Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
Przywództwo nauczycieli |
|
AnJa | 16-03-2016 15:36:48 [#51] |
---|
Niestety zasada Pareto mi się kojarzy z tymi pilnymi i ważnymi- na pewno nie 80% ale na pewno więcej niż 20% czasu zajmowało mi zajmowanie się rzeczami nijak nie wpływającymi (albo wpływającymi minimalnie) na jakość naszej pracy jako szkoły.
A i tak szczególnie nie troszczyłem się o plany lekcji, zastępstwa, kontrole dzienników i innej dokumentacji, książeczek zdrowia, wyliczanie wynagrodzeń, wymogi sanepidu, ppoż i nadzoru budowlanego, dyżury nauczycieli, organizację rekrutacji, czas pracy AiO czy podział socjalu - bo miałem kogoś, kto to robił.
Niewiele czasu zajmowała mi też analiza programów nauczania, analiza dzienników pod kątem systematyczności oceniania, sensowności wyboru podręczników - bo znałem nauczycieli i wiedziałem, że znakomita wiekszośc robi to dobrze a zupełnie nieliczne przypadki powinienem wywalić z roboty- ze skutkiem w postaci najmniej podwojenia czasu przeznaczonego na rzeczy nieistotne dla pracy szkoły (przepychanki z zz, pip i sądami pracy).
Na pewno miałem czas dla nauczycieli, rodziców i dzieci- a także na siedzenie w necie (edukacyjnym) i bycie na wszystkich tych oświatowych eventach, o których wiedziałem i po których czegoś dobrego się spodziewałem (zwykle zasadnie). Miałem też czas na ślęczenie nad analizami wyników nauczania, danymi z SIO czy demograficznymi - nie tylko swoimi, ale i sąsiadów - bo się przydawały.
Miałem też czas na przygotowanie szkoły na wypadek zagrożenia zakłócenia jej normalnej pracy przez prawne i personalne skutki różnych zawirowań w aparacie władzy - w tym myślenie w perspektywie ok. 3 lat i mentalne przygotowywanie ludzi na te 3 lata.
Pewnie majac takich najbliższych współpracowników, takich nauczycieli i tak mało zaprzątając sobie głowę bieżączką mogłem więcej- tzn. stworzyć przez tych kilka lat inną szkołe- ale byłem na to za głupi. |
izael | 16-03-2016 17:37:07 [#52] |
---|
też miałam podobne myśli jak AnJa, o tych dziesiątkach obowiązków, które ma dyrektor szkoły
i nie jest pewne, który więcej, czy jednoosobowo zarządzający, sekretarujący, księgujący, konserwujący dyrektor z małej szkoły, małego przedszkola, czy ten z kombinatu edukacyjnego, gdzie 3-4 wice i kadra administracyjna spora...
wiele z tego, co musimy robić, rzeczywiście nijak albo niewiele wpływa na jakość w szkołach, ale robić musimy
jeśli na tym forum i na wielu spotkaniach dyrektorzy interesują się przede wszystkim prawem i "narzędziówką" do swojej pracy, to może to jednak coś znaczy? może np. wynika to nie z naszej głupoty, czy słabości w jakimś kawałku zarządzania, ale z tego w jakim systemie działamy...
od lat dokłada się nam obowiązków, głównie biurokratycznych, z których absolutnie nic nie wynika poza stratą naszego czasu i zdrowia (patrz nowe SIO)
jak w którejś szkole coś się zadzieje nie tak, to wysyła się do nas wszystkich trójki giertychowskie albo uszczegóławia się do granic absurdu procedury OKE albo... a nie zajmuje się konkretną szkołą
nie reguluje się statusu dyrektora, co często sprawia, że dyrektorzy są w swoistym klinczu między tym, co chcieliby i co powinni zgodnie z prawem, a co mogą w danym OP,
rozdzieliło się sztucznie wychowanie od profilaktyki, a my tę schizofrenię dokumentujemy
dokłada się nam zadań, ale nie daje pieniędzy na ich realizację
zmienia się podstawy programowe, każe szeroko i w nowy sposób spojrzeć na dydaktykę, na wychowanie, wdrażać idee, a zabiera się pieniądze na doskonalenie nauczycieli
nie słucha się dyrektorów, gdy mówią,, że kontrola zarządcza to jakiś horror, który nie jest dla szkół niczym dobrym
dyrektorzy muszą sobie radzić z konfliktami, z roszczeniami, a nie mają realnego wsparcia prawników
każe nam się "kreować" politykę kadrową, ale nikt nie reaguje, gdy zewsząd płyną głosy o chorym systemie ochrony związkowej i o KN, która nam wiąże ręce
jak już się jakoś poukładało w szkołach z sześciolatkami rozwala się cały system na styku przedszkole i SP, a my sobie będziemy zwalniać...czasem najlepszych, bo nie mających ochrony.....
