Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Dysortografia i świadectwo maturalne
strony: [ 1 ][ 2 ]
mulat07-05-2004 23:13:14   [#01]
Czy uczeń, który ma opinię z Poradni PP o dysortografii ma umieszczaną na świadectwie maturalnym jakąś informację na ten temat?
bogna07-05-2004 23:17:47   [#02]
na świadectwie nie ma miejsca na umieszczanie takich informacji
mulat08-05-2004 16:22:39   [#03]
To niesprawiedliwe !!! Dlaczego nie jest ten fakt odnotowany?
bogna08-05-2004 17:04:23   [#04]

dlaczego niesprawiedliwe?

świadectwo to nie kartoteka chorobowa ;-)

fredi08-05-2004 17:57:07   [#05]
to po co piszemy na nim , że nie zdał ( widac ze niepelnosprawny umyslowo)
mulat08-05-2004 22:43:20   [#06]
Czyli taki dysortograf moze być w przyszłości nauczycielem, nawet języka polskiego. SUPER
maeljas08-05-2004 23:55:15   [#07]

"taki dysotrograf" nie sądzę, by "pchał " się na polonistykę, ale za to może studiować na innych kierunkach - na szczęście nie wprowadzono jeszcze dla "takich" zakazu wstępu na uczelnie.

A czy może "taki" zostać nauczycielem?  Nie chcę być złośliwa, ale .....

Są nauczyciele, którym raczej obca jest znajomość ortografii

- i  bynajmniej nie mają zdiagnozowanej dysortografii - więc chyba gdzie indziej jest pies pogrzebany.

 

Matka "takich dysortografów": studentki ekonomii i mgr psychologii;

nauczyciel - terapeuta pracujący z "takimi dysorografikami"

Ewa z Rz09-05-2004 07:25:27   [#08]

znam

bardzo dobrych nauczycieli - dysortografów, dyslektyków itp. Z tego się w pewien sposób wyrasta - człowiek uczy się z tm żyć, zdaje sobie z tego sprawę, korzysta z możliwości jakie daje technika. No i przeważnie są to ludzie nieprzeciętnie inteligentni, więc często gęsto świetni.

Mój syn ma takie orzeczenie; obecnie studiuje i pokazał swoje orzeczenie w momencie gdy prowadząca zajęcia pani poinformowała, że na najbliższym kolokwium będzie obniżała ocenę o 1 stopień za każdy błąd ortograficzny. Pani, po zapoznaniu sie z orzeczeniem, powiedziała: wezmę to pod uwagę tylko wtedy, gdy będzie panu przez to wypadała ocena niedostateczna, w innym przypadku nie.

fredi09-05-2004 07:51:56   [#09]
jak uwzględniacie te orzecze4nua na maturze? Prace są kodowane , żeby nle nie wiedzieli czyje prace sprawdzają .
Ewa z Rz09-05-2004 07:59:53   [#10]

na arkuszu

będzie odpowiednie miejsce do zaznaczenia tego faktu.
Majka09-05-2004 08:08:03   [#11]

Na arkuszach egzaminacyjnych Nowej jest miejsce na wpisanie skrótu dysfunkcji, na starej maturze  też można na marginesie wpisać . Przecież ta informacja (przy kilkunastu zazwyczaj "dys") nie zdradza tożsamości.

Gaba09-05-2004 08:20:20   [#12]

Absolutnie się z Wami zgadzam, przecież dysleksja to jedynie ślepota słowna, nie wolno wpisać daltonizmu lekarzowi... to ogranicza jego prawa obywatelskie, osobowe, będzie cierpiał, będzie szykanowany.

- pacjentka takiego potencjalnego okulisty - chirurga

PS. tylko u nas uprawia się takie jakieś dziwne rzeczy, to prawda, że na świadectwie nie powinno być żadnych adnotacji, ale można inaczej najnormalniej w świecie, bez dorabiania pokrętnych teorii i ideologii zakazać wykonywania ludziom zawodu, ze względu na rodzaj dysfunkcji, którą mają... człowiek z niesprawną częściowo ręką nie zostaje kierowcą zawodowym i jakoś nie płacze.

podejście takie, że to tylko nauczyciel i to jest tylko nieszkodliwe i samo przejdzie, jest właśnie podejściem polskim - przechodzi niewiele, niekiedy, przechodzi rzadko. A ja nie chcę, by moje dzieci poprawiały nauczycieli dyslektyków, a od tego się nie umiera. Nie będę się wstydzić na dysklektycznych nauczycieli. W USA, gdzie dysleksja jest jednostka chorobową nie można zostać np. żołnierzem, kierowcą. Gdyby u nas potraktowano skutki dysleksji powazniej, to część by się ozdrowiła i panie z PPP nie wpisywały by tego tak często. A teraz, na lewo, na prawo...

