Forum OSKKO - wątek

TEMAT: przepis - obecność min. połowy klasy, by realizować nowe treści
strony: [ 1 ]
edithael13-04-2018 21:14:14   [#01]

Szukam i nie wiem, gdzie jest zapis, że nauczyciel może realizować nowy temat lekcji, jeśli obecna jest większość uczniów danej klasy.

Jaka jest podstawa prawna?

 

AnJa13-04-2018 21:56:02   [#02]

Nie ma. Chyba, że w statucie.

I co to znaczy nowy temat lekcji? 

edithael14-04-2018 17:40:30   [#03]

Nowy temat, czyli coś nowego dla klasy. Skończyło się omawianie np. ułamków i nauczyciel zaczyna kolejny dział, np. geometrię. A w klasie frekwencja 40%, z różnych powodów (szalejąca grypa, wagary - pierwszy dzień wiosny, 30.04 i przedłużenie weekendu itp.).

Można przy tak niskiej frekwencji realizować nowe treści? Ponad połowa klasy prawdopodobnie będzie mieć problem z ich zrozumieniem z powodu nieobecności na wprowadzeniu do nowego działu/ tematu. 

Z jednej strony: obowiązkiem ucznia jest być w szkole, obowiązkiem nauczyciela zrealizować wszystkie zagadnienia z podstawy programowej. Szanujmy obecnych.

Ale gdzieś mi się kołacze, że ta min. połowa klasy powinna być... W statucie nie ma.

noe1914-04-2018 18:49:08   [#04]

nie ma takich zapisów w prawie, jest tylko zdrowy rozsądek nauczyciela :)

basias15-04-2018 15:18:18   [#05]

Matematyka to dobry przykład. Tam czasami bez jednego tematu zaległości na długi czas. 

A uczniowie zostają w domu z bardzo różnych powodów. Zostają coraz częściej.

Czasami nawet przepiszą temat, przepiszą zadania... i wydaje się im, że wypełnili obowiązek.

I to nauczyciel ma się czuć odpowiedzialny? 

a gdzie odpowiedzialność rodziców?

Indywidualizacja, coraz mniej czasu na nowy materiał, projekty, gry i zabawy, a lekcja ma 45 minut.

Przed i po lekcjach dzieci nie chcą przychodzić, są zmęczone, mają obowiązkowe zajęcia dodatkowe albo zwykłe lenistwo...

 

rzepek15-04-2018 16:22:07   [#06]

Mam w klasie 3 uczniów. Unikają lekcji jak mogą. Nieobecność 1 to już  67% obecnych. Czekanie, aż uzbiera się cała klasa mogłoby spowodować zrealizowanie  20% podstawy programowej. Lecę dalej z materialem . Jak potrzebują, to zawsze wytłumaczę. Reszta - to ich problem i ich rodziców, że na to pozwalają. Nie są już dziećmi.

befana15-04-2018 16:57:02   [#07]

przydały by się przepisy rozliczające rodziców z frekwencji. W Austrii i Szwajcarii podobno są i działają. 
Mam też uczennicę ze Szwajcarii - kto miał wysoką frekwencję, jechał na obóz letni / zimowy, kto opuszcał - nie. Pomagało.

edithael15-04-2018 17:30:23   [#08]

W wielu krajach (m.in. Niemcy, Anglia, Szwecja) rodzice mogą usprawiedliwić nb dziecka max. kilka dni w ciągu roku. Jeśli dziecko opuści więcej za ich zgodą - sprawa od razu trafia do opieki społecznej, bo przecież rodzice mają dopilnować realizacji obowiązku.

Brakuje takich zapisów w naszym kraju...

 

basias15-04-2018 17:35:17   [#09]

A jak uczeń nie chodzi do szkoły 1,5 roku - sprawa cały czas jest w sądzie rodzinnym???

