Forum OSKKO - wątek

TEMAT: agresja rodzic-nauczyciel
strony: [ 1 ]
Krystyna Za11-11-2003 22:27:11   [#01]
Z główki...
Zdarzenie, jakie niedawno miało miejsce w Szkole Podstawowej nr 12 w Siedlcach, jest już szeroko komentowane w całym mieście i wśród wielu budzi prawdziwe zdumienie. Trudno, żeby było inaczej, bo jest rzeczywiście szokujące. To, co się stało, można streścić w kilku zdaniach. Ojciec 11-letniego chłopca przyszedł do szkoły z interwencją. Twierdził bowiem, że jego syn jest maltretowany przez nauczyciela. Wyjaśnienia, jakie uzyskał od dyrektorki placówki, zupełnie go nie zadowoliły. Kiedy chciał o tym porozmawiać z nauczycielem, do którego miał pretensje, został przez niego ciężko pobity. Miało to miejsce na szkolnym korytarzu, w obecności wielu uczniów. Rodzic twierdzi, że został wręcz skatowany, był bity i kopany. Przyznaje też, że wcześniej ubliżył nauczycielowi i szarpnął go za ramię, bo był bardzo zdenerwowany.
Trzeba przyznać, że taki opis zdarzeń jeży włosy na głowie. Jest jednak tylko ogólnym zarysem całego zdarzenia, które nie jest tak proste
i jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać. Warto więc przyjrzeć mu się bliżej i nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków. W sprawie chodzi bowiem o tak istotne sprawy, jak zaufanie do szkoły, poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości. I chyba wreszcie poczucie krzywdy. A to mają wszystkie strony konfliktu. Zarówno bowiem ojciec dziecka, jak i nauczyciel, złożyli zawiadomienia do Prokuratury Rejonowej w Siedlcach.
Spróbujmy spojrzeć na to bezprecedensowe zdarzenie oczami jego głównych uczestników. Ich relacje dotyczące szczegółów są często całkowicie odmienne, ale nikt nie neguje faktu, że na szkolnym korytarzu doszło do ostrej bójki między dwoma mężczyznami.
- Dowiedziałem się od syna, że jeden z nauczycieli znęca się nad nim fizycznie - mówi
Paweł Pajka. - W piątek złapał moje dziecko za włosy i rzucił nim o podłogę. Wyzywał go przy tym od debili. Podobnie postąpił wobec innego ucznia. Zaraz po zajściu przestraszeni chłopcy poskarżyli się wicedyrektorce szkoły, która obiecała, że całą sprawę wyjaśni. I gdyby tak się stało, to pewnie wszystko by się na tym skończyło...
Ojciec ucznia był zbulwersowany opowieścią syna. Z interwencją wstrzymał się jednak do poniedziałku. Następnego dnia szkoła obchodziła bowiem 10-lecie swego istnienia. Uznał więc, że uroczysty dzień nie jest odpowiedni na interwencję w tak nieprzyjemnej sprawie.
- Do szkoły poszedłem 20 października i spotkałem się z panią dyrektor - opowiada ojciec. - Kiedy zapytałem, co zrobiła w sprawie skargi mojego syna, odpowiedziała mi, że przecież nic takiego się nie stało, a ja niepotrzebnie robię aferę. Wiem, że szkoły za wszelką cenę starają się unikać afer, a na pewno ich nie nagłaśniają. Sprawa traktowania mojego syna była chyba jednak zbyt poważna, przynajmniej dla mnie, żebym zadowolił się wyjaśnieniami pani dyrektor, a właściwie ich brakiem. Takie potraktowanie sprawy tylko mnie dodatkowo zdenerwowało. Uznałem więc, że muszę porozmawiać z nauczycielem.
Wkrótce doszło do spotkania obu panów. Tyle tylko, że nie skończyło się ono rozmową czy choćby ostrą wymianą zdań, ale bijatyką.
- Kiedy zobaczyłem nauczyciela na szkolnym korytarzu, podbiegłem do niego i szarpnąłem za ramię - mówi
Paweł Pajka. - Przyznaję, że mu także ubliżyłem. Powiedziałem też, że jeśli jeszcze raz uderzy mojego syna, to porozmawiamy inaczej. Byłem bardzo zdenerwowany całą sytuacją i nastawiłem się na męską rozmowę z nauczycielem. Myślę, że jako rodzic broniący syna mam takie prawo. Nie zdążyłem jeszcze skończyć zdania, kiedy nauczyciel uderzył mnie głową w twarz. Potem poczułem kolejne ciosy w głowę. Przewróciłem się, ale nadal byłem kopany i obrzucany wyzwiskami w rodzaju: "Nie ruszaj się skurwielu, bo cię zabiję". Wszystko to działo się na szkolnym korytarzu. Leżałem tam cały zakrwawiony na oczach uczniów i mojego syna, który pospieszył mi na ratunek. Skoczył nauczycielowi na plecy i usiłował go ode mnie odciągnąć. To wszystko wyglądało bardzo dramatycznie. Po całym zajściu, ociekając krwią, zażądałem przyjazdu policji, zresztą kilka razy, bo dyrekcja szkoły nie bardzo chciała ją wezwać.
- Moi obaj synowie wbiegli do domu z płaczem - opowiada
Monika Pajka. - Szczególnie młodszy był cały roztrzęsiony. Wołali, żebym szła do szkoły, bo nauczyciel pobił tatę. Pobiegłam natychmiast, bo szkoła jest prawie po sąsiedzku. Zastałam tam przerażający widok. Mąż siedział w kantorku koło sali gimnastycznej. Całą twarz, głowę i ubranie miał we krwi... Była tam już policja i dyrekcja szkoły.
- Po przyjeździe policji zaczęto mnie namawiać do tego, żebym nie rozdmuchiwał sprawy, ale pogodził się z nauczycielem. Dyrektorka ograniczyła się tylko do stwierdzeń w rodzaju: "Oj mężczyźni, mężczyźni, zachowujecie się jak dzieci. Podajcie sobie ręce. Po co to wszystko, panie Pajka?".
