Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Strój licealisty
strony: [ 1 ]
grażka03-06-2004 15:36:09   [#01]

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,2108473.html

sprawa dotyczy jednego z najbardziej renomowanych łódzkich liceów - ciekawa jestem waszego zdania.

RomanG03-06-2004 19:47:47   [#02]

Wklejam tu, bo po czasie stronka umknie

Krótkie spodnie w łódzkim liceum zabronione!

ZOBACZ TAKŻE

• Mówią dyrektorzy innych szkół (03-06-04, 07:46)


Marcin Markowski 03-06-2004, ostatnia aktualizacja 03-06-2004 07:45

Dyrektorka III LO w Łodzi zakazała uczniom przychodzić do szkoły w krótkich spodniach. Ci, którzy łamią zakaz, zamiast na lekcjach siedzą karnie w bibliotece

0-->Wczoraj trafiło do biblioteki dwóch uczniów, którzy przyszli do szkoły w krótkich spodniach. - To chłopcy z II klasy. W dzienniku mają wpisaną nieobecność nieusprawiedliwioną - powiedziała "Gazecie" Irena Rajch, dyrektor III LO. Według niej stracili lekcje na własne życzenie: - O tym, że nie życzę sobie takiego stroju w szkole powiedziałam we wszystkich klasach już w piątek.

Chcieliśmy porozmawiać z ukaranymi uczniami. Dyrektorka nie zgodziła się. - Chłopcy są rozemocjonowani. Mogliby powiedzieć coś, czego jutro już by nie powtórzyli. Muszą nabrać do tej sytuacji dystansu - tłumaczyła.

Obaj mieli siedzieć w bibliotece do chwili, gdy ich klasy skończą lekcje.

Dyrektorski zakaz dotyczy również zbyt krótkich sukienek oraz bluzek na ramiączka i odsłaniających brzuchy. - Taki strój jest w szkole niewłaściwy. Poza tym młodzież doświadcza burzy hormonów. My dorośli, zwłaszcza nauczyciele, przewidujemy, co może się stać i dmuchamy na zimne.

- Krótkie spodnie i hormony? Przecież to bzdura! - twierdzi uczeń "trójki". - Spodnie bez długich nogawek są po to, by w upał nie było człowiekowi gorąco. I żeby się nogi tak nie pociły.

- W dodatku regulamin szkoły nie mówi nic o takich zakazach. Pani dyrektor postępuje nieludzko i okrutnie - dodaje inny licealista.

- Regulamin nie jest od określania, jak długie mają być spodnie czy sukienki. Uczniowie czepiają się detali - odpowiada Irena Rajch. Czy wierzy w skuteczność odsyłania uczniów nieodpowiednio ubranych do biblioteki? - Kończy się rok szkolny, wszystkim zależy na dobrych ocenach. Sądzę, że to do nich dotrze - mówi.
Żaczek03-06-2004 20:25:49   [#03]

Odwiedziłem...

... kilka renomowanych zachodnich szkół. I dziwne, omam jaki czy co? Tam wszyscy uczniowie byli w firmowych strojach, schludnych i dopasowanych do warunków atmosferycznych (specjalnie się tym interesowałem) Pracodawcy również wymagają odpowiedniego wyglądu. Nikt nie dyskutuje, tylko podporządkowuje się wymaganiom lub nie podewjmuje pracy.  I co o tym myśleć?
Może inaczej- znieśmy obowiązek szkolny do lat 18. Gimnazjum i koniec. Nie zmuszajmy gnębionej młodzieży do nauki i przestrzegania szkolnych regulaminów.
grażka03-06-2004 22:00:53   [#04]

Tylko - te renomowane, mundurkowe szkoły, znane są z tych wymagań związanych z ubiorem przed podjęciem decyzji o nauce w takiej szkole. Tu akcja była z zaskoczenia - i miała ciąg dalszy następnego dnia - wg relacji z forum:

"To jeszcze nie koniec, dzisiaj doszły mnie słuchy (jeden z nauczycieli
powiedział koledze), że osoby nieodpowiednio, zdaniem Pani Dyrektor ubrane, będą karane naganą z wpisem do dziennika (za trzy takie wpisy można zostać wydalonym ze szkoły)."

Stanowisko Kuratorium nie akceptuje usuwania uczniów ze szkoły za ubiór, który oceniony może być jako nieodpowiedni.

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,2111358.html

Pani dyrektor sugeruje, że uczniowie za nieodpowiedni ubiór "Będą karani zgodnie z regulaminem szkoły: upomnieniem, adnotacją w dzienniku, wezwaniem rodziców".
Problem widzę w tym, że wcześniej twierdziła, iż "Regulamin nie jest od określania, jak długie mają być spodnie czy sukienki."

stan03-06-2004 22:25:05   [#05]
.. a ja chciałbym aby uczennice przychodziły do szkoły toples
;-)
dlaczego mam im zabraniać jeśli chcą?
:-)
Pozdrawiam
grażka03-06-2004 23:02:32   [#06]

Wiesz, to jakoś zbacza tak niefajnie :/

Ja nie powiedziałam, że mają przychodzić jak chcą - to dyrektor podpiera lub nie - argumentem o zgodności z regulaminem szkoły.

stan04-06-2004 08:11:05   [#07]
Przepraszam.
Nieco poważniej.
Na naszym forum w przeszłości przetoczyła się duż dyskusja na temat strojów uczniów. Dla mnie problemem jest sposób nagłaśniania tego problemu przez media.
Nikt nie zapyta dziennikarza czy w jego redakcji jest całkowita dowolność strojów? Czy np dziennikarze pracujący na terenie Sejmu albo obsługujący wizytę gości zagranicznych mogą być ubrani całkowicie dowolnie? itd ...
... i stąd mój żart ...
:-)
stan
joszka04-06-2004 08:42:21   [#08]

A co powiecie o zdjęciach do dokumentów?