A już się zdarzyło, było skandalem, zapłacił jedynie mój syn, zdziwił się niekulturalnie, bo za głośno się zapytał, co oznaczy słowa wruszka z ruszczką?

nie pomogło wciskanie kitu dziecku, że wruszka, bo wzrusza... Ot, i tyle.

maeljas09-05-2004 08:28:21   [#13]

opinia z PPP -

powinna zawierać opis błędów, jakie  najczęściej popełnia uczeń, u którego stwierdzono dysorografię  

my na arkuszu zaznaczmy tak jak Majka "dys" - oprócz tego kserujemy opinie ( zakrywamy wszystkie dane osobowe) - przy kodowaniu prac   opinię też kodujemy i dołączamy  do pracy - sprawdzjący wie , jak sprawdzać

fredi09-05-2004 08:39:19   [#14]
chodzi o teraz , o starą maturę.
maeljas09-05-2004 08:47:08   [#15]
tak właśnie robimy przy starej maturze
maeljas09-05-2004 08:58:06   [#16]

do #12

Gaba - masz rację, tyle, że ja jeszcze nie spotkałam nauczyciela dyslektyka - to po prostu niedouczone towarzystwo - pytanie jak doszło do studiów? Prawdziwy dyslektyk nie będzie się pchał na "afisz" - bo wstydzi się swojej "przypadłości"

Poradnie  - są różne - ostatnio rozmawiałm z " poradnią " - mają setki wniosków - właśnie o dysleksję chodzi - płacz, szantaż , szukanie 'dojścia"

( rodzice) - byle "załatwić" dziecku papier - horror!

fredi09-05-2004 09:02:05   [#17]
dzięki
Małgoś09-05-2004 09:21:00   [#18]

 moja najlepsza uczennica w historii szkoły jest dyslektyczka totalną (moje imię przepisywała z bęłnym ż, w słowie mężczyzna robiła 3 błędy)

zdała egzaminy do 2 uczelni (U Warszawski - prawo i U. Viadrina) dziś włada 3 językami, kończy którys z kolei fakultet, studiuje w Szwajcarii

nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby wpisywać jej cokolwiek dot. dysleksji na świadectwie, arkuszu ocen itp. - bo od udowadniania faktu dysleksji służy przecież opinia z PPP

i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ktokolwiek mógłby Kaśce zakazać czegokolwiek w dziedzinach zdobywania czy dzielenia się wiedzą

gdyby tylko chciała ...zatrudniłabym ją jako wysoko wyspecjalizowaną nauczycielkę :-)

 - bo pamiętam jak podczas wycieczki do Paryża dziewczyna przejęła mikrofon pilotki i zaczęła opowiadac o historii Francji - nawet najgorsze tumaniątka zastygły w zasłuchaniu i podziwie

bo to jest wiedza, osobowość i ...wielkość

a sformułowania jak w poście nr 6 ... cóż, zbyt piekny dzis poranek by zaczynac go kłótliwie ;-)

matka "takiej dysortografki"

 - od klasy I SP czerwono-paskowej, rok w rok ze średnią powyżej 5 (na szczeście w szkołach pozwalano jej korzystać ze wspołczesnych dóbr technicznych w postaci komputerów i nie spotkała sie z nauczycielem, który traktowałby dysleksję jak ...ułomność umysłową)

Gaba09-05-2004 09:54:38   [#19]

Pomalutku, pomalutku -

kończyć może co chce, nawet Sorbonę z Kembrydżem równolegle - tu jest zgoda. ;-)

Nie zatrudniłabym - tu jest różnica - zrobiłabym to z ogromnym żalem, tego nie ukrywam, tak jak nie ztarudnię jąkającego się i sepleniącego i z dyszkancikiem (nie ma predyspozycji do zawodu)...

