Forum OSKKO - wątek

TEMAT: incydent z nożem w krakowie
strony: [ 1 ]
annamaria09-09-2010 19:14:37   [#01]
fakty przedstawiły incydent z nożem- komentarz :wyciągnięcie konsekwencji wobec dyrektora i wychowawców- wpadam w popłoch. Co Wy na to?
Adaa09-09-2010 19:26:25   [#02]

jaki popłoch tere , kuratorium od lat stosuje taka sama zasadę - cokolwiek by sie nie wydarzylo wysyła sie kontrole do szkoły by ta zbadala, czy dyrektor, który jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo i zdrowie uczniów dopełnił swoich obowiazków - nawet jesli miałoby to dotyczyć bójki rodziców na wywiadówce:-))

mnie w tej sprawie przyszło do głowy cos zupełnie innego

nasze swiadectwa ... powinno sie cos jednak chyba zmienić

tlumaczyłam swiadectwa z Kanady i Szkocji - tam swiadectwo daje naprawde wiele informacji - w kazdej sferze

rzeczywiscie, drobnym druczkiem opisane jest tam bardzo dużo :zachowanie, predyspozycje, talenty, slabosci, mocne strony, problemy itd.itp....oczywiście postepy w nauce też - w odpowiedni sposob wyrazone

nasze świadectwa są pod tym względem bardzo ... uzyję tego terminu - zacofane

dyrektorzy szkoł gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych przyjmuja uczniów w znakomitej wiekszości nic o nich nie wiedząc


Bazia09-09-2010 19:27:05   [#03]
Media czasami, a może nawet cześciej niż czasami, kreują rzeczywistość, ale tylko medialną. Przypomnijmy sobie tragiczne zdarzenie w Gdańsku, czy też kosz na głowie nauczyciela (oczywiście przerysowane, zaklamane, ale bardzo medialne). Nam nie wolno ulegać presji mediów, opinii społecznej itp. Wszak pracujemy z młodym czlowiekiem i działajmy na jego rzecz najlepiej jek potrafimy. W takich sytuacjach trzeba  oderwać się od chaosu medialnego i wesprzeć uczniów "zaangażowanych" w zdarzenie i środowisko, w którym funkcjonują. WESPRZEĆ FACHOWO.
Tera09-09-2010 19:57:08   [#04]

Tak na marginesie tej sprawy jeden z zarzutów był taki, że dyrekcja nie zdążyła przetłumaczyć świadectwa.......

To dyrekcja ma tłumaczyć( czytaj: opłacać tłumacza przysięgłego, bo tylko takie tłumaczenie wchodziw rachubę)?

Mieliście takie sytuacje? Przyjmowaliście uczniów na podstawie oryginału w obcym  języku bez

tłumaczenia?

Myślę, że tak jak w przypadku nostryfikacji w szkole powinien być złożony oryginał i tłumaczenie dokonane przez tłumacza przysięgłego.

 

Gaba09-09-2010 20:09:25   [#05]

1. Zawsze przyjmuję dziecko najpierw - a często mam tak, że nie ma papierów, np. z wyrokiem sądowym, bywają papiery rozwleczone po 3, a i 5 szkołach. Najpierw dziecko i jego obowiązek, papiery ściągamy, dzwonimy, a jak kto oporny to piszemy. 

2. Dziecko ma przymus szkolny, ono musi być w szkole. A opiekuna trza ścigać, wzywać, itp. Nie może dzieciak nie realizować obowiązku, gdyż rodzic nawala. To jest sprawa między urzędem a petentem. Tu są procedury  wzywania do uzupełnienia dokumentacji i procedura utajniona tzw. rwd.

3. Na studia, gdy się stara ktoś, to jest dorosły, sam za siebie odpowiada. Nie ma tez przymusu, chcesz - robisz, nie? to nie. I tyle.

