Forum OSKKO - wątek

TEMAT: sprawdzian
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Rycho01-04-2004 09:58:19   [#01]

u mnie już wychodzą pierwsi uczniowie.

Skończyli pisać. Mówią, ze łatwe było.

:-)

okaże się po wynikach :-)

Tadek01-04-2004 11:53:23   [#02]

spr

Udaję się do POP z pracami
Anka L01-04-2004 13:02:04   [#03]

łatwe?

okaże się po sprawdzeniu ;)

bardzo dużo liczenia, nawet w zadaniach zamkniętych

raczej trudne zadanie otwarte z matmy- choć bardzo typowe: oblicz zbiór z pola

tyle że pole miało nieregularny kształt i trzeba było przeliczyć jednostki

język polski- streszczenie treści wiersza, napisanie ogłoszenia i ułożenie nazw zbóż w porządku alfabetycznym

łatwy test dla myślącego ucznia :)

kasienkak01-04-2004 14:36:32   [#04]
http://www.oke.poznan.pl/download/spr2003/s-a1-042.pdf
Elusia01-04-2004 16:49:12   [#05]
Moim zdaniem trudny. Mówię to jako matematyk. Szczególnie o etykietce z chleba. Ani jedne pytanie nie dotyczyło wprost o informacje na niej zawarte. A i tak chyba bije wszystko odpowiedź o określenia charakteryzujące gospowdynię, która była "skąpa, nieużyta, opryskliwa" . ;-)))
Jola01-04-2004 16:54:52   [#06]
A u nas egzaminu nie było.
MMM01-04-2004 17:34:32   [#07]

Moi uczniowie mieli smutne miny.

Moi uczniowie mieli smutne miny.
Uśka01-04-2004 17:46:57   [#08]

u nas uczniowie też stwierdzili, że "dużo matematyki i ta część sprawdzianu raczej trudna"

Zobaczymy.

W odczuciach wielu naszych uczniów sprawdzian próbny był" łatwiejszy"

Bieba01-04-2004 20:03:57   [#09]
Czy ma może ktoś dzisiejszy sprawdzian, jeśli można to bardzo proszę. Ten z Poznania nie chce mi się otworzyć. Dziękuję.
Grażyna01-04-2004 20:40:59   [#10]

Był trudny, choć uczniowie dziwnie zadowoleni-chyba nie zdają sobie sprawy. Pisała też moja córka, jest dobra z matmy, więc te zadania nie sprawiły jej prolemu-wyłożyła się na "gospodyni"- zapomniała ją scharakteryzować, bo po opisaniu zdarzenia własnymi słowami "zabrakło jej miejsca" - ot dziecko...

Przejechała się też na wykresie (co dla mnie jest dziwne, bo w zadaniach, w których sądziłam, że popełni błędy, to ich nie popełniła). Kompletne fiasko z uosobieniem.

Zad. z trapezem (którego moim zdaniem nie powinno być na sprawdzianie)zrobiła dobrze (ale to nie było zadanie dla przeciętnego ucznia, współczuję tym, którzy go nie zrobili).

Grażyna01-04-2004 20:43:52   [#11]
Bieba, otwórz tu, ale trzeba chwilę poczekać http://www.oke.jaw.pl/okepl/index.php?wybor=s04
Elusia01-04-2004 20:44:26   [#12]

http://www.oke.krakow.pl/_pliki/Sprawdzian/arkusze/s-a1-042.pdf

Gaba01-04-2004 21:05:20   [#13]

Ja jestem zestresowana - mój polaka ma dobrze (to, co opowiadał miało nawet sens), w ogłoszeniu jeszcze namawiał (przyjdź, bo liczne atrakcje), jest dysgrafem, ale ja olewam wszelkie takie opinie i nie złożyłam na egzamin zaświadczenia z PPP.

chleby, owsa, wykresy twierdzi, że ma dobrze - i to mi się tak nie podoba, skalę ma dobrze, to z 30% mój Piotrek tweirdzi, że ma dobrze...

 

- ale to on twierdzi i zawsze tak twierdzi, a potem to bywa różnie!

ergo01-04-2004 21:36:49   [#14]

      Sprawdzałyśmy z moją Martą-szóstoklasistką  punkt po punkcie i na pewno  źle obliczyła kaloryczność kromki chleba, zapomniała też wzoru na pole trapezu, ale policzyła najpierw pole trójkąta a później prostokąta. Ciekawe, jak zostanie to ocenione ?

   I to ja stresowałam się bardziej niż ona, chociaż to moja córa wyszukała sobie gimnazjum poza rejonem, więc wynik sprawdzianu jest ważny.

Agnieszek01-04-2004 21:53:03   [#15]

A czy wiecie, gdzie są kryteria oceniania  i kartoteka, czy też trzeba na jutrzejszą prasę poczekać?

Gaba02-04-2004 05:36:54   [#16]

Oj witajcie w Klubie Matek!!!

 

a teraz jako dyrektorka gimnazjum:

- jeszcze dwa/ rok temu wypisywały mi prasy lokalne i bardziej ogólnopolskie, że wynik egzaminu nie jest ważny.

 

A ja tu, u nas, w naszym wirtualnym domu pyszczyłam - że jest ważny, bo se dziecko wybiera szkołę - a dyrektor owego gimnazjum może/musi jakieś kryterium przyjąć. Pokazywałam hipokryzję/lub naiwność władz.

Nie ma egzaminu wstępnego, to się przyjmie na podstawie egzaminu po klasie 6., bo nie ma innego rozwiązania. I tak dla niektórych dzieci - staje się ten egzamin szansą na inne/lepsze życie.

 

Nie za wcześnie?

 

Moje pół-diablę weneckie wypisywało na oślep i jeszcze na bezczelnego potrafi mi weprzeć, że ma dobrze.

 

Nie mam mechanizmu, by na ok. 100 miejsc w mojej szkole zaprosić tych co chcą - nie podoba mi się egzamin, nie ufam świadectwom klas kończących, nie mogę (i nie chcę!!!) zrobić egz. wstępnego...

 

- czyżby kryzys zaufania...

Anka L02-04-2004 06:24:38   [#17]

gaba

dołączam do klubu matek

mój nie był zadowolony, ale sprawdzając punkt po punkcie przekonał się . że przynajmniej część zrobił dobrze :)

zadania otwarte z matmy zostawił nierozwiązane
1. go zniechęciło a w 2. wyszeł dziwny wynik i skreślił- a przecież "dziwny wynik miał wyjść

 nie mamy problemu z wyborem szkoły, bo chodzi do zespołu :)

a moje ambicje już we wrześniu odwiesiłam dla młodszego- poczekają ;)

Małgosia02-04-2004 08:22:54   [#18]

matki szóstoklasistów łączcie się!

Moje dziecię wróciło zadowolone. Napisała, zdążyła przed czasem i nawet nie narzekała, że "głupie było" - jak to często dzieci mówią. Skoro świt kupiliśmy "Wybiórczą", bo były w niej rozwiązania i Ola pobiegła do szkoły z gazetą. Będą pewnie wałkować i analizować zadania przez cały dzień.

Wierzę, że będzie dobrze.