Wydałem wojnę zdjęiom do świadectw maturalnych , na których moi uczniowie paradowali w podkoszulkach. Nie zgodziłem sie na umiesazczenie mojego "cennego" podpisu pod takim dokumentem-cenię się i już!!!!

Mam przy tym alergie na kolczyki w nosie. Powiedziałem wprost,ze moge z tego powodu wymiotować na lekcji - nie wpuszczam do klasy z żelazem w nosie ! Taki wrazliwy jestem i już !

Acha  - na Dzień Dziecka przyszedłem w stroju casual -jeansy i koszula - wywołałem tym zdziwienie - niektórzy mnie nie poznali - ale to był mój wkłads w Dzień Dziecka

hanabi04-06-2004 08:48:26   [#09]

ludzie..

 ale tu przecież tylko mowa o długości spodni.Jestem za odpowiednim strojem do szkoły czyli "nie"- dla zbyt głebokich dekoltów i gołych brzuchów ale nie popadajmy w obłęd zakazując chłopcom chodzenia w krótkich spodni ( tym bardziej, ze przy dzisiejszej modzie mówimy o spodniach za kolano:-).

A jesli iść tak daleko jak podpowiada stan to ciekawe czy reformatorsko nastawiona pani dyrektor wspomanianej szkoły w upalne letnie dni chodzi jednak w pończochach czy rajstopach ( jak to ptrzyjęto w kulturze) czy preferuje nagość swych stóp :-)

Gaba04-06-2004 10:15:05   [#10]

Joj,

- to sprawa podejścia i kultury orgaznizacji, jak ktoś chce paradować gołych owłosionych łydkach i mu to odpowiada, niech ta paraduje - jestem za mundurem szkolnym (oczywiście wyłącznie z mojej szkole, reszta może chodzić nawet w workach foliowych), w takim  np. Wilnie wszystkie łażą w tym w czym szkoła chce (szkołu chcą mundurów - czułam sie jak za dawnych lat w Anglii), jak ktoś nie chce (szkoła nie chce i nie toleruje), niech se ta chodzo... innych przykładów nie dam - w banku życzę sobie mieć panienkę czystą, ubraną nieluzacko a biurowo, czysta biurowa bluzka, ładna psódnica, eleganckie spodnie itp. Szkoła to dla mnie miejsce pracy - majtki do kolan są dla na boisko i na plażę, do lasu i na zlot. Szkoła to dla mnie miejsce ważne - a nie spęd.

 

nie daję żadnych pał z zachowania - ale ucze ubiera się do pracy - tu może jest róznica pomiędzy mną a panią dyrektor. Jeżli jest regulamin stroju - to niech się... - niechże się gazeta zajmie czymś powazniejszym.

 

Gdy będę już ministrem oświaty - mundur szkolny lub strój szkolny będzie obowiązywał - chyba, że uchwałą rady rada powie - my woli my na plażowo. Dzieci o wymogach dot. stroju powinny być infomowane przed przyjęciami, a nie nagle i znienacka!

 

Prestiż miejsca podkreśla się strojem.

Małgoś04-06-2004 10:27:42   [#11]
pamiętam cytat z mojego ulubionego filmu "Gwiezdny pył"
Gdy Kobieta wystroiła sie uroczyście przed aktem "wysyłania swoich mysli w kosmos", Męzczyzna zapytał , dlaczego jest taka elegancka?

"BO GDY CZŁOWIEK  ŁADNIE UBRANY TO I MYSLI MA ŁADNE"

.. i ja tez tak uważam :-)

w eleganckim stroju, w estetycznych wnętrzach, wśród kulturalnych osób trudno byc chamem ;-)
joszka04-06-2004 14:56:52   [#12]

Gaba na ministra!!!

!!!
Konto zapomniane06-06-2004 13:46:17   [#13]

DEMOKRACJA, każdemu człowiekowi zapewnia wolność we wszystkich aspektach włącznie z ubiorem. Pytanie, kto ocenia, że ubieramy się ładnie czy nie, na pewno nie są to osoby piszące powyżej. Sam do szkoły chodzę w glanach i czasem, w krótkich spodenkach, czy to świadczy o tym, że jestem gorszym nauczycielem i ktoś w garniturze. BRAK TOLERANCJI to domena polaków.

RomanG06-06-2004 14:37:10   [#14]
wolność
I rz. ż IVa, lm M. ~ści ‘określone prawo obywateli do czegoś wyznaczone przez dobro powszechne, interes społeczny i porządek prawny’
grażka06-06-2004 15:28:59   [#15]
Romanie, a czym dobru powszechnemu, interesowi społecznemu i porządkowi prawnemu zagrażają krótkie spodnie?
Majka06-06-2004 15:37:47   [#16]

Grażko, może walka o strój szkolny to próba obrony ginących "wypada/nie wypada" , "stosowne/niestosowne" ?

Nigdzie w przepisach nie jest zapisane, że nietaktem jest, gdy uczeń rozmawia ze mną siedząc na podłodze, a ja jednak proszę, by wstał. Ograniczam wolność? Pewnie w jakimś stopniu tak :)  Nie ma w regulaminie żadnego zakładu pracy, że krótkie spodenki nie - ale pewnie jest zapis, że strój ma być stosowny.

grażka06-06-2004 15:48:55   [#17]

Jasne :)

Tylko po co tak pryncypialnie? ;)

Czyż nie lepiej porozumieć się z wzajemnym szacunkiem?

