Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Czy grozi nam rewolucja w edukacji wczesnoszkolnej?
strony: [ 1 ]
Marek z Rzeszowa10-03-2002 11:00:20   [#01]
Wpadłem ostatnio na stronę http://nauka.2p.pl/ - serwis poświęcony nauce małych dzieci (przed ukończeniem 5 roku życia). Można znaleźć w nim między innymi słów kilka o:
- metodzie Domana (nauka czytania dla małych dzieci),
- szkołach Helen Doron (szkoły językowe dla maluszków),
- szkołach Yamahy (zajęcia muzyczne).

Po przeczytaniu odniosłem wrażenie, że potrzebne będzie niedługo nowe spojrzenie na nauczanie początkowe.
Jeśli do pierwszej klasy trafią dzieci umiejące czytać i mówić obcymi językami oraz grać na instrumentach to co będzie treścią programów nauczania?

Hej dziewczyny, specjalistki od NP co Wy na te rewelacje?

Marek
beera10-03-2002 11:13:18   [#02]

:-(

taki fajny wątek, a ja nie mam czasu :-(
Marek Pleśniar10-03-2002 11:13:49   [#03]

zwiała

a jest od np!
Konto zapomniane10-03-2002 18:49:51   [#04]
Cha, cha, cha - bedziemy uczyć. Moja córeczka trzyletnia uczęszcza własnie do takiego przedszkola , gdzie uczą czytać matodą Domana. Jestem zwolenniczką tej metody. Rewelacja. A nauki w klasach początkowych dla maluchów wystarczy, mimo, iż będą umiały czytać. Będą rozwijały inne umiejętności. Może nareszcie wyrośnie pokolenie dzieciaków, które będzie lubiło czytać?
Marek Pleśniar10-03-2002 19:17:49   [#05]

a może..

niech też mają prawo jazdy?


(spoko, to tylko żart)
blutka10-03-2002 19:36:44   [#06]

:-(

najpierw "wyrównajcie szanse" ........ moze jakies gimbusy z pieluchami dla maluchów
nasze co poniektore dzieci na wejsciu do szkoły (6latki) nie potrafia nazwac kolorow, ciąć prosto nozyczkami, nie maja bajek, tylko te w tv, itd...........a gdzie tu litery, muzyka, czy języki?
Ewa Z10-03-2002 20:24:43   [#07]

Na trójkołowy rowerek???

Też jestem od wczesnoszkolnej, też kiedys próbowaliśmy u nas wprowadzić metodę Domana - nic z tego nie wyszło, ponieważ warunkiem powodzenia było to, że wszystkie grupy, jednocześnie itd.(nie wszystkim się chciało, nie wszyscy byli przekonani do metody, były tez inne powody, no i na tym się skończyło). Natomiast angielskiego nasze dzieciaczki się uczą i to wszyskie, ale z różnym skutkiem - powiedziałabym, iż bez rewelacyjnych wyników (może lektorzy nie za dobrzy, czy co?). Małe sprostowanie - mówiąc wszystkie miałam na myśli przedział wiekowy (3-7 lat) a nie ilość dzieci. Oczywiście wszystkie się nie uczą, gdyż zajęcia są odpłatne a dużej liczby rodziców po prostu na to nie stać. Z tego samego powodu nasze dzieci nie uczą się gry na instrumentach - w mojej grupie jest tylko jedna dziewczynka, której rodzice opłacają naukę gry na pianinie - nie jest to więc jakaś znacząca liczba.  Pracuję w zerówce od kilku lat i obserwując parę roczników dzieci mogę was zapewnić kochani nauczyciele klas młodszych podstawówki, że na brak pracy nie będziecie narzekać. Owszem, jest sporo dzieci osiągających wyższy poziom rozwoju niż ich rówieśnicy, ale to są wyjątki. Z drugiej strony jest dużo dzieci mających niemałe kłopoty z nauką czytania itp., ale one też są w mniejszości. Najwięcej i tak jest dzieci, które "nie potrafią czytać, mówić obcymi językami i grać na instrumentach". I tak będzie jeszcze przez długie lata. A pojedyncze "osobniki" , które przychodząc do szkoły umieją już to, czego miały się dopiero w niej nauczyć, zdarzały się i zdarzać będą zawsze. One również są w mniejszości i po prostu mają problem - wiem coś o tym, bo moi synowie należeli do takich właśnie dzieci, które w wieku trzech lat potrafiły doskonale czytać (płynnie i ze zrozumieniem), pisać, liczyć i parę jeszcze innych rzeczy. Ale jakoś to przeżyli! Przepraszam za trochę ironiczny ton, ale jeszcze pamiętam problemy jakie musieliśmy rozwiązać właśnie w początkowych klasach szk. podst., a nie należały one ani do błahych ani do prostych - były po prostu okropne ! Ale się udało. :>))
Ewa Z.
Ewa Z10-03-2002 20:24:46   [#08]

Na trójkołowy rowerek???

