O cenach pogadaliśmy. O tym czy można uczyć bez podręczników i jak to robić nie pogadaliśmy, bo się nie udało. Ważny temat - więc może warto otworzyć specjalnie jemu poświęcony wątek i tam prowadzić merytoryczną dyskusję, bo w tym na to warunków nie ma. Pozwolę, więc sobie odnieść się tu do słów Romana, gdyż wątek na tym niewiele już starci, a i może dobrze, że nasza polemika nie będzie zbyt łatwa do odszukania w gąszczu wątków forum. --------------------------------------------------------- Post nr. 34 pokazywał jedynie brak konsekwencji i niewiarygodność stwierdzenia dotyczącego umiejętności nauczania bez podręcznika. Blanka napisała, że umie uczyć bez podręcznika, a w chwilę potem okazało się, że tego nie robi. No to o co tu chodzi? No o prowokację właśnie ze strony Blanki - bardzo pozytywną - którą starała się zmusić nas do wypowiedzenia się na ten temat. Więc się wypowiedziałem. Gdy zaczyna się prowokować, trzeba się liczyć z tym, że będą nam wytykać własne niekonsekwencje - wszak to prowokacja. Prowokując często człowiek wypowiada poglądy, których nie podziela, lub nie podziela do końca - chce jednak poruszyć towarzystwo. Czasem bywa i tak, że chciałby działać zgodnie z głoszoną, prowokacyjną tezą, ale nie potrafi lub nie może. Owe niekonsekwencje zostały więc przeze mnie zauważone i przedstawione - do zweryfikowania, aby można było dyskusję uczynić merytoryczną. ----------------------------------- Romanie - powołujesz się na deklarację o "strachu przed pisaniem" - jakoś nie zauważyłem, żeby ten strach Blankę sparaliżował ani przed, ani po wyartykułowaniu tego zdania. Taki tylko wygodny tekst - żeby Romana za serce chwyciło. ;-)) Bardzo zgrabne posunięcie jednym słowem. ---------------------------------- Romanie, przekonanie o tym, że tzw. "starzy" mają jakieś powinności w stosunku do "nowych", jest Twoim przekonaniem. Ja go nie podzielam. Nie bardzo wiem dlaczego wyznaczasz mi rolę i zadania jakieś. Pozwól, że sam będę sobie je wyznaczał. Samo wprowadzenie zasady, którą proponujesz ("starzy" się pilnują, hamują, ograniczają, "nowi" gadają co i jak chcę) wprowadza podział który chciałbyś znieść. Szczerze mówiąc - wcale nie wiem, czy chcę być "stary" i czerpać profity z tego, że ktoś mnie zna, ceni szanuje itp. itd., a jeśli ktoś chce mnie pouczyć, to wcześniej, jak Ty, dodaje wyrazy szacunku. "Starość" tu, przynosi bowiem również i świadomość tego, że w rządku ustawia się kolejka chętnych do takich pouczeń przy byle okazji, coby przytrzeć "staremu" nosa i swą wielkodusznością pokazać swe chwalebne oblicze. "Starość" tu przynosi również i to, że jest niemała grupka ludzi, którzy po prostu nie cierpią tego, czy owego "starego". Szczerze mówiąc - to ja już wolę być "nowy" i bezkarnie nawrzucać i obrażać "starych" i "nowych" - wszak znajdzie się obrońca uciśnionych. Romanie - apeluję więc o prawa dla "starych". Prawo do nieskrępowanej wypowiedzi, do żywego i energicznego prowadzenia dyskusji w sprawach ważnych, drażliwych lub prowokacyjnie postawionych. Prawa do wytykania niekonsekwencji - każdemu - staremu, czy nowemu. Prawa do tego, aby nie odbierano nam "oręża", którym walczymy z jednoczesnym przyznaniem prawa do posługiwania się dowolnym (również nieakceptowanym) orężem "nowym". Prawa takie chcę posiadać - i wolałbym, żeby je akceptowano tak długo, jak długo nie obrażam współdyskutantów. A nie obraziłem - a dokładniej - nie ja obraziłem. ----------------------------- Romanie - nie jest w porządku, gdy ktoś próbuje wcisnąć kit ("potrafię ...") - a gdy dyskutant przypiera owego kogoś do ściany, dowodząc, że chciał wcisnąć ów kit (może i potrafi, ale nie robi ...), zostaje przez kitodawcę obrażany. To nie mieści się w moim wyobrażeniu dyskusji prowadzonej przez odpowiedzialne osoby. --------------------------------------- --------------------------------------- Nowi użytkownicy mają zwykle pewne obawy przed objawieniem się tu nie dlatego, że to jest to forum, że tu są ci "starzy" itp. Mają obawy, bo są "nowi" - bo to ich "pierwszy raz". I nic tego nie zmieni. Nie do końca jestem przekonany, czy wchodząc w nowe, nieznane mi (a raczej takie, które mnie nie zna) towarzystwo chciałbym, aby mnie traktowano jakoś mocno szczególnie i delikatnie. Szczerze mówić - wolałbym, aby od razu przyjęli i traktowali mnie jak swojego, abym szybciej mógł wtopić się w tłum i nie stać zbyt długo na świeczniku "świeżości". Oczywiście - wolałbym, aby na dzień dobry nie dali mi po ryju. Ale ... tu zastanawiałbym się, czy to, że sprali mi pysk, nie jest moją winą również. ----------------------------------------- Z tego co zauważam, nie ma w zwyczaju tego forum prania pyska każdemu, kto się pojawi. Tego typu nieprzyjemnych "wejść" można policzyć na palcach - w stosunku do ponad 1000 zarejestrowanych użytkowników daje to jakiś 1%. Oznacza to dużo zależy od "wejścia" "nowego". Jak liczby wykazują 99% "nowych" wchodzi normalnie - mówi: "Witam, o coś pytam ..." My odpowiadamy, też witamy i po kilku dniach już nikt nie pamięta, że to "świeża" krew - już jest nasz i z nami. ----------------------------------------- Jest jednak 1% "wejść smoka". No ... jak kto wchodzi, tak jest witany - nie widzę w tym nic niewłaściwego. Zdarzają się osoby w tym 1 procencie, które wchodząc tu mają przekonanie, że niedouczone kmiotki tu jedynie urzędują - ma on więc misję - nauczyć, pouczyć, wyprostować - a i popisać się również - no i dać im popalić. Tak jest, było i będzie.