mogę jeszcze długo
ot, jaka rzeczywistość taki przywódca ...
bardzo jestem za tym, co było ideą przywództwa, nad którym pracowano w ostatnich latach
nazwa nic mi nie robi, bo interesowała mnie treść
czytałam, inspirowałam się i robiłam sobie autorefleksje różne
starałam się słuchać i uczestniczyć
ale to kosztem swojego czasu wolnego - po przerzuceniu kolejnej pryzmy niepotrzebnych papierów, po odpowiedzi na kilkustronicowe zapytanie o informację publiczną, itd.
bardzo chciałabym mieć konkretny czas i energię na czytanie, na doskonalenie, na wdrażanie... w sumie to nawet nieco mam, bo jestem pracoholikiem, ale raczej nie oczekuję, że wszyscy muszą tak mieć
ot
może w dyrektorskiej piramidzie Maslowa trudno jest wyjść z poziomu potrzeb fizjologicznych i bezpieczeństwa, by choć na chwile skoczyć na szczyt...
|
aza | 16-03-2016 18:13:32 [#53] |
---|
tak...
skoczysz na szczyt -
będziemy wnioski 500+ zbierać....
to już naprawdę szczyt wszystkiego..... |
izael | 16-03-2016 19:28:16 [#54] |
---|
do tego, co Asiaj na początku:)
to jednak nie jest tak, że nie mamy swoich małych kawałków, które nam udają się
u nas bardzo mocno zaangażowali się rodzice (ci, którzy chcieli) i nauczyciele (najpierw wszyscy, a potem ci, którzy chcieli) w dyskusję przy tworzeniu koncepcji
najpierw w profilu, a później w dyskusjach klasowych
to był pierwszy taki poważny moment, gdy wiele osób mówiło, że coś robimy RAZEM
mamy warsztaty popołudniowe (4-5 w roku), gdzie dzieci, rodzice i nauczyciele siadają przy stołach i tworzą różności, gotują, robią faworki, szyją
bardzo mocno współpracowaliśmy przy organizowaniu sali... hmmm nie ma jeszcze nazwy, trochę taka sala do dawnego zpt, trochę do tworzenia, zabawy w kucharzenie, szycie, stolarstwo, malowanie na dużych powierzchniach...cały czas nam się tworzy, ale rodzice często proszą o pokazanie, co już zostało zrobione i co jest jeszcze potrzebne ... to miejsce to wspólny pomysł dzieci i nas, nauczycieli i jednocześnie wspólne dzieło nas dorosłych, a radość to już będzie całkiem wspólna:))
kiedyś marzyłam sobie, że rodzice, dzieci i my będziemy o tym miejscu mówić "nasza szkoła"
dzisiaj bardzo często tak jest:) to jest taki cel, na który pracowaliśmy wiele lat
co do tego było potrzebne... dokładnie nie wiem...tego chciałam, łowiłam swoich nauczycieli, by też się zarażali nasząszkołą, miałam czas - bo jednak jestem długo dyrektorem tej szkoły,ale miałam też cierpliwość, bo wiem, że to proces, miałam to forum, konferencje, inspiracje, ludzi, którzy mówili o tym, jak oni robią fajne rzeczy w szkołach, nie było w szkole większych kryzysów, jako zespół lubimy ze sobą rozmawiać, więc często przegadywaliśmy w mniejszych i większych grupach, w która stronę idziemy...
