Forum OSKKO - wątek

TEMAT: niezręczne, ale potrzebne tematy w szkole
strony: [ 1 ]
Małgoś04-06-2004 10:12:01   [#01]
ciekawy artykuł:
http://kiosk.onet.pl/charaktery/1167997,2029,1,artykul.html
Małgoś04-06-2004 10:18:58   [#02]

wklejam całość

CHARAKTERY - NUMER CZERWCOWY
Paulina Andrzejczyk "
Czy to naprawdę moja uczennica?"  

Dlaczego nauczyciele nie potrafią rozmawiać z uczniami o zagrożeniach przemocą seksualną?

Rozmowa z pedagogiem i seksuologiem, międzynarodowym autorytetem w dziedzinie pedagogiki seksualnej, prof. Zbigniewem Izdebskim.

Paulina Andrzejczyk: - Dlaczego nauczyciele nie potrafią rozmawiać z uczniami o zagrożeniach przemocą seksualną? Na jakie bariery natrafiają?

Prof. Zbigniew Izdebski: - Te bariery związane są z tym, że nauczyciele w zdecydowanej większości nie podejmują tematyki dotyczącej seksualności dzieci i młodzieży. Od lat temat ten jest w Polsce szalenie zaniedbany. Nauczyciele są do niego słabo przygotowani, czasem wcale. Czyli sami mają małą wiedzę w tym zakresie. Stąd pewna grupa tematów zaliczana jest przez nich do "niewygodnych". Po drugie, nauczyciele sami niewiele wiedzą na temat niektórych zagrożeń - na przykład tych związanych z Internetem. Często, podobnie jak rodzice uczniów, odnoszą wrażenie, że dzieci dużo sprawniej korzystają z Internetu. Mając to poczucie, wolą pewnych kwestii nie podejmować, nawet na poziomie ogólnym.





- Jeżeli jednak nauczyciel zdecyduje się poruszyć trudny i drażliwy dla niego temat, czy to wobec uczniów, czy rodziców na wywiadówce, czym powinien się kierować? W jaki sposób o tym mówić?

- To ważne pytanie. Mój apel do nauczycieli sformułowałbym następująco: niech w przekazach dotyczących seksualności człowieka, kierowanych do dzieci, pojawiają się najpierw treści, które pokazują ludzką seksualność w kategoriach pozytywnych! Trzeba przedstawiać naszą seksualność jako składową rozwoju osobowości człowieka. Pokażmy to, co piękne, co jest normą w jego dojrzewaniu psychoseksualnym. W polskich szkołach powinno się zacząć uczciwie realizować tematykę dotyczącą wychowania seksualnego.

Jestem przekonany, że właściwe jej realizowanie jest formą ochrony dziecka przed przemocą seksualną, w tym także przed pornografią i prostytucją dziecięcą. Żeby młodzież zrozumiała, dlaczego ludzie zachowują się i reagują w taki a nie inny sposób, musi mieć najpierw wiedzę na ten temat. Dopiero na bazie owej pozytywnej wiedzy powinniśmy pokazywać uczniom to, co patologiczne, zagrażające, jeżeli chodzi o intencje osób drugich wobec dzieci. Wtedy można wytłumaczyć, że czasem intencją osoby dorosłej jest wchodzenie w relacje seksualne z dzieckiem, realizowanie jego kosztem swoich pragnień i seksualnych potrzeb.

- Jakie są konsekwencje braku takiej wiedzy?

- Obawiam się, że jeżeli nie będziemy mieli w szkole właściwego wychowania seksualnego, tylko przekażemy dzieciom "na dzień dobry" informacje o przemocy seksualnej, zagrożeniach dotyczących Internetu, to pokażemy ludzką seksualność w krzywym zwierciadle. To jest rzecz szalenie niekorzystna z punktu widzenia rozwoju psychoseksualnego dziecka. Ono powinno wiedzieć, że choć istnieje pewna grupa ludzi, których zachowania seksualne mają charakter patologiczny, to jest to tylko pewien wycinek, z którego istnienia po prostu trzeba sobie zdawać sprawę.
- Czy takie seksualne zagrożenie, jak dziecięca i młodzieżowa prostytucja, to w istocie wielki problem w naszym kraju?