Szkoła nic nie może. GOPS też. A sędzia... szkoda zdrowia!

og15-04-2018 17:36:24   [#10]

mówię o tym od 1994 czy 5 - i nic...

malmar1515-04-2018 18:29:10   [#11]

uczennica (klasa 2 gimnazjum) od 7 tygodni nie chodzi do szkoły (wyjechała na ferie do innego miasta do matki i została)

dziewczyna świetnie potrafi manipulować, więc wymyśliła, że u taty źle (źle, bo jest pod kontrolą i nie może robić tego co chce)

matka nie może zapisać do szkoły, bo ma ograniczone prawa (i dyrektorzy nie chcą przyjąć)

pismo do sądu w miejscu pobytu dziecka o wgląd w sytuację rodzinną wysłany, sąd odsyła do sądu w miejscu zameldowania dziecka

trwa to trochę i pewnie jeszcze potrwa (bo jak kurator sądowy ma zrobić wywiad, skoro dziecka nie ma)

matka WIE, że córka nie chodzi do szkoły i dzwoni, żeby dać jej jakieś prace do zaliczenia, żeby zdała

ot, beztroska nieodpowiedzialnych dorosłych


post został zmieniony: 15-04-2018 18:29:33
basias15-04-2018 19:43:05   [#12]

o ile potrafię zrozumieć, że rodzice są często nieodpowiedzialni

to instytucje, które mają instrumenty nacisku, już z zasady powinny być odpowiedzialne

potem programy typu uwaga, alarm i pytanie: co dyrektorze zdobiłeś, a w domyśle dlaczego nic nie zrobiłeś, jak wiedziałeś...

Stefan Wlazło16-04-2018 14:44:28   [#13]

To fakt, że często rodzice w sposób nieodpowiedzialny usprawiedliwiają nieobecnych swych dzieci na zajęciach szkolnych. Nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności, bo to nauczyciel odpowiada za nauczanie uczniów. Coś by warto uregulować, ale obawiam się, że obarczanie rodziców jakąkolwiek odpowiedzialnością to fikcja, może by oddziaływało to na rodziców, nazwę to tak "normalnych", ale wiele rodzin jest patologicznych, a wiele jest mam nadopiekuńczych (mam przypadek w rodzinie, że kuzynka nadopiekuńcza "zniszczyła' dziecko, praktycznie  jako dorosły nie potrafi samodzielnie funkcjonować) i szkoła jest bezsilna. Bałbym się dania takim rodzicom większych uprawnień i odpowiedzialności. Jeśli wychowanie polega na sterowanym mądrze przez dorosłego działań młodego człowieka, to najbardziej tę rolę wychowawczą spełnia nauczyciel. Zatem, nie mówmy ogólnie rodzice - bo rodziny są bardzo różne i nie da się ustalić jednakowej normy postępowania dla wszystkich, a nawet w najlepszych rodzinach jest bardzo wiele działań wychowujących, które musi przejąć szkoła. To, kim jestem, ukształtowała mnie całodzienna szkoła francuska (do mojego 12 roku życia), matka była analfabetką, ojciec ledwo pisał, gdyby nie całodzienna edukacja, od 08,oo do 18,oo z żywieniem i relaksem, byłbym dziś zerem. Dramaty przezywałem w czwartki, soboty i niedziele, bo to były dni wolne od nauki. Dlatego ta szkoła, w której byłem uczniem, jest dla mnie wzorem współczesnej szkoły.

flisegi16-04-2018 14:58:07   [#14]

Zgadzam się w 100%. Należałoby zwiększyć odpowiedzialność rodziców w zakresie frekwencji ich dzieci.

Stefanie Twój przykład jest bardzo pouczający i zmuszający do refleksji. Niemniej uważam, że im więcej w rodzinie jest państwa opiekuńczego tym więcej rodzi się patologii "bo ktoś przecież za mnie pomyśli". Zrzucenie odpowiedzialności na rodziców w dłuższej perspektywie spowoduje, że zaczną widzieć związek pomiędzy przyczyną a skutkiem. A tak...

Rodziny patologiczne i nadopiekuńcze (to też patologia) zawsze się będą zdarzały i nie mamy na to wpływu. Jeżeli jednak dzieciak z takiej patologicznej rodziny trafi na nauczyciela z misją, a w tym dzieciaku zrodzi się wewnętrzny imperatyw, że chce się wyrwać z bagna to przyszłość przed nim. Wszystkich uratować się nie da. Niestety, jest grupa ludzi "niepomagalnych" i tym trzeba dać szansę na szybkie trzaśnięcie d... o chodnik, bo to niektórych może otrzeźwić. Pomaganie na siłę nic nie daje. Czasami ludzie muszą dojrzeć do pomocy, a wtedy uwierz mi znajdą drogę do miejsca gdzie tą pomoc uzyskać. I nie mówię tu o instytucjach, a o realnych działaniach, które powodują, ze znajdują w sobie siłę żeby powstać z kolan.