Gaba02-04-2004 08:46:08   [#19]

Mój sprawdził w GW, że ma jeden tylko 1 błąd, polski ma dobrze - to wiem od wczoraj po tym, co mi powiedział.

Ale!

AnJa02-04-2004 08:58:14   [#20]

Ja jako matka informuję, że mój przytaknął, że było z matmy trudne po czym odpalił kompa.

Dzisiaj z tego stresu ( nie szło mu wyraźnie w tej gierce)  se dzień wolny zrobił.

Rycho02-04-2004 09:02:23   [#21]

miałem już wczoraj o tym pisać, zostawiłem to sobie jednak na dziś. I miałem założyć nowy wątek.

Pisze tu sprowokowany przez gabę...

Nie ma egzaminu wstępnego, to się przyjmie na podstawie egzaminu po klasie 6., bo nie ma innego rozwiązania. I tak dla niektórych dzieci - staje się ten egzamin szansą na inne/lepsze życie.

 Nie za wcześnie?

Nie mam mechanizmu, by na ok. 100 miejsc w mojej szkole zaprosić tych co chcą - nie podoba mi się egzamin, nie ufam świadectwom klas kończących, nie mogę (i nie chcę!!!) zrobić egz. wstępnego...

Faktycznie, chyba za wcześnie fundujemy 12 - 13 latkom aż taką porcję stresu. Piszę o tym po dalszych wczorajszych rozmowach z dziećmi opuszczającymi szkołę po sprawdzianie. Wielu z nich dopiero wtedy (na szczęście) "puszczały nerwy".

Zjawisko dotąd przeze mnie nie obserwowane w takiej skali. Odpowiedź na pytanie o powód zdenerwowania zawsze taka sama - chcę się dostać do "dobrego" gimnazjum, a tam wymagane jest jak najwięcej punktów ze sprawdzianu.

Dla mnie sprawa więc jest jasna - wyścig szczurów przeniósł się na poziom przejścia z podstawówki do gimnazjum.

A czym został spowodowany?

Ano moim zdaniem postawą niektórych dyrektorów gimnazjów przy określaniu i realizowaniu zasad naboru do szkoły. Jedni stawiając bardzo wysokie wymagania chcą sobie przez to podnieść prestiż i wyrobić popularność, inni uznają się od razu za "renomowane gimnazjum" też wyczyniają w tej materii różne cuda... I jakoś w działaniach tych nie widać interesu dziecka. (przy czym wcale nie twierdzę tu, że u wszystkich opinia o swojej jakości jest nieuzasadniona - są moim zdaniem szkoły, które można nazwać dobrymi. Ale to tylko opinia. Nikt do tej pory nie robił jednak żadnych badań w tym temacie)

Za tym wszystkim stoi 13 - latek. Dziecko przeciez jeszcze. Często wrażliwy, ambitny, chcący osiągnięcia sukcesu. I niektórzy rodzice - którzy często zaspakajaniem swoich ambicji w zakresie edukacji dziecka powodują u niego zachowania, o których pisałem powyżej.

I znowu - rodzice tak by sie nie zachowywali (przynajmnie przy okazji sprawdzianu) gdyby jego wynik nie był ważący przy przyjęciach do gimnazjów.

Czy te dzieci sprostają takim obciążeniom psychicznym?

Wypacza się więc całkowicie idea przeprowadzania sprawdzianu po szkole podstawowej.

I na koniec do gaby.

Rozumiem, że nie ufając świadectwom ze szkół podstawowych masz na to uzasadnione, poparte dowaodami argumenty.

Jeśli nie, to rozumiem, ze przy takiej postawie dajesz pełne prawo dyrektorom szkół ponadgimnazjalnych do nie ufania świdectwom kończącym gimnazjum.

Na tej samej zasadzie świadectwo maturalne (z nową maturą) nie jest godne zaufania dla szkół wyższych.

Wobec powyższego dyplom szkoły wyższej też można sobie wsadzić w ... ?

I druga sprawa.

Nie jest sztuką pyszczyć. Natomiast na pewno jest sztuką poszukiwanie sposobów na rozwiązanie problemu. Tu słyszę tylko pyszczenie i ani razu nie widziałem żadnej propozycji jak to zrobić lepiej i wyeliminować wszystko to, o czym było wyżej.

Idę więc poszukać sposobu na przeniesienie "wyścigu szczurów" między przedszkole a szkołe podstawową ...

Gaba02-04-2004 09:06:39   [#22]

Moje też wróciło szczęśliwe jak nie wiem co - a wyszło 15 minut przed czasem, mnie się nogi ugięły (bom była szefowa tej komisji), gdy zobaczyłam miseczkę z uśmiechem: mama, spoko!

- wysiadło światło na całej ulicy, w klasie 1 egz. szarawo, pod oknami szkoły wył alarm tak z 10 minut, karetki jeździły jak oszalałe, gimnazjum pracowało, dwóch nauczycieli nie przyszyło, bo... bardzo poważne powody osobiste.

- cały czas uczyłam tj. w jednej klasie pracowali moi studenci, a w drugiej byłam ja i - nadzorowałam pracę egzaminu (akurat u nas się da zamknąć dwie sale zupełnie osobno za dodatkowymi drzwiami - a tyle było komisji w 1 klasie podstawówkowej, hurra! że kończy się podstawówka, bo to była/jest mordęga, tzn. ta jedna klasa prowadzona z osobnym budżetem). Oczywicie wiła się kapitalnie moja zastępczyni - t było Marysiu, rewelacyjne!

- nauczyciele prosili, by nie odwoływać pracy gimnazjum, bo było tyle rekolekcji (nie mam nic do rekolekcji a mieliśmy je w dawce podwójnej dla SP osobno - jedna klasa, dla gimnazjum osobno), sporo lekcji przepadło.

- nie za dużo? prąd, alarm, osobiste dziecko, pełna szkoła ludzi, a... nabór jeszcze od 13.00... - wieczorem napiłam się czegoś dobrego i wstałam o 8.30, gdy syn mnie powitał okrzykiem: mówiłem Ci nerwusie, że mam tylko jeden błąd, kurna (rzecze), to było banalne zadanie, ale nie pomyślałem, chciałem już wyjść.

 

PS - i wyszedł, gdy zobaczyłam go - ugięły mi się nogi.

AnJa02-04-2004 09:10:46   [#23]

Nie szukaj: znam ze słyszenia od bliskich znajomych  2 postawówki publiczne jak najbardziej, gdzie do klas pierwszych ( nie wszystkich na szczęście - w 1 ze szkół tylko do 2 klas, w drugiej nie wiem do ilu) przeprowadza się coś w rodzaju testu uzdolnień niby kierunkowych (język obcy na pewno i matematka bodajże).

Na razie o kursach przygotowawczych do SP nie słyszałem.

grażka02-04-2004 09:14:50   [#24]

:-(

Wyścig szczurów miedzy przedszkolem a szkołą - hm, już jest. Przywoływałam tu pewien artykuł z Newsweeka w zeszłym roku, który opisywał to zjawisko. Narazie kursy przygotowawcze i testy do "renomowanych, prywatnych podstawówek", wyszukiwanie zdolnych dzieci w przedszkolach. Postawy rodziców - po co ma odpoczywać po południu, niech się uczy.
Gaba02-04-2004 10:27:01   [#25]

O, Ryśku! Nie widziałam Ciebie. Dziękuję za słowa, które odebrałam także i do siebie, (wskazują na to cytaty), nie mniej nie ma innego mechanizmu, by wyeliminować ten typ naboru, który nam się funduje, a nabór na papierkach kserowanych chaos powiększa lub powiększy - taka konstrukcja prawna i administracyjna została zastosowana. Nad tym ubolewam.

- Zostawię w spokoju samą kartę egzaminacyjną, by autorom zaoszczędzić wstydu - to nie jest wina szkół podstawowych, że są planowane inne umiejętności, a badane inne (zwracam uwagę, iż pomiar to jedna z hipotez pedagogicznych, którą zachwyciła się Rzeczpospolita Egzaminacyjna)

- Niezmienne nawołuję do dystansu wobec egzaminu (ups! to jest sprawdzian), że nie jest tak, jak publikują autorzy, że np. zad. nr 1 sprawdza na poziomie A, C, D czegoś tam - to hipotezy. 

- nie wolno też oceniać nauczyciela po egzaminach, szkoły po egzaminach. Mam niezbite dowody na to, że hipoteza - bardzo kosztowne egzaminy - jest czczym działaniem nie przynoszącym zakładanych efektów dydaktycznych, pedagogicznych.

- zapewniam Cię publicznie, że artykuł, na który się pośrednio powołujesz, jest kompilacją dziennikarki, która wykreowała nie tylko sobie wirtualną mamę, a w 95% jest w dodatku nieprawdą, nie będę tego dementować, bo jest to osoba nierzetelna, nie odnosi do regulaminu mojej szkoły, do dokumentów, które zbieramy przy naborze - np. afera o jakieś oryginały, gdy nie występują żadne oryginały na tym etapie, no chyba że podanie dyrektora, zdjęcia i dowód osobisty. Zaświadczenia o rejonie także nie pobieram, bo mnie to będzie interesować na etapie czerwcowym, jeżeli gmina będzie sobie życzyć.

- z badań przeprowadzanych przez mnie osobiście i grupę nadzorowaną wynika (od 5 lat we wrześniu każdego roku) - wynika niezbicie, że wyniki egzaminu nie przekładają się na przypadkowe punkty/cyfry przypadkowo zaplanowanych umiejętności (art. o pomiarze dydaktycznym jako flogistonie pedagogiki przeczytałam z radością na stronach Vulkana)

- należę do stałego grona krytyków pomiaru oraz tej formy wydatkowania pieniędzy publicznych, ktoś tu już na ten temat pisał, dlatego odmówiłam szkolenia egzminatorów dla województwa małopolskiego w roku 1999 i dalszych, mając dwuletnie doświadczenie w pracach prototypowych.

- uczniowie rejonowych sp, a także tych, którzy mieli piątki i szóstki są regularnie uczeni dodawania i pisania w naszej szkole, dzieje się to mniej więcej do listopada każdego roku klas I i także nie jest to wina podstawówki, to jest dopiero (I) ciekawe zjawisko, myślę, że odgrywa tu role przed wszytskim psychologia i zmiana wymagań.

- takie jest też i zadanie gimnazjum, to robimy i taka więć misja tego typu szkoły. Rozpoznać i podjąć dalsze działania. Diagnoza w mojej placówce jest jedną z najlepszych stron naszej pracy - tego, co już umiemy zrobić. 

Tylko z jedną szkołą rozmawiam prywatnie na temat tego, kto uczył naszych obecnych uczniów, ponieważ są to moje dawne  koleżanki, ponieważ pracowałam z nimi 9 lat, ponieważ darzymy się zaufaniem zawodowym. Wiem, że 5 u Ani i Celiny oznacza 5. O innych nie orzekam, bo nie znam - część ma pokrycie w ocenach, (nie wiemy, czy stałe czy doraźne), wiemy, że uczniowie z jednej z naszych rejonówek od lat przychodzą i mówią, że mają taką ocenę słabą, bo ich uczyła p. X i (!) pani X. miała rację  - daje korelujące się oceny. Nie znam pani.

- podobne badania prowadzimy także i u nas - korelacja ocen cząstowych z semestralnymi, z tym bywa różnie stale nad problem pracuję, także mam na tapecie korelację ezgaminów i umiejętności szkolnych (zarzuty opisałam już wyżej).

- badania wyników, które przeprowadzam od 1999r. w zakresie czytania ze zrozumieniem oraz ortografii oraz umiejętności polonistycznych,  po zakończeniu jednej pracy badawczej, nad którą siedzę od kilku lat, mam nadzieję opublikować jako krytykę obecnej formy egzminu. To jest pewne. Muszę jednak jako doktorantka UJ skończyć jedną pracę, a nie idzie mi ona żwawo. ;-( (słaba doktorantka)

- przygotowuję referat nt. czytania technicznego ucz. kl. I i III Gimnazjów - badanych testem K. Lausza we wrześniu każdego roku szkolnego, który zaprezentuję w Zakładzie Dydaktyki Języka Polskiego UJ, a którego obszerne fr. przygotowałam na swoje dyplomowanie.

- na dzień dzisiejszy zebrałam próbę statystyczną wielkości - 1200 przebadanych uczniów, a w roku kolejnym będę mieć już 1380 - są to próby statystycznie (już) istotne i badam przekładanie się egzaminu na 4 sprawności uczniowskie - pisanie, czytanie, mówienie i rachowanie.

- musiałam czekać, aż moja próba będzie tej wielkości, bo takie są zasady dokonywania pomiarów statystycznych.

- jest to dla mnie pasjonujące, taka praca - a kiedyś przed wojną, a obecnie np. w systemie angielskim nauczyciel robiąc tzw. studium przypadku mógł robić doktorat...

- szkoda, że IBE tego nie podjęło...

- Istotą mojego wystąpienia matczynego (i nie tylko) nie jest nakręcanie kandydatów do żłobka, gdzie p. opiekunka do niemowlęcia nie mówi już porydż (owsianka), a opamiętanie - egzamin w tej formule nie jest potrzebny, nie przekłada się na oceny końcowe.

- Dzięki otwartej krytyce kilku dokumentów, które rankingowcy pragnęli opublikować także w prasie lokalnej, do ich publikacji nie doszło, warto się odzywać i to robię, kiedy mnie różne gremia o analizę proszą.

Najważniejsza obserwacja -

Brak jest korelacji między 3 składnikami umiejętności szkolnych - dwa zaprezentowałam - trzeci to badanie umiejętności czytania (egzamin jest przeprowadzany wyłącznie pisemnie - a bada czytanie ciche z zrozumieniem), a główną umiejętnością naukową jest i będzie długo jeszcze czytanie, itp. Każde z tych zadań wymagało czytania - jednak nie jest ono w katalogach testu uwzględniane.