4. Miałam czasem podobne sytuacje, ale udawało się. I jeszcze jedno nieznajomość języków obcych szkodzi, boję się, ze pojawi się jakiś portugalski, grecki czy inny chiński i będę musiała skierować do tłumacza. Zasadniczo przynoszą rodzice tłumaczenia. Bardzo często też za granicę wiozą przetłumaczone rzeczy, bo nowe szkoły czasem żądają.




Ala09-09-2010 22:01:23   [#06]

moim zdaniem tłumaczenie świadectwa nie jest obowiązkiem dyrektora tylko rodzica

przyjmowałam na podstawie oryginału i prosiłam rodziców o dostarczenie tłumaczenia, nie spotkałam sie z odmową :-)

oczywiście trochę to trwa :-(

czasami rodzice zwlekają z załatwieniem spraw dziecka do ostatniej chwili

jerzyk09-09-2010 22:48:54   [#07]

„jeden z zarzutów był taki, że dyrekcja nie zdążyła przetłumaczyć świadectwa”

 

Alu .,cenię twoje zdanie ale…

 

Wobec powyższego byłbym osamotniony;-)

Ala09-09-2010 23:00:32   [#08]

jerzyku, to jak, sam załatwiasz tłumaczenie świadectwa?

gdybym nie miała innego wyjścia to pewnie też bym tak zrobiła zwłaszcza w sytuacji gdybym uznała, że informacje ze świadectwa są istotne a ja ich nie rozumiem ;-)

jak dotąd trafiały się angielskie, niemieckie, ukraińskie a nawet meksykańskie, daliśmy radę zanim przyszły tłumaczenia

co jeszcze się przytrafi, zobaczymy :-)

...........

ps. to meksykańskie było po angielsku ;-))

Jacek09-09-2010 23:01:55   [#09]
no to miałas szczęście, że nie było po meksykańsku bo niezły meksyk potem mógłby być :-)
jerzyk09-09-2010 23:05:49   [#10]

Alu, nie załatwiam, nie miałem takiego przypadku.

Oczekuję jednak jednoznacznego określenia, że mam takie sprawy załatwiać, a nie po czasie mieć dokopane, że nie myślałem tak jak zwierzchność tego oczekkiwala(uje) L

Ala09-09-2010 23:11:43   [#11]
masz rację, powinno to być określone :-)
Ala09-09-2010 23:13:56   [#12]
Jacek, meksyk to i tak jest czasami, wcale nie z powodu meksykanina ;-)
jerzyk09-09-2010 23:42:43   [#13]

Niby wiadomo ale nie do końca ;-)

USTAWA z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim.

 

Art. 4. Język polski jest językiem urzędowym:

 

  • 1) konstytucyjnych organów państwa,

     

  • 2) organów jednostek samorządu terytorialnego i podległych im instytucji w zakresie, w jakim wykonują zadania publiczne,

     

  • 3) terenowych organów administracji publicznej,

     

  • 4) instytucji powołanych do realizacji określonych zadań publicznych,

     

  • 5) organów, instytucji i urzędów podległych organom wymienionym w pkt 1 i pkt 3, powołanych w celu realizacji zadań tych organów, a także organów państwowych osób prawnych w zakresie, w jakim wykonują zadania publiczne,

     

  • 6) organów samorządu innego niż samorząd terytorialny oraz organów organizacji społecznych, zawodowych, spółdzielczych i innych podmiotów wykonujących zadania publiczne.

     

Rozdział 2

 

Art. 7. 1. Języka polskiego używa się w obrocie prawnym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej pomiędzy podmiotami polskimi oraz gdy jedną ze stron jest podmiot polski. Dotyczy to w szczególności nazewnictwa towarów i usług, ofert, reklamy, instrukcji obsługi, informacji o właściwościach towarów i usług, warunków gwarancji, faktur, rachunków i pokwitowań.

