Forum OSKKO - wątek

TEMAT: prawa ucznia
strony: [ 1 ][ 2 ]
maeljas03-11-2003 20:49:48   [#01]

 

  Zajrzyjcie:

http://www.kuratorium.lublin.pl/Aktual/KPU_09.rtf

violka03-11-2003 20:54:25   [#02]
gdzieś już widziałam ten materiał - poczytam dokładniej
maeljas03-11-2003 21:02:43   [#03]

u nas

widziałaś - podobne opracowanie jest w wymianie plików
Małgoś03-11-2003 21:23:54   [#04]

oj...

az podskoczyłam!

bo to moja "robota" tzn. materiał opracował M. Osuch, a ja (za jego zgodą) podkolorowałam (czcionki nie tekst) i umieściłam to w tutejszej wymianie plików

ale  co to robi w Lubinie????

violka03-11-2003 21:32:08   [#05]
szukam tego w aktualnościach KO i nie widzę !
violka03-11-2003 21:36:28   [#06]
to jest w Lublinie czy w Lubinie? bo to spora różnica w kilometrach
violka03-11-2003 21:39:37   [#07]
no znalazłam w lubelskim KO - faktycznie jest - gratuluję Małgoś dzielenia się wiedzą
RomanG04-11-2003 02:00:23   [#08]

Kilka uwag do tekstu pana Osucha.

Gazety szkolne także nie podlegają cenzurze nauczycieli

Gazetka szkolna nie jest prasą w rozumieniu prawa prasowego. Jest to tylko jedna z metod pracy z uczniem. Zwracałem na to uwagę panu Osuchowi w prywatnej korespondencji, niestety, nie zmieni tego, bo "takie ma poglądy".

Nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej ani publicznego karania. Nie wolno karać uczniów poprzez odebranie im praw.

Odpowiedzialność zbiorową oraz publiczne karanie (jako metody wychowawcze, nie w rozumieniu prawa karnego) wolno stosować w granicach zaaprobowanych przez nauki pedagogiczne, analogicznie do metod wychowawczych stosowanych przez rodziców i inne osoby mogące w społeczeństwie sprawować pieczę nad dzieckiem.
Karać przez odebranie praw nie wolno, ale są sytuacje, kiedy prawa te nie podlegają ochronie prawnej i można ich nie respektować. Jest tak zawsze, gdy uczeń chciałby korzystać z przysługującego mu prawa w sposób sprzeczny z celami wytyczonymi wobec niego przez państwo, sprzeczny z zasadami współżycia społecznego, w sposób uniemożliwiający prawidłowe wypełnianie przez szkołę jej podstawowych obowiązków w stosunku do tegoż ucznia.
Nie jest też prawdą, jakoby prawa człowieka były niezależne od jego obowiązków, bo dokonując tzw. systemowej wykładni przepisów, bierze się pod uwagę jednocześnie zarówno te mówiące o prawach, jak i te mówiące o obowiązkach.

Statuty szkół powinny określać: prawa ucznia, z uwzględnieniem praw zawartych w Konwencji o prawach dziecka

Nie wolno obniżać rangi przepisów Konwencji, powielając je w statucie szkoły.

w przypadku usprawiedliwiania nieobecności ucznia na zajęciach lekcyjnych nie jest wymagane dokumentowanie jej powodu zaświadczeniem lekarskim, 

uczniowie pełnoletni mają prawo sami usprawiedliwiać swoją nieobecność na zajęciach lekcyjnych.

Nieobecności usprawiedliwia nauczyciel, jest to czynność administracyjna. Czego będzie on wymagał dla uwiarygodnienia prośby o usprawiedliwienie, to już wyłącznie jego kompetencja.
Nauczyciel zawsze może odmówić usprawiedliwienia, jeśli podejrzewa kłamstwo lub uzna powód nieobecności za błahy.

To najważniejsze nieścisłości w artykule, które należało sprostować, bo ich propagowanie przynosi szkodę polskiej szkole.

Gaba04-11-2003 05:08:09   [#09]

o tempora, o mores!

Co do pożyczek... siódme...

niech się Małgoś dzieli wiedzą - fajnie nam z tym, takie podkolorowane i ja mam, ale wtedy, kiedy Małgoś chce tego, a nie gdy jej ktoś bierze bez pytania i bez podawania, kto jakiś materiał jakoś obrobił...

Umieszczenie materiału Małgoś w kształcie Małgosinim uważam za nadużycie (gorzej uważam - ale nie śmiem tu tak walić prosto z rury), kiedy dawałam te same materiały moim w szkole, było napisane skąd to mam... bo nie wolno mi sie podszywać pod p. Osucha, Małgoś czy nawet forum OSKKO z VULCANA, cos co jest w Internecie, jest także czyjeś... :-(



Prawa autorskie obowiązują dalej także w  Internecie i obowiązują także kuratorium w Lublinie, obowiązują niestety także nauczycieli (pisałam kiedyś o tym jak się prosto bez żenady zabiera  się czyjąś pracę, nie cytując nawet, że...).

Jako metodyczka widziałam nawet swoje lekcje, pokazywane mi...


wrrrrr!
Małgoś04-11-2003 07:17:50   [#10]

mam wrażenie Gabo, że wszystko jest OK

na końcu podano adres strony autora tekstu M. Osucha, a przecież ten materiał był adresowany do nauczycieli i dyrekcji szkół, więc umieszczono go we własciwym miejscu

moja była tylko oprawa techniczna :-)

Romanie G - mysle, że dobrze byłoby gdybyś wyraźnie zaznaczył, że to sa Twoje uwagi (Twoje zdanie, opinie itp), bo podawanie ich w formie bezosobowej (i kategorycznej) tzn. z uzyciem takich okresleń jak "niesciłości, które należałoby sprostować..." - to troche wprowadza w błąd czytelnika

a o wolności gazetek uczniowskich stoi  nie w prawie prasowym, ale w Konwencji o Prawach Dziecka - i nie chodzi tu wcale o tzw. wolność prasy, ale wolność wyrażania swojego zdania przez uczniów

RomanG04-11-2003 09:37:03   [#11]

Gosiu

tak się ostatnio zgadzaliśmy, a tu taki pasztet...   ;-)
ale przyznasz chyba, że milczeć nie mogę  :-))

Owszem, to moje zdanie, co może i powinienem podkreślić. Opieram je jednak na przepisach prawa - całego, a nie tylko Konwencji o prawach dziecka.