- taka krytyka podnosi jakość egzaminu, pewne usprawnienia są dokonywane, nawiązują do tak uprawianej krytyki naukowej,

a pyszczę sobie przede wszystkim jako matka, bo mi dziecię wylazło za 15 minut za wcześnie (Dyl Sowizdrzał), wył alarm, nie mogło się skupić. Nie chcę, by robiły egzaminy szkoły, bo się denerwuję jako dyrektorka, ręce mi drżą, że coś zawalę, że zawalę przyklejanie koperty, rozrywając nie taki plastyczek, itp. ;-)

Rycho02-04-2004 11:55:11   [#26]

ok,

przepraszam, ale ja tylko z podstawówki

Kiedyś ze szkół średnich słyszało się informacje o tym jak to one jedynie potrafią nauczyć uczniów wszystkiego. Bo podstawówka to była po to, żeby uczeń miał się gdzie przechować do czasu aż pójdzie do szkoły średniej, która zrobi z nim prządek. tzn nauczy tego, czego nie nauczyła podstawówka. (tu na użytek tego postu trochę przegiąłem, ale tylko trochę)

Teraz jak widać podobne zdanie zaczyna funkcjonować w gimnazjum, które z oczywistych względów jest jedynym miejscem gdzie uczniowie w sposób właściwy zostaną nauczeni tego, czego nie nauczyła ich podstawówka.

(i znów - wcale nie chcę tu powiedzieć, że nie ma uczniów kończących szkołe podstawową, którzy nie posiedli umiejętności czytania i pisania, tak samo, jak nie wszystkie dzieci, które przychodzą do szkoły podstawowej są tak samo do niej przygotowane)

Przykre, że to wszystko mówi ktoś, kto jest nauczycielem, dyrektorem i chce zostać doktorem naszej prześwietnej uczelni.

Tylko gabo ja mówię o kozie, a Ty o wozie.

Ja mówię o pstępowaniu dyrektorów gimnazjów przy tej okazji (relacja sprawdzian - nabór) i wiesz dobrze, ze nie chodzi tu o doniesienia gazetowe, Ty o tym co bada, lub czego nie bada sprawdzian.

Ja mówię o głoszonym przez Ciebie braku zaufania do świadectw szkół podstawowych, a Ty mówisz, że wierzysz tylko dwóm paniom bo ich znasz.

To napisz sobie w zasadach przyjmowania do gimnazjum, że przyjmujesz tylko od tych pań, a nie generalizuj i nie ustawiaj sie na pozycji, że Ty (Twoja szkoła) jako jedyni jesteście powołani do wg Ciebie jakościowo dobrej pracy. Czy jesteś pewna, że w żadnej szkole gimnazjalnej, żaden nauczyciel nie powie o Twoim uczniu "w tym gimnazjum to cię niczego nie nauczyli, ja to dopiero tu cię nauczę"?

Wreszcie ja mówię o moim zdaniem najważniejszym aspekcie - odczuciach dzieci, a Ty? Pokaż mi jedno zdanie w powyższym poście, które by o tym mówiło z Twojego punktu widzenia jako dyrektora.

Bo do Twojego matczynego punktu widzenia sie nie czepiam.

Gaba02-04-2004 13:12:19   [#27]

jasne!

No tośmy sobie rzeczywiście pogadali.

no to okey, ja o wozie Ty o kozie.

Jasiu02-04-2004 13:42:37   [#28]

Sprawdzanie - ale kogo?

A mnie mimo waszych razważań nadal zastanawia kwestia zasadności przeprowadzania sprawdzianów w szkole podstawowej. Wyniki sprawdzianów są w zasadzie nie potrzebne do dostania się do gimnazjum bo z reguły wszyscy idą do tego samego (z wyjątkiem dużych miast), a służą raczej prowadzeniu rankingu szkół przez organy prowadzące. Nie żebym się tłumaczył bo w mojej sytuacji zawsze jestem powyżej wszelkich średnich, ale chodzi mi generalnie o zasadę. Dzieci natomiast są jakie są, zdarzają się roczniki zdolniejsze i mniej zdolne i nie do końca można tego mniej zdolnego wykształcić na bdb. Natomiast wyniki są szeroko komentowane na sesjach i co ma zrobić w takiej sytuacji dyro, który trafił na mniej zdolny rocznik?

Tadek02-04-2004 14:34:51   [#29]
brawo Jasiu ! Też się zastanawiamu ku ma to służyć? Pieniądze przeznaczyć na kółka itp..
agabu02-04-2004 14:42:01   [#30]

A ja o tym oczym AnJa

Coś w tym jest! Usłyszalam, że moi absolwenci małej szkoły podstawowej mają "kompleks" swojej szkoły, że może dobrze byłoby ją zlikwidować, bo w gimnazjum (ich właściwej, dobrej szkole) czują się gorsi, itp. bzdury.

Jeszcze mi złość nie przeszła, gdy sięgnęłam po lokalną gazetę i tam przeczytałam o zdolnych uczniach gimnazjum (tego najlepszego, rzecz jasna), co to wygrywają w konkursach. Napisano o dwóch konkursach, wymieniając z nazwiska dwie grupy uczniów - laureatów. Pierwsza trzyosobowa składała się  z trzech moich absolwentów(sic!), druga, też trzyosobowa miała w swoim składzie dwóch moich. Gimnazjum jest duże - moja szkoła bardzo mała! U nas te dzieci też były bardzo dobrymi uczniami, ale tu podobno jest "niski poziom nauczania" i dzieci mają "kompleks". Dlaczego jeżeli coś jest dobre tak bardzo drażni ludzi, że gotowi są to niszczyć?

O rany pociszcie mnie, bo scyzoryk się w kieszeni otwiera!

Grazia02-04-2004 14:59:17   [#31]
No właśnie. Zapomniano o konkursach dla uczniów podstawówek. Tych przedmiotowych. W efekcie dzieciaki nie mają gdzie zaprezentować swojej wiedzy. Jeśli odbywają się konkursy, to tylko lokalnie (miejskie, gminne), ktore nie mają specjalnego znaczenia, bo nie mozna ich wpisać do świadectwa ukończenia klasy VI. Uważam, że dla takich dzieciaków mogłyby być nawet olimpiady: matematyczne, polonistyczne, przyrodnicze...itp.
Rycho02-04-2004 15:11:29   [#32]

no widzicie

jednak coś w tym jest!

Nie ma znaczenia, że Pani X pracująca w szkole podstawowej ma dyplom uniwersytetu, WSP, AP  itd taki sam jak Pani Y pracująca w gimnazjum i Pani Z pracująca w szkole ponadgimnazjalnej.

Istotne jest to gdzie te panie pracują!

w związku z tym Pani X jest z założenia "gorsza" od Pani Y i Z, Pani Y jest zaś "gorsza" od Pani Z.

"Gorsza" znaczy tutaj, że nie potrafiąca tak doskonale nauczyć jak osoba w tym przypadku "lepsza"

Stąd raczej nigdy nie widzi się tego co się działo wcześniej z dzieckim.

Więc jeśli ono osiąga sukcesy, to jest to wyłącznie zasługa osoby aktualnie z nim pracującej. Takie myślenie niestety pokutuje w wielu szkołach.

Często też jest tak, że nauczyciel gimnazjum, czy liceum pracuje z uczniem by ten osiągnął sukces. I jest rzeczywiście wiele zasługi jego w tym, że uczeń ten sukces osiągnął.

