1. Napisałam regulamin naboru i opublikowałam go w różnych formach do wiadomości potencjalnych klientów (zrobiłam to w styczniu 2004 - pod mocą starego rozporządzenia - na pół roku przed rekrutacją...) ;-( 2. otrzymalismy decyzję p. kurator z 9 lutego 2004r. ;-( (nic nie wniosła, nic nie zmieniła, nic nie wyjaśniła - nie była sprzeczna z moim regulaminem naboru). 3. 20 lutego 2004r. otrzymaliśmy rozporządzenie - i zaczęło się (choć nie jest sprzeczne z regulaminem naboru do mojej szkoły) - wyjaśnianie, o co komu chodzi, w decyzji jest wyłącznie o ponadgimnazjalnych, tym o chodziło, a tamtym inaczej - nie będę krytykować tych trzech aktów prawnych... bo szkoda naszego czasu i nakręcania się - nie mają się do siebie nijak, a do tego rodzice (i słusznie!!!) krytykują stan, który się wytwarza. Siła jest wyłącznie w rodzicach. Nie słucha się głosów praktyków, mam przekonanie, że wyłącznie na górze wiedza najlepiej, więc mamy tak jak mamy. Od kwietnia mamy - Listy urzędników, którzy piszą, co mieli na myśli, kiedy pisali, wywodzenie praw nieistniejących, wtrącanie się w komptencje dyrektorów! Listy kwietniowe wyjąsniające (wykładnia) dokumentów zburzyły resztkę stabilności. Nie dziwię się, że rodzice i dzieci nie mają zaufania do takiej istytucji jak szkola - brak stabilności, czytelności ruchów, brak reakcji na potrzeby - to jest brak rzetelności. Za trudny system uruchamiający źle pojętą polską aktywności papierkologię tysięcy kopii (np. wpisywanie szczególnych osiagnięć - przyniesienie mleka babci, czy też wojewódzka miss mokrego podkolszulka w kategorii młodziczek). - nie zgadzam się z tak robionym prawem, system naboru, który się funduje dzieciom, rodzicom i dyrektorom (np. 1700 moich podpisów bez sensu na kopiach). Nie proszę nawet już o opamiętanie, bo tego się nie znajdzie. Mogę milczeć. Nie mam siły już nawet nas namawiać na stanowisko dla ministerstwa. |