RomanG06-06-2004 16:10:22   [#18]

Grażka, co do zasady uczeń w szkole nie jest wolny, bo prawnie podlega pieczy nauczycieli, ma być przez nich nauczany i wychowywany. Regulacja ta służy dobru powszechnemu, interesom społecznym i jest właśnie tym "porządkiem prawnym".

W ramach nauczania i wychowania szkoła wpaja, co wypada/nie wypada, co stosowne/niestosowne, o czym napisała Majka.

Nie nauczyciel ma udowadniać, że konkretnie krótkie spodenki akurat zagrażają porządkowi prawnemu, jako że każdy sposób sprawowania pieczy nad uczniem, który nie przekracza granic nakreślonych w art. 4 u.s.o. i art. 6 kn., spełnia kryterium celowości pedagogicznej i nie nosi znamion przestępstwa, jest sposobem prawidłowym.

Nauczycieli jest dzisiaj ok. 700 tys. bodajże i każdy z nich ma prawo tę pieczę sprawować nieco inaczej. Podobnie rodzice i inne osoby odpowiedzialne za dziecko.
Nie musisz synowi lub córce, wnuczkowi lub wnuczce, siostrzeńcowi, bratanicy itp. za każdym razem wykazywać, że mlaskanie przy stole zagraża dobru powszechnemu, interesowi społecznemu lub porządkowi prawnemu.

:-)

grażka06-06-2004 17:03:08   [#19]

Życie jest za krótkie i wystarczająco trudne, aby robić problem z krótkich spodenek. ;)

Podczas sporów o ciuchy lub makijaż umykają rzeczy ważniejsze... :(

RomanG06-06-2004 17:21:46   [#20]

Przekopiuję z niedawnego wątku

Szkoła jest taka jak społeczeństwo - debata w redakcji NTO po przeciekach maturalnych:

Maria Bitka.: - Wrócę na moment do szkolnego zwyczaju wstawania w klasie na powitanie. Myśmy w naszej szkole na fali nowoczesności nie kazali wstawać uczniom na powitanie nauczyciela. Zdawało się nam, że wystarczy, gdy uczniowie będą nas wewnętrznie szanować, bez takich zewnętrznych gestów. Od dwóch lat wróciliśmy do wymagania zewnętrznych form grzeczności. Bo doszło do tego, że uczeń na polecenie nauczyciela, by podniósł papierek, mówił: „Ja go nie rzuciłem” albo: „U mnie w domu sprząta pani Kasia”. Zaczęliśmy się domagać okazywania szacunku - choćby wymuszonego - i opowieści o pani Kasi się skończyły. Okazało się, że te pozornie puste formy mają znaczenie.

http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=5444&fs=0&st=170

grażka06-06-2004 17:28:49   [#21]

Mam inne doświadczenia - pozostanę zatem przy swoim zdaniu. Osobiście wolałbym autentyczny szacunek niż puste formy.

A problem był moim zdaniem zupełnie gdzie indziej - młodzieży pokazano, że prawem można manipulować.

RomanG06-06-2004 17:45:47   [#22]

Pozostaniemy pewnie każde przy swoim:-) no ale rusza mnie, więc zapytam jeszcze:

Kto manipulował prawem?

Z moich doświadczeń wynika, że dzisiaj w szkole to raczej młodzież właśnie bardzo chętnie manipuluje prawem.

grażka06-06-2004 18:14:02   [#23]
Przeczytaj uważnie wypowiedzi pani dyrektor - powołuje się na regulamin gdy jest to wygodne lub stwierdza, że nie ma on zastosowania - gdy jest to wygodne.
RomanG06-06-2004 18:24:57   [#24]

Ja tego tak nie zrozumiałem :-)

Zdanie: Uczeń będzie karany zgodnie z regulaminem szkoły nie stoi w sprzeczności z: Regulamin nie jest od określania, jak długie mają być spodnie czy sukienki.

grażka06-06-2004 18:42:50   [#25]
Tak, karanie zgodnie z regulaminem za to, czego regulamin nie określa - nie ma żadnego związku.
RomanG06-06-2004 18:56:08   [#26]

Uważam, że przyjęcie zasady, iż statut szkoły musi wymieniać wszystkie obowiązki i powinności ucznia i że poza tym nie wolno nic wymagać ani dookreślać, ku czemu nadzór się teraz skłania, jest sprzeczne z ustawą, bo w sposób nieuzasadniony ogranicza wynikające z niej prawa dyrektora szkoły i nauczyciela.

Statut pewne rzeczy precyzuje tylko, uszczegóławia, nie może być ważniejszy od ustawy.

Dlatego jak dla mnie statut nie musi zawierać szczegółowych uregulowań dotyczących ubioru, jak nie musi też zawierać zakazu mlaskania przy jedzeniu na stołówce szkolnej. Decydują pracownicy szkoły uprawnieni z mocy prawa do sprawowania opieki nad uczniami, tak aby służyło to realizowaniu podstawowych funkcji szkoły.

Ale oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać :-)

Mariola06-06-2004 20:18:59   [#27]

a ja też zwracam moim uczniom uwagę

aby nie przychodzili do szkoły w krótkich spodenkach i swoim (rodzonym) dzieciom też mówię aby tak do szkoły się nie ubierały.
Nie jest to związane z żadnym regulaminem i nie straszę karami, ale wynika to właśnie z tego o czym pisała Majka.

Co do przyjścia do szkoły w krótkich spodenkach przez nauczyciela...
Jestem PRZECIW!
I wcale nie wynika to z nietolerancji lecz właśnie z pewnych norm , które mówią że to nie wypada.
Tak samo jestem przeciwnikiem krótkich spódniczek mini i wielkich dekoldów pań nauczycielek.
Uczniowie mają się skupiać na nauce a nie na nauczycielskim stroju.
Gaba06-06-2004 21:02:32   [#28]

...Mariolka, na jakim stroju oni się tam będą skupiać? W tym miejscu stroju nie ma.