setki godzin przegadanych, przepracowanych, prześmianych na festynach, zabawach, nocnych czytaniach bajek, na wspólnych uczniowsko-rodzicielsko-nauczycielskich jasełkach, jubileuszach... i gdzieś w tym wszystkim pojawiały się rzeczy ważne i poważne:)
aha
i jednak mam OP, który rozumie, że na doskonalenie potrzebne są pieniądze i że dyrektor musi czasem wyjść/wyjechać ze szkoły, by zobaczyć/usłyszeć nowe, by się także pochwalić tym, co robi szkoła... post został zmieniony: 16-03-2016 19:29:36 |
AsiaJ | 19-03-2016 00:00:05 [#55] |
---|
Obowiązków dyrektorskich jest ogrom,
opanowanie tzw. narzędziówki to parę pierwszych lat urzędowania,
lwią część czasu pracy dyrektora zajmuje administrowanie i zarządzanie,
wykonanie zadania, pozwala dyrektorowi wywiązać się z obowiązków, czasami nawet daje satysfakcję;-)
tyle, że to nie buduje dobrej szkoły.
|
AsiaJ | 19-03-2016 00:10:45 [#56] |
---|
|
Nassssy | 20-03-2016 19:50:29 [#57] |
---|
To ja też mam szybkie pytanie w tym obszarze. Czy ktoś ma doświadczenie partycypacją rodziców w rodzaju rady szkoły? Pozytywne lub nie. :) |
Jacek | 20-03-2016 20:00:42 [#58] |
---|
ja mam ale... sprzed 16 lat jak powstawały gimki.
Co prawda nie w formie rady szkoły ale rodzice byli mocno zaangażowani w to się działo w szkole, mieli pomysły, przychodzili rozmawiali, proponowali, działali i było to zupełnie oddolne. Po trzech latach pierwsza RR odeszła a kolejne RR coraz bardziej oddalały się od szkoły mimo różnych działań z naszej strony.
Ożywienie (krótkie) było gdy imię i sztandar były nadawane. Angażowali się w wybór patrona, przygotowania, było super. Potem znów wróciło do "nienormalności" a i to, że RR co roku jest wybierana, bo tak w uoso jest z pewnością nie sprzyja aktywizacji rodziców. post został zmieniony: 20-03-2016 20:07:05 |
Nassssy | 20-03-2016 20:19:52 [#59] |
---|
Czyli, jak zrozumiałem, u ciebie zadziałała akcyjność sprawy i zadziało współtworzenie ale nie przeniosło się na kolejne "pokolenia" rodziców. Masz jakiś pomysł co warto zrobić inaczej aby utrzymać to zaangażowanie? |
Jacek | 20-03-2016 20:46:57 [#60] |
---|
Utrzymać można coś co jest a to zaangażowanie się skończyło i jest bierność. A i pomysłów już brak jak to zmienić by trwale chcieli się angażować. To wynika również z tego, że gdyby w gimnazjum byli uczniowie z obwodu czyli lokalnej społeczności byłoby łatwiej o to zaangażowanie. Tymczasem tak się u mię podziało (nie za sprawą szkoły), że nie mam wpływu. To taki problem jak w większych miastach, gdzie utworzono "elitarne" gimnazja dając (OP) na to przyzwolenie post został zmieniony: 20-03-2016 21:01:20 |
Nassssy | 24-03-2016 07:00:23 [#61] |
---|
Dopytuję, bo potrzebuję o dobre doświadczenia ze współpracą z rodzicami. Myślę o mocnym zaangażowaniu rodziców w działanie szkoły. Podoba mi się pomysł "pokoju rodzicielskiego" i widzę korzyści. Ale nie mam doświadczenia i boję się też wpuszczenia kolejnej siły do szkoły. Drugi (oprócz nauczycieli) mocny partner do zarządzania może mi dużo utrudnić. We wszystkich szkołach z którymi miałem kontakt, rodzice byli tylko pozornymi partnerami. |
Marek Pleśniar | 24-03-2016 07:13:24 [#62] |
---|
na kongres staramy sięzaprosić ciekawe przykłady współpracy rodziców ze szkołą
jeśli ktoś ma dla nas jakieś rady w tej kwestii - np znacie przykłady w Polsce i za granicą to też chętnie się dowiem |
AnJa | 24-03-2016 08:11:13 [#63] |
---|
Własnie postrzeganie silnych partnerów jako utrudnień w zarządzaniu jest jedną c cech dyrektorów-demokratów:-)
Tymczasem sytuacja przywództwa (nie mylić z przywódcą) zakłada, moim zdaniem, współfunkcjonowanie silnych partnerów.
