Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Przyroda podzielona?
strony: [ 1 ]
Agnieszek14-02-2004 17:07:12   [#01]
Czy Was też doszły słuchy (oby nie plotki), że przyroda w SP ma być z powrotem rozdzielona?
gajga14-02-2004 17:27:18   [#02]
Nie, ale wszystko możliwe. Koleżanka zrobiła "sztukę", a już ze sztuki się wycofują. Słyszałan natomiast, że już nie będzie ścieżek, ale to pewnie też plotka.
Ela14-02-2004 18:47:45   [#03]

Ale bomba

Agnieszka to jest wiadomość-walentynkowa. Nie wiesz na co mają ją podzielić ??
Jolanta Szuchta14-02-2004 19:06:59   [#04]

A ja

jestem za podzieleniem.Jak to na co?na to co było czyli:geografię,biologię,fizykę bo chemii w szostej klasie nie było.

Już gdzies pisałam na ten temat,ze młodzież wychodząca z podstawowki po przyrodzie ma kłopoty z przejsciem na ww przedmioty.To są opinie nauczycieli z gimnazjów.

Myslę ze wielu z nas wolałoby uczyć "swoich"przedmiotów,pomimo,ze musieliśmy ukończyć podyplomowki z przyrody.

Nie wiem na jakim programie pracujecie,ale chyba bez względu na program ta przyroda to takie pomieszanie z poplątaniem.

Grazia14-02-2004 19:39:05   [#05]

Tak, własnie! Jestem tego samego zdania. W przyrodzie tresci fizyki i chemii są tylko leciutko przez uczniów liźniete, a następnie w gimnazjum podane szczegółowo tak, jakby myslano, że uczeń posiada niezłą wiedzę w tym zakresie. Wiem z opowiadań moich uczniów, że mają kłopoty właśnie z tymi przedmiotami. Geografii i biologii jest sporo w moim programie przyrody (WSiP), więc dzieciaki radzą sobie nieco lepiej.

Ela14-02-2004 19:46:33   [#06]

Nigdy nie wiadomo

Jola pytam na co podzielą bo to nic pewnego . Nasze ministerstwo ma wiele pomysłów . Wszystkiego można się spodziewać. Wielokrotnie nas już zaskakiwano. Prawda????
Jolanta Szuchta14-02-2004 19:55:35   [#07]

Elu

tak i zapewne nie raz nas jeszcze niemile zaskoczą,ale zauwaz ze sztuka została podzielona wg linii połaczenia,więc może ten Menis też przysłuchuje sie dyskusjom nauczycieli gimnazjum?

Ja bym tam chciała wrócic do tego co było poprzednio,naprawdę.

Wojciech Tański14-02-2004 20:16:00   [#08]

Czegoś nie rozumiem

Jakoś mi się wydaje, że jeżeli zaczynam uczyć informatyki, to nie mogę zakładać, że moi uczniowie mają już jej podstawy, że cokolwiek lizali. Zaczynam od zera, po prostu nowy przedmiot, którego tajniki mają uczniowie poznać.

Dlaczego więc nauczyciele fizyki w gimnazjum oczekują, że spotkają się z uczniami, którzy już lizali fizykę?

To problem szerszy. Wielu nauczycieli kolejnych szczebli nauczania nie zadaje sobie trudu zaglądnięcia do podstawy programowej szczebla niższego. Budują swoje oczekiwania na............swoich oczekiwaniach.

Ostatnio miałem ciekawą dyskusję z nauczycielką muzyki w gimnazjum, która zżymała się, ze absolwenci naszej szkoły nie znają zapisu nutowego. Pani ta raczyła ich stosem jedynek w pierwszej klasie gimnazjum. A niby dlaczego mają znać? Podstawa programowa podstawówki nie wymaga tego. podstawa nie, ale pani tak.

Wiele osób nie zauważyło, że szkoła podstawowa nie zmieniła nazwy, ale bardzo zmieniła zadania.

Od mojego syna w podstawówce wymaga się znajomości elementów podzespołów elektronicznych (diody, rezystory, kondensatory, potencjometry) wraz z ich funkcją i symboliką. wniosek: wielu nauczycieli nie tylko wyższych szczebli nie zagląda do podstawy programowej.

Co do przyrody. Dla mnie naturalne jest, że po okresie kształcenia zintegrowanego, następuje, drugi etap, gdzie część treści jest wydzielonych, np. matematyka, a część połączonych - przyroda. Bardzo żałuję, że nie ostał się blok humanistyczny, ze sztuką właśnie. Sztuka faktycznie była niewypałem, nie dlatego, że nie ma sensu, ale z powodu kompletnego nieprzygotowania.