Weźmy jeszcze raz te nieszczęsne gazetki.
W artykule stoi:
Konstytucja RP w treści artykułu 14 zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. W artykule 54 zapewnia każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Zakazuje cenzury prewencyjnej i koncesjonowania prasy. W treści artykułu 73 zapewnia wolność twórczości artystycznej

Czyż nie jest ewidenym przekłamaniem, oczywistą nieścisłością podciąganie gazetki szkolnej pod prawo prasowe?
Czyż nie jest nieścisłością powoływanie się na Konstytucję i przejście do porządku dziennego nad ograniczeniami wolności i praw, które dopuszcza art. 31 ust. 3 tejże?
Precyzowanie Konstytucji, rozstrzyganie, ile wolności i praw obywatelskich, a ile ograniczeń tych wolności, należy do ustaw, nadanie zatem szkole i nauczycielom ustawowych uprawnień dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych wolności obywatelskie dzieci i młodzieży ogranicza.
Jak bardzo ogranicza w codziennej praktyce szkolnej, kiedy nieskrępowane prawa, a kiedy ich ograniczenia - o tym decydują ustalenia nauk pedagogicznych i pragmatyka nauczycielska, przyjmując dobro dziecka i zasady współżycia społecznego za kryteria najważniejsze. Na to są konkretne przepisy!

Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwać w błędzie jest rzeczą diabelską.
Co najmniej dwukrotnie zwracałem panu Osuchowi uwagę, że gazetka szkolna prasą na pewno nie jest, w kolejnych swoich publikacjach powtarza on jednak te twierdzenia. Jak to nazwać?
Prawo prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie?

Podtrzymuję, że tak jednostronne podejście do tematu i propagowanie tego typu sądów przynosi szkodę polskiej szkole. Kto nie wierzy, niech zasięgnie opinii wśród tarnogórskich nauczycieli i władz oświatowych nawet.
Ja w Tarnowskich Górach byłem, miód i wino piłem,a co słyszałem, to Wam zasugerowałem.  ;-)

Piotrek04-11-2003 10:59:51   [#12]

tak jak

gazetka szkolna nie podlega rygorom ustawy prawo prasowe tak też ustawie o mediach i KRRIT nie podlega szkolne radio czy też szkolna telewizja. W oczywisty sposób redaktor szkonej gazetki nie jest dziennikarzem i nie dotyczy go na przykład prawo do zachowania tajemnicy.

Upieranie się więc przy którejś tam poprawce do konstytucji (nieważne - polskiej czy amerykańskiej) jest niedorzeczne.

Roman - po raz kolejny przyznaję Ci rację, co zaczyna mnie zresztą niepokoić ...:)

Paweł Sypek04-11-2003 11:23:49   [#13]

Nie wyłącznie Romana

są te uwagi, zdania i opinie. Myślę, że zgadza się z nimi wiele osób.

Nie mam tej swobody argumentacji, co Roman czy Małgoś. Tak sobie tylko czasem myślę... prawa człowieka, prawa ucznia... jasne jest, że są, powinny być. Społeczeństwa kierują się jakąś mądrością ujętą w prawa. Tylko, że ludzkość nie rozpoczęła się 15 lat temu. Potrzebny jest "złoty środek" a antidotum na brutalne łamanie praw człowieka w różnych częściach świata nie jest wcale dawanie np. dzieciom praw uderzających w podstawowe warunki skutecznej opieki nad dzieckiem zarówno ze strony rodziców, jak i nauczycieli. To jakiś "pseudohumanizm" prowadzący do wynaturzeń. Jest ich zresztą więcej. A "zawodowi" piewcy nowych teoryj? Mam wrażenie, jakby wołali: >>patrzcie - jaki świat jest podły, wszyscy tylko czyhają na prawa dziecka (człowieka), no i my, szlachetni, wreszcie obronimy bezbronnych. Nam się zawsze udaje, jesteśmy super, kto ma inne zdanie, ten dewiant<<.

 

Na osobną opowieść zasługuje przypadek, jaki mieliśmy ostatnio w związku z tygodniową wizytą młodzieży gimnazjalnej z Niemiec w naszym miasteczku. No modelowy przykład respektowania "praw dziecka". Palenie papierosów przez wychowawcę wraz z dzieciakami, bezradne rozłożenie rąk na przypadek spożywania alkoholu, brak jakiegokolwiek zainteresowania tym, co robią dzieci. Również brak podstawowych zasad kultury. Takie to wzorce mamy do naśladowania z oczywiście bardziej od nas "cywilizowanych" państw. I najciekawsza była reakcja naszych dzieci, u których w rodzinach mieszkali nasi goście: najpierw konsternacja, oburzenie a później godne, asertywne zachowanie, poczucie niestosowności sytuacji ale też chęć zachowania się godnie do końca wizyty. Jestem zbudowany postawą naszych dzieci, tych dzieci, zdawałoby się, prowincjonalnych, wychowywanych w oparciu o respektowanie pewnych zasad, tak dzisiaj "niepopularnych".

 

Oczywiście powie ktoś, że z uczniem trzeba tak, żeby sam od siebie szacunek żywił do nauczyciela a nauczyciel powinien sobie ten szacunek zbudować. Jak tego szacunku do nauczyciela (zresztą do kogokolwiek) nie żywi, to tym gorzej dla tego kogokolwiek. Widocznie "ciapa" jakiś, albo nie daj Boże sadysta. Ciekawy jestem, jak widzą przeciwnicy opieki nauczyciela nad gazetką szkolną sytuację np. obrażenia lub pomówienia nauczyciela przez uczniów w gazetce szkolnej (bądź co bądź mającej jakiś nakład) i ich odpowiedzialności za słowo. Nie oszukujmy się. W świetle prawa pozostać by to musiało bezkarne. Wolność wypowiedzi? Jasne! I odpowiedzialność za wypowiedź. Dlatego gazetka uczniów naszej szkoły ma opiekuna, który zwróci uwagę na ew. niestosowności i jeśli ktoś uważa, że to cenzura, to niech sobie uważa.

I na koniec. Podzieliłem się spostrzeżeniami po wizycie gości z Niemiec ze swoją znajomą mieszkającą w Szwecji. Rozsądna, normalna kobieta, ma trochę "problemów" wychowawczych w "ojczyźnie praw dziecka", szczególnie gdy syn zwraca jej uwagę na różnice w postępowaniu jej i rodziców Szwedów. Stwierdziła, że w Szwecji powstał już niemalże "przemysł" resocjalizacyjny. Tylko, że najpierw bajdurzy się o prawie dziecka do "upadku", spróbowania najgorszych nawet aspektów życia (podobno na jakiejś wyspie na M. Śródziemnym wakacje z totalnymi orgiami alkoholowo-seksualnymi z nastolatkami w roli głównej) po czym wracają do kraju, znów są porządnymi Szwedami, tylko "naprawiacze" muszą się nimi zająć i ich socjalizować, bo "biedne dzieci" przecież, że ich los tak doświadczył. Oczywiście na to wszystko programy specjalne i pieniądze rządowe.

Ja twierdzę, że nie dzieje się to ot tak sobie. Takie czasy.

