Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Nauczyciel po godzinach
strony: [ 1 ]
grażka12-02-2004 00:58:24   [#01]

Przeczytałam w kilku tygodnikach przynajmniej nieżyczliwe opinie o książce "Zakazane po legalu". Ponieważ to nie jest typ literatury, jaki lubię - pierwowzorem miała byc "Wojna polsko-ruska..." nie miałam zamiaru jej czytać.

Ale - autorka jest nauczycielką - która po publikacji książki i wywiadzie w gazecie  straciła pracę - tzn. nieprzedłużono z nią umowy.

Co wolno nauczycielowi po godzinach?

tu link do wywiadu;

 http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,1902853.html

Swoją drogą, ja nieżyczyłabym sobie takiej nauczycielki dla moich dzieci.

Marek Pleśniar12-02-2004 04:44:06   [#02]

ciekawe co na ro dyrektor tego studium policealnego;-)

cytuję autorkę:-)

To świetna książka. Ma wartką akcję, wciąga. Umiem pisać ciekawe powieści. Jak powiada jedna z biblijnych przypowieści, danych od Boga talentów nie można marnować. To grzech.

moje gratulacje;-)

możesz grażko być spokojna o dzieci. Ta pani to nie nauczycielka. I nie pisarka;-)

(to że ktoś "uczy", to jeszcze nie znaczy że jest nauczycielem. Tak sądzę)

Marek Pleśniar12-02-2004 04:51:01   [#03]

hmmm, zgadłem - to rzeczywiście nie nauczycielka.

Sopocka nauczycielka Dorota Szczepańska, autorka książki "Zakazane po legalu", została zwolniona z pracy w Bałtyckim Centrum Kształcenia.

0-->Wydana przez wydawnictwo Prószyński i S-ka powieść traktuje m.in. o narkotykach i seksie, jest napisana dosadnym językiem. W piątek w "Gazecie" ukazał się wywiad z autorką, która w policealnym Bałtyckim Centrum Kształcenia uczy angielskiego słuchaczy w wieku od 19 do 25 lat. W rozmowie z "Gazetą" autorka przyznała, że pali marihuanę, która jej zdaniem powinna być zalegalizowana. Zapytana o używanie w książce słów wulgarnych, powiedziała: Jakbym to nazywała "wagina" i "penis", to nie miałoby tego kopa, nie byłoby takie poetyckie i nie byłoby takie moje. Ja piętnuję niewolę narzuconą nam przez purytańskie archaiczne przekonania (...). Dodała także m.in.: To, że lubisz kutasa, jest naturalne jak jedzenie i picie.

W poniedziałek w Bałtyckim Centrum Kształcenia zebrała się dyrekcja oraz rada programowa szkoły. Rada stwierdziła, że wypowiedzi nauczycielki stawiają pod znakiem zapytania jej postawę etyczną.

- Uznaliśmy, że nie chcemy takiej koleżanki w swoim gronie - mówi dyrektor szkoły Waldemar Dębniak. - Na wniosek rady nie przedłużyłem z panią Szczepańską umowy-zlecenia. I tak miała wygasnąć z końcem semestru, a ja przyspieszyłem ten fakt o tydzień. Przyjęliśmy ją na okres próbny i ten okres właśnie się skończył.

Dorota Szczpańska jest załamana. - Tak długo starałam się o tę pracę i byłam z niej superzadowolona. Pracowałam w szkole od listopada i dogadywałam się z uczniami.

Autorka dodaje, że dyrekcja wykazała się nieznajomością tematu: - Nie potrafią odróżnić fikcji literackiej od rzeczywistości. Przecież ja nie jestem taka, jak moja bohaterka Aneta. To nie ja, to podmiot liryczny! A oni nawet książki nie czytali.

beera12-02-2004 07:44:20   [#04]

Rada pedagogiczna coś chciala zademonstrować, tak jak dyrektor.

Kobiecie kończyła sie umowa o pracę- moim zdaniem mogli se spokojnie poczekać.

Jasne, ze czaserm warto w imię róznych tam przedstawić wyraziście swój pogląd, ale czasem warto też przewidzieć efekt.

Z marnej pisarki zrobiono męczennicę literatury. Nagłośniono sprawę.

Teraz zaczną się pytania- Czy naprawde lubi ją mlodzież" " i inne.

KOnflikt powstanie z niczego.

Nie wiem, czy im się opłacała skórka za wyprawkę...

beera12-02-2004 07:45:30   [#05]

w dodatku

ta pani ma receptę na uleczenie gospodarki:

Po legalizacji bylibyśmy bogatym krajem. Rolnictwo urosłoby w siłę.