W takiej sytuacji miło jest usłyszeć nauczycielowi, dyrektorowi szkoły niższego typu o tym sukcesie. I zostać docenionym za dobre przygotowanie dziecka do tego, aby wspólnie z nowym nauczycielem osiągnęli ten sukces. A nie niszczyć z niskich pobudek tego co zrobili inni.

Bo to chyba na tym ma polegać. Przynajmniej tak mi sie wydaje.

Każda szkoła niższego typu przygotowuje do osiągania sukcesów w szkole wyższego typu. Co nie przeszkadza osiągać sukcesów również u siebie.

No i przede wswzystkim nie buduje żadnej płaszczyzny do konfliktu intersów nauczycielskich (szkolnych).

Ale jak widać choćby z postu agabu może wywoływać różne uczucia u uczniów. Z moich doświadczeń wynikaja podobne wnioski. Przychodzą czasem absolwenci i mówią jak potraktowano ich dotychczasowy dorobek. I przy okazji nas nauczycieli.

I dla pocieszenia agabu :-)

Ale też nie jeden raz udało mi sie słyszeć słowa pochwały na temat moich nauczycieli od nauczycieli kiedyś liceuw, teraz gimnazjum.

I tym się cieszę, a na tamte staram sie nie zwracać uwagi.

Czasem tylko coś głebiej poruszy to sobie tak pipiszę ....

albo pogadam (o ile ktoś zechce posłuchać) :-)

gordon02-04-2004 16:22:07   [#33]

Czegoś tu nie rozumiem

Poprawcie mnie, jeśli się mylę.

1. Gimnazja (podobnie jak podstawówki) są rejonowe.

2. Jeśli dziecko należy do konkretnego rejonu, to bez względu na wynik uzyskany na egzaminie kompetencyjnym - do danego gimnazjum musi być przyjęte.

3. Gimnazja funkcjonują zbyt krótko, by na podstawie obserwowanych jakichkolwiek wskaźników (testy kompetencji, konkursy, wyniki absolwentów w dalszym kształceniu) można było, w sposób w miarę obiektywny, dokonać ich oceny. Nie ma zatem, powodu aby się zabijać i posyłać dzieci do obcych gimnazjów licząc, że dobry wynik na egzaminie otworzy im te lepsze drzwi. Może zdarzyć się i tak, że drastyczne zaniedbania widać w "moim" gimnazjum gołym okiem i strach tam dziecko posyłać. Nie stanowi to jednak reguły.

Opierając się na tych założeniach nie rozumiem dyskusji prowadzonej (głównie) przez Gabę i Rycha. Proszę, poprawcie nmie, jeśli się mylę. Chciałbym jeszcze parę zdań o egzaminach ich potrzebie i co z tego wszystkiego wynika napisać. Będzie to jednak w pewnej mierze zależało od tego czy i co mi odpiszecie.

Pozdrawiam

gordon

Grazia02-04-2004 16:39:52   [#34]

Ja myslę podobnie. Dziecko ma rejon i tam powinno chodzić, a jeśli nie chce to składa podanie do innego gimnazjum - jednego. U nas wymóg jest średnia 4,00 i ocena dobra z zachowania.

Moja córka chodzi do gimnazjum, do klasy II. Po tych dwóch latach trudno mi stwierdzić, czy jest to dobra szkoła, bo jak w każdej szkole, są w niej nauczyciele ambitni i również tacy zwykli olewacze. Czasem jak słucham dziecka, to włos mi się jeży na głowie. Drugie dziecko pisało wczoraj sprawdzian. Było zdenerwowane zaistniałą sytuacją i samo nie wie czy dobrze w tym stresie ten sprawdzian napisało. Ja dlatego, jako matka i nauczycielka nie chciałabym, aby wynik tego sprawdzianu decydował o woli mojego dziecka.

Małgoś02-04-2004 17:29:30   [#35]

jako członkini Klubu Matek:

moja Ola przyszła zadowolona, chwaliła się jak to dzielnie rozprawiła się z polem trapezu, żalowała jednej koleżanki, która się spłakała bo nie zdążyła "przepisać na czysto" i twierdziła, że nie było zimno, a nawet dość ciepło, ale "cały czas się tak dziwnie trzęsłam" ...niby fajnie... z niby lekkim stresm

im bliżej wieczora ty, coraz smutniej i cięzej i coraz trudniejsze pytania ...wręcz egzystencjalne:

"mamuś, czy bedzie wszystko dobrze nawet jesli zdobęde tylko 25 punktów?"

"a jak tylko 15?"

" a jesli napisałam źle, to znaczy, że jestem ...niekompetentna"

" a po co takie sprawdziany, a co one sprawdzają, a komu one sa potrzebne"

no i w końcu mam żal ...za to, że mierza czyms moje dziecko, i że nie wiem jakim celom to ma służyć

bo cele szkoły, miasta, województwa nie usprawiedliwiają tego przykrego zachwiania samooceny i leku przed porażką

nikt mnie nie przekona, że świa jest bezlitosny więc dzieci trzeba wczesnie hartować

owszem trzeba je hartować stresem, ale ma to sens, gdy dziecko   (samo lub przy pomocy bliskich) potrafi okiełzać skutki stresu

a nie gdy się gryzie poczuciem niekompetencji bez zrozumienia przyczyn tego stanu

PO CO TE SPRAWDZiANY?

PO CO  - z punktu widzenia 12-latka?

Jakże daleko  SZKOŁA odeszła od swojej pierwotnej funkcji... juz nie UCZY przede wszystkim, ale sprawdza, testuje, mierzy, monitoruje, ewaluuje i bezrefleksyjnie eksperymentuje na zywych organizmach

a efekty...

sami wiecie ;-)

PS. a moja Ola została dziś w domu bo gardło, bo brzuszek, bo... nie dociekałam ile w tym prawdy

Grazia02-04-2004 18:12:12   [#36]
A jeszcze stres nasilała atmosfera na sprawdzianie. Moje dziecko pisało, a ja siedziałam w komisji. Sama czułam się jak na maturze. Obserwowałam syna i 3 klasy szóste, które uczyłam. Dzieci były poważne, wylęknione, niepewne tego co nastąpi za chwilę. Gdyby nie było osób z zewnatrz dzieciaki czułyby się swobodniej. A u nas były trzy osoby. Przedstawiciel z Urzędu Miasta, nauczycielka z innej szkoły i przedstawiciel WODN. Ponadto dyr. i wice, a także ogromna ilość nauczycieli, ogólnie 18, siedzących we wszystkich częsciach sali gimnastycznej. Podobno, według przepisów musiał być jeden nadzorujący na 10 uczniów. Na sali zimno jak diabli. Martwiłam się, czy dzieciaki zdążą , bo nikt przed czasem pracy nie skończył. Niektórzy chcieli dopisywać w czasie oczekiwania na wezwanie komisji do stoliczka. Byli zawiezeni, że im tego robić nie wolno.
Uśka02-04-2004 18:54:05   [#37]

"Każda szkoła niższego typu przygotowuje do osiągania sukcesów w szkole wyższego typu. Co nie przeszkadza osiągać sukcesów również u siebie.

No i przede wswzystkim nie buduje żadnej płaszczyzny do konfliktu intersów nauczycielskich (szkolnych)."