A - nie życzę sobie - by niedouczony i podający się za dyslektyka oraz dyslektyk z głęboką dysleksją pisał moim dzieciom wruszka z ruszczką. Mogę sobie nie życzyć, mam przynajmniej taką nadzieję, że mogę zyczyć pisania ortograficznego od nauczycieli moich dzieci. Tylko moich, bo jak komuś odpowiada, to niech ma jak chce. Ja nie chcę.

Wg mnie ci ludzie mogą i powinni szukać zawodów zgodnie ze swoimi predyspozycjami, omiając szerokim łukiem oświatę. Już czytałam pismo obecnego wiceministra  z dwoma ortografami.  Śmieszne to byłó i starszne, odruchowo szukałam literki D na boczku, nie znalazłam.

Ewa z Rz09-05-2004 12:15:27   [#20]

Gaba

ja mam znajomą, dyslektyka i dysortografika, nauczycielkę (bardzo dobrą, co prawda nie polonistka) i jednocześnie świetnego dyrektora szkoły.
Nauczyła się samokontroli i żadych "ortografów" nie puszcza, baa nie wiem czy w jej szkole wiedzą, że jest dys.

A lista wielkich mających tę przypadłość długa jest...

Gaba09-05-2004 12:54:23   [#21]

ale znam listę z Kuroniem, a nawet noblistami z literatury

Ewuś, moi dyslektycy także nie piszą "rzułty" tylko jasnopomarańczowy - okey, ja jedynie proszę o jedną rzecz, jedną jedyną, by pozostawić mi prawo matki do oczekiwań wobec nauczyciela, że będzie pisał po polsku i nie będzie wciskał dzieciom, ze to była "wruszka" od wzruszania, dlatego dyslektycy nie powinni uczyć w szkołach! Tak jak nauczyciel ma mieć norme rotofoniczną w buzi, tak pownień mieć norme ortograficzną!

Tak, jak daltonista nie jest okulistą, tak nie może zostać nawigatorem lotów, bo zaburzenia w postrzeganiu przestrzeni u dyslektyków są zbyt niebezpieczne. Jedna różnica jest zasadnicza - nauczyciel "zabija" całą klasę, a lekarz daltonista jednego pacjenta, nawigator zrobi to na oczach i w szumie kamer, a nauczyciel w ciszy sali lekcyjnej.

Jeżeli ktoś chce, może zatrudniać i ja go naprawdę rozumiem, ale ja proszę, by nauczycielom moich dzieci nic nie brakowało, chcę także przestać poprawiać błędy studentom polonistyki... czy mam kontynuować dalej?

Gaba09-05-2004 12:55:20   [#22]

kurka, piszę za szybko

norma ortofoniczna - wymawianiowa!
Marek Pleśniar09-05-2004 13:02:46   [#23]

taaa, sobie to czytam i

jakoś mi się zrobiło tęskno za szkołą z Makuszyńskiego.

Ale co ja plotę, przecież ja jestem technokrata;-)

Gaba09-05-2004 13:08:27   [#24]

te...

te... co ty jesteś?
Marek Pleśniar09-05-2004 13:20:10   [#25]

no przecież nie ten co Ty pisałaś, jak mu tam.. ortodonta?

;-)

zgredek09-05-2004 13:22:03   [#26]
ortoptysta
Gaba09-05-2004 14:05:37   [#27]

- kurka, jak ja lubię te dyskusje, które ktoś tak rozbraja!

 

;-)

Marek Pleśniar09-05-2004 14:13:38   [#28]

no już już.

Gaba - ja akurat zgadzam się z poglądem, że to "rynek" powinien decydować a nie świadectwa z jakimiś znaczkami.

Szkoła nie powinna się do tego mieszać obciążając absolwenta np. zapisem "dys-cośtam"

Jak sobie pracodwaca potrzebuje niedys-cośtam to go pośle na badania i się dowie. A raczej kandydat do takiej pracy w ogóle nie pójdzie się starać.

Bo..

Wyjasnijcie mi jednak na poważnie - czy w dziecięctwie dyslektykiem będac nie można się z tego wyrwać i zostać studentem pedagogiki, nauczycielem potem - i to takim co dzieciom wruszek nie będzie pisał? Jest taki skazany i powinien być wygnany z zawodu??

