Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Gimnazjaliści zabijają
strony: [ 1 ][ 2 ]
RomanG05-01-2004 12:34:55   [#01]
Brutalne zabójstwo w Pabianicach

kwinto, mas 04-01-2004, ostatnia aktualizacja 04-01-2004 19:15

13-letni Damian wyszedł wieczorem na spacer z psem. Godzinę później na podwórku znalazła go matka. Nie żył

Do tragedii doszło w piątek ok. godz. 22 przed kamienicą w centrum Pabianic. Małgorzata R. znalazła ciało dziecka pod drzewem. Damian miał na szyi zaciśniętą pętlę z kabla elektrycznego, związane ręce i nogi. Czteromiesięczny owczarek kaukaski był przywiązany do drzewa i wył.

Policjanci nie mogli na początku przesłuchać matki - była w takim szoku. Całą noc przesłuchiwano kolejnych mieszkańców kamienicy i pobliskich domów. W końcu dzielnicowy wytypował trzech nastolatków, którzy mogli mieć związek z zabójstwem.

Dwóch 16-latków - Krzysztofa K. i Michała P. - policjanci zatrzymali w klubie bilardowym. 17-letniego Przemysława S., sąsiada Damiana, w jego mieszkaniu. Cała trójka to uczniowie gimnazjum.

Podczas kilkugodzinnego przesłuchania dwóch nastolatków przyznało się do uduszenia chłopca. Trzeci wszystkiemu zaprzeczył. Jeszcze w sobotę sąd aresztował ich na trzy miesiące pod zarzutem zabójstwa. Będą odpowiadać przed sądem jak osoby dorosłe. Grozi im do 25 lat więzienia.

Dlaczego zabili? Andrzej Baczyński z pabianickiej policji: - Nie było żadnego motywu. Może Damian coś powiedział, może pies zaszczekał, naprawdę nie wiemy.

Sąsiedzi Damiana są wstrząśnięci: - Damian był spokojnym i uczynnym dzieckiem. Pomagał mi przynosić na górę węgiel z komórki czy wnosił ciężkie zakupy. To biedna, spokojna rodzina. Żyli z alimentów, bo nikt nie chciał Małgosi dać pracy.

Według mieszkańców w okolicy zrobiło się ostatnio bardzo niebezpiecznie. Podwórko jest od roku miejscem spotkań pijaczków. Częste są włamania. Dariusz Piechulski, właściciel biura na parterze kamienicy: - Już trzy razy byłem okradany. Może chcieli się włamać, a Damian im przeszkodził? - zastanawia się.

...................................

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie rozpaczy tej matki.
AnJa05-01-2004 16:20:14   [#02]

A mnie się strasznie tytuły podobają:-(((

 Np. Gimnazjaliści zabijają sugeruje, że robią to w trakcie zajęć programowych. Bo mnie się raczej zdaje, że zabijają mordercy czy bandyci, mozna dodać, dla efektu, że w wieku gimnazjalnym.

Ale o mediach to tu już było :-(

wysela05-01-2004 17:08:28   [#03]
Porażające. Brakuje mi słów i sama nie wiem, gdzie doszukiwać się źródeł bestialstwa. Nie ma nic gorszego od zabicia poczucia bezpieczeństwa. Niedługo pozamykamy się w domach i będziemy czekać, tylko na co?
W tym wypadku nie mam wyrozumiałości i coraz bliższa jestem myśli, którą wiele lat od siebie odsuwałam -  życie za życie.
Jola05-01-2004 17:18:00   [#04]

Wiesz AnJa, w pierwszej chwili też byłam, no co najmniej, zdziwiona tym tytułem. Ale myślę, że nie wolno nam odwracać uwagi od zasadniczego problemu, który Roman - pozdrawiam :-) nam tutaj wykrzyczał.

Gdybyśmy tak wszyscy chcieli...

TereKlo05-01-2004 17:26:26   [#05]

I pomyśleć, że kiedyś bałam się chodzić obok cmentarza....

W tym przypadku zastanawiam się gdzie leży przyczyna zachowań takiej młodzieży? Coraz trudniej z nimi pracować (nawet nie chcę myśleć, jak to będzie gdy będę miała 60 lat i stanę z kredą przy tablicy....).

U siebie w domu zaobserwowałam takie zjawisko: syn bez obecności dorosłych - złote kochane dziecię, ale po jakimś czasie nygus, krętacz, leń, zero poczucia obowiązku, zero odpowiedzialności i jeszcze kilka epitetów. MOJA WINA! Dziecię chowało się samo sobie - skąd przykłady? skąd wartości?

Więc czyja TU wina? Szkoda chłoptysia 13 latka i wszystkich, któym był bliski... ale też szkoda tych nastolatków, któzy z głupoty zmarnowali sobie życie i im bliskim.....

RomanG05-01-2004 17:40:16   [#06]

Media tu akurat niewinne

Gazeta dała tytuł "Brutalne zabójstwo w Pabianicach".

A tytuł wątku ode mnie ;-)
Nie chciałem przesadzać, tylko lękiem napawa mnie fakt, że takich czynów dokonują coraz młodsi - w wieku gimnazjalnym.
AnJa05-01-2004 17:50:43   [#07]

Od ładnych parunastu wieków w Europie chłopcy w wieku 16 czy 17 lat zabijali - tyle, że nazywano to rzemiosłem rycerskim, patriotycznym obowiązkiem czy diabli wiedzą jak tam jeszcze.

Więć wiek mnie nie dziwi. A jeśli w XIV wieku równolatka naszego gimnazjalisty złapano na zdójowaniu na drogach, to nikt nie zastanawiał się nad tym ile to dziecię lat ma i jakich błedów w jego wychowaniu dopatrzyć się można.

A chodzi mi tylko o to, że dzisiaj 16 czy 17 latek to tak samo dorosły facet jak był 700 lat temu ( nie mylić z dojrzałością)

I nie wiem dlaczego ma mną  wstrząsnąć fakt popełnienia zbrodni przez 16. latka a jedynie poruszać przez 30. latka, a budzić zainteresowanie przez mego rówieśnika.

Jakoś tak bowiem dziwnie się składa, że zbrodnia jest dla mnie zbrodnią, bez względu na wiek sprawcy!

RomanG05-01-2004 17:54:36   [#08]
Oj, przydałaby się nam jakaś wojna, albo krucjata!
:-))
AnJa05-01-2004 18:00:36   [#09]
Mniej więcej to właśnie chciałem napisać :-)
TereKlo05-01-2004 19:09:51   [#10]
Pewnie - wojna! krucjata! A skąd wtedy weźmiemy stastystycznego ucznia na istnienie etatów w naszej szkole????
Uśka05-01-2004 19:19:18   [#11]

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że utworzenie szkół pt gimnazja jest WIELKIM knotem reformy. Utworzony został zespół uczniów , który obejmuje najtrudniejszy wiek młodego człowieka. Przed reformą znaliśmy uczniów od I klasy do VIII i każdy nauczyciel nawet ten od nauczania w klasie I-III miał "coś do powiedzenia" w wychowaniu uczniów ( często ze swoimi problemami przychodzili uczniowie właśnie do swojej pierwszej pani.

Obecnie w najtrudniejszym wieku uczeń przechodzi do innej szkoły, gdzie nikt go nie zna- a jak już pozna znowu przechodzi dalej. W sumie- żal tego co było.

 Przerażające jest to, o czym pisze Roman.

beera05-01-2004 19:31:52   [#12]

jeśli patrzeć na powstanie gimnazjów

w kontekście wychowania, to

zgadzam się z Uśką.

dzieciak w podstawówce był  do tych krytycznych 15stu lat.
znalo się te dzieci od sześciolatka, nikt z nauczycieli nie bał się zwrocić uwago agresywnemu dzicku, bo był to zupełnie inny, wypracowany przez 7 lat wspólnego "bycia" kontakt.