- Skalę tego zjawiska w Polsce trudno określić, bo źródła policyjne wskazywać mogą na przykład, że zarejestrowanych prostytuujących się nieletnich jest tylko około 200. Ale to są dane policyjne, mówiące o rejestracji dzieci, które zostały "przyłapane" na tym procederze. Tymczasem od momentu pojawienia się Internetu określenie skali zjawiska prostytucji dziecięcej jest o tyle trudne, że pewna grupa nastolatków nawiązuje kontakty ze swoimi klientami w sposób bezpośredni. Badania pokazują, że prawie 40 procent dzieci, które "buszują" po Internecie, otrzymuje propozycje o charakterze erotycznym. Oferta erotycznych spotkań, z którą młodzi użytkownicy Internetu mają do czynienia, jest ogromna.

- Zbliżają się wakacje. To taki czas, kiedy nasi podopieczni wyjeżdżają na kolonie, obozy, wycieczki. Zawierają nowe znajomości, bawią się w dyskotekach i klubach. Media ostrzegają przed przypadkami wykorzystania seksualnego podczas takich imprez. Bywa, że dziewczyna nieświadomie wypija napój "zaprawiony" narkotykiem. Często dziewczyny te zostają uprowadzone do domów publicznych za granicą. Czy szkoła może przygotować swoich uczniów na stawienie czoła takim sytuacjom?

- Sytuacje tego typu rzeczywiście mogą się zdarzać. Ważne, aby rozmawiać z młodzieżą na temat czynników sprzyjających takim zdarzeniom. Na przykład, że alkohol wypity na dyskotece lub narkotyki wzięte na imprezie zmniejszają kontrolę tego, co się z nami dzieje. Po wakacjach niejednokrotnie trafiają do mnie do poradni dziewczyny zgwałcone, w ciąży, które mówią: "A tak fajnie nam się bawiło na tej imprezie... trochę za dużo wypiłam... nie wiedziałam co się ze mną dzieje".

Nastolatki na dyskotekach bywają bardzo rozrywkowe, pozwalają sobie stawiać drinki, często wychodzą razem z nowo poznanym chłopakiem. To wcale nie znaczy, że chcą od razu uprawiać z nim seks - one nie przypuszczają, że za rogiem może czekać jego trzech kolegów, którzy je zgwałcą. Trzeba rozmawiać z młodymi ludźmi o takich ryzykownych zachowaniach. Nie mówić: "sama sobie winna, ma czego chciała". Ona nie chciała, jednak zachowała się zbyt ryzykownie, a chłopak tę okoliczność wykorzystał.

Badania wykazują, że coraz więcej młodych ludzi ma doświadczenia z narkotykami. Coraz częściej słyszę w poradni od moich pacjentów, którzy przyszli przebadać się na obecność wirusa HIV, takie usprawiedliwienie: "To nie moja wina, po prostu naćpałem się za dużo". Informowanie o takich sprawach to właśnie rola szkoły. Pamiętajmy jednak, by rozmowa z uczniami o alkoholu, narkotykach, wczesnej inicjacji seksualnej, wykorzystaniu, nie wiązała się ze straszeniem. Ono nic tutaj nie da.

- A co z programami profilaktycznymi, których tyle się teraz w szkołach realizuje?

- W tej profilaktyce popełniamy, niestety, wiele błędów. Szkoła jest bombardowana różnego typu programami profilaktycznymi. Jedni przychodzą i robią programy profilaktyczne dotyczące alkoholu i mówią o asertywności, drudzy przychodzą i realizują programy edukacyjne dotyczące np. narkotyków i także mówią o asertywności. W końcu przychodzi ktoś jeszcze i proponuje programy dotyczące przeciwdziałania przemocy seksualnej, gdzie też wspomina o asertywności. W każdym z tych programów mówi się: "Powiedz NIE w określonych sytuacjach". Co z tego wynika? Ano wynika to, że ludzie naprawdę nie umieją zachować się asertywnie. Tymczasem to niezwykle ważna umiejętność.
- Czy jest na to jakaś rada?

