsze się znajdzie też grupa, która powie, ale w to też wierząc, a nie ironizując: "szukajmy, co tu jeszcze wymyślić...bo czas leci" (Post 66).

Sylwia Ledwig23-06-2004 11:38:22   [#69]

(Post 67) A ten program, to nie pojęcie całościowe? czyli:

1. program doskonalenia Twojej osoby jako fachowca (seminaria, kursy, lektura, "grupa metodyczno-dydaktyczna np. nauczycieli j. niemieckiego" etc.)

2. program doskonalenia Twojej pracy (bezpośredni),tj. nowe albo inne metody dydaktyczne, nowe formy sprawdzania wiedzy, jakiś jeden projekt np. miesiąc bez tradycyjnej lekcji historii, gdzie właśnie realizowała byś program o starożytnym Egipcie, a zamiast tego praca w grupach nad opracowaniem prezentacji na tematy związane z powstaniem państwa, jego funkcjonowaniem i upadkiem. Może do tego jakieś 1-2 spotkania po południu, by omówić możliwe problemy związane z tematem albo pracą nad nim). Podsumowanie: grupy prezentują swoje osiągnięcia, używają pomoce dydaktyczne, które może same wykonały w domu.) Jak ktoś ma odwagę, można krótką wzmiankę na temat przeprowadzonego projektu umieścić w gazecie lokalnej, dzieciom dobrze to zrobi (wytną, zachowają i będą dumne), szkole też to dobrze zrobi.

"Czy program wycieczki szkolnej:
1. zbiórka, 2. śniadanie, 3. zwiedzanie, 4. obiad, 5 powrót - to program w rozumieniu rozporządzenia??? " - to jeden z podpunktów programu, zaliczyłabym go do B., albo jakiś nowy punkt C. utworzyła z zajęciami uzupełniającymi program nauczania.

jeannette23-06-2004 15:34:50   [#70]

Sylwio, próbowałam i z historycznym i z prawniczym, nie przesadzaj. Nie jest tak źle. A to o czym piszesz, to już chyba podejście hobbistyczne? Doktoratu nauczyciel nie robi, więc wystarczy zdecydowanie poziom porozumiewania się. W ten sposób rozumując okaże się, że wszystko jest potrzebne na poziomie zaawansowanym. I aby pracować na takim poziomie, potrzebna jest też młodzież wybitnie zdolna. A większość szkół jest po prostu przeciętna. Jeśli masz takie zainteresowania to bardzo dobrze, ja również mam wiele różnych pomysłów , które realizuję, ale na siłę nikogo do nich nie przekonuję.

Na tym zakończę dyskusję, bo nic nowego ona nie wniesie, poznałyśmy już swoje stanowiska, niech wypowiedzą się pozostali :) w końcu chodzi o szukanie satysfakcjonującego  dla wszystkich rozwiązania a nie udowadnianie, kto ma rację ;)

jeannette23-06-2004 15:45:01   [#71]
I nie doczytałam jeszcze

A przed zwiększeniem wysiłku to większość i tak się zawsze będzie bronić, to leży w naturze ludzkiej. Ale w niej leży też potencjał, dlatego zawsze się znajdzie też grupa, która powie, ale w to też wierząc, a nie ironizując: "szukajmy, co tu jeszcze wymyślić...bo czas leci" (Post 66).

 To , że tak mówię, to nie znaczy, że spoczywam na laurach, poczułam się szczerze mówiąc urażona, stale się dokształcam, nie stoję w miejscu i nie bronię się przed zwiększeniem wysiłku, pracuję na pełnych obrotach, ale jestem też realistką, więc trochę ironii nie zaszkodzi, prawda? Nie bierzesz życia zbyt poważnie? Może więcej luzu?;)

Majka23-06-2004 15:52:24   [#72]

nie powinno być precyzyjnie?