- Jeden z policjantów powtarzał to samo. Namawiał mnie do zgody. Mówił, że też jest rodzicem i po ci mi kłopoty. Powiedział, żebyśmy podali sobie ręce, to zostaniemy dobrymi kumplami. Ale ja nie chcę takiego kumpla i nie chcę mu podawać ręki. Nie chodzi o mnie, bo ja całą sprawę potraktowałem jak mężczyzna. Chodzi o moje dziecko. Proszę mnie zrozumieć. Idę do szkoły, żeby interweniować w sprawie maltretowania syna i sam zostaję ciężko pobity. Czy podanie sobie ręki może załatwić sprawę? Wiem, że szkoła najchętniej w ten sposób by ją zamknęła i wyciszyła. Wiem też, że starając się wszystko doprowadzić do końca i dokładnie wyjaśnić, narażam siebie, a pewnie i synów, na kłopoty. Idę jednak na taki układ i na takie ryzyko. Przemyśleliśmy to na spokojnie razem z żoną i wspólnie doszliśmy do wniosku, że jest to wręcz naszym obowiązkiem... Jeśli nie będziemy działać oficjalnie, to całej sprawie ukręcą łeb...
I
Paweł Pajka zaczął działać oficjalnie. Poszedł po obdukcję, za którą musiał zresztą zapłacić z własnej kieszeni. Specjalista chirurg napisał: "Uderzony głową i ręką. Doznał urazu twarzoczaszki z krwiakiem okularowym oczodołu lewego, stłuczenia okolicy skroniowej lewej, stłuczenia karku (...)"
Paweł Pajka poszedł także do siedleckiej delegatury Kuratorium Oświaty, aby poinformować o zdarzeniu. Tam został wysłuchany. Powiedziano mu, żeby wstrzymał się
z jakimiś oficjalnymi działaniami. Obiecano, że kuratorium następnego dnia zbada sprawę na miejscu w szkole i skontaktuje się z nim. I Kuratorium obietnicy dotrzymało, sprawę zbadało...
- Następnego dnia odebrałam telefon z Kuratorium - mówi
Monika Pajka. - Pracownica tej instytucji poinformowała mnie, że była w szkole, ze wszystkim się zapoznała i uważa, że nic takiego się nie stało. Dodała, że to nauczyciel czuje się pokrzywdzony i że mąż powinien go przeprosić. Dosłownie mnie zamurowało. Bez żadnej konfrontacji, wbrew oczywistym faktom, przesądzono, że to szkoła ma rację. Uważam, że chciano nas w ten sposób zastraszyć. Dla szkoły, władz oświatowych, najwygodniej byłoby, żeby nie robić wokół tego wszystkiego rozgłosu. Tylko czy to jest rzeczywiście najlepsze rozwiązanie?
Ojciec ucznia złożył jednak oficjalną skargę do delegatury kuratorium, choć - jak twierdzi - dość długo namawiano go, aby tego nie robił, bo ucierpią na tym zarówno dzieci, jak i on.
- Ostrzeżenia niestety się sprawdzają - mówi
P. Pajka. - Na szkolnym korytarzu jedna z nauczycielek powiedziała naszym synom: "No i widzicie, coście narobili. Teraz wasz tata pójdzie do więzienia". Wszystko to sprawia, że chłopcy stali się nerwowi, nie chcą chodzić do szkoły. Obawiam się, że to my będziemy teraz czarnymi owcami...
I rzeczywiście, to co mówi druga strona świadczy wyraźnie, że nie zamierza ona posypywać głowy popiołem...
- Rodzic z zaskoczenia napadł na nauczyciela, szarpnął za plecy i wymierzył mu cios - wyjaśnia dyrektorka SP nr 12 w Siedlcach,
Elżbieta Zysk-Zychowiecka. - Pan Pajka był pod wpływem alkoholu, a nauczyciel starał się tylko bronić. W tym czasie rodzic musiał doznać obrażeń.
- Szedłem szkolnym korytarzem i usłyszałem, jak ktoś mówi - "ty skur..." - opowiada nauczyciel wychowania fizycznego. - Potem poczułem, jak chwyta mnie za ramię i odwraca w swoją stronę. Zobaczyłem lecącą pięść, która otarła mi się tylko o usta, bo zdążyłem się uchylić. Przemknęła mi tylko myśl - kto to jest i o co mu chodzi? Chwyciłem napastnika za kurtkę i naciągnąłem mu ją na głowę. Może go uderzyłem. Nie pamiętam. To były sekundy. Kiedy usiłowałem go sprowadzić do parteru, uderzył twarzą o moje kolana. Potem się potknąłem i kiedy ciągnąłem napastnika po podłodze, ten uderzył głową o ławkę. Działałem w stresie i po prostu się bałem, tym bardziej że od mężczyzny poczułem alkohol. Dla mnie to był napad, przed którym się broniłem. Ja walczyłem o życie.
- Dopiero, kiedy wszyscy znaleźliśmy się w pokoju nauczycielskim, dowiedziałem się od ojca, jakie ma do mnie pretensje - dodaje nauczyciel. - Twierdził, że pobiłem i maltretowałem jego syna. Nie przypominam sobie, żebym pobił jakiegoś ucznia. Sprawa ta została zresztą wyjaśniona na Radzie Pedagogicznej. Owszem, miała miejsce interwencja z mojej strony wobec syna pana Pajki i jego kolegów. Chłopcy źle się zachowywali w czasie przygotowań do szkolnej uroczystości. Grali jakąś papierową piłką, co stwarzało zagrożenie dla innych uczniów. Nie słuchali moich upomnień, więc jednego wziąłem za ramię i posadziłem go na ławce. To wszystko.
- Czy ktoś rozsądny uwierzy, że 11-letni uczeń poszedłby na skargę do dyrektorki, gdyby nauczyciel tylko posadził go na ławce? Ciekawe, jak bez udziału wszystkich stron tę sprawę wyjaśniono na Radzie Pedagogicznej? Czy aby nie ograniczono się do wyjaśnień samego nauczyciela. Ja sam zostałem ciężko pobity, a nauczyciel nie ma najmniejszych urazów. I co ja miałem robić? Podać mu rękę, przeprosić i ociekając krwią wrócić do domu...?
- Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi nauczyciel. - Pracuję w szkole 16 lat i poświęciłem się temu zawodowi. Te ostatnie zdarzenia są dla mnie porażką...
- Synowie boją się chodzić do szkoły - mówi
Monika Pajka. - Kiedy widzą tego nauczyciela na korytarzu, to chowają głowy w dłonie. Musiałam iść z dziećmi do psychologa. Znajdują się one pod jego opieką. To moi synowie są w tej sprawie najbardziej pokrzywdzeni.
- Niedawno syn zapytał mnie, co ma mówić, jak będą go pytali o to, co zdarzyło się w szkole - dodaje ojciec. - Odpowiedziałem mu: Mów tylko prawdę, bo prawda zawsze znajdzie sprawiedliwość...