Małgoś06-06-2004 21:13:03   [#29]

autentyczne

szczere i ...kłopotliwe :-)

chłopcy z klasy III gimnazjum w nieoficjalnej rozmowie żalili sie, że sposób ubierania sie ich niektórych koleżanek...utrudnia im funkcjonowanie na lekcjach

gimnazjalistki w bardotkach z dekoltami, z opalonymi odsłoniętymi, brzuszkami i błyskotkami w pępuszkach, z widocznymi w skapych biodówkach paseczkami majteczek (stringów)  - wszystko to sprawia, że chłopcy chodzą po szkole jak nabuzowani, nie skupiają się na zadaniach z matematyki, atlasie, czy losach bohaterów literackich

Goraco popieram prawa do wolnosci stroju, ale popieram równiez prawo do nauki ;-)

Komu czyje prawa naruszyc w takiej sytuacji ? ;-)

Gaba06-06-2004 21:29:12   [#30]

Małgoś, konkluzja będzie ta sama - ale dojście inne - nie popieram wolności stroju, nie mam ochoty oglądac niczyich majtek, dopranych i niedopranych, łydek owłosionych i z pirsingiem - mnie to po prostu rybcia.

Do biura chodzę ubrana biurowo jak do porządnej firmy, bo moja szkola jest porządną firmą - sama uznaję tylko kostium. JaK chodza moi nauczyciele... normalnie, czasem sportowo, czasem biurowo, na waznych uroczystościach bardzo elegancko, lubie podkreślać strojem ważność i nie jest to tylko pusty gest. Po stroju oceniam człowieka, człowieka zdobi, człowiekowi dobrze ubranemu przypisuje się dobre cechy.

 

Kolega mój został zwolniony z pracy, bo ptrzylazł tam w majtkach i podrzucał w pierwszym dniu urlopu dokończony właśnie raport.

 

Niech się dziecka uczą, że plaża jest nad morzem, stringi w lokalu, gołe brzuchy gdześ tam - a szkoła to biuro, czym skorupka za młodu... W Anglii nikt by nie podjął tego temu, rodzice i nauczyciele byliby by zawstydzeni dyskusją o stroju - przyprowadzając dziecko do szkoły przyjmujesz jej warunki

Małgoś06-06-2004 21:51:49   [#31]

ale my - Polacy nie w Anglię sie wgapiamy z zachwytem, lecz w USA,

a tam... wolności obywatelskie, jednostki, cżłowieka...;-)

młodzi ludzie z USA nie sciagaja na egzaminach, ale będąc w Polsce nie rozumieja dlaczego na wszelkiego rodzaju egzaminy nasi uczniowie wbijają się w garniturki i biało-granatowe kreacje

owszem, mnie tez podoba się adekwatnośc stroju do sytuacji

ale licealiście, czy starszemu gimnazjaliście nie mozna żadnych nakazów argumetowac swoimi osobistymi preferencjami estetycznymi

PS. ja czasem przychodzę w jeansach i innych sportowych strojach do pracy - bo czuję się w takim stroju lepiej, mam więcej energii i bywam bardziej ..kreatywna ;-)

garsonki i spodiumy (brrr ale straszna nazwa) zostawiam sobie na dni kiedy bywam z kims umówiona lub dzieje sie w szkole coś ważnego, oficjalnego lub niecodziennego

a krótkie spodenki sa młodzieńcze, wygodne i tak samo  estetyczne jak inne stroje - czyste, ładne kolorystycznie, zgrabnie uszyte - sama nosze je tylko poza pracą (bo wiek, bo figura itp.), ale nie przeszkadzaja mi wśród uczniów, czy młodych duchem i ciałem nauczycieli

bo to nie jest kwestia krótkich czy długich nogawek, ale ESTETYKI CAŁOŚCI i tego powinnismy uczyc naszych uczniów

PS. mój duch przekory wobec regulaminów szkolnych szepce, że gdybym była na miejscu uczniów tej łodzkiej szkoły, to mając znów nascie lat zorganizowałabym akcje bojkotujacą ten zakaz - ubierałybysmy się np w długie przeżroczyste spódnice, albo  jaskrawe gryzace się kolory itp czekając na kolejne regulaminowe zakazy - żeby je ośmieszyć, bo jak by to brzmiało "zakazuje się nosic czerwone do różowego..."? ;-)))

RomanG06-06-2004 22:16:21   [#32]

ale my - Polacy nie w Anglię sie wgapiamy z zachwytem, lecz w USA,
a tam... wolności obywatelskie, jednostki, cżłowieka...;-)

Wolności? W niektórych stanach - z przeproszeniem za przykład :-) - z własną żoną ponoć nie wolno seksu oralnego uprawiać ;-)

ale licealiście, czy starszemu gimnazjaliście nie mozna żadnych nakazów argumetowac swoimi osobistymi preferencjami estetycznymi

A czemu? W pracy decyduje szef, w szkole nauczyciele i dyrektor.
Nie mówię o totalnym zniewoleniu. ale jakieś kryteria muszą obowiązywać.

ubierałybysmy się np w długie przeżroczyste spódnice, albo  jaskrawe gryzace się kolory itp czekając na kolejne regulaminowe zakazy - żeby je ośmieszyć, bo jak by to brzmiało "zakazuje się nosic czerwone do różowego..."? ;-)))

Dlatego jestem za prawem szkoły do dookreślania pewnych rzeczy na bieżąco i decydowania wiążąco.
- Tak jak dzisiaj więcej, kochana, do szkoły ubrana nie przychodź.
- Dlaczego? Bo taka jest moja decyzja.