Małgoś04-11-2003 12:16:14   [#14]
mysle, że nie mozna traktowac problemów w kategoriach "czarne-białe":
bezradność wobec ucznia utożsamiana z respektowaniem praw ucznia, jako prosta droga do konieczności rozwoju  przemysu resocjalizacyjnego -  jakby nic nie było po tej drodze

nie podoba mi się ta coraz cześciej wyznawana przez n-li wiara w magiczną moc KARY, RESTRYKCJI i ...SMYCZY - bo to nie jest wychowanie, a raczej ucieczka od wychowywania
codziennie spotykamy normalne dzieci i normalną młodzież, więc z powodu drastycznych sytuacji z tymi spoza normy, nie możemy generalizować i na wszelki wypadek ograniczac praw wszystkim

a jesli chodzi o gazetkę...
kiedys w małym gronie uczniów "robilismy"  gazetkę - zajęlismy 3 m-ce w Polsce w konkursie Fundacji Batorego (a było ich kilka tysięcy) - tzn. robili uczniowie, bo ja gasiłam pożary, kombinowałam papier i ujarzmiałam komputer

temat gazetki pojawiał się na radach pedagogicznych - bo niektórzy n-le czuli sie urażeni ...demaskatorskimi tekstami (ale trzeba przyznac, że zawsze były one na wysokim poziomie, podpisane i rzetelnie udokumentowane)
Nie wyobrażam sobie, ze mogłabym ingerowac w to o czym pisali uczniowie - jedynie w to jak (forma, błędy itp.)
Młodzież nie dybie na potknięcia n-li, nie pała żadzą zemsty i osmieszenia ich w szkolnym "brukowcu". Najcześciej chcą mieć swobodę w wyborze tematów i parawo do ...prawdy

gazetka cenzurowana nie ma racji bytu w szkole
....albo stanie się w końcu gazetka nauczyciela, albo umrze śmiercią naturalną

a nie o to przeciez nam chodzi
Piotrek04-11-2003 12:33:18   [#15]

A w mojej szkole to ...

Ja nigdy nie mam takich problemów...

My to .........

To jest mój ulubiony typ argumentacji.

Mówiąc o problemie gazetek szkolnych, ja wolę mówić o szkolnych mediach, nie poruszamy spraw prawidłowo funkcjonujących. Chyba Małgoś nie myslisz, że takich przykładów nie ma więcej - to jest tak oczywiste, że aż banalne.

Mówimy o zasadzie. Więcej - podstawie prawnej, bo prawem bije po oczach pan Osuch, dokonując jego dziwnej interpretacji. A zgodnie z prawem gazetka szkolna nie podlega prawom i rygorom prawa prasowego i tyle. To jest fakt.

To, że Ty uważasz, że powinien to byc Hyde Park, wolna trybuna i co tam jeszcze jest Twoim dobrym prawem, ale nie prawem powszechnym. I nie normą prawną.

Prawidłowe prowadzenie szkolnego medium nie musi być cenzurą, ale rozumnym procesem edukacyjnym z widoczną obecnością nauczyciela. ktoś w końcu musi tego nauczyć... Kultury, języka, zasad edytorstwa itp.

RomanG04-11-2003 12:48:48   [#16]

Małgoś,

po prostu dobrałaś sposób pracy z grupą odpowiednio do tego, na jakim poziomie znajduje się ona pod względem samorządności.

Za "Sekrety dobrej drużyny" (Burska, Chełstowski, o ile dobrze pamiętam):
są trzy poziomy samorządności grup - konsument, wykonawca, decydent.
Zgodzisz się chyba, że na każdym z tych poziomów praca przy redagowaniu gazetki i rola opiekuna muszą być diametralnie różne?

Małgoś04-11-2003 14:29:39   [#17]

Piotrze

nie rozumiem o jaki w takim razie typ argumentacji Ci chodzi?
chyba nie o taki , gdy o prawie wypowiadają się koronczarki, a o gazetkach szkolnych górnicy dołowi

rozumiem, że lepiej nie wychylac się ze swoim doświadczeniem, bo mozna oberwac za "naduzywanie słówa ja, my , w mojej..."

a prawo do wolności wypowiedzi w gazetkach szkolnych wynika nie z prawa prasowego, ale z Konwencji o Prawach Dziecka (która została przez polske podpisana, a więc ...obowiązuje)
Małgoś04-11-2003 14:34:08   [#18]

poprawka!

oczywiście Konwencję Praw Dziecka została podpisana przez Polskę  - wstyd mi za te literówkę :-(
RomanG04-11-2003 15:07:21   [#19]

Prawo do wolności wypowiedzi

Owszem, uczeń ma takie prawo. Na każdych zajęciach, nie tylko przy redagowaniu gazetki, także i w domu.
Realizacja tego prawa musi być jednak w odpowiedni sposób wpleciona w całość procesu dydaktyczno-wychowawczego. Cele nauczania i wychowania muszą być osiągnięte, a prawo dziecka do wypowiedzi przy tym uszanowane, jeśli korzystanie z niego odbywa się w sposób odpowiedzialny i niesprzeczny z tymi celami.
Na straży tego w szkole, zgodnie z wolą ustawodawcy, stoi nauczyciel.
Piotrek04-11-2003 15:49:11   [#20]

Chodzi mi o taki typ argumentacji, który na stwierdzenie występowania zjawiska, najczęsciej negatywnego (szkolne oszustwa, korepetycje dla własnych uczniów, narkotyki, przemoc itp)  odparowuje -

 - u mnie w szkole nikt nie zażywa, korepetycje są nie do pomyslenia, nikt nigdy nie znieważył nauczyciela, a gazetki szkolne redagujemy w duchu poszanowania godności jednostki, jej prawa do indywidualności i odmienności, wyrażania swojego zdania...................

Tak zareagował wychowawca sławetnej klasy w Toruniu, który odparował - ja z nimi nie mam żadnych problemów.

Tak reagują (niestety) nauczyciele, którzy dodając sobie szyku wyznają - u mnie oni są bardzo grzeczni,

Tak reagują wezwani do szkoły rodzice, po sponiewieraniu i skatowaniu przez "pociechę" kota - on w domu jest aniołem.

Czy ta argumentacja zmienia istotę zjawiska? - nie! Ona tylko zakłamuje obraz, dlatego jestem jej przeciwny.

To że w jakiejś szkole przestrzega się praw ucznia (mam nadzieję, że w większośći) nie znaczy, że nie ma w polskich szkołach problemu łamania ustawowych i statutowych przywilejów uczniowskich. Dużo na ten temat mówiło się 24 października na wojewódzkim forum SU w mojej szkole. Ale dużo mówiło się też o uświadamianiu obowiązków, powinności szkolnych i kar za przewinienia.

Dlatego jestem za tym, żeby nie zakłamywać problemu poprzez stwierdzenie, że ... u mnie on nie występuje.

RomanG04-11-2003 17:30:49   [#21]

Paweł, fajnie napisałeś o tych Niemcach i Szwedach i w ogóle...