- Zamiast mówić osobno o istniejących zagrożeniach, trzeba wyposażyć młodego człowieka w ogólne umiejętności w zakresie bycia asertywnym. Dokonujmy integracji programów profilaktycznych! Dzisiaj szkoła realizuje osobno programy wychowawcze i programy profilaktyczne. A może popatrzymy na to jak na zintegrowaną całość? Jak na działalność o charakterze planowym?

- A gdzie granice oddziaływania szkoły się kończą? Wyobraźmy sobie taką sytuację: 18-letnia uczennica klasy maturalnej "puszcza się". Czy szkoła powinna temu przeciwdziałać, a nauczyciele reagować?

- To zależy od czynników warunkujących tę sytuację. Gdy myślimy o oddawaniu się za pieniądze, uważamy, że proceder ten wynika głównie z nierówności społecznych, ubóstwa. Musimy jednak pamiętać, że jest pewna grupa młodzieży, która prostytuuje się ze względu na pewne aspiracje dotyczące konsumpcyjnego stylu życia. Wiąże się to z moralnością młodych ludzi i posiadanym przez nich systemem wartości. Zjawisko prostytucji, także nieletnich, obserwuję w kraju i za granicą od 1985 roku i mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie było tylu młodych ludzi prostytuujących się z powodu swoich aspiracji związanych z wykształceniem, czyli edukacją.

- Ze względów edukacyjnych...? To znaczy...?

- To znaczy, że niektórzy młodzi prostytuują się, by móc opłacić kursy języków obcych w dobrych szkołach albo czesne na studiach. Znam przypadek, gdy chłopak prostytuował się, aby zarobić na komputer. Pochodził z tzw. dobrej rodziny, rodzice kupili mu dwa lata temu komputer, ale on chciał go zmienić, bo koledzy mieli komputery nowszej generacji. I co zrobił, żeby go mieć? Prostytuował się. I kupił sobie ten komputer. Na moje pytanie o to, co powiedział rodzicom, stwierdził: "Powiedziałem im, że wygrałem konkurs na temat Unii Europejskiej". I ta informacja była dla rodziców wiarygodna! Jest to bowiem uczeń drugiej klasy gimnazjum, który ma wysokie wyniki w nauce, startował w wielu olimpiadach przedmiotowych i uzyskiwał dobre lokaty.

Kolejny przykład: dziewczyna i chłopak, którzy postanowili zrobić maturę w Stanach Zjednoczonych. Ich rodzice byli dobrze, jak na polskie warunki, sytuowani, jednak nie na tyle, by opłacić dzieciom naukę w Stanach. W związku z czym dziewczyna z chłopakiem się dogadali i tak jedno, jak i drugie zaczęło się prostytuować, by uzbierać pieniądze na wyjazd. W domu oznajmili, że otrzymali stypendium z USA, stwarzając wcześniej wrażenie, że oczekują na ważną wiadomość i wypytując rodziców, czy nie przyszła do nich poczta z amerykańskiej fundacji stypendialnej.

To jest nowe zjawisko wśród młodych ludzi - prostytuowanie się wynikające nie z ubóstwa, lecz z konsumpcyjnego stylu życia. Młodzi ludzie chcą się kształcić i mają wysokie aspiracje. Mówią: "Kasa jest dla mnie ważna, bo ja muszę opłacić sobie dobre studia i znać co najmniej dwa języki obce".

- Czy nauczyciel ma szansę dostrzec, że coś takiego się dzieje? Czy na coś powinien być szczególnie uwrażliwiony, na jakieś niepokojące sygnały, objawy?

- Warto zwrócić uwagę na ubiór ucznia i styl bycia, który eksponuje - częste wyjścia na dyskoteki, przesiadywanie w klubach, liczne wyjazdy. Czasem uczeń może opuszczać lekcje, dysponować znacznie większą sumą pieniędzy niż wcześniej. Niektóre dziewczyny opowiadają, że jadą na superwycieczkę w czasie weekendu. Są to często spotkania o charakterze sponsorowanym. Świetną ku temu okazją dla osiemnasto- czy dziewiętnastoletnich dziewczyn jest okres wakacyjny. Pewna grupa mężczyzn lubi fundować nastolatkom takie wyjazdy: on ma przez miesiąc przy sobie osobę, z którą uprawia seks, a ona może zwiedzić trochę Europy czy świata. Rodzicom często wmawia się jakąś bajkę - nawet o spotkaniu grupy oazowej!