Niewątpliwie czasy tez się zmieniły i dzisiejsi ósmoklasiści nie byliby tacy sami jak kiedyś, ale pewnie nie byli by tacy jak obecne 15 latki  lub może łatwiej byłoby nad nimi zapanować.

Teraz moi uczniowie po klasie VI jeżdżą do gimnazjum do miasta. Częśc z nich nie dojeżdża tam, wagaruje bardzo duży procent dzieci, ktore do mojej szkoły chodziłyby nadal. To, co się dzieje podczas dowozów, to koszmar- wymuszania pieniędzy, bijatyki ( a dojazd trwa jakieś 15-20 minut tylko).

Zycie tych dzieciakow koncentruje się wokół autobusów. Lekcje- powrót. Nie ma możliwości pozosatnia w miescie i skorzystania z bibliotek, zajęć pozalekcyjnych, nic. W mojej szkole też miejsca na te dzieci nie ma.
Niezagospodarowane 13-14 latki same się zagospodarowują...

Z tych dzieci wyrosna dorośli- już niebawem.

Marek Pleśniar05-01-2004 19:37:30   [#13]
no, w zakresie praw które im sami dajemy lub sami sobie biorą bo nie wiemy - to już są dorośli.
Uśka05-01-2004 19:40:53   [#14]

asiu podobne odczucia mają u nas nauczyciele gimnazjów , do których zorganizowany jest dowóz. Niestety.

Ja również mam takie jak Ty obawy, niebawem odczujemy, tylko że co dalej..?

migotka05-01-2004 22:11:48   [#15]
Już drugi rocznik pojawił się w szkole ponadgimnazjalnej i ten drugi jest jeszcze gorszy od poprzedniego. Straż miejska i policja jest u nas w tym roku częstym gościem, pojawiły się narkotyki których do tej pory nie było (albo na tak małą skalę, że nie dało się zauważyć). Naprawdę praca w szkole staje się coraz trudniejsza, a jej efekty bardzo mizerne, pomimo większego wkładu pracy nauczyciela. Obecni 16, 17 latkowie nie chcą być już wychowywani i nie chcą się zmieniać.
Moim zdaniem to także efekt powstania gimnazjum. Wcześniej na ogół liceum to była druga szkoła po podstawówce. Pierwsza większa zmiana w życiu, nowe miejsce, nowi koledzy, nowi nauczyciele. Uczniowie starali się dopasować do szkoły, zdobyć zaufanie nauczycieli, mieli przy tym obawy, jak zawsze przed tym co nowe, inne.

Obecnie jest to dla nich trzecia lub czwarta szkoła, np moje osobiste dziecko 1-3 w jednej szkole, 4-6 w drugiej, gimnazjum to juz trzecia szkoła. Choć większość jego klasy uczy się razem od poczatku ciagle pojawiają się nowi. I oni właśnie - na ogół przeniesieni z innych szkół lub ci co nie zdali - przychodząc starają się zmieniać klasę, pewien zgrany juz zespół, znający się dosyć dobrze, przewidujący co może się zdarzyć. I nagle pojawiaja się problemy, kogos okradli, kogoś pobili. Na ogół są to ci, którzy doszli, ale nie zawsze. Piotrek, który zawsze uważany był za spokojnego ucznia (od pierwszej klasy podstawówki) pobił kolegę. Dlaczego? Przecież to takie spokojne dziecko, ale ostatnio zaczął pić i palić. Nowi kumple  mu po prostu zaimponowali, oni maja taki luz, potrafią nawet coś ukraść. Pokazywali to co potrafią wielu osobom z klasy, ale tylko Piotrkowi się spodobało. Może ma słaby charakter, może rodzice nie dopilnowali, a może to wina nauczycieli.
Na razie to było tylko lekkie pobicie, mała kradzież, ale co z niego wyrośnie?
W tym przypadku akurat udało się. rodzice przenieśli Piotrka do innej klasy, jeden z tych nowych nie zdał i wszystko w klasie wróciło do normy. Ale na jak długo?
Ja znam wielu z klasy mojego dziecka, znałam także dobrze Piotrka, wydaje mi się, że znam swoje dziecko. Dlaczego akurat Piotrek, a nie mój Przemek, cały czas się nad tym zastanawiam.
Dlaczego gimnazjaliści opisani w tym wątku zabili, czyja to tak naprawdę wina?
Diter Kalla05-01-2004 22:19:41   [#16]
Czytając Romka i innych muszę się niestety zgodzić z moją żoną, która tak rzekła: ,,gimnazja to niewypał, może należało stworzyć 9 letnie podstawówki. na pewno było by bezpieczniej". Kosze, chemikalia, papierochy, wóda, kable na szyji ... chyba sobie kupię gnata. Właśnie podliczam ankietę naszych uczniów: krótko wygląda to tak: nauczyciele za dużo zadają, za dużo wymagają, a system punktowy z zachowania jest do bani, za mało luzu, za dużo zakazów, czytanie boli, brak rozrywek ... no to SELAVI, niech żyje całe życie bal, Pitagoras i nauka śmierdzi. Może trzeba skończyć kolejny fakultet z żonglerki, ekwilibrystyki czy latania na miotle, aby zadziwić i porwać młodego gimnazjalistę?? A propos Romek, nie dawaj na stronę tych kryminałów więcej, bo mi nauczycieli którzy Cię czytają przestraszysz. A może więcej mądrych rad, sugestii i przemyśleń? Cześć. DK
TereKlo06-01-2004 09:42:43   [#17]

Że tak jest to wiemy, ale nie znaczy to, że tak jest dobrze. Czy ktokolwiek słuchał protestów nauczycieli, gdy wdrażano reformę oświaty? Protest tłumaczono dsbaniem o własny tyłek nauczyciela, tak samo jak protesty przeciwko zmianie warunków przechodzenia na emeryturę.

Lekarze mają odpowiedzialną pracę, a jej skutki widać odrazu.

My wychowujemy społeczeństwo i efekty widać po latach. A widać to co widać........

RomanG06-01-2004 14:46:45   [#18]

Diter!

Strach tu coś radzić, bo zaraz mnie skrytykują - a to za jednostronne podejście do tematu (jak gdyby można było na forum napisać traktat pedagogiczny), albo za takie rady na tym akurat wątku (bo faktycznie danie tego tutaj może stworzyć fałszywe wrażenie, że dla mnie prosta jest droga od szkolnego łobuzowania do zabijania).

Ale skoro, jak piszesz, czytają to "Twoi" nauczyciele - głęboko wierzę w pracę u podstaw.

Dlatego jako ojciec zwracam uwagę na wpojenie szacunku dla dorosłych. Ekspresja ekspresją, miłość miłością, a ojciec, matka najważniejsi i słuchać się mają bez zbędnego gadania.

Dlatego nauczycielom z kolei radzę między innymi, jak postępować z krnąbrnymi uczniami:

1. Po pierwsze: nie przechodzić obojętnie! Reagować na najdrobniejsze przejawy złego zachowania.

2. „Uczeń w szkole ma się przede wszystkim uczyć” – stanowczo egzekwować wywiązywanie się z obowiązków ucznia. „Aby domagać się praw musisz także robić to, co jest twoim obowiązkiem”.

3. Walczyć z rzemyczkiem, a nie z koniczkiem:
- Wymagać manier i savoir-vivre’u
- Wymagać szacunku  dla nauczycieli i wszystkich dorosłych pracujących w szkole, co powinno objawiać się postawą ciała, tonem głosu, spojrzeniem, gestami i używanym słownictwem

4. W sprawach zasadniczych stanowczo i konsekwentnie egzekwować zasady i wydane polecenia. Nie odpuszczać! W szczególności: nie mówić do grupy, póki każdy nie zamknie "swojej, nie cudzej" buzi. Ściszać głos zamiast przekrzykiwać.