 Chciałabym, żeby wszyscy nauczyciele ( i nie tylko) prezentowali takie stanowisko - niestety tak nie jest. Szkoda.

Ostatnio byłam uczestnikiem dyskusji dotyczącej problemu poruszonego w wątku.  Dyrektor jednej ze szkół ponadpodstawowych przedstawiał zasługi swojej szkoły, ile to wnieśli pracy  jego nauczyciele , by uczniowie uzyskali sukces w konkursie ( osobiście uważam, że na pewno), jednak na pytanie dyrektora szkoły podstawowej ilu wymienionych wcześniej uczniów osiągnęło już sukcesy w konkursach przedmiotowych w szkole podstawowej okazało się , że wszyscy!

Rycho bardzo podobają mi się Twoje spostrzeżenia i myśli na tmat sprawdzianu po klasie VI.

Karolina02-04-2004 19:01:57   [#38]

JUŻ MIAŁAM BUZI NIE OTWIERAĆ W TEJ DYSKUSJI ALLE....

Słowa Małgoś są tak prawdziwe i tak ważne, że trzeba je pogrubić i rozpowiadac dookoła - abysmy wszyscy naprawdę poważnie się zastanowili na funkcją szkoły!!!

"Jakże daleko  SZKOŁA odeszła od swojej pierwotnej funkcji... juz nie UCZY przede wszystkim, ale sprawdza, testuje, mierzy, monitoruje, ewaluuje i bezrefleksyjnie eksperymentuje na zywych organizmach"

Tyle mam tu refleksji i nawet chciałam wkleić piramidę - aktualną hierarchię nauczania - ale...

;-(

Rycho02-04-2004 19:13:15   [#39]

Gordon

w pełni zgadzam sie ze wszystkimi trzema twoimi punktami. Dlatego własnie tocze tą dyskusję.

Przy czym

1. Gimnazja (podobnie jak podstawówki) są rejonowe

2. Jeśli dziecko należy do konkretnego rejonu, to bez względu na wynik uzyskany na egzaminie kompetencyjnym - do danego gimnazjum musi być przyjęte.

- tu trzeba dodać, że i tu i tu nie ma obowiązku ze strony rodzica wyboru właśnie szkoły rejonowej. Dlatego zaczynaja sie dziac własnie rzeczy, o których było powyżej.

3. Gimnazja funkcjonują zbyt krótko, by na podstawie obserwowanych jakichkolwiek wskaźników (testy kompetencji, konkursy, wyniki absolwentów w dalszym kształceniu) można było, w sposób w miarę obiektywny, dokonać ich oceny. Nie ma zatem, powodu aby się zabijać i posyłać dzieci do obcych gimnazjów licząc, że dobry wynik na egzaminie otworzy im te lepsze drzwi. Może zdarzyć się i tak, że drastyczne zaniedbania widać w "moim" gimnazjum gołym okiem i strach tam dziecko posyłać. Nie stanowi to jednak reguły.

- jednak z powodów, o których juz pisałem ludzie się zabijaja aby posłać dzieci do gimnazjum nierejonowego. I tu nie podoba mi się postawa  dyrektorów niektórych gimnazjów. O tym też było.

I co najważniejsze. Coraz bardziej niepokoi mnie to, jak na to wszystko reagują dzieci. Pisałem o tym ja, parę innych osób, a najlepiej chyba opisała Małgoś. Myślę, ale może się mylę, że reakcje te w dużym stopniu spowodowane są właśnie różnymi historiami z naborem do nierejonowych, a ponoć dobrych gimnazjów.

Nie jestem przeciwnikiem  zewnętrznego sprawdzania uczniów na zakończenie szkoły. Ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem wiązania wyników sprawdzianu w kl VI z naborem do gimnazjum. Moim zdaniem tym przeciez dzieciom jeszcze nie powinniśmy fundować takiej porcji stresu. Bo potem własnie są takie ich reakcje jak u córki Małgoś. Czy aby na pewno jest to dla dzieci w tym wieku dobre? Mnie się wydaje, że nie. Ale nie jestem psychologiem, więc może mi sie tylko wydaje.

uśka

:-)))

Małgoś02-04-2004 19:53:23   [#40]

z tego co się naumiałam psychologicznie na studiach i potem - to takie zdarzenia jak stres egzaminacyjny u 12 latków sa CAŁKOWICIE NIEPOTRZEBNE, a nawet SZKODLIWE

dlaczego?

- bo dzieciak nie potrafi nad tym stresm zapanować, a rodzice sa tez bezradni - nie ma więc nikogo w jego otoczeniu, kto uczyłby dziecko, że z problemów można wyjść obronną ręką

- bo ten stres jest nieuzasadniony w świecie dziecka: ono cierpi, a przeciez nie zrobiło przeciez nic złego, że nie umie czegoś, to nie jest jego zła wola, że jest słabsze od innych, to nie dlatego, że było niegrzeczne itd. - niska ilość punktów to KARA ...nie wiadomo za co 9a może pani zbyt dużo chorowała, albo nie umiała nauczyć, albo nauczyciele się zmieniali co pół roku itd.)

- bo szkoła rozlicza z czegoś dziecko, za co ONO NIE JEST ODPOWIEDZIALNE (i nie ma wpływu na to, czy zostanie dobrze przygotowane do sprawnego rozwiązywania zadań testowych)

- bo obce osoby na sprawdzianie w wielkiej sali i podenerwowanie nauczycieli i dyrekcji - chwieją światem dzieci - szkoła przestaje byc miejscem życzliwym i bezpiecznym - a taką powinna byc kazda SP

- bo dzieci sa b. wrażliwe na pobudzanie do RYWALIZACJI (wyścig szczurków), sa za mało empatyczne, nie potrafia jeszcze kooperować, a walka o wynik (punKty!) na egzaminie jeszcze bardziej utrudnia socjalizację i rozwój wrażliwości w kontaktach międzyludzkich,

- bo w tym wieku stres egzaminacyjny paraliżuje funkcje intelektualne, więc łatwo o fiasko a na dodatek FIASKO NIEODWRACALNE (bo sprawdzianu nie mozna napisac drugi raz)

- bo dzieci się ocenia punktowo - na skróty i one same też tak na siebie patrzą - 12-latki nie dostrzegają niuansów, aspektów, uwarunkowań albo sie jest "głupkiem z 10 punktami" albo geniszem z 40"

- bo szkoła zbyt często  ...ignoruje psychologię

Tak więc "własnymi ręcami", własnym dzieciom budujemy rzeczywistość, która coraz bardziej kaleczy, zamiast ...wzmacniać :-(((((

Małgoś02-04-2004 19:54:26   [#41]

Karolinko

wklej! proszę :-)
Rycho02-04-2004 20:10:03   [#42]

uff,

okazuje się, że nie jest ze mną jeszcze tak źle.

Dzięki Małgoś :-)

Wracamy więc do poytania po co się to robi?

Jeżeli dla udokumentowania swojego piewszeństwa w przyjęciu do gimnazjum - to mamy to, co mamy.

Dlatego odpowiadając jesze Gordonowi zapytam:

Jeśli dziecko należy do konkretnego rejonu, to bez względu na wynik uzyskany na egzaminie kompetencyjnym - do danego gimnazjum musi być przyjęte.