 

2. Podmiotem polskim w rozumieniu ustawy jest:

 

  • 1) osoba fizyczna mająca miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,

     

  • 2) osoba prawna lub jednostka organizacyjna nie posiadająca osobowości prawnej

     

- prowadząca działalność na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej
ewa09-09-2010 23:44:51   [#14]

tiaaa, nie do końca powiadasz ;-)


jerzyk09-09-2010 23:47:51   [#15]
Przeca mówię że nie do końca:-)))
edithael10-09-2010 14:44:16   [#16]
A wracając do meritum - winnym wydarzenia z nożem będzie szkoła, dyrekcja, nauczyciele... Młodą się zaopiekują, będa się doszukiwać przyczyn (pewno szkoła działała na nia traumatycznie albo koleżanka sprowokowała...), tłumaczyć, usprawiedliwiać. Konsekwencje na samym końcu, rozmyte. Fakty są takie, że miała nóż w miejsu, gdzie go nie powinna była mieć i użyła przeciwko innemu człowiekowi. Nie ma usprawiedliwienia.
Gaba10-09-2010 14:58:23   [#17]

Cegły, bagnety i kajdanki w tornistrze? Norma

 

 

Olga Szpunar 2010-09-10, ostatnia aktualizacja 2010-09-09 22:11:14.0

 

Noże, 21-calowe gwoździe, cegły, kajdanki, nawet bagnety - takie przedmioty w ostatnich latach odbierali uczniom nauczyciele w krakowskim gimnazjum nr 2. Jakim cudem znalazły się w tornistrach? Czasem "dla hecy", czasem bez powodu, ale też czasem dla obrony przed agresywnymi kolegami.

 

Gabriela Olszowska kieruje gimnazjum przy ul. Studenckiej, jednym z lepiej notowanych w Krakowie. Ma u siebie niecodzienną kolekcję - rzeczy zarekwirowane uczniom przez nauczycieli. Wielka cegła, metalowe pręty, ogromne gwoździe, noże...

- Był bagnet, ale ze względu na jego dużą wartość historyczną oddałam go rodzicom - informuje Olszowska. I dodaje: - Zawsze pytam uczniów, po co to przynieśli. Mówią, że dla zgrywy, wzruszają ramionami, milczą, czasem przyznają się, że dla obrony przez atakami kolegów.

Dyrektorka co roku pokazuje zbiór rodzicom. Chce, by na własne oczy zobaczyli, co gimnazjalistom może strzelić do głowy. I żeby zwrócili większą uwagę na to, co ich dziecko pakuje do szkolnych plecaków. - A jak pakuje, to po co, na Boga! - załamuje ręce dyrektorka.

Rzeczy odebrane uczniom dyrektorka pokazała nam dzień po tragicznym wydarzeniu w Gimnazjum nr 6, w którym 13-latka zaatakowała nożem koleżankę. Olszowskiej od razu przed oczami stanęła jej kolekcja... Nie ma złudzeń: to, co nauczyciele zdołali zabrać uczniom, to wierzchołek góry lodowej. I zastanawia się, co robić, by kiedyś gimnazjaliści się nie pozabijali... Wykrywacz metali przy wejściu? Bramki prześwietlające teczki? - Ale przecież nie mogę ze szkoły zrobić Alcatraz - reflektuje się.

Większość uczniów przynosi do szkoły niebezpieczne narzędzia bez szczególnych powodów. Ale do nieszczęścia może dojść przez przypadek. Młodzi nie pomyślą, że jajko na twardo zrzucone z trzeciego piętra może być przyczyną poważnego wypadku. Kiedyś takie jajko wyleciało przez okna "dwójki" i spadło milimetry przed przechodniem. Potem uczniowie obliczali, jaką siłę dała masa jajka połączona z prędkością spadania.

Dyrektor Olszowska nie ma jednak wątpliwości: - Gdzie są dzieci, tam są problemy. Jak ktoś nie chce ich mieć, musi z dziećmi przestać pracować...