Chciałabym wiedzieć, co to znaczy na poziomie zaawansowanym. Czy to np. poziom któregoś z certyfikatów, czy matury na poziomie podstawowym, czy rozszerzonym ?

Czy trzeba będzie mieć kwit potwierdzający (dodatkowe koszty!) , czy też odbędzie się rozmowa z ekspertem (w j. obcym) ?

A może jednak proponowany zapis "na poziomie swobodnego komunikowania się" ?

Majka23-06-2004 16:00:06   [#73]

ciąg dalszy

Mogą być różne sytuacje:

a)  włada językiem od dawna : ma zdawać certyfikat?

b) ukończył kursy językowe, ma świadectwa z określeniem poziomów,( np. G. English intermediate level 4 ), starczy czy nie?

Wydaje mi się, że taki "obły" zapis znowu rodzi możliwość najrozmaitszych , środowiskowych interpretacji.

Sylwia Ledwig23-06-2004 16:54:11   [#74]

"Nie bierzesz życia zbyt poważnie? Może więcej luzu?;)" - no wiesz, że chyba niekiedy tak. Zastanowię się nad tym zdaniem. Często byłam nadgorliwa i myślałam, że nadal jestem, do czasu gdy zobaczyłam, że to co przez jednych może być odbierane za nadgorliwość, dla inych jest normalnością. Więc jak jedni przesadzają w jedną stronę, drudzy w drugą, to znowu potrzeba przysłowiowego trzeciego by według "warunków i klimatów" - wypośrodkował.

A urażać się nie masz po co, to było spostrzeżenie ogólneja, poza tym cały czas myślę o "tych co to po nas", bo jeszcze się może w przyszłości dużo pozmieniać i lepiej się na to przygotować, od nich będzie się inaczej wymagało, bo czasy naprawdę się zmieniają. My przecież też wiemy w Polsce od czasów, kiedy zeszliśmy z drzew, jak się myje podłogę, a mimo to dostajemy od jakiegoś czasu instrukcje, że kolejność czynności jest taka, a nie inna. Ale to porównanie może nie na tych "piętrach", na których poruszają się nauczyciele ... Ci jednak należą do elity intelektualnej, a ta dlatego, (i wierzę w to szczerze), że kiedyś i w Polsce będzie odpowiednio opłacaną, będzie musiała przyjąć do wiadomości, że jeszcze to, i to, i jeszcze tamto musi umieć, albo zrobić, i co z tym faktem zrobi jej sprawa. Ale faktycznie takie wyważania nie wnoszą bezpośrednio wiele do tematu, pośrednio jednak pobudzają do dyskusji. Może 10 moich postów nic nie wniesie, ale może w tym 11-tym ktoś się "wkurzy" i da genialny komentarz.

Poza tym myślę, że nikt z nas nie zmuszał współdyskutantów do przejęcia opinii, czy udowadniał, że ma rację, tylko próbował, jak umiał przekazać, dlaczego dany punkt rozporządzenia może być ważny (albo i mniej ważny) na drodze rozwoju nauczyciela, próbował przytoczyć fakty itd.

No to może dopuśćmy do głosu grupę konkludującą w sprawie znajomości j. obcego przez nauczyciela dyplomowanego. Co złego, to nie ja, no i dzięki, że mogłam też "potrzygrosić".

jeannette23-06-2004 17:10:53   [#75]
Sylwio, miło mi się z tobą gaworzy ;) więc zapytam: co sądzisz o punkcie 1 i 4a?
Dorsto23-06-2004 17:16:51   [#76]

Moje zdanie w sprawie języków - umiejętność porozumiewania się powinna dać matura (nawet stara :-) , a zdobywaniem następnych certyfikatów mówię nie. Wg mnie zapis o języku powinien być skreślony. Kto chce korzystać z obcojęzycznych źródeł , ten i tak będzie , bez zdawania dodatkowych egzaminów, a ten, kto nie będzie miał ochoty samemu potłumaczyć, nawet jak zdobędzie certyfikat - nie będzie sam tłumaczył.