Gaba09-05-2004 14:47:46   [#29]

Jeżeli to ma na... amen, nieustępujące - to jestem przekonana, że nie powinien dostać dyslektyk pozwoleństwa nauczania - mówię wyłącznie o tragicznych i śmiesznych sytuacjach, gdzie studentka na karteczkę podetkniętą pod oczy na lekcji pokazowej - ma pani błąd na tablicy, przerobiła szybko Juzef na Juzew.

 

Dziatwa wyła. Mnie był przykro, że studentce było przykro!

Marek Pleśniar09-05-2004 17:10:35   [#30]

hmm.. a nawiązując do innego wątku...

No a jesli ten dyslektyk jest świetnym materiałem na dyrektora szkoły? Ma talent zarządzaniowy?

To co?

;-)

Małgoś09-05-2004 17:32:21   [#31]

a jesli ten dyslektyk jest biologiem-pasjonatą, plastykiem-artystą, fizykiem -hobbystą, geografem- zapaleńcem i na dodatek jeszcze pedagogiem z powołania?

poprawność ortograficzna to rzeczywiście ważna kwestia w nauczaniu, ale gdybym musiała wybierać... ;-)

myslę, że mozna nauczać innych róznych fantastycznych rzeczy mimo niedoskonałości ortograficznej (którą w elastycznym środowisku szkolnym mozna łagodzić np. dzięki zastosowaniu komputerów, projektorów, rzutników itp.)

maeljas09-05-2004 17:46:15   [#32]

są przypadki głębokiej dysleksji rozwojowej, które nie poddają się terapii

nieszczęśnicy niestety nigdy nie będą w stanie pisać poprawnie - robią błędy  nie tylko ortograficzne - przedstawiciele tej grupy na pewno nie powinni zajmować się dydaktyką ( choć znam dyslektyka - doktora nauk pedagogicznych pracującego na uczelni - ma zajęcia ze studentami - sprawdzałam mu prace pod kątem błędów orograficznych - na wykładach podpiera się gotowymi foliogramami)

dysortograficy - z nimi jest trochę lepiej - mają problemy "tylko" z ortografią - i nie jest prawdą, że oni robią stale błędy ortograficzne - raz napiszą dobrze - za chwilę w tym samym wyrazie wsadzą byka - szczególnie nie radzą sobie w sytuacjach stresowych - stąd "kwity" dla nich.

inna sprawa to prawidłowa diagnoza - często gęsto"dysortograficy" to nie "dys" tylko  są po prostu źle uczeni już na wejściu - w nauczaniu początkowym

Marek Pleśniar09-05-2004 18:22:48   [#33]

pyatm bo gdzie indziej dyskutujemy nad chociażby dyrektorem bez kwalifikacji nauczycielskich. No bo go nie dopuszczą do zawodu nauczycielskiego no to ma trudność w zostaniu dyrektorem. A nie wiem czy powinien.

To samo z innymi zawodami.

Jakoś to głęboko nieintegracyjne i głęboko niesprawiedliwe - tak czuję.

2katarzyna09-05-2004 20:51:03   [#34]

Znam jedną panią profesor na UŚ, prawniczkę, która twierdzi, że nie dopuści, aby choć jeden student z dysleksją skończył prawo. Skoro trzeba wiele pisać, należy robić to poprawnie i nie można dopuścić do kompromitacji i tej grupy zawodowej. To ostatnie zdanie należałoby podkreślić zwłaszcza w naszym gronie.

Mój dyrektor powiedział kiedyś złote słowa: Skoro ja jestem niski, nie mogę zostać koszykarzem, ale mogę robić wiele różnych rzeczy. Skoro ktoś ma dysleksję... 

To samo tłumaczę dyslektykom na zajęciach korekc.-komp. Można nauczyć się z tym żyć, ale trzeba mieć świadomość swoich ograniczeń - to dotyczy przecież w jakimś stopniu każdego z nas.