Stefan Wlazło16-04-2018 15:13:22   [#15]

flisegi - ale jak zwiększyć tę odpowiedzialność? karać finansowo - patologiczne i biedne rodziny nie zapłacą i co dalej? Dać niektórym uczniom szansę "...trzaśnięcia d..... o chodnik"? Kiedyś dwóch panów z ośrodka dla młodocianych morderców pisało u mnie pracę dyplomową. W ośrodku było dziewięciu chłopców, którzy kogoś zamordowali, najmłodszy dziewięciolatek udusił swoją niedołężną babcie poduszką. Praca dyplomowa polegała na znalezieniu przyczyny, dlaczego ci młodzi ludzie stali się mordercami. Warunki materialne - mieli różne, od bogatych rodziców po bardzo biednych, warunki mieszkaniowe - różne , rodzeństwo - różnie. Nie było wspólnych - poza jedną, wszyscy mieli niepowodzenia szkolne. Te niepowodzenia spowodowały ucieczki ze szkół, na ulicy spotkali się ze złem, zdemoralizowali się, czyli "trzasnęli d...o chodnik" - jak piszesz. W efekcie zamordowali. Mogliby tacy zamordować CI kogoś bliskiego. A WYSTARCZYŁO W SZKOLE PODAĆ IM RĘKĘ, MOŻE MNIEJ WYMAGAĆ, MOŻE STWORZYĆ SAMOPOMOC KOLEŻEŃSKĄ, MOŻE POKAZAĆ,ŻE W ŚWIECIE MOGĄ PIĘKNIE ŻYĆ. NIE JESTEM WIERZĄCY, ALE JEŚLI TY JESTEŚ, TO, "WIĘKSZA W NIEBIE POCIECHA Z JEDNEJ NAWRÓCONEJ CZARNEJ OWCY NIŻ STU BIAŁYCH BARANKÓW".To piękna sentencja. Pozdrawiam Cię, Stefan

flisegi16-04-2018 16:36:31   [#16]

Dlatego Stefanie napisałem, jeżeli dzieciak spotka nauczyciela z misją... + w tym dzieciaku zrodzi się wewnętrzna chęć do zmian.

Stefanie nadal twierdzę, że im więcej udziela się bezrefleksyjnej pomocy tym więcej generuje się ludzi systemowo bezradnych. Myślę, że zawsze w każdym systemie nawet tym najbliższym ideału znajdzie się dziewięciolatek, który zamorduje swoją babcię. Dlaczego tak się dzieje. Nie wiem! To przykład skrajny, których nie da się uniknąć. Tak jak i pomyłek w sądzie. Czy to oznacza, ze sądy są złe?

Po drodze jest też wiele zachowań pośrednich, na których należy się skupić, bo stanowią większość. Z moich obserwacji wynika, że te pośrednie zachowania, jak chociażby bezradność rodzica w stosunku do dziecka manipulującego, wynika chociażby z tego, że nikt tego rodzica nie rozlicza z jego działań. Każdy nad tym rodzicem i dzieckiem roztacza parasol bezpieczeństwa, bo po rozwodzie, bo biedny, bo rodzina alkoholowa, bo przemocowa, bo to, bo tamto... A czasami wystarczy dać namiary na organizacje wspierające, grupy samopomocowe i metodą zdartej płyty tłumaczyć, że tam jest fachowa pomoc i bez tego sobie Pan/Pani/dziecko sobie nie poradzicie. I konsekwentnie tego rodzica z działań wychowawczych względem siebie i dziecka rozliczać. Rozliczanie polega często na zastopowaniu pobłażania. A to już rodzic musi zdecydować, czy pójdzie na przykład na grupę wsparcia dla osób współuzależnionych i zacznie coś dla siebie i swojej rodziny robić, czy będzie tkwił w tym marazmie, bo w jakiś sposób jest mu tak wygodnie. Wielu z tej pomocy nie skorzysta (bo boi się zmian), wielu skorzysta (bo zobaczy w tym szansę), część skorzysta dopiero jak grzmotnie o chodnik (i wtedy się obudzą, że mogą coś ze sobą zrobić). Wielu skorzystałoby z różnych form pomocy (nie mówię o materialnej, mówię głównie o psychologicznej), gdyby dało im się ponieść konsekwencje swoich działań. Podstawą wychowania jest ZDROWA RODZINA, której czasami trzeba pomóc wyzdrowieć. A zdrowienie jest bardzo trudną pracą i nie wszyscy są w stanie ten wysiłek podjąć, bo boją się wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. W tym wszystkim jest też rola dla szkoły, chociażby jako instytucji wyłapującej patologie, wspierającej ucznia i rodzinę na wszystkie możliwe sposoby (byle tylko nie na sposób utrwalający postawę ofiary). Co to za rozwiązanie - przepuszczamy ucznia do kolejnej klasy bo mama i tata piją? Przecież uczymy tego dzieciaka + często rodziców, że to jest metoda na życie - postawa ofiary oraz pogłębiamy jego analfabetyzm i frustrację (przecież to dziecko widzi, że odstaje od innych). Dla mnie rozwiązaniem jest zaproponowanie temu dziecku konkretnej pomocy np. 20 dodatkowych zajęć. Korzystasz masz szansę sobie pomóc i wybrnąć z sytuacji. Rozumiem, że masz problemy w domu, ale one same nie znikną, musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i proponujemy Ci to i to. Oczywiście w zależności od wieku dziecka, czasami ofertę pomocy trzeba skierować do rodzica, bo dziecko za małe i nie rozumie jej. Sposób przygotowania oferty pomocowej i sposób jej egzekwowania zależy od indywidualnych predyspozycji rodziny, ucznia, sytuacji. Pomoc musi być przemyślana i rozsądna, ale nie może być udzielana na siłę. Nie każdy jest gotowy z niej skorzystać.