Czy istnieje powód, żeby do innego niz rejonowe nie mogło być przyjęte bez względu na wynik sprawdzianu? Moim zdaniem nie ma takiego powodu.

Zakładając, ze sprawdzian ma być, to gdyby to wyeliminować, żeby rzeczywiście sprawdzian odpowiadał uczniowi na pytanie: co potrafie po szkole podstawowej? To co by to było?

Czy stres ten u uczniów nie byłby mniejszy? A może w ogóle by go nie było?

Tylko wg jakich kryteriów przyjmowano by wtedy uczniów do nierejonowych gimnazjów?

Karolina02-04-2004 20:33:08   [#43]

Zupełnie ignorujemy chęc dzieci do nauki - nie mylić ze sprawdzaniem ich wiedzy.

Dlaczego w przedszkolu, nawet klasach I-III jak Pani zapyta to wszystkie dzieci podnoszą paluszki i wołają:, ja!, ja!! ja proszę pani, ja chcę poweidziec!!;-) Pani wybiera kogoś - kilka innych czuje się zawiedzionymi...na ale jak usatysfakcjonowac 30 naraz?

Im dziecko starsze a my więcej uwagi poświęcamy na sprawdzanie wiedzy a nie na nauczanie to jak zadamy pytanie na sali - to dziecko patrzy wszdzie ale nie na panią, chowają głowę, patrzą pod ławkę , na sufit - byle tylko nie zosać wywołanym do odpowiedzi.

NIe mają już tego zapału - zginął na drodze do ich dorosłości...zginął - bo po co im stres, po co narazanie się na błąd, po co wyrzut, że powiedziałem źle, po co kolejna jedynka itd...

Małe dzieci zadająsobie najtrudniejsze i najbardziej genialne pytania świata i tak je to fascynuje.

Pytają dookoła -a co to jest, do czego słuzy, jak się to nazywa. Wydaje nam się, że na takie proste pytania możemyim udzielać odpowiedzi w ich małym prostym światku. I nie pytamy do znudzenia (hm..pewnie, nie wszyscy) to jest szklanka, służy do napełniania płynów i potem z tej szklanki mozna się napić. I nie pytamy czy wiesz na pewno do czego służy szklanka, powtórz Małgosiu, szklanka słuzy do picia, do picia tak, na pewno zapamiesztasz, ni potwórz jeszcze raz czy aby na pewno zapamiętałeś.

Mówimy to raz i dziecko do końca śwaiat wie do czego służy szklanka,

Potem dzieci pytają o inne rzeczy - a dlaczego nie chodzimy do tyłu, dlaczego w telewizorze słychać głos, coś widać a jak się dzieje, ze samochód jezdzi. Te pytania dorośli traktują poważnie lub nie. Bo po co wiedzieć dzieckku 4 letnimu o mechaniźmie silnika. Będzie miało fizykę w II  gminazjum to pani mu powie.

Potem dzieci zdają coraz mniej pytań, coraz mniej są ciekawe świata i coraz częśceij zauyważają, ze jest świat dorosłych - trudny, postresowany, cięzki, morderczy i ich malutki.

Dorosli nauczą ich niebawem, ze ten dorosły - oj, to będzie cięzki, baw isę dziecko poki masz czas - bo w skzole to ci się zacznie.

I faktycznie sięzaczyna, i patrzą wszyscy pod ławkę i nie chcą juz zadawać pytań i już jest cięzko i morderczo i brytalnie.

No ale jak ma być inczej?

My też tak mielismy, dlaczego one mają miec inaczej.

Daleczego maja znać budowe silnika w wieku 4 lat jak poznają to w wieku 14 - ale czy już z taką ochotą?

Dziecko spędza w szkole 12 lat po czym.....trafia na coś - czego wreszcie będzie mógł się uczyc z pasją. Studia lub wybrany kierunek po szkole średniej. Oj,...teraz człowieku masz 19 lat prawo śię uczyć dopiero - możesz nawet zapłacić za tę naukę, docenić ją..tak - teraz idź i się ucz abys był kimś.

Hm...czym zajmowaliśmy się poprzednie 12 lat? Czy nie sprawdzaniem wiedzy?

Dlaczego uczeń musi czekać 12 lat aż czegoś się wrescie dowie co go interesuje?

Pomyślicie, ze zwariowałam i ze na studia moga iśc nieliczni, najlepsi...hm... to są ci, w których nie zdążyliśmy w szkole zabić tej ciekawości. To nie są ci najlepsi z najllepszych - to są najwytrwalśi. Chwała im,że wytrzymali te 12 lat, alleluja!!

;-)

Zrobiło mi się żartobliwie i się rozpisałam, przez większośc  z was będę uznana za wariatkę.

;-)

Ok, jestem ofiarą takiej hierarchi.

maskimum

uniwersytet

                      ......................                                          ....

                          jest                                               powinno być

                            ....                                           ...........................

szkoła podstawowa

minimum

NIe umiem wstawić trójkątów ale powinny one być i wowczas widać byłoby, że jest tak, ze na pocztku jest mała baza, słabe nauczanie, więcej sprawdzania i odpytaywania - jest tak, że w pnąc się w górę dziecko możen auczyć się wiecej - czyniąc to samo już jako dorosły. Powinno byc więcej nakladów i naszych wysiłko na pierwsze lata a nie na ostatnie nauczania.

Chyba to zrobiłam mało czytelnie. ;-)

Jestem ofiarą tego systemu, poszłam do szkoły jak umiałam czytać i liczyć. Czekałam całe 12 lat nudząc się w szkole i tylko w niewielkim stopniu ucząc się tego co potzrebuje - rozkwitłam na strudiach i chyba nadal kwitnę poniewaz nadal nie uważam, ze nauka jest cięzka. Cięzko mi było tylko w szkole na niektorych przedmiotach. Miałam wspaniałych rodziców, którzy nie pozwolili zabić szkole tej mojej radości (mama nauczycielka ;-) )

Powiecie, że teraz szkoła już to rozumie, że reforam miała tyle zmienić - kształtowac umiejętności i tia.... tylko bach! 12 latek sprawdzian napisze i potem sie zsumuje punkty i co tam.... przeciez to się nie liczy. Polowa rodziców stara sie na tych dniach przekonać aby się dziecko nie martwilo, że to się nie liczy...A jednak się liczy i bach!

Matko - ale się rozpisałam i nawet na pamiętnik (albo rozdzial ksiązki ;-)) ) wyszlo i pewnie się wygłupiłam ale co tam - puszczę - na koniec z cytatem:

Doprawdy to graniczy z cudem,
że te nowoczesne metody nauczania
jeszcze nie stłumiły całkowicie
tej nadzwyczajnej ciekawości badania -
albowiem ta delikatna, mała roslina poza zachętą,
potrzebuje głównie swobody,
bez której niechybnie więdnie i usycha.
Bardzo poważnym błędem jest myslenie,
że przyjemnośc z dostrzegania i badanie
może być wzbudzona za pomocą
przymusu i poczucia obowiązku"
Albert Einstein

Karolina02-04-2004 20:34:05   [#44]
a w ogóle to ja to wszystko nie na temat ;-))) ale jakby w temacie;-)
Roman K02-04-2004 20:56:20   [#45]

Witam wszsytkich dyskutantów

Cieszy mnie, że mamy sprawdziany!!!!