Kiedyś już tu wspominałem moją sławetną z Niemcami wycieczkę po Warmii "Szlakiem Kopernika". w ramach ciągle potrzebnej mi terapii wspomnę sobie ją jeszcze raz. Wybaczcie, że o Szwedach nie będzie i o germanofobię nie posądzajcie, ale ze Szwedami kontaktu nie miałem, z Niemcami niestety tak. I ja u nich pół roku byłem, i oni cztery dni byli u nas... Te pół roku było ...dziwaczne, ale spoko ;-)
Natomiast te cztery dni... eh...

Dość powiedzieć, że jednego dnia była drobna mżawka i nie za ciepło, a nocować mieliśmy w domkach.
Wieczorem "moi" niemieccy nauczyciele wytargali z autokaru skrzynkę piwa i kilka butelek wina, bo "młodzież przemarzła i musi się rozgrzać". Na moje zdziwienie, graniczące z oburzeniem, odpowiedzieli argumentem, że oni tyle pracy włożyli w to, żeby uczniowie w ogóle chcieli do Polski przyjechać, że teraz ci nie mogą wyjechać niezadowoleni (sic!). "Zresztą przecież lepsze jest picie kontrolowane, lepsze statystyczne jedno piwo, niżby mieli po kryjomu się upijać."

Na następny dzień jeden z niemieckich uczniów był jeszcze lekko znieczulony tym statystycznym piwem, na tyle, że w pełni o własnych siłach nie był w stanie korzystać z przysługujących mu konstytucyjnych praw i wolności.
Uczeń ten skwapliwie przyjął pomocne ramię swego Nauczyciela (uwaga, polscy nauczyciele, uczcie się!) przy wsiadaniu do autokaru, tym bardziej, że empatia opiekuna na tym się nie skończyła: od kierowcy wziął on elektryczny wentylator i przez 50 następnych kilometrów troskliwie trzymał go przy twarzy słabującego wychowanka.

JarTul04-11-2003 17:41:55   [#22]

Małgoś - mam jedno pytanie ...

Kto będzie odpowiadał przed sądem, jeżeli uczeń w artykule zamieszczonym w gazetce szkolnej naruszy dobra osobiste innych osób?

Drobny cytat z jednej z gazetek szkolnych (jeszcze do sądu się nie nadaje, ale czyjeś uczucia uraża):
"I nagle podbiega do mnie jeden z ulubieńców naszego księdza katachety (odchudziłby się trochę , bo jego wielki brzuch uderza w autorytet koścoła katolickiego), ponoć ministrant i w ogóle taki dobrze ułożony chłopaczek, grzeczny i kulturalny niesamowicie - ach tylko wzdychać i się zachwychcać!"

Małgoś04-11-2003 20:01:31   [#23]

JarTul

naprawdę sądzisz, że to powód do procesu o naruszenie dóbr osobistych?

(Krasicki pęka w niebie ze śmiechu ...a może nie jest to wcale niebo, skoro kpił sobie z wielebnych  brzuchów...? )

jeśli juz ma być ten sąd, to odpowiada przed nim pełnoletni uczeń, jeśli nie jest pełnoletni,  to ...jego prawni opiekunowie (jak w każdej innej sprawie związanej z przekroczeniem norm prawnych)

a jesli chodzi o problem dóbr osobistych w szkole, to miejmy odwagę jednak przyznac, że bez porównania częsciej my (dorośli) naruszamy dobra uczniów, niż oni nasze (patrz np. teksty uwag w dzienniku, publiczne tablice z czarnymi kropami przy nazwiskach niegrzecznych maluchów, a nawet "recenzje" pod pracami pisemnymi)

a w końcu to my mamy okazję i powinność nauczyć ich by w gazetkach uczniowskich pisali szczerze, mądrze i nie urażając praw (choć to wcale nie znaczy, że wszystkim ma byc miło)

PS. Nasi uczniowie opisali w bulwersującym Grono tekście, przegląd pokoi i bagazy w poszukiwaniu alkoholu, podczas obozu narciarskiego. Nie broniono w tym artykule praw posiadaczy kilku piw, ale wykpiono ...zaczerwienione nosy i piwne oddechy ...kontrolujących. Oburzenie było straszne, choć wcale nie powszechne. Rada Pedag. nie doszukała się znamion naruszenia prawa przez autorów tekstu gazetki.

Od tego czasu nauczyciele, wychowawcy, trenerzy itd. nie próbuja nawet raczyć się małym jasnym podczas jakichkolwiek imprez szkolnych. I wcale autorytet n-li na tym nie ucierpiał ...wystarczyło przyznac się do błędu.

Z perspektywy lat uważam, że było to wydarzenie intensywnie wychowujące - i młodzież i ...nas.

Nie warto tkwić w  moralnym dualiźmie, jesli naprawde mamy zamiar kogokolwiek wychowywać.

Nie warto się bać ...poglądów ucznia.

Nauczmy go odpowiedzialności za własne słowa, formy wypowiedzi i norm prawnych oraz zasad współzycia społecznego - tak by  bez niepotrzebnych uprzedzeń i złych emocji odbierać, to co maja nam do powiedzenia

RomanG04-11-2003 20:09:23   [#24]
Mnie tekst podany przez JarTula faktycznie bulwersuje, wcale natomiast nie bulwersuje mnie Twój, Gosiu, przykład, kiedy to też bym nie ingerował, dając uczniom pełne prawo do uzasadnionej krytyki, bo nauczyciel nie jest świętą krową przecież.
Ten bulwersuje, ten nie bulwersuje - jednak jakieś kryteria i ramy przyzwoitości (oraz pole do pracy dla opiekuna gazetki) są, prawda?
Małgoś04-11-2003 20:15:58   [#25]

na marginesie niemieckich gości

nie rozumiem tego toku wnioskowania:

a) szkoła niemiecka respektuje prawa ucznia

b) nauczyciele niemieccy (aż na dwóch wycieczkach!) pozwalają uczniom na papierosy lub picie alkoholu,

c) nauczyciel niemiecki jest bezradny wobec zachowań ucznia

d) respektowanie praw ucznia prowadzi do bezradności wobec patologicznych zachowan ucznia

w/w rozumowanie jest alogiczne

Moim zdaniem właśnie zezwalanie przez pedagogów na spożywanie alkoholu lub palenie papierosów wśród uczniów niepełnoletnich to wyraźne naruszanie ich praw

a jesli dotyczy to pełnoletnich to też naruszają prawo (np. palenie papierosów w sferach bezdymnych lub spozywanie alkoholu w miejscach publicznych,a także, jżeli ma to miejsce w obecności uczniów niepełnoletnich)

PS. i juz na marginesie co ma gazetka do niemieckiej młodzieży pijącej alkohol na wycieczce???

Kiedyś podpadłam grupie z polsko niemieckiej wymiany, bo nie pozwoliłam na palenie papierosów i piwo na wspólnych imprezach ("jesteście naszymi goścmi, ale TU obowiązuje nasze prawo" - troche się krzywili, boczyli - razem z wychowawca, ale w końcu ...przywykli  tzn. oczywiście nie rzucili palenia, ale nie robili tego na oczach naszych uczniów - "chowali sie do norek z tym brzydkim nałogiem"

Małgoś04-11-2003 20:23:57   [#26]

Romanie

oczywiście uważam, że osmieszonemu księdzu z przykładu JarTula należy sie jakies zadośćuczynienie - oficjalne przeprosiny, refleksyjny i przepraszający artykuł kpiarza w następnym numerze gazetki (oczywiście nie pod przymusem napisany, ale wskutek przemyśleń itp.

a autorowi tych słów KTOŚ powinien uświadomić, jaką przykrość zrobił drugiemu człowiekowi, bo krytykowac mozna zachowanie, uczynki, ale nie ...wygląd, bo to kwestia poziomu, smaku, klasy i ..wiarygodności dziennikarskiej

tak pojmuję wychowanie, a nie ....stawianie ucznia przed sądem za kpiny z fizycznych niedoskonałości człowieka

RomanG04-11-2003 20:27:09   [#27]
Zgadzam się z Tobą.
Tylko czemu opiekun gazetki puścił ten tekst do druku?
Małgoś04-11-2003 20:29:41   [#28]

może po to by dac młodziezy szansę ...uczenia się na wlasnych błędach?

albo dlatego, że zwyczajnie nie miał prawa ....zatrzymac tego  tekstu ;-)

RomanG04-11-2003 20:46:51   [#29]

No dobrze, pozwólmy młodym skinom kopać przechodniów. Niech uczą się na własnych błędach!

PS. Prawo miał. Ustawowej rangi prawo do nauczania i wychowania.
Może tylko o tym prawie nie wiedział, bo naczytał się materiałów zamieszczanych na różnych stronach internetowych.  ;-)

Małgoś04-11-2003 21:03:11   [#30]

Romanie ;-)))

oczywiście przesadzasz celowo (dla erystycznego efektu), albo...

albo rzeczywiście nie dostrzegasz rożnicy między uczniem o dziennikarskich zapędach, a bandą skinów z ulicy....

PS. Moja znajoma kiedys mnie "zabiła" stwierdzeniem:

"ja to bym nie mogła pracowac z dzisiejsza młodzieżą - to sami narkomani, skiny i ..anorektyczki!"

JarTul04-11-2003 21:22:45   [#31]

Małgoś

Po pierwsze - wyraźnie napisałem: "...(jeszcze do sądu się nie nadaje, ale czyjeś uczucia uraża)".

(Krasicki pęka w niebie ze śmiechu ...a może nie jest to wcale niebo, skoro kpił sobie z wielebnych  brzuchów...? )

On śmiał się z "wielebnych brzuchów" jako pewnej grupy społecznej, tutaj ośmieszono konkretnego człowieka i DLA MNIE TO JEST ISTOTNA RÓŻNICA.

Po drugie mam duże wątpliwości czy tylko uczeń pełnoletni lub jego prawni opiekunowie, gdy jest niepełnoletni będą odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych.
Szkoła też "maczała swoje palce" w powielaniu i rozpowszechnianiu gazetki, pracownik szkoły (nauczyciel sprawujący opiekę nad gazetką SZKOLNĄ) nie wniósł zastrzeżeń do rozpowszechniania tekstu.
Zatem przed sądem stanie również osoba reprezentująca Szkołę - oczywiście DYREKTOR. 

Generalnie jestem za wolnością słowa, ale każda wolność ma swoje granice - mam takie małe własne motto "wolność jednego człowieka kończy się tam gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka". 
Moim zdaniem nauczyciel musi ingerować w działania uczniów wówczas, gdy mogą one np. godzić w dobra innych osoby.
Nauka przez "małe zło", "małe błędy" - tak, bo takie jest życie, ale w sytuacjach drastycznych mam prawo i obowiązek zaprezentować zdecydowanie własne poglądy.

Małgoś04-11-2003 21:33:43   [#32]

JarTul

a nie lepiej, unikając cenzury, zwyczajnie nauczyć młodocianych dziennikarzy, jak pisać?

pomóc im stworzyc kodeks etyczny dziennikarza

poćwiczyć rozróżnianie paszkwili, brukowców od rzetelnej roboty dziennikarskiej (przykładów z codziennej prasy ..nie zabraknie)

nauczyć na czym polega przestrzeganie prawa do ochrony dóbr osobistych

itd itp

czyli po prostu WYCHOWAĆ DOBRYCH DZIENNIKARZY

a nie traktowac jak niebezpiecznych smarkaczy i wciąż patrzeć im na ręce

ileczasu zając może przygotowanie młodzieży do pierwszego wydania gazetki? 3 - 4 godziny ...warto

mozna im służyć radą i pomocą (gdyby mieli jakies wątpliwości natury etycznej, formalnej) - ale nie ...przemocą w postaci:

NIE DOPUSZONO DO DRUKU!!

JarTul04-11-2003 22:05:24   [#33]

Ależ można i należy. Od tego przecież każdy normalny nauczyciel zacznie swoją pracę z uczniami chcącymi tworzyć gazetkę szkolną. Ale kiedy uczeń nie chce podporządkować się zasadom to co należy zrobić?
Opublikować wbrew sobie i opinii innych członków zespołu...

Uważam zresztą, że nadużywasz słowa cenzura w kontekście tworzenia gazetki szkolnej.
W każdej gazecie ktoś musi odpowiadać za jej kształt i treść - tego też chyba należy uczyć.

Czy uważasz, że w profesjonalnej prasie wszystkie artykuły przygotowane przez dziennikarzy są publikowane:
- po pierwsze w takim kształcie jak oni je przygotowali za pierwszym razem (czy też podlegają przeredagowaniu w wyniku ingerencji redaktora naczelnego czy też zespołu redakcyjnego),
- po drugie czy wszystkie są publikowane.

W obu powyższych przypadkach czy to już CENZURA czy jeszcze nie.

Jeszcze raz podkreślam, że jestem za wolnością słowa (możesz to sprawdzić http://www.zso.kamiennagora.ids.pl -> Gazetka).

Oprócz tego chcę tylko zauważyć, że w swoich wypowiedziach uciekasz się do trudnych dla mnie do przełknięcia sztuczek:
"...a jesli chodzi o problem dóbr osobistych w szkole, to miejmy odwagę jednak przyznac, że bez porównania częsciej my (dorośli) naruszamy dobra uczniów, niż oni nasze."
Zawsze starałem się i staram szanować innych ludzi, a tutaj w kontekście pojawia się przytyk do mnie (wszak jestem chyba dorosły). Nie wszycy dorośli są tacy, podobnie jak nie wszyscy uczniowie (ba minimalna grupa) są "osławionymi" uczniami z Torunia.
Jeżeli moje poprzednie motto nie pozwaliło jeszcze na zrozumienie mojej mentalności w kotaktach z innymi ludźmi, a każdy uczeń jest dla mnie przede wszystkim człowiekiem, to proponuję jeszcze to: "Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe."

Małgoś04-11-2003 22:38:42   [#34]

uważam, że n-l nie powinien byc członkiem zespołu redakcyjnego - to powinni tworzyć sami uczniowie

bo inaczej nie będzie to gazeta uczniowska, a nauczycielskanie  (a o taką chyba nie warto kruszyć kopii)

a to nie sa żadne sztuczki - raczej samokrytyka (uzywam przecież 1 osoby, a nie 2) - bo  mam swiadomośc, że prawa ucznia chronią ich równiez przede mną, bo z racji mojej pozycji (władzy) stanowię potencjalne (a czasem rzeczywiste) zagrożenie dla ich praw - jak każdy nauczyciel, dyrektor czy wychowawca

cenzura jest cenzurą - więc  nie bawmy sie w poszukiwanie eufemizmów: jesli nauczyciel używa swojej przewagi i mówi NIE wypowiedzi ucznia (nie dopuszcza do druku, zmienia te wypowiedź, dyktuje własną itp.) to cenzuruje tę wypowiedź ucznia w/g swoich własnych kryteriów (dokładnie tak jak w PRL-u)

uczeń parający sie dziennikarstwem (a dla niego to zazwyczaj jest powazna sprawa) musi opanowac trudną sztuke przewidywania konsekwencji i poczucia odpowiedzialności za nie

- jesli nie o to nam chodzi, to o co?

o wychowanie kolejnego tchórza, biernego obserwatora, czy  KONFORMISTY ?

S Wlazło05-11-2003 00:36:45   [#35]
Odbywa się w tym temacie bardzo interesująca dyskusja. Wpierw od pewnej idei: inaczej niż Małgosia uważam, że: wolność jednego człowieka zaczyna się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka", gdyż żyjemy dla drugich a nie dla siebie, co nie oznacza braku szacunku dla ogólnoludzkich wartości.
Co do nagannych - oczywiście -prykładów zachowań uczniów i nauczycieli niemieckich. Szkoły w Niemczech - podobnie jak w całej zachodniej Europie i w USA - są bardzo różne.Niestety, najlepsze szkoły zachodnioeuropejskie - póki co - nie są zainteresowane kontaktami z Polską. Mamy kontakt ze szkołami z reguły kiepskimi wychowawczo i stąd nasz obraz o niemieckich, czy też zachodnioeuropejskich szkołach.Ale, jeśli sobie uświadomimy, że wg badań PISA : najlepsze polskie licea są zaledwie średnie w Europie, to znaczy, że jest na Zachodzie także  zupełnie inna młodzież niż w opisywanych przykładach.
Małgoś05-11-2003 07:36:47   [#36]

uprzejmie prosze, aby  mi nie wciskać pod klawisze idei, których nie wyznaję :-)

nigdzie nie napisałm, że wolność jednostki powinno sie realizować kosztem wolności i praw innych

nie uważam tez, że realizowanie praw (wolności) to gra o sumie zerowej, czyli że prawa jednego oznaczaja brak praw drugiego - to nie sa moje założenia, ale raczej moich interlokutorów :-)

wręcz przeciwnie, uważam, że własnie akceptując prawa innych uczymy ich szacunku dla naszych praw - łatwiej nas nasladować, jestesmy wiarygodniejsi i po ludzku ...sympatyczniejsi

a uczeniu sie szacunku dla praw jednostki musi towarzyszyć doświadczanie sukcesów i porażek, żeby ...wyzbyc sie moralnosci Kalego ("złe jest to, co mnie boli, a jak to co boli innych mnie nie boli, to nie jest ...złem")

JarTul05-11-2003 09:27:51   [#37]

"...nie uważam tez, że realizowanie praw (wolności) to gra o sumie zerowej, czyli że prawa jednego oznaczaja brak praw drugiego - to nie sa moje założenia, ale raczej moich interlokutorów :-)"

Ja również uprzejmie proszą, aby  mi nie wciskać pod klawisze idei, których nie wyznaję.

"...wręcz przeciwnie, uważam, że własnie akceptując prawa innych uczymy ich szacunku dla naszych praw - łatwiej nas nasladować, jestesmy wiarygodniejsi i po ludzku ...sympatyczniejsi."

Ja rozumiem oba zaprezentowane przeze mnie motta:
"Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka.",
"Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe."
jako wskazanie potrzeby samoograniczenia swojej wolności w imię uszanowania wolności innych osób.

"...cenzura jest cenzurą - więc  nie bawmy sie w poszukiwanie eufemizmów.."

To czy działania opisane przeze mnie powyżej w profejonalnych mediach też uznajesz za cenzurę?

"...uważam, że n-l nie powinien byc członkiem zespołu redakcyjnego - to powinni tworzyć sami uczniowie, bo inaczej nie będzie to gazeta uczniowska, a nauczycielskanie." 

Jeżeli uczniowie mają nauczyciela, który jest opiekunem zespołu uczniów redagujacego gazetkę, to - również tutaj nie bawmy się w eufemizmy - jest on członkiem zespołu redakcyjnego.

Podsumowując (moim zdaniem):
1. W w 99,(9)% przypadków można w zakresie redagowania gazetki szkolnej pozostawić swobodę uczniom w jej redagowaniu obserwując ich poczynania.
2. W 100%-99,(9)% przypadkach potrzebna jest ingerencja "obserwatora z ramienia szkoły" (obrażanie osób lub uczuć religijnych, propagowanie poglądów sprzecznych z prawem np. faszystowskich itp.)
3. Zespół redakcyjny gazetki ma prawo zdecydować o niepublikowaniu danego artykułu.

Gazetka jest gazetką szkolną, wydawana jest i rozpowszechniana za przyzwoleniem szkoły, oznaczona jest nazwą szkoły, może być czytana nie tylko przez społeczność szkolną - zatem szkoła ponosi odpowiedzialność prawną za jej treść i formę.

Jeżeli gazetka szkolna jest wydawana  tylko i wyłącznie przez uczniów (bez możliwości wpływania przez szkołę na jej treść i formę), to czym się ona różni od gazety redagowanej i wydawanej przez tych samych uczniów w domu i kolportowaniu jej w szkole?

Ania05-11-2003 09:34:41   [#38]

chciałabym olej na fale, ale nie mogę :-)

Oj, emocji dużo, to i skręca nieco dyskusja w stronę personalną :-)))

Ja chciałabym tylko i wyłącznie o meritum.
Myślę sobie tak: mimo że nauczyciel nie wyraża zgody na to, aby pisać "rzaba", albo za wynik 2=2 podawać 5, to żadną miarą nie wyciągnie się z tego wniosku o ograniczaniu praw dziecka, ani o cenzurowaniu jego poglądów.

Ponieważ dziecko ma prawo do tego, żeby w szkole pokazano mu jasno, co jest właściwym rozwiązaniem, a co błędnym.

Z przepisów wynika, że to prawo w tym względzie obejmuje nie tylko sferę dydaktyki, ale i wychowania.

Uczeń ma zatem prawo wymagać od nauczyciela, żeby ten korygował jego niewłaściwe postawy i zachowania.
To mu się należy jak psu zupa.

Dlatego zatrzymanie artykułu, który nie spełnia kryteriów ortograficznych, stylistycznych, merytorycznych czy zasad współżycia społecznego jest obowązkiem nauczyciela, a prawem ucznia, którego mu odmówić nie można.

Dawno temu liberalne wychowanie propagował dr Spock.
Ale jego teorie już dawno się skompromitowały.

Marek Pleśniar05-11-2003 10:13:17   [#39]

miałem pisać o armatach i wróblach ale ania:-) No to odpuszczam sobie.

To jak regulamin o którym słyszałem że wisi u kogos w kuchni: "każdy ma prawo wyrażac swoje zdanie ale ostatnie słowo mają rodzice"

Kazdy uczestnik gazetkowego komitetu ma prawo pisac i układać teksty ale decyduje nauczyciel prowadzący koło dziennikarskie. To dla mnie oczywiste. Nic tu zdrożnego i zadnych wielkich pól do batalii o prawa czy też odwrotnie - ubezwłasnowalnianie nie widzę. Może ja:-)

Mam uwagę. Uczniowie zaakceptują te zasady bez szemrania, ale... nauczyciele muszą im dostarczyć rzetelnego warsztatu dziennikarskiego - muszą naprawdę miec autorytet takich co się znają i coś ciekawego dają od siebie.

Bo osobiście (przepraszam za to)...

pisywałem rózne cuda w szkole i nawet te głupoty czytali koledzy. Ale nigdy, przenigdy nie zgodziłbym się pisac w czymś prowadzonym przez belfra. Co to za frajda pisać co każą? Może gdybym pisał... nie pisałbym dziś tu? No i może sam nie zostałbym belfrem. Nie superpoprawności szukałem w tym zawodzie. i robienia co każą li tylko. Moze dlatego zostałem dyrem? A potem.. no juz wiecie:-)

Raz poszedłem nawet w szczenięctwie w szkole średniej na spotkanie (dwugodzinne) na którym nauczyciel rozwlekle opowiadał co będziemy pod jego swiatłym kierownictwem robić na stosownym kole zainteresowań. Nigdy moja noga tam więcej nie postała. Widziałem w tym zajęcie dla lizusów co chcą sobie poprawić oceny z polaka. (To moje 16-letnie zdanie i nie dam się wpędzić w przepraszanie:-)

Dziwne? Nie dla 16-latka. Fajne były czasy;-)

po co to wszystko dziwne piszę?

Ano.. gdybyśmy aprobowali zastane autorytety, gdybyśmy godzili się z rzeczywistością jaka jest (jak ci uczniowie grzecznie poddający sie cenzurze), może.. nie krytykowalibyśmy złego prawa (wszak prawo to prawo?) i nie podważali autorytetów (wszak nie wypada nie szanowac ministra).

Czy nie tkwi w nas tu na Forum, w OSKKO, trochę z tych niesfornych młodych dziennikarzy?

Jestem za ostatnim słowem nauczyciela w kwestii tekstu gazetki, ale dobrze by.. ten nauczyciel to wszystko wiedział, gdyby to był ten co trzeba. Bo inaczej wiecznie będzie łaził po szkole duch czasów rodem z "Ostatniego dzwonka"

Gdyby w tej dyskusji bez nadmiernego polaryzowania to uwzględnić - niepotrzebne by były armaty:-)

RomanG05-11-2003 10:19:52   [#40]
Najlepsze jest to, że Małgoś wcale nie jest za libaralnym wychowaniem w stylu dra Spocka, wydaje mi się.
Tak naprawdę to wszyscy tu mówimy chyba o tym samym.
:-))
RomanG05-11-2003 10:23:17   [#41]

O, Marek!

nie odświeżyłem :-)
Ania05-11-2003 11:07:22   [#42]

Romek!

Zamorduję!!!
Bo ja do nikogo osobiście!!

Tylko Ciebie osobiście, moimi rączkami...

:-)))

Małgoś05-11-2003 11:14:10   [#43]

;-)

gdyby język giętki....
oczywiście, że nie jestem za liberalnym, permisywnym wychowaniem, a raczej brakiem wychowania
ale
mysle, że jest tak, jak to Marek opisał, wspominając siebie sprzed paru lat

prasa uczniowska tworzona pod czujnym okiem nauczyciela (nawet fajnego, nawet dość niekonwencjonalnego) nie pełni swojej własciwej roli - nie uczy samodzielności i NIEZALEZNOŚCI MYSLENIA

- Z TAKIEJ GAZETKI MY-DOROSLI NIE DOWIEMY SIĘ CO NAPRAWDĘ GRYZIE MŁODEGO, CO GO BAWI, CO MU SPĘDZA SEN Z POWIEK
...takiej grzecznej gazet-papki nie miałabym ochoty czytac (nawet z perspektywy dyrektorskiego biurka)
natomiast niestraszne sa mi konflikty, nieporozumienia, niezgrabności i nawet urazone czyjes uczucia (w tym oczywiscie moje też) powstałe wskutek realizacji idei WOLNOŚCI POGLADÓW w gazetce uczniowskiej
dlaczego?
dlatego, że z takich nieporozumien cudownie wynikaja trwałe zmiany na lepsze - wychowawnie i uczenie się

dobrze byłoby, gdyby młodziez miała kogoś wśród n-li, kogo CHCEILIBY pytac o opinie na temat przygotowanych artykułów - i przecież najczęsciej kogos takiego mają
ale rola tej osoby sprowadza się do wskazywania konsekwencji, do zadawania trudnych pytań o odpowiedzialność - nigdy do WSTRZYMYWANIA lub POPRAWIANIA publikacji
jeśli redakcja się mimo wszystko uprze (co przypuszczam nie zdarza się często, gdy stosunki z opiekunem sa pozytywne), to ...z cała świadomoscia poniosą konsekwencje ...i przeciez swiat sie nie zawali

...
cóż wciąż bliżej mi do uczniów z "Ostatniego dzwonka", niż do tamtejszego grona
a jeszcze chodzi mi po głowie belfer z "Umarłych poetów", de Vito jako n-l bez doświadczenia w jednostce wojskowej i paru innych podobnych "odmieńców"
;-)
Małgoś05-11-2003 11:33:56   [#44]

JarTul

TWOJE PYTANIE:
Ja rozumiem oba zaprezentowane przeze mnie motta:
"Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka.",
"Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe."
jako wskazanie potrzeby samoograniczenia swojej wolności w imię uszanowania wolności innych osób.

"...cenzura jest cenzurą - więc  nie bawmy sie w poszukiwanie eufemizmów.."

To czy działania opisane przeze mnie powyżej w profejonalnych mediach też uznajesz za cenzurę?
MOJA ODPOWIEDŹ:
Nie, nie uznaję, bo nie rozumiem dokładnie o jakie działania Ci chodzi?

Jesli o nieczynienie drugiemu, co tobie nie miłe, to dla minie sa to słowa, którymi w 100% nie mozna sie kierowac w zyciu, bo cały proces wychowania i uczenia łamie ten postulat, gdyz czyjeś subiektywne uczucie nie może byc wyznacznikiem wartości jakis zdarzeń, czy doświadczeń (bo niemiłe jest dla dziecja szorowanie zebów twrda szczotką i zczypiąca pastą, a miłe jest mu taplanie sie po pachy w błocie). A gdyby tak nasza prasa "dorosła" kierowała się tą zasadą, to wciąż tkwilibyśmy w irracjionalnej propagandzie sukcesu.
jesli chodzi o druga maksymę, to ustalmy wpierw, czy mówimy od WOLNOŚCI OD, czy o WOLNOŚCI DO, bo to chyba pomogłoby lepszemu zrozumieniu naszych stanowisk
RomanG05-11-2003 12:37:48   [#45]

Aniu,

tak ładnie jak zwykle napisałaś, ja dodałem luźną uwagę, a teraz tu mnie własnymi rączkami chcesz...?

Nie wiem, bać się, czy cieszyć?
;-))
Ania05-11-2003 13:03:07   [#46]

hm...

bom nie taka łagodna, na jaką wyglądam :-)
RomanG05-11-2003 15:04:08   [#47]

Hm...

:-))
Diter Kalla08-11-2003 19:50:30   [#48]
LUDZISKA KOCHANE! Wy tu gadu gadu o GAZETKACH UCZNIOWSKICH, o WIELKICH PRAWACH MAŁEGO CZŁOWIEKA. Spójrzmy na drugą stronę medalu: ILU Z TYCH MALUCZKICH, DORASTAJĄCYCH GIMNAZJUSZKÓW TE PRAWA ROZUMIE, tak jak rozumieć by je należało?? 20, 30%? MOŻE BYŚMY TAK CIĘŻAR TEJ DYSKUSJI PRZERZUCILI NA NIEWIELKIE W STOSUNKU DO PRAW OBOWIĄZKI UCZNIOWSKIE - z którymi w przyszłym brutalnym życiu przyjdzie im się zmierzyć ? Bo przecież czym skórka za młodu nasiaknie .... Tak na marginesie: po ostatnich próbach wprowadzenia alkoholu na teren szkoły, redaktorzy naszej szkolnej gazetki zaproponowali, aby w ramach zwalczania ,,zakazanych owoców" usankcjonować palarnię w szkole!!!! Teściowa zawsze mi powtarza sentencję: ,,porządek utrzymuje świat, a ludzi bat". Nie jestem Stalinem czy Adolfem, choć bliżej mi do Romana niż Małgosi, ale jako rodzice i wychowawcy, mamy obowiązek dawania przykładu i wymagania spełniania obowiązków, przy jednoczesnym szanowaniu nabytych praw - obojetnie uczniowskich, rodzicielskich czy nauczycielskich. A odrobina kontroli nad przestrzeganiem tych praw jest jak najbardziej potrzebna. Z wyrazami szacunku dla wszystkich dyskutantów. DK
Małgoś11-11-2003 17:57:06   [#49]

ależ ditter kalla!

węszę brak logiki w Twoim wątku ;-)

Zakładasz, że tylko 20-30%"maluczkich" (a to z sympatii tak, czy z ...poczucia wyższości - chodzi mi o tych "maluczkich"?) - uczniów rozumie prawa człowieka (i dziecka i dorosłego) i jako PEDAGOG i NAUCZYCIEL sugerujesz, aby temat porzucić i zając sie obowiązkami - do znudzenia wałkowanymi na apelach, godzinach wychowawczych, w regulaminach itd.???

Jesli nie rozumieją praw, to chyba czas zacząc ich i ....siebie tego nauczać.

Mysle, sobie,że niepotrzebnie pojawiła się bariera  (rozdział, granica itp.) miedzy obroną praw a nakazywaniem obowiązków - jakby respektowanie prawa godziło w obowiązki i na odwrót.

Moim zdanie wcale nie godzi - to się wsystko UZUPEŁNIA w jedną całość w ZASADY WSPÓŁŻYCIA SPOŁECZNEGO

ale...

nikt nie może usprawiedliwiać się, że łamie czyjeś prawa za to, że ten ktos nie wypełnia swoich obowiązków (czyli "najpierw obowiązki potem prawa"

prawo cywilizowanych państw wyraźnie zakłada rozłączność między tymi aspektami - prawa są niezbywalne przez fakt nieprzestrzegania obowiązków

(owszem pozbawić praw można, ale taka moc ma jedynie... SĄD, a nie nauczyciel, dyrektor, czy kurator

zbyt wiele wartości potocznie wciskamy pod termin PRAWA JEDNOSTKI, a tak naprawde sa one ścisle wyliczone i zapisane w Konstytucji oraz konwencjach o Prawach Człowieka i Prawach Dziecka

Diter Kalla13-11-2003 15:11:26   [#50]
No to przełóżmy te prawa - koleżanko - na (współ)życie szkolne:
PRAWO DO POSZANOWANIA GODNOŚCI OSOBISTEJ - sprzątaczki, woźne, konserwatorzy, nauczyciele i uczniowie - którym anonimowy miłośnik praw przypisał na płocie, drzwiach, toalecie, przystanku, korytarzu czy lekcji ksywkę h... , k..., małpy etc tylko dlatego, że ten ośmielił się zwrócić uwagę, że szargać godność osobistą jest nie fair
PRAWO DO NIETYKALNOŚCI OSOBISTEJ - połamane, wykręcone, podbite kości, mięśnie; porozcinane głowy ... ot tak dla zabawy, bo uczeń naładowany jest, a gdzieś stres wyładować musi
PRAWO DO POSZANOWANIA ZDROWIA - papierochy, piwko, tu i ówdzie drink, dyskoteka do rannych godzin ....
PRAWO DO NAUKI - nieprzygotowywanie się do lekcji, torpedowanie planu lekcji, wszelkiej maści braki, ,,a mi się nie chce", ,,historii murować nie będę" .......
Wiesz Małgoś, możemy się szczycić prawami, jeżeli będziemy rozumieli ich sens. Głosy wiekszości nauczycieli pracujących w gimnazjum, zdecydowanie przeczą tezie o świadomej znajomości praw dziecka przez dzieci. I być może dlatego gimnazja są niebezpieczne, rodzice sfrustrowani a nauczyciele zestersowani. Poziom nauczania przeciętny a indolencja umysłowa społeczeństwa coraz wieksza, no bo uczeń ma prawa a nie obowiązki. No to cześć. DK
strony: [ 1 ][ 2 ]