5. Z rozmysłem i świadomie  stosować kary, dać odczuć konsekwencje złego zachowania.

6. Nie nadużywać pochwały i uśmiechu: swoje przyjazne nastawienie do dziecka wyrażać można także w inny sposób. Jeśli już chwalić – to z serca i szczerze.

7. Być nie kumplem, a nauczycielem. Nie bać się przestać być przyjaznym w momencie złego zachowania.

8. Po sprowadzeniu na właściwą drogę przywrócić przyjazne i ciepłe stosunki.

9. Najpierw wymagać, luzować później - jeśli do tego dorośli.

10. Nieustannie domagać się odpowiedzialności i samokontroli. Wyrażać pewność, że sami wiedzą jak _należy_ postępować.

11. „Gagatków” izolować od grupy. Małe tête-à-tête przynosi zaskakująco dobre efekty.

12. Stanowczo i szybko poskramiać pierwsze dziecko, które zacznie się źle zachowywać – reszta grupy będzie uważać. Stosować ingerencje mimowolne, w tym tzw. nauczycielskie uporczywe spojrzenie.

13. Uważać z metodami aktywizującymi; nie stawiać ich na piedestale.

14. Nie przejmować się do przesady rodzicami. Nauczyciel ma prawo wymagać od ucznia odpowiedniego zachowania niezależnie od stanowiska rodziców. Dziecko nie jest własnością rodziców, żyje również w społeczeństwie.

15. „Nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych ma obowiązek kierować się dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską, z poszanowaniem godności ucznia.” (Art. 4 Ustawy o systemie oświaty).
RomanG06-01-2004 19:07:45   [#19]

Jeszcze kilka

1. Wymagać, żeby uczniowie wstawali na powitanie n-la

2. Nie wpadać w pułapkę nadmiernego analizowania przyczyn złego zachowania

3. Nie wpadać w pułapkę sprawiedliwości absolutnej ("z tamtą panią jedno, ze mną drugie; tamta klasa tamto, a wy to; wtedy było tamto, teraz zmieniłem zdanie")

4. Nie konfrontować się z całą grupą, szczególnie w sytuacji jej przewagi fizycznej

5. Przemyśleć sprawę, nie ma obowiązku natychmiastowej reakcji

6. Zapisać w statucie czy zapowiedzieć uczniom, że odmowa zastosowania się do polecenia nauczyciela skutkuje bardziej dotkliwymi konsekwencjami (np. w sytuacji podejrzeń o alkohol czy narkotyki)

7. Przede wszystkim karać brak szacunku dla dorosłych, niegrzeczne odzywki, świadomy bunt, próby mataczenia i manipulacji

8. Wymagać resocjalizacji poprzez pracę i dobrowolnie podejmowane „czyny społeczne”

9. Korzystać nie tylko z odkryć tych psychologów, którzy kładą nacisk na pojedynczego ucznia, ale również, a niekiedy przede wszystkim, z dorobku tych badających ekologię klasy i procesy grupowe.
Małgoś06-01-2004 19:15:04   [#20]

Romanie :-)

każda zasada jest całkiem prosta i dostępna dla większości n-li

To dlaczego tak trudno o cały system?

PS. Jestem na TAK :-)  - z małą polemiką w niektórych przypadkach

Diter Kalla06-01-2004 19:16:25   [#21]

BRAVO

Mistrzu Romanie, nareszcie ująłeś kwestie sensacyjno-kryminalne NASZEJ PRACY w sposób praktyczny. A teraz, braci nauczycielska, nie daj się przeciwnościom losu i dbając o własny komfort pracy, spróbuj zastosować je w praktyce. Dodałbym nieskromnie jeszcze kilka: 

16. Bądź w tym co robisz konsekwentny do bólu - od prawa szkolnego, przez wso, dotrzymania tego co (za)powiesz,  ustalonego systemu oceniania po wystawienia ocen za cały semestr rok szkolny) pracy ucznia, a nie za ostatnie dwa tygodnie

17. szanuj prawa ucznia, ale egzekwuj konsekwentnie ich obowiązki - zawsze okazując życzliwość i uśmiech na twarzy

18. Przygotowuj się do lekcji rzetelnie i profesjonalnie, a później bezlitośnie wymagaj tego czego ich starałeś się nauczyć - w połączeniu z punktami w/w autorytet murowany

19. W życiu prywatnym i pracy nieustannie pilnuj swojego IMAGE, w myśl prasłowiańskiej zasady, iż przykład płynie z góry a ryba psuje się od głowy.

20. Uświadamiaj rodzica, jak najlepiej umiesz, że jego misja edukacyjno-wychowawcza jest jeszcze bardziej ważna, niż Twoje działania - a najlepiej, gdyby chłop, wójt i pleban mówili jednym głosem!!!!

Jak widzisz Romanie, stworzyliśmy podwójny dekalog oddziaływań pedagogiczno-wychowawczych. Ja osobiście cenię sobie swoją pracę, bo i na lekcjach mam porządek, i kilkunastu olimpijczyów się dochowałem, a w ankietach moi uczniowie doceniaja wysiłek wkładany w ich edukację (choć boli i ich i mnie niesamowicie - co lekcja kartkówka (nie jestem masochistą)). A na następnej naradzie dyrektorów z naszym przesławnym kuratorem zadam mu jedno pytanie: ,,W świetle rosnących przejawów agresji wśród gimnazjalistów, ilekroć kurator oświaty udzielił dyrektorowi szkoły wsparcia, zezwalając na karne przeniesienie ucznia notorycznie łamiącego ogólnoludzkie zasady współistnienia do innej szkoły?" Jestem ciekaw co mi powie? Z nauczycielskim pozdrowieniem. DK

beera06-01-2004 19:55:33   [#22]

Diter- brawo

Twoje zasady róznią się od Romanowych czymś waznym.

te Romana to bardziej dotyczą ucznia: wymagać, karać, walczyć, egzekwować,

Twoje zaś dotyczą nauczyciela: przygotowac się, dotrzymywać slowa,dbać o swój autorytet, być życzliwym mimo ...

Być może połączenie tych wszystkich punktow da efekt najlepszy, choć Romanowe:
6. Nie nadużywać pochwały i uśmiechu: swoje przyjazne nastawienie do dziecka wyrażać można także w inny sposób. Jeśli już chwalić – to z serca i szczerze.
mnie jakby powaliło- nawet nie wiem jak dyskutowac tu:-)

Wszystko zależy od nauczyciela. No..w każdym razie BARDZO dużo

RomanG06-01-2004 20:19:48   [#23]
To prawda, Asiu, Diter uzupełnił pięknie. Ograniczyłem się do ucznia - niepotrzebnie i w sposób zakłamujący obraz. Na szczęście nie jestem sam na forum.

Co do pochwały i uśmiechu podtrzymuję, choć jest to pewien skrót myślowy.
Początkujący nauczyciele często stosują to w nadmiarze, czasem też w niewłaściwy sposób. Trzeba pamiętać, że uśmiech niedoświadczonego nauczyciela może być dla ucznia oznaką jego słabości, nieumiejętnie udzielona pochwała może wprawić ucznia w zakłopotanie, a chwalenie zbyt częste może zostać odczytane jako chęć podlizania się uczniom. Nie tak?