Gaba14-02-2004 21:09:52   [#09]

Wojtku, koledzy, koleżanki - wielu twórców programów nie zadało sobie nawet trudu obejrzenia programów niższego szczebla.

 

Absolutnie jestem przeciwna dzieleniu przyrody - jestem za tym jednak, by nie byłó odchyleń geograficznych, biologicznych (np. programy Klimuszki), itp.

- i tak za duzo tego!

Grazia14-02-2004 21:17:04   [#10]

Oczywiście, masz w pewnym sensie rację, bo w podstawach programowych przyrody nie ma mowy o symbolach fizycznych lecz o zjawiskach fizycznych. W informatorze jednak są umieszczone standardy wymagań ( np. rozumie znaczenie podstawowych symboli występujących w instrukcjach i opisach; wybiera przyrządy służące do obserwacji i pomiaru, odpowiada na pytania dotyczące przebiegu zjawisk, zapisuje wyniki obserwacji; )co obliguje nauczycieli do stosowania symboli fizycznych, a program nauczania przyrody nakazuje wprowadzenie elementów podzespołów elektronicznych. Tak są opracowane ćwiczenia dla ucznia.

Podsumowując - Nauczyciel zna podstawy programowe i program nauczania, i tak właśnie organizuje pracę uczniom, aby zdobyli potrzebną wiedzę.

Na marginesie-tymi elementami elektronicznymi dzieci fajnie sie bawią i poprzez manipulację uczą, nie wiem tylko po co im znajomość miernika uniwersalnego, (muszą go stosować do pomiarów napięcia, natężenia i oporu)gdy samo konkretne pojęcie prądu elektrycznego jest dla nich abstrakcją.

Wojciech Tański14-02-2004 22:02:04   [#11]

No właśnie..

Też chciałbym, żeby mój syn bawił się podzespołami. Żeby doświadczalnie zbadał co przewodzi prąd, a co nie, żeby zobaczył jak działa potencjometr. Żeby coś na przykład wydestylował. Na próbnym sprawdzianie w klasie 6 miał ostatnio pytanie dotyczące destylacji. Nie poradził z nim sobie. Pytałem go, czy kiedykolwiek na przyrodzie coś destylowali. Wybałuszył oczy. Przez 3 lata na przyrodzie nie wykonywali żadnego doświadczenia. Za to zapisywali setki stron ćwiczeń. Diodę i potencjometr mój syn zna tylko z książki.

Wiem, że w wielu szkołach tak nie jest. Ale niestety w wielu jest. Podręcznik, ćwiczenia i zeszyt to główne sposoby poznawania świata. Potem zdziwienie, że młodych ludzi to średnio kręci. 

Jeszcze długo zapewne trzeba powtarzać, że podstawa, to....podstawa, programowa oczywiście. A to, ze wiele programów, o podręcznikach nie wspominając z podstawą ma się na bakier, to inna sprawa.

A tak na marginesie. Proponuję eksperyment myślowy i konkurs zarazem. Kto wyobraża sobie uczenie bez podręczników i ćwiczeń? Dlaczego pytam? Z moich doswiadczen wynika, że w nadal wielu nauczycieli  uważa, że ich praca to "realizacja programu", a nie uczenie. Ci jeszcze to kaszka z mleczkiem. Niestety równie wielu "realizuje podręczniki".

luzaczek14-02-2004 23:07:19   [#12]
Nie uczę przyrody, tylko matematyki, ale znam jeden podręcznik  do przyrody ze szkoły podstawiwej (przerabiałam go razem z moja córką). Czasami ogarniała mnie zgroza! W klasie czwartej omawiali właściwości wodoru, a dzieci nie mają pojęcia, że są substancje które mają stan gazowy i do tego nie można ich zobaczyć!!!!
Mariola15-02-2004 09:27:27   [#13]

co do przyrody

to takich przykładów jakie opisał luzaczek, można mnożyć i mnożyć...
Dzięki moim córkom, właśnie jestem na etapie przyrody w klasie czwartej SP. Przyroda i to czego uczą się dzieci na tym przedmiocie jest po prostu tragiczna. Jest wiele pojęć o których dzieci zupełnie nie mają pojęcia i których nie rozumieją np. wysokość bezwzględna nad poziomem morza przy definicjach poziomic.
Poza tym nie ma korelacji między przedmiotami, czyli dość często, to co jest omawiane na przyrodzie jeszcze zupełnie nie wystapiło na matematyce ale to już jakby inna bajka...
Czasami w szkole średniej też tak się dzieje np. całki na fizyce w klasie I ponadgimnazjalnej, kiedy w tej chwili całek na matematyce w ogóle nie ma w szkole ponadgimnazjalnej...

