Forum OSKKO - wątek

TEMAT: ocena opisowa
strony: [ 1 ][ 2 ]
Uśka26-01-2004 21:15:17   [#01]

W rozmowach z nauczycielami kształcenia zintegrowanego coraz częściej słyszę stwierdzenia, że ocena opisowa nie spełnia roli motywującej, mobilizującej ucznia ; że mimo pełnych informacji dla rodziców zawartych w tej ocenie tak naprawdę rodzice oczekują oceny w skali stopni - wielu z nich wręcz próbuje " wymuszać" na uczącym przełożenia oceny opisowej na stopień.

Czytałam post Joli, Violki  w wątku " sprawdzian po klasie szóstej"   dużo w nich bardzo istotnych uwag, istotnych myśli.

Może warto wrócić do poprzedniego oceniania w klasach I - III zostawiając jednocześnie ocenę opisową.

Może to właśnie jest potrzebne by uniknąć opisanych w wspomnianym wątku problemów, a przynajmniej zmniejszyć.

Co o tym sądzicie?

RomanG26-01-2004 21:35:43   [#02]
Widzę, że wypowiedź violki nie tylko mnie zainspirowała do założenia nowego wątku :-)
Uśka26-01-2004 21:39:47   [#03]
: )
violka26-01-2004 22:16:49   [#04]

Uśka

pomysł mi się podoba - ocena cyfrowa wraz z opisową

u nas funkcjonują oceny cyfrowe cząstkowe i to z inicjatywy rodziców

ja sama uczę przyrody i oprócz punktów na sprawdzianach (tych na wzór testów kompet.) piszę ocenę opisową, którą traktuję jako komentarz do oceny, wskazówki do rozwoju oraz wspieranie ucznia (pochwała opisowa - opisz co widzisz a uczeń pochwali się sam)

opisując błędy np.: czytaj dokładnie polecenia, powtórz lecję nr , to było zadane na pracę domową itd. w nawiasie podaję nr. zadania w teście aby rodzic z dzieckiem mogli na przykładzie przesledzić błędy popełniane przez dziecko

przy tym wskazuję jednocześnie dziecku i rodzicowi, że wynik testu jest pochodną nie odrabianych prac domowych, nie zaglądania do podręcznika, nie wyciągania zeszytu z teczki aż do następnej lekcji :-))

z drugiej strony podkreślam niebanalne rozwiązania, ładnie sformułowane i pełne wypowiedzi, używanie odpowiedniej terminologii

Uśka26-01-2004 22:26:36   [#05]

violka i właśnie  w tym wszystkim co robisz o to chodzi. Oprócz roli informującej, mobilizujesz, motywujesz ... Mam pytanie ile wynosi u Was liczebność w klasach?

S Wlazło27-01-2004 11:59:18   [#06]
A w Skandynawii, która ma najlepsze w świecie wyniki edukacyjne uczniów, stopnie stawia się uczniom dopiero od ichniej 8 klasy szkoły podstawowej (nasza II-III gimnazjum), na końcu roku tylko wystawia się na  świadectwie symbol literowy, który wskazuje, na jakim poziomie uczeń jest promowany - oczywiście nie ma tam drugoroczności!!! Czy polskie dzieci są gorsze? Nie ma bardziej zastraszającej ucznia, upodlającej i nauczyciela i ucznia procedury niż wystawianie stopni.Co nie oznacza, że uczeń ma nie być oceniany. Ma być często, ale nie w postaci stopni.W szkole mamy wojnę o stopnie, nauczyciel tłumaczy się przed uczniem, dlaczego taki wystawia stpień (nieszczęsne kryteria), rodzice nie pytają się, czego się nauczyłeś, tylko, jaki dostałeś stopień. I czego tu bronić, to przecież totalny absurd. Nie możemy funkcjonować pod presją rodziców.Gdyby zażądali kary chłosty- to też mielibyśmy to wprowadzić. Trzeba im tłumaczyć, jak stresujące i tym samym emocjonalnie szkodliwe są stopnie.Zresztą, oni sami oceniając działanie swego dziecka w domu też nie wystawiają stopni, tylko dokonują oceny opisowej. Dlaczego szkoła ma oceniać inaczej niż rodzice w domu?
Marek Pleśniar27-01-2004 12:09:07   [#07]

bardzo ciekawe

a jaki tam mają system egzaminacyjny wobec tego? Jak podsumowują jakieś etapy edukacyjne?
Janusz Pawłowski27-01-2004 12:24:50   [#08]

A jaka jest różnica między symbolem literowym, a symbolem cyfrowym - poza ksztaltem znaku oczywiście?

Czy chodzi o to, że cyfry mogą niepromować, a litery tej właściwości nie mają?
To wynika jakoś z właściwości alfabetu? ;-)))

Moim zdaniem - ocena opisowa to podstawa - ale dobra ocena - odniesiona do czegoś.
Bo, jak już kiedyś pisałem, gdy nauczycielka napisze: "Asia potrafi dodawać liczby w zakresie 60-ciu", to ja nadal nie wiem - źle to, czy dobrze.
Bo może powinna w zakresie 120-tu?
A może jest genialna, bo jej koleżanki dodają do 30-tu?

Stąd właśnie może brać się oczekiwanie rodziców o to, żeby była ocena - bo ona wprawdzie nie mówi co dziecko umie, ale ile umie.

Gdyby więc ocena zawierała opis osiągnieć ucznia na tle opisu wymagań, to mnie ocena już nie byłaby potrzebna, czyli:

 Osiągnięcia ucznia Oczekiwania od ucznia 
 dodaje do 60-ciu  dodaje do 30-tu
 mnoży do 50-ciu  mnoży do 81

Zatem - według mnie - ocena opisowa, to wartość, której nie da się przecenić - ale bez kłopotu można ją spartolić i uczynić bezużyteczną.

Jola27-01-2004 13:23:09   [#09]
Przyszła mi na myśl inna analogia - wyniki sportowe. Tu chyba trudno byłoby opisowo? A tu są sukcesy albo ich nie ma :-)
RomanG27-01-2004 13:29:49   [#10]
A jak nie ma drugoroczności, to znaczy co w tej Skandynawii?

1. Mają tak dobry system, że są w stanie _każdego_ ucznia nauczyć w zaplanowanym czasie?

2. Mają tak dobre samopoczucie, że przepuszczają ucznia z brakami do następnej klasy, braki w klasie wyższej się potęgują, więc przepychają go jak najszybciej przez szkołę, żeby nadal mieć dobre samopoczucie?

A te ich wyniki nauczania to sami sobie badają? Według jakich kryteriów?

I za Januszem:
Czy forma (kształt znaku graficznego) zmienia istotę rzeczy?
Janusz Pawłowski27-01-2004 13:31:13   [#11]

Wyniki sportowe?
Ja bym powiedzial - to trudno bez oceny opisowej.

Znaczy - bieg na 100m na 4 - to co oznacza?
Ja chcę wiedzieć ile to sekund jest!

Pływanie na 4 - znaczy co?
Umie tą żabką, czy nadrabia motylkiem?

Koszykówka na 4 - co to oznacza?
Ja chcę wiedzić - ile punktów zdobytych, ile w tym trójek, ile zbiórek, ile przechwytów, ile asyst, ile bloków, ...
Dopiero wtedy mogę się zastanawiać nad jakimi elementami gry należy pracować.