Poza tym - naprostujcie mnie , proszę - certyfikaty i państwowe egzaminy są tylko w kilku językach. A co bedzie, jeśli będę chciała zdawać szwedzki, grecki i suahili? Kto mnie sprawdzi??? ;-)

jeannette23-06-2004 17:43:52   [#77]
Tak, moja uczennica chciała zdawać na maturze fiński, wychowała się w Finlandii,niestety w olbrzymim mieście KO nie znalazło specjalistów, dacie wiarę? Musiała zrezygnować z fińskiego. Krzywdzące, moim zdaniem...
Leszek23-06-2004 18:32:16   [#78]

no czas ściagnąć projekt i obadać z wszystkich stron...

a niektórzy to czytam, że prześwietlili projekt z wielu stron...

pozdrawiam

Gaba23-06-2004 18:51:58   [#79]

coś z tą krzywda jest, bo moja uczennica wychowana w Polsce, ale urodzona w Finlandii, chciała w ojczyźnie swojej drugiej, Finlandii, zdawać polski - nie znaleziono w całym państwie ani jednego uprawnionego...

 

;-)

jeannette23-06-2004 18:56:23   [#80]
To tam nie uczą się języków obcych ? ;-) czy nie mają dyplomowania? ;-)
Sylwia Ledwig23-06-2004 19:04:47   [#81]
Może na poziomie uniwersyteckim było by łatwiej? Z tego co wiem, jeśli w Niemczech zdeklarujesz drugi język nowożytny np. norweski to muszą dla Ciebie zorganizować egzaminatora. Ale w regulaminie zapisano, że warunkiem rozpoczęcia studiów np. historycznych jest znajowość dwóch języków nowożytnych, w tym j. angielskiego, dlatego to jest problemem uniwerku znajomość owych języków sprawdzić. W przeciwnym razie musieli by znajowość języków zawęzić do 3-4, które byli by w stanie sprawdzić.
Sylwia Ledwig23-06-2004 19:05:35   [#82]

1). podejmować działania mające na celu doskonalenie warsztatu i metod pracy, w tym doskonalenie umiejętności stosowania technologii komputerowej i informacyjnej,

wydaje mi się godne uwagi przecież warsztat i metody pracy są bezpośrednim „środkiem do celu”. Nie wiem na ile działania mające na celu ... muszą być udokumentowane certyfikatami, czy innymi „papierkami z pieczątkami”, bo ja jak już wspomniałam dużo bym się starała robić samodzielnie i próbowała, to w krótkich, ale konkretnych formach dokumentować. A więc starała bym się zorganizować sobie np. wyjazd za granicę (ja osobiście do Niemiec), i przeprowadziła w jednej z uniwersyteckich bibliotek dokładną „reszerszę” publikacji na temat metodyki/ dydaktyki w szczególności dla mnie np. dot. nauczania historii i j. niemieckiego. Najlepsze „dzieła” bym skopiowała, postarała bym się o zebranie jakiś ciekawych materiałów do lekcji obu przedmiotów w formie kopii, wycinków artykułów z gazet, albo kopii tychże artykułów, etc. Wcześniej zawsze można wejść na strony internetowe uniwerku, przejrzeć katalogi online biblioteki głównej i bibliotek danych instytutów, i się zorientować, czy posiadają one również nowe/najnowsze publikacje, itd., dowiedzieć się czy biblioteka jest w danym terminie czynna, i w jakich godzinach). Poprzez inetrnet można wejść w kontakt z nieźle działającą Studentenwerk i zapytać o pokoje gościnne w akademikach (kosztowały wcześniej 10-15 DM) i czy mają jakieś wolne, jak by się tak w dwójkę wybrać to byłoby taniej, a i takie poszukiwanie materiałów byłoby szybsze i skuteczniejsze, no i tańsze, choć i dla jednej osoby jest to do zrealizowania. I to naprawdę nie jest pomysł „na wyrost”, 2 tygodnie można poświęcić, a i pokomunikuje sobie człowiek znowu po „innemu”. Jak kto nie zna języków może spróbować podonej eskapady na jakiś większy polski uniwersytet. 