;-)))

Agnieszek12-02-2004 17:22:11   [#06]

Zagadka: kto to powiedział (ad rem)

KSEROBOJKA

Kiedy wydawnictwo Prószyński i Spółka pod wpływem mody na wstrząsające powieści o amfetaminie dziejące się w Trójmieście zdecydowało się już wydać książkę Doroty Szczepańskiej "Zakazane po legalu", naprawdę dobrym pociągnięciem marketingowym mogło być ukrywanie jej przede mną, żebym jej nigdy nie przeczytała, nie wspominając, jak pozytywnie wpłynęłoby to na moje samopoczucie. Te 260 stron naprawdę mnie poraziło i nie mogę poradzić sobie ze świadomością, że to "Wojna polsko-ruska..." stała się matrycą do produkcji takich rozpaczliwie tanich gniotów.
Jak wiadomo, mówienie masłem to podstawa lansu, więc bohaterowie usilnie posługują się makabrycznym wyobrażeniem autorki o tym, jak powinno się teraz pisać popularne i dobrze sprzedające się książki. Jest to kombinacja zaciekłego szyku przestawnego, wulgaryzmów, powtórzeń i dodatków staro-cerkiewno-słowiańskich w rodzaju "dalibóg", "przebóg", "jako żywo" i "Boże chorony". To było niekorzystne, że ktoś uznał za tak bezpretensjonalne prawa, którymi rządził się język "Wojny...". Są nawet wyrażone przez bohaterkę poglądy i z góry czuje się, że są one słuszne. "I walczyły dwa demony - pisze Dorota Szczepańska - jeden szwabski, drugi ruski. Który był koniec końców mocniejszy, każdy wie". Raz po raz trafiamy na różne akty prawdy obiektywnej: "Cały naród, narody oglądają. No i co taki przeciętny oglądacz robi? Wierzyć zaczyna, się ekscytować. (...) Jak każą, sąsiada swojego zza miedzy zakatrupi, bo się nagle okaże, że on innowierca, a może i z innego narodu, rasy pochodzi. (...) Dzieciobójstwo, ludobójstwo, eksterminacja, holokaust, czystki etniczne". Bardzo przepraszam, ale to jest raczej firmy ADADAS z pięcioma paskami.
Książka polecana jest jako tylko dla dorosłych. Obiecywany przez wydawnictwo wstrząs mogą jednak chyba przeżyć wyłącznie szesnastolatki, które marzą wieczorami o rzuceniu się w wir jakiegoś spektakularnego nałogu. Bohaterowie książki są tak fajnymi ludźmi, jakimi każdy chce być. Tryskają seksem i są przeciwko policji, która nie jest dobra. Ładnie pachnie im z ust. Lubią fajną muzę Prodigy. O takim życiu onanizują się licealiści. Szpony nałogu. My, dzieci z dworca Sopot Kamienny Potok. Nawet obiecywana superbrutalność jest sfingowana i tania. Długie ustępy na temat seksu to podrasowane echa lektury "Cosmopolitana". Bohaterowie nawet srają, ale każdy barwny, szokujący opis defekacji ("Sram i sram") poparty jest stwierdzeniem: "Po szuwaksie to normalne". Przeważnie jednak jeżdżą samochodem na imprezę, słuchają fajnej muzy Prodigy, palą blanty, mówią inteligentne riposty i przyjechała policja, ale nic nie znaleźli. Na koniec, aby ukazać potęgę tej literatury, przytoczę wypowiedź bohatera, który właśnie zjadł kwasa: "No kurczę, widzę, jak te wszystkie wzory na ścianach, liście na roślinach i nadruki na koszulkach ożywają! (...)". Jest to tak, jakby śmiertelnie pijany człowiek powiedział: "Kurcze fix, plącze mi się język, więcej mówię, jestem bardziej wylewny oraz spontaniczny i lekko się zataczam!". Wydaje mi się to po prostu straszne. "Zakazane po legalu" to zawstydzająca, bura, jałowa bajaderka z takimi właśnie kamiennymi bakaliami. Nie warto było żyć 20 lat, żeby potem coś takiego przeczytać. Czego Państwu nie życzę.
Grazia12-02-2004 18:49:07   [#07]

Zaraz mi się przypomniał...

oczywiście skandal, gdy 20 parę lat temu wydawano książkę pt. "Raz w roku w Skiroławkach" chyba Nienackiego, nie pamietam dobrze. Była też wulgarna, zakazana ale każdy student (bo wtedy studiowałam) musiał ją przeczytać. Ja też - z ciekawosci.
grażka12-02-2004 19:24:02   [#08]

Agnieszek

- to Dorota Masłowska, autorka "imperatywu" dla Doroty Szczepańskiej. To była właśnie jedna z przeczytanych przeze mnie wcześniej opinii - w "Przekroju" .
Agnieszek14-02-2004 17:05:22   [#09]

Wiedziałam, że wiesz, Grażko!

Tu (w Przekroju) Masłowska mówi do rzeczy, np. na temat "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym". Te dziewczyny też ktoś uczył. I na pewno dobrze, ech, smutno czasami człowiekowi.
miro19-02-2004 13:26:37   [#10]

podmiot liryczny?

Przeczytałem uważnie Wasze wypowiedzi i dostrzegłem ten fragment: "Autorka dodaje, że dyrekcja wykazała się nieznajomością tematu: - Nie potrafią odróżnić fikcji literackiej od rzeczywistości. Przecież ja nie jestem taka, jak moja bohaterka Aneta. To nie ja, to podmiot liryczny! A oni nawet książki nie czytali."
Nie czytałem książki, ale wiem na pewno, że autorka jest w błędzie. W powieści nie ma PODMIOTU LIRYCZNEGO, ale NARRATOR. A to oznacza braki w wykształceniu. Ale no cóż, Fredro też do szkół nie chodził.
Gaba19-02-2004 17:59:42   [#11]
...a Żeromski to nawet przesiedział jeden rok extra!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]