Swoje przyjazne nastawienie można wyrazić równie dobrze rzetelnym przygotowywaniem się do lekcji, na co zwrócił uwagę Diter, szanowaniem praw ucznia,  czy troskliwym zainteresowaniem w sytuacjach uczniowskich problemów.
Maryśka206-01-2004 20:24:50   [#24]

7. Być nie kumplem, a nauczycielem. Nie bać się przestać być przyjaznym w momencie złego zachowania.

Szalenie ważne, uczniowie nie chcą w nas kumpli widzieć i nie oczekują tego, a gdybyśmy ten zapis zmienili dla rodziców...

7. Byc nie kolegą, koleżanką dla swojego dziecka, a matką, ojcem, przyjacielem...

Tak wielu rodziców tego nie rozumie i dzieciaki gubią sie w świecie, w którym ten podział ról jest zachwiany.

beera06-01-2004 20:31:17   [#25]

roman

slowo pisane, to nie to samo, co mówione- każdy z nas stosuje pewne manewry, by jego sądy wybrzmiały w sposób bardziej wyrazisty- i ja tak także zrobiłam:-)

Biorę na to poprawkę i naprawdę rozumiem:-)

Nie mogłam sobie odmówić wskazania tej róznicy  w podejściu do sprawy, choć wiem,ze pewnie w rzeczywistości tej różnicy nie ma...

Wtym całym ukladzie uczeń- nauczyciel nie ma mowy o partnerstwie a o nadrzędności . Ale ta nadrzędnośc nie moze wynikać li tylko z takiego zalozenia.
Budowanie takiego ukladu ( nie wiem jak lepiej, jakie inne slowo tu zastosowac zamiast tej nadrzędności) wymaga od nauczyciela spojrzenia na proces wychowania przez filtr wlasnej umiejętności, wiedzy i predyspozycji.

....

Anegdotycznie opowiem. Przyszedł do klasy mojego syna facet. Klasa syna niezla jest- klasa gimnazjalna przy ogólniaku. I ten czlowiek prowadził lekcje. Był nieprzygotowany, powiedział im , że WWW to po hebrajsku 666 i ze to znak szatana, dyscyplinował je krzycząc.Uczniowie gadali, czytali cos tam, grali na komorkach... Myslisz, ze nie w nim jest przyczyna tego, ze lekcja się nie udala?

RomanG06-01-2004 20:38:27   [#26]
Oczywiście.
Nie wolno być dyletantem. To najcięższy grzech wobec ucznia i on odpłaca pięknym za nadobne :-)
migotka06-01-2004 21:14:20   [#27]
Problem w tym, że nie wszyscy nauczyciele stosują wszystkie zasady. Uczniowie uczą się w róznych szkołach, spotykają róznych nauczycieli. Naprawdę ciężko jest zmienić zarówno podejście ucznia do nauki, jak i do nauczyciela, jeśli w jego edukacji pojawił się jakiś dyletant czy kumpel. Zwłaszcza jeśli się uczy się obecnie w szkole ponadgimnazjalnej.
Uśka06-01-2004 22:12:56   [#28]

Roman i Diter mówią przecież o takich oczywistych zachowaniach, reakcjach...

Dlaczego jest to jednocześnie tak trudne dla do zrealizowania ? Jest to poważny problem. Może ci najwyżej postawieni zastanowią się jak naprawdę uzdrowić te sutuację.

Na pewno nie przez kolejne tworzenie dokumentów (ankiety, sprawozdania  itam takie na każdy dzień.

RomanG06-01-2004 22:33:56   [#29]
Dawniej o takich "oczywistościach" kandydat do zawodu słyszał właśnie wtedy, gdy był kandydatem, albo zewsząd na początku swojej drogi zawodowej.

Teraz słyszy? Wątpię.

Pomijając ułomny system kształcenia nauczycieli, pedagogika lansowana dziś przez oświatową "górę" wzorowana jest na najgorszych amerykańskich wzorcach, i to z czasów, kiedy tamtejsze szkolnictwo upadło na głowę.
Marek Pleśniar07-01-2004 00:29:23   [#30]

skorzystałem z rady: "Przemyśleć sprawę, nie ma obowiązku natychmiastowej reakcji"

i dla mnie to nie są (nie wszystko w każdym razie) oczywistości. Dlaczego wszyscy mamy je za takie mieć?

Nie jest zgodne z moimi przekonaniami to:

  • Nie bać się przestać być przyjaznym w momencie złego zachowania bo jest mi obcy nauczyciel nieprzyjazny
  • Nie nadużywać pochwały i uśmiechu (kłóci się tu zresztą z innym: szanuj prawa ucznia, ale egzekwuj konsekwentnie ich obowiązki - zawsze okazując życzliwość i uśmiech na twarzy")
  • Wymagać, żeby uczniowie wstawali na powitanie n-la ?? a po co mi to? Bez tego niemożliwy szacunek?
  • „Uczeń w szkole ma się przede wszystkim uczyć” bo zawsze mawiałem n-lom - "gdy jest sytuacja wychowawcza - przerwij dydaktykę - to w danej chwili nieważne" ;-)
  • Przede wszystkim karać brak szacunku dla dorosłych
  • Uważać z metodami aktywizującymi a nie własnie - aktywizować?
  • Stanowczo i szybko poskramiać bo poskramia się bestie;-)

Jest zgodne z moimi przekonaniami to (np.)

  • Bądź w tym co robisz konsekwentny
  • szanuj prawa ucznia, ale egzekwuj konsekwentnie ich obowiązki - zawsze okazując życzliwość i uśmiech na twarzy
  • Przygotowuj się do lekcji rzetelnie i profesjonalnie, a później bezlitośnie wymagaj
  • W życiu prywatnym i pracy nieustannie pilnuj swojego IMAGE
  • Uświadamiaj rodzica, jak najlepiej umiesz, że jego misja edukacyjno-wychowawcza jest jeszcze bardziej ważna, niż Twoje działania
  • nie przechodzić obojętnie! Reagować na najdrobniejsze przejawy złego zachowania
  • Walczyć z rzemyczkiem, a nie z koniczkiem:
    - Wymagać manier i savoir-vivre’u
    - Wymagać szacunku  dla nauczycieli i wszystkich dorosłych pracujących w szkole

i kilka innych

zwracam więc uwagę na goszenie "prawd". Bo to są jedynie "opinie", "zdanie", "poglądy" mówiącego.

--------------------

i co do uśmiechu...

czemu się nie uśmiechać? komu przeszkadza uśmiech? Jest go za mało mi i tak.

znam odwrotne zjawisko: młody nauczyciel ponury jak grób, sadzący lufy i nadmiernie surowy - bo boi się uczniów

AnJa07-01-2004 08:39:54   [#31]

No własnie - kiedy ja się prawie nie umiem nie uśmiechać się?

No, w każdym razie, jakoś się tak wykrzywiać:-)

beera07-01-2004 09:06:08   [#32]

no bo...

każdy z nas jest inny i dzici są inne ( na szczęscie)
gdy ukladamy książki na pólce możemy to zrobic na dziesiątki sposobów , a mimo to na każdej będzie porządek;-)

Dla mnie są jakieś prawdy ogólne, nadrzędne. Nie jest ich wiele...

Reszta to sprawa bardzo indywidualna. Bardzo. Nie rozbierzemy tutaj tego na czynnki pierwsze , nawet byłby to błąd. Są recepty, ktorych stosowanie w przypadku jednego belfra przyniesie sukces, a w przypadku inego klęskę.

Marek, zazyczaj gdy się spieramy o jakieś oskowskie sprawy mowi: "Grajmy każde swoimi kartami- to będzie uczciwsze, prawdziwsze i skuteczniejsze"

Może też w tym siła?
Nauczyciel o okreslonych predyspozycjach, wiedzy i umiejętnosciach ( bo jednak dla mnie TO najważniejsze) i jego wlasny wypracowany sposób kontaktu z dzieciakami. Nawet wypracowany na błędach. Wiecie, dla mnie dość kluczowa  w nauczycielu jest pewna wychowawcza refleksja, analiza zachowań ( także wlasnych), wnioskowanie, brak lęku przed podejmowaniem wyzwań.