Małgoś06-06-2004 22:23:46   [#33]

A czemu? W pracy decyduje szef, w szkole nauczyciele i dyrektor.
Nie mówię o totalnym zniewoleniu. ale jakieś kryteria muszą obowiązywać.

Owszem, decyduje, ale tylko, jesli jego decyzje sa oparte o obowiazujące zasady, przepisy, regulaminy, a nie o osobiste "widzimisię".

RomanG06-06-2004 22:28:14   [#34]

Jeżeli regulamin czegoś nie uwzględnia, a doświadczenie życiowe i pedagogiczne mówi, że przynosi to szkodę dziecku, wydajemy zakaz w oparciu o uprawnienia ustawowe.

Nie jest to "widzimisię", lecz decyzja oparta na logicznych i wychowawczo lub dydaktycznie umotywowanych przesłankach.

Janusz Pawłowski06-06-2004 22:30:02   [#35]

Dosyć to interesujące.

Na hasło "krótkie spodnie i spódnice mini" wywlekliście stringi, kolczyki w nosie, głębokie dekolty, ...
Coś nie za bardzo się Wam wszystko kojarzy z zakazanym owocem?
Czekam kiedy padnie hasło "tańce na rurze".

Nie potraficie odróżnić spódnicy mini od "braku spódnicy" (znaczy - jej praktycznego braku)?
jest różnica pomiędzy krótką spódnicą (spodniami), a za krótką spódnicą - to chyba każdy wie.
Na pytanie - a kto ma oceniać, czy spódnica jest krótka, czy za krótka - odpowiem krótko: "Daj se siana z takimi pytaniami - to się wie, albo nie."

Gdy ja poszedłem do szkoły śedniej, to wstawaliśmy, gdy nauczyciel wchodził do klasy, wstawaliśmy z podłogi, gdy chciał z nami porozmawiać, nie wsadziliśmy nikomu kosz na głowe, nie groziliśmy pobiciem, wykonywaliśmy wszystkie polecenia nauczycieli, ...
Jednym słowem - jak za dawnych dobrych czasów.

A! Dodam, ze to była szkoła, w któej, jako pierwszej w mieście zniesiono obowiązek chodzenia w garniturach - chodziliśmy ubrani jak chcieliśmy.
gdy było gorąco, koleżanki przychodziły w mini, my w krótkich spodenkach.
I ... nie przypominam sobie, aby komuś to przeszkadzało - ani nauczycielom, ani nam w nauce.
A nawet wręcz przeciwnie - czuliśmy się swobodnie, pot sie nie lał za mundurkowe kołnierze, więc można było spokojnie myśeć i skupiać uwagę na tym co mówi nauczyciel, a nie na ocieraniu potu z czoła i zdychaniu z powodu upału.

A! Dodam jeszcze, że dziś sam nie chodzę w krótkich spodenkach - ale nie dlatego, że to nieelegancko, czy inne takie - ale dlatego, że nie lubię - to jedyny powód.

RomanG06-06-2004 22:45:08   [#36]

Małgoś

Ostatnio Państwowa Komisja Wyborcza podjęła decyzję, że przedstawiciele Samoobrony, uczestnicząc w komisjach wyborczych, nie będą mieli prawa nosić swoich biało-czerwonych krawatów, mimo że taki krawat nie jest nigdzie oficjalnie zarejestrowany jako logo tej partii.

Nie oburza Cię takie niepoparte żadnym regulaminem "widzimisię" PKW?

Małgoś06-06-2004 22:51:42   [#37]
ale to całkiem inny problem - to nie względy estetyczne (b. subiektywne), a reklama, propaganda itp. - czyli cos znacznie bardziej obiektywnego
RomanG06-06-2004 23:14:22   [#38]
Pracownicy PKW są fachowcami od tego, aby decydować, co jest, a co nie jest propagandą wyborczą, pracownicy szkoły natomiast są fachowcami od tego, aby w kierowanej przez siebie szkole decydować, jaki strój uczniów sprzyja, a jaki przeszkadza osiąganiu zaplanowanych przez nauczycieli celów nauczania i wychowania.
Janusz Pawłowski07-06-2004 01:41:00   [#39]

No ... oni tacy fachowcy, jak

nie przymierzając - Mao Tse-tung.
On też wychowywał m.in. przez ubiór - w takich szarych mundurkach latali wszyscy.
No i miał prawo decydować - w końcu decydował o tym w kierowanym przez siebie państwie - a temu, że był od tego kierowania fachowcem nad fachowce, nikt nie zaprzeczy.
I proszę jak wychował - teraz Chiny są najdynamiczniej rozwijającym się krajem.
Kurcze ... chociaż ... zaczęli się tak rozwijać, gdy pozwolono im łazić po ulicach jak chcą ...
Czyżby jakiś głęboki związek między ubiorem, a dynamiką rozwoju gospodarki?

Zastanówmy się więc, bo zagadnienie istotnie wydaje się być godne rozważań. ;-)))

Marek Pleśniar07-06-2004 20:41:00   [#40]

ktoś kiedyś napisał: "pornografia to jest to co podnieca Romana Giertycha".

Obyśmy nie wpadli w tę samą pułapkę.

Mi się spodenki nie kojarzą. Ot, spodenki. Nie warto chyba zaczynać kojarzenia ich z czymś nieprzystojnym. Są strojem niestosownym na maturę czy szkolną uroczystość a stosownym na czerwcowy upał - nawet gdy to upał w szkole..

Moim zdaniem.

A generalnie - są większe zmartwienia.

"Gacie a sprawa oświaty polskiej" - hmm..

