jesli ktoś w tej niebieskiej ironii nie doszukał się sedna sprawy, to sorrki. Moja nauczycielka (stażystka) zatrudniająca się w sierpniu u mnie pracowała na pół etatu jako kelnerka, jestem wredna, kazałam jej podjąć decyzję, czy stawia na oświatę czy na restaurację, bo ja nie mogę zatrudnić osoby, która ma w szkole być autorytetem dla ucznia i jego rodziców, a wieczorem podchodzi do stolika "na pstryknięcie podchmielonego" tatuśka lub co gorsza gimnazjalisty. Wybrała szkołę, nie miała mi za złe, że takie postawiłam warunki, Uważam, ze to ja decyduję (m.in.) o jakości i wizerunku mojej szkoły w środowisku. |