Alfred15-02-2004 11:15:37   [#14]

integracja - scalanie; proces tworzenia całości z części; a. włączanie jakiegoś elementu w całość; zespolenie i zharmonizowanie składników zbiorowości społ.

integralny - całkowity, nienaruszony.

Ciśnie mi się następujące pytanie.. Na czym polega zdobywanie wiedzy o otaczającym świecie, o zachodzących w nim zjawiskach fizycznych, chemicznych, historyczno-społecznych, ekonomicznych, środowiskowych? Jaki język służy opisaniu tych zjawisk? Niewątpliwie język matematyczny, który, opisując, w takim samym stopniu dzieli jak i scala tę rzeczywistość, która w swojej naturze jest rzeczywistością niepodzieloną.

Świadomość dziecka (i w ogóle człowieka) o otaczającym świecie jest tym wyższa, im język, którym dziecko (człowiek) opisuje tę rzeczywistość, jest bardziej bogaty i precyzyjny. Biblijny Adam (Człowiek) nie wyzwoliłby się z raju nieświadomości, gdyby nie był mu dany dar poznawania i opisywania otaczającego świata.

W jakimś sensie 5,6-letnie dziecko znajduje się w sytuacji biblijnego Adama. Ratujemy go dla świata poprzez przygotowywanie go do życia w otaczającym świecie, dostarczając mu określonych wiadomości i umiejętności, wyzwalając w nim samodzielność.

Próbuję wykazać, być może bardzo nieudolnie, że dla dziecka, otaczająca go rzeczywistość jest integralną, całkowitą i nienaruszoną w sferze zjawisk fizycznych, chemicznych (...) itd., jednakże by mógł tak ją postrzegać, musi poznać język opisu, musi tę rzeczywistość nazwać, podzielić, a następnie zintegrować.

Pojęcie kształcenia zintegrowanego, (ale i też blokowego) może odnosić się więc przede wszystkim do kwestii organizacyjnych. W klasach I-III następuje łączenie (ale nie scalanie), bez ścisłych granic czasowych, bez 45 minutowych lekcji, elementów różnych zajęć edukacyjnych.

W klasach IV-VI to łączenie poszło dalej, łącząc w blok przyrody fizykę, geografię, biologię i chemię. Niewątpliwie, rzeki i morza w równym stopniu dzielą jak też i łączą lądy, góry i doliny, ale ich nurtem i prądami rządzą prawa fizyki i chemii. Rzeka nie popłynie szczytami wzgórz a oceany i morza pozwalają jedynie obliczyć wyskość tychże wzgórz ponad ich poziom. Odrębność tych przedmiotów w nauczaniu szkolnym w niczym przecież nie zakłócała praw natury. (Zakłóceniami praw natury zajmuje się etyka i ekologia). Wprowadzenie nauczania blokowego zakłóciło jednak poważnie logikę motodyki nauczania. 

Niepodzielona rzeczywistość, jej integralność, itd. w nauczaniu szkolnym winna się stać przedmiotem edukacji filozoficznej, jako odrębnego przemiotu (obowiązkowego lub nieobowiązkowego) wprowadzonego do planu nauczania, ale nie w ramach ścieżki. Nie trzeba nazywać czegoś, co i tak w sposób naturalny przewija się poprzez różne zajęcia... I dotyczy to większości ścieżek.

Ps. Miłej niedzieli..;-)

Wojciech Tański15-02-2004 11:58:36   [#15]

Jednak się pospieram

Będę sie upierał przy swoim zdaniu, ale po kolei.

1. Luzaczek i Mariola piszą o złych podręcznikach. To prawda, ale istnieją też dobre (np. NAWIGATOR). Przecież to nauczyciele wybierają podręczniki. To, że istnieją złe podręczniki i niewłaściwie przygotowani nauczyciele dowodzi tylko tego, że..........istnieją złe podręczniki i niewłaściwie przygotowani nauczyciele. Nijak nie jest to dowód na bezsensowność bloku przyrodniczego.

2. Geografia, biologia, chemia i fizyka to nauki akademickie, nijak się mające do sposobu postrzegania świata przez dziecko w wieku szkoły podstawowej. Zresztą we współczesnej nauce także następuje proces integracji i przenikania różnych dziedzin. Przykład: prace nad wykorzystaniem biologi i chemii przy konstruowaniu komputerów.