Tyle że w gimnazjach jest tych problemów najwięcej. Dyrektor Gimnazjum nr 75 w Krakowie Artur Ławrowski: - Gdy w 1999 r. powstały gimnazja, od początku byłem im przeciwny. Dzieci w najtrudniejszym dla nich okresie dojrzewania wyrywa się ze znajomego środowiska. W nowej grupie muszą zdobywać swoją pozycję. A jak się imponuje rówieśnikom w tym wieku? Lekceważeniem nauczycieli, przyniesieniem do szkoły bagnetu, noża, wygłupami, które mogą być tragiczne w skutkach. Ale reformy nie cofniemy. Trzeba więc zastanowić się, co robić, żeby w szkołach było bezpieczniej.

Małopolski kurator Aleksander Palczewski chce objąć programem pomocy wszystkie gimnazja w województwie (ok. 700). Jeszcze w tym miesiącu odbędzie się narada z pracownikami poradni psychologiczno-pedagogicznych na temat bezpieczeństwa. Wczoraj też podjął decyzję o przeprowadzeniu kontroli. - Sprawdzimy, czy nauczyciele reagują na sygnały rodziców, że dzieje się coś niedobrego, czy o swoich obserwacjach uczniów mówią sobie nawzajem i czy uczniowie mają świadomość, że mogą zwrócić się do nich po pomoc i radę - mówi Palczewski.

W odpowiedzi na coraz więcej niepokojących sygnałów o tym, co dzieje się w gimnazjach, małopolscy nauczyciele będą pod patronatem Uniwersytetu Pedagogicznego organizować Forum Pedagogiczne, na którym mają rozmawiać o nowym modelu nauczania "Cztery razy trzy". To pomysł, by dzieci uczyły się w podstawówkach przez cztery lata, następne cztery spędzały w gimnazjum i kolejne cztery w liceum. W ten sposób dzieci nie będą przychodzić do gimnazjów u progu buntu - bunt przyjdzie dopiero, gdy wszyscy się poznają i zaprzyjaźnią. - Łatwiej będzie nad nim zapanować - mówi z przekonaniem dyrektor Olszowska.

 

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA

 

hanabi10-09-2010 14:58:43   [#18]

ja rozumiem, że dyrektorka mogła nie znać języka angielskiego, ale nie rozumiejąc co jest napisane na świadectwie nie poprosiła anglistki o przetłumaczenie?! a poza tym mówimy o Krakowie, gdzie tłumaczy przysięgłych pewnie na rogu każdej ulicy można znaleźć

a na dodatek wypowiedź typu "nie znam faktów, nie mogę snuć domysłów"?




post został zmieniony: 10-09-2010 15:05:19
Adaa10-09-2010 17:40:37   [#19]

"Cztery razy trzy". To pomysł, by dzieci uczyły się w podstawówkach przez cztery lata, następne cztery spędzały w gimnazjum i kolejne cztery w liceum. W ten sposób dzieci nie będą przychodzić do gimnazjów u progu buntu - bunt przyjdzie dopiero, gdy wszyscy się poznają i zaprzyjaźnią. - Łatwiej będzie nad nim zapanować - mówi z przekonaniem dyrektor Olszowska.

Gaba, Ty to naprawde mówisz z przekonaniem?

Jedyny model, który gwarantowałby jakąs stabilność to ten od którego odeszlismy - czyli 8 klasowa szkoła podstawowa i szkolnictwo ponadpodstawowe w tamtym wymiarze.

Juz nie wspomne o tym, że model 4 + 4 + 4 to "Trzy razy cztery" a nie "Cztery razy trzy"

fachowcy od siedmiu bolesci


Gaba10-09-2010 17:52:49   [#20]

1. Jestem za nieruszaniem czegokolwiek - zmęczenie pomysłami jest zbyt ogromne. To po pierwsze.

2. Gdyby było możliwe, powtarzam "gdyby" - byłabym za modelem podstawówka do 10 lat, z podłączonym gdzie się tylko da przedszkolem. Liczne małe szkoły jak najbliżej dziecka i matki. Gimnazja (5 lat), licea 2 lub 3 lata. To, co mi się podoba jest nierealne, dlatego nie warto o tym dyskutować.