Z przeszlości pamiętam nauczycieli prezentujących wręcz skrajne postawy- od życzliwości okraszonej smiechem, po konsekwencję ocierającą się o surowość. I obie te postawy wspominam dobrze. Ci nauczycuiele mieli wlasny styl bycia belfrem. Nie stosowali jednakich reguł, a mimo to byli autorytetami i otaczani byli szacunkiem.

Wiec chyba nie jednakowych dla wszystkich uczących przepisach siła.  Sila jest w nas;-))

....

Bo kogo  xle wspominam i kogo xle ocenia moj syn teraz ( jakby nic się nie zmeniło przez lata) nauczycieli nierównych, egzaltowanych, niesprawiedliwych, zapominających o danym slowie, glupich ( tak)...nie wiem, czy im pomogłyby jakiekolwiek recepty....

I znowu mi się piramida potrzeb tu rysuje...

Adaa07-01-2004 09:26:47   [#33]

no własnie

to co pozwala ludziom funkcjonować w miarę zorganizowany sposób to trzymanie się swojego stylu, wynikajacego z  typu osobowości

kiedy  zacznę to porównywać, albo co gorsze dostosowywać do sztywno określonych zasad (kontrolujacych nawet mój usmiech:-) to bedzie poczatek końca mojego belferstwa:-)

Wisi u mnie "Instrukcja mycia naczyń"( zalecenie Sanepid-u)

wisi, nikt tego nie czyta, a naczynia mam lśniace czystością:-)

RomanG07-01-2004 09:29:10   [#34]
Janusz tu kiedyś pisał tak:

Janusz Pawłowski (---.vulcan.pl) 12.09.2003 01:56 [#13]  

Było to na spotkaniu wigilijnym z absolwentami - pokończyli już studia.
Zapytali mnie, czy wiem dlaczego nigdy nie podważyli wystawionej przeze mnie oceny - nigdy nie składali podań o egzaminy sprawdzające, choć na innych przedmiotach chętnie korzystali z tej ostatniej szansy poprawienia sobie stopnia.
Różne tezy miałem - wśród nich najgłupszą była ta, że wystawiałem dobre oceny - uprzytomnili mi, że akurat było wprost przeciwnie. ;-)))
Otóż powiedzieli wtedy:
"Bo pan profesor nas szanował i nigdy nie złamał żadnego z przysługujących nam praw."
Nie bardzo zajarzyłem wtedy o czym mówili, więc poprosiłem o wyjaśnienia.
I dalej tu:
http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=3358

Takie podejście jest mi bliskie.

Nie zmienia to faktu, że w wielu szkołach młodzi nauczyciele są dziś tak dalece "nakręceni na ucznia", że ze zdziwieniem dowiadują się nagle, że mają prawo czegoś od ucznia wymagać i wydawać mu wiążące polecenia.
Dla nich takie a nie inne sformułowania są właśnie tym, co powinni usłyszeć.

Wiele zależy, w jakim klimacie emocjonalnym (Arends używa terminu "klimat społeczny klasy", na który wszakże jego zdaniem nauczyciel ma wpływ jednak ograniczony) będzie to wszystko, o czym pisałem, stosowane.

No i dużo zależy od rozumienia znaczenia poszczególnych słów.
Dla mnie w zwrotach "przestać być przyjaznym w momencie złego zachowania" oraz "nauczyciel nieprzyjazny" słowo "przyjazny" różni się. W pierwszym przypadku ma dla mnie węższy zakres znaczeniowy.
Podobnie z "metody aktywizujące" i "aktywizowanie".
:-)
RomanG07-01-2004 12:24:32   [#35]

Jeszcze cytat

Richard Arends "Uczymy się nauczać" s. 211-212:

"(...)Nawet najlepiej prowadzone nauczanie staje się bezużyteczne, jeżeli nauczyciel nie poradzi sobie z problemami ładu.
(...)Sporą część destruktywnych zachowań można wyeliminować za pomocą profilaktycznych technik wymuszania ładu, takich jak wyraźne określenie reguł i procedur postępowania w klasie oraz staranne zharmonizowanie czynności dydaktycznych.
Czujność, impet, technika "mimochodem", potoczystość, utrzymywanie gotowości grupy - wszystkie te sposoby postępowania zwiększają zaangażowanie uczniów w naukę, pomagają skupić się na zadaniu i zmniejszają problemy z utrzymaniem ładu.
Nauczyciele skutecznie utrzymujący ład posługują się dobrze określonymi technikami kontrolowania rozmów i przemieszczania się uczniów podczas lekcji, wyraźnie formułują wymagania i jasno tłumaczą materiał.
Nauczyciele tacy ustanawiają jasne reguły i procedury, których następnie uczą; starannie harmonizują czynności w chwilach rozchwiania, to jest na początku i pod koniec lekcji oraz w trakcie zmian metodycznych.
Nauczyciele tacy korzystają z metod kształtowania odpowiedzialności uczniów za naukę i postępowanie.
Pomimo wszystko nauczyciele często mają do czynienia z trudnymi lub źle motywowanymi uczniami, którzy wolą zachowywać się destruktywnie, niż zająć się nauką.
Nauczyciele skutecznie utrzymujący ład na lekcji mają opanowaną umiejętność natychmiastowego i bezpośredniego, ale sprawiedliwego radzenia sobie z destrukcyjnym zachowaniem uczniów.
Nauczyciele tacy doceniają metodę nacisku interpersonalnego, która opiera się na ich możliwościach rozdzielania i wycofywania nagród, urzędowym autorytecie, wiedzy i szczególnych kwalifikacjach, atrakcyjności osobistej i przynależności do ważnej grupy odniesienia.
Posługując się pochwałami, nagrodami i karami, nauczyciele mogą wywoływać i uzmacniać pożądane zachowanie.
Metody utrzymywania ładu w rodzaju metody dyscypliny wymuszonej wymagają jasno sformułowanych oczekiwań i stałości w wyciąganiu konsekwencji w przypadku złego zachowania uczniów.
Pomaganie uczniom w ukształtowaniu ładu autonomicznego z czasem zmniejszy trudności związane z utrzymywaniem ładu i dyscypliny w klasie.
Podobnie jak w przypadku innych funkcji nauczania, skuteczni nauczyciele wykazują się elastycznym podejściem do ładu klasowego, wiedzą bowiem, że każda klasa jest inna, a plany, reguły i procedury trzeba przystosować do
okoliczności.
Chociaż o wielu sprawach dotyczących ładu można dowiedzieć się z literatury, niektóre z najbardziej złożonych umiejętności dają się opanować tylko na drodze praktyki i samodzielnej refleksji."

................................
................................

Pomimo wszystko nauczyciele często mają do czynienia z trudnymi lub źle motywowanymi uczniami, którzy wolą zachowywać się destruktywnie, niż zająć się nauką.
Marek Pleśniar07-01-2004 12:35:38   [#36]

a teraz powiem coś czego nie mówiłem nigdy.

Nie jest to żadna opozycja do głosów przedmówców. To jest w innym kierunku.

Mam - po poczytaniu - ważnych i potrzebnych - spostrzeżeń również swoje. Jak ja dotąd nigdy (i nadal tego nie lubię) o tej kwestii - przyziemnie. Najpierw zacytuję Wasze - nie podejmując z zasadnością tego dyskusji:

1. Po pierwsze: nie przechodzić obojętnie! Reagować na najdrobniejsze przejawy złego zachowania.

2. „Uczeń w szkole ma się przede wszystkim uczyć” – stanowczo egzekwować wywiązywanie się z obowiązków ucznia. „Aby domagać się praw musisz także robić to, co jest twoim obowiązkiem”.