3. Szkoła podstawowa jest 6, a nie 8 letnia. W 8-latce nauczanie chemi zaczynało się w klasie 7, czyli i tak nie na poziomie obecnego absolwenta podstawówki, fizyki w 6. To co, uczyć teraz 1 rok fizyki?

4. Wrócę do poprzedniej mojej wypowiedzi. Szkoła podstawowa ma dać podstawowe wiadomości i umiejętności, przygotować podstawy do dalszego kształcenia, na szczeblach, gdzie świat zaczyna być opisywany językiem wydzielonych nauk.

5. Wolałbym, żeby zamiast rysować poziomice, obliczać różnice poziomów, dzieci zbudowały model góry i spróbowały, czy strużka wody nie popłynie przypadkiem do góry, porozmawiały o tym, czemu tak się dzieje i zpisały swoje spostrzeżenia. Wolałbym, żeby śpiewały i słuchały muzyki, niż poznawały jej naukowy język opisu, czyli nuty.

Kończąc, wolałbym, żeby energia narzekających nauczycieli kierowała się na to jak przybliżyć dzieciom otaczający świat, jak przygotować lekcję, która zainteresuje dzieci, niż na ciągłym narzekaniu.

Moja koleżanka zmuszona była przez rok uczyć historii bez podręcznika. Wspomina to jako najwspanialszy i najbardziej twórczy okres jej życia nauczycielskiego. :-)))))))))))))))

Jolanta Szuchta15-02-2004 13:02:22   [#16]

Przyroda,

powinna byc prowadzona metodami aktywnymi,powiniśmy na lekcjach robić z uczniami doświadczenia,własnie opisywac zjawiska,szukać odpowiedzi na wiele róznych pytań.

Powinniśmy.....ale prosze spróbować robić to w klasach gdzie jest 32 uczniow,w klasach ktore nijak mają się do sensownie wyposażonych pracowni.

I co z tego ze sie staram.Po trzech godzinach przyrody prowadzonych metodą pracy w grupach wychodzę wypompowana i nie do końca wiem czy na pewno do wszystkich dzieci dotarły przekazywane przez innych wiadomości.Trudno tez ćwiczyc umiejetności,kiedy nie ma na tyle np.zestawow do budowania obwodow.

Nagle bez pieniedzy musieliśmy stworzyć pracownie przyrodnicze,rozburzyć te przedmiotowe,które były dobrze wyposazone.

Co do wypowiedzi Wojciecha we fragmencie:

2. Geografia, biologia, chemia i fizyka to nauki akademickie, nijak się mające do sposobu postrzegania świata przez dziecko w wieku szkoły podstawowej. Zresztą we współczesnej nauce także następuje proces integracji i przenikania różnych dziedzin. Przykład: prace nad wykorzystaniem biologi i chemii przy konstruowaniu komputerów.

Wierz mi,ze niektore ,a własciwie większośc treści programowych,np z klasy czwartej geografii,czy biologii zostalo żywcem przepisanych do przyrody.

Całośc elementow pogody,planu,mapy to z geografii,a z biologii żywienie,oddychanie,rozwoj.

Chyba,ze wybrałam zły program i powinnam go zmienić.

Mariola15-02-2004 13:28:36   [#17]

Wojtku :-)))

Wolałbym, żeby zamiast rysować poziomice, obliczać różnice poziomów, dzieci zbudowały model góry i spróbowały, czy strużka wody nie popłynie przypadkiem do góry, porozmawiały o tym, czemu tak się dzieje i zpisały swoje spostrzeżenia.
Ja także wolałabym, a wręcz marzę o tym aby tak było.
Ale nie kiedyś tam, lecz tu i teraz dlatego, że  moje dzieci już tego się uczą :-)
A do tego, jak bardzo ułatwiłoby to życie rodzicom ;-)

I zgodzę się także z Toobą jeżeli chodzi o złe podręczniki.
Jestem przekonana,że moje dzieci mają zły podręcznik (zarówno jeżeli chodzi o przyrodę jak i o historię) ale co ja mogę...?
Wojciech Tański15-02-2004 13:35:32   [#18]

Jam koziorożec,

pewnie dlatego lubię sie upierać. :-))))))))))))

Masz rację Jolanto. Tworzone pospiesznie programy i podręczniki są często niepójne z podstawą programową, która powinna być obok standardów egzaminacyjnych jedynym punktem odniesienia. Jednak nadal nie jest to argument przeciw przyrodzie. Tak samo jak liczebność klas. Od zniesienia przyrody uczniów Ci, Jolanto nie ubędzie. :-)))))))))))

Nauczyciel ma prawo dowolnie program modyfikować, stworzyć własny, tak, żeby pasował do grupy dzieci (mała wioska to nie to samo co osiedle akademickie) czy chociażby do warunków, które opisujesz. Podręcznik zaś to tylko jeden ze środków w bogatym arsenale nauczyciela.