Jola27-01-2004 13:48:37   [#12]
I o to mi mniej więcej chodziło. Napisałam wyniki, a nie oceny! A odpowiedź na pytania ile?, będzie zawsze jakąś liczbą, nie opisem - mało, dużo, dobrze, źle.
Piotrek27-01-2004 13:48:42   [#13]

Janusz

a dlaczego nie wspomniałeś o siatkówce? Dyskryminacja jakaś czy co? Albo fascynacja Ideą - Cała Polska w cieniu Śląska... ;-)
Janusz Pawłowski27-01-2004 14:06:25   [#14]

Wiersz Piotrek - mój syn (tyż Piotrek) o niczym innym nie mówi, tylko o koszu.
W środku nocy możesz go obudzić, a wymieni pełny skład każdej drużyny polskiej i NBA - wraz z parametrami zawodników. ;-)))

Siłą rzeczy - poddany jestem permanentnej indoktrynacji.

Ale - muszę przyznać - bliskość matury spowodowała, że ostatnio z ust jego wydobyło się zdanie nie związane z koszem: "Tato, przypomnij mi wzór na sumę sinusów".
Normalnie - zgłupiałem - odpowiedziałem więc: "siedem zbiórek w tym sezonie". ;-)))

W ogóle jestem zaniepokojony, bo ostatnio zapowiedział, że jak będzie w Krakowie (na który to wyjazd zgodę  wcześniej dostał), to pójdzie se do teatru, bo znalazł tam jakąś sztukę, która chyba "fajna jest".
I nie chciał pieniędzy na bilet! ;-)))
Aha - on sią na polibudę wybiera, bo nie cierpi polskiego. ;-)))
To potwierdza tezę, że dzisiaj dzieci nie są normalne. ;-)))

Jak więc ktoś zapyta o ocenę opisową z wiedzy o teatrze, to za jakiś czas też będę na bieżąco. ;-)))

Uśka27-01-2004 18:58:46   [#15]

Teraz dopiero mogłam zapoznać się z Waszymi  opiniami, wypowiedziami. I po przeczytaniu postu Stefana nasunęły mi się dokładnie takie same pytania jak Januszowi i Romanowi. Mam nadzieję , że poznamy odpowiedzi na nie :).

Niestety nie zgadzam się ze zdaniem "Nie ma bardziej zastraszającej ucznia, upodlającej i nauczyciela i ucznia procedury niż wystawianie stopni."  Uważam, że można i trzeba wkonywać to nasze zadanie widząc przede wszystkim cel oceniania ucznia

 ( My wszyscy zawsze podlegamy ocenianiu )

Uważam również że zapis  w naszym prawie o porozumieniu z rodzicami w sprawie pozostawienia ucznia w klasie I - III jest niczym innym jak umożliwieniem rodzicom wywierania nacisku.

Myślę, że każdy nauczyciel podejmując decyzję o pozostawieniu ucznia na rok następny podejmuje ją biorąc wszystkie aspekty.

I jeszcze z życia szkolnego, a wlaściwie z pokoju nauczycielskiego na 10 nauczycielek nauczania początkowego 10 jest za wróceniem do skali stopni ( w tym większość uważa by pozostawić ocenę opisową.

RomanG27-01-2004 19:12:12   [#16]
Z zasłyszanych przeze mnie opinii wynika, że decyzja o pozostawieniu ucznia jest zawsze dla każdego nauczyciela jedną z najtrudniejszych. Waży się to, waży, omawia, obmyśla... I ten ciężar odpowiedzialności... nikt nie podejmuje tu żadnych pochopnych decyzji.
Marek Pleśniar27-01-2004 19:25:59   [#17]

nauczanie początkowe jest za piątkami, jedynkami i czwórkami??

a nie może surowo oceniać opisowo?

Uśka27-01-2004 19:32:09   [#18]
Można, tylko informacje te nie przynoszą zamierzonegu skutku. A ocena opisowa i stopień tak. Mówię to z doświadczenia koleżanek.
Uśka27-01-2004 19:34:21   [#19]
Dokładnie tak Romanie i jak piszesz nikt z nas tego ciężaru odpowiedzialności nie  zwolni.
S Wlazło27-01-2004 21:17:42   [#20]
No dobrze - to będzie długie. Po kolei - symbole literowe są wystawiane na końcu roku a nie w trakcie. to pierwsza różnica w stosunku do stopni. Podobnie jest u nas z egzaminem zewnętrznym - nie tyle istotna jest liczba punktów, bo te punkty tylko wskazują, które standardy wymagań uczeń spełnił a w które nie najlepiej. I to jest ważne a nie suma punktów.Np mała liczba punktów wskazała, że najwięcej trudności uczniowie polscy mają z zastosowaniem wiedzy w praktyce i to jest ta istotna informacja. W systemie cyfrowym istotne są tylko stopniei wyliczane przez uczniów średnie. Bardzo łatwo dyskredytujemy czyjeś działania lub poglądy, jeśli się nam nie podobają. Otóż, to nie Szwedzi sami sobie badali osiągnięcia, tylko są to wyniki PISA, badań światowych, w których polscy piętnastolatkowie wypadli poniżej średniej światowej we wszystkich trzech umiejętnościach kluczowych. Te informacje są ogólnodostępne, np. na stronach internetowych MENiS. Wystarczy poczytać.I jeśli polska szkoła uczy tak źle, a skandynawska tak dobrze, to co chwalić i starać się wprowadzać? Dodam - że w szwedzkich szkołach publicznych jest ok. 30 uczniów w klasach.Tam nie ma drugoroczności, bo każdy uczeń jest promowany na miarę swoich możliwości. To nie jego wina, że urodził się mniej uzdolniony od innych.Chyba nie uważamy, że każdego ucznia stać na wszystko, byleby ciężko pracował. Najciężej pracując, też może nie dać rady.A wagary często są spowodowane właśnie porażkami szkolnymi, czyli niskimi stopniami. One też wywołują zachowania agresywne, jako poszukiwanie rekompensaty emocjonalnej. Wystarczy poczytać opisy badań polskich psychologów, by dowiedzieć się, jak wiele stresów wywołują stopnie szkolne.Kiedy słyszę, że trzeba w klasach I-III pozostawiać na drugi rok, to zawsze proszę - porozmawiajce z dzieckiem, które chcecie zostawić na drugi rok - zobaczycie tragedię małego czlowieka, który rozpacza,bo mamusia i tatuś przestaną go kochać, dlatego że ma złe wyniki w szkole.Jeśli to ma być dobre i postulują to nauczycielki, to nie wiem, czy nie minąłem się ze swoim powołaniem pedagogicznym. Jeżeli system stopni 1-6 jest taki świetny - wprowadźmy go do oceniania pracy nauczycieli. Ustalmy kryteria na jedynkę (sic), dwójkę itd. Czy nauczyciele przyjęliby taki system z zadowoleniem: pani jest na trójkę, a pani - świetnie - na szóstkę!? A uczeń to gorsza kategoria człowieka? Uczniowie skandynawscy chcą się uczyć, lubią szkołe - a polscy uczniowie - dlaczego nie zawsze? Bo mają lęki związane z ocenianiem, bo odczuwają autorytarną władzę nauczyciela straszącego jedynką czy dwójką. Dlaczego uważam system stopni za upadlający? Bo nigdy nie czułem się tak źle jako nauczyciel niż podczas wystawiania stopni semestralnych i końcoworocznych.W efekcie - stopnie stawiali moi uczniowie sami sobie. Co prawda, uczyłem w liceum, trochę inna mlodzież. I miałem olimpijczyków.Czy rzeczywiście naszym celem ma być ocenianie ucznia - czy też takie postępowanie, aby obudzić w nim ciekawość wiedzy, chęć współdziałania z innymi w rozwiązywaniu problemów itd. Boję się takich nauczycieli, dla których najważniejsze jest wystawianie uczniom stopni. Zawsze wtedy się pytam - czy byliby w stanie cokolwiek nauczyć, gdyby nie mieli prawa wystawiać stopni.Jaki bowiem ma być cel wystawiania uczniom cyferek. Ucznia trzeba oceniać ciągle - powtarzam - w postaci zwrotnej informacji - to już umiesz, ale tu jeszcze możesz zrobić to lepiej, a przed tobą jeszcze nowe wyzwania.Tak właśnie oceniany opisowo jest wynik sportowy - wygraliśmy, bo... lub przegraliśmy, bo... Pływasz na czwórkę - świetny przykład. Tylko czy czwórka dla uzdolnionego sportowo ucznia to dobrze czy źle, a trójka dla dziecka otyłego, mającego trudności z koordynacją - to dobrze czy źle. Ocena oparta o kryteria na stopnie jest oceną różnicującą, mówiąca: ty jesteś lepszy lub gorszy od innych. I to jest humanitarne i pedagogiczne?A wystawianie stopni - to dla ucznia spokój, coś zaliczył, ma dużo stopni - może sobie pofolgować. Uczymy przez wystawianie stopni w postaci cyfr - cwaniactwa szkolnego u naszych uczniów. Oczywiście, z oceną opisową jest wiele nieporozumień. Bardzo dobry przykład, jak rozumieć opis, daje Janusz Pawłowski - i wszyscy uczniowie mają identycznie zbudowaną ocenę opisową, więc nie są to jakieś indywidualne opinie o uczniu, co do której mam poważne wątpliwości, czy nauczyciel ma etyczne prawo, by je formułować. Mają w Szwecji oczywiście system egzaminacyjny - patrz ostatni nr "Dyrektora Szkoły".Tam też podano  informację, że jeżeli rozwiąże się ogólnokrajowy test (są dwa razy w roku)  na określoną liczbę punktów  (wskazujące poziom umiejętności i wiedzy), to można od razu iść na studia. Tak zaczął w Szwecji studiować czternastolatek. U nas by się zmarnował. Nie wiem, czy odniosłem się do wszystkich wątpliwości. Możemy o tym dyskutować nadal, a może to ciekawy temat do dyskusji w Miętnem? Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się dotknięty moimi kategorycznymi stwierdzeniami, ale wspomagam wiele różnych szkół w ich jakościowym rozwoju,  i w tych szkołach zawsze  rozmawiam z uczniami , także o ocenianiu. Dzięki tym rozmowom  nie mogę mieć dobrej opinii o polskim ocenianiu w szkołach. Takie ocenianie uważam właśnie za jedną z najistotniejszych przyczyn kiepskich osiągnięć edukacyjnych polskich piętnastolatków.Serdecznie pozdrawiam. Stefan Wlazło
beera27-01-2004 21:45:36   [#21]