3. Walczyć z rzemyczkiem, a nie z koniczkiem:
- Wymagać manier i savoir-vivre’u
- Wymagać szacunku  dla nauczycieli i wszystkich dorosłych pracujących w szkole, co powinno objawiać się postawą ciała, tonem głosu, spojrzeniem, gestami i używanym słownictwem

4. W sprawach zasadniczych stanowczo i konsekwentnie egzekwować zasady i wydane polecenia. Nie odpuszczać! W szczególności: nie mówić do grupy, póki każdy nie zamknie "swojej, nie cudzej" buzi. Ściszać głos zamiast przekrzykiwać.

5. Z rozmysłem i świadomie  stosować kary, dać odczuć konsekwencje złego zachowania.

6. Nie nadużywać pochwały i uśmiechu: swoje przyjazne nastawienie do dziecka wyrażać można także w inny sposób. Jeśli już chwalić – to z serca i szczerze.

7. Być nie kumplem, a nauczycielem. Nie bać się przestać być przyjaznym w momencie złego zachowania.

8. Po sprowadzeniu na właściwą drogę przywrócić przyjazne i ciepłe stosunki.

9. Najpierw wymagać, luzować później - jeśli do tego dorośli.

10. Nieustannie domagać się odpowiedzialności i samokontroli. Wyrażać pewność, że sami wiedzą jak _należy_ postępować.

11. „Gagatków” izolować od grupy. Małe tête-à-tête przynosi zaskakująco dobre efekty.

12. Stanowczo i szybko poskramiać pierwsze dziecko, które zacznie się źle zachowywać – reszta grupy będzie uważać. Stosować ingerencje mimowolne, w tym tzw. nauczycielskie uporczywe spojrzenie.

13. Uważać z metodami aktywizującymi; nie stawiać ich na piedestale.

14. Nie przejmować się do przesady rodzicami. Nauczyciel ma prawo wymagać od ucznia odpowiedniego zachowania niezależnie od stanowiska rodziców. Dziecko nie jest własnością rodziców, żyje również w społeczeństwie.

15. „Nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych ma obowiązek kierować się dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską, z poszanowaniem godności ucznia.” (Art. 4 Ustawy o systemie oświaty).

16. Bądź w tym co robisz konsekwentny do bólu - od prawa szkolnego, przez wso, dotrzymania tego co (za)powiesz,  ustalonego systemu oceniania po wystawienia ocen za cały semestr rok szkolny) pracy ucznia, a nie za ostatnie dwa tygodnie

17. szanuj prawa ucznia, ale egzekwuj konsekwentnie ich obowiązki - zawsze okazując życzliwość i uśmiech na twarzy

18. Przygotowuj się do lekcji rzetelnie i profesjonalnie, a później bezlitośnie wymagaj tego czego ich starałeś się nauczyć - w połączeniu z punktami w/w autorytet murowany

19. W życiu prywatnym i pracy nieustannie pilnuj swojego IMAGE, w myśl prasłowiańskiej zasady, iż przykład płynie z góry a ryba psuje się od głowy.

20. Uświadamiaj rodzica, jak najlepiej umiesz, że jego misja edukacyjno-wychowawcza jest jeszcze bardziej ważna, niż Twoje działania - a najlepiej, gdyby chłop, wójt i pleban mówili jednym głosem!!!!

21. "(...)Nawet najlepiej prowadzone nauczanie staje się bezużyteczne, jeżeli nauczyciel nie poradzi sobie z problemami ładu.
(...)Sporą część destruktywnych zachowań można wyeliminować za pomocą profilaktycznych technik wymuszania ładu, takich jak wyraźne określenie reguł i procedur postępowania w klasie oraz staranne zharmonizowanie czynności dydaktycznych.
Czujność, impet, technika "mimochodem", potoczystość, utrzymywanie gotowości grupy - wszystkie te sposoby postępowania zwiększają zaangażowanie uczniów w naukę, pomagają skupić się na zadaniu i zmniejszają problemy z utrzymaniem ładu.
Nauczyciele skutecznie utrzymujący ład posługują się dobrze określonymi technikami kontrolowania rozmów i przemieszczania się uczniów podczas lekcji, wyraźnie formułują wymagania i jasno tłumaczą materiał.
Nauczyciele tacy ustanawiają jasne reguły i procedury, których następnie uczą; starannie harmonizują czynności w chwilach rozchwiania, to jest na początku i pod koniec lekcji oraz w trakcie zmian metodycznych.
Nauczyciele tacy korzystają z metod kształtowania odpowiedzialności uczniów za naukę i postępowanie.
Pomimo wszystko nauczyciele często mają do czynienia z trudnymi lub źle motywowanymi uczniami, którzy wolą zachowywać się destruktywnie, niż zająć się nauką.
Nauczyciele skutecznie utrzymujący ład na lekcji mają opanowaną umiejętność natychmiastowego i bezpośredniego, ale sprawiedliwego radzenia sobie z destrukcyjnym zachowaniem uczniów.
Nauczyciele tacy doceniają metodę nacisku interpersonalnego, która opiera się na ich możliwościach rozdzielania i wycofywania nagród, urzędowym autorytecie, wiedzy i szczególnych kwalifikacjach, atrakcyjności osobistej i przynależności do ważnej grupy odniesienia.
Posługując się pochwałami, nagrodami i karami, nauczyciele mogą wywoływać i uzmacniać pożądane zachowanie.
Metody utrzymywania ładu w rodzaju metody dyscypliny wymuszonej wymagają jasno sformułowanych oczekiwań i stałości w wyciąganiu konsekwencji w przypadku złego zachowania uczniów.
Pomaganie uczniom w ukształtowaniu ładu autonomicznego z czasem zmniejszy trudności związane z utrzymywaniem ładu i dyscypliny w klasie.
Podobnie jak w przypadku innych funkcji nauczania, skuteczni nauczyciele wykazują się elastycznym podejściem do ładu klasowego, wiedzą bowiem, że każda klasa jest inna, a plany, reguły i procedury trzeba przystosować do
okoliczności.
Chociaż o wielu sprawach dotyczących ładu można dowiedzieć się z literatury, niektóre z najbardziej złożonych umiejętności dają się opanować tylko na drodze praktyki i samodzielnej refleksji."

A potem spytam (tylko raz bo generalnie co mi tam:-)

i to wszystko wspaniałe, niezwykłe, trudne i pod ogromną presją społeczną ma nauczyciel mianowany robić za 1218zł na rękę??

beera07-01-2004 12:53:59   [#37]

nie musi

to demagogia Marek

i odejście od prawdziwego problemu...

Może robić, nie musi, może odejśc , może robić co chce...

Jesli już coś robisz- rób dobrze.

To jest jedna z tych ogólnych prawd, ktore wyznaję.

Dyskusja o pieniądzach jest ważna, ale nie w kontekście tego wątku.

Marek Pleśniar07-01-2004 13:03:07   [#38]

demagogia jest wtedy jak chcesz kierować ludzkimi zachowaniami. Ja nie chcę. To zas moja myśl - refleksja, dygresja - jak wspomniałem - "To jest w innym kierunku." czemu nie można mieć dygresji tu? Napisałem co czuję:-)

Ale pominawszy dygresje. Pieniądze.. To odsiew negatywny nauczycielstwa. Nie uważasz?

A jak dotrzeć z wszystkimi tymi argumentami w liczbie 20-tu do negatywnie odsianych? Którzy są na pewno wśród tych setek tysięcy ludzi? Nie ma ich?

Czy to nie jest jak najbardziej prawdziwy problem?