Zbigniew Juśkiewicz
Małgoś11-11-2003 22:42:39   [#02]

ale pasztet :-(

Czy ten tekst został gdzieś opublikowany?

a tak swoja drogą ...myśle sobie i wyobrażam, czy gdyby "mój" nauczyciel został zaatakowany w szkole przez agresywnego, podchmielonego rodzica, czy ograniczyłabym sie do mediacji typu "podajcie sobie ręce na zgodę, panowie"?

... zdecydowanie nie!

Krystyna Za11-11-2003 22:46:02   [#03]
Tak w "Tygodniku Siedleckim" i niebawem ma być program "Na Żywo"
Krystyna Za11-11-2003 22:48:54   [#04]
to szkoła na moim osiedlu, nie mam o niej miłych wspomnień, moje dzieci także :-( dobrze, że już nie chodzą tam
Marek Pleśniar11-11-2003 22:49:41   [#05]

baaardzo pięknie

aha, znamy tylko tę relację. Warto poczekac z opiniami. Ja poczekam:-)

violka11-11-2003 22:51:31   [#06]

Czy ktoś rozsądny uwierzy, że 11-letni uczeń poszedłby na skargę do dyrektorki, gdyby nauczyciel tylko posadził go na ławce?

ja w to mogę uwierzyć - parę lat temu przypadkowo słyszałam rozomowę 2 uczniów, którzy cieszyli się z tego jak to poszli naskarżyć do dyra na nauczyciela, nakłamali a on we wszystko uwierzył - cieszyli się na myśl jak to dyr da mu popalić

gdzie leży prawda ? nie wiadomo. ale jakoś trudno uwierzyć, że świeżo po wydarzeniach toruńskich nauczyciel odważyłby się na coś takiego, to prędzej rodzic pieniacz wykorzystałby sprzyjającą atmosferę (nagonki na szkołę) by dołożyć nauczycielowi

ale z drugiej strony - podajcie sobie ręce !? - toż to nawet u dzieci nie skutkuje

właśnie dziś w TVN znów było o szkole - jak to dyrektor szkoły poszedł do szkoły swojej córki (innej niż jego) i nawrzucał chłopakowi, z którym się spotykała - poszedł tam jako rodzic, bo miał poważne podstawy sądzić że wciąga ją w narkotyki - organy KO, OP, policja) na razie rozpatrują sprawę, dyrektor pracuje -telewizja ma znów sensację

co to się wyrabia - ja już nic nie rozumiem

Krystyna Za11-11-2003 23:00:24   [#07]
mam watpliwosci czy rodzic był pijany, skoro sam prosił dyr. o wezwanie Policji ???
Małgoś11-11-2003 23:02:18   [#08]

czy jest tak, że jest coraz gorzej?

czy jest tak, że diabliki wychodzą coraz ochotniej na światło dzienne?

wolałabym wierzyc, że przerwała się zmowa milczenia wokół nieprawidłowości w polskiej szkole, niż uświadamiac sobie jej postępująca nieudolność wobec różnego rodzaju problemów (z nauczycielami, rodzicami, uczniami, dyrektorami itd.)