Adaa10-09-2010 18:01:58   [#21]

Gaba, jak jestes za nieruszaniem czegokolwiek to nie promuj jakis durnot w swoich wypowiedziach 

czytałas to? :

Naukowiec proponuje: Zlikwidujmy gimnazja!


W szkołach podstawowych młodzież się jeszcze czegoś uczy, natomiast gimnazja to trzy stracone lata. Nie ma w nich żadnej selekcji elit, traci się dużo najlepszego czasu na zupełne nieróbstwo. Od kiedy dostajemy kandydatów po reformie gimnazjalnej, poziom ich wiedzy pogorszył się dramatycznie. Tak w przypadku matematyki, jak i wiedzy ogólnej. To nie jest podbudowana naukowo teza, tylko potoczna obserwacja. Jeżdżę po uczelniach w Polsce i wszędzie mówi się to samo.

Trzeba powiedzieć więc głośno: najwyższy czas zlikwidować gimnazja i wrócić do tego, co było. Albo zrobić siedmioletnią podstawówkę i pięcioletnie liceum.

.................

nie wiem, moze to juz było, bo wypowiedź z 2009 roku





Gaba10-09-2010 18:07:48   [#22]
eeee.
bosia10-09-2010 18:30:35   [#23]

"cztery razy trzy" to jest teraz

I, II, III, IV etap po trzy lata każdy

trochę zawodowe to burzą tylko

Bazia10-09-2010 18:31:29   [#24]
Brak rozsądku - I świetna zabawa zmieni się w tragedię
tak też może skończyć się zabawa oswiatą;)

post został zmieniony: 10-09-2010 18:32:54
Adaa10-09-2010 18:34:17   [#25]

co eeee?;-)) 

ciekawym jest to, ze mało kto wypowiada sie na temat tego, że takie same problemy wychowawcze maja oddzielne gimnazja jak i zespoły szkół (podstawówka + gimnazjum) - w których praktycznie są przez 9 lat ci sami uczniowie, których ucza ci sami nauczyciele (w znakomitej wiekszosci), więc odpada tu koncepcja zdobywania pozycji w grupie, buntu i dominacji w nowym srodowisku

problem zatem nie dotyczy wieku buntu jak najwazniejszej przyczyny tego bałaganu

chodzi o to, ze w obecnym ksztalcie, ostatnie roczniki gimnazjum, w starym układzie były to pierwsze roczniki zawodowek, liceów czy techników

teraz, te malolaty( rozrabiajace) w 3 klasie gimnazjum - znudzone programem i wymeczone nauką z podrecznika dostaja kociokwiku, bo nie ma co zaprzeczać, ze problemy wychowawcze dotyczą tylko częsci populacji gimnazjalistów

w starym systemie szly do szkół zawodowych, które dawały im wiedze praktyczną - warsztaty, praktyki itp.

te zajecia praktyczne rozladowywały w pewien sposób ich nadmiar energii, odpadało im beznadziejnie nudne wkuwanie z podrecznika

w starym systemie dobrze sie to rozkladało : kto chciał juz zdobywac zawód - szedł tam gdzie go zdobywał, kto chciał sie szerzej ksztalcic i zdobywac zawód wybierał technikum, licea ogólnoksztalcące były zawsze dla tych najambitniejszych

rozdzielenie tego strumienia powodowało, ze w sposób naturalny nastepowała selekcja predyspozycji i łaczenie grup o podobnych zainteresowaniach

no...miały wtedy większe problemy wychowawcze szkoly zawodowe, ale nie slyszałam by sobie z nimi az tak nie radzono

dlatego gdy słysze o jakiś durnych propozycjach "cztery razy trzy" to mnie krew zalewa