Alicja07-06-2004 23:03:57   [#41]

Moje krótkie spodnie...

Tak czytam i czytam i trochę sie zastanawiam. Nad sobą oczywiście. Gdy zostałam dyrektorem szkoły miałam tych lat nie za dużo i wyobraźcie sobie, że  sama nosiłam krótkie spodnie. Tylko niech nie lecą na mnie gromy z jasnego nieba bo te spodnie "krótkość" miały w sam raz, a i nogi zawsze były w ładnych rajstopach do tego marynareczka. I wyglądałam jak.... dyrektor. Dlatego myślę, że i krótkie spodnie można rozpatrywać w różnych kategoriach. 

Gdy w ostatnim marcowo-kwietniowym wydaniu "Twórczej Szkoły" Joanna Olech pisze:

"Szkoła jak świecki zakon, ma swoją regułę, swoje rytuały i swoje habity. Nie bez powodu wszystkie znane mi dyrektorki szkół sprawiają wrażenie, jakby ubierały sie u jednego krawca." - chwilę zastanawiałam się.

I chciaż sugerowane przez autorkę dżinsy i podkoszulek jako strój dla dyrektorów mnie osobiście nie odpowiada to ta cała "granatowość"  egzaminacyjna dla mnie troszeczkę tchnie sztucznością. 

Myślę, że czasem zamiast podnosić uczniów z podłogi usiądźmy obok nich i powiedzmy o co te wojny o strój. Powiedzmy,że i w długich spodniach można wyglądać wyzywająco i nauczmy  ich ocenić czy strój jest odpowiedni. Przecież to stwierdzić nie tak trudno...

Janusz Pawłowski07-06-2004 23:31:21   [#42]

Bardzo mi się podoba ten pomysł z siadaniem obok ucznia na podłodze.
Ale ... tu potrzebna jest pewna ceremonia.
Otóż, gdy ja siedzę se i podchodzi do mnie kobieta, która chce ze mną porozmawiać, to odbywa się to tak:

  1. Ona podchodzi,
  2. Ja wstaję i ew. całuję rączkę, gdy ją mi zapoda,
  3. Ona krótko zagaja po jaką cholerę przyszła,
  4. Następnie siada na krześle obok (bywa, że słabowita jest, to trzeba jej to krzesło podetknąć pod ...),
  5. Dopiero wtedy ja siadam na swoim krześle i se gadamy.

Hm ... to jest tak, że ja wstaję i te inne zabiegi robię nie dlatego, że ta kobieta ma nade mną jakąś władzę, czy inne takie.
Ale dlatego, że tak należy (albo jakoś tak).

Podobnego rytuału, gdybym chciał usiąść na tej podłodze - oczekiwałbym od ucznia.
Żeby on najpierw wstał (po rękach nie musi mnie całować, ani podłogi pod ... podsuwać) - następnie ja usiądę - po czym on.
Mogę jeszcze, gdy wstaje położyć mu rękę na ramieniu i powiedzieć - nie wstawaj, usiadę koło Ciebie.
Ale konieczny jest ten jego odruch - potrzeba wstania, gdy do niego mówię.

I nie chodzi o to, że mnie to jakoś dowartościowuje, czy to jego wstawanie jest mi do szczęścia potrzebne - dla mnie on mógłby leżeć - łatwiej byłoby mi go kopnąć, gdyby za bardzo zaczął pyskować.
Ale chodzi o to, że w ten sposób uczy się drugiego człowieka pewnych zasad komunikowania się z innymi ludźmi.
Taka mowa gestów.

Po prostu - nie chce mi się słuchać osoby, która mówi do mnie z gębą pełną aktualnie konsumowanych potraw, bo obawiam się, że część z nich wyląduje na mojej odzieży, a poza tym za wiele wysiłku muszę wkładać w zrozumienie tego bełkotu.
Podobnie - nie mam ochoty gadać z kimś, czyja głowa unosi się mniej więcej na wysokości mojego ... wstydu.
Jakoś tak - nie bardzo wtedy wiem, kto w tej pozycji powinien czuć się bardziej skrępowany.

Aha - ale może se siedzieć na tej podłodze w krótkich spodenkach. ;-)))

Marek Pleśniar08-06-2004 09:17:58   [#43]

akurat to takie proste:-)

nie całuję po rączkach:-) Kilka razy spotkałem się z opinią pań, że to im się nie podoba, jest krępujące i wbrew ich przyzwyczajeniom/współczesnym normom. No to podaję rękę. Zwłaszcza że częśc osób... nie wie że powinna tę dłoń podnieść na włąściwą wysokość by ją w ogóle można było ucałować - inaczej dochodzi do ujmowania dłoni i podnoszenia do rzeczonego pyska;-) przez mężczyznę a to z tego co wiem niedpouszczalne (chyba że kogoś podrywamy albo wiemy że lubi;-)

No i klops:-) Bo molestowanie gotowe.

Być może przesadzam. Pietkiewicz pisze tak:

ten uświęcony tradycją sposób postępowania ma długą historię i wywodzi się z pałaców książęcych, gdzie powstał jako wyraz poddaństwa i szacunku dla władcy. Generalna zasada: nie całować kobiet w rękę pod gołym niebem i podczas kontaktów oficjalnych, np. w urzędzie. Poza tym to miły zwyczaj...

Zdecydowanie było łatwiej kiedyś gdy się koleżankę po prostu ciągnęło za warkocz:-)

AnJa08-06-2004 10:05:56   [#44]

Czy zamiast warkocza można za dredy?

Jakoś sie u nas rozpowszechniają. I to akurat, gdy przestają byc modne.