Zawsze wtedy się pytam - czy byliby w stanie cokolwiek nauczyć, gdyby nie mieli prawa wystawiać stopni.Jaki bowiem ma być cel wystawiania uczniom cyferek. Ucznia trzeba oceniać ciągle - powtarzam - w postaci zwrotnej informacji - to już umiesz, ale tu jeszcze możesz zrobić to lepiej, a przed tobą jeszcze nowe wyzwania

Stefanie, jak często odczuwam Twój brak na forum i z jaką radościa witam obecnośc :-)))

Ocena powinna być informacją na temat stanu. Umiesz to i to, Czytasz tak i tak. Rzetelna informacja na temat stanu jest punktem wyjscia do dalszych dzialań.
Brak takiej rzetelnosci powoduje, ze dziecko otrzymuje niadekwatne do stanu wiedzy i informacji dane. Nie wie, co umie i co powinno umieć, nie wie, co potrafi , a co powinno potrafić.

Opisy wymagań, kryteria ocen, czy standardy wiedzy i umiejetności slużyć powinny odniesieniu stanu wiedzy i umiejętności ucznia do tychże wlasnie standardów, kryteriów.

Temu odniesieniu służyć powinna dobrze przez nauczyciela skonstruowana informacja na temat ucznia. Takie myslenie o ocenianiu szkolnym powoduje wyrażenie zgody na dochodzenie do wiedzy i umiejętnosci przez ucznia w jego wlasnym tempie i według jego wlasnej hierarchi potrzeb oraz możliwości.

I jeszcze... Slowo "ocena" niesie za soba okreslone skojarzenia. Być może gdyby zrezygnować z takiego nazewnictwa sprawa byłaby prostsza.
Ocena może być pozytywna, negatywna, dobra, zla. Informacja jest po prostu informacją.
Ocena jest także "zamykająca" Informacja natomiast otwiera nowe drogi, nie zamyka żadnego etapu.

beera27-01-2004 21:46:11   [#22]

oczywiście

hierarchii
Wojciech Tański27-01-2004 22:21:40   [#23]

Pewne doświadczenia

Z o gromną uwagą śledzę dyskusję w tym wątku. Przyznam się od razu, że podzielam poglądy Pana Wlazło. Jeśli mogę coś dodać to pewne wnioski z moich osobistych doświadczeń.

Otóż dane mi było prowadzić zajęcia z dorosłymi, nauczycielami, dyrektorami. W czasie kilkudziesięciogodzinnych zajęć nie stawiałem ocen. Na początku zajęć natomiast bardzo precyzyjnie i obszernie ( 2 strony A4 ) wyłuszczałem swoje wymagania niezbędne do zaliczenia zajęć. W trakcie zajęć, przy rozliczaniu się kolejnych etapów zdobywania wiedzy i umiejętności, udzielałem natomiast wyczerpującej informacji zwrotnej. Starałem się także dyskretnie motywować. Słuchacze byli aktywni, zainteresowani, chętni. Wszyscy rozliczyli się ze mną z wymagań. Kiedyś w trakcie zajęć zażartowałem, że teraz postawię oceny za wykonanie konkretnego ćwiczenia. Momentalnie znikła przyjazna, życzliwa atmosfera. Łudzie, którzy do tej pory uczyli sie z radością stali się nerwoi i nieufni.

Dlaczego o tym piszę? Z dwóch powodów.

Pod koniec bloku zajęć zadawałem słuchaczom dwa pytania (przypominam, że byli to nauczyciele).

1. Czy możliwe jest uczenie bez ocen? Chóralna odpowiedź brzmiała - nie.

2. A jak my się uczyliśmy przez kilka miesięcy? I tu znowu chór - no tak, my dorośli, ale broń Boże nie dzieci.

Kończąc. Od dwóch lat uczę informatyki bez stopni. Stosuję system puntowy. Każde zaliczenie jest dokładnie opisane - ile punktów za co. Jasne, że na końcu pojawia się stopień. Wystawiają go sami uczniowie sumując punkty. 

Jakie są moje doświadczenia z tym systemem?

1. Praktycznie wszyscy uczniowie opanowują umiejętności określone przeze mnie jako podstawowe.

2. W czasie lekcji uczniowie nie myślą o ocenach, co nie "spina" ich podzczas pracy i pozwala bez strachu popełniać błędy, bez czego nie ma nauczania. 

3. Nie spotykam wśród uczniów rozżalenia, że ocena jest niestrawiedliwa.

Myślę, że mechanizmy rządzące procesami uczenia się dzieci i dorosłych są w gruncie rzeczy podobne. A moim zdaniem wielkim problemem naszych szkół jest zanik motywacji do nauki. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest system oceniania.

Janusz Pawłowski27-01-2004 22:43:52   [#24]

Wojtku - jak pisałem, też jestem fanem oceny opisowej.