Krystyna Za11-11-2003 23:08:19   [#09]
wydaje mi się, że została przerwana zmowa milczenia....
Leszek11-11-2003 23:25:16   [#10]

Najlepiej jest kiedy wszystkim się wydaje, że nauczyciel jest z innej "gliny ulepiony" niż reszta ...

Reaguje tak jak pozostali, także wobec dzieci...

Dzieci są takie jak wielokrotnie o tym pisaliśmy (-ście) na tym forum...

Zdarzają się "prowokatorzy", ale także "bardzo prostolinijni informatorzy, tego co miało miejsce" (czasami relacjonujący znęcanie się nad uczniem)...

Pozdrawiam

Małgoś12-11-2003 08:05:34   [#11]

Leszku, nie rozumiem Cię...

Czyżbyś zakładał, że "normalna glina ludzka"  dyskutuje na poziomie ...Gołoty?

Żadne dziecko, nawet najgorsze diablątko, ani żaden rodzic, nawet z ostaniego szczebla marginesu nie jest w stanie sprowokować do bijatyki człowieka, który powinien spełniać wymagania zawodowe stawiane nauczycielowi.

A jeżeli nauczyciel na agresję reaguje agresją, to szkoła nie jest dlań właściwym miejscem pracy.

Marek Pleśniar12-11-2003 10:18:20   [#12]

odebrałem to Leszka raczej jako pokazanie innego aspektu spraw

tak naprawdę to ciekaw jestem relacji - takiej kolezeńskiej - dyrektora tej szkoły, nauczyciela.

mam obawy - po przeczytaniu, ze relacja rodzica jst przemyślana, ułozona dobrze i ktoś mu poradził jak najskuteczniej się poskarzyc.

Ale to moje odczucia i nie mam wiedzy by je nazywać - prawdą.

Dziennikarze szukają sensacji osatnio, w każdej własciwie dziedzinie. I generalizują bezmyślnie (proszę wybaczyć ale mam liczne dowody).

Zaś rękoczyny w szkole i z udziałem - nie napastowanego nauczyciela sa niedopuszczalne, jednakowoż rodzic w jakiś oględny spoób naswietlił jednak że i on był napastliwy ("wszak ma chyba prawo"). Ponieważ nikt nie wykłada od razu o sobie tej najgorszej kawy na ławę - dodałbym tu około 100% by mieć prawdziwy ogląd;-)

Jakoś sobie to zdażenie wyobrażam tak: rodzic - wzburzony - szturchnał jednak nauczyciela - a ten równie wzburzony ruszył do boju:-)

Sprawa jest to moim zdaniem mało istotna, jednostkowy to przypadek a zdarzenie niesmaczne.

Tyle tylko że od nauczyciela wymaga się więcej niż srednia uliczna. ..

Powiedzcie, czy w Waszych szkołach często macie takie zdarzenia? Bójki nauczycieli z rodzicami? Jesli nie - bądźmy spokojni, nie jest tak źle;-)

Dlatego byłbym ostrożny w wyszukiwaniu spisków, zmów milczenia i afer.

Piotrek12-11-2003 16:30:43   [#13]

nauczycielu, broń się sam !

bo nikt cię nie obroni.

Nawet dyrektor z forum, który, pierwsze co, poddaje w wątpliwośc Twoje prawo (obywatelskie) do obrony przed fizyczną napaścią.

No - ale Ty nie jesteś obywatelem, Ty jesteś tylko nauczycielem.... co gorsza - na służbie. Każdy inny w Twej roli byłby chroniony podwójnie, potrójnie (atak na funkcjonariusza państwowego w czasie wykonywanie obowiązków służbowych), ale Ty w trakcie służby nie możesz się obronić - przed pijanym rodzicem, rozwydrzonym uczniem, koszem pocelowanym w Twoją głowę....

Rodzicu - jeżeli jesteś przez przypadek nauczycielem, to nie masz szans na pogrożenie łachowi, który wciska dragi Twemu dziecku. Każdy inny może je bronić jak mężczyzna, Ty - nie.

Przed chwilą skończyłem 2 - dniową komisję wychowawczą. Uczeń 6 klasy napuścił kumpli na nauczyciela, a ci przy dzieciach stwierdzili z rozbrajającą szczerością, co sądzą o jego mamusi, co zrobią jego siostrze i którą część ciała (owego nauczyciela) darzą szczególną uwagą.

Mama wyrzuciła mi w twarz, że ma do mnie pretensje za wezwanie do szkoły policji, gdyż ona będzie miała problemy w pracy... Że tyle złego dookoła w szkołach wyczyniają nauczyciele i nic.. a tutaj mała groźba+ pobicie i od razu policja....

Uwaga - nauczycielu, umiesz liczyć - licz na siebie. Nie należysz do syndykatu lekarzy, prawników, dziennikarzy. Oni wiedzą jak się bronić. My ciągle - nie.