RomanG07-01-2004 13:05:42   [#39]

ja myślę

że ci negatywnie odsiani tu nie zaglądają.
Marek Pleśniar07-01-2004 13:09:36   [#40]

wiem Roman;-)

i to jest porządna demagogia a nie tam takie tam;-)

no tak ale powiem takie moje ulubione spostrzeżenie. My tu gadamy i to jest tak jak z tymi programami antyalkoholowymi w TV.

One są świetne i pouczające. Tylko taki problem, że żaden alkoholik (w każdym razie na trzeźwo;-) ich nie ogląda. Tylko bogobojni zatroskani obywatele no i jakiś psycholog czy dwóch. Też też trzeźwi jak szkło:-)

beera07-01-2004 14:19:08   [#41]

marek:-))

Możesz mieć miliard dygresji:-)))
każda będzie na temat;-))

Ale..ja no..sobie te dygresje oceniam:-))
no i oceniłam:-))))

Po prostu ostatni, ostateczny argument z ktorym się nijak nie da dyskutować  jest taki " Robię tak, bo mi malo płacą":-))

RomanG07-01-2004 15:33:42   [#42]
J. Dobson „:Zasady nie są dla tchórzy. Jak zachować równowagę między miłością a dyscypliną w wychowywaniu dzieci.” Warszawa 1993, s. 138-140:

„Kończąc rozważania na temat roli dyscypliny w nauce, chciałbym powrócić do wywiadu, opublikowanego w pierwszym wydaniu tej książki z 1970 r. Był to przedruk z U.S. News and World Report z kwietnia 1965 r. prezentujący poglądy światowej sławy kryminologów – profesora Sheldona Gluecka i jego żony. Państwo Glueck zdobyli sobie rozgłos dzięki wieloletnim badaniom przestępczości nieletnich oraz jej przyczyn. Zwróćmy uwagę, jak prorocze okazały się ich słowa, kiedy opisywali ówczesne nastolatki oraz kierunek, w którym – ich zdaniem – zmierzało nasze społeczeństwo.

U.S. News: Co sprawia, że przestępczość rośnie dziś tak szybko?
Glueck: Składa się na to wiele przyczyn. Przede wszystkim jednak to, co obserwujemy, to proces ciągnący się od drugiej wojny światowej. Po pierwsze coraz więcej matek pracuje zawodowo. Wiele z nich pozostawiło swoje dzieci w mniejszym lub większym stopniu bez dozoru, czy to w domu, czy na ulicy. Pozbawiło to dzieci stałej opieki oraz poczucia bezpieczeństwa, którego we wczesnych latach dzieciństwa potrzebują ze strony swych matek.
Równolegle z tą tendencją nastąpiła wśród rodziców dość gwałtowna zmiana poglądów na temat stosowania dyscypliny. I w domu, i poza domem zaczęto systematycznie zmierzać w stronę wychowania bardziej permisywnego – to znaczy nakładania mniejszych ograniczeń na zachowanie dziecka.
U.S. News: Czy ta filozofia sprawdziła się w życiu?
Glueck: Wygląda na to, że nie za bardzo. Życie wymaga pewnej dozy dyscypliny. Jest ona potrzebna w klasie, w domu i w całym społeczeństwie. W końcu już Dziesięć Przykazań narzuca pewną dyscyplinę. Jeżeli nie wbudujemy w charakter dzieci pewnych uniwersalnych hamulców, możemy w końcu dojść do chaosu społecznego.
U.S. News: Czy chcą Państwo przez to powiedzieć, że wartości moralne zanikają? (Uwaga autora: To pytanie padło na kilka lat przed pojawieniem się tzw. nowej moralności.)
Glueck: Niestety, ale wydaje mi się, że tak. Nie tylko rodzice, ale i inne osoby mają wiele wątpliwości, co jest dobre, a co złe moralnie; utrudnia to stosowanie dyscypliny.
Na przykład dzieci mają dziś dostęp do wszelkiego rodzaju filmów i książek. Trudno się zdecydować, które z nich należałoby objąć cenzurą.
Cenzura jako taka jest rzeczą niepożądaną. Jednocześnie wiadomo, że potrzebne są pewne ograniczenia – szczególnie, gdy w grę wchodzą dzieci. Ale okazuje się, że próby ustalenia, od którego miejsca obostrzenia te powinny obowiązywać, kończą się często brakiem jakichkolwiek ograniczeń. I właśnie ten brak ograniczeń w domu i poza nim prowadzi w wielu przypadkach do przestępczości.
U.S. News: Czy sądy dla nieletnich traktują dzieci zbyt łagodnie?
Glueck: Czasami tak, częstszym problemem jest jednak niekonsekwencja, sędziowie mają bowiem dużą swobodę w podejmowaniu decyzji. Zdarza się, że zdają się na własną intuicję oraz domysły, zamiast posłużyć się faktami, które mogliby zbierać dla nich w każdym przypadku ich podwładni.
U.S. News: Czy wobec tego surowe kary zapobiegają dalszym przestępstwom?
Glueck: Pewność otrzymania kary niewątpliwie odstrasza. Przecież strach to u człowieka uczucie pierwotne, odgrywające ważną rolę w kształtowaniu osobowości. My natomiast zaszliśmy dość daleko w kierunku przeciwnym – w uczeniu dziecka, że za jego wykroczenia nie spotka go kara. Oczywiście nie jest słuszne poleganie wyłącznie na lęku przed karą, ale równie niesłuszne jest eliminowanie tego środka zapobiegawczego.
U.S. News: Czy szkoły mogą przyczynić się do tego, by dzieci nie wyrastały na wichrzycieli?
Glueck: Oczywiście, że mogą. Tak jak mówiliśmy, są dzieci zbyt żywe, by usiedzieć dłuższy czas na jednym miejscu; trzeba znaleźć jakieś możliwe do przyjęcia ujście dla ich energii.
Uważamy także, iż szkoły – podobnie jak inne instytucje życia społecznego – muszą uznać, że przestrzeganie norm jest rzeczą konieczną, a brak norm prowadzi do chaosu, tyranii oraz bezprawia. Widać to nie tylko wśród przestępców, ale również wśród studentów, domagających się coraz większych swobód i niezależności od władz uczelni.
U.S. News: Czy sądzą Państwo, że przestępczość będzie wzrastać?
Glueck: Prawdopodobnie tak. W naszym odczuciu, jeśli nie zrobi się naprawdę wiele, by wyjść z tego błędnego koła, możemy oczekiwać okresu przemocy, jakiego jeszcze nigdy nie oglądaliśmy.
Wystarczy poczytać o morderstwach i napadach w nowojorskim metrze. Jeszcze kilka lat temu nikomu nie przyszłoby do głowy, że komunikacja miejska może nie być bezpieczna. Nie przewidujemy żadnej poprawy tej sytuacji. Młodociany przestępca, kiedy dorośnie, często zostaje ojcem następnych nieletnich przestępców – nie chodzi tu o kwestię dziedziczności, tylko o własne nierozwiązane konflikty, które czynią zeń nieskutecznego rodzica.

(…) Czy nie nadszedł już czas, by sięgnąć do owych najgłębszych przyczyn, które państwo Glueck rozpoznali trzydzieści lat temu?”
Małgoś07-01-2004 16:07:20   [#43]

Marku

nooo..nie podoba mi się takie spuentowanie kwestii powinności n-la ...i już

bo po pierwsze - tak naprawdę płaca nie jest ludzkim motywem do pracy

a po drugie - wysokośc wynagrodzenia ma niewielki związek z rzetelnością, zaangazowaniem i rozwojem zawodowym
a po trzecie - kto powiedział, że wymienianie przez Ciebie pomysły na skutecznośc zawodową sa wartościami z których korzyść wynosi jakis pracodawca (kupując je za te 1200)?
to nie tak...
mysle, że te zasady, pomysły itp. przynosza w efekcie przede wszystkim korzyść samemu n-lowi w postaci:
- satysfakcji z pracy, szacunku ze strony uczniów, poczucia własnej wartości i efektywności, spokoju podczas zajęc, braku sytuacji konfliktowych, podziwu ze strony kolegów itd. ...i na dodatek jeszcze mu płacą!!! az 1200 zł!!! ;-)
Marek Pleśniar07-01-2004 16:22:10   [#44]

hmm, zachowajmy się po angielsku

wystawiam na aukcję przeczytane tu u przedmówczyni zdanie:-)

czy prawdą jest zdanie: wysokośc wynagrodzenia ma niewielki związek z rzetelnością, zaangazowaniem?