Wiem, że troche bujam w obłokach, ale bez mówienia o tym jak powinno być, trudno coś zmienić.

Jolanta Szuchta15-02-2004 16:07:36   [#19]

Nie bujasz

w obłokach.

Masz rację,ze od zniesienia przyrody uczniow nie ubędzie.

Może żle dobrałam argument.Po prostu chcialam pokazać jak trudno jest uczyć umiejetności  w tak licznych klasach.

Natomiast nie wiem jak jest teraz w planach nauczania gimnazjow,kiedys było tak ,ze przedmioty typu biologia,chemia,fizyka były dzielone na grupy.

Może by tu na przyrodzie tez  powalczyć?

Natomiast wiem jedno,ta dyskusja na Forum na pewno spowoduje zrewidowanie wybranego programu nauczania.Ten na ktorym pracujemy,to nie jest to.

Może dlatego,że źle się w nim czuję wolałabym aby przyrodę jednak podzielono.

Wojciech Tański15-02-2004 18:19:41   [#20]

Coraz częściej niestety

nauczyciele skarżą się, że uczy sie trudno, nie tylko przyrody. To temat na osobny wątek i długą dyskusję.
Natomiast niepoki mnie chęć powrotu do "starego" jako remedium na obecne trudności. Myślę, że trudno byłoby i w szkole ośmioklasowej. Moim zdaniem działa tu pewien mechanizm psychologiczny - tęsknimy za "starym", bo pamiętamy, że wtedy uczyło się łatwiej. Sam to pamiętam,  :-))))))))
Całe szczęście, że niektórzy, tak jak Jolanta, w dyskusji wychodzą poza fazę narzekań i szukają konstruktywnych rozwiązań. Uczenie w klasie 32 osobowej czegokolwiek to rzeczywiście koszmar.
Jolu, przecież obowiązuje pkt.2 paragrafu 6 rozporządzenia o ramowych planach nauczania, który pozwala podzielić dzieci na grupy na co drugiej lekcji przyrody:
 
"...na nie więcej niż połowie obowiązkowych zajęć edukacyjnych z zakresu kształcenia ogólnego, dla których z treści programu nauczania wynika konieczność prowadzenia ćwiczeń, w tym laboratoryjnych - w oddziałach liczących więcej niż 30 uczniów, z zastrzeżeniem ust. 4,"
 
Może warto o to powalczyć?
violka15-02-2004 19:41:27   [#21]

ja na przyrodzie

pracuję metodami aktywnymi,robię z uczniami doświadczenia,szukam odpowiedzi na pytania

te lekcje są inne, wspólnie z uczniami poznajemy przyrodę, czasem nawet zdarzało się że podczas wykonywania doświadczenia uczeń powiedział do mnie:weź, podaj

jestem za przyrodą - nie ma sensu wracać - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki

nie jest łatwo - trzeba było zbudować praktycznie od początku warsztat pracy

jednak przez 4 lata mam właściwie komplet pomocy naukowych (często są to zestawy składające się z ogólnie dostępnych przedmiotów - baloniki, wężyki, patyczki, kubeczki po lodach, sitka, lejki - tu naprawdę nie są potrzebne laboratoria na wysokim poziomie - spadek po pracowniach fiz. chem. biol. geogr. z dawnej SP wystarczy - pracuję na WSiPie)

nie jest też łatwo nauczycielowi uwolnić się od przedmiotowego patrzenia na lekcję - stąd skrzywienia biologiczne lub geograficzne (fizyka lub chemika uczącego przyrody nie spotkałam)

mnie było łatwiej, bo zawsze lubiłam doświadczenia fiz.-chem., nie bałam się wyjścia w teren, interesowałam się ekologią, dzięki której w naturalny sposób łączyłam wiedzę z tych 4 nauk przyrodniczych (studiowałam biologię ze specjalizacją środowiskowa) 

ale znam też takie przypadki o których piszecie - doświadczenia zadawane do domu, czy też wypełnianie zeszytów ćwiczeń z pomocą podręcznika w czasie gdy n-l odpytuje przez 30 min. uczniów

udzielałam korepetycji koleżankom-rodzicom, którzy mieli problemy z odrobieniem lekcji z przyrody w kl. 4 (doświadczenia do domu - a tego nie ma w podręczniku)