AnJa12-11-2003 16:52:12   [#14]

Wyjątkowo...

 ... [ bo w przypadkach częstych tu wymian poglądów między gołębiem= Małgosią a jastrzebiem=RomanG wyrażnie sympatyzuję z drapieżcą;-) ]
zgadzając się ze zdaniem Małgosi
("Żadne dziecko, nawet najgorsze diablątko, ani żaden rodzic, nawet z ostaniego szczebla marginesu nie jest w stanie sprowokować do bijatyki człowieka, który powinien spełniać wymagania zawodowe stawiane nauczycielowi.
A jeżeli nauczyciel na agresję reaguje agresją, to szkoła nie jest dlań właściwym miejscem pracy." 
pozwolę sobie tylko na 1 uwagę: nie rozumiem, dlaczego dyrektor, nauczyciel i policja chcieli to załagodzić: była napaść, samoobrona. Więc w imię czego?
Małgoś12-11-2003 17:16:31   [#15]

Piotrze,

większość nauczycieli to kobiety (chyba się z tym zgodzisz?)

i te kobiety  nie są na ogół bezbronne wobec wściekłości rodziców czy agresji uczniów,

i szczytem kretynizmu kobiety byoby rzucanie się  z piesciami na szarpiacego za ramię zagniewanego rodzica ....z tym tez się chyba zgodzisz?

są inne reakcje - skuteczniejsze niz "oko za oko"

niech więc nauczą sie ich tez nauczyciele... mężczyźni

a tak na marginesie, kto, Twoim zdaniem, powinien intensywnie propagować nieagresywne techniki rozwiązywania konfliktów miedzyludzkich wsród dzieci i młodziezy? agresywni nauczyciele?

PS. A jak się okaże, że w tym konkretnym przypadku ojciec jednak jest ofiarą (a wczesniej jego dziecko), a nie ...nauczyciel?

RomanG12-11-2003 17:25:02   [#16]

Jam gawron, nie jastrząb ;-)))

Akurat wleciałem na forum na momencik, a tu się o sobie dowiaduję, że jastrząb jestem :-)

Bez znajomości stanu faktycznego trudno cokolwiek tu przesądzać.
Swoje ważne racje ma Małgosia, ale i wiele gorzkiej prawdy jest w słowach Piotrka.

Przypomnę tu art. 63 Karty nauczyciela:

Nauczyciel korzysta w związku z pełnieniem obowiązków służbowych z prawa do ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy państwowych. Organ prowadzący szkołę obowiązany jest z urzędu występować w obronie nauczyciela, gdy ustalone dla nauczyciela uprawnienia zostaną naruszone.

Była napaść na nauczyciela - ojciec winien ponieść konsekwencje. Szkodliwość społeczna jest znaczna - atak na urzędnika, funkcjonariusza państwowego.

Piotrek12-11-2003 17:36:59   [#17]

nie wiem

 jak przebiegały wydarzenia w tej szkole. Wiem tylko, że do szkoły przyszedł gość, który spotwarzył i zamierzał znokautować nauczyciela (chyba dyżurującego..).

Dziwi mnie więc reakcja kolegów po fachu, którzy wiedząc tyle co ja, znajdują podstawy, by (podobnie jak w Toruniu!) znaleźć winę po stronie nauczyciela (być może ofiary).

Małgoś

nie każda wymiana ciosów to bijatyka, a już na pewno nie jest nią samoobrona (jak ja nie lubię tego słowa...). Odpieranie ataku to nie agresja. Tak jak agresorem nie była Armia Polska w 1939 roku, choć też używała (gdzieniegdzie) siły i przemocy, ze na fali patetycznzch urocyzstosci pryzwolam ten przyklad...

Gaba12-11-2003 17:39:18   [#18]

Roman...

... podaj proszę choć jeden przykład, że organ wystapił w obronie nauczyciela z urzędu, pokaz mi choć jednego nauczyciela obornionego przez ów organ.

Proszę o dowód, że przepis nie jes martwy... proszę o jedno zapewnienie, że ktokolwiek upomniał się o sponiewieranego nauczyciela...
RomanG12-11-2003 17:43:30   [#19]

gaba

Nie znam takiego przypadku.

:-((

AnJa12-11-2003 17:47:06   [#20]
A zna ktoś zgłoszone oficjalnie do organu przypadki takiego sponiewierania?
Małgoś12-11-2003 17:48:20   [#21]

alez Romanie, a gdzie Ty dostrzegłeś wzrokiem sokolim tę napaść na nauczyciela???!!!