 

nie wiem jak Małgosiu Ciebie ale mnie niska płaca zniechęca i odbiera satysfakcję z pracy - i odwrotnie.

Powód - ja nie wiem bo nie mam takich doświadczeń;-) - nie wiem więc jaki jest możliwy powód w przypadku pań ale faceci* mają takie coś co każe im mieć o swej pracy wysokie mniemanie gdy dzięki niej są w stanie utrzymać siebie i najbliższych, dotrzymać zobowiązań itp.

A już jako znów faceta (czyli być może zamknięte przede mną są pewne światy) najmniej mnie obchodzi podziw kolegów. Zwłaszcza że w szkole to raczej często zawiśc;-)

--------------

*to nie szowinizm. Płci się róznią a ja nie mówię o wadach lub zaletach.

Janusz Pawłowski07-01-2004 17:16:54   [#45]

Powiem tak - człowiek, a może tylko mężczyzna, pracuje w podstawowym miejscu pracy, po to, aby zarobić pieniądze na utrzymanie.
No chyba, że ma dobrze zarabiającą i realizującą się w swojej pracy żonę.

W takich wypadkach zazwyczaj musi dokonać pewnego wyważonego wyboru - niełatwego - między wysokością zarobków, własnymi i rodziny potrzebami, realizacją siebie, satysfakcją z pracy,  własnym wizerunkiem, możliwościami, bezpieczeństwem, uznaniem przełożonych, uznaniem podwładnych, ...

I zazwyczaj wybiera coś pośredniego - coś, czego ważona suma jest największa.
I jest możliwe, że zrezygnuje z nieco wyższych zarobków na rzecz bezpieczeństwa zatrudnienia, czy satysfakcji.

I zwykle będzie starał się swą pracę wykonywać najlepiej jak umie.
Bywa jednak, że coś go zniechęca i odbiera mu siły niezbędne do noszenia trudu wykonywanego zawodu.
I choćby chciał jak najlepiej, to go owe zniechęcenie paraliżuje.

Tym czymś zniechęcającym mogą być złe stosunki z uczniami.
Tym czymś zniechęcającym mogą być złę kontakty z przełożonymi.
Tym czymś zniechęcającym może być brak uznania.

Tym czymś zniechęcającym wreszcie mogą być niesatysfakcjonujące zarobki - w wypadku mężczyzny szczególnie bolesna dolegliwość.

Powiem tak:
Pracując w szkole miałem "wielką satysfakcję z pracy, ogromny szacunek ze strony uczniów, wysokie poczucie własnej wartości i efektywności, spokój podczas zajęć (a dokłądniej - wspaniałą atmosferę)".
Nie wiem czy podziw
ze strony kolegów, bo o ten nigdy nie zabiegałem - ale na pewno byłem lubiany.
W szkole jednak już nie pracuję, bo "płacili mi tylko 1200 zł".

Ale istotnie - niezbyt zręcznym jest wspominanie o wynagrodzeniu przy okazji omawianego zagadnienia podniesionego przez Romana w niniejszym wątku.
Chociaż to, że i tu tkwi przyczyna - jako jedna z wielu - jest dla mnie oczywiste.

Małgoś07-01-2004 17:29:03   [#46]

Marku, otóz szkopuł w tym, że za niska płaca rzeczywiście osłabia motywację do pracy... (bo to frustracje, kłopoty, zmartwienia itp. nie pozwalaja rozwinąc skrzydeł)

ale (możesz w to oczywiście  nie uwierzyć - choć to są wniki wielu badań i eksperymentów) ...zbyt wysoka płaca również osłabia motywację do pracy

problem w tym co to oznacza "zbyt wysoka" - nie ma jednoznacznych liczb, ale pewne wtycznie np. porównanie z innymi współpracownikami, oczekiwania i potrzeby subiektywne itp.

gdyby faktycznie poziom pracy był wyznaczany wysokością płacy, to ...nauczyciele należeliby do największych obiboków zawodowych (zaraz po pielęgniarkach) ;-)

Adaa07-01-2004 18:08:13   [#47]

też będę niezręczna bo o forsie:-)

gdzies tam jest w nas zakorzenione,że :

-nieskromnie jest mówić,ze jestem dobry,mam talent
-nie wypada upominac sie o podwyżkę ,bo moze szef sam dostrzeże,że  jestem super:-)
-nie wypada mówic o tym,że za mało mi płacą, pieniadze to nie wszystko

Znam historię, kiedy to dyrektor banku w ramach eksperymentu stworzyl stanowisko swojego doradcy, rozeslał w sieci ofertę do swoich pracowników z zastrzeżeniem,że w przypadku gdy ktos nie sprawdzi sie na tym stanowisku nie ma powrotu do poprzedniego.....nikt się nie zgłosił, nie zaryzykował, chociaz podobno było kilka osób, ktore wspaniale sprawdziłyby się jako doradcy

strach przed nowym, przed zmianami- to przede wszystkim zniechęca do podejmowania wyzwania,wtedy z pomoca przychodzi nam mówienie o tym,że  "ja" nie dbam o takie przyziemne sprawy jak forsa;-)

wysokośc wynagrodzenia ma niewielki związek z rzetelnością, zaangazowaniem?

twierdzę,że wielki bo problemy finansowe przekładają sie  na frustracje , często niezadowolenie z siebie, jakies poczucie zaniżonej wartości...gdzie tu wtedy warunki dla rzetelności i zaangazowania?

oczywiście nie każdy tak to postrzega, szczególnie Ci, którzy tak faktycznie mało zarabiają, ale mają zapewnione dochody na dobrym poziomie dzięki partnerowi

Marek Pleśniar07-01-2004 18:22:57   [#48]

implikacja;-)

Małgoś, piszesz najpierw:

szkopuł w tym, że za niska płaca rzeczywiście osłabia motywację do pracy (bo to frustracje, kłopoty, zmartwienia itp. nie pozwalaja rozwinąc skrzydeł)

a potem:

gdyby faktycznie poziom pracy był wyznaczany wysokością płacy, to ...nauczyciele należeliby do największych obiboków

a więc:

z powyższych 2 argumentów wynika logicznie ze twierdzący mówi:

nauczyciele należą do największych obiboków

;-)

Marek Pleśniar07-01-2004 18:23:12   [#49]
o kurka adaa:-)
Małgoś07-01-2004 18:42:03   [#50]

ale własnie nie należą, bo  ...kasa to nie wszystko - istnieje jakiś czynnik X, który czasem niweluje problemy wynikające ze zbyt niskich zarobków.

Natomiast w sytuacji "nadpłaty" (czyli, gdy pracownik postrzega, że jego zarobki sa niewspółmiernie wysokie do wkładu pracy) ...ludzie pracują gorzej, niz w sytuacji "niedopłaty"

PS. Marku, mnie chodzi tylko o to, by nie przeceniać znaczenia wynagrodzenia, choc dla osób od lat słabo wynagradzanych kwestia pieniędzy urasta do olbrzymich rozmiarów

strony: [ 1 ][ 2 ]