hanabi10-09-2010 19:33:11   [#26]

uważam podobnie jak Adaa, rozbijanie w mysl zasady 4 razy 3 jest zupelnie bez sensu

problem tej dziewczynki, chcącej przy pomocy noża próbowała poukładać sobie świat , w którym namieszali jej dorośli , jest tego najlepszym przykładem! gdzieś te dzieciaki muszą się czuc u siebie i bezpiecznie, w domyu bardzo często tak nie jest ! poczucie stabilizacji to ta sama szkoła, te same panie i ten sam zestaw kolegów

zmiany w tym przypadku mogą tylko te problemy pogłębiać, zwróćcie uwagę, że z dziećmi od klasy pierwszej do trzeciej jest wszystko ok, pierwsze problemy i trudności najczęściej  pojawiają się przy przekroczeniu progu czwartej klasy, uważam że każdy kolejny próg tego typu to tylko przyczynek do wzrostu  poziomu agresji i  poczucia kompletnego zagubienia w   świecie, który i tak nie nalezż do najłatwiejszych

hanabi11-09-2010 08:31:28   [#27]

a dziś krakowska prasa podaje, że na świadectwie tej dziewczynki nie było żadnej informacji o zaburzeniach w zachowaniu 


samo życie

Gaba11-09-2010 10:47:50   [#28]
To jest szkoła, której powinna być oczkiem w głowie, a nie jest. System łączenia nastolatków z maluchami był fatalny.
AnJa11-09-2010 14:34:28   [#29]

osmioklasowa podstawówka ?

Bazia11-09-2010 16:58:09   [#30]

Gaba pracuje w gimnazjum, więc model pięcioletniego gimnazjum odpowiada jej najbardziej. Dyrektorzy liceów chcieliby dłuższego etapu niż 3 lata w ich placówkach (nie znam żadnego, który jest innego zdania, co oczywiście nie znaczy, że wszyscy). A mnie (podstawówka) odpowiadał kiedyś i odpowiadałby nadal  model 8 + 4. Podział 7 + 5 był przeze mnie mocno preferowany (jakieś dwa lata temu) i też jest rozsądny. 

A więc jak zwykle punkt widzenia  zależy od punktu siedzenia:)

bosia11-09-2010 16:59:32   [#31]
a dyrektorzy technikum dłuższego niż 4 lata;-)
Bazia11-09-2010 17:00:25   [#32]
oczywiście, że tak
Dragon11-09-2010 17:15:21   [#33]

Uważam, że przypisywanie wychowawczych porażek powstaniu gimnazjum to szkodliwy mit.

Bez kłopotu można by go rozwiać wydłużając czas trwania gimnazjum o 6 lat wstecz (wcześniej posyłać tam dzieci o 6 lat).
Przy okazji można by wtedy skrócić czas trwania gimnazjum o rok - i o ów rok wcześniej wysyłać dzieci do szkół średnich, żeby mogli nieco wcześniej (i dłużej) skupić się na rozwijaniu swoich predyspozycji.

Bazia11-09-2010 17:15:31   [#34]
A jeszcze się tak zastanawiam, co na temat tych wyliczanek mają do powiedzenia dyrekorzy przedszkoli i żłobków ;)
Bazia11-09-2010 17:19:55   [#35]
Dragonie, mocno zawoalowana, ale wyśmienita propozycja :)
AnJa11-09-2010 19:06:34   [#36]

widzę, ze Dragon idealistą stał się

i uwaza że ogólniak rozwija te jakieś tam predyst..., predyle..

nieważne- ale wg Dragona rozwija cos

Dragon11-09-2010 19:33:51   [#37]

Napisałem, że ogólniak? Że szkoła rozwija?
AnJa - nie czytasz uważnie - bądź bez zrozumienia. :-)

Zacytuję zatem, nieskromnie,  siebie: "żeby mogli nieco wcześniej (i dłużej) skupić się na rozwijaniu swoich predyspozycji."
Jak widać napisałem, że to uczeń ma skupić się na rozwijaniu - a nie, że szkoła w nim coś rozwija.
Szkoła, w moim przekonaniu, ma dwa zasadnicze zadania:
- pierwsze: umożliwić uczniowi rozwijanie się
- drugie, znacznie ważniejsze: nie przeszkadzać uczniowi w rozwijaniu się.