- Czy podejrzewający coś nauczyciel powinien złapać za telefon i zadzwonić do rodzica?

- Powinien podjąć próbę rozmowy z rodzicami. Zapytać, czy są świadomi tego, co dzieje się z ich dzieckiem, czy coś niepokojącego zauważyli. Chcę jednak podkreślić, że znaczna część młodych ludzi, która się prostytuuje, niekoniecznie daje po sobie poznać - nawet w swoim środowisku - że ma z tego takie pieniądze. Czasami młodzież "znika" gdzieś w czasie zajęć. Po lekcjach czekają na nich przed szkołą luksusowe samochody. Pytamy rodziców: "Czy córka/syn wieczorami bywa w domu?" i otrzymujemy odpowiedź twierdzącą. Często prostytucja nieletnich, o której tu mówimy, ma miejsce między zakończonymi lekcjami a powrotem do domu. Uczeń w tym właśnie czasie umawia się z klientem na świadczenie usług.

- W domu grzeczna dziewczynka, a poza nim wamp?

- Tak. Dobrze to ilustruje pewna historia. W ramach studiów podyplomowych z wychowania seksualnego, które prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim, w związku z problematyką dotyczącą obyczajowości młodzieży, słuchacze owych studiów nieraz chodzą np. na dyskoteki młodzieżowe. Bywają w lokalach dla gejów i lesbijek, na dyskotekach typowych, a także na tych z udziałem gimnazjalistów i początkujących licealistów. I tak, dwa lata temu, miałem okazję zaobserwować szok, jakiego doznali niektórzy nauczyciele z warszawskich szkół, którzy na dyskotece spotkali swoich uczniów. Pamiętam, że pewna nauczycielka zobaczyła tam swoją pupilkę - jedną z najlepszych w klasie uczennic, którą darzyła dużym zaufaniem. Nauczycielka miała wrażenie, że jest z nią w dobrych relacjach. Oceniała ją w kategoriach porządnej dziewczyny.

Tymczasem na owej dyskotece zobaczyła tę samą dziewczynę, ale jakby odmienioną, wyzywającą w relacjach z innymi uczestnikami imprezy, wręcz narzucającą się. Nauczycielka nie mogła uwierzyć, że to jest jej uczennica. "Przecież ja ją znam!" - powtarzała. - "To niemożliwe". Nauczyciel ma dwa różne obrazy: dziecka funkcjonującego w szkole oraz dziecka funkcjonującego poza szkołą, np. na tego typu imprezach. Stykając się z sytuacjami jak ta zaprezentowana wyżej, mamy do siebie pretensje, pytając w duchu: jak to się stało? Czemu nie wiedzieliśmy?
- Czerwiec to także okres sprzyjający ucieczkom dzieci z domów. Niektórzy uczniowie czują się zagrożeni stopniami w szkole, boją się, że nie uzyskają promocji do następnej klasy, nie spełnią oczekiwań rodziców. Czy taka ucieczka to ryzyko wpadnięcia w ręce pedofila?

- Niestety, tak. Dziecko rzadko planuje ucieczkę w sposób przemyślany. Zwykle ucieka z myślą: "A, jakoś to będzie". Nie ma pieniędzy, nie ma co jeść ani gdzie spać. Te dzieci często stają się ofiarami pedofili.

- A co z wakacyjną pracą sezonową za granicą, którą młodzież tak chętnie w ostatnich czasach podejmuje? Jakie niebezpieczeństwa związane są z tymi wyjazdami? Przed czym warto przestrzec naszych uczniów?

- Trzeba pamiętać o takim zjawisku, wiążącym się ściśle z przemocą seksualną, jakim jest handel ludźmi. Dowody na istnienie tego procederu mamy także w Polsce. Organizacja "La Strada", którą wspieram, prowadzi - szczególnie przed okresem wakacyjnym - kampanie informacyjne o zagrożeniach związanych z wyjazdami zagranicznymi.