Ale - jak też wiesz - jestem paskudnym złośliwcem, który czasem wytyka, bezinteresownie, błędy w rozumowaniu. ;-)))

Otóż piszesz:
"wielkim problemem naszych szkół jest zanik motywacji do nauki.
Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest system oceniania."

Jeśli piszesz o zaniku motywacji - to jak rozumiem - ona (ta motywacja) kiedyś była, a teraz zanika.
Skupmy się więc na tym, że była.
Wychodzi mi więc stąd, że była wtedy, gdy system oceniania był jaki był - znaczy od pały do piątki.
Stąd zaś mi wychodzi - że ów system był dobry - skoro motywacja była.

Jeśli, więc zanika, z powodu systemu oceniania, to ... zanikać może z powodu wprowadania zmian w tym systemie, a nie z powodu utrzymania systemu, który sprawdzał się w czasach, gdy ona była. ;-)))

 

Reasumując - nie poszukiwałbym powodów zaniku motywacji do nauki w systemie oceniania.
Zanikanie tej motywacji ma znacznie poważniejsze i szersze podłoże niż sam system oceniania.
Tak poważne, że proste zabiegi polegające na zmianie systemu oceniania, niewiele zmienią - co najwyżej nasze samopoczucie z dobrze wypełnionego obowiązku.

Zmiana systemu oceniania - w sensie "usensowienia" i zwiększenia zawartości informacyjnej, w sensie "odstresowienia", itp. jest jednym z koniecznych zabiegów, które należy wykonać, aby jakoś wesprzeć inne - znacznie ważniejsze i o niebo trudniejsze do wykonania motywujące zabiegi.

Marek Pleśniar27-01-2004 23:00:30   [#25]

ano janusz dotknął sprawy, któa czasem i mnie dotyka. Ale zapominam;-)

jak my wszyscy.

Nauczyciele mają takie hobby. Otóż biora wszystkie winy świata na siebie. uważają że jak napiszą inny program wychowawczy albo się jeszcze mocniej wezmą za robotę, nauczą może lepiej to dzieci będą lepsze.

A świat się - jakoś niezauwazenie dla szkoły w Polsce - zmienił.

Wyjdźmy na ulicę - czy tam po chodnikach chodzi motywujące do czegoś społeczeństwo?

Bo nie wiem jak Wy, ale ja kupiłem w końcu samochód bo przestałem lubić wracać wieczorami pieszo lub autobusem

"Olewka" dotyczy także szkoły - ale nie jej jakoś szczególnie. tyle że to  w szkole  się jst najdłużej - no to gdzie "olewać"?

Pracuje szkoła na takim materiale jaki dostaje. Jesli łudzicie się że zmotywujemy jakimiś zmianami w ocenianiu czy czymkolwiek bez zmiany społecznej - to - moim zdaniem - się mylicie.

Co nie znaczy że nie nalezy minimalizować strat. Robić swojego.

A wracając do oceniania. Co tu kryć myśli Stefana są i mi bliskie. No ale jakie mają być - to mój i kilku tu obecnych nauczyciel:-)

Przykłąd Wojtka to dobrze ilustruje. Lubimy się uczyć przy kawce i bez ocen na kursach, prawda?

Tyel że trzeba oczywiście uwzględnić róznicę. Dzieci to dzieci.

Nie jest identyczna praca ze swiadomymi potrzeby nauki dorosłymi z nauką urwisa, który najchętniej by teraz zwiał na zieloną trawkę.

Wiem bo zwiewałem:-) I teraz muszę sie douczać tu:-)

S Wlazło27-01-2004 23:12:26   [#26]
No właśnie, świat jest inny, ludzie są inni, młodzi ludzie są zupełnie inni, a my oceniamy jak w średniowieczu. Panie Wojtku - serdeczne dzięki za przykład. A co do motywacji dorosłych, że jest lepsza. Mój Boże, iluż widzę dorosłych na swoich zajęciach, którzy są tylko po to, by mieć jakiś papierek, patrzą w okno, znikają z zajęć, tłumaczą się, że nie mogą być z jakichś istotnie ważnych powodów, a prawda jest taka, ze wieczorem tak popili, iż nie są w stanie być przytomnym na zajęciach.Nie mówmy, że uczniowie są gorsi od dorosłych w uczeniu się. Uczniowie są bardziej szczerzy, coś ich nie interesuje, to to widać, chętniej za to się bawią - i tu można ich kupić, bo czyż poznawanie nie jest wspaniałą zabawą. Tylko uczmy tak, by widzieli w tym przygodę, przestańmy czynić ze szkoły Jagiellońkę.
Uśka27-01-2004 23:15:26   [#27]

Wiesz Marku Ja też wiele się TU nauczyłam i uczę się nadal :).

I tak sobie myślę: ja i moje pokolenie uczyło się w " starej szkole" , stosowany był "stary system oceniania" ( nie było jeszcze jedynek).Uczyliśmy się, bo chcieliśmy, może i by uzyskać lepszy stopien też, ale wcale nie uważam że jesteśmy mniej wykształceni niż obywatele innych państw. Powiem więcej - myślę, że takich specjalistów w różnych dziedzinach nauki jak Polacy inni mogą pozazdrościc.Przepraszam za swoje wywody ale zrobiło mi się tak jakoś...

irola27-01-2004 23:22:13   [#28]

Panie Stefanie! Jak dobrze, że Pan jest, bo do momentu przeczytania Pana postu zaczęłam wątpić, czy ze mną wszystko w porządku.

Ocena opisowa w klasach młodszych, to najlepsza rzecz jaką mogliśmy dać maluchom, które mają tak nieukształtowanie poczucie własnej wartości, że każda jedynka jest dla nich tragrdią.

Marek Pleśniar27-01-2004 23:27:22   [#29]

w starej szkole uczyło się stare dzieci:-)

Dzisiejsze by tego nie przełknęły

A zrobiliśmy im to my - wykształceni wszak w starej szkole - to jak to jest?

violka27-01-2004 23:32:16   [#30]

Uśka

i ja spóźniona, dziś długo mi zeszło w szkole (przygotowujemy XXX-lecie nadania imienia)

nasze klasy liczą 24-28 osób, czy to dużo czy mało - nie wiem

wg mnie to raczej kwestia chęci nauczyciela - wiadomo ocena opisowa zajmuje sporo czasu

dyskusja bardzo ciekawa, widzę tu wiele myśli, które mogę nazwać również swoimi

na razie żegnam się - jestem padnięta, idę spać

i tak ledwie dałam radę przeczytać powyższe posty, ale wiadomo najpierw przyjemność potem obowiązek ;-)))))

Uśka27-01-2004 23:32:24   [#31]
 No wlaśnie jak..
Janusz Pawłowski27-01-2004 23:33:15   [#32]

Nie wydaje mi się, żeby panaceum na całe zło była jedynie zmiana metod nauczania i oceniania.

Czyli, według mnie:
"uczmy tak, by widzieli w tym przygodę"
to o wiele za mało ... chociaż może przesadziłem z tym "o wiele" - powiedzmy, więc, że "to za mało".

Bo znacznie ważniejsze (znów chyba przesadziłem ze słowem "znacznie") jest to czego uczymy - od tego jak tego uczymy.
Zwykle bowiem człowiek, który chce się czegoś nauczyć, bo ma taką potrzebę, jest w stanie pokonać wiele trudności (nawet beznadziejnego wykładowcę), aby ową wiedzę zdobyć.