Z technologią komputerową i informacyjną to też po pierwsze samemu dużo próbować, czytać podręczniki do obsługi danego programu, może jakieś „Kółko 2-3 zaprzyjaźnionych zainteresowanych Comp-Freaks”, a jak już jest się pewniejszym w materii, to do kieszeni rączkę włożyć i dać się wzbogacić postronnym. Punkt jednakże na tyle ważny, że trzyma Cię na pulsie czasu, masz błyskawiczny dostęp do informacji, możliwość wymiany informacji, szeroko rozumianą komunikację ze światem. No i znajomość technologii niesamowicie ułatwia pracę, a organizacja pracy nauczyciela na tym etapie powinna też odznaczać się pewnym kalibrem. No przecież czymś musi się ten dyplomowany od niedyplomowanego różnić. Jeśli pomyśleć o tych dwóch publikacjach, które na kandydata czekają powyższe umiejętności są prawie podstawą, łącznie z wyżej wspomnianymi wyjazdami, w celu doskonalenia warsztatu pracy i metod nauczania ... więc można tak więcej much za jednym razem „pac, pac”.

 

4. a).      opracowanie i wdrożenie programu dotyczącego działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych lub innych związanych odpowiednio z oświatą, pomocą społeczną lub postępowaniem w sprawach nieletnich,

uff ! to może lepiej Ty mi wyjaśnij, co Ty na ten temat, albo zakreśl terytorium, bo tak spontanicznie, to ... nie wiem.

 

Sylwia Ledwig23-06-2004 19:14:32   [#83]
do postu 80: jak widać, znajomość j. polskiego w Finlandii, jest taka jak u nas fińskiego. Należy zapewne do "smakołyków", studiują je zapewne "fascynaci" albo elita, która wykorzystuje jego znajomość później w jakieś placówce dyplomatycznej. To są często 4-5 osób (przykład arabistyki albo sinistyki Uniw. Jagiellońskiego), których jak widać po ukończeniu studiów ... nie widać.
jeannette23-06-2004 19:23:22   [#84]

Precyzyjnie to ja się nie wyraziłam, chodziło mi o 2.1.

1)      opracowanie i wdrożenie programu na rzecz doskonalenia swojej pracy i podwyższania jakości pracy szkoły,

w porównaniu do

4a) opracowanie i wdrożenie programu dotyczącego działań edukacyjnych, wychowawczych, opiekuńczych (...)

nie ma przedsięwięć, ok, ale jak znam życie te punkty będą wzbudzać wiele nieporozumień, może się mylę...

Co do podejmowania działań mających na celu doskonalenie warsztatu(...) nie mam żadnego ale, punkt jasny :)

Sylwia Ledwig23-06-2004 19:28:03   [#85]
a czego uczysz Jeannette?
jeannette23-06-2004 19:30:13   [#86]
Twojego ulubionego ;)
Sylwia Ledwig23-06-2004 19:33:25   [#87]

no ale którego? ja kocham oba! na "h" albo na "n" ?

aha! ale Ty przecież chętnie i często ironizujesz, czyżbyś miała na myśli matematykę albo fizykę?

Gaba23-06-2004 19:38:04   [#88]

nie, norweski i holenderski!