Miałam przypadek mamy, która dała się szantażować swojemu dziecku i pozwalała temu dziecku nie chodzić do szkoły. Przypadek był naprawdę trudny. Wiedziałam, że mama tak naprawdę się boi, że jak podejmie jakieś konkretne działania np. odetnie dziecko od internetu, postawi jasne granice, które spowodują, że dziecku w tych domowych cieplarniach warunkach przestanie być wygodnie; to dzieciak sobie coś zrobi. Jako człowiek ją rozumiałam, bo to są emocje i jedyne co mogłam zaproponować to podać adresy grup wsparcia w takich sytuacjach. Sądy nie wchodziły w grę, bo dziecko było pełnoletnie. To strasznie trudna sytuacja, sama nie wiem czy dałabym sobie w podobnej radę, ale przecież jeżeli ta kobieta sobie sama nie pomoże, nikt jej nie pomoże. Szkoła za nią problemów rodzinnych nie rozwiąże, bo to co zadziało się z jej dzieckiem to odpowiedź na jakieś trudności rodzinne. Szkoła zrobiła co mogła, ale mama z jakiś powodów nie chciała z tej pomocy skorzystać, bo realna pomoc wymagała od mamy jakiś zmian, działań, reakcji. I odebrała papiery ze szkoły. Tak było dla mamy prościej. Tkwić w tym czym tkwiła i nie podjąć działań. To było dla niej zbyt dużym wysiłkiem. A przecież sytuacja w której się znalazła narastała latami... tylko pomoc ograniczała się do taryfy ulgowej, wsparciu finansowym gopsów, mopsów, bez żadnego rozliczania czy rodzina podjęła realną próbę naprawy swojej trudnej sytuacji.

Stefan Wlazło16-04-2018 23:01:16   [#17]

Flisegi - to wszytko prawda, o czym piszesz, moje przekonanie jest jednak takie, że szkoła nie może się przyczynić do porażki ucznia, może nie być skuteczna,ale nie może machnąć ręką. Byłem sorowcem w jednym z wrocławskich gimnazjów, zlokalizowanego w bardzo trudnym środowisku, wręcz przestępczym, bezrobocie tam nie wynika z braku pracy, tylko z niechęci do jej podjęcia, lepiej coś ukraść. Gdy Śląsk przegra mecz - do szkoły przychodzi garstka uczniów. I w tym gimnazjum nauczycielki skarżą mi się, ze jedynki wstawiają do dziennika ołówkiem, żeby można było ją wymazać i mieć miejsce na następną jedynkę, bo uważają, ze najlepszym sposobem oddziaływania na ucznia jest jego ocenianie. Jak wiele trudu kosztowało mnie, aby wprowadzili ocenianie kształtujące choć w jednej klasie. Zdecydowana większość nauczycieli uważała, że trzeba wobec uczniów stawiać wymagania i rygory. Próbowałem przekonać, że znacznie ważniejsze będzie, aby uczniowie postrzegali szkołę jako miejsce piękniejsze, lepsze niż środowisko, w którym mieszkają.Niewiele osiągnąłem. tak mocne są tradycje i przyzwyczajenia  funkcjonowania nauczycieli w polskiej szkole. Jakże nam trzeba naszej Marii Montessori. Pozdrawiam, St.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]