Z główki...
Zdarzenie, jakie niedawno miało miejsce w Szkole Podstawowej nr 12 w Siedlcach, jest już szeroko komentowane w całym mieście i wśród wielu budzi prawdziwe zdumienie. Trudno, żeby było inaczej, bo jest rzeczywiście szokujące. To, co się stało, można streścić w kilku zdaniach. Ojciec 11-letniego chłopca przyszedł do szkoły z interwencją. Twierdził bowiem, że jego syn jest maltretowany przez nauczyciela. Wyjaśnienia, jakie uzyskał od dyrektorki placówki, zupełnie go nie zadowoliły. Kiedy chciał o tym porozmawiać z nauczycielem, do którego miał pretensje, został przez niego ciężko pobity. Miało to miejsce na szkolnym korytarzu, w obecności wielu uczniów. Rodzic twierdzi, że został wręcz skatowany, był bity i kopany. Przyznaje też, że wcześniej ubliżył nauczycielowi i szarpnął go za ramię, bo był bardzo zdenerwowany.
(...)  Szedłem szkolnym korytarzem i usłyszałem, jak ktoś mówi - "ty skur..." - opowiada nauczyciel wychowania fizycznego. - Potem poczułem, jak chwyta mnie za ramię i odwraca w swoją stronę. Zobaczyłem lecącą pięść, która otarła mi się tylko o usta, bo zdążyłem się uchylić. Przemknęła mi tylko myśl - kto to jest i o co mu chodzi? Chwyciłem napastnika za kurtkę i naciągnąłem mu ją na głowę. Może go uderzyłem. Nie pamiętam. To były sekundy. Kiedy usiłowałem go sprowadzić do parteru, uderzył twarzą o moje kolana. Potem się potknąłem i kiedy ciągnąłem napastnika po podłodze, ten uderzył głową o ławkę. Działałem w stresie i po prostu się bałem, tym bardziej że od mężczyzny poczułem alkohol. Dla mnie to był napad, przed którym się broniłem. Ja walczyłem o życie.

w prawie jest mowa o obronie koniecznej, uzasadnionej ...adekwatnej, a skopanie za szarpnięcie za ramię, to chyba nie jest samoobrona - to atak
wiem, że rodzic tak twierdzi, ale czy słowa n-la naprawdę wydają Ci sie w 100% wiarygodne?
 Przeciez to ..sprawozdanie jak z meczu bokserskiego - precyzyjne, dokładne - tak Twoim zdaniem rejestruje wydarzenia człowiek w obliczu smiertelnego zagrożenia?
Nie mówiąc juz o bełkocie dyrektorki (która najpierw bagatelizuje, a potem sprawę udramatycznia)
 
Nie zapominajmy o pierwotnej przyczynie interwencji rodzica - o przemocy nauczyciela wobec ucznia.
Chyba, że temu tez ...wygodniej zaprzeczyć
 
PS. Może Krystyna ma jakies dodatkowe informacje ?
Małgoś12-11-2003 17:54:02   [#22]

jako organ wystapiłam kiedyś w obronie nayczycielki, która metodycznie, systematycznie małymi kroczkami wykańczał uczeń z II kl. LO - b. inteligentnie i b. perfidnie

poprosiłam ją o spisanie wszystkich faktów (bez ocen, komentarzy)

zwołałam zebranie RP

przygotowałam Samorząd Uczniowski do wystapienia 9tzn. zapoznałam z zarzutami, poinformowałam o procedurach, zasadach obrony itp.)

wezwałam ucznia razem z matka do szkoły - byli obecni podczas posiedzenia RP

wystąpiłam o skreślenie ucznia z listy uczniów

...

uczen odszedł z naszej szkoły - bez odwoływań

Małgoś12-11-2003 17:56:24   [#23]

Piotrze !? :-o

moja wyobraźnia (nieuboga przecież) nie wytrzymuje porównania wuefisty z Siedlec z Armią Polską z wrzesnia 1939

sorry

ale to chyba ...przegięcie i wcale nielekkie

RomanG12-11-2003 17:57:29   [#24]

- Następnego dnia odebrałam telefon z Kuratorium - mówi  Monika Pajka. - Pracownica tej instytucji poinformowała mnie, że była w szkole, ze wszystkim się zapoznała i uważa, że nic takiego się nie stało. Dodała, że to nauczyciel czuje się pokrzywdzony i że mąż powinien go przeprosić.

Znając dzisiejsze kuratoria (Leszku! Wybacz!!! ;-) ) jestem skłonny dać małą wiarę wersji pana Pajki, który na dodatek był podobno pod wpływem.

Napisałem przecież jednak, że bez znajomości stanu faktycznego trudno tu cokolwiek przesądzać.

Małgoś12-11-2003 18:07:48   [#25]

Romanie,

absolutnie nie do przyjęcia jest dla mnie Twój argument:

Znając dzisiejsze kuratoria (Leszku! Wybacz!!! ;-) ) jestem skłonny dać małą wiarę wersji

bo wiesz, że kazdy Roman to e...  ;-) (ale z ...poczuciem humoru! - mam nadzieję)

a ruda to fałszywa, blondynka głupia, a brunetka ..namiętna

no i oczywiscie znając dzisiejsza młodziez choćby ze stadionów czy dyskotek, to należałoby walczyć o przywrócenie kary smierci

;-)

RomanG12-11-2003 18:15:24   [#26]

Z tą dzisiejszą młodzieżą to ja jak na razie miałem niewątpliwe szczęście stykać się z jej lepszą i większą częścią. Co nie znaczy, że nie sprawiali problemów. W normie. Szeroko rozumianej.

:-))

Marek Pleśniar12-11-2003 18:29:20   [#27]

Pobiło się dwóch facetów, przy dzieciach. Jak gówniarze. Bo zasadniczo ani przedstawiciele naszego fachu tak nie robią ani dorośli ludzie innych profesji - z wyjątkiem bokserów może.