A, i jeszcze chciałbym napisać, że ze wzgledu na swoje zachowania w pracy oraz zakładane do niej częsci ubioru ( i zachowanie, i ubiór mi sie na domiar złego absolutnie nie podobają) w tym temacie się wypowiadac nie będę.

Janusz Pawłowski08-06-2004 11:22:59   [#45]

Widzisz Marku ... z tym podnoszeniem ręki na odpowiednią wysokość jest nie tak, jak piszesz.

Nie chodzi o to, aby podnieść rzeczoną rękę na wysokość swojego pyska, ale o to, aby ów pysk zniżyć do wysokości rzeczonej ręki, coby jednocześnie swym ukłonem dać wyraz szacunku.
Nie należy bowiem damy szarpać za rękę.

Mówisz Marku, że kobieta powinna wiedzieć, że należy podnieść rękę na odpowiednią wysokość ...
Powiem tak - kobieta w pełnej powadze podnosząca swoją rękę na wysokość sugerującą, że powinienem złożyć na niej swój pocałunek, która nie jest jednocześnie przynajmniej księżną Walii, jest po prostu pretensjonalna - takich, ze swej przekory, po prostu nie całuję - więc mamy tu inaczej. ;-)))

TereKlo08-06-2004 11:35:05   [#46]

A ja wiem, że na wszystko jest pora i czas, o i oczywiście miejsce! Wpajam to synowi, że czasem facet musi założyć koszulę i krawat, a czasem może iść w majtkach (albo bez).

Jestem za tym, żeby w szkołach obowiązywał strój odpowiedni do miejsca i czasu tzn schludny, elegancki, czemu nie obowiązkowe mundurki? Ja mile wspominam mundurki z mojego liceum - nie wyróżniały się osoby z drogimi ciuchami a te ubogie tez nie były zbyt widoczne, ucznia z poszczególnych klas można było rozpoznać po ilości i kolorze pasków na kołnierzu. Czy tymi wymogami nie przystosowujemy młodzieży do obowiązkowego stroju w dorosłym życiu? Nie wyobrażam sobie żebym przyszła do pracy inaczej niż w kostiumie - nadmienię, że lekcje prowadzę w pracowni komputerowej, a strój nie utrzymuje mnie w sztywności. Pozostało mi to z czasów dyrektorowania, a potem z pełnienia funkcji Miejskiego Koordynatora TI. Dyrektora szkoły (każdej w której parcowałam) nie widziałam inaczej niż w garniturze (proszę bez skojarzeń). Strój zobowiązuje do zachowań (tego kto ubiór nosi i tego kto z tak ubranym rozmawia).

Pewnie, że ślub można brać w uniformie płetwonurka itp, ale czy ta uroczystość nie bardziej kojarzy się z garniturem i piękną suknią? Uczymy nasze dzieci zachowania tradycji - uczmy więc tez dobrego smaku!

Marek Pleśniar08-06-2004 12:37:49   [#47]

miałem na myśli to;-)


Kobiety podając rękę mężczyźnie nie powinny podnosić jej zbyt wysoko, wskazując w ten sposób, że oczekują ucałowania. Tymczasem różnie bywa. Są panowie, którzy z reguły nie całują kobiet w rękę, są też panie wierne zasadzie, że przywitanie powinno ograniczać się do podania ręki.

Praktykowane przez nas dość powszechne całowanie kobiety w rękę jest niewątpliwie polską osobliwością. Stało się ono nawet rytuałem przy wręczaniu nagród, odznaczeń, nominacji.
Jeżeli już obyczaj nakazuje całowanie w rękę, to niewątpliwie należy odpowiedzieć na następujące pytania – gdzie, kogo i kiedy?
Nie całuje się w rękę pod gołym niebem, a więc na ulicy, w parku i gdziekolwiek na dworze.
Nie całuje się w rękę pań podczas kontaktów oficjalnych, w urzędach i.t.p.
Praktykowany u nas powyższy zwyczaj przyjmowany jest przez wiele narodów z lekkim przymrużeniem oka. W niektórych krajach Europy mężczyzna chcąc okazać swój szacunek kobiecie, czyni głęboki ukłon i lekko podnosząc rękę kobiety, zbliża do niej usta, nie dotykając jej nimi. Takie postępowanie podyktowane jest przede wszystkim względami higienicznymi. Ale u nas ... no cóż, Polki chcą podawać dłoń do pocałunku. Na Śląsku gdzie wpływy cywilizacji zachodniej są większe niż w Polsce centralnej i wschodniej, zwyczaj ten jest rzadki i raczej zanika.
Nigdy nie podaje się ręki ponad stołem czy też biurkiem. Wystarczy wówczas skinąć głową. Jeśli chce się przywitać przez podanie ręki, to nic innego nam nie pozostaje, jak tylko wyjść zza biurka lub stołu i wówczas podać rękę.
Kto komu pierwszy podaje rękę

Reguły dobrego wychowania mówią, że w kontaktach towarzyskich kobieta pierwsza podaje rękę mężczyźnie, starszy natomiast młodszemu. Mężczyzna witając się z kobietą, nie wyciąga pierwszy ręki, kobieta zaś nie ociąga się z jej podaniem. Tak powinno być, ale często jest inaczej. A szkoda. Nasze panie niekiedy zapominają o swoich uprawnieniach i przez to stawiają mężczyzn w dość niewygodnej sytuacji.

