Czy rodzic może zezwolić na samodzielny dojazd autobusem do szkoły dziecka, które nie ma jeszcze 7 lat? Chodzi o dojazd organizowany dla uczniów przez OP, ale w ramach komunikacji kursowej ogólnodostępnej. Art. 43 ust. 1 prawa o ruchu drogowym stanowi o korzystaniu przez takie dziecka z drogi, tylko pod opieką innej osoby, która osiągnęła wiek co najmniej 10 lat, czy to ma przełożenie na samodzielny dojazd?

nie uważacie że rodzice nie dopełniają swojego podstawowego obowiązku? Powinni odprowadzać dziecko do przedszkola i kropka a nie zwalać o na OP. Krew się we mnie burzy bo w moim OP jest podobnie. Panie opiekunki z gimbusów muszą iść do przedszkola , pomóc dzieciakom się ubrać, potem zaprowadzić do autobusu, pomóc wsiąść, a w miejscu zamieszkania oddalonym od przedszkola o 2 km czekają na dzieci mamy nie pracujace zawodowo albo dziadkowie całkiem dziarscy.Wszystko jest ok , póki nie ma wypadku.

U mnie podobnie, dzieci 3-letnie dojeżdżają autobusem, szkoła ma zapewnić opiekę dla tych dzieci. A zdarzają się sytuacje, że opiekunka nie ma komu przekazać dziecka, bo rodzic nie przyszedł na przystanek i co najgorsze w tym wszystkim to nie widzi problemu, bo przecież dziecko wie, gdzie mieszka...... A moje mamy nie pracujące zawodowo i dziadkowie w domu, a dzieci popisane do 16.00 na świetlicy .... i nie dojeżdżają autobusem. Ale cóż, rola wychowawcza szkoły wzrasta ....

To właściwie nadaje się do powiadomienia sądu rodzinnego. Ale gmina nie powinna z drugiej strony umożliwiać takiego dowozu. Zresztą dzieciom przedszkolnym on nie przysługuje. Czasem robi się zbyt dużo , by przypodobać się wyborcom. A przecież rodzice/dziadkowie mogliby korzystać z gimbusa (wnosząc odpowiednia opłatę) i odprowadzać dzieci/wnuki do przedszkola, jeżeli już nie chcą korzystać z samochodu.

Wszyscy wiemy, że dowóz jest zadaniem organu prowadzącego, jednak w praktyce jest tak jak opisuję. Autobusy wożą dzieci 3 letnie (rodzice płacą za dojazd), zapewniam opiekę ze swoich pracowników, próbowałam z tym walczyć, ale jak pojechał autobus po dzieci bez mojego opiekuna, bo niby opiekę miał zapewnić przewoźnik (opiekunem był kierowca) to telefony były gorące i na drugi dzień OP kazał zorganizować opiekę. To są realia wiejskich szkół i przedszkoli. Tu rządzi się innymi prawami ....