Rodzic na pewno (mimo skąpych relacji) zachował się jak łobuz. nauczyciel na pewno uczestniczył czynnie w zajściu. Może przestraszony, może zły. Nie wiem - i raczęj sąd to rozstrzygnie (no bo jak krzywda to sąd?). Nerwy puściły i tyle wiemy i wypada poczekac na wyjaśnienie.

A póki nie wiemy jak było, to to nie jest ani napaść na Urzędnika, Nauczyciela, wręcz Ojczyznę, wojna obronna roku pamietnego, szarganie zawodu (a raczej Zawodu) ani jastrzębie, gołębie, bezradne organy i przerwane zmowy milczeń..

Nie czuję się członkiem poniewieranej, słabej i zastraszonej, bezradnej oraz skrzywdznej grupy zawodowej. A Wy tak?

  • Nie widzę nic dobrego i pozytywnego w uczestnictwie nauczyciela w bójce i to powaznej
  • Nie widzę nic dobrego w napaści na nauczyciela.
  • Nie widzę nic pozytywnego w chowaniu przez dyrektora głowy w piasek. Dyrektorka powinna (a tak w każdym razie uczyli mnie) powiedzieć prawdę - tylko tę którą na pewno zna, a o innych rzec że się wyjaśniają. A następnie podkreslić że teraz zajmie się dobrem uczniów przede wszystkim, wyprosić dziennikarzy i na pożegnanie wyjaśnić, że teraz zajmie sie przywróceniem właściwego klimatu wychowawczego.
  • Nie widzę nic konstruktywnego w ferowaniu wyroków a priori

No i najważniejsze teraz. (no bo na razie nic innego w omawianej sprawie nie mam do omawiania nie znając więcej faktów - więc poruszę to co teraz na czasie)

Skoro tyle zoologicznych porównań - nie jestem żadna sowa, kura ani pies - ani jastrząb ani bocian. Żaba nawet nie jestem.

Uprzejmie informuję że to moje poglądy - te powyżej. Nie jest mi bliżej do romka ani małgosi. Nie wiem po co takie porównania. Mi na przykłąd blisko do obojga - z obojgiem byłem we Wrocławiu na kawie niedawno i całkiem składnie nam poszedł wybór menu;-).

Czasem powiem coś jak roman, czasem jak anja, czasem jak małgoś. Ale generalnie to powiem ja, ja - marek p., forumowicz XXX klasy.

Dlatego bardzo bym chciał nie szufladkowania nas - jako tych tam ptaków. Bo z szufladki/szuflandii ciężko zwiać;-)

Bo powiem "deszcz pada" a ktoś mi szybko odpowie - "o ty gołębiu!!! Przecież nie pada, leje!!"

A przecież pada! Jak cholera:-)

Uśka12-11-2003 18:39:45   [#28]

Teraz zapoznałam sie z wątkiem i mam mieszane uczucia. Czytając pojawiają sie pytania ( szkoda , że nie znamy bezpośredniej relacji z ust p. dyrektor) :

Dlaczego wicedyrektor nie zbadała problemu?

Dlaczego pani dyrektor zbagatelizowała sygnał ( nawet jeżeli jej zdaniem była to " afera" wywołana przez rodzica)?

Dlaczego policja nie stwierdziła, czy rodzic był po "wpływem" . Tych "dlaczego" mogłabym podać jeszcze więcej.

Trudno zająć stanowisko- moim zdaniem nie mamy pełnego oglądu sprawy. Jednak mam również  wrażenie, że rodzice są często utwierdzani przez  władze oswiatowe  (i nie tylko), że mogą stosować "zasadę stawiania pod murem szkołę", bo i tak oni przecież są klientami szkoły i oni tylko mają rację.

AnJa12-11-2003 18:53:05   [#29]

Ajajaj !

 A tak się starałem: nawet napisałem, ze 3 razy sprawdzając, żeby koniecznie: "ze zdaniem Małgosi",  a potem taki lapsus,że niby z drapieżcą.

I co ja mam z tym zrobić, że skrótowcami muszę i inaczej, bez totalnej samokontroli nie potrafię? A jak w trakcie klepania postu ktoś wejdzie, to  taką samokontrolę tracę (tzn. tylko tego co piszę).

A do poglądów Romana nt., generalnie: problemów wychowawczych w aspekcie  relacji: szkoła - środowisko, jest mi naprawdę bliżej niż, w tej samej materii poglądów Małgosi.I tylko to chciałem napisać.

I tyle - a gołebie i jastrzebie to dla mnie zupełnie  neutralne określenia pewnych postaw rodem z historii powszechnej XX wieku.

Małgoś12-11-2003 18:53:33   [#30]

Dzieki Marku

no rzeczywiście nie pasowała mi ta gołębica zupełnie ;-)

(w moim ulubionym "szpitalu na peryferiach" dr Strosmajer rzekł do siostry przełożonej Marty Hunkowej wszak: "Gdyby głupota umiała fruwać, to pani uniosiłaby sie na nami jak ...gołębica")

a i z Romanem mi często po drodze wbrew temu, czego czasem dopatrują się współforumowcy

i przypomniało mi się jak Asia we Wrocławiu parodiowała dyskusje na jakims innym forum typu: "popieram Waldka, ale zupełnie nie przyznaję słuszności Leopoldowi, jestem tez przeciw Józefinie, a więc 5:1 na korzyść Tobiasza.... itp.)

zdecydowanie takie polaryzowanie stanowisk nie sprzyja swobodnej dyskusji - niepotrzebnie buzują się emocje zamiast twórczych rozwiązań

Małgoś12-11-2003 18:59:39   [#31]

AnJa

ani przez moment nie wątpiłam w Twoje pozytywne zamiary

wolałabym poczytać Twoje (nawet bardzo skrótowo podane) opinie niż domyslać się ich z Romana, czy ...moich postów ;-)

PS i niech Cię nie zmylą pozory - bo przypuszczam, że Roman nierzadko to uosobienie łagodności i cierpliwości, a mnie czasem dość mają nawet ci, co lubią ;-)

Marek Pleśniar12-11-2003 19:01:50   [#32]

spoko anja;-) czasem rozwinięcie skrzydeł nie jest złe. Nie o same te ptice mi chodziło - bo i bez nich szufladki bywają czynione.

a jaki by do Ciebie orzeł pasował? Masz 5 minut;-) 

Hmm, no i jestem ciekaw co za ptaszek ze mnie.

Leszek12-11-2003 19:04:01   [#33]

Małgoś i Ty RomanieG - wybaczam

:-)

Pozdrawiam

Małgoś12-11-2003 19:05:15   [#34]

Leszku

:-)))))
Marek Pleśniar12-11-2003 19:08:05   [#35]

są inne reakcje - skuteczniejsze niz "oko za oko"

niech więc nauczą sie ich tez nauczyciele... mężczyźni

oszalalaś? Faceci od tysięcy lat są bezbronni wobec tych Waszych metod. Nie damy rady;-)

AnJa12-11-2003 19:11:00   [#36]

Jastrzębizm polityczny nic nie ma wspólnego z cechami charakteru, wręcz przeciwnie, izraelscy generałowie go wyznający byli uosobieniem spokoju, wartości rodzinnych, rozsądku, cierpliwości ( jeden z nich nawet po latach pokojowego Nobla dostał). Oni tylko twierdzili, ze 30 lat temu, że  jeśli nie ma szans na  sąsiedzkie współistnienie Państwa palestyńskiego i Izraela, to trzeba  Palestyńczykom i Arabom wybić to szybko z głowy, a dopiero potem rozmawiać o zasadach koegzystencji.

A z ptaków: nie wiem, papuga może :-)

RomanG12-11-2003 19:12:03   [#37]

E tam, takie fruwanie Ci na pewno, Małgosiu, nie grozi :-)

Te nasze dyskusje to ciekawy przypadek swoją drogą. Spieramy się niby, spieramy, a potem okazuje się, że masz w statucie karę kozy, albo stanowczo, choć łagodnie usuwasz ze szkoły ucznia dręczącego nauczycielkę.

To na poziomie werbalnym różnimy się tylko.  ;-))

Małgoś12-11-2003 19:14:25   [#38]

Marku, no i widzisz

bez siniaków, bez krwi, i obdukcji ...a jak skutecznie

a gdybyscie tak ładnie poprosili, może w imię dobra społecznego uchylimy parę rąbków

Małgoś12-11-2003 19:22:17   [#39]

Romanie,

tę wew. siłę  i pewność czerpię z wiary, że nikt mi nie zarzuci iż ...praw ludzkich (w tym uczniowskich) nie szanuję ;-)

mam za sobą wiele zajęc z asertywności (sama też takie czasem innym serwuję) - ale z prawdziwej asertywności, która polega na uświadomieniu sobie jakie prawa ma Ja i TY i ON i że trzeba tak w tym zyciu się kręcić, by nie naruszać tych praw, dbac o swoje, a jednoczesnie zachowywać się : STANOWCZO, ŁAGODNIE i BEZ LĘKU

ot i cała recepta (i koza się zmiesci i wylotka ze szkoły - a tego ucznia wiele razy jeszcze spotykałam potem, zawsze odnosiłam sie do niego grzecznie i z szacunkiem)

Marek Pleśniar12-11-2003 19:36:44   [#40]

wiesz małgos - może i Ty z szacunkiem ale absolwent nie każdy;-) Mozna oberwac wieczorem. Nie zawsze ma się szczeście do populacji uczniowskiej. Środowiska bezojcowe, bezrobotne i pijackie to nie miód.

Natomiast pragnę tu powiedzieć co myśle o postawie organów - co to traktują w różny sposób skargi i skarżących.

Spotkałem się ja z dwiema interesującymi postawami:

elegancka:

organ nadzoru ped. odesłał w kopercie skargę i swoje pismo - odsyłamy do rozpatrzenia według właściwości.

nieco kagiebowska:

organ prow: odsyłamy skargę a skoro już jest - prosimy dyrektora o złozenie nam wyjasnień na piśmie;-) No i wynik wyjaśnień wewnetrznych u w szkole dyrektora też chcemy obejrzec:-)

Gaba12-11-2003 21:30:25   [#41]

Badam opinie publicznę, bo nie mogie zrobić lustracji

Marku, bardzo Ci dziękuję za post nr 40 - a ja się zastanawiałam, czy nie przesadzam...

proszę o szczerą wypowiedź (miniankieta!!!) - ile razy spotkaliście się
z A?

a

z B?

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]