jeszcze raz powtarzam - przyroda jest w porządku, problem jest w nauczycielu - brak przygotowania, umiejętności metodycznych

w końcu przyroda jest to zupełnie inny, nowy przedmiot - metodyka dopiero powstawała metodą prób i błędów

liczebnośc klas też jest nie bez znaczenia - chociaż uczę w 28 os. klasie i radzimy sobie z doświadczeniami (większy problem jest z czytaniem ze zrozumieniem - 3 lata temu jeszcze tak źle nie było)

sami n-le sztucznie rozdzielają treści geograficzne , biologiczne itd. zamiast szukać wspólnego mianownika - stąd im tak trudno

dzieci tego nie zauważają - dla nich przyroda to całość - przyglądają się jej małemu fragmencikowi - interesuje ich co się dzieje i dlaczego, a nie czy to jest z geografii czy fizyki

ja staram się zaszczepić uczniom postawę badacza przyrody - nie uznaję argumentów typu bo tak pisze w książce - mówię sprawdź

teorię z innych przedmiotów łatwo sobie uzupełniłam , problem miałam jedynie z metodyką  - jak zrobić doświadczenie tak żeby "wyszło" ?

do dziś pamiętam moją fizyczkę z podstawówki, która rzadko robiła doświadczenia, bo  "nie ma sprzętu", a jak nie wyszło mówiła, że "tu powinno wyjść to i to - zapiszcie obserwację")

ale by być nauczycielem przyrody trzeba się trochę wysilić i wyjść poza ramy swojego przedmiotu, z bólem serca zrezygnować z wielu "ważnych treści" (czytaj szczegółów) na rzecz ćwiczenia umiejętności

nie chcę podziału przyrody - chcę nadal sprawdzać czy woda nie płynie do góry, próbować dotknąć linii horyzontu, sprawdzać czy powietrze waży...

Jolanta Szuchta15-02-2004 20:18:40   [#22]

Wojtku

serdeczne dzieki za podpowiedż co do podzielenia zajęc na grupy,chyba niedoczytałam tego dokładnie,albo wydawalo mi się,ze podział może być tylko wowczas kiedy w szkole jest typowa laboratoryjna pracownia przyrodnicza.

Zapewne powalczę,nie wiem czy się uda,bo jak zwykle Organ szuka oszczędności ale zawsze próbowac warto.

Co do wypowiedzi Violi,tez chciałabym tak jak Ty życ tym przedmiotem ale nie udaje mi się.Mysle jednak,ze sie postaram.Na pewno siegnę do innych programow,albo wespoł z nauczycielami stworzymy swoj,bo jakoś ten Wiking na którym pracuje nie do końca się sprawdza.Chyba to kwestia tego o czym pisałam wcześniej,rzeczywiscie za bardzo oddziela dysypliny wiedzy,zamiast je łaczyc.

maeljas15-02-2004 20:55:29   [#23]

Nowy przedmiot?

"w końcu przyroda jest to zupełnie inny, nowy przedmiot - metodyka dopiero powstawała metodą prób i błędów"

w trakcie czytania tego wątku dopadły mnie wspomnienia

Aby wytłumaczyć znak zapytania w tytule , muszę się cofnąć w czasy prehistoryczne( w takie, co to niektórych z Was czytających i piszących nawet na świecie nie było, a piszącej te słowa nie śniło się nawet, że będzie siedzieć przed dziwnym urządzeniem zwanym komputerem

ad rem

Gdy chodziłam do szkoły podstawowej , też uczyłam się .............PRZYRODY
tyle, że ten przedmiot nazywał się " wiadomości o przyrodzie" - w skrócie przyroda.
uczono jej od klasy II do V włącznie,- w V - była też osobno geografia - chyba dlatego nigdy nie miałam problemów z czytaniem mapy

- w klasie VI miejsce przyrody zajmowała biologia
- w klasie VII dochodziły fizyka i chemia ( czy to nie przypomina Wam czegoś?)

To tyle na temat nowego przedmiotu pt. przyroda - teraz troszkę nie na temat...

Jeszcze nie dopadł mnie całkowicie starczy uwiąd, stąd przypominają mi się jeszcze inne rzeczy właśnie z podstawówki:

- ni mniej ni więcej, ale wtedy już stosowano metody aktywizujące - no wtedy inaczej to nazywano  no i chyba mniejszy repertuar mieli n-le , ale ....były

- kładziono też duży nacisk na pracę zespołową ( bodajże w VII klasie męczono nas tymi zespołami)  - wybierany był lider takiego zespołu - praca grupowa miała przynosić lepsze efekty - uczniowie - czyli my - w grupach pracowali nad zadaniami na lekcji, były też zadania długoterminowe ( kojarzą mi się z dzisiejszymi projektami) - efektem tych działań były  albumy, gazetki, prace pisemne itp.