Oczywiście - artysta potrafi z nudnego i nikomu do niczego potrzebnego tematu zrobić fascynujący i wciągający pokaz.
Znam takich - ale to są artyści wysokiej klasy.

W szkole - choć trudno nam się z tym faktem pogodzić - mamy do czynienia zwykle nie z artystami, ale rzemieślnikami - często bardzo dobrymi.
Rzemieślnikami o duszy artysty - ale nie zawsze talentu starcza.

Artystów wysokiej klasy jest ilu jest - niewielu.
Ja się o to nie obrażam - choćbym pękł, to Paganinim nie zostanę - i do nikogo nie będę miał żalu, że mi o tym w oczy powie.

Błędem jest więc zakładanie, że w szkole sami artyści uczą i na tym założeniu ustalanie tematyki, którą ma się szkoła zajmować.
Gdyby bowiem w szkole sami artyści uczyli, to nie miałoby najmniejszego znaczenia czego uczymy i jak oceniamy - oni by se poradzili i teraz byśmy nie narzekali.

Ongiś wiedza i nauka była wartością samą w sobie - wszystko jedno jaka - bo jedynie ona dawała nadzieję na możliwość realizacji siebie i swych marzeń.

Dziś jest inaczej - nie jest ważne, że wiesz - jest ważne też co wiesz.
Jest dziś ważne co z tą wiedzą możesz zrobić - do czego ją wykorzystać.
Dziś liczy się użyteczność posiadanej wiedzy, a nie sam fakt jej posiadania.

Nota bene - to dlatego słuchacze Wojtka, z umiłowaniem w oczy mu patrzą - bo przekazuje im wiedzę, która jest im potrzebna ... choć ... Wojtek może i kit wciskać, bo on mi czasem na niezłego artystę wygląda. ;-)))

I można się na te fakty obrażać - i można być ponadto - nie zmieni to faktu, że takie one są.
Problem w tym - co z wiedzą o tych faktach zrobić?
Czego więc uczyć, aby miało to ręce i nogi, rozwijało osobowość, "dojrzewało" ucznia - a jednocześnie, żeby on czuł, że warto.

Wojciech Tański27-01-2004 23:48:11   [#33]

Rozumiem..,

że artysta, to komplement Januszu? ;-)))))

A tak na poważnie. Sprzeczności logicznej nie widzę. Znowu odwołam sie do swoich doświadczeń ze szkoły.

Moi wspólpacownicy często zaniku motywacji u uczniów dopatrują się w zniesieniu ocen cyfrowych. Tyle, że argument ten nie wytrzymuje próby w zderzeniu z rzeczywistością szkolną. Dlaczego tak uważam?

W klasach I-III, gdzie stosowana jest ocena opisowa, motywacja jest względnie wysoka (przynajmiej w naszej szkole). Uczniowie pracują na lekcjach, odrabiają prace domowe, podejmują dodatkowe prace. Problem zaczyna się w klasach IV-VI.

Zaniku motywacji nie wiążę tylko i bezpośrednio z systemem ocenienia. Jednak coś jest na rzeczy. No bo jaką motywację może mieć uczeń, który ma w dziennieku 6 jedynek jedynie? Ja wiem, że te jedynki zapewne odzwierciedlają jego stan wiedzy i umiejętności. Metrycznie to sie zgadza. Tyle, że my o motywacji....

Janusz Pawłowski27-01-2004 23:58:35   [#34]

Zgadzam się z Tobą Wojtku, że to komplement i że ocena opisowa lepiej motywuje - i w ogóle lepsza jest.
I, że jak jest opisowa (ale dobra opisowa), to lepiej motywuje niż ocena cyfrowa (czy literowa).

Ale błąd logiczny w wyprowadzeniu wniosku popełniłeś i tyle! ;-)))
Motywacja zanika - bo zmieniają się warunki i oczekiwania, a nie dlatego, że stare metody są.
Zanikająca motywacja natomiast może zostać podniesiona w wyniku zmian różnych - metod oceniania i nauczania.
Kumasz już gierkę?
Jak nie, to Ci ją wyłuszczę na spokojnie przy piwie i twarzą - zaufaj mi - wyjdzie ze mnie dusza artysty wtedy. ;-)))

Ewa z Rz28-01-2004 06:50:22   [#35]

no i właśnie...

Ja sie tez ogólnie zgadzam, że opisowa ocena lepsza... i podpisuję sie pod tym co Stefan napisał, ale...

Czy to nie jest tak, że to załamanie w 4 klasie spowodowane jest nieumiejętnością "czytania" ocen przez dzieci? Dzieciak mają opisówkę przez 3-4lata (i to niekoniecznie na właściwym poziomie - często tylko jedna część z 2 przedstawionych przez Janusza), idzie do klasy czwartej, a tam... Otrzymuje oceny, których nie "oswoił", często ich nie rozumie - a to oznacza jeszcze wiekszy starch i zagubienie...

Też wolałabym opisówkę (dobrą) i to tylko! Ale niestety od klasy 4 muszę oceniać ucznia w stopniach... Zatem muszę zrobić wszystko by ten próg złagodzić. A jak? Ano przyzwyczajając ucznia wcześniej do oceny, pokazując mu jak tę ocene rozumieć...

Długo nad tym myślałyśmy i doszłyśmy w gronie do wniosku, że w klasach młodszych też musimy używac stopni łącznie z opisówką by tego właśnie dzieciaki nauczyć - przygotowac ich do rozumienia ocen w klasach starszych.

System oceniania w naszej szkole w klasach 1-3 oparty jest o ocene opisową (jak w przykładzie Janusza), ale dochodzi do tej "tabelki" trzecia kolumna - ocena w skali 1-6

 

A co do motywacji... Najważniejsze jest czego i jak nauczamy oraz w jaki sposób(kultura, rzetelność, systematyczność, konsekwencja, obiektywność) oceniamy - system oceniania jest tu o wiele mniej ważny...

RomanG28-01-2004 07:36:35   [#36]

Nie to żebym się całkiem nie zgadzał z tym, co tu piszecie:

Nauczyciel pewnie spokojnie mógłby uczyć bez ocen, tym bardziej że dla wielu ich wystawianie to najbardziej niewdzięczne, najbardziej odpowiedzialne  i najtrudniejsze zadanie.

Tylko czy uczeń mógłby bez ocen uczyć się?

A do tanga trzeba dwojga.

Marek Pleśniar28-01-2004 08:18:23   [#37]
w kwestii wyników PISA - jakby nas adekwatnie do nich świat widzi;-)
Uśka28-01-2004 09:43:00   [#38]

Walory oceny opisowej są nieazprzeczalne, ale dokladnie tak jak Ewa opisała stworzna została w naszym systemie sytuacja, w której brak spójności co w konsekwencji prowadzi do "braku rozumienia ocen w klasach starszych"

Powtórzę się ale muszę to powiedzieć po dzisiejszych rozmowach z nauczycielkami : wielu wśród nauczycieli uważa, że  istnieje  w naszej rzeczywistości potrzeba wprowadzenia stopnia przy zachowaniu oceny opisowej

luzaczek28-01-2004 09:47:25   [#39]
Nie wiem, jak jest to rozwiązane w Skandynawii, że osiągają dobre wyniki, w każdym razie z moich obserwacji wynika, że z roku na rok dzieci przychodzą do klas czwartych coraz gorzej przygotowane. Być może tam rodzice rozumieją oceny opisowe, bo u nas większość nie rozumie! Czytają takie oceny lub nie....
W każdym razie, ja jestem przeciwniczką tego ciągłego głaskania po główce, bo w końcu ich zagłaszczemy. I dlaczego wciąż musimy wzorować się na innych. Każdy naród ma inną mentalność, inne przyzwyczajenia. Nie można bezmyślnie kopiować wzorców innych i przenosić tego do nas.
luzaczek28-01-2004 10:01:55   [#40]
Trzeba naprawdę światłego rodzica, który zrozumie, że pozostawienie ucznia na drugi rok będzie dla niego korzyścią. Już trafiają się uczniowie, którzy po trzech latach nauki nie potrafią czytać, nie mówiąc już o liczeniu!!!!!
Porównujemy jakieś dzikie testy, do których nasi uczniowie nie byli wcześniej przygotowywani. Trzeba nauczyć dzieci rozwiązywania tego rodzaju testów, a potem dopiero mówić o porównywaniu wiedzy. Gdyby to były nie testy, ale tylko zadania otwarte, to nie wiem kto miałby lepsze wyniki?
RomanG28-01-2004 10:08:13   [#41]
Jeśli przeżyjesz swoje życie, chcąc być kimś innym, to kto przeżyje swoje życie, chcąc być tobą?
Jola28-01-2004 11:59:06   [#42]

 Miałam wczoraj gości - nie nauczycieli, rodziców czworga dzieci. Dwóch synów już po studiach, dwoje dzieci jeszcze się uczy. W pewnym momencie rozmowa dotknęła szkoły i ocen.  No i oni pytają, jakby od niechcenia: A jest taka ocena - nieodpowiednia? A to jest dwója? A z dwóją to się zdaje do następnej klasy?  I nie myślcie, że ich dzieci 1, 2 nie dostają. Po prostu takie zainteresowanie! Myślę więc, że jeśli rodzic nie zadaje sobie trudu, aby poznać skalę ocen i ich nazwy, to ocenę opisową... może czyta, może ze zrozumieniem, może...
 A violka napisała:" wiadomo ocena opisowa zajmuje sporo czasu" (nauczycielowi).
Eh!...Idę smażyć faworki, wszak mamy karnawał!

beera28-01-2004 12:24:38   [#43]

wylewanie dziecka z kąpielą

jesli cel, idea jest słuszna, ale mamy problemy z jej realizacją, bo: nie rozumiemy ocen opisowych jako rzetelnej informacji i nie potrafimy czytać tych ocen i ich pisać mamy dwa wyjścia:

1. zrezygnować z dociekań  i zapomnieć orefleksji na temat : "nie umiemy, "nie rozumiemy" i uznać, że idea jest niemądra
2. dzialać na rzecz "zrozumienia" i "potrafienia"

Ponieważ bliższe jest mi drugie, to:

Główne problemy jakie tu sygnalizujecie z ocenianiem leżą po stronie nauczyciela:
1. Nie potrafią pisać oceny opisowej pojmowanej jako informacja na temat stanu w odniesieniu do satnu pożądanego
2. Nie potrafią komunikować się miedzy sobą  dążąc do ułatwienia dzieciom przejścia progu pomiędzy klasą III i IV (nie tylko dziecko ma umieć czytać ocenę- przede wszystkim powinien to potrafic belfer w klasie IV)
3. Uznają ocenę za narzędzie wychowania i dyscyplinowania uczniów
4. Nie bardzo chce się im podejmować TRUD oceniania opisowego
5. itd.

A problemy ucznia?
jakieś są pewnie:
1. Brak umiejętności czytania takich ocen ( ale skąd ma ta umiejetność się wziąć?)
2. Brak umiejetności korzystania z takich ocen ( j.w)

Jednak problemy ucznia maja swoje źródło w problemach nauczyciela- likwidując pierwsze, zlikwidujemy drugie.

 Więc nigdy nie wprowadzę oceny stopniem w klasach młodszych jako dodatkowej informacji do oceny opisowej ( bo jaką informacją jest stopień) uważam, ze dzialania powinny być odwrocone- nalezy uzupełnić ocenę stopniami w klasch IV-VI o ocenę opisową ( pojmowaną, tak jak to już pisałam wcześniej)

Czemu "brak spójności" o ktorym piszecie ma warunkować likwidacją oceny opisowej w klasch młodszych zamiast wprowadzeniem oceny opisowej w innych klasach?
 bo tu trudniejsze;-) ?

......

i jeszcze:

roman pisze:
Tylko czy uczeń mógłby bez ocen uczyć się?

dziecko uczy się do 7roku życia bez ocen. Uczy się w domu- to inna rzecz i potem w przedszkolu. Uczy się bez ocen. Skutecznośc tej przedszkolnej nauki jest wielka.
Co takiego dzieje sie w dziecku od czerwca do września, że nagle uznajesz, że uczeń nie może uczyć sie bez ocen?
jeśli od I klasy mógłby, tak jak w przedszkolu, uczyć się bez ocen, to potrafiłby to i w klasie IV i V i VI
Ale jakoś sądze, ze my, nauczyciele nie potrafilibyśmy go wspomoc.

Luzaczek pisze:

Porównujemy jakieś dzikie testy, do których nasi uczniowie nie byli wcześniej przygotowywani.

To nie są "dzikie" testy lecz testy PISA. A mysmy te dzieci do tego testu przygotowywali uczac je przez kilka lat w szkole. Przygotowywaliśmy je bowiem do każdego testu, jaki kiedykolwiek temu dziecku przyjdzie zdawać. I nie tylko mi chodzi o testy na kartce papieru.
Jesli bada się populację,  i okazuje się, ze nasi uczniowie są tam na szarym końcu, możemy zakwestionować test. Ale niewiele z tego wynika, bo nasze dzieci i tak są na końcu.


 

 

 

 


 

 

D

Karolina28-01-2004 12:44:22   [#44]

Ciekawa dyskusja. Mam nawet pomysł na nową obsadę w MENiSie. Stefan byłby szefem, Asia jego prawą reką... ;-))

Strasznie mi się wasze podejście podoba, strasznie jest mi bliskie.

Zrobię sobie przyjemność i zacytuję tu moje dwa ulubione kawałki z mojej strony.

"Najważniejszym wkładem, jaki może wnieść oświata do rozwoju dziecka , jest dopomożenie mu w znalezieniu dziedziny, która najbardziej odpowiada jego talentom,
w której będzie kompetentnym fachowcem,
w której praca będzie mu dawała zadowolenie.

Zupełnie straciliśmy to z pola widzenia.

Zamiast tego poddajemy każdego edukacji, która najlepiej przygotowuje do zawodu profesora uniwersytetu i oceniamy go wedle tego, czy spełnia owe wąskie kryteria sukcesu.

Powinniśmy poświęcać mniej czasu na klasyfikowanie uczniów według uzyskiwanych przez nich ocen a więcej na odkrywanie ich naturalnych predyspozycji czy uzdolnień i rozwijanie ich.

Są setki dróg prowadzących do sukcesu i wiele, wiele różnych zdolności, które pomogą go odnieść."


Howard Gardner, psycholog, profesor neurologii na Uniwersity School of Medicine w Bostonie, "Inteligencje wielorakie"

i drugi, bo wiecie, że Glenn Doman to moja ulubiona postać.

"Uczyć dziecko, to dawać mu olsniewający prezent. Sprawdzanie jest żadaniem opłaty z góry" Glenn Doman

"Uczenie się jest najwspanialszą i dającą najwięcej radości grą na świecie.

Wszystkie dzieci rodzą się z takim przekonaniem i pielęgnują je dopóki, nie przekonamy ich, że nauka jest ciężką i nieprzyjemną pracą.

Niektóre dzeci nie dają się o tym przekonać i przechodzą przez życie, wierząc, że nauka jest przyjemnością i jedyną grą, w którą warto się bawić. Tacy ludzie mają swoje specjalne miano.

Nazywamy ich geniuszami" Glenn Doman z wykładów w Filadelfii podczas kursu " Jak pomnożyć inteligencję dziecka ").

nic dodać do waszych dyskusji nie mogę bo zabrzmiałoby to górnolotnie.

Tak mam i dlatego polska szkoła wcale mi się nie podoba. Dlatego mimo tego strasznego faktu, że mój syn jest niepełnosprawny i nie uczy się w szkole - ma NI -  widze tego jakiś plus. Mimo tego, iż jestem nauczycielką potrafię kalać swe gniazdko. Wczorja mialam sympatyczne spotkanie z 6 koleżankami, nauczycielkami - kurcze.... straszne problemy my nauczyciele sobie stwarzamy. Często to na forum też się przewija. Strasznie stajemy się ważni i najlepiej wiedzący. Tak często rodzic i dziecko nie są przez nas traktowani poważnie jakbyśmy gubili rzecz najwazniejszą....

Marek Pleśniar28-01-2004 12:56:42   [#45]

świetna dyskusja:-)

Pisze asia - na szarym końcu - prawda i to niezaleznie od tego co sobie o tym powiemy albo jak przyjmiemy do wiadomości.

Bardzo dawno temu mi wybito tu na forum i w praktyce podczas sprawowania nadzoru ped. z głowy pomysły o ocenianiu stopniem w NP.

Bardzo sobie tę zmianę w mojej głowie chwalę i poprzestanę chyba na jej efektach. Rzecz jasna w kwestii poglądu na ocenianie:-) A mam taki jak przedmówczyni i orędowniczka oceniania opisowego. No i rzecz jasna jak S. Wlazło.

I jeszcze jedno. Wolałbym by szkoła miała w rezerwie drugoroczność w NP tylko - jako sposób na dogonienie szybciej rozwijających się maluchów. W "starszakach" pozostawienie na drugi rok uważam za poorażkę wszystkich uczestników dramatu. I co najwyżej karę dla ucznia. A czy chodzi o dawanie nauczek czy nauczenie? Świat nie czeka na nikogo grzejącego ławę. On dostarczy stosownych nauczek sam. A szkoła niech w tym nie uczestniczy. Tak sądzę:-)

Polska szkoła nie jest tragiczna:-)

Ale.. nie jest za nowoczesna z poglądami rodem z 19 wieku

a mamy 21.

---------------

ale śmiesznie - dobrze ze odświeżyłem:-))

obsadę popieram - zobaczyłem Karolinę po napisaniu swojego. Sądzę tylko że asia nigdy niczyją żadną ręką nie będzie;-)) To urodzony szef. Ale zawsze możemy to pod kierunkiem oskko rozbić na Ministerstwo Edukacji i Ministerstwo Narodowej;-)

Dobrze to zrobi Sportowi co niech sobie wraca gdzie był.

RomanG28-01-2004 13:40:42   [#46]

Richard Arends Uczymy się nauczać (z rozdziału 7. Kontrola i ocena):

"Niemal w każdej zawodowej sytuacji kierownicy muszą kontrolować i oceniać swoich pracowników. Kontrolować i oceniać uczniów musi tez nauczyciel, choćby ta część obowiązków zawodowych wydawała mu się przykra. Niemniej jednak kontrolowanie, ocenianie, wystawianie stopni ma szczególne znaczenie dla uczniów i ich rodziców, a sposób, w jaki nauczyciele to robią, ma długotrwałe konsekwencje. (…)

 

Powróciwszy myślą do szkolnych lat, przypomnimy sobie zapewne to podniecenie, a czasem lęk, towarzyszący oczekiwaniu na rezultaty sprawdzianu lub na oceny okresowe. I to pytanie, które cisnęło się na usta: co dostałeś? I inne jeszcze, które powtarzamy i słyszymy nawet dzisiaj: czy pani będzie z tego pytać? Takie pytania i ukryte za nimi emocje pokazują, jak ważną rolę w życiu uczniów odgrywa kontrola i ocena.

 

Chyba w chwili, gdy użyto pierwszego sprawdzianu i wystawiono pierwszą ocenę, rozpoczęły się spory, jak kontrolować i jak oceniać uczniów. Na przykład według jednych oceny dehumanizują edukację, a między nauczycieli i uczniów wprowadzają nieufność. Inni powiadają, że ocenianie i porównywanie uczniów wywołuje szkodliwy lęk, a u uczniów źle ocenionych wytwarza poczucie małej wartości.(…)

 

Niezależnie od krytyki i sporów uczniów wciąż się kontroluje i ocenia, a sposób, w jaki się to robi, w ogólnych zarysach prawie nie zmienił się od wieku. Fakt ten da się wytłumaczyć dwiema właściwościami szkoły i nauczania.

 

Selekcyjna funkcja szkoły

Przy wielu okazjach socjologowie zaobserwowali, że w dużych nowożytnych społeczeństwach od szkolnictwa oczekuje się pomocy w dokonaniu selekcji ludzi do ról społecznych i zawodów. Zapewne wielu z nas życzyłoby sobie, aby udało się znaleźć lepsze i sprawiedliwsze sposoby selekcji, na razie jednak społeczeństwa składają głównie na barki nauczycieli obowiązek skontrolowania i ocenienia uczniów i ich możliwości. Na ile dobrze uczeń wykonał sprawdzian, jakie stopnie otrzymał, co sądzi nauczyciel o jego możliwościach – wszystko to niesie dalekosiężne skutki i dla ucznia, i dla społeczeństwa. To na tej podstawie decyduje się, kto pójdzie na studia wyższe i na jakie, jaki rodzaj kariery zawodowej stanie przed nim otworem, jaka będzie jego pierwsza praca, jak i na jakim poziomie będzie żyć. Oceny szkolne mogą długo ważyć na poczuciu własnej wartości i własnych możliwości człowieka. Z tych powodów kontrola i ocena rozwoju i możliwości ucznia sięga dalej od innych funkcji kierowniczych nauczyciela. Bardzo szkodzą uczniom nauczyciele, którzy nie traktują poważnie tego aspektu swojej pracy.

 

Praca za stopień

(…) mówiliśmy, jak struktura nagród wpływa na kształt środowiska dydaktycznego, oraz że o tym, co i w jakim zakresie uczniowie postanawiają zrobić, a czego nie, decyduje „wymiana pracy na stopień”, jak nazwał to Walter Doyle. Uczniowie, podobnie jak wszyscy, mogą być motywowani do jakichś działań przez zewnętrzne nagrody. Pracujemy ciężko, robimy, co każe szef, otrzymamy więc zasłużoną podwyżkę. Bierzemy się za pracę na osiedlu z nadzieją, że nasze starania przyniosą nam uznanie sąsiadów. Nie znaczy to wcale, że praca nie miała dla nas wewnętrznej wartości lub że to nie z pobudek altruistycznych pomagaliśmy innym.(…)

 

Zadania związane z nauką szkolną w rodzaju uczenia się do klasówki, pisania wypracowań, uczestniczenia w dyskusji składają się na obowiązki ucznia. Często nauczyciele pragnęliby, żeby uczniowie wykonywali te obowiązki ze względu na wewnętrzną wartość samej nauki. Choć szlachetny to zamiar i w wielu przypadkach osiągalny, nie należy przeoczyć stopni jako najłatwiej dostępnego rodzaju nagród zewnętrznych. Przypomnijmy sobie, że tak jak dorośli pracują dla pieniędzy, uczniowie pracują dla stopni; tego rodzaju wymian ma węzłowe znaczenie, a jednocześnie wyjaśnia wiele z tego, co dzieje się w klasie."

Boję się reform, których twórcy lub inspiratorzy bez przeprowadzenia rzetelnych, stuprocentowo wiarygodnych, szeroko zakrojonych badań w klasach szkolnych, bez długotrwałych i uważnych konsultacji w późniejszymi wykonawcami tych pomysłów, opierając się na własnej z pewnością wyższej niż przeciętna kompetencji w postępowaniu z uczniem i własnych doświadczeniach, ograniczonych na dodatek do jednej grupy wiekowej najprawdopodobniej ponadprzeciętnie zdolnych i wewnętrznie zmotywowanych do nauki uczniów, nawołując do prostego importu cudzych rozwiązań, potępiają tak stanowczo to, co jest tu i teraz, co ukształtowało się przez długie lata w określonej sytuacji społecznej, wyrosło z pewnej tradycji, co jest emanacją świadomości  pewnej czasowo-przestrzennej wspólnoty ludzkiej, wypowiadają bez cienia wątpliwości stanowcze słowa krytyki na temat samych podstaw funkcjonowania całkiem nieźle działającego systemu.

Boję się, bo naruszenie podstaw czegoś może uruchomić siły, które potem wymkną się spod kontroli, siły także takie, których nikt się nie spodziewał, siły zdolne obalić całą budowlę. A już postępowanie takie w odniesieniu do zakorzenionych w świadomości społecznej stereotypów może być otwarciem prawdziwej puszki Pandory, może skończyć się tak, jak w przypadku wprowadzenia gimnazjów: założenia pozornie szczytne, tylko wykonanie i skutki okazały się totalną porażką.

Wiele mądrych, zastanawiających rzeczy piszecie tu, ale przecież nie można przesadzać. W żadną stronę.

Marek Pleśniar28-01-2004 14:26:12   [#47]

tu akurat raczej nie ma mowy o przesadzaniu - gdy mowa o wyborze metody.

Jesli oceniamy opisowo to opisowo. Nie ma metody oceniania trochę opisowej, bardziej opisowej, bardzo opisowej. Idea jest jednoznaczna.

Diabeł faktycznie tkwi w szczegółach - mam na myśli np takie drobiazgi jak nieprzygotowanie kadry, brak motywowania przez szefa itp.

Jesli przesadą jest ocenianie opisowe bez porządnych podstaw to tak.

Rozwiązania tu omawiane nie są juz w ogóle cudze, tak jak nie nazwę cudzą Arendsowej ksiązki - popularnego w Stanach Zjednoczonych akademickiego podręcznika dydaktyki.

To OO promują jak dla mnie autorytety i praktycy. Tu obecni - w tym wątku. Nie przecież dyskutanci co szkoły nie widzieli. Widzą codziennie. Nie mam obawy - składać w ich ręce oceniania szkolnego. I idei tegoż - nie tylko osobistych doswiadczeń w jednej szkole.

Nie miejmy obaw. I nie miejmy obaw co do eksperymentalności - przeciez mówimy o systemie oceniania, który w tym kraju funkcjonuje od kilku lat! To żadne novum - tylko praktyka codzienna.

Zaś samą integrację ma nauczanie od - moimi kategoriami zawodowymi patrząc - zawsze.

Innymi słowy - nie zachodzi sytuacja reformy. Ocenianie opisowe jest w tym kraju faktem. Zauważmy, że tu padają raczej hasła o odejściu od OO. To dopiero reforma - zawracać Wisłę kijem.

Z mojej praktyki sprawdza się co tu juz powiedziano: w szkole - przy przejściu z jednego etapu do drugiego nauczyciele nie mają skutecznych metod pracy czy też skutecznie nie pracują;-) nad wynikami nauczania klas III.

Nauczyciele klas IV za słabo moim zdaniem pojmują integrację i nie znają dobrze wyników nauczania swych przyszłych uczniów, a nauczanie rzeczywiście jakby zapomniało że ocenianie stopniem istnieje. Co tu kryć - duża tu rola świadomości dyrektora. Z tego co wiem z rozmów telefonicznych - a prowadzę setki z naszymi kandydatami - ogromną rolę edukacyjną wśród dyrektorów spełnia nasze forum.

Wszyscy to podkreślają - wcale nie pytani.

O czym z przyjemnością donoszę;-)

luzaczek28-01-2004 14:49:27   [#48]
Przeczytałam następne komentarze i właściwie dochodzicie do takiego samego wniosku, być może w testach "na papierze" nasi uczniowie wypadli źle, ale jako pracownicy radzą sobie bardzo dobrze, wielu naszych uczniów, których rodzice wyjechali z Polski, po przełamaniu bariery językowej dawało sobie świetnie radę w różnych szkołach. Mówię tu oczywiście o nauczaniu przed wprowadzeniem reformy!
Teraz tzw "dywanikowe nauczanie" w klasach początkowych niczego dobrego nie wniosło, wręcz przeciwnie. Poza tym, uważam, że w nauczaniu początkowym powinni uczestniczyć najlepsi pedagodzy, a niestety, nie oszukujmy się, tak nie jest.
luzaczek28-01-2004 14:57:52   [#49]
A jeśli chodzi o encyklopedię Microsoftu, to właśnie taką super wiedzę mają wychowankowie amerykańskich szkół, z których doświadczeń też mamy korzystać i na nich się wzorować.
RomanG28-01-2004 14:58:56   [#50]

Ale ja nie występuję przeciw głoszonym tu tak pięknie poglądom na zalety oceniania opisowego.

Kiedy jednak zaczynamy uważać sam proces oceniania za wręcz upadlający ucznia, kiedy absolutnie negujemy pogląd, że ocenianie pełni również (nie przede wszystkim) funkcję wychowawczą, że może być i często jest skutecznym instrumentem motywującym niechętnych nauce uczniów, że zachodzą przypadki, kiedy warto przełożyć na potrzeby i zdolności pojmowania ucznia lub rodzica mało zrozumiałą dla niektórych ocenę opisową także na jednoznacznie brzmiącą cyferkę (a nikt tego i tak nie zabroni nauczycielowi podczas udzielania dziecku czy rodzicowi informacji zwrotnej, jeśli uzna to za stosowne), to jest to niepełne spojrzenie na ocenę szkolną i sam proces oceniania, jest to negowanie niektórych funkcji oceny.
W wielkiej trosce o to, żeby nie urazić poczucia własnej wartości słabego ucznia, chcemy odmówić nagrody w postaci dobrego stopnia temu dobremu - to juz uważam za przesadę, bo z uwagi na jedno dobro nie mozemy rezygnować z innego - równorzędnego.

Zastanawiajmy się raczej, jak chronić zaufanie we własne możliwości u uczniów mniej zdolnych, zachowując oceny (i niech będą one opisowe, czemu nie?) jako takie, nie musimy od razu głosić, że w szkole można w ogóle bez oceniania.

Dobremu nauczycielowi naprawdę rybka, jaki system zadekretuje państwo. Była ocena cyfrowa - rzetelny nauczyciel zawsze dokładnie analizował postępy ucznia i dokładnie uzasadniał mu jego ocenę.
Jest ocena opisowa - rzetelny nauczyciel zawsze powinien podsumować opisane osiągnięcia ucznia łatwym do pojęcia kryterium mierzalnym, skoro uczniowie, bądź rodzice tego potrzebują i pozytywnie wpływa to na ich motywację i osiągane wyniki.

A co jest w dzienniku - to tylko papier.

strony: [ 1 ][ 2 ]