;-)

jeannette23-06-2004 19:38:18   [#89]
no nie :-) na n, a na h chętnie bym się pouczyła o ile masz na myśli h=n ;)
Gaba23-06-2004 19:44:04   [#90]
ludzie, przestaniecie Wy, kurka, gadać zagadkami - ja mogę uczyć polaka i muzyki, a Wy? (cieszcie się, że nie ma punktu o zacięciu koniecznie artystycznym kandydata na dyplomowanego, np. cienko musi śpiewać, albo malować ładnie)... ;-)
jeannette23-06-2004 19:46:16   [#91]

a ja gaba mogę uczyć wszystkiego, tylko powiedz ile czasu mam na przekwalifikowanie się ;-)

a na serio mogę niemieckiego i TI

Gaba23-06-2004 19:57:07   [#92]
- ale Ci fajnie, nie rozumiem dlaczego masz się przekwalifikowywać się - znam bardzo dobrze niemiecki, ta jakoś wyszło, sporo musiałam pracować z Anglikami, dużo rozumiem, a najgorzej mi żal, że wiecznie kuleję w pracy z komputerem, ale - jeszcze trochę - jeszcze troszeczkę
jeannette23-06-2004 20:35:30   [#93]
Z komputerem to jest tak, że zawsze trzeba gnać do przodu, żeby nadążyć, więc wracając do rozporządzenia: doskonalenie umiejętności stosowania technologii komputerowej i informacyjnej jest jak najbardziej wskazane...mnie tego nigdy dosyć ;-) marzy mi się program z niemieckiego w połączeniu z TI, chyba dojrzewam powoli do tego :-) żałuję, że tak lekko podeszłam do angielskiego, znam właśnie na "porozumienie się", jak i rosyjski zresztą. Ogólnie lubię się uczyć, czy to zdrowy objaw? Ciągle mnie męczą te języki, żeby je podszlifować, nauczyć się np. niderlandzkiego ( Sylwia, poucz mnie ;) ) Ale czas nie jest z gumy...
Grażyna23-06-2004 21:48:23   [#94]

Sama jestem noga lingwistyczna, ale mam nadzieję, że takie zapisy zdopingują mnie do nauki języka angielskiego lub włoskiego (marzę o tym od lat). Polacy s ą słabi "w językach" i niewątpliwie należy to zmienić dla własnego dobra, korzyści nie tylko związanaych ze szkołą, ale np. z podróżowaniem.

Zapis proponowany przez Rycha jest jak najbardziej do przyjęcia (ad. opanowania języka w stopniu umożliwiającym porozumiewanie się)- tak na dobry początek, aby nie zniechęcić i nie wpędzić w kompleksy.

Dorsto23-06-2004 22:16:16   [#95]
Grażyna, ja też marzę o nauce języków. Ale nie stać mnie na kurs dla mnie, mojego pana, a i o dzieciakach trzeba zacząć myśleć. Niestety, samemu nie da się języka nauczyć, konieczna jest konwersacja. Dlatego też uważam, że nie powinno być jeszcze jednego zapisu w awansie, który zmuszałby nauczycieli do wydawania pieniędzy. Chyba, że szkoła musiałaby zapłacić za kurs językowy chętnym do nauki (tak jak jest w wielu firmach i czego pracownikom tych firm zazdroszczę :-) - wtedy jestem jak najbardziej za. Musiałaby podkreśliłam dlatego, że obecny sposób dofinansowania dokształcania nauczycieli (wg posiadanych środków, przydatności w szkole itd) jest wg mnie zupełnie nieskuteczny i niesprawiedliwy.
zgredek23-06-2004 22:26:19   [#96]

Januszu

napisz tutaj coś
Marek Pleśniar24-06-2004 01:04:48   [#97]

języki - nie jestem za

ale jak to zweryfikować....

nie wiem. Bo zmuszac ludzi do zdawania egzaminów na np first? To zdaje się praktyka monopolistyczna.

Marek Pleśniar24-06-2004 01:05:11   [#98]

errata

języki - jestem za:-)

Dorsto25-06-2004 17:03:46   [#99]

A ja przeciw! I jeszcze 12 moich współpracowników przeciw.  ;-)

:-)

Marek Pleśniar25-06-2004 23:05:40   [#100]
aha:-))))))))))
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]