Miałam sporo lat temu podobne kłopoty - z racji ukończonych studiów, tzw. pedagogiki kulturalno-oświatowej (a studiowałam w czasach, gdy nawet większe zakłady pracy, nie mówiąc o spółdzielniach mieszkaniowych, utrzymywały swoje domy kultury). Sprawa oparła się o Ministerstwo - do dziś pamiętam kuriozalne stwierdzenie z listu Ministerstwa, że "pedagogika k-o przygotowuje do pracy z dorosłymi" - tak jakby w tych domach kultury były tylko chóry emeryckie. Kwestionowano także nasze przygotowanie pedagogiczne, musiałyśmy przynosić zaświadczenia z uczelni z wykazem godzin pedagogiki, psychologii, dydaktyki i praktyki pedagogicznej. Nie wiem jak, ale ostatecznie przyjęto wszystkie chętne. Cała sprawa dotyczyła około 25 osób w takiej jak ja sytuacji. W rezultacie utworzono z nas osobną grupę - przedszkolanki razem z pracownikami poradni psychologiczno-pedagogicznych ;) Przejścia z uznawaniem moich kwalifikacji pozwoliły mi wyrobić sobie zdanie na temat tych różnych "rozporządzeń o kwalifikacjach" i kompetencjach urzędników oświatowych w tym zakresie - bo jako pedagog k-o. nie miałam też kwalifikacji do pracy w przedszkolu. |