Ale przy okazji całuśnego googlania znalazłem fajny temat lekcji (scenariusza nie oceniam jakim go widzę, bo nie za dokładnie przeczytałem.

http://www.republika.pl/solidlowicz/awans/wychow/lch/scenariusz.htm

I to mi się podobało - artykuł we Wproście:

http://www.wprost.pl/ar/?O=3290&C=57

Alicja08-06-2004 17:36:30   [#48]

Mówiąc o stroju uczniowskim i naszym wcale nie mam zamiaru odstępować od wymagań. Jestem za wieloma zasadami, ale gdy widzę spoconych urzędników paradujących w 30 - to stopniowym upale w ciemnych garniturach to myślę że to nie o to chodziło ludzkości. Ale niedbale "odzianego"  nauczyciela też nie chce mi sie oglądać.

Marku i Januszu

Z tym sadzaniem na podłodze to ja całkiem poważnie ale trochę inaczej. Myślę o takich lekcjach gdzie na pięknym dywanie siada sobie klasa z wychowawcą i rozmawiają o tych śmiesznie wyglądających w szkole gołych dziewczęcych brzuszkach, nazbyt odważnych przeźroczystościach, stringach podczas lekcji wychowania fizycznego itp. Niech wypowiedzą się dziewczęta i chłopcy...

RomanG08-06-2004 18:23:37   [#49]

"Nagłe zastępstwo"

Wszedł do klasy na rękach. Zrobił przewrót, odgarnął długie włosy i spojrzał nam głęboko w oczy. Nie wiem, jak można spojrzeć w oczy czterdziestu osobom naraz, ale on spojrzał. Potem usiadł na stole i powiedział:
- Jestem Maciek. Kto nie lubi fizyki?
Milczeliśmy. Podchwytliwe pytania były ulubioną zabawą naszego profesora, który zachorował właśnie na grypę. Milczenie było zresztą jedyną rozsądną formą wobec potęgi fizyki. Siedząc w równych rzędach ławek, czuliśmy się jak duchowe zera w obliczu wielkiej religii. Mizerny stół, za którym stawał profesor, urastał do wymiaru katedry, a my czuliśmy się tak, jak wszyscy się czują przed każdą katedrą.

Teraz na stole siedział długowłosy mężczyzna i machając nogami patrzył na nas z uśmiechem.
- Odsuńcie ławki pod ścianę - powiedział; sam dźwignął pierwszą ławkę i szurnął ją w kąt klasy. To był początek powstania. Wrzeszcząc, wyjąc i piszcząc, burzyliśmy rzędy ławek, rozrzucając je po klasie. Maciek patrzył na nas z rękami w kieszeniach, a kiedy wszystkie ławki leżały pod ścianami, powiedział:
- Siadamy na podłodze - siedliśmy w wielkim kole, fizyk usiadł po turecku i wyjął paczkę papierosów.
- Kto pali? - nie pamiętam, które z nas wyciągnęło pierwsze rękę. Pamiętam duszący smak dymu i nagły atak kaszlu.
Fizyk mówił cicho, rozglądając się na boki, jakby prowadził konspiracyjne zebranie. Tajemnice prądu zmiennego nie były przecież dla wszystkich.
Nikt z nas nie wiedział, kiedy minęła godzina, po której z westchnieniem niewolników ustawiliśmy ławki z powrotem.

Odtąd czas liczył się tylko od fizyki do fizyki.

Tego nie dało się ukryć przed pozostałymi nauczycielami i może właśnie dlatego pewnego dnia nasza nauczycielka biologii weszła do klasy ostrzyżona na zapałkę, w szortach i bez dziennika. Nasza poczciwa, cicha pani profesor.
- Siadamy na podłodze - syknęła cicho z bólu i trzymając się w okolicach krzyża, usiadła na ziemi. - Ja nie palę, ale jeżeli ktoś z was musi, to nie ma sprawy. Niechętnie wyjęliśmy papierosy, odliczone na fizykę.

- Zostawcie ławki jak są - powiedział polonista, widząc, że porządkujemy klasę. Spojrzał z żalem na swój garnitur, ale usiadł na ziemi i wdychając zadymione powietrze, przez godzinę kumplował nas z Balladyną.

Matematykę też przeleżeliśmy na gołej ziemi. Nasza nauczycielka, starsza, siwa pani przyniosła sobie kocyk, ale my trzymaliśmy się za nerki, bo coraz bardziej ciągnęło od podłogi.

- Wypiwszy wczoraj - profesor od chemii rozrzucił po podłodze kartki do klasówki i kiedy my pisaliśmy na leżąco, on śpiewał góralskie piosenki i puszczał oko do dziewcząt.

Nie minął tydzień, a wszyscy nauczyciele przyswoili trudną sztukę chodzenia na rękach. Niestety mimo gróźb, próśb i nakazów nie byliśmy w stanie mówić do profesor od biologii: Helcia, a do polonisty: Wiciu. Zresztą z powodu choroby korzonków nauczycielki lekcje biologii zostały odwołane.
Jeżeli chodzi o lekcje polskiego, to nie bez zdziwienia słuchaliśmy o tym, że Gustaw-Konrad z "Dziadów" to taki sam chłopak jak każdy, patrząc z żalem, jak profesor wyciera po podłodze swój jedyny garnitur.

Najgorsza jednak była fizyka. Nie byliśmy w stanie korzystać już z charyzmy Maćka. On też to wiedział, ale i tak niebawem nastąpił dzień, kiedy  nasz stary profesor fizyki kazał posprzątać ławki. Z niebywałą ulgą usiedliśmy na krzesłach. Po chwili czuliśmy się jak duchowe zera wobec wielkiej religii, ale życie wróciło do normy.

We wszelkich przejawach życia publicznego coraz więcej ludzi chodzi na rękach, starając się coś nam wytłumaczyć. Niszczą kręgosłupy i niszczą garnitury. Ale to nic. To wszystko to przecież tylko krótkie, nagłe zastępstwo.

Joanna Szczepkowska "Wysokie Obcasy" z 2 lutego 2002 r.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]