Janusz Pawłowski09-05-2004 21:18:40   [#35]
Ciekaw jestem ile na tym forum jest nauczycieli, którym bez kłopotu PPP orzekłaby dyskalkulię (lub, jak kto woli - dyscalculię).
I co?
Zwalniacie się już "humaniści"?
Małgoś09-05-2004 21:26:01   [#36]

a ta pani profesor prawa to czasem z prawem na bakier nie jest? ;-)

myślę, że tak

a jak ktos jest brzydki, że strach, to nie damy mu dyplomu ze sztuk pięknych?

a jak ktoś jest wredny od urodzenia, to wara mu od dyplomów z pedagogiki, psychologii itp.

a jak ktoś zwyczajnie głupiutki, to won ze szkół?

a ludzi z zespołem Downa, porażeniem, wadami wrodzonymi to uśmiercać zaraz po urodzeniu? bo do czego sie nadają wymagającemu perfekcji i przydatności społeczeństwu?

a tych co bez serc, bez ducha i miłości bliźniego do komisji selekcyjnych, kwalifikacyjnych, żeby bez zahamowań decydowali kto do czego się nadaje i niech sobie naklejają etykietki i znaki jakości na wszystkich, i niech do dowodów osobistych i paszportów wpisują swoje wyroki ;-)

Człowiek to dynamiczny system cech, zalet, wad, zdolności, mozliwości, potencjałów itp. O jego przydatności do czegokolwiek nie decyduje jedna cecha, ale całość systemu. I nikt nie może mu zamykac drogi przed realizają celów edukacyjnych takich jak np. studia prawnicze, pedagogiczne itp. jesli spełnia kryteria dot. wiedzy i umiejętności intelektualnych. Dopiero praca zawodowa, efektywność, fachowość,prawa rynku, konkurencja itd. dość trafnie dokonaja oceny jego przydatności.

I może się stac tak, że nauczyciel dyslektyk będzie świetnie funkcjonował w szkole A (gdy jej oczekiwania nie będa miały u podstaw poprawności otograficznej), a w szkole B nie popracuje długo, bo tam oczekiwac będa od niego przede wszystkim poprawnej pisowni.

Dysleksji nie można porównywać z wadami anatomicznymi, czy zaburzeniami fizjologicznymi, bo to zupełnie inne, nie do końca zbadane zagadnienie.

Gaba09-05-2004 21:28:14   [#37]

eee, mylisz brak wiedzy matematycznej z dyskalkulią, dyskalkulia jest nieumiejętnością liczenia przy znajmości zasad, dodanie 235 + 438 wcale dyskalkulikowi nie idzie tak prosto, mimo że wie jakie się rzędy dodaje z którymi, dla niego jest natomiast oczywiste, że 1/4 + 1/5 = 2/9.

 

I to jest kapitalny przykład - czy dyskalkulik powinien/może uczyć matematyki, bo przecież do tego zmierzamy.

 

Zna ktoś dyskalkulika, który skończył matematykę? Bo ja znam kupę (niestety) polonistów, którzy skończyli polonistykę i wzięli się za nauczanie...

Marek Pleśniar09-05-2004 21:37:45   [#38]

ktoś mi powiedział że kazać dobrze pisać itp dyslektykom to jak kazać biegać komuś bez nogi..

Poloniści, nauczyciele początkowi potwierdzają to. I jako specjalistom im muszę wierzyć.

Po zastanowieniu nabieram przekonania, że faktycznie uczyć dyslektyk nie powinien. Trudno - nie chodzi bowiem o jego dobro lecz o dobro uczniów. Uczenie na negatywnych przykładach (mówię o polonistycznych kwestiach a nie "ludzkich") źle się musi kończyć. Szkoła nie jest poligonem doświadczalnym dla samorealizacji nauczycieli lecz ich uczniów.

Ot co.

Janusz Pawłowski09-05-2004 21:42:36   [#39]

Na jakiej podstawie, Gabo, wyciągasz wnioski, że coś pomyliłem?
Tak se siedziałaś, siedziałaś i se wykombinowałaś, że fajnie by było, gdybym pomylił?
Bo ja nie widzę, abym napisał, że dyskalkulia, to brak wiedzy matematycznej.

Dysortografia jest nieumiejętnością pisania "ortograficznie" przy znajomości zasad ortografii.
Czy nie mówimy o tym samym?
Ile z Was znało w szkole zasady rozwiązywania nierówności kwadratowych, a pomimo to nie radziło sobie z tego typu nierównościami, gdy tylko jakiś parametr się pojawił?
No ... wszystko jasne przecież - zasady wykute (delty i inne takie) - a mimo to ... klops.

A o tym poloniście dysortografie, to Ty pisałaś - nie "MY".
Ja piszę o negowanym tu przez niektórych prawie dyslektyków do uczenia w szkole - do uczenia w szkole tego, w czym mu ta dysleksja nie przeszkadza.

