Forum OSKKO - wątek

TEMAT: ADHD - żeby wilk był syty i owca cała
strony: [ 1 ][ 2 ]
RomanG03-11-2003 12:01:21   [#01]
Na portalu "Gazety"  pojawiła się taka oto wypowiedź:

Trudne dziecko - ratunku...............
Autor: Gość: Matka IP: *.chello.pl
Data: 03.11.2003 10:04

--------------------------------------------------------------------------------
W szkole ( podstawowej), do której chodzi moja córka w tym roku pojawi się
chłopiec z zespołem ADHD. Horror. Lekcje zamieniaja się w próby uspokojenia
chłopca. W rezultacie nauczyciel niczego nie wytłumaczy a materiał zadaje do
samodzielnego opanowania w domu. Na przerwach chłopiec szleje stwarzając
zagrożenie dla innych. Rozmowy z wychowawczynia nie pomagają ( on tez ma
swoje prawa), z dyrektorka podobnie ( on tez musi się uczyć). On TAK a 28
innych dzieci NIE??????????????
Co robić? Jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo w szkole? Nadmieniam, że
jednemu chłopcu szalony uczeń juz zrobił krzywdę?

......................
Od razu przypomniał mi się problem dyrektora jednej z opolskich szkół, który do pierwszej klasy przyjął dziecko z ADHD. Podczas czteromiesięcznego oczekiwania na termin w poradni chłopak rozkładał każde zajęcia. Nie pomagało nawet to, że do opieki nad nim podczas zajęć w szkole zobowiązano babcię, sprawującą nad nim faktyczną pieczę.
W końcu chłopak trafił na badanie. W ciągu kilku minut pozdzierał zasłony i firany z okien, wysypał książki z regału na podłogę, po czym ukucnął na stole, usiłując zrobić kupę.
Ze szkoły go zabrano, przez rok obowiązek szkolny spełniał uczęszczając do szkoły przy szpitalu psychiatrycznym.
Po roku problem powrócił - sędzina z sądu rodzinnego wydała postanowienie, że znów ma się uczyć w szkole rejonowej. Tylko zdecydowana postawa dyrektora, który zadał sobie trud, żeby do sędziny osobiście zadzwonić, który zagroził jej, że w razie jakiegoś wypadku to ją publicznie obarczy odpowiedzialnością, tylko echa sprawy łódzkiej, kiedy to prasa szukała winnych także w sądzie, który poprzez niewłaściwą pracę kuratora i opieszałość w decyzjach doprowadził do sytuacji, że nadzór nad rodziną był źle sprawowany, tylko to spowodowało, że sędzina się przestraszyła i zmieniła decyzję.

Czy nie uważacie, że uczeń niepełnosprawny powinien mieć jak najbardziej prawo do uczęszczania do normalnej szkoły, ale kiedy jego zachowanie powoduje zagrożenie bezpieczeństwa innych, kiedy jego wybryki wymagają zbyt wielkiej uwagi nauczyciela, nie pozwalając mu na normalne prowadzenie lekcji, kiedy zostaje przekroczona granica indywidualizacji nauczania, a praca w klasie zaczyna stawać się tak naprawdę pracą z jednym uczniem tylko, kosztem pozostałych, uczeń taki powinien być obligatoryjnie przenoszony do specjalistycznej placówki?
Karolina04-11-2003 16:27:54   [#02]

Na mój gust stan w jakim opisujesz chłopca to już nie jest ADHD ale może być zwiastun autyzmu - bo symptomy sa poważniejsze.

Akurat dla mojej wiedzy różnica to żadna - dziecko jest jakie jest a szkoła ma problem. Nigdy nie mówice, że ma go dziecko. ;-)

Faktycznie - gdyby świat był piekny, już ten chłopiec byłby w klasie z 12-15 uczniami i nauczycielem wspomagajacym - ale piękny nie jest.

Najgorsze co chłopcu mogło się przytrafić to był ten pobyt w szpitalu psychiatrycznym - wcale nie zdziwiłabym się, że jego stan po tym szpitalu z czasem sie pogroszył. Ani ADHD, ani autyzm, Asperger ani inny ADD - to nie są choroby psychiczne i świat mógłby to wreszzzcie zrozumieć. To stan - nie choroba - neurologiczna, z której powinno się dziecko wyciągnąc - stymulacją, dietą, odtruciem, indywidualnym tokiem , programem itd...

Szkoła temu nie da rady, nie znaczy, że ma nie starać się ;-))

Uważam, że indywidualny tok nauki łączny z dobrym programem terapeutycznym tu powinien juz być wdrożony.

Boję się - mowilam juz to pare lat temu, że bedziecie mieć w szkołach więcej tych dzieci i ze nagminnie nikt nie bezie sobie umial z nimi radzić - nagminnie będzimy szukać pomocy gdzieś indziej ...ale nie u siebie. Przestrzegając - już dzis namawiam na szkolenia się w tej  kwestii - a propos nieskromnie tu wkleje zaraz gdzie najbliższe) ;-))

Konkludując Roman Twoje zapytanie zdecydowanie uważam, że każde dziecko ma prawo - to rozwalające lekcje i to grzeczne aby nauczyciel nim się zajął. O d nauczyciela i szkoły zależy jak to uczyni. Zadne tam obligatoryjnie - zwariowałeś?

Może za parę lat obligatoryjnie te w okularach będą przenoszone do innych szkól a te dyslektyczne tez w innej a te grzeczne w innej. Kurka - cisnienie mi tu podnosisz;-))

W dobie braku etatów, awansów i oszczędności, tu nie ma co mysleć - te dzieci będą nam chleb dawały - trzeba się tylko nie bać i ...szkolić, czytać, etecera;-)))

RomanG04-11-2003 18:33:38   [#03]

O tych okularach to Ty mnie tu demagogicznie nie kłuj, ok? ;-)))))

Szczerze mówiąc nie wiem, jaka tam u tego chłopca była ostateczna diagnoza, sprawę znam fragmentarycznie. W każdym razie chodziło właśnie o to nauczanie indywidualne. Czemu tyle czasu trwało załatwienie tego - teraz indywidualne ma - to nie wiem, czemu sędzina chciała go do rejonowej znów dać, też do końca nie wiem. Faktem jest, że stanowił zagrożenie przez kilka miesięcy, a reszta uczniów niewątpliwie straciła, gdy dorośli użerali się z tym jednym (użerali się z problemem, nie z chłopcem ;-) ).

Nie sądzisz, Karolina, że w przypadkach zagrożenia bezpieczeństwa dyrektor powinien zakazać takiemu uczniowi uczestniczenia w normalnych lekcjach, a nauczanie indywidualne winno być załatwiane błyskawicznie?

No i wreszcie pytanie niepoprawne politycznie:
Czemu jako podatnicy mamy łożyć na indywidualne nauczanie w domu każdego takiego ucznia, podczas gdy istnieją wyspecjalizowane w tym kierunku placówki, a łożyć musimy, jeśli rodzice uważają posłanie do specjalnej za jakiś dyshonor? Czy indywidualne nie powinno być przyznawane wyłącznie tym dzieciom, które zbiorowo, w placówce, nie mogą w ogóle?

Nie tylko o pieniądze podatnika mi chodzi - czy takie dziecko nie potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi?

Może i naiwne te moje pytania, może nieuzasadnione wątpliwości, nie siedzę w temacie na szczęście, ale przekonaj mnie troszkę, ok?  :-)))

PS. Olek ok. Kontrolne USG przez ciemiączko u znanego łódzkiego specjalisty wyszło dobrze, na nieprawidłowe napięcie mięśniowe pomogła rehabilitacja. Wielkie dzięki za dobre rady. :-))

Karolina04-11-2003 19:01:18   [#04]

Roman;-))))

Tyle razy tu gadaliśmy o wolności wyboru, prawa do decydowania rodziców niepełnosprawnych dzieci do wyboru opcji a ty mi tu jedziesz, ze podatnicy ponoszą koszty indywidualnego, zlituj się!!!

A kto wg Ciebie bedzie wiedział co lepsze, obligatoryjnie? Komu dasz tę władzę do decydowania? A mnie się wyspecjalizowana placówka nie podoba i uważam ją za strasznie do kitu. Po prostu tak uważam. Poza tym uważam, że podatnicy aż tak wiele na moje dzieco nie traca, ponieważ i tak korzysta z minimum widełek a jego rówieśnik w tymn czasie leci na SKS, kólko teatralne, zajęcia plastyczne i do klubu sportowego może się zapisać i jeszcze może na wycieczke pojechać z panią na 3 dni i w dyskotece wziąc udział.

A Kontakt...a niech pani zaprasza na zajęcia ciekawe, a niech organizuje wspólne spacery i przedstawienia i inne cuda.

Nie wierzę Roman, że ty to piszesz ;-)

ps. Super, ze Olek tak. Na Boga....wspaniale!!! A wiesz, ze był strach i zmartwienie i co...wolabyś aby wowczas ktoś obligatoryjnie ?? :-((

Marek Pleśniar04-11-2003 19:15:14   [#05]

miałem coś napisac ale mi sie odechciało po tych pieniądzach podatnika. Chyba Roman przegiąłeś tym razem.

RomanG04-11-2003 20:01:35   [#06]

No może i przegiąłem. Chciałem sprowokować Karolinę do dalszej dyskusji. :-)

Ale pociągnijmy ten wątek, uświadomcie mnie, czy nauczanie indywidualne dla ucznia jest tańsze czy droższe niż nauczanie go w szkole specjalnej?

Przegięcie przegięciem, ale coś merytorycznie napisz, Marek, bo ja daleko od tych problemów i na razie przeginam tu z punktu widzenia przeciętnego ignoranta, licząc na to, że ignorancja zmniejszy się w trakcie dyskusji.
:-)

maeljas04-11-2003 20:30:07   [#07]

Romanie

nauczanie indywidualne jest tańsze

wiem, co piszę, bo prowadzę szkołę, którą Karolina uważa za "strasznie do kitu"

i wiecej nie chce mi się tu gadać........................

Karolina04-11-2003 20:34:00   [#08]

Z punktu widzenia rodzica!!

Nie interesuje mnie co jest tansze!!!!

Interesuje mnie to co jest lepsze i korzystniejsze dla mojego dziecka i tylko w tych kategoriach mogę rozmawiać.

(z tego wynika wybor przez ludzi w ogole: szkól, mebli, mieszkań, lekarza, dentysty, spodni i kurtki na zime - kieruje sie tym co jest lepsze - cena ma rolę drugorzędną - o ile mozna kupić kurtke tanszą i buty gorsze - to to co się tyczy mojego dziecka musi byc najlepsze)

RomanG04-11-2003 20:40:24   [#09]

Mam nadzieję, że nie tę Twoją konkretną szkołę Karolina uważa za strasznie do kitu.

I do rzeczy.
Proszę Cię, maeljas, jednak o jakieś merytoryczne argumenty za kształceniem w takich szkołach, jak Twoja.

Cenię Karolinę, jej zasług reklamować nie trzeba, wystarczy poklikać na linki w witrynie naszego forum, cenię jej wiedzę i sądy, ale też cenię sobie Twoje wypowiedzi na tym forum.

Nie warto uciekać od rzeczowej dyskusji. Najgorsze, co może być, to prawdy objawione, które boimy się zakwestionować.
Zatem może jednak nauczanie indywidualne - choć tańsze z punktu widzenia podatnika ;-)  -  jest gorszym dla niektórych dzieci rozwiązaniem, niż szkoła specjalna?

Hm?

Karolina04-11-2003 21:04:19   [#10]

Romanie - jest tak;-)

Z punktu widzenia mnie jak mamy, mojego męza jako taty;-) innych mi bliskich osób, mojego domu i takich tam co mam tu - które razem wpływają na jakość edukacji mojego syna mało jest takich w Polsce które uważam za nie do kitu ;-)

Tak mam ;-), postawiłam na inny model pracy, na własne siły - ponieważ to co miałam wcześniej, kiedy jeszcze nie musiałam na nie stawiać mnie zawidło. Nie mam czasu (w sensie rozwoju syna) na eksperymentowanie czy coś w okolicy nie byłoby do kitu. Z daleka widać, że byłoby.

Wiem, że są takie miejsca w Polsce, gdzie jest całkiem wspaniale i znam ludzi tam pracujących ale tu i teraz ja tego nie mam.

I tu kończe patrzenie z pozycji mojego nosa. ( nie przytykaj mi co mysle o placówce maeljas, bo jej nie znam;-)) )

Mogę tylko dodać, ze znam wiele innych rodzin, które mają podobny nos do mojego.

Ale...

Znam też inne, dla ktorych ośrodek wyspecjalizowany, opieka tam i edukacja jest najważniejszym czymś w świecie. Sami nie mają dośc możliwości, czasu, siły i czego tam jeszcze i cieszą się z tego ,ze dziecko nie siedzi w 4 ścianach - tylko ma gdzie być i gdzie ma dobrą i fachową pomoc.

Dlatego - nigdy nie wypowiadałam się negatywnie o systemie jako takim. Mówiłam, że są opcje, są mozliwości - w róznych miejscach Polski rózne - ale są.

Za mało jest szkól integracyjnych - takich z prawdziwego zdarzenia - bo może gdybym i ja taką miała to mój nos by inaczej spojrzał. Nad tym ubolewam ale...;-)

Dlatego uważam, ze głownym problemem jest nie róznorodnośc a jakość usług świadczonych przez placowki- ale to może poweidzieć każdy rodzic, nawet dziecka tzw zdrowego. Chciałby więcej godzin języka obcego, lepszą salę na wf, mniej  dzieci w klasach, lepsze pomoce dydatkyczne - to problem globalny. Placówek wyspecjalizowanych również.

Zatem Romanie - jesli tyle jest nosów ile rodziców i jeśli każdy rodzic widzi inaczej, pozwólmy im na to. Nie wyobrażam sobie obligatoryjności w tej materii bo byłby to zamach na demokrację, wolnośc wyboru i decydowania.

Wracając... nauacznie indywidualne nie dla wszytskich jest najlepsze, nie dla wszytskich najlepsze są wyspecjalizowane placówki, nie dla wszystich najlepsze są placówki integracyjne - i to zarówno z poycji rodzica i z pozycji stanu dziecka i jego potrzeb. Koszt edukacji takiej czy innej - nie ma tu nic do rzeczy. Nie dotyczy, nie ma związku, nie jest ważne, nie ma znaczenia (niepotrzebne skreślić) ;-)

Indywidualizm, tylko... i wolnośc wyboru ;-))

RomanG04-11-2003 21:10:54   [#11]

Pojawiły się dwie odpowiedzi tej matce

•  Re: Trudne dziecko IP: 62.233.151.*
   Gość: Anka   03.11.2003 13:59

sama nic nie zrobisz. Musiałaby interweniować większość rodziców. Ja rozumiem, że nauczyciel i dyrektorka chcą dla chłopca dobrze. Sama mam córkę z nadpobudliwością psychoruchową. Ale to co opisujesz to przekracza wszystkie normy.
Porozmawiaj z rodzicami po zebraniu, może to coś pomoże, spróbuj w kuratorium.
Wydaje mi się że dziecko z takimi zaburzeniami powinno uczęszczać do klasy zintegrowanej gdzie są 2 nauczycielki odpowiednio przeszkolone do pracy z takimi dziećmi. W każdym razie ty masz prawo nie zgadzać się aby twoje dziecko cierpiało z tego powodu.


•  Re: Trudne dziecko IP: *.zetosa.com.pl / 192.168.202.*
   Gość: nauczycielka   04.11.2003 17:42

Jak dziecko lub częściej dzieci przeszkadzają to i nawet 2 nauczycielki tu
nie pomogą. Uczę w klasie integracyjnej i taka jest tu różnica, że we dwie
uspakajamy dzieci i co? Dziecko ma kaprys, żeby przeszkadzać, nie interesuje go lekcja i robi raban wokół siebie. Ilość nauczycielek tu nie gra roli.
Karolina04-11-2003 22:49:07   [#12]

Maeljas - ja teraz widze jak ty odebralas to moje do kitu wczesniej :-(

Ale chyba juz potem wyjasnilam, kurcze - jak moge myslec o Twojej placówce ze jest do kitu? Na jakiej podstawie? Żle zrozumieliscie moj post.

Mam nadzieje ze ten drugi to wyjasnia.

RomanG04-11-2003 22:53:33   [#13]

Kolejna wypowiedź

Autor: Gość: Tatuy IP: *.waw.cdp.pl / *.waw.cdp.pl
Data: 04.11.2003 21:50
 
W państwach bardziej cywilizowanych, gdzie szanuje się pieniądze podatnika dziecko mające adhd zażywa uspokajające lekarstwa. To pozwala nauczycielom odbyć w miarę normalnie lekcje.
A u nas?
My jak zwykle musimy być lepsi, tzn. wyprzedzać innych.
Ostatnia moja Rada Pedagogiczna uczestniczyła w szkoleniu na temat pracy z dzieckiem z adhd. Prelegent, pani psycholog ze szpitala psychiatrycznego z ul. Kruczej w Wawie z dumą szczyciła się, ze my takich dzieci nie trujemy chemią w przeciwieństwie do np. Amerykanów. Bo każde dziecko ma godność. Tutaj się zgodzę, nikt tego nie kwestionuje, tylko nie rozumiem dlaczego z tego powodu odmawia się innym dzieciom z klasy do prawa nauki w szkole publicznej, skoro nauczyciele nie wykonują podczas lekcji czynności nauczycielskich tylko uspakajają, pilnują , warują nad dzieckiem z adhd, by nie zrobiło sobie krzywdy, innym dzieciom, no i by za bardzo ich nie denerwować np. jakąś nauką.
Uczniowie z klasy musza być karani z powodu nieposiadania adhd?
Rodzice, my nauczyciele, jesteśmy bezradni, przepisów oświatowych nie zmienimy, musimy je przestrzegać.
Ratujcie swoje dzieci, zainteresujcie się jak wyglądają lekcje u waszych
pociech. Tylko razem z innymi rodzicami możecie dużo zdziałać.
 
...............................
Przegięcie przegięciem, ale czy problem nie staje się coraz większy, czy nie zasługuje na zastanowienie?
Grażyna04-11-2003 23:06:13   [#14]

Jestem za klasami integracyjnymi, sama byłam prekursorem zakładania takich klas w moim mieści, przeszłam wiele (mam namyśli kłody). Ale sukces jest, tych las jest już teraz sporo i nie tylko w mojej szkole. Ale przy ADHD poddaję się. I tu nie rozwiązuje problemu klasa integracyjna, ani liczba uczących w niej osób. pomślcie sami, w lasie integracyjnej jest 5 dzici, które wymagają naszej specjalnej troski, uwagi, w tym jeden uczeń z ADHD. I co? Wszystko idzie na bok. Obie panie zajmują się tylko tym dzieckiem, aby sobie lub innym nie zrobiło czegoś złego. A gdzie prawa pozostałych 14-19 uczniów do nauki, do indywidualnego traktowania, do bezpieczeństwa?

Niestety, na dzień dzisiejszy jesteśmy bezradni! Chcę jednak stanąć w tym miejscu po stronie praw pozostałych dzieciaków. Nie mam też recepty na rozwiązanie tego problemu, nie wiem co zrobić z tym jednym dzieckiem, współczuję jemu i ego rodzicom, ale wydaje mi się, że najmniejszym złem, bo w takich kategoriach należy ten problem rozpatrywać, jest nauczanie indywidualne.

maeljas05-11-2003 17:18:34   [#15]

Miałam już się nie odzywać w tym wątku, ale ………….

 

Gdy czytałam ten „dwugłos”, zrobiło mi się bardzo smutno.

 

Najpierw do podatnika ROMANA

- przeczytaj fragment pracy matki dziecka niepełnosprawnego umieszczonej w Wymianie plików .

Nie mnie zabierać głos w sprawie wyższości szkoły dla dziecka – tu na forum .

Jeżeli rodzic prosi mnie o zdanie, wtedy udzielam odpowiedzi – bo każde dziecko jest inne

– i nie zawsze to, co nam dorosłym się zdaje – jest dla niego najlepsze.

 

 

 

Oczywiście KAROLINO nie odniosłam Twojej oceny szkoły specjalnej (bo o taką Ci chodziło) do siebie.

 

Każdy ma prawo na forum wyrażać swoje poglądy, ale o jednym musisz też stale pamiętać –

 

To forum odwiedza wiele osób, wśród nich są nauczyciel i dyrektorzy szkół specjalnych a przede wszystkim rodzice dzieci uczęszczających do szkół specjalnych.

Rodzice, którzy zanim zdecydowali się zapisać dziecko do tej szkoły, musieli pokonać własną ambicję, ból ,. Wybrali to, co według nich dla ich dziecka jest najlepsze. (Przecież to wszystko wiesz).

Bardzo mądrze o postawach rodzicielskich pisze Lidia – żona Grzegorza – chylę głowę przed Panią

Dla nich taka wypowiedź jak Twoja Karolino jest bardzo bolesna

- Bo co? Szkoła, do której chodzi moje dziecko jest do kitu? (Co prawda w kolejnej wypowiedzi zmitygowałaś się i zaczęłaś tłumaczyć, ale mnie nie przekonałaś)

To ma być tolerancja????????????

 

Są szkoły lepsze i gorsze – ja taki uznaję podział i tylko taki.(I wielka szkoda, że takowy istnieje).

 

Nie zgadzam się także z twoim poglądem –„ dziecko jest, jakie jest a szkoła ma problem. Nigdy nie mówcie, że ma go dziecko”

Jak można tak przedmiotowo traktować dziecko?

Przecież to nie rzecz - ono czuje, myśli, przeżywa - Ma właśnie problem Karolino!

Czy myślisz, że ono nie wie, że jest coś nie tak z nim?

Rola nas dorosłych jest mu pomóc – i wtedy to jest nasz problem jak to zrobić

Nie krytykuję nikogo, ale zabolały mnie bardzo wasze wypowiedzi.

 

 

Karolina05-11-2003 18:00:51   [#16]

Myslę maeljas , ze nadal nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi.

Wyraziłam głośno opinię, iż każdy rodzic podejmuje taką decyzję - jaką uważa za słuszną i potrzebna dla swojego dziecka. Nigdzie nie napisałam, że szkoły specjalne sa złe i niepotzrebne. Wręcz odwrotnie - napisałam, że dla wielu są wybawieniem i są konieczne. Byłam tylko zbulwersowana propozycją obligatoryjności, bo gdyby owa istniała to...:-(

NAPISAŁAM TEŻ JAK TO WYGLĄDA Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA I JAK MOŻE WYGLĄDAĆ Z PUNKTU WIDZENIA KOGOŚ INNEGO.

Gdyby w mojej okolicy istaniała szkoła - która zapewniałaby to co uważam za słuszne (ja) to zapisałabym tam syna nie dbając o to jaką ma etykietkę.

Maeljas nie krzywdź mnie pisząc, że nie jestem tolerancyjna bo na Boga - to straszne spłaszczenie mojej wypowiedzi.

Nadal uważam, że w większości przypadków to szkoła i rodzice mają problem. Dziecko je miewa - ponieważ jest źle rozumiane i tolerowane. Dziecko z uszkodzeniem mózgu nie zachowuje się niegrzecznie bo mu się tak chce - tylko inaczej nie może. NIe zawsze do końca zdaje sobie sprawę z swojego zachowania - przyznaj, że gdyby je miało może byłoby inne. Znów mnie pewnie odbierzesz źle - ale tak uważam.

A porpo's cytatu Romana - na wielkie szczęscie w Polsce leki jeszcze nie są tak rozpropagowane, bo gdyby były... Leki przytłumiają problem a go nie likwidują . W większości dzieci z ADHD mają problemy metaboliczne.

Masz rację Grazyno, nie każde dziecko radzi sobie nawet w klasie integracyjnej i to też wyraziłam niżej.

Na pocieszenie powiem, że "Przegięcie przegięciem, ale czy problem nie staje się coraz większy, czy nie zasługuje na zastanowienie?"

Cały czas mowię, że się staje i dzieci z problemami będzie jeszcze więcej w szkołach.

Karolina05-11-2003 20:43:17   [#17]

obiecane ogłoszenie - chociaż nikt nie pyta;-)

 

"Optymalne metody wykorzystania ruchu w wychowaniu i terapii dzieci niepełnosprawnych"
Konferencja naukowo-szkoleniowa w Poznaniu

"Szkolenie dotyczące metody organizacji neurologicznej" - programy rozwoju ruchowego, intelektualnego, fizjologicznego, Profil Rozwoju Człowieka-Warszawa  - więcej tutaj

Podane linki prowadza do forym SDSI, ponieważ tam są szczegółowe informacje.

Polecam;-)

Grzegorz05-11-2003 21:54:37   [#18]

Romanie :)

Abstrahując od tematu ADHD je też troche niepoprawnie politycznie:

Myślę, że najtaniej wyjdzie, jak wogóle nie będziemy jako podatnicy łożyć na oświatę. Kto chce, komu zależy, niech sobie płaci. Bo niby dlaczego np. emeryci czy renciści mają płacić za edukację - przecież oni nie chodzą do szkół. ;)

OK. Żarty na bok. Żeby odpowiedzieć na pytanie, co jest tańsze: NI czy szkoła specjalna, warto sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego wymyślono wogóle obowiązek szkolny? A następnie, drogą dedukcji, można znaleźć odpowiedź na pierwsze pytanie. :)

RomanG05-11-2003 22:29:02   [#19]

wiesz co, Grzegorzu?

Moje siedmiomiesięczne dziecko dzisiaj trafiło do szpitala z zapaleniem ucha.
Tylko dlatego, że żona karmi wyłącznie piersią, mogła z nim zostać całkowicie za darmo.
Zadaję sobie pytanie: gdyby karmiła sztucznie, takie dziecko nie potrzebuje matki? Ktoś by pytał, czy ją stać na pobyt?

A inni chorzy, także dorośli... Lekarze bezsprzecznie uznają, że chory musi się dobrze odżywiać, żeby proces leczenia przebiegał prawidłowo. I co im dają jeść w tych szpitalach?

Dobro dziecka, dobro pacjenta, zdrowie, życie nawet, niby wartości najwyższe, a przegrywają z realiami ekonomicznymi. Bo tak krawiec kraje, jak podatnikowi materiału staje.

Dlatego nie warto chyba pałać przesadnym oburzeniem, jak ktoś dotknie tematu tabu i zapyta o pieniądze podatnika również w odniesieniu do oświaty, tak myślę. Bo na problemy należy patrzeć z różnych punktów widzenia, człowiek ma prawo stawiać pytania o koszty pewnych rozwiązań - a nuż uda się znaleźć tańsze, a równie dobre, a nuż z pewnych drogich rozwiązań trzeba by niestety zrezygnować, bo grosza po prostu nie wystarcza na ekstrawagancje. Niechby te ekstrawagancje i standardem były w bogatych krajach - czy kaloryczne i obfite żywienie chorych w szpitalach nie jest takim standardem? a czy pobyt matki z siedmiomiesięcznym dzieckiem w szpitalu takim standardem nie jest?

Fajnie, że to indywidualne tańsze niż szkoła specjalna, tym chętniej będę się domagał, aby było przyznawane obligatoryjnie, jak dzieciak w szkole zagraża innym. Prawa tego jednego (tu: do pobierania nauki w normalnej szkole w towarzystwie zdrowych równieśników) przecież kończą się tam, gdzie zaczynają się niezbywalne prawa innych dzieci.

Marek Pleśniar06-11-2003 00:09:17   [#20]

czytam tu - na forum - o konieczności zapewnienia standardami dostepu dzieci w całym kraju do edukacji na równym poziomie, o niezbędych inwestycjach w edukację..

mam więc kilka spostrzeżeń, pragnę podkreslić że wyrażam swoje poglądy a nie emocje:

  1. Przykład ze szpitala gdzie nie karmią pacjentów nie jest, moim zdaniem, szczęśliwym wzorem dla oświaty - ekonomicznego krajania jak materii staje. Proponuję dla jasności dyskusji porzucić go i nie wlec za sobą zbędnych dygresji. Kryterium ekonomiczne - bo to podatnikom miłe?
  2. Jestem przeciwny pomysłowi obligatoryjnego przydzielania nauczania indywidualnego. Wszak padały tu wypowiedzi o tym, że wybór sposobu uczenia nalezy dostosowac do indywidualnej sytuacji. A moze jedno dziecko może być w danym zespole klasowym w  szkole, drugie w szkole specjalnej a trzecie w domu? Uważam takie podejście za naruszanie konstytucyjnego prawa do właściwej edukacji (Art 70). No i Ustawa z dn. 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 1996 r., Nr 67, poz. 329 z późn. zm.; ostatnia zmiana: Dz. U. z 2000 r., Nr 120, poz. 1268).

    System oświaty zapewnia w szczególności:

    - realizację prawa każdego obywatela Rzeczpospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju,

    - dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwości korzystania z opieki psychologicznej i specjalnych form pracy dydaktycznej,

    - opiekę nad uczniami ze znacznymi lub sprzężonymi dysfunkcjami poprzez umożliwianie realizowania indywidualnych form i programów nauczania,

    - możliwość pobierania nauki we wszystkich typach szkół przez dzieci i młodzież niepełnosprawną oraz niedostosowaną społecznie, zgodnie z indywidualnymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz predyspozycjami,
    A zgodnie z Konwencją o Prawach Dziecka ratyfikowaną przez Polskę w 1991 r. (Dz. U. 1991 r., Nr 120, poz. 526; art. 23) państwo ma działać na rzecz zapewnienia dzieciom niepełnosprawnym skutecznego dostępu m.in. do oświaty, nauki, przygotowania zawodowego, ma umożliwiać dzieciom integrację ze społeczeństwem i wszechstronny, osobisty rozwój.

    Tyle prawo. jestem przekonany że rodzice mogą z niego skorzystać, zaś szkoła zamiast udawac że go nie ma - powinna również sie mu przyjrzeć i wspólnie z rodzicami coś wycisnąc z rządu naszego kraju. Np parę ośrodków z prawdziwego zdarzenia. Jest ich zdecydowanie za mało.
  3. Nie widzę spójności w twierdzeniu o poszukiwaniu praw uczniów metodą zabierania innym uczniom praw - do własciwej edukacji i socjalizacji gdy trzeba, a terapii gdy to potrzebne. Widzę natomiast poparcie oszczędnościowej polityki oświatowej. Rząd by się ucieszył.

Właściwa opieka nad najtrudnieszymi, najbardziej potrzebującymi jest miarą ucywilizowania państwa. Ponadto takie rozwiązanie chroni pozostałą - mniej pokaraną przez los część dzieci przed agresją i przeszkadzaniem w nauce - przez źle edukowanych i leczonych ich chorych kolegów i kolezanki.

Wolałbym raczej szczególnie wysokie standardy, w tym ekonomiczne, w edukacji tych ostatnich

Tak to widzę.

Karolina06-11-2003 00:23:44   [#21]

Strasznie późno a ja ponownie rozmyślam nad przyjeciem 30 dzieci z rodziacami u siebie ponieważ orgazniuję spotkania terapeutyczne z 3 osobami z USA. Robie to juz cyklicznie i widząc tego potrzebe nie liczę kosztów ani wlasnych ani innych z tego zbioru ponieważ...

Ponieważ spotykam się z rodziamami, którzy czują, że cos musza Romanie robić i robią to i chcą sami decydować od A do Z . Oni nie licza w ten sposób kosztów - dlatego moje oburzenie tym co chciałeś tu napisać o obligatoryjności (jakiejkolwiek)

To mala dygresja do której już więcej nie będę wracać ;-)

.................

Marku - niezmiernie mnie Twoj post ucieszył i taki spokojny i rzeczowy i wreszcie na właściwych torach dyskusja.

I mnie się takie standardy marzą i wysokie właśnie - i dla wszystkich dzieci z naciskiem na te omawiane.

Właściwa opieka nad najtrudnieszymi, najbardziej potrzebującymi jest miarą ucywilizowania państwa.

Pójdę se z tym spać;-) Dziękuje Marku

RomanG06-11-2003 09:39:21   [#22]
Zostawmy wątek ekonomiczny, bo tak naprawdę to ja tak mimochodem wyskoczyłem o tym podatniku. Przekonują mnie zupełnie nie tylko argumenty Marka, poparte przepisami, ale też i argumenty Karoliny, przepisami nie poparte.
Zresztą nie potrzebowałem wiele, żeby tu dać się przekonać.

Sytuacja jest taka, że rodzice mają do wyboru szkołę masową, szkoły integracyjne, szkoły specjalne lub nauczanie indywidualne. Zgódźmy się, że jest to wybór cywilizowany i dobry.

Podjąłem ten temat jednak nie dlatego. Oto kolejne wypowiedzi - z różnych forów:

•  Re: Trudne dziecko - ratunku............... IP: *.chello.pl
  Gość: Matka   05.11.2003 12:56  

Twój list usiłuje odwrócić kota ogonem i uznaje prawa dzieci nadpobudliwych ( z
ADHD) do dezorganizacji pracy na lekcjach i zagrożenia na przerwach. Zarzucasz
mi brak konkretów - oto one ( osobiście wątpię, byś chciała, aby Twoje dziecko
chodziło do klasy z takim kolegą).
Język polski - uczeń przez kilkanaście minut stuka metalowym długopisem w
metalowe części krzesła. Z różnym natężeniem - czasem robi to tak głośno, że
zagłusza nauczycielkę. Ta zwraca mu kilkakrotnie uwagę, bezskutecznie. Klasa
jest już rozproszona, uczniowie sami także zaczynają stukać. Nauczycielka prosi
chłopca o przyniesienie kredy ( podobno ruch, zmiana pozycji dobrze mu zrobi).
Uczeń znika , wraca z kredą i na tablicy rysuje obsceniczny, ordynarny rysunek
robiąc przy tym kretyńskie miny. Klasa pokłada się ze śmiechu. Mija kolejny
kwadrans na uspokojenie. Dzieci milkną, winowajca także, ale na 3-5 minut, bo
po tym czasie zaczyna chodzić po klasie i śpiewać. Tak mija 45 minut. Temat
lekcji nie zrealizowany - do domu zadano 5 ćwiczeń.
Matematyka. Nauczycielka w ciąży. Już widocznej. Chłopiec wpada do klasy i
umyślnie potrąca ją w brzuch. Na szczęście lekko. Zamieszanie trwa z 10 minut,
bo nauczycielka zarządza kartkówkę. Uczeń odmawia jej pisania, po czym wydaje
głosy, o których sam mówi, że są "z sali porodowej". Klasa tarza się ze
smiechu, nauczycielka zdenerwowana dyktuje zadania. 3 minuty ciszy, część klasy
się uspokoiła i pisze, ADHD-owiec nagle udaje, że będzie wymiotował. Wydaje
stosowne odgosy i wypluwa papier. Część klasy usiłuje się skupić, nauczycielka
wyprowadza chłopca z klasy, sama jest u kresu wytrzymałości. Jedni ściągają,
inni coś piszą. Za 5 minut wraca winowajca- i wypina się na klasę. Uczniowie
wyja ze smiechu. O uspokojeniu ich nie ma mowy. Temat nie przerobiony. Do domu
10 zadań.
WF. W chłopca wstępuje diabeł juz w szatni. Krzyczy, pluje i pierwszy wpada na
salę gimnastyczną, za nim nauczyciel przerażony, że cos mu się stanie lub zrobi
innym krzywdę. I nie bezpodstawnie bo rzuca w kolegów piłkami, które w 5 sekund
przyniósł z magazynku. O przeprowadzeniu lekcji nie ma mowy, biega, szarpie
innych ( i nauczyciela), przeklina, robi ordynarne gesty.
Przerwa. Dyżurny nauczyciel znajduje u niego nóż - harcerska finkę. ADHD-owiec
nie chce jej oddać.
Angielski - nogi na stole, kanapka na kolanach ( i częściowo plecach sąsiada),
głośne mlaskanie. Nauczycielka wyprasza go z klasy i usiłuje prowadzić lekcje.
Winowajca co 20 sekund zagląda do sali. Efekt - jak w pozostałych przypadkach-
8 ćwiczeń do domu.
Przyroda. Pani usiłuje pokazać coś na mapie, ale mapa jest nie tylko pomocą
naukową, ale i zabawka. Starsza nauczycielka podnosi głos, uczeń wyjmuje
latarke i świeci jej w oczy ( wcześniej robił to kolegom). Latarka ma czerwone
światło i może byc laserem. Nauczycielka usiłuje mu ja odebrać, zajmuje to ok.
10 minut. Na szczęście to nie laser. Do zeszytów dyktowany jest temat i praca
domowa. Materiału na lekcji nikt nie przerobił.
W domu trzeba przerobić to czego nie zrobiło się w szkole, tracić czas,
angażować ( często) rodziców.
Nauczyciele dostaja białej goraczki, przestaje im się chcieć przygotowywać do
zajęć, bo po co? I tak nie mają szans na przekazanie wiedzy. Muszą ją jednak
egzekwowac więc robią sprawdziany. Kto umie się skupic jakoś je pisze, kto nie
dostaje pałę, mimo, że umiał i musi ja poprawiać po lekcjach ( nauczyciele to
wiedzą i są wyrozumiali).
Zatem pytam - jakim prawem jedna nieprzystosowana jednostka dezorganizuje zycie kilkudziesięciu innym ( uczniom i nauczycielom)?
Jeśli ktos ma wadę wzroku nie może być pilotem śmigłowców, jeśli jest chory
psychicznie ( a ADHD jest choroba psychiczną) niech uczy się w szkole
specjalnej - zwłaszcza, gdy dotyczy to tak dużej grupy społecznej.
P.S. Nie mam nic przeciwko niepełnosprawnym - sama chodziłam do szkoły z takim
chłopcem. Uważam, że integracja uczy tolerancji, ale sa granice. Granice
ludzkiej wytrzymałości!


Autor: jan (---.miechow.net.pl)
Data:   05.11 18:21

Witam!
Mam ucznia w integracyjnej pierwszej klasie publicznej szkoły podstawowej który jest dzieckiem nadpobudliwym. Tak napisali w orzeczeniu ale to przechodzi wszelkie pojęcie co on może zrobić sobie i swoim kolegom. Rodzice uczniów tej klasy żądają usunięcia go , jego mama zaparła się i nie przyjmuje do wiadomości, że jej syn zagraża innym. Nie zgadza się na lekcje indywidualne. Na jej żądanie dziecko ma być przez wszystkie lekcje w klasie. Co mam zrobić w jaki sposób mogę pozbyć się takiego ucznia. Ja nie widzę wyjścia.

..................................

"Jego mama zaparła się i nie chce przyjąć do wiadomości..."

"Uważąm, że integracja uczy tolerancji, ale sa granice. Granice ludzkiej wytrzymałości!"

Prócz przepisów cytowanych przez Marka są jeszcze chociażby przepisy BHP.
Dyrektor szkoły publicznej nie ma prawa trzymać u siebie ucznia, który zagraża bezpieczeństwu innych.
Rodzice powinni tu obligatoryjnie dostawać alternatywę: szkoła specjalna, albo nauczanie indywidualne. Decydować winna opinia fachowców. System stwarza możliwości, ale z jednej z nich (szkoła masowa) nie może po prostu korzystać uczeń rażąco naruszający prawa innych.

Uważam, że obecny stan prawny pozwala dyrektorowi szkoły podejmować decyzje o odsyłaniu z lekcji ucznia niebezpiecznego, pozwala opracować fachowy system takiego odsyłania, regulujący kwestie opieki nad nim. Uważam, ze dyrektor ma prawo urzędowo żądać od rodziców zabierania swojego dziecka z lekcji tego dnia, gdy jego zachowanie zagraża innym i dezorganizuje całą pracę szkoły.
Taka uparta matka dziesięć razy wtedy rozważyłaby, czy nie lepiej jednak skorzystać z nauczania indywidualnego, skoro jej dziecko i tak nie może przebywać na wielu lekcjach.

O systemie odsyłania z lekcji piszę, mając na uwadze rozwiązania amerykańskie.
Tam stosowane jest to także wobec uczniów chuliganów, w połączeniu z zasadą punktów karnych. "Łapiąc" takie punkty raz-dwa można być zawieszonym w prawach ucznia, a potem usuniętym ze szkoły.

A u nas?

•  Mały chuligan skazany na... szkołę IP: *.crowley.pl
  Gość: Kaya19   05.11.2003 14:00

Piętnastolatek Kuba, uczeń gimnazjum, bije kolegów i wymusza haracze.
Nauczyciele są bezradni. Ze szkoły nie można go wyrzucić, a sąd rodzinny
rozpatrzy jego sprawę dopiero za trzy miesiące.
Przez ten czas Jakub będzie nadal zagrażał bezpieczeństwu uczniów.
Dlaczego? - Bo jest objęty obowiązkiem szkolnym - odpowiada minister
edukacji Krystyna Łybacka.
Kuba już od kilku lat sprawiał kłopoty nauczycielom Gimnazjum nr 3 w
Warszawie. - Robiliśmy wszystko, by mu pomóc. Pracował z nim wychowawca,
pedagog, psycholog - relacjonuje dyrektorka Małgorzata Wiśniewska. Miara się
przebrała, kiedy jeden z uczniów, Bartek, przyznał, że Jakub zastrasza go i
wymusza pieniądze. Jego matka, Bożena Denisiuk, zawiadomiła policję. W
efekcie chłopiec został pobity za "donosicielstwo".
- Wyjściem byłoby przeniesienie ucznia. Proponowałam matce, by Kuba zmienił
szkołę - mówi Wiśniewska. Nikt nie chciał go jednak przyjąć.
W Kuratorium Oświaty dyrekcja usłyszała, że koniecznie uczeń musi wrócić do
szkoły, bo ma prawo do nauki.
- Wrócił i stał się jeszcze bardziej hardy. To on jest górą... - mówi
wychowawca klasy Tomasz Dzieliński.

......................................................

Menis zapatrzony w gwiazdy nie dostrzega lub nie chce dostrzec problemu. Menis chowa głowę w piasek, unikając rozwiązań systemowych i zostawiając dyrektorów placówek z problemami, które ich przerastają. Menis obarcza szkoły zadaniami, z których nie są w stanie się wywiązać w sposób zadowalający, obarcza ich co gorsza odpowiedzialnością za te niepowodzenia. Menis unika merytorycznej dyskusji.
Czy tak zachowują się fachowcy?

Trawestując Marka:
Nie widzę sensu w zasadzie poszukiwania praw uczniów niepełnosprawnych, bądź ponad miarę agresywnych, czy skrajnie niedostosowanych społecznie metodą zabierania innym uczniom praw do właściwej edukacji.
Marek Pleśniar06-11-2003 16:41:12   [#23]

jasne:-)

a problem istnieje - nie ulega watpliwości. Sam miotałem się zupełnie sterroryzowany (!!) w sytuacji uczenia nieszczęśnika wykazującego objawy jak opisane tu, z ogromną agresją na codzień.  Najblizszy ośrodek specjalny znajdował się o ponad 200km, indywidualne formy były jedynym wyjściem - ale dlatego że nic lepszego dla tego ucznia w pobliżu nie było. Matka zaś walczyła o obecnośc dziecka w szkole bo wolała już to niż odebranie je dziecka (bo jak nazwać umieszczenie w owym dystansie 200-kilometrowym? Przeciez nie mogłaby go odwiedzać często).

Taka mizeria i beznadzieja, na którą bezradnie trzeba było patrzeć.

Nieszczęśliwi byli wszyscy - matka, dziecko, szkoła, uczniowie. A ich rodzice wystraszeni i wściekli na naszą bezradność wobec ataków na ich dzieci i braku efektów w dydaktyce.

Znam to i wiem iż Wy znacie. Bo obecnie nie ma szkoły, która by nie miala takiego przypadku.

Trzeba to oswoić, uorganizować, dofinansować. Nie ma wyboru. A raczej jest alternatywa - udawać dalej ze nic się nie dzieje. Dobrze że pojawił się ten wątek i pojawią się podobne nie raz.

Ale.. to cel bardzo dobry również dla ...działania.

Hmm.. mam pomysł - nienowy może, nie wiem i mnie to nie obchodzi prawdę mówiąc:-)

Marek Pleśniar06-11-2003 17:54:57   [#24]

to 130 do 260 tysięcy dzieci w wieku szkolnym

moja wiedza była mizerna - więc trochę poczytałem

Zatytułuję to: każdy z Was ma takie dziecko w szkole

Dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej oraz niedoborem uwagi stanowią ok. 2-3 proc. dzieci w wieku szkolnym.

Według Strony Dzieci Sprawnych Inaczej: - wg. najnowszych badań choroba związana z zaburzeniami pracy mózgu dotyka 3-7 procent dzieci. Niedoświadczeni lekarze i psycholodzy mylą często ADHD z problemami wychowawczymi.
Dzieci nadpobudliwe nie wykonują poleceń, nie panują nad emocjami, reagują agresją z byle powodu. - ADHD to nie wina złych rodziców, nauczycieli, złej diety czy gier komputerowych. Przyczyna choroby tkwi w mózgu dziecka, powodują ją zaburzenia równowagi między serotoniną, noradrenaliną a dopaminą, substancjami odpowiedzialnymi za kontaktowanie się komórek nerwowych - wyjaśnia prof. Jan Buitelaar, psychiatra dziecięcy z Medycznego Centrum Uniwersyteckiego w Utrechcie w Holandii 

Stow. PONAD: Schorzenie spowodowane jest odmiennym przebiegiem rozwoju pewnych części mózgu. Objawia się zwykle, gdy dziecko idzie do szkoły, nie uczy się lecz rozrabia, denerwuje i przeszkadza innym. Wina nie leży w wychowaniu rodziców lecz w biochemii.

ADHD, ADD w Polsce są uznane jako jednostka chorobowa, jednak niewiele z tego wynika dla praktyki. Większość dzieci dotkniętych ADHD i ADD nie jest prawidłowo diagnozowana. Nawet te rozpoznane i odpowiednio skierowane nie otrzymują właściwej pomocy z 3 powodów:

  • braku nowoczesnych standardów postępowania zarówno prawnych jak i zwyczajowych, co wynika przede wszystkim z nikłej wiedzy społeczeństwa na temat przyczyn i skutków spowodowanych ADHD i ADD,
  • małej dostępności do leczenia wynikłej z limitów stawianych przez kasy chorych,
  • rażącego niedoboru specjalistów posiadających merytoryczną wiedzę i kwalifikacje potrzebne do prowadzenia tych dzieci i ich rodzin. Problem dotyczy psychiatrów, psychologów w poradniach i szkołach, pedagogów, nauczycieli.

Dzieci, ich rodziny i nauczyciele nie radzą sobie z wymaganiami szkolnymi i życiowymi. Funkcjonują w atmosferze porażki i wzajemnych oskarżeń. Nawet nauczanie indywidualne nie przygotowuje zazwyczaj młodego człowieka do dalszego kształcenia , czy podjęcia pracy. Uwalnia jedynie pozostałych uczniów klasy od przeszkadzającego kolegi.

U nas nie prowadzi się badań statystycznych, toteż opieramy się na opracowaniach zachodnich. Około 70 proc. dzieci właściwie prowadzonych wyrasta prawie całkowicie z tego zaburzenia pod koniec wieku dojrzewania. Natomiast te zaniedbane osiągają niższy od swoich możliwości poziom wykształcenia. Ponadto padają często ofiarą wypadków, w następstwie czego obciążają budżet firm ubezpieczeniowych i instytucji socjalnych.

Newsweek: Medycyna nie potrafi wyjaśnić dziesiątków mechanizmów zachodzących w mózgu dzieci dotkniętych chorobami psychicznymi. Walka ze schorzeniami jest nieudolna i sprowadza się do podawania leków psychotropowych. Niezależnie od tego, co słyszymy w gabinetach lekarskich, specjaliści dobierają środki po omacku i często się mylą. Tym bardziej niepokojące jest, że "choroby duszy" - jak na przykład depresja - które do niedawna przypisywano niemal wyłącznie dorosłym, coraz agresywniej atakują dzieci.
Kiedy w latach 50. ubiegłego wieku naukowcy zaczęli dociekać, skąd u tak wielu uczniów biorą się krnąbrność, nadwrażliwość, stały niepokój i permanentny brak koncentracji, spotkali się z oporem i niezrozumieniem społecznym. Wielu ludzi było wręcz oburzonych, że cechy charakteru ewidentnie świadczące o złym wychowaniu usprawiedliwiane są chorobą. Jednak uczeni nie ulegli krytyce. Te zachowania - coraz częstsze i bardziej ostre - zidentyfikowali jako jednostkę chorobową i nazwali ADHD, czyli zespołem nadpobudliwości psychoruchowej. Dziś już nikt nie podważa, że ADHD jest chorobą, tak jak autyzm.
Oba te schorzenia są tym bardziej groźne, że w ostatnich 20 latach gwałtownie zwiększyły swój stan posiadania. W Polsce dotkniętych nimi zostało ok. 2 proc. dzieci, w Stanach Zjednoczonych - już 8 proc. Winą za to psychiatrzy obarczają współczesny styl życia. Dzieci chorują, bo nie radzą sobie w otaczającym je świecie. - Mają coraz mniej czasu dla siebie, a coraz więcej obowiązków, i coraz mniej czasu spędzają z rodzicami - uważa prof. Irena Namysłowska, krajowy konsultant ds. psychiatrii dzieci

Potrzebuję, chcę zbadania sprawy głębiej.

Rok temu OSKKO obiecało się zajmować tymi kwestiami - dzieci z tzw special needs.

zacznijmy od zbadania problemu. Mam prośbę - o namiary na specjalistów którzy by chętnie pomogli w pewnej pracy w tej mierze. Dzwoniłem już nawet do Karoliny i Renaty - obiecały pomóc.

A Wy?

Powiem o co chodzi.

Chcę Was spytać - czy szkoły potrzebują procedur postępowania, rozpoznawania takich przypadków? Czy mamy je opracować?

Nie zwalnia to nikogo od działań dla rozwiązań systemowych ale na początek warto powalczyć z niewiedzą. Dajmy (użyteczny a nie paper dla papieru) materiał do programów wychowawczych oraz przyczynek do uświadomienia nauczycielom potrzeby dowiedzenia się więcej.

Nieumiejętność postepowania z takimi przypadkami to kolejna sprawa - luka w edukacji nauczycieli.

Po rozpoznaniu widzę celowym działanie dla otwarcia drogi łatwiejszemu uzyskiwania godzin indywidualnych dla ADHD iADD.

Sam uczestniczyłem w oszustwie - symulowano złamanie nogi by dziecko dostało godziny. Chore dziecko!

Zróbmy może coś praktycznie słuzącego sprawie? Powtórzę - widzę w tym realizację załozeń OSKKO sprzed roku.

ponad 200 tysięcy dzieci nie można przenieść do innej szkoły, albo z niej gdzieś (gdzie?) usunąć. To problem, który nas dogonił - i rośnie.

Kluczem jest wiedza i sojusznicy oraz nagłośnienie.

maeljas06-11-2003 19:42:10   [#25]

Kryteria diagnostyczne ADHD

zamieściłam 7 stycznia 2003 r.w Wymianie Plików w Różnościach
Marek Pleśniar06-11-2003 19:51:14   [#26]

ha:-)

idę.

Karolina06-11-2003 21:01:18   [#27]

Marku parę minut po naszej rozmowie weszłam do sklepu i patrzę - na Newsweek...

Geniusz trudnego dziecka

Polecam wam ten artykuł z którego wyłania się to co nam się tu wyłoniło, czyli coraz więcej ich w szkołach i problem - narastający problem. Co ciekawe w całym numerze tego tygodnika wiele artykułów poruszających problematykę "nowych" chorób i tego co spotyka następne pokolenia. Piszą o alregiach ( czy to nie przypadek, że zniakają niektore choroby poprzez szczepienia a pojawiają się alergie? - coś za coś?). Leki są kontrowersyjne, leki jak pisałam wcześniej nie likwidują problemu. Świat przyczyniając się do powstania problemu - dieta, zatrucia antybiotykami, urządzenia, które mają wspierać rozwoj a go hamują (kojce, chodziki...) dużo moglabym tu

Bardzo mi się pomysł Marka podoba i będę się starała go tu dzielnie wspomagać. Szkoła może wiele zrobić - oczywiście nie wszystko ale może przestać mówić, że to nie jej problem.

Polecam zainteresowanym tematem dyskusje rodziców z poratalu SDSI:

ADHD nowe sposoby "leczenia"

Dzieci z zaburzeniami ADHD

Dzieci na psychotropach

Oj i wiele innych. Zapraszam ponownie - kto chętny na szkolenie , które wkleiłam niżej.

Karolina06-11-2003 21:02:51   [#28]
Marek niżej artykuł cytuje a ja tu ale wymysliłam - ;-))))
Marek Pleśniar06-11-2003 21:06:36   [#29]
powtarzam - kwestia nienowa. Ważne by coś jednak ruszyć.
Baba Ewa28-11-2003 22:57:29   [#30]

Podnoszę wątek....

bo problem powraca.

Pisałam, że mamy ucznia ze zdiagnozowanym ADHD. Jest pod opieką psychiatry, ale nie był badany w naszej Poradni Psych-Pedagog. Poprosiłyśmy mamę chłopca o wizytę w poradni,koleżanka sama umówiła ich na tę wizytę, a także sama osobiście rozmawiała z panią psycholog. Doszłyśmy do wniosku, że nauczanie indywidualne byłoby w tym wypadku dobrym rozwiązaniem. Ale koleżanka usłyszała, że ADHD nie kwalifikuje się do nauczania indywidualnego (opinia psychologa z Poradni). No i ręce nam opadły. Czy naprawdę? Karolino, Ty byłaś innego zdania. Naprawdę chcemy pomóc dzieciaczkowi i pozostałym kilkunastu, którzy uczestniczą w jego ekscesach.

maeljas29-11-2003 09:55:26   [#31]

jednoosobowa ustna

opinia psychologa z poradni nie jest wiążąca -o tym czy dziecku należy przyznać nauczanie indywidualne orzeka Zespół orzekający w oparciu o wniosek rodzica i opinie lekarskie i psychologiczne- od decyzji zespołu przysługuje rodzicowi odwołanie

Jeżeli stan dziecka jest tak ciężki,że nie funkcjonuje w zespole klasowym - matka dzecka powinna złożyć do poradni wniosek o przyznanie NI (dołączyć zaświadczenia od psychiatry - tu historię choroby itd - rodzic powinien dostać z PPP gotowy formularz dla lekarza, opinię pedagoga szkolnego itp - opinia o  ADHD wydana przez lekarza specjalistę jest wystarczająca - nie  jest konieczna opinia PPP)

jeżeli wniosek zostanie rozpatrzony negatywnie - poradnia powinna dać -to na piśmie - trzeba się odwoływać  ( oczywiście robi to rodzic) 

Chyba, że jest tak, jak czasami bywa - rodzic po rozmowie w PPP nie wyraża zgody na NI

Karolina29-11-2003 10:25:25   [#32]

Babo Ewo - tak jestem zdania, ze w tej sytuacji NI to najlepsze rozwiązanie. Myslę podobniej ka maeljas - jedna wypowiedź to nie orzeczenie.

Po złożeniu tych wszystkich dokumentów musi zebrać sie zespół i rodzic ma prawo brać w tym udział. Nie  piszesz jaka jest reakacj matki, jeśli naprawde ktoś d0brze wytlumaczy jej tę sytuację powinna się zgodzić na NI.

Nie mylić tego z zupełną izolacją i wywaleniem problemu ze szkoły. Zle się stalo, że nowe rozporządzenie o ind nauczaniu trochę zmineiło swą formę. Pamiętamy jednak krzyk medialny i zapowiedzi , ze uczniowie na NI moga być w szkołach ile uważają za słuszne nauczyciele i rodzice i ppp

Dlatego uważam, ze dla chlopca z ADHD pobyt na wf, muzyce, plastyce w klasie byłby bardzo wskazany.

a porpos uwaga - dzieciom z ADHD ( i tym ktore na dzis nie maja diagnozy ale beda miec np jutro lub za rok, czyli reszta świata ;-)) )przestancie podawac cokolwiek z cukrem - od slodyczy do slodkich napoi - zobaczycie - pierwszy efekt i większy spokoj w jego zachowaniu. Tak mi się skjarzyło - sory;-)

http://www.versus-online.de/pl/cukier.html

maeljas29-11-2003 10:47:41   [#33]

postarajcie się

też zaprosić kogoś z poradni  na Radę Pedagogiczną - z prośbą co by Was ukerunkowano w pracy z ADHD - nie zawsze poradnia ma świadomość tego,  w jakim stopniu dziecko jest zaburzone - badają dzieci można by rzec w warunkach 'laboratoryjnych"

 (znam to z praktyki - przychodzą do mnie dzieci z ADHD - zwykle na pierwszym spotkaniu objawy są przytłumione)

można też zaprosić poradnię na spotkanie z rodzicami - by im fachowiec przedstawił  problem dziecka  z ADHD ( tylko wychowawca musi czuwać  by inni rodzice nie zrobili " nagonki " na tego z ADHD)

Baba Ewa30-11-2003 01:40:31   [#34]
Nie jestem wychowawcą naszego Michałka, ale rodzice z jego klasy nie reagują (szczerze mówiąc zastanawia mnie ten fakt), ale z drugiej strony to sygnał, że zgadzają się na działania wychowawcy w tym względzie. Oczywiście nie mamy zamiaru izolować całkowicie Michasia od grupy (gdy nie ma ataku furii, jest słodki), ale nie mam pewności co do współpracy matki w tym zakresie (dom nie jest idealny). Mama delikatnie mówiąc "kręci" (wyszło to w rozmowie wychowawczyni z psychologiem). Mam jednak nadzieję, że odpowiednio działając udałoby się mamę przekonać do nauczania indywidualnego. Dziękuję Wam za wskazówki, nie omieszkamy skorzystać i miejmy nadzieję, że pomożemy Michałowi. Następne badanie w Poradni ma 8 grudnia. Zespół rozumiem powołany przy Poradni? A tak a'popos pani psycholog zasugerowała wychowawczyni, żeby dotarła do lekarza i dowiedziała się na jakiej podstawie wydał dziecku (wtedy 5-cio letniemu) skierowanie do poradni psychiatrycznej i żeby wychowawczyni dotarła do psychiatry i uzyskała bardziej szczegółowe informacje o stanie zdrowia chłopca. Czy my (nauczyciele) mamy do tego prawo? Na jakiej podstawie mam pytać lekarza o stan zdrowia jego pacjenta? Nawet w dobrej wierze. Coś mi tu nie pasuje....
maeljas30-11-2003 01:53:06   [#35]

rzeczywiście

cos nie pasuje ... wychowawczyni nie może takowych informacji uzyskać

od lekarza,..Dziwię się, że psycholog z poradni takie rzeczy wygaduje -

kazdy zespół poradniany składa się z m.in. właśnie z lekarza - w tym

przypadku byłby to lekarz psychiatra - dokumentacja medyczna

dostarczona przez matkę do poradni powinna wyjaśnić dlaczego

pięciolatek został skierowany do psychiatry...

 chyba że mama coś niedopowiedziała w poradni...

Baba Ewa30-11-2003 02:00:21   [#36]
Mama sporo niedopowiedziała w Poradni... Boimy się, że na współpracę z Jej strony ( a tym bardziej na pomoc) trudno będzie nam liczyć. Dziewczyny, czy macie gdzieś taki wzór wniosku rodzica do poradi o nauczanie indywidualne i dokładne informacje co do niego dostarczyć. Może dając mamie gotowce uda nam się coś wskórać...
Gaba30-11-2003 05:01:38   [#37]

psycholog nie ma prawa dawać takich sugetii nauczycielce - jeżli się konaktować, to słuzbowo ona może i ona może słuzbowo pytać, obijając to pieczęciami.

spotykam się cały czas z takimi sytuacjami, że ludzie działają nieprofesjonalnie i - starają się cudzymi rękami coś zrobić, posyłają gdzie kogoś... czasem sie organizuje zespoły... ale tak, by sobie poszedł nauczyciel do lekarza, cudzego dziecka i się wypytywał, to jeszcze nie było... :(

maeljas30-11-2003 11:03:54   [#38]

To wszystko

jest takie jakieś po.......one.

W tym konkretnym przypadku wyłazi ewidentna indolencja PPP

(tej konkretnej)

Przeciez to moze być wszystko załatwione po ludzku - i nawet to nie wymaga zbyt dużych nakładów finansowych.....

po kolei:

DZIECKO

- cierpi - bo- trudności z usiedzeniem w miejscu, trudności ze

skupieniem uwagi (gorsze stopinie), agresja, niszczenie  - to są objawy

jego choroby (często wzmocnione nieodpowiednimi metodami

wychowawczymi w domu)- objawy takie jak katar przy przeziębieniu, czy ból brzucha przy zatruciu -

za które jest karane!  ( czy ktoś nas karze za to, że mamy katar?)

Matka

Nie możemy dziwić się matce,ze tak a nie inaczej postępuje -

1) walczy o swoje dziecko (czyli ma poczucie zagrozenia) - nie chce by

jej dziecko zostało "wyrzucone " poza społeczność - byc może działa tu

podświadomość - nie dopuszcza faktu, że jej dziecko ma problemy

(że jest chore)

- taki mechanizm obronny ma każdy rodzic - my przecie też

2) co ta biedna matka ma robić, kiedy instytucje, które z urzędu powinny jej pomóc, są niekompetentne!?

Szkoła

spełnia funkcję dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą - nie zajmuje się leczeniem - tylko profilaktyką

nie uchyla się od pracy z dzieckiem z trudnościami - ale jak nauczyciel ma poradzić sobie z " wulkanem" i resztą klasy - jak poświęci się bez reszty jednemu dziecku - pozostali tracą - odwrotnie też źle ( mówimy o przypadkach skrajnych)

więc - skargi do matki, miotanie się , wyrzuty sumienia, zniechęcenie (itp)

PPP

nasze ppp niestety zajmują się głównie diagnozą i orzecznictwem - a

obarczanie nauczyciela przeprowadzeniem wywiadu medycznego to

dowód na to, że nie umieją współpracować z rodzicami - to co mogą im zaproponować?

Normalnie powinno byc tak:

w szkole spotykają sie : rodzice, dyrektor, wychowawca, pedagog,

przedstawiciel PPP i terapeuta  i wspólnie analizują sytuację dziecka ( a także dokumentację medyczną - jeżeli dziecko jest pod opieką lekarza specjalisty)

by

ustalic kierunki leczenia - terapii    Dziecko musi być leczone - samo Ni go nie wyleczy

Konieczne jest opracowanie wspólnych oddziaływań - terapeuta -dom - szkoła -

bez tej " jedności" nie ma co marzyć o sukcesie

Ale do tego potrzebny jest profesjonalny terapeuta - który by opracował program terapeutyczny dla dzieciaka - można to zrobić -

Tylko tyle - a może aż tyle????

 

Tylko trzeba pamiętać, że terapia to

jest proces rozłożony w czasie, więc nie zawsze da się połączyc terapię

z dydaktyką i wtedy właśnie w grę może wchodzic nauczanie

 

indywidualne (każda godzina naucz. ind. to tez uczenie go zachowań społecznych )- jeżeli dziecko ma bardzo duże problemy - trzeba też

wziąć pod uwagę ewentualne leczenie farmakologiczne  ( już slyszę  

krzyki oburzenia - jak to dziecko faszerować lekami !!!!! dziwi mnie

jedno - dlaczego nikt nie ma zahamowań przy  serwowaniu dzieciakom

antybiotyków coraz to nowszych generacji - przeciez teraz zwykłe

wirusowe historie leczy sie antybiotykiem - i nikt nie oponuje?)

Karolina30-11-2003 13:06:46   [#39]

Maeljas tak pięknie zaczęłaś pisać, że aż sobie westchęłam.;-)

Przedstawiasz jasno i prosto jak jest (czyli absurd) a jak być powinno - czyli zgodna i jasna współpraca wielu instytucji i osób.

To naprawdę wyglądałoby wspaniale.

Oczywiście pierwsza podnoszę krzyk na końcówkę - ponieważ leki nie wyleczą problemu ADHD. To są medyczne próby i logiczne, ze są bo medycyna pragnie znaleźć tabletkę na wszystko co wydaje się jej chore. Niestety w tym wypadku to błąd zasadniczy. Bo ADHD to stan wywołany właśnie między innymi przez świat medycyny. Poczytaj maeljas a dowiesz się o zatruciu antybiotykami, złym metaboliźmie, zatruciu szczepionkami, cukrem (polecam link  niżej).

Zatem, to co wywołało nadpobudliwość ADHD czy ADD czy inne cudo - bo to wszystko nowości, jest choroba trza ją zdefiniować - nie można wyleczyć tym samym - czyli chemią!!

Na forum SDSI jest kilkadziesiąt linków dotyczących tego problemu - chyba już tu kiedyś wklejałam, o tym, jak antybiotyki niedługo przestaną działać, o tym jak strasznie nasze dzieci są strute tym całym świnstwem, jak leki niby poprawiające stan ADHD zmieniają neurologię i nie pozostają bez znaczenia dla organizmu dziecka, jak pozostawiają skutki uboczne. NIe można być na to ślepcem.

Nam najlepiej powiedzieć - idź do psychiatry - zapisze ci cos na recepte i będzie po problemie - to jest złudne poczucie.

Niestety nie jest tak prosto i gdyby było tabletki na ADHD sprzedawane byłyby w kioskach jak apap za 1,99 i nie byłoby tego problemu.

NIe mów maeljas ze nikt nie oponuje przeciwko antybiotykom, bo tak duże lobby jak jest w tej chwili aby dzieci leczyć, karmić i wychowywać naturalnie, po tym jak jest zwrot ku medycynie naturalnej - homeopatii, zioł i innych chińszczyzn to nie było jeszcze nie tak dawno. To naturalne - wszyscy widzą ze medycyna nie tylko nas leczy ale i nam szkodzi. Wszyscy wiedza jakie są skutki uboczne medycyny akademickiej. Trzeba czytać w tym te Żal mnie ściska jak słyszę uczennice 12 letnia jak mówi idę do pielęgniarki po tabletkę bo boli mnie głowa, jak słyszę ze dziecko ma katar i już leci matka po lekarstwo, jak kolejne dziecko ma alergie – (czy nie widzicie tego więcej i czy to się czasem norma nie robi?) - przyzwyczajenie robimy sie  do tego, ze od chorób sa lekarze i oni powinni nas leczyć, obojętnie czym byle podziałalo. Zapomnieliśmy ze od zdrowia to my sami powinniśmy byc i to jak żyjemy, co jemy nie jest bez związku.

Sorki  za powyższe ale dla mnie tak wiele rzeczy wydaje się oczywistych, ze nie moge przejsc obojętnie nad takim sposobem przedstawienia sprawy - lekarz, tabletka i po kłopocie.

 

 

Karolina30-11-2003 13:07:09   [#40]
nie mam pojęcia co jest z tymi ramkami, przepraszam ;-))
Gaba30-11-2003 13:13:59   [#41]

trochę inaczej odbieram post Maeljas - jako głos taki, by leczyć - jeżeli potrzeba to chemią, ale jest glos dla mnie, by leczyć dostępnymi innymi metodami, leczyć - a nie spychać, przerzucać odpowiedzilność.

Karolina oddychaj swobodnie dalej - można (sądzę tak), wskazac takie sytuacje, gdzie leki bywają niezbędne, moża zauwazyć też faszerowanie wszytskich wszytskim.

- czyli mam mądrą lekarkę, która zanim coś da na cokolwiek to się dobrze zastanowi...

 

PS. a te ramki to jakies takie klespydyr... ale Ci sie pokiełbasiło -Uramkowiło, ba... masz!

Karolina30-11-2003 13:43:43   [#42]

Gaba - mnie się też post Maeljas bardzo podoba - myslę nawet, że kolejnośc działań jakie przedstawiła w wielu szkołach i ppp powinny być oprawione w ramkę i wywieszone na widocznym miejscu

(moze tak myśląc ta ramka mi niechcący wyszła) ;-)

Nie mogę jednak nie reagować w sytuacji proponowania uznania ADHD za kolejną chorobę, którą można leczyć tabletkami - dlatego tak stanowczo się wypowiedziałam. Na forum SDSI przeżywam dziesiątki rozmow z rodzicami, których farmakologia zwiodła w ślepy zaułek, którzy probują inaczej i mają wspaniałe efekty.

maeljas30-11-2003 14:39:33   [#43]

lekarz, tabletka i po kłopocie...

 - tak nie napisałam!

 Ja "na żywo" spotykam się z rodzicami dzieci z ADHD - w szkole  i na zajęciach terapeutycznych

Marek Pleśniar30-11-2003 16:00:26   [#44]

rany jakie ramki;-))

maeljas nie wychwalała tych leków karolina. Ale one są. Wspomaganie czasem z wielu kierunków nie jest złe o ile z rozumem podejśc do sprawy.

Karolina30-11-2003 17:55:03   [#45]

Wiem ,że Maeljas nie wychwalała leków ;-) Wyraziła jednak zdziwienie, że nie są tak akceptowane jak być może antybiotyki. Ok... ponadto uprzedziała, że podniesie się krzyk ;-)

No to podniosłam, ponieważ mam taką opinię o lekach i nie zaakceptuję go w żadnym wypadku w stosunku do dzieci z  ADHD i uważam, że kazdym wypadku ich zastosowanie jest złe.

Taką mam wiedzę i dlatego tak się wyraziłam.

NIe znaczy to, że nakazuję wychodzić na ulicę i manifestować zniknięcie leków. ;-)

Znaczy to, że  zawsze i wszędzie będę tę ewentualność odradzać i proponować inne sposoby na pozbycie się tej nowej i modnej ostatnio "etykietki" chorobowej.

Rozumiem też, ze wszyscy rozumiemy, iż inne sprawy i zajęcia terapeutyczne są nam wspólnie bliskie.

Gaba30-11-2003 18:11:37   [#46]

a kiedyś pomidory były rakotwórcze

Karolina, nie jesteśmy lekarzami tylko laikami - są lekarze dobrzy i źli.

Wiem, że wiesz dużo - może wszystko na ten temat, dramatem jest faszerowanie ludzi, w tym dzieci tabletkami, bo nie można sobie było sobie z nimi poradzić, to trzeba otumanić - to zbrodnia.

Jesteśmy narodem lekomanów - na każdą głupotę apap, tabletki od byle czego, ale... ADHD i pochodne nie są głupotą - ppowiedz lepiej jak to z tą modą jest, mamy modę na dysleksję, dyskalkulię, dyskopatię, dyskotekę... przyszła na ADHD.

Może są przypadki ostrożnego wspomagania leczenia... nikt tu nie propaguje leczenia farmakologicznego, wielu jest bardzo zdystansowanych, w tym i ja. Nie morduj, a tłumacz.

 

Ponownie powtarzam, że głos Maeljas był o tym, że poradnie nie prowadzą terapii.

Karolina30-11-2003 19:10:37   [#47]

Im bardziej się tłumaczę, że nie chciałam powiedziec niz złego tym gorzej wypadam, że mówię źle ;-)))

Ok, nie morduję i oddycham głęboko ;-))

Wszytskim widaomo, że ADHD powodowane jest problemami z neuroprzekaźnikami w mózgu (jednak mikrouszkodzenia) oraz zaburzoną biochemią. Trudno doszukiwać się badań naukowych skąd tak naprawdę się bierze. Wiadomo jednak, że jest to coś co nie występowało 100 lat temu, dlatego można nazwać "chorobą" cywilizacyjną. Nasi dziadkowi nie jedli jednak takich pomidorów jak my dzis, nie byli szczepieni w takiej ilości jak my dzis, nie byli tak atakowani antybiotykami, nie mieli na pólkach chipsow i coli, nie ledli tyle cukru, babki inaczej rodziły, inaczej też spędzały czas wolny.

NIe znaczy to, że proponuję przeniesienie się o 100 lat w tył i posiolania sie tym co daje las, jednak nalezy sie zastanowić - co możemy zrobić aby zminimalizować to sami popsuliśmy.

Świat poszedł do przodu i musimy mieć świadomość tego, że nasze dzieci są inne. Jest więcej alergii, cukrzyc, nadpobudliwości, uszkodzeń itd

Czy problemem jest dobrodbyt? Wychowywanie dzieci na chodzikach i wózkach - zamiast podłodze? To może ywdać się śmieszne ale rozwój człowieka został tak "obmyslony" aby przeszedł wszystkie etapy rozwoju - pełzanie, raczkowanie i dopiero chodzenie. Dziecko ,które ominęło którykolwiek z etapów ma owe braki.

To wszystko jest zepól symtomów, które na Jasia i na Kasie nie mają większego wpływu (najwyżej jest troche mniej lotne ale mając zapewnione dobry wpływ rodziny i dbałośc o rozwoj i edukację dają sobie swobodnie radę w zyciu) Natomiast Staś już nie nadąża i jest mi to trudno wytłumaczyć i spisać logicznie ale dla niego tych czynników zakłocająych prwawidłowy rozwój było tyle, że okazało się to w szkole problemem (mniejszym dysleksja.... większym zaburzenia zachowania i omawiane ADHD)

To nie przypadek, ze dzeci , które wracają na program organziacji neurologicznej po pól roku, roku...różnie....zaczynają czytać ze zrozumieien, pisac prosto literki lub nie pytać ciągle "co...?", zachowywać się spokojniej. Program orgazniacji neurologicznej wykorzystuje wielodziedzinowe podejście dla orgazniamu człowieka szanując jego jako całość.

Zatem nie uczymy dzieci czytać każąc im czytac non stop, nie uczymy grzecznie się zachowywać mówiąc do nich ciszej lub bardziej zrozumiale.

Szukamy tego co z największym prawodpodobieństwem wpłynęło na problemy rozwojowe.

Może to był poród i tak straszne ciągnięcie głowki, że zaburzona została homeostaza organzizmu - pomocna staje się tu terapia czaszkowo-krzyzowa.

Być moze dziecko jest zatrute biochemicznie i nalezy je odtruć od antybiotyków i szczepień. Czasem jest pora aby zrezygnować z dalszych szczpeień - czasem jest już za późno. Są diety - odstawienie cukru z pozywniea to podstawa - artykuł o cukrze dalam w poscie niżej.  Czasem trzeba uodpornić dziecko aby przestało chorować.

Czasem jest to powót do programów fizycznych, ktore sprawią, ze dziecko uzupełni luki w rozowju - trochę pełzania i raczkowania wcale nie brzmi śmiessznie w wieku 13 lat. Modna ostatnio metoda Dennisona nieśmiało o to zahacza - tyle ,ze są tam ruchy naprzemienne w mniejszym nasleniu tym tez - jedemu cos tam ruszą innem u to za mało.

Co mozna jeszcze zrobić? Jest terapia dźwiękowa uaktywniająca lub uciszająca  na zasadzie biofeedbacku fale mozgowe.

Jest wiele innych, nie chcialabym u pisac referatów. Wiem, że wilu z was zna się na wielu terapiach, które są w stanie wspomóc funkcjonowanie dziecka z uszkodzeniem mózgu. Na ile dana terpia wspomoze zależy od stanu dziecka i intensywności terapii.

Stosowanie leków jest kontrowersyjne, ponieważ jeszcze nie stworzono leku, który nie szkodziłby na coś innego. Poza tym mając problemy biochemiczne i neurologiczne trudno aby lek zadziałał.

Proponuje lektury - podaję wybiórczo

Dzieci na psychotropach 

Pigułka na trudne dziecko

 

Zgadzam się, że PPP nie spełniają swej roli. NIe stosują terapii, nie mówią jak i gdzie je stosować, ich rola kończy się na zdiagnozowaniu problemu. To za mało. Diagnoza jest całkime nie potrzebna, ponieważ dziekco, które nie radzi sobie w szkole wiadomo, zę ma problemy i trzeba wiedzieć jak mu pomoc. Potwierdzenie podejrzeń nauczyciela czy rodziców nic nie daje - gdyby nie mieli podejrzeń nie kierowaliby sie z prośbą o pomoc.

Uważam, że czasem proste rzeczy są lekarstwem na wielkie problemy. Proponuję spróbowac z cukrem, naprzeiennością, z naturalnym leczniem, odtruciem i wiem, że pierwsze ekefty będą momentalnie. Kilka dni temu napisala do mnie mama, że po pierwszych kilku dniach odstawienia cukru dziecko wreszcie przespało cała noć i nie biło rodziców na dobranoc. Inne po odstawieniu glutenu, wreszcie przestało chorować (w cale w testach nie wyszło że byl bezglutenowcem)

Na forum SDSI spotykam rodziców, którzy mają niesamoite postepy u swoich dzieci i wcale o nich nie dowiedzieli się u lekarza pierwszego kontaktu ani w PPP. Sami szukają, czytają i probują.

Myslę, że i my nauczyciele powinnismy lekko się w tym kierunku douczać a ze skepikow szkolnych od zaraz wyrzucić chipsy, zelki i inne batony a powstawiać więcej owoców i soków czy wody zamiast coca - coli.

Pisze Wam to wiedząc, że sama nie jestemświęta ani nawiedzona - przed chwilką zjadłam słodkie rurki i może dlatego tak szybkl zareagowałam na temat - hihihih

Przepraszam jeśli gdziekolwiek wyraziłam się mało profesjonalnie. Zainteresowanych tematyką zachęcam do szkoleń w tym temacie.

Małgoś30-11-2003 19:27:29   [#48]

Karolino :-)

dziekuję Ci za ten post :-)
Ewa z Rz01-12-2003 06:41:40   [#49]

masz rację Karolino

Mam do czynienia z ADHD na codzień i pewnym jest, że jest to wynik stosowania antybiotyków. No, może antybiotyki nie są przyczyną, ale na pewno katalizatorem wzmacniajacym.

Zaaplikowana w pierwszym kwartale życia dziecka erytromycyna, jeśli nie spowodowała mikrouszkodzeń mózgu, to na pewno spowodowała przerodzenie się tego w ADHD.

Jak sobie z tym poradziłam? Sama nie wiem... Chyba cierpliwością i miłością - przede wszystkim miłością. I zwróceniem się ku naturze... Od małego moje dzieci jadły to co chciały, ale z repertuaru żywności nieprzetworzonej. I muszę powiedzieć, że moj syn sam sobie ograniczał cukier - jakby wiedział, że jest on dla niego niedobry, chętnie jadł potrawy mięsne i warzywne - i tak jest do dzisiaj, a mineło prawie 20 lat...

Obecnie, gdy ma dostęp do wszystkiego, też nie przepada za czipsami czy słodyczami - pogryzać lubi dwie rzeczy: płatki kukurydziane i orzechy (przede wszystkim orzechy) - i tu okazuje się, że są to rzeczy bardzo zdrowe i odpowiednie dla niego - zawierają dużo magnezu i selenu

Czyli sam organizm wybiera sobie właściwą dietę - trzeba mu tylko na to pozwolić nie psując tego mechanizmu od małego...

Co się tyczy poradni czy szkoły, to wspomnienia mam złe. Byłoby dobrze gdyby szkoła i PPP chciała się chociaz ze mną uczyć co i jak z tym zrobić. Ale oni, nieiwele wiedząc, zachowywali się tak jaby mieli gotowe recepty i wygłaszali je, ale były one niedozrealizowania, mało konkretne i nieprzystające do rzeczywistości.

Szukałam sama pomocy i parę osób mądrych, na szczęście, spotkałam, ale niestety nie w szkole ani w PPP. Szkoła to był raczej koszmar, który trzeba było przeżyć - o NI mowy nie było. Udało sie to tylko dlatego, że w przypadku mojego dziecka miałam doczynienia z autoagresją. Wymagało to bardzo dużej czujności z mojej strony i domu wogóle, ale nie stwarzało zagrożenia w szkole - szkoła nie mogła sobie z moim dzieckiem dać rady, ale nie bała się o bezpieczeństwo innych dzieci.

To bardziej ja musiałam się obawiać o bezpieczeństweo mojego dziecka, nie fizyczne - był duży i silny, ale psychiczne - bardzo cierpiał z powodu odrzucenia, a dzieciaki potrafią być bardzo okrutne.

I tu właśnie widzę pracę dla szkoły, wychowawcy klasy - zaakceptowanie przez rówieśników takiego dziecka może sprawić cuda. Jego zachowania to jest reakcja obronna, ale w wypadku opisanym w tytule wątku, skierowana przeciwko otoczeniu.

Jak to zrobić? Nie mam recepty, wiem że da się to zrobić - mam przykład ze swojego szkolnego podwórka, ale mam wrażenie, że za każdym razem jest zupełnie inaczej. Jedno co wiem, to potrzeba cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości oraz bardzo dużo uwagi.

Nie bez znaczenia jest wielkośc zespołu klasowego - z mojego doświadczenia wynika, że w klasie ponad 20 osobowej to się nie uda...

Marek z Rzeszowa01-12-2003 14:24:01   [#50]

Wiele nauczyłem się czytająć ten wątek (i wszystkie linki z niego wiodące).

Po pierwsze - TO jest choroba (przez TO rozumiem te wszystkie zespoły - ADHD, ADD, zbadane i niezbadane).
Choroby trzeba leczyć. Leczenie poddaje się zgrubsza schematowi:
stwierdzenie objawów ---> diagnoza ---> terapia.

Po drugie Szkoła, w walce z TYM ma do spełnienia swoją rolę. Tym większą, im powodem TEGO są zjawiska przez szkołę rozpoznawane (np. uwarunkowania psychospołeczne).

Pytanie zasadnicze z punktu widzenia dyrektora szkoły, z punktu widzenia szkoły:
jakie miejsce powinna zająć szkoła w tym łańcuchu zdarzeń: stwierdzenie objawów ---> diagnoza ---> terapia ?
na pewno w zasadnicze w punkcie pierwszym. To szkoła wspólnie z rodzicami powinna stwierdzić objawy.

I tu pojawia się pierwszy problem. Bo cóż z tego, że stwierdzimy objawy skoro jedynie wola rodziców może prowadzić do punktu drugiego, czyli profesjonalnej diagnozy u lekarza psychiatry i w poradni.

Tak więc w drugiej fazie leczenia już od jej samego początku, od skierowania się do poradni rola szkoły jest zerowa (najczęściej).

Popatrzmy teraz na trzecią fazę. Terapia.
Nie widzę miejsca szkoły w tej fazie, dopóki nie odpowiemy sobie jasno na kilka zasadniczych pytań:

Czy jest możliwe w systemie klasowo-lekcyjnym, nawet przy bardzo mało liczebnych klasach i z dodatkowym nauczycielem objęcie efektywną opieką dzieci z TYM?

Co zrobić, gdy rodzice nie wyrażają zgody na uczestnictwo ich dzieci w klasie integracyjnej (z udziałem dzieci z TYM) i w całej szkole nie da się zorganizować takiej klasy,

Czy udowodniono niezbicie, że uczestnictwo dzieci z TYM w szkołach masowych jest wskazane terapeutycznie,

Czy przeprowadzono badania nad negatywnym wpływem dzieci z TYM na pozostałą część społeczności klasowej

Do tego by w sposób profesjonalny wkleić w system szkolny TEN problem, musi być spełnione na początek kilka warunków:

musimy wyposażyć nauczycieli w niezbędną wiedzę,
musimy zapewnić materialne środki do pracy
musimy stworzyć warunki do pracy.

Nie słowa lecz czyny, nie hasła o równości, sprawiedliwości, miarach i jakichś tam standardach, lecz konkretne rozwiązania: finansowe, prawne, organizacyjne.

Bez tego nie tylko nie pomożemy chorym dzieciom, ale też z pewnością zaszkodzimy zdrowym...

Na koniec dwa zdania do Karoliny.
Zastanawia mnie Twoja niekonsekwencja. Z jednej strony awersja do zastosowania leków, a z drugiej przekonanie o zbawiennym wpływie diety bezcukrowej, toż to czysta żywa chemia.
Na jakiej podstawie twierdzisz, że nie można ADHD leczyć chemią?
Przecież większość przypadków ADHD to czysta chemia (zaburzenie spowodowane nadmiarem lub brakiem czegoś) przecież logiczne jest, że wystarczy przywrócić właściwe procesy chemiczne w organizmie by zaczął on prawidłowo funkcjonować (i robi to bardzo skutecznie psychiatria w innych chorobach).

 

Marek

strony: [ 1 ][ 2 ]