Ogólniak na przykład nie pozwala rozwijać się młodym ludziom o predyspozycjach zawodowych - a wręcz, zabierajac im czas na naukę pierdół, których i tak nigdy nie zrozumieją - przeszkadza.
Ale za to pozwala się lepiej rozwijać w kierunkach abstrakcyjnych - tym bardziej predystynowanym do przeprowadzania operacji górną częścią ciała - o ile uczeń trafi na nieupierdliwych nauczycieli.

AnJa11-09-2010 21:12:52   [#38]

nie upieram sie, że czytam ze zrozumieniem

ale że ze zdania "o ów rok wcześniej wysyłać dzieci do szkół średnich, żeby mogli nieco wcześniej (i dłużej) skupić się na rozwijaniu swoich predyspozycji" można wysnuć i taki wniosek jak zapisalem- acz uproszczone on rzeczywiście

za posadzenie o idealizm oczywiście przepraszam, ale nie mogę sięoprzeć wrażeniu, ze jednak się w nim pogrążasz

bo uparcie powtarzasz, ze jednak ogólniak pozwla się w czyms lepiej rozwijac- fakt, ze obwarowujesz to warunkiem wrecz niemozliwym do spełnienia

przynajmniej od czasu gdy my w ogólniaku nie uczymy:-)

Agasko11-09-2010 21:24:07   [#39]
Prawda jest taka, że świat się zmienia. Nikt z nas nie jest w stanie stwierdzić, czy gdyby nie było gimnazjum, nie mielibyśmy tych problemów, które mamy. Może przypadałyby na 7. klasę podstawówki? Może my nie nadążamy? Sama nie wiem. Dzieci się nie chcą uczyć, nawet zdolni kombinują. Wszyscy idą do liceów i techników- szkoły ponadgimnazjalne nie trzymają poziomu- walczą o przetrwanie, te mniej liczące się w środowisku biorą każdego, kto się zgłosi. Podobnie wyższe uczelnie, więc i ci studenci... różni tacy. Ale jak się idzie na ilość, traci jakość- niestety... Ktoś komuś przewrócił w głowie. Kiedyś każdy znał swoje miejsce. Żeby wskoczyć na wyższą półkę, trzeba było się naprawdę napracować. Teraz wszystko przychodzi zbyt łatwo. Po co się uczyć, jak i tak - mimo dopuszczających- trafisz do liceum? Sądzę, że reforma idzie w złym kierunku.  W gimnazjum  brakuje "środka"- są albo bardzo zdolni, albo tacy, co nie przekraczają progu dziesiątkowego. I zaczynają się wojny podjazdowe- i jedni, i drudzy czują, że do siebie nie pasują. Intelektualiści zakładają białe rękawiczki (np.przemoc w sieci), a ci, co nie są w stanie wymyślić przewrotnej intrygi- wyciągają noże. Zresztą ten podział znajduje odbicie w naszej rzeczywistości - popatrzcie na wojny na górze... 
Adaa11-09-2010 21:34:44   [#40]

świat sie rozwija od poczatku powstania świata:-)

i zawsze będa problemy z wychowaniem - adekwatne do zmieniajacej sie rzeczywistości

najwazniejsze w tym, by w kolejnych reformach oswiatowych nie było tak jak z lisami

by uniknąc zagrozenia gatunku zaczeto je chronić (kampanie antyfutrzarskie, ograniczenia polowań itp. itd.)

lisy tak sie rozmnożyły, że wytrzebiły cietrzewie i zające

:-)


UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]