I rzecz chyba w tym, by tych partnerów wzmacniać- zwłaszcza w poczuciu swiadomości siły i znaczenia każdego z nich (dyrektora też) - bo wtedy jest szansa na pojawienie się innego ważnego elementu- odpowiedzialności.
Wydaje mi się, ze dopiero wtedy dyrektor będzie mógł zając się tym, co misie lubią najbardziej: zarządzaniem procesem. Bez tego tylko kieruje ludźmi.
Ad zagajenia zaś: jedna RS zakładałem (w 1991), 2 likwidowałem z powodu braku jakichkolwiek objawów działania. Dzisiaj nie likwidowałbym ale próbowałbym reanimować- albo inicjował zakładanie jeśli w szkole nie ma.
Może nie z powodów aż tak idealistycznych jak w 2 i 3 akapicie - ale widzę dla tego tworu szansę na wzmocnienie szkoły jako "gracza" w środowisku.
|
Nassssy | 24-03-2016 18:44:28 [#64] |
---|
...wzmocnienie szkoły jako "gracza" w środowisku...
o to to właśnie! i jeszcze akapit nr 1 czyli motor do własnego rozwoju.
a akapit trzeci pozwala nam wrócić do pytanie z nagłówku wątku. Nie ma przywództwa nauczycieli bez dawania im poczucia siły i poszerzania ich odpowiedzialności. Czy to oznacza zarządzanie w oparciu o (fińskie) zaufanie? |
AnJa | 25-03-2016 09:13:53 [#65] |
---|
Nie bardzo rozumiem dlaczego dyrektorzy szkół mieliby być jedyną grupą społeczną w Polsce, która ma do kogokolwiek zaufanie.
Syn sąsiada mego pradziadka, Feliks Edmundowicz powiadał: ludziom trzeba ufać. Ale też ich kontrolować.
I wystarczy, jeśli dyrektor będzie umiał balansować między tymi 2 zachowaniami.
Przy czym ufać- nie znaczy olewać a kontrolować nie znaczy stworzyć sieć konfidentów |
ReniaB | 25-03-2016 09:24:47 [#66] |
---|
To bardzo proste ANJA, czy dyrektor ma czy nie am zaufania to nauczyciel nie on jest przywódcą edukacyjnym dla uczniów na każdej swojej lekcji
Albo nie jest |
AnJa | 25-03-2016 09:51:56 [#67] |
---|
Bedzie abo pogoda abo dysc.
znaczy; albo jest przywódcą albo nie jest
w wielu przypadkach sukcesem jest jeśli jest aż przewodnikiem stada - a nie tylko psem pasterskim |
Gaba | 25-03-2016 10:03:46 [#68] |
---|
kto jest autorem pojęcia "przywódca edukacyjny"? |
AnJa | 25-03-2016 11:47:44 [#69] |
---|
Nie wiem.
Ale pojęcie jak najbardziej potrzebne- dla rozróżnienia tego typu przywódcy.
Tak jak pewnej formy ustrojowej utworzono pojęcie: demokracja socjalistyczna.
Dla odróżnienia od demokracji.
Podobnie: kultura polityczna. |
Gaba | 25-03-2016 23:30:37 [#71] |
---|
Przypomniałeś mi, Andrzeju, pewną anegdotę z ekonomii socjalizmu, bo chyba miałam nawet taki przedmiot na studiach, gdzie prowadzący powiedział - proszę państwa nie ma czegoś takiego jak ekonomia socjalizmu, dlatego będę mówił o ekonomii.
Był to chyba 1986? | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|