Piszemy więc o trochę różnych rzeczach.
Ale ja Ci nie piszę, że mylisz dysortografię z brakiem wiedzy polonistycznej.
Bo czytam uważnie.
Pewnie dlatego, że nie jestem dyslektykiem. ;-)))

Gaba09-05-2004 22:05:15   [#40]

Wy, wszyscy jesteście polonistami, tylko nie wiecie o tym!

Nie mylę i nie mylę się - nauczycielowi pisanie jako nadrzędne w stosunku do wszystkiego potrzebne jest, bo on ma być wzorem i odniesieniem - on ma kontrolować, ale jak, jak nie może uruchomić normy (=wzorca), bo ona jest dys-, co się zdarza, bo przecież człowiek na szczęście jest ułomny i ludzki i niepodobny od drugiego.

 

Bardziej niż cokolwiek musi dobrze pisać - uczy 3 podstawach umiejętności - przedmiot język polski to nie ortografia, dzisiejszy język polski (nazwa historyczna od 1918r.) jest właściwie nauczaniem kultury w języku polskim.

 

Nauczyciel  (każdy!!!) w kraju tym uczy

- mówienia w języku polskim geograficznym, matematycznym, biologicznym

- słuchania jw.

- pisania jw. - zwolnieni są z tego jedynie nauczyciele języków obcych, no, może wf z pisania. Ale to już inna bajka!

 

;-)))

Karolina09-05-2004 22:16:31   [#41]

negacja umiejeności, segregacja ras....? coś dla mnie ;-)))

Nie wiem co mam ja... wiedzę matematyczną mam na pewno ograniczoną...;-) ortograficznych błędów nie popełniam (z reguły), a wygadana jestem, co nie napisze to dopowiem;-)

W cielęcych latach to mój spryt i ogólna inteligencja spowodowały, ze mam miejsce teraz takie jakie mam w szeregu społeczeństwa. Nikt mi nic nie dopisywał i mnie nie badał w PPP na szczęście, bo wówczas coś bym miała dopisane. ;-)

Rozumiem, że daltonista nie powinien być instruktorem prawa jazdy, a człowiek z wadą wymowy politykiem (mic), a niewidomy przewodnikiem po zabytkach Krakowa...la..Boga...

To nasze wąskie myslenie i patrzenie na człowieka. Niech każdy będzie tym kim chce być i zgadzam się, ze to rynek wyznacza zapotrzebowanie i niech delikwent sam stara się odnaleźć w życiu. Rozumie, że polonista nie powinien być dyslektykiem - ale niech rto będzie zależne od jego pracodawcy a nie od szkoły 20 lat wcześniej.

Jak można z góry zakładać kto do czego się będzie nadawał lepiej....?

Wiecie ilu niepełnosprawnych ludzi jest utalentowanych w swoich dziedzinach i ..nie mają zaturdnienia bo są ...niepełnosprawni!

Prosze wybaczyć lekką zmianę tematu....w kwiecie wieku przeżywam ospe, na wszelki wypadek się usprawiedliwiam;-)

Karolina09-05-2004 22:17:57   [#42]

no, może wf z pisania. Ale to już inna bajka!

;-))

przepraszam bardzo, moje uczennice prowadzą dzienniczki sprawności fizycznej i ja im je sprawdzam;-)))

Marek Pleśniar09-05-2004 22:22:06   [#43]

to wuefiści umieją pisać? ;-)

zawsze z rozbawieniem słuchałem na radach pedagogicznych: protokołować będzie polonistka bo ona dobrze pisze;-)))

Małgoś09-05-2004 22:23:20   [#44]

zakładając, że umiejętności pedagogiczne były u nich ok...

zaryzykowałabym oddanie uczniów w ręce takiego grona :-):

jak pisać - Agata Christe, H.Ch. Andersen

fizyka - T.A. Edison, A. Bell

matematyka - A.Einstein

przedsiębiorczość - N.Rockefeller

sztuka - Auguste Rodin

historia - W. Churchill

kreatywność - Leonardo da Vinci

i nie byłaby to z pewnością szkoła taka, jak opisana w duńskiej bajce:

  
    Pewnego razu zwierz
ęta postanowiły zrobić coś dla rozwiązania problemów współczesnego świata. Podjęły decyzję o pilnej potrzebie założenia Nowej Szkoły. Powołano Komitet Szkolny złożony z niedźwiedzia, sarny i bobra. Dyrektorem mianowano jeża. W programie szkolnym umieszczono następujące przedmioty: bieganie, wspinanie, latanie i pływanie. W celu lepszej organizacji nauczania postanowiono, że wszystkie zwierzęta będą uczyły się wszystkich przedmiotów w taki sam sposób. Kaczka osiągnęła najlepsze wyniki w pływaniu, okazała się nawet lepsza od nauczyciela. Niestety, z latania otrzymała 3+, a z bieganiem zupełnie nie dawała sobie rady. Z tego powodu została skierowana na dodatkowe zajęcia wyrównawcze. Podczas gdy inni trenowali pływanie, kaczka uczyła się biegać. Po pewnym czasie, jej powykrzywiane nóżki tak były zmęczone, że osiągała tylko przeciętne wyniki w pływaniu. Wiewiórka otrzymała 6 ze wspinania, ale bardzo frustrowały ją lekcje latania, ponieważ nauczyciel wymagał startu z czubka drzewa. Długie ćwiczenia spowodowały znaczne obniżenie ocen ze wspinania i biegania. 
     Orze
ł był dzieckiem problemowym, często strofowanym. Na lekcjach wspinania potrafił znaleźć się na szczycie drzewa znacznie szybciej niż inni uczniowie, tyle że chciał robić to na własny sposób. Królik rozpoczął zajęcia z biegania jako najlepszy w klasie, ale dodatkowe lekcje pływania były powodem jego załamania nerwowego. Został skierowany do szkoły specjalnej na obserwację psychologiczną. W tej szkole jedynym przedmiotem było pływanie. W końcu roku szkolnego nienormalny łoś okazał się najlepszy w pływaniu, a także w bieganiu, wspinaniu i lataniu. W nagrodę poproszono go o wygłoszenie mowy na zakończenie roku szkolnego. Pies preriowy trzymał się z daleka od szkoły, ponieważ Komitet Szkolny nie zaakceptował kopania jako przedmiotu. Zaprzyjaźnił się z borsukiem i został jego pomocnikiem. Później dogadali się z dzikimi świniami i założyli szkołę prywatną, która wkrótce okazała się sukcesem. Szkoła, która pragnęła zająć się rozwiązywaniem problemów współczesnego świata została zamknięta. Zwierzęta odzyskały wolność.

       (w wolnym tłumaczeniu B. Kisiel, L. Maculewicz)

Karolina09-05-2004 22:24:17   [#45]

Mareek!!!

niech padnie narodowy mit o "bezmózgowych fizolach" bo klęknę ;-)))
Karolina09-05-2004 22:26:21   [#46]
Małgoś..... kupuję tę bajkę ;-))))
Karolina09-05-2004 22:27:48   [#47]
Nie wiem co KO powiedziałoby na Einsteina..... w dzieciństwie uznano go za uposledzonego;-))
Małgoś09-05-2004 22:31:34   [#48]

:-)

całe to moje grono w dzieciństwie wypadało blado na tle rówieśników - bo to dyslektycy ;-)
2katarzyna09-05-2004 22:32:34   [#49]
Dopiero praca zawodowa, efektywność, fachowość,prawa rynku, konkurencja itd. dość trafnie dokonaja oceny jego przydatności - rynek w szkole to uczniowie i rodzice. Nie chciałabym, aby weryfikowali nauczyciela na podstawie błędów ortograficznych, jakie on popełnia, bo nie powinno mieć takie zjawisko miejsca. Jest wiele zawodów, gdzie dokonuje się selekcji kandydatów. Wuefistą nie będzie łamaga, kierowcą daltonista, żołnierzem flegmatyk (mimo że to nie choroby, zaburzenia czy wady). Nie można eksperymentować na uczniach, czy dyslektyk się sprawdzi jako nauczyciel. W ogólnym rozrachunku więcej w tym szkody niż pożytku.
Małgoś09-05-2004 22:39:32   [#50]

rynek to też ..dyrektor, nauczyciele,

i czy ktoś chce, czy nie, to i tak nauczyciel okazuje sie fachowcem lub beztalenciem "w praniu" - a szkód w szkole dyslektyk większych nie uczyni niż np. profesjonalny...psychopata ;-)

strony: [ 1 ][ 2 ]