Dla mnie najlepszym tego przykładem jest Iwa - sorry Iwo, że wciąż przywołuję to wspomnienie, ale ono zbyt cenne dla mnie jest, abym schował je do komody. Wpadła na eduseeka jak opętana - z błotem mieszała każdego, kto się nawinął - no i owym błotem w rewanżu została obrzucona. Mieszać potrafiła niemiłosiernie - żyleta po prostu. I się zorientowała - to był po prostu falstart. Wyszła więc. I wróciła pod innym nickiem - weszła jak pozostałych 99% użytkowników: "witam, o coś pytam ..." I jesteśmy tu razem. -------------------------------------- Romanie - zdradzę Ci nieco tajemnicę prywatnej korespondencji. Wczoraj z Iwą zastanawialiśmy się, czy nie jest nam żal tamtego ostrego spięcia - adrenalina lała się litrami. ;-)) No ... jakoś tak z tej przyjaźni delikatnie rozmawiamy, a czasem chciałoby się przywalić sobie wzajemnie (ja Jej, Ona mnie) i powiedzieć: "Chyba na mózg tobie padło, że takie farmazony prawisz!". "Weź se te frazesy i je zeżryj w ciszy i spokoju, bo czytać tego nie można!" Po prostu - ekspresja i emocje - szybkie wyprostowanie siebie wzajemnie i zasygnalizowanie, że brniemy w jakieś samouwielbienie, albo durnia z kogoś próbujemy zrobić. Ale oczywiście - Roman patrzy i ocenia - będzie miał okazję pouczyć i wstawić się za kimś, choć żadne z nas tego nie oczekuje. Więc - grzecznie se gadamy. Co też ma wiele dobrych stron - przyznaję - więc żalu do Ciebie nie mam Romanie. ;-)))
----------------------------------- Romanie - stawiam, więc tezę, że demonizujesz nasz ("starych") udział w strachu i oporach "nowych". One są i będą - dla 99% użytkowników. Ja od siebie - ale to moja wola, decyzja i chęć, a nie wynik ustaleń, czy czyichś pouczeń - mogę dodać tylko tyle, że jak swojego, życzliwie, przyjmuję każdego kto nie traktuje mnie jak kmiotka i nie próbuje mi wcisnąć kitu. Dodam również, że z radością przyjmę również tych, którzy taki kit będą chcieli mi wcisnąć, ale gdy to wyjdzie na jaw, nie będą mnie obrażać i ze śmiechem przyznają, że owszem - wciskali, ale po to, aby zamieszanie jakieś dobre wprowadzić i do przemyśleń skłonić. -------------------------------------- Romanie - dobrze by było, gdybyśmy przestali dzielić ludzi przy byle okazji na starych i nowych. Wiesz - ja nie bardzo potrafię powiedzieć, kto tu jest "nowy" - już za dużo nas - bardzo szybko się wzajemnie wchłaniamy. Dzięki Tobie znam jednak jedną nową osobę - Blankę. O to Ci chodziło? A podnoszenie larum o złym traktowaniu "nowych" i rozciąganie tezy o złym przyjęciu wszystkich "nowych" w wypadku, gdy takie przypadki można policzyć na palcach uważam za zbyt daleko posuniętą manipulację - taką posługują się politycy chcąc zbić na tym swój prywatny kapitał popularności. Romanie - politykiem nie jesteś - a popularność masz tu zapewnioną od dawna - nie matacz więc. ;-)) To taki sam zabieg, jak słowa Frediego, który pisał o niepokornych w liczbie mnogiej - mając na myśli jedną osobę. No ... nieładne takie zabiegi - nie podpierajmy swych szlachetnych celów nieetycznymi (bo wprowadzającymi w błąd) przykładami. |