Także po drodze dopadały mnie reformy oświaty:

1. - należę do rocznika, który jako pierwszy po wojnie ukończył ośmioletnią szkołę podstawową ( także jako I rocznik uczyłam się religii poza szkołą)

2.Jestem pierwszym rocznikiem, który na studiach był  przygotowywany do pracy w 10- letniej szkole średniej ogólnokształcącej ( miała wejść w życie w 1978 r) - nie zdążyłam - nie zdążyłam -  skończyłam studia  i zanim znalazłam pracę - zreformowano reformę -( tzn. pocięto podstawy programowe  10-latki)

- ale to na studiach uczono nas, jak mamy planować pracę szkoły czy pracę
z uczniem : ( nazywano to wtedy nowym modelem myślenia)

 1) analiza sytuacji wyjściowej - diagnoza
2) ustalenie możliwości rozwojowych - prognoza
3) opracowanie programu działania - łańcucha przekształceń, który ma dać rozwiązanie sytuacji lub spowodować pożądane ( antycypowane ) zmiany..........
Czy to czegoś nam nie przypomina?


4. rok 1999 - to już znacie z autopsji - zresztą też nic nowego - gimnazja też już kiedyś przerabiano...........

Zaczynam rozumieć, dlaczego starzy stażem nauczyciele z takim dystansem podchodzą do reformy



Tylko po co ja to wszystko napisałam???????

Ku przestrodze wszystkim reformatorom

- reformy nie robi się dla reformy - warto popatrzeć wstecz - choćby  sprawdzić jak było z tą nieszczęsną przyrodą - dlaczego lat temu ileś ją zniesiono i co to dało,  zanim teraz zaczniemy znowu ją dzielić na osobne przedmioty
violka15-02-2004 21:25:20   [#24]

Jolu

ja też nie jestem tak do końca zadowolona ze swojego programu, no może bardziej z podręcznika i zeszytu ćwiczeń

ale to samo mówią n-le pracujący na innych programach

ja nie zmieniam programu tylko go modyfikuję - np. poprzestawiłam działy tak by matematycy mogli zrobić te swoje (nie pamiętam jak to nazwać) zanim ja zacznę skalę i mapy (sygnalizuję im wcześniej że już mi to potrzebne)

i efekty są lepsze - współprca  między nauczycielami i korelacja międzyprzedmiotowa są konieczne i możliwe (nie tylko na papierze)

na razie przepracowałam cały cykl - poprawiam co konieczne, dalej myślę może o własnych kartach ćwiczeń

najważniejsze jest podejście n-la - "refleksyjny praktyk w działaniu", ja też lubiłam narzekać, ale od kilku ładnych lat staram się tego unikać - i jest mi łatwiej (chociaż dołki się zdarzają)

zamiast z tęsknotą oglądac się za siebie - róbmy swoje (może i my przeżyjemy kilka reform - widocznie ten typ tak ma)

ostatnio często przytaczam (tym którzy próbują mnie sprowadzić na ziemię - "to już było" "tego się nie da zrobić" itp.):

kto nie chce robić- szuka powodów

kto chce działać - szuka sposobów

violka15-02-2004 21:33:04   [#25]

maeljas

ja tamtą przyrodę pamiętam z czasów kiedy sama chodziłam do podstawówki - wiadmo to się inaczej pamięta (a raczej się niewiele się pamięta)

ale oglądając stare podręczniki myślę, że jednak ta dzisiejsza przyroda jest trochę inna niż kiedyś, a już napewno inna dla obecnych nauczycieli przyrody - byłych biologów, geografów...

Gaba15-02-2004 23:09:24   [#26]

na wyspie tej w czasie II wojny światowej Amerykanie, coś tam robili... określ jej położenie geograficzne... (szer. i dł.)

 

- na moje pytanie po co - nauczycielka opwiedziała mi o programie nauczania, realizacji, zezłościłam się wsobnie dopiero wtedy, kiedy powiedziała, że p. X zawsze była zadowolona, a czemu ja nie, jak nie jestem geografem.

Pierwszy raz nie wytłumaczyłam dlaczego...

Lubię ją i... cieszę się, że idzie na emeryturę... nie będę już tłumaczyć!

 

PS. skąd i po co ma mój Piotrek wiedzieć co robili Amerykanie na wyspie Bali!

just knowing? ot, dla wiedzy...