Sprawdzian przygotowany przez "nieszkołę".

Kiedyś, jak powstawała koncepcja reformy KTOŚ powiedział, że dopiero SPRAWDZIAN (EGZAMIN) pokaże rzeczywiste możliwości ucznia, gdyż nauczyciele to oceniają tak jakoś "niedobrze". "TYLKO sprawdzian zewnętrzny PRAWDĘ CI POWIE"

Wtedy myślałem sobie jakie to działania podejmę jeśli okaże się prawdą.

Nic z tych rzeczy. uczeń bardzo dobry w szkole jest uczniem osiągającym wyróżniające się wyniki na sprawdzianie, egzaminie.

Sprawdzam to od pierwszego egzaminu, sprawdzianu!!!!!

Nic się nie dzieje.

Bardzo dobrze, że już nikt mi (moim nauczycielom, waszym nauczycielom) nie powie, że nie wiedza jakich mają uczniów!!!!!!

Pozdrawiam

Roman_K

PS. Gdyby były wyjątki od tej reguły, to mamy w ręku niezły materiał porównawczy.....

Małgoś02-04-2004 21:04:25   [#46]

Karolino, ale dlaczego jest tak, że my to wiemy, rozumiemy, sami przeżywaliśmy i ... własne dzieci pakujemy w te same bezsensy

Pamiętam  czasy, gdy "Mały Książę"był kultową książką dla dzieci i młodziezy i czasem dla dorosłych

czarownośc tej książki skończyła się w tych środowiskach, gdzie wtłoczono ja w system lektur

pamiętam poezję - jak ja lubiłam ją czytac, słuchać, czasem sama coś pisac, ale rozbiór wiersza na lekcji zawsze kojarzył mi sie z sekcją zwłok poety

do tego pesymizm lektur i zupełnie nie zasługujące na miano idoli ich bohaterowie

można tak w nieskończoność...

żal tych wszystkich, którym nie było dane wytrwać kilkunastu lat obróbki edukacyjnej i nie dosięgli realizacji swoich zainteresowań

teraz, dzieki sprawdzianom w kl. VI jeszcze bardziej zdecydowanie system odtrąci tych, co nie nadazaja, nie koncentruja sie , nie staraja się, nie zdążyli dorosnąć do startu w takich zawodach

Zaglądałm parę razy do wątku o dyskusji nad Programem dot. Dzieci w Polsce ...nie mogę znieść tego pustosłowia deklaracji, za którymi nie idą programy, realizacje ...pieniądze i środki

I na marginesie - jak "hasłowość" i deklaracje  wyglądają  w praktyce

W ramach tak szumnego wyrównywania szans edukacyjnych Wydział Edukacji UM Wrocławia utrudnia uczniom spoza miasta zapisywanie się do wrocławskich szkół ponadgimnazjalnych - z całą premedytacją, ignorując piekne hasła, Konstytucję..

To nie na temat ;-)

ale w ..kontekscie

Małgoś02-04-2004 21:07:41   [#47]
błeee ...dosięgnęli, a nie -gli ;-(
ewa bergtraum02-04-2004 21:12:43   [#48]

Żadne błeee,

Małgoś. Poprawnie napisałaś!.
gordon02-04-2004 21:15:48   [#49]

Będzie kilka cierpkich słów

i dlatego osoby wrażliwe i o słabych nerwach prosi się aby nie czytały dalszgo ciągu tego wątku.

Czytacie? OK. Tylko potem nie mówcie, że nie ostrzegałem.

Chcę odnieść się do kilku kwestii tu poruszanych. 1. Po co te egziminy? 2. Małe dziecko i stres.

Uważałem, uważam i będę uważał, że egzamin po każdym cyklu kształcenia jest potrzebny. Są jednak różnice pomiędzy egzaminem kompetencyjnym po zakończeniu szkoły podstawowej oraz tym po zakończeniu gimnazjum i egzaminem maturalnym.

Egzamin kompetencyjny po ukończeniu szkoły podstawowej, w swoim pierwotnym założeniu, miał różnić się tym od pozostałych. Miał on dostarczyć jenej z wielu metod oceny procesu kształcenia prowadzonego przez szkoły, a tylko w swym dodatkowym aspekcie miał sygnalizować uczniom i ich rodzicom z jakimi jeszcze ewentualnymi brakami i niedociągnięciami startują do nowej szkoły. Tak więc, egzamin ten miał (w dłuższej perspektywie - nie rocznej) w  głównej mierze służyć ocenie szkoły.

Sądzę, że wielu nauczycieli i dyrektorów aż nadto dobrze to zrozumiało. Nikt nie lubi być oceniany, zwłaszcza ten, kto zawodowo zajmuje się ocenianiem. Jaki jest tego skutek? Własny stres i strach "sprzedajemy" rodzicom i ich dzieciom. Bo się świat zawali, bo słońce zgaśnie, jeśli coś pójdzie nie tak. I dzieciaki wraz z rodzicami to kupują.

Chciałem zapytać członkinie klubu "zatroskanych matek i matkującech nauczycieli" - kto powiedział swemu dziecku i/lub uczniowi, że przecież tyle sprawdzianów już w szkole pisali; że to taka klasówka, tylko bardziej uroczysta; że przecież po 6 latach wiemy co umieją i taki sprawdzian nieiwle zmieni?

Najlepiej jest najpierw dzieciaki trochę podkręcić - przepraszam zmobilizować, a później opowiadać, że to ONI naszym pociechom fundują niepotrzebny stres. Nie ma szkoły bez stresu. Tu się sprawdza, ocenia, odputuje, testyje i wpisuje do dzinniczków uwagi bez pomocy i udziału ONYCH.

Ostatnie pytanie pojawiające się w tym wątku. Czy egzamin był trudny? Tak -  zwłaszcza dla nauczycieli i rodziców.

Pozdrawiam,

gordon

P. S.

Ostrzegam: jeśli wątek nie zdechnie - to będzie ciąg dalszy.

Małgoś02-04-2004 21:30:53   [#50]

Gordonie

"Chciałem zapytać członkinie klubu "zatroskanych matek i matkującech nauczycieli" - kto powiedział swemu dziecku i/lub uczniowi, że przecież tyle sprawdzianów już w szkole pisali; że to taka klasówka, tylko bardziej uroczysta; że przecież po 6 latach wiemy co umieją i taki sprawdzian nieiwle zmieni?"

i Ty myslisz, że 12-latki uwierza, że to tylko sprawdzianik? a te komisje, pompa, sztywność, procedury itp. że to tylko diagnoza itp.

Wiesz, to jak z tymi ..wypaczeniami komunizmu ;-)

W załozeniach było super fajnie

ale zycie pokazało, że ludzie partaczą najpiekniejsze nawet idee

a co dopiero sprawdzian szóstoklasisty ;-)

PS. Nie jestem matkująca nauczycielką - uważam, że  stres ma byc dopasowany do wieku i możliwsci dziecka, a sprawedzain 6-klasisty nie spełnia takich kryteriów

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]