Też jestem od wczesnoszkolnej, też kiedys próbowaliśmy u nas wprowadzić metodę Domana - nic z tego nie wyszło, ponieważ warunkiem powodzenia było to, że wszystkie grupy, jednocześnie itd.(nie wszystkim się chciało, nie wszyscy byli przekonani do metody, były tez inne powody, no i na tym się skończyło). Natomiast angielskiego nasze dzieciaczki się uczą i to wszyskie, ale z różnym skutkiem - powiedziałabym, iż bez rewelacyjnych wyników (może lektorzy nie za dobrzy, czy co?). Małe sprostowanie - mówiąc wszystkie miałam na myśli przedział wiekowy (3-7 lat) a nie ilość dzieci. Oczywiście wszystkie się nie uczą, gdyż zajęcia są odpłatne a dużej liczby rodziców po prostu na to nie stać. Z tego samego powodu nasze dzieci nie uczą się gry na instrumentach - w mojej grupie jest tylko jedna dziewczynka, której rodzice opłacają naukę gry na pianinie - nie jest to więc jakaś znacząca liczba.  Pracuję w zerówce od kilku lat i obserwując parę roczników dzieci mogę was zapewnić kochani nauczyciele klas młodszych podstawówki, że na brak pracy nie będziecie narzekać. Owszem, jest sporo dzieci osiągających wyższy poziom rozwoju niż ich rówieśnicy, ale to są wyjątki. Z drugiej strony jest dużo dzieci mających niemałe kłopoty z nauką czytania itp., ale one też są w mniejszości. Najwięcej i tak jest dzieci, które "nie potrafią czytać, mówić obcymi językami i grać na instrumentach". I tak będzie jeszcze przez długie lata. A pojedyncze "osobniki" , które przychodząc do szkoły umieją już to, czego miały się dopiero w niej nauczyć, zdarzały się i zdarzać będą zawsze. One również są w mniejszości i po prostu mają problem - wiem coś o tym, bo moi synowie należeli do takich właśnie dzieci, które w wieku trzech lat potrafiły doskonale czytać (płynnie i ze zrozumieniem), pisać, liczyć i parę jeszcze innych rzeczy. Ale jakoś to przeżyli! Przepraszam za trochę ironiczny ton, ale jeszcze pamiętam problemy jakie musieliśmy rozwiązać właśnie w początkowych klasach szk. podst., a nie należały one ani do błahych ani do prostych - były po prostu okropne ! Ale się udało. :>))
Ewa Z.
Karolina10-03-2002 21:46:33   [#09]

rewolucja w uczeniu

Chętnie z wami pogawędzę o tym - ale miałam wyjazdowy weekend i troche jestem zmeczona
Uczę mojego syna czytać metodą Domana (choć nie tylko), byłam w Filadelfii - niespromnie wspomnę
Chodzi o to, że jest to metoda nie przeznaczana dla stad:-)
Jedno dziecko - jedna matka. Dlatego przestrzegam przed stosowaniem masowym np w przedszkolu - ponieważ może wyjść klapa - i potem będzie, że metoda jest do kitu

A jest super - jak i inne wspomniane wyżej.

Mamy inne dzieciaki - żeby nie wyszło ,że sie czepiam - ale to co Maerk nazwał groźbą stanie się naprawdę niepuniknione.
Nie zauwazyliście, że jakoby więcej w szkołach dzieci nadpobudliwych, do ktorych trzeba podchodzić indywidualnie?
Na to sie sklada wiele rzeczy
wg mnie
1, paprane są porody - wiele szkodzeń -takich mikro nawet
2,dzieci mało sie rudzszają zaburzając swój naturalny rozwój - mamy zalew wszelkich krzesełek, chodzików, huśtawek i innych
3,dzieci źle sie  odżywiają - o sztucznym jedzeniu, konserwanatch i innych nie wspomnę
4, mamy kurka coraz gorsze środowisko
5, masowość szczepień - które teraz zbieraja swój plon w formie zalewu alergii, i dziwnie coraz częstszych przypadków onkologicznych
6,a że więksdzość sie nudzi przy - Ala ma asa - a as ma Ale   - to wiadomo

Rewolucja jest nieunikniona - wiem to na pewno.
Ja swoja własną już musiałam rozpocząć
;-)
Mania10-03-2002 21:54:15   [#10]
Karolinko zgadzam się z Tobą
W ubiegłym oddałam dzieciaki "po programie" naturalna nauka języka- jestem zadowolona i dumna z moich smyków.
Małymi kroczkami zaczynałam z 3 latkami. Na zakończenie same wystawily swoją bajkę.
Wiele skorzystałam ze słonecznej biblioteki.
Ania11-03-2002 07:01:08   [#11]
Przepraszam, że tu prywatnie:
Maniu, mail do Ciebie mi wróciło, a chciałam się skontaktować!
:-)
dorota11-03-2002 14:24:56   [#12]
Metodę Domana przetestowałam 14 lat temu na mojej starszej córce.Dzięki niej ominęłyśmy głoskowanie. rozpoczęła wczesniej naukę w klasie pierwszej i do tej pory radzi sobie rewelacyjnie. Uważam, że każda metoda jest dobra, jeśli porowadzi do zamierzonego celu.
Majka11-03-2002 15:04:23   [#13]

będzie ciekawie !

Marny mam kontakt z maluszkami (dzieci znajomych jeno), ale czytąc wasze refleksje i porównując rozwój pojedynczych 3-4 latków myślę jedno: różnice między dziećmi będą rosły zastraszająco. O wyrównywaniu szans potem mowy nie ma. Będzie ciężko uczyć...
Konto zapomniane11-03-2002 15:49:43   [#14]

Serwis http://nauka.2p.pl

Szanowni Państwo,
Z zachwytem zauważyłem, że bieżący wątek zaczyna się od postu na temat serwisu, który kilka dni temu udało mi się powiesić na sieci. Byłbym bardzo wdzęczny za opinie (szczególnie od ludzi na codzień zajmujących się nauczaniem początkowym) na jego temat. Jak wspomniałem serwis wisi od kilku dni, treści na nim jeszcze niewiele, a pomysłów do zrealizowania mnóstwo (choćby słówko o M. Montessori i glottodydaktyce). Będę wdzięczny za recenzje! W serwisie zamierzam też publikować materiały nadesłane przez użytkowników.
pozdrawiam
Marcin Maniecki
Karolina11-03-2002 18:13:58   [#15]

:-)

Cieszę się, że powstała taka strona - z uwagą będę ją śledzić. Moja pierwsza uwaga jest taka, ze Glenn Doman nie jest doktorem
:-)
Jeśli już przy nim znów jestem i korzystając z tego, że Marek utworzył ten wątek - wkleję wam zestawienie faktow wg Domana.
Nie wiem czy jest to dla was rzecz rewolucyjna? Na pewno jednak będzie miała wpływ na jkąś rewolucję w nauczaniu w bliskiej przyszłosci.
Początkowe zestawienie faktów
1. Świat uważał, że wzrost i rozwój mózgu jest faktem z góry ustalonym i niezmienialnym, wprost przeciwnie – wzrost i rozwój mózgu jest procesem dynamicznym i ciągle się zmieniającym.
2. Jest to proces, który może zostać zatrzymany. Jest to proces, który może być zwolniony. Ale najbardziej znaczące jest to, że proces ten może zostać przyspieszony.
3. W celu przyspieszenia tego procesu dajemy dzieciom wzrokowe, słuchowe i dotykowe informacje o zwiększonej częstotliwości, intensywnośći i trwaniu zgodnie z systematycznym sposobem w jaki ludzki mózg rośnie.
4. Dziedziczność i środowisko są punktami odbicia się a nie celami więziennymi.
5. Nasze genetyczne możliwości są takie same jak całej rasy ludzkiej.
6. Nasze indywidualne genetyczne możliwości są takie same jak możliwości Leonarda, Szekspira, Mozarta, Michała Anioła, Edisona i Einsteina.
7. Nasze indywidualne genetyczne możliwości nie są uwarunkowane możliwościami naszych rodziców lub dziadków.
8. Jesteśmy przede wszystkim członkami rasy ludzkiej i tylko przypadkowo Lees, Aisens, Doman,Kerrs lub van Dyks
9. Cała inteligencja jest produktem środowiska.
10. Wysoka inteligencja jest produktem środowiska.
11.        Niska inteligencja jest produktem środowiska.
12. Głębokie różnice w poziomach inteligencji są rezultatem glębokich różnic pomiędzy środowiskami w jakich zostaliśmy wychowani.
13. Ubogie środowisko, a nie genetyczne ubóstwo, rodzi ubóstwo.
Glenn Doman
Instytut Osiągania Ludzkich Możliwości – Filadelfia, USA


Polecam również dzisiejszy artykuł Nesweeka
http://newsweek.redakcja.pl/archiwum/artykul.asp?artykul=7546

Ponieważ mam na żywo do czynienia z absurdalną sytuacją - opisywaną w artykule- jao rzecz dziejąca sie w Anglii w latach 60-ych (czyli ponad 40 lat temu)
Chciałabym nawiązać kontakt z kimś kto podobne przechodził - a jeszcze lepiej z psychologiem (czy ktoś tu taki zagląda?) aby rzeczowo porozmawiać o pewnym problemie.
Karolina13-03-2002 00:02:15   [#16]

szkoda :-(

Szkoda, że nikt nie chce podchwycić tematu!

Niestety coraz częściej widze, że są pewne mnie wygodne tematy do dyskusji.

Albo jest w was jakaś trudność czy bariera  którą sądzicie, że istnieje.?

I zeby mi sie tu zaraz nie odzwywali pewni forumowicze - że nie pisza jak ich temat nie dotyczy.
:-)
Chciałam innych - tu ruszyć.

Tak ogolnie musiałam to sobie tu napisac!
Renata14-03-2002 13:26:24   [#17]

Karolino

ruszyłaś mnie, napisałam Ci co o tym myślę na priv :-)
Karolina14-03-2002 15:00:38   [#18]

Renatko!

Dziekuję -  my wiemy przecież obie, że nadajemy podobnie!

:-)
Renata14-03-2002 15:45:47   [#19]
:-)
gordon16-03-2002 21:47:56   [#20]
Droga Karolino rozumiem twoje rozczarowanie. Śledzę ten wątek i uważam, że jest on jednym ciekawszych. Dotąd nie zabierałem głosu bo się na tym kompletnie nie znam. Mam czteroletnie dziecko i jestem tym tematem dość zainteresowany. Syn mój sam nauczył się wszystkich liter i odczytywania prostych wyrazów wskutek ciągłego wypytywanie mnie i żony o ich znaczenie. Do tej pory nie wiedziałem o wspomnianych metodach nauczania małych dzieci, mam jednak zamiar po nie sięgnąć.
 Zgoła innym problemem wartym szerszego omówienia na tym forum jest problem nauczania wczesnoszkolnego. Być może zaskoczę wielu tym, że sam będąc nauczycielem akademickim uważam nauczanie wczesnoszkolne za najważniejszy etap edukacji człowieka (to mój osobisty pogląd i mam do niego prawo - "taką mam wersję i jej się będę trzymał"). Mam ogromny szacunek dla nauczycieli nauczania wczesnoszkolnego i zarazem bardzo wiele od nich oczekuję. Chętnie rozwinę tę kwestię gdy pojawi się ona na forum.
Pozdrawiam,
gordon
Karolina16-03-2002 23:01:32   [#21]

jest na forum - kiedy my jesteśmy!

Fajnie, że napisałeś
:-)


Pisuję raz po raz o tym- różnie to z zainteresowaniem bywa.

Pozdrawiam
grażka17-03-2002 12:41:47   [#22]

przedszkole też!

No, cóż, ja jak zwykle dopominam się o docenienie roli edukacji przedszkolnej. Konieczne jest traktowanie priorytetowo - zwłaszcza w momencie pojawiania się nowych oczekiwań i metod - także tego etapu edukacji. W Łodzi na uniwersytecie nie traktuje się tego rozłącznie - jest jeden kierunek studiów przygotowujący do pracy zarