Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Oceny klasyfikacyjne
strony: [ 1 ]
Jolanta Szuchta20-01-2004 13:16:46   [#01]

Mam bardzo mieszane uczucia boo....

Jestem nauczycielem w szkole podstawowej,no i jej dyrektorem.

Mam też swoje prywatne dzieci,ktore chodzą do szkól ponadgimnazjalnych i nie ukrywam ze chyba coś z ocenami klasyfikacyjnymi w niektórych przypadkach jest nie tak.

Sródokresowe oceny z przedmiotu:3 ,4,4,5,3,3,4 oczywiście róznej wazkości,ale te ze sprawdzianow to 4 i 5.

Na koniec semesrtu +3 i komentaż:tak Ciebie postrzegam.

To może wogóle nie oceniajmy stopniami w dzienniku,tylko postrzegajmy,obserwujmy,nie wiem co jeszcze?

Oceny z innego przedmiotu tylko dwie.Pytam dlaczego tak mało?dlaczego tylko ze sprawdzianow?a gdzie inne formy oceniania?

Reforma mówi o ocenie wspierającej?Pytam gdzie to wspieranie?

Moje dziecko jest zdołowane.Nie jest głupie.Może za mało się uczy?

W mojej szkole w kazdym semestrze sprawdzam systematycznośc oceniania,sprawdzam tez czy nauczyciel stosuje wszystkie formy oceniania zapisane w WSO.

A jak to jest w szkołach ponadgimnazjalnych?

Nie mnie oceniać.To tylko taka refleksja.Wiem jednak,ze musze swoje dziecko podtrzymać na duchu coby sie nie załamało.

I to  by było na tyle.Trochę się może zagalopowałam?

A może ktoś podejmie dyskusję?

I jeszcze jedno wyjasnienie,moje dziecko z obu częsci egzaminu gimnazjalnego otrzymalo 88 pkt. 48 częsc humanistyczna,pozostałe matematyczno przyrodnicza.

Uśka20-01-2004 13:35:45   [#02]

Jolu, z opisaną przez Ciebie sytuacją spotykam się podczas romów z byłymi rodzicami naszej szkoły i koleżankami uczącymi w w różnych szkołach .

Często uzasadnieniem wystawionej oceny jest przytoczona przez Ciebie wypowiedź. I tak się zastanawiamy: Po co wewnątrzszkolne zasady oceniania, w których podkreśla się rolę  informacyjną, motywującą itd oceny? ( "papier wszystko przyjmie" - dla kontrolujących jest pewnie OK )

Pewnie jak poprosiłabyś o wyjaśnienie zgodnie z WSO tej szkoły mieliby nie lada problem. Może warto.

Wioleta D20-01-2004 16:04:50   [#03]
W kwestii oceniania. Moje pytanie dotyczy wystawienia oceny niedostatecznej z przedmiotu. Np. mamy oceny : 1,4,1,1,,1,4,1,2 - wystawiamy z nich ocenę niedostateczną czy dopuszczającą czy zależy to od opinii nauczyciela ? Szczerze mówiąc sama się już gubię w tym wszystkim.
Jolanta Szuchta20-01-2004 16:05:12   [#04]

komentarz

a nie komentaż jak napisałam, czasami tak bywa,ale wpadka.

Nie ,nie odezwę się i nie zapytam.Kiedys czytałam juz coś na podobny temat w jakimś poście.Po co mam zaszkodzić dziecku?

Gaba20-01-2004 16:08:03   [#05]

ocena - to określenie miary postępu!!!

 

postępu - a więc rozwoju - na końcu ma być podsumowanie tego postępu, nie średnia, nie odgląd, nie - tak jak pan Bóg - ale postęp!

danie miary postępu dziecka.

Jolanta Szuchta20-01-2004 16:13:49   [#06]

Wiolu

Tak jak napisałam na początku wazne jest za co są te niedostateczne.

Poza tym nie wiem czy masz w szkole PSO i czy zapoznałas z nim swoich wychowanków.Jeśli tak i np.te jedynki są z rzeczy wazniejszych Twoim zdaniem,z rzeczy do których oceniając przykładasz większa wagę.To pewnie niedostateczny.

Zawsze jednak zgodnie z rozporządzeniem za ocenę z przedmiotu odpowiada nauczyciel prowadzący,a zachowania wychowawca.

I widzisz gdybym wiedziała ze moje dziecko ma oceny dostateczne z prac klasowych,nie byłabym zdziwiona tą tróją plus,ale ono z tych ma inne niz trzy.

Jolanta Szuchta20-01-2004 16:16:46   [#07]

Jeśli postęp

to moim zdaniem trzeba określic wymiar czasowy,czyli przy kazdej ocenie postawić datę.

Wtedy widać poprawę lub regres.

AnJa20-01-2004 16:39:37   [#08]

Wymiar czasowy jest być moze istotny, ale na pewno nie przy programach liniowych. Bo co z tego, że nigdy nie miałem najmniejszych problemów z algebra czy rachunkiem prawdopodobieństwa, kiedy lezałem jak długi przy geometrii - a z przestrzennej to juz chyba ponizej zera.

I gdyby 25 lat temu oceniano postepy to pewnie bym podstawówki nie skończył (bo ta cholerna geometria była bodajze w VIII klasie)

A ocenianie w szkole średniej to zjawisko samo w sobie - gdzieś tam już o swoich  zaszłych systemach oceniania pisałem (w skrócie: nie ma ocen cząstkowych, są semestralne praktycznie z całej skali, a nawet sporadyczne nieklasyfikowania).

Na szczęscie dzisiejsze dzieciaki coraz mniej takimi durnotami jak oceny semestralne sie przejmują - maturę i tak zdadzą, a rekrutacja na studia ma dosyc umiarkowany związek z ocenami na swiadectwie.

TereKlo20-01-2004 17:34:55   [#09]
W szkołach ponadpodstawowych nie da się oceniać przyrostowo. Realizujemy tematy z rożnych działów danego przedmiotu i ocena semestralna musi być usrednioną z ocen czastkowych. Jeżeli w tygodniu jest 1 godzina przedmiotu, a temat realizowany jest np metodą projektów to tych ocen wiele się nie da uzbierać. A jeszcze jedno: czasem w styczniu "wypadnie" praktyka (np Lic. Profilowane Zarządzanie informacją), a przedmiot jest "nowy" nie kontynuowany... Pewnie, ze im więcej ocen, tym trudniej źle ocenić ucznia, ale żeby sprawdzać wiadomości to trzeba najpierw je wdrożyć, nauczyć.
Nie trudno policzyć ile lekcji odbędzie się w jednym półroczu, gdy jeszcze uwzględnić święta lub nieobecność ucznia
Pewnie, ze łatwiej w przedmiotach realizowanych 4-5 godz.tyg.
WSO też nie może byc jednakowo interpretowany dla każdego przedmiotu, chociażby ze względu na czas i zakres realizacji materiału.
Wioleta D20-01-2004 19:15:19   [#10]
Sytuacja hipotetyczna : uczeń ma pozytywne oceny ze sprawdzianów i odpowiedzi. Jedynki za brak zeszytu , notoryczne zapominanie o pracy domowej itp. Można to odebrać jako lekceważnie przedmiotu i co z tym fantem ....
Diter Kalla20-01-2004 19:54:41   [#11]
Może się narażę koleżankom i kolegom ze szkół średnich, ale sam pamiętam z mojej ,,średniej" edukacji abstrakcyjność wystawianych ocen - ni to średnich, ni procentowych czy ważonych - po prostu na macajewa. i NIKT W TAKIEJ SZKOLE ,,NIE PODSKOCZY" bo krąży mit o ,,przerąbaniu". A może zastosować procedury z wso i poprosić o egzamin sprawdzający. Sam moim uczniom mówię, że oceniam ich cały rok szkolny i grudniu czy czerwcu uniwersytetu nie będzie, z ręki szmaty robić nie będę, ważę oceny i wystawiam , po poinformowaniu ucznia co mu z ważenia wyszło. Zastrzegam, iż jeżeli uważa się pokrzywdzony może wnieść o egzamin sprawdzający. Uważam, że jeżeli tak nie jest to ten ktoś powinien zmienić zawód i na opisanym przykładzie pracować w służbach specjalnych jako postrzegacz. I jeszcze jedno jedynka to taki sam stopień jak szóstka i piątka - stawiamy je wedle zdolności, wysiłku i efektów pracy. Dzieki. DK
migotka20-01-2004 20:10:29   [#12]

DK

" Może się narażę koleżankom i kolegom ze szkół średnich, ale sam pamiętam z mojej ,,średniej" edukacji abstrakcyjność wystawianych ocen - ni to średnich, ni procentowych czy ważonych - po prostu na macajewa. i NIKT W TAKIEJ SZKOLE ,,NIE PODSKOCZY" bo krąży mit o ,,przerąbaniu"."

No tak, chyba najlepiej skończyć edukację na gimnazjum. Bo dalej to tylko dla wytrwałych egzaminy sprawdzające.

Mnie się naraziłeś!
Leszek20-01-2004 20:42:46   [#13]

A może potrzebne są jednak wdrażane kolejne zmiany przepisu o ocenianiu (...), które wymuszają

informowanie, wyjaśnianie (itd.) nt. wystawianej oceny ...

może ten przymus jest potrzebny aby co niektórzy spojrzeli, iż oceniają także ludzi, tylko nieco młodszych od siebie...

jako rodzic każdy przeżywa to także na każdym  etapie kształcenia...

pozdrawiam

Majka20-01-2004 21:09:10   [#14]
Są jeszcze egzaminy sprawdzające?
AnJa20-01-2004 21:17:13   [#15]
O ile je do WSO sie wpisze.
migotka20-01-2004 21:19:29   [#16]

Leszek

Czy tak naprawdę uważasz, że wdrażanie czegokolwiek może tutaj pomóc?.

Niezależnie od poziomu nauczania konieczne jest informowanie i wyjaśnianie uczniom, dlaczego i za co otrzymali daną ocenę. Uczniowie muszą miec także motywację do dalszej pracy, a bez informacji nie wiedzieliby co robią zle i jak można to zmienić. Nie wyobrażam sobie, że można robić inaczej. Myślę, że nie jestem tu osamotniona.
beera20-01-2004 21:37:13   [#17]

bo ocena...

nie może być oceną postępu, oceną sredniej, ani nic w tym rodzaju.

Ocena jest INFORMACJĄ na temat stanu. Ocena jest takze informacją na temat odniesienia stanu wiedzy ucznia do pewnych standardow ( zwał tak, czy tak)

Tylko RZETELNA informacja na temat STANU i rzetelna wiedza na temat punktow odniesienia oceny, da szansę na podniesienia znaczenia oceny szkolnej.

Owszem częscią skladowa INFORMACJI powinna być informacja o postępie, zaangażowaniu, postawie.

Dlatego zgadzam się z Leszkiem i Migotką :-)

Majka20-01-2004 21:50:27   [#18]

zaraz, spokojnie :)

(...)Sródokresowe oceny z przedmiotu:3 ,4,4,5,3,3,4 oczywiście róznej wazkości,ale te ze sprawdzianow to 4 i 5(...)

Po pierwsze, Jolanta podała konkretny przykład. Z siedmiu ocen cząstkowych nauczyciel wystawił ocenę na semestr. Skomentował , że "postrzega" ;)) Żadne to wyjaśnienie.

Wiemy, że dwie z tych ocen są za zadania klasowe. Nie wiemy, za co jest reszta i nie odważyłabym się sugerować, że "za brak zeszytu" :))

Każdą z tych ocen została oceniona jakaś wiedza czy umiejętność - nie wiemy , jaka. Może istotna? Może oceniająca ważną umiejętność, którą uczeń posiadł w stopniu dostatecznym? Może świetnie pisze, ale słabo wypowiada się ustnie i nie wykazuje rozwoju ? "Gdybam", ponieważ Jolanta nie podała więcej informacji. Niedobrze, że tej informacji nie ma też matka i (być może) uczeń. To nieprofesjonalne.

Piszę " być może" bo często zdarza się, że uczniowie nie do końca przekazują komentarze - raczej je streszczają :) Dlatego spotykając  się z rodzicami klas, które uczę, niejednokrotnie widzę zdziwioną minę. Ostatnio mama uczennicy spytała: więc ta trója naprawdę nie jest tylko za interpunkcję? Bo tak mówił mi syn...

Nie twierdzę, że akurat z taką sytuacją mamy do czynienia tutaj.

 Sugeruję tylko, że formułowanie od razu uogólnień, że w szkołach ponadgimnazjalnych to norma, jest niezasadne. Nie jest też argumentem stwierdzenie Ditera, że on tak pamięta szkołę średnią ;)

Leszek20-01-2004 22:06:55   [#19]

A może uczeń tak przekazuje , jak i sam usłyszał?...

w końcu w szkole ponadgimnazjalnej to dorosły człowiek...

i może tak go traktować (to już kiedyś tu pisaliśmy - ma prawa ale i obowiązki)...

nie uogólniam, że w szkołach ponadgimnazjalnych to to i tamto...

Pozdrawiam

krystyna20-01-2004 23:56:24   [#20]

Z góry przepraszam obecnych tu i nieobecnych profesjonalnych nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych, ale......

Moje prywatne i wiarygodne doświadczenia obejmują kilka źródeł:

1. Syn (obecnie student) - kilkukrotny laureat, w zupełnym osamotnieniu "zdobywał szczyty", no czasem ktoś pożyczył mu jakąś książkę, ktoś inny pozwolił mu robić na lekcjach "co chce" (indywidualizacja ?), ktoś mu zrobił świństwo, bo nie startował u niego........A LO w rankingach wysoko !

       Kiedyś nawet zachowanie miał obniżone, bo "bezczelnie patrzył się na nauczyciela", a patrzył (nie wiem, czy bezczelnie...), bo zobaczył na tablicy trochę dziwne rozwiązanie zadania, a komentować mu się nie chciało.

  2. Córka - obecnie 1 kl. LO (innego niż syn), wyłącznie humanistka, leń śmierdzący. Na moje wrzaski, żeby uważała na lekcjach i słuchała tego co nauczyciele tłumaczą mówi: "właśnie zaczęliśmy nowy dział i postanowiłam sobie, że już będę uważała, no ale pani kazała przeczytać coś tam ze str. 28, dała na to 4 min. i zaczęła brać do tablicy i krzyczeć, że nie rozumiemy...Ona zresztą nigdy nic nie tłumaczy, bo albo to mamy umieć z gimnazjum, albo przeczytać sobie sami..."

Na moją wątpliwość, że łże stwierdziła: "wiesz, mamy tylko jedną taką prawdziwą nauczycielkę - historyczkę, taka w średnim wieku, w okularach, gruba, marnie ubrana - no, taka typowa nauczycielka (??? - wreszcie wiem, jak wygląda "typowa" nauczycielka...), ale jak tłumaczy i opowiada nam różne rzeczy, to widać, że tym żyje, że to lubi, no i odpowiada nam na różne pytania !"

Nie wiem, czy pamiętacie gdy kiedyś pisałam o tych zerach, jako stopniach szkolnych - to też u córki..

  3.  Absolwenci - a więc informacje o wielu szkołach, powtarza się w kółko to "tłumaczenie", a właściwie jego brak, ocenianie i jakieś przedmiotowe zasady - dziwolągi, stawianie na "samodzielność" w poszukiwaniu wiedzy przez "dorosłych" przecież szesnastolatków...

  4. A od kilku miesięcy moja koleżanka ma kilka godzin w zastępstwie w jeszcze innej szkole ponadgimnazjalnej.

I już na pierwszych lekcjach wzbudziła u uczniów zdziwienie, że lata po klasie, coś tam pokazuje i tłumaczy, a nowi koledzy w pokoju nauczycielskim zaczęli ją delikatnie usadzać, bo przecież to jest LO, a nie jakaś tam "szkółka" !

Bywałam też na wielu zebraniach z rodzicami i o ile przed zebraniem krzyk i oburzenie było wielkie (na różne tematy...), to podczas zebrania panowała równie wielka cisza.....

Być może tak jest, że nauczyciele z SP i G (gdzie przecież też pracują nauczyciele po SP) mają faktycznie inny styl pracy, nie spoczną, póki nie zobaczą w oczach dziecka chociaż cienia zrozumienia, szukają najbardziej efektywnych form i metod pracy na lekcji, tych łopatologicznych też, biegają po klasie, zaglądają w zeszyty, wyjaśniają istotę każdej oceny, pozwalają ją poprawić (i się jeszcze cieszą, gdy dziecko chce to zrobić !) itp...itd...

A w LO przecież tak nie trzeba, tam są wyłącznie "dorosłe dzieci".

Raz jeszcze przepraszam serdecznie Prawdziwych Nauczycieli z LO, ale wielka szkoda, że jest Was coraz mniej i nie wiem dlaczego !!!

Maryśka221-01-2004 00:25:16   [#21]

Migotko, nie obrażaj sie, że Diter tak postrzega, wspomina szkołę średnią. Podobnie jak Krystyna chcę podkreślić, że w szkołach obecnie ponadgimnazjalnych pracuje zapewne wielu nauczycieli prze duże N, takich, którzy swoją postawą zarażają uczniów oczywiście w pozytywnym znaczeniu, porywają ich do pracy, samodzielności...

Ja spotkałam właśnie w liceum najwspanialszą Nauczycielkę, moją germanistkę. Do dziś jestem ogromnie wdzięczna , że ta Pani Profesor uczyła mnie, że stanęłą na mojej drodze. Do dziś jest dla mnie wzorem i ogromnym autorytetem.

Jednakże w tej samej szkole spotkałam indywidua, które trudno nazwać nauczycielami. Niestety także mam szalenie przykre doświadczenia związane z ocenianiem, bo jakże skomentować fakt, że nauczyciel geografii potrafił oceniać sprawdziany jedynie podrzucając je w górę. Te które spadły nazwiskiem na dół nie miały szans na pozytywną ocenę. Powiecie, że bzdura, że zmyslam? Syn tegoż nauczyciela chodził z nami do klasy i bardzo chętnie opowiadał, ba sam nauczyciel , zdarzało sie, że potwierdzał tę wersję.

Inna sytuacja. Chemia, mam piątkę na półrocze, w drugim półroczu oceny nie spadły poniżej czwórki. Nauczyciel, który jednocześnie uczy PO proponuje kilku osobom z klasy wyjazd na obóz PO. Tak się składa, że kilkoro z nas nie może z różnych względów jechać. Dziwnym zbiegiem okoliczności(!) wszyscy którzy nie wyrazili zgody na obóz mają automatycznie ocenę dostateczną z PO i chemii na koniec roku. Ja też.

Nie skomentuję tego. Nie uogólniam. Podkreślam, że to było dawno i to były jednostki. Wiem , znam naprawdę cudownych nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych. Przychodzą czasem moi absolwenci i opowiadają, te opowieści są różne. Czasem jeży się włos na głowie, czasem słyszę o prawdziwych wspaniałych pedagogach. Oby tych drugich było więcej.

Gaba21-01-2004 01:11:45   [#22]

Asiu, dalej twierdzę, że ocena jest opisem postępu wg zupełnie nowej wpisanej w rozp. tzw. filozofii. A to, że my nauczyciele nie rozumiemy tego to już insza inszość - cały rok poświęciliśmy w szkole na ocenianie, ile nauczycieli tyle mitów, krzywych Gaussa, kalibrowania, uśrednich...

 

Nuczyciel ocenia bowiem postępy ucznia, które także mogą być 0, ów opis staje się informacją. Informacją jest bowiem... itp. tu definicja.

U mnie w szkole nie ma np. - uczeń może się usprawiedliwić z ważnych powodów, wszakże bywa czasem tylko człowiekiem, nie maszyną, ale kiedy stale się suprawiedliwia jego postęp jest... 0, ma postępować w wiedzy i umiejętnościch... jeden wolniej inny szybciej - temu służą opisy wymagań.

 

A to, że się nie staje...- polecam cudowny tekst W. Tańskiego nt. tego, czego go nie nauczono na studiach, m. in. oceniania, nie tylko zresztą jego, ale śmiem tweirdzić, że większość, jedni sobie zdają z tego sprawę, a innym tak zostało.

Interesuję się ocenianiem od wielu lat, dlatego uprawiam krytykę największego czegoś (tj. pomiaru dydaktycznego), na rzecz oceniania formatywnego, też tu się gdzie plątał ciekawy tekst pt. Wewnątrz czarnego pudełka. Z zainteresowaniem przyjęłą szkolenia CEO w tamtym roku nt. takiego oceniania, po 8 latach wreszcie ktoś dotarł, że można inaczej.

beera21-01-2004 09:02:44   [#23]

Ocena powinna być informacją na temat stanu. Umiesz to i to, Czytasz tak i tak. Rzetelna informacja na temat stanu jest punktem wyjscia do dalszych dzialań.
Brak takiej rzetelnosci powoduje, ze dziecko otrzymuje niadekwatne do stanu wiedzy i informacji dane. Nie wie, co umie i co powinno umieć, nie wie, co potrafi , a co powinno potrafić.

Inną rzeczą jest kontekst nabywania tej wiedzy i umiejętności, czyli własnie postęp.
Postęp olbrzymi nie gwarantuje wysokiej wiedzy i umiejętnosci, a postęp niewielki nie oznacza tej wiedzy i tych umiejętności braku.

Opisy wymagań o jakich piszesz, kryteria ocen, czy standardy wiedzy i umiejetności slużyć powinny odniesieniu stanu wiedzy i umiejętności ucznia do tychże wlasnie standardów, kryteriów. Temu odniesieniu służyć powinna dobrze przez nauczyciela skonstruowana informacja na temat ucznia. Takie myslenie o ocenianiu szkolnym powoduje wyrażenie zgody na dochodzenie do wiedzy i umiejętnosci przez ucznia w jego wlasnym tempie i według jego wlasnej hierarchi potrzeb oraz możliwości.

I jeszcze... Slowo "ocena" niesie za soba okreslone skojarzenia. Być może gdyby zrezygnować z takiego nazewnictwa sprawa byłaby prostsza.
Ocena może być pozytywna, negatywna, dobra, zla. Informacja jest po prostu informacją.
Ocena jest także "zamykająca" Informacja natomiast otwiera nowe drogi, nie zamyka żadnego etapu.

Interesuję się ocenianiem od wielu lat, mam wrażenie, że niektorzy mieszają pojęcia zachłystując się czyms, co wydaje się nowe, a jest oczywiste i od lat propagowane.

RomanG21-01-2004 09:31:10   [#24]
Ocenianie musi z czegoś wynikać.
Jeśli nauczyciel nie ma pełnej świadomości, czego chce nauczyć, co chce w uczniu wzbudzić, zmienić, nie ma codziennych przemyśleń na temat celów zaplanowanych przez siebie działań, słowem nie ma swojej - jak najbardziej indywidualnej - wizji, która może być wynikiem pasji w nauczaniu swojego przedmiotu, albo częścią warsztatu solidnego rzemieślnika po prostu, to nie umie tego przełożyć na język konkretnych, zrozumiałych dla ucznia wymagań, nie potrafi wiarygodnie umotywować swojej oceny i udzielić uczniowi pożytecznej informacji zwrotnej na temat jego osiągnięć i postępów.

Żadne rozporządzenia, WSO, PSO, tworzenie coraz bardziej szczegółowych kryteriów, które powodują ten skutek uboczny, że wiążą ręce najlepszym nauczycielom i ograniczają ich twórczą wirtuozerię, tego nie zagwarantują.

Szkoła Nauczycielem stoi, to na niego, takiego przez duże N, powinny być nakierowane myśli i działania wszystkich urzędników za ministerialnymi biurkami.
No i oczywiście na robienie Nauczycieli z nauczycieli. Ale nie dekretami.
hania21-01-2004 09:35:33   [#25]

podpowiem wam

pytania do nauczyciela: nie- czemu mój syn/córka ma taką a nie inną ocenę , lecz - co mój syn/córka powinien zrobić, aby uzyskać z tego przedmiotu ocenę wyższą.....

a oto uzyskane odpowiedzi:

  • niech się więcej uczy (więcej czy inaczej? bo jak więcej nie może? doba ma 24 godziny......)
  • pouważałby na lekcjach (dziecko twierdzi, że uważa..........)
  • musi ćwiczyć pisanie wypracowań ( tu rzucamy propozycję, że będzie pisał jedno na... 2 tygodnie a pani mu sprawdzi.... no ale doba pani też ma 24 godziny, nie pada odpowiedź, co on w tych wypracowaniach musi)
  • musi wykazać więcej zainteresowania przedmiotem (tzn co?)
  • niech się trochę więcej stara

no wiem, padają też konkretne odpowiedzi, mówiące co jeszcze ma umieć i jak powinien pracować aby te umiejetności osiągnąć.... ale czy tak często? Choć wiem o tym że tak winno być zawsze, nie zawsze sama potrafię - 5 klas po 26 uczniów. A jak chemiczka ma 18 klas??????

informacyjność oceniania......

beera21-01-2004 09:43:18   [#26]

Haniu

pratyka a teoria;-)))

fajnie zauważone:-)

TereKlo21-01-2004 17:40:15   [#27]

elektroniczny dziennik

Czytałam 16 stycznia 2004

"Internetowy dzienniczek ucznia

W bielskim Liceum Ogólnokształcącym numer 4 - pierwszym na Podbeskidziu - uruchomiono internetowy dzienniczek ucznia. W każdej chwili rodzice mogą sprawdzić jakie postępy robią w szkole ich dzieci.

Program realizowany w Liceum Komisji Edukacji Narodowej to kolejny dowód na to, że trudno dziś wyobrazić sobie życie bez internetu i komputera. A że jest to domena nie tylko młodych, przekonują się sami uczniowie. Teraz surfując po internecie rodzice dowiedzą się, jakie oceny maja ich dzieci. Program uruchomiono wraz z rozpoczęciem drugiego semestru. I w internetowym dzienniczku są już pierwsze oceny. Ale nie tylko - rodzice mogą także sprawdzić frekwencję i plan lekcji. Rodzicom bardzo się spodobał ten pomysł. Na razie internetowy dzienniczek pilotażowo wprowadzono w 7 klasach. Dyrektor już planuje, by w przyszłości oceny można było sprawdzać przez telefon komórkowy. Co ważne - mają do nich dostęp tylko rodzice, którzy znają kod swojego dziecka.
(TVP Katowice) "

Może to byłoby rozwiazaniem, bo czesto nasze kontakty z wychowawcą dziecka (i zaznajomieniem z postępami w nauce) odbywają się raz - dwa razy w semestrze i dlatego nie jest możliwa konfrontacja uczeń - ocena - nauczyciel. Ucząc 9 przedmiotów informatycznych w 15 grupach uczniowskich nie zawsze pamiętam szczegółów wystawiania ocen (poza pracami pisemnymi).
Gaba21-01-2004 17:43:03   [#28]

- czemu mój syn/córka ma taką a nie inną ocenę , lecz - co mój syn/córka powinien zrobić, aby uzyskać z tego przedmiotu ocenę wyższą....

... reszta Haniu znakomita, błysk i nerw obserwacyjny.

 

Nasza tradycja jest kiepska = interesuje mnie średnia jako nauczyciela, jako rodzica pasek lub ocena czyli cyfra, wzmacnia sie to punktami przelicznikowymi, rankingami...

-  nigdy jeszcze nie usłyszałam pytania - zamiast: czemu mój syn/córka ma taką a nie inną ocenę , lecz - co mój syn/córka powinien zrobić, aby uzyskać z tego przedmiotu ocenę wyższą..... bo moje dziecko nie umie, by mogło mieć 4.

A - dlaczego nie ma cztery? bo jest zimo, bo... tak, bo mi się... - tu oczywiście się przekomarzam sama z sobą.

 

To są naczynia połączone, tu odzywa się nasza narodowa mentalność na bazie wielu bolesnych doświadczeń społecznych, tu: pokazują się moje rodzicielskie aspiracje/kompleksy/projekcje, ranking spraw ważnych.

Jesteśmy bardzo niedojrzali - nie mamy czasu nawet dojrzeć jako społeczeństwo - wyśmiewa się  zdolnych, mądrych, inteligentnych, zadziobuje innych, nawet tych myślących w poprzek, przykład władzy koszmarny.

 

Dużo nam brak - po stronie uczniów, po stronie nauczycieli, po stronie instytucji oświatowych, prasy - brak nam ogólnonarodowej debaty, lobby - stałej dyskusji wychowawczej dla społeczeństwa, a kurka nawet kanału TV poświęconego sprawom edukacji, bo educere znaczy wywieść... niechże ten nauczyciel też skorzysta jak taki jełop (tzn. taki model bywa kreowany przez media...)

hania22-01-2004 08:55:28   [#29]

wiecie, bo ponieważ ja - taki upier..... rodzic tak pytam (na szczęście rzadko musiałam, no - raz się zdarzyło, efekt długiej rozmowy był świetny dla... całej klasy, nie przyznałam się do mojej profesji rzecz jasna:-))

i ponieważ sama staram się być przygotowana na takie pytania oraz udzielać takich informacji rodzicowi, nawet gdy pytanie nie pada (bo skąd ma przeciętny rodzic takie zadać)

jestem też "niedobrą" koleżanką czasem - i jako wychowawczyni, rodzicowi, który z drżeniem pyta: wie pani, bo nie wiem, czy warto iść do tego pana/pani i jak z nim rozmawiać, bo nie wiem czy dziecku nie zaszkodzę (sic!) takie właśnie pytania podpowiadam.

już się nasi nauczyciele przestali dziwić, bo wysyłam jako wychowawca do nauczyciela konkretnego przedmiotu (mamy dni otwarte - coraz częściej rodzice przychodzą i to tych niekoniecznie słabych uczniów....) i konkrety padać zaczynają.

Gaba22-01-2004 10:42:32   [#30]

Kiedy zapytałam pewnej katechetki, za jaką porcję wiedzy mój Piotrek otrzymał pałę w religii, odpowiedziała - bo... gadał, kiedy poprosiłam o wymagania, żeby było napisane, za gadanie na religii pałka... to tupnęła nogą, stojąc do mnie bokiem - pokażę, jak będę chciała.

Piotrka za tydzień nie było już w tej szkole, z ciagu roku z klas 6, zrobiły się 3 drugie.

 

I to mi się podoba.

 

bo jak mi powie katacheta, że ma pałkę, bo nie przeczytał, albodyskutował nie na temat, albo odmówił pracy - to jakoś wiem o co chodzi

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]