- Czy można oczekiwać od nauczyciela, że na przykład na ostatnich zajęciach przed końcem roku szkolnego zorganizuje o tym pogadankę?

- Zdecydowanie tak. Nauczyciel powinien powiedzieć uczniom o co powinni zadbać przed wyjazdem. Młody człowiek musi upewnić się, czy adres miejsca, do którego jedzie, jest autentyczny, czy firma proponująca zatrudnienie rzeczywiście istnieje. Często w ogłoszeniach prasowych podany jest numer telefonu z taką adnotacją: "dzwonić między 16 a 18 we wtorki". Dziewczyna dzwoni z pytaniem i słyszy, że jest to rzeczywiście ta praca - w ogrodnictwie, kawiarni czy barze. Zatem z dużym poczuciem bezpieczeństwa zostawia ten numer telefonu rodzicom. Organizatorzy informują ją, że na dworcu będzie zbiórka całej grupy przyjezdnych osób.

Tymczasem okazuje się, że numer telefonu, na który dzwoniła, to numer budki telefonicznej przy autostradzie. Ludzie, którzy ów numer podali, rzeczywiście byli pod nim dostępni w ten wtorek. Dlatego przed wyjazdem trzeba sprawdzić, czy przyszły pracodawca istnieje i czy działa legalnie. Może w tym pomóc ambasada państwa, w którym dana osoba chce pracować. Wyjeżdżając, należy zostawić w domu dokładny adres i telefon swojego miejsca pobytu, aktualne zdjęcie. A kiedy już jest się u zagranicznego pracodawcy, nigdy nie oddawać swojego paszportu! Warto też znać numer telefonu ambasady czy konsulatu polskiego w państwie, do którego się jedzie, żeby wiedzieć, gdzie ewentualnie szukać pomocy. Podpisując warunki umowy trzeba dokładnie przeczytać, co się podpisuje. Problem polega często na braku odpowiedniej znajomości języka obcego - bywa, że młodzi ludzie nie do końca wiedzą, co podpisują.Za przekazanie tych informacji nauczyciele powinni się czuć odpowiedzialni.

- Czy sama młodzież ma świadomość istnienia handlu ludźmi?

- W naszych ankietach młodzież wypowiada się, że jest świadoma tego procederu. Ale nigdy nikt nie chce go odnieść do siebie - przyznać, że też może być tą osobą, której zagrożenie dotyczy. Tymczasem sytuacje, z którymi mamy do czynienia, są szokujące: chłopak sprzedał własną dziewczynę do domu publicznego w Niemczech, inny - za pięć tysięcy euro - siostrę swojej dziewczyny. Powiedział jej, że jadą na wystawę. A umowa, którą zawarł, była taka, że dziewczyna miała nigdy już nie wrócić do Polski. Na szczęście uciekła. Zjawisko handlu ludźmi jest szalenie złożone. Podważa zaufanie nawet do najbliższych osób.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Jeżeli temat przemocy seksualnej jest dla Was ważny; jeśli pragniecie uczulić wychowanków na niebezpieczeństwa Internetu, ale nie wiecie, jak to zrobić; jeżeli szukacie informacji, jak pomóc dziecku wykorzystywanemu seksualnie - sięgnijcie po drugi numer "Psychologii w Szkole". Znajdziecie w nim blok artykułów "Sieć na dzieci", poświęcony tej tematyce.

A w nim:

Kazimierz Pospiszyl przybliża pojęcie pedofilii, przyczyny jej powstawania, typy pedofilów i specyfikę ich działania.
Małgorzata Kordoń uwrażliwia nauczycieli i rodziców na zagrożenia, jakie niesie nieograniczony i niekontrolowany przez dorosłych dostęp dziecka do Internetu.
Agnieszka Widera-Wysoczańska pisze o tym, jak wychowawca, nauczyciel czy opiekun mogą poznać, że wobec dziecka stosowana jest przemoc seksualna, i co z tą wiedzą powinni zrobić, by mu pomóc.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]