Grazia17-02-2004 09:21:57   [#27]

Ja pracuję na WSiP-ie i muszę powiedzieć, że nie jestem zadowolona z tego podręcznika. Klasa IV i V są fajne, bo rzeczywiście materiał wspomnianych wcześniej 4 przedmiotów miesza się nieźle i nie jest trudny dla uczniów (nawet te wysokości względne i bezwzględne w klasie IV).

Ale jak się przyjrzymy klasie VI, to od razu widać, że poszczególne działy to zlepek informacji kolejnych przedmiotów - najpierw fizyka, potem chemia, dalej astronomia, chemia i na koniec, cały długi drugi semestr geografia świata. Porównałam treści z klasą VI według starego programu szkoły 8-klasowej. Autorzy się nie wysilili. Wszystko tak samo. Gdzie tu integracja treści, gdy przez 5 miesięcy omawia się geografię? Dla dzieci to nudne, gdy na każdej przyrodzie grzebią w atlasach i omawiają krajobrazy poszczególnych kontynentów i stref klimatycznych. Mało tego- jest to męczące dla nauczyciela, bo nijak nie może wymyślić lekcji które byłyby atrakcyjne dla ucznia i z metodami aktywnymi (pomysłów w dostatecznej ilości brak). Wiedzę przecież trzeba podać i dopiero w oparciu o nią bawić się aktywnie.

Do tego dochodzi brak pomocy dydaktycznych. Nie wiem jak u was, ale u mnie, gdy w tym samym budynku powstawało gimnazjum, to wyposażenie (wspaniałe!!!) pracowni przedmiotowych powędrowało właśnie do gimnazjum, bo wtedy panowało przekonanie, że przyroda to takie ble-ble o motylkach i pogodzie. Szkoła jest wielka, mamy jeszcze np. 10 klas szóstych no i po 2 mapy świata...podobnie z innymi mapami. Na co dzień jest to jak "walka o ogień". Kto pierwszy mapę chwyci, ten się cieszy. Kto nie ma szczęscia, załamuje się totalnie. I tak cały semestr. Kasy brak, niczego od lat się nie kupuje. Biedny nauczyciel musi sobie radzić za własne pieniądze - robi np. barwne foliogramy, aby mapę rzucić na ekran. Podobnie jest z naczyniami laboratoryjnymi, odczynnikami, nawet szkiełka do mikroskopowania trzeba samemu zorganizować sobie u szklarza. Wtedy poirytowana jestem, że mamy taką reformę.

Staram się uatrakcyjniać zajęcia, robię pomoce za własne pieniądze, kseruję krzyżówki i łamigłówki, maniakalnie nagrywam różne programy przyrodnicze ( i nie tylko). Ale ile lat mogę tak to robić? Rodzina się buntuje, że kasę domową trwonię na potrzeby własnej pracy. Wtedy myślę, że ministerstwo w subwencji na szkoły powinno osobno przekazywać środki na pomoce dydaktyczne, bo jeśli tak będzie, to nigdy nie dorównamy tej nieszczęsnej Europie i będziemy stale niezadowoleni z każdego programu dydaktycznego, bez względu na to kto jest jego autorem.

violka18-02-2004 21:16:56   [#28]

zajrzyjcie

do Dyrektora Szkołynr 2/2004

jest tam artykuł Pana Wlazło "Stwórzmy polską szkołę przyszłości" - jego treść świetnie koresponduje z naszą powyższą dyskusją

ellys19-02-2004 18:40:41   [#29]

uczę przyrody

a w gimnazjum chemii. Przyrodę bardzo lubię i moim zdaniem jest to bardzo odpowiednie przedstawienie otaczającego świata dziecku 10 - 12 letniemu. Ono bawi się tą wiedzą, nazywa po swojemu, dotyka, doświadcza. I tak powinno być. To nieporozumienie, żeby od 11 latka wymagać naukowych definicji siły czy rozwiązywania zadań na prawo Ohma.  Pracuję na WSiP i jest to jeden z lepszych programów - świat przedstawia całościowo, od tego co najbliższe do rzeczy bardziej odległych. A podręcznik? Nie trzeba trzymać się go kurczowo, należy dostosować do możliwości szkoły, spokojnie można zrezygnować z niektórych doświadczeń lub zastąpić swoimi. Od zawsze dzieciakom inaczej pokazuję gazy, ich właściwości. Nie problem w przyrodzie, ale wtym że nauczyciel przedmiotowiec wciąż chce nauczyć najszerzej tego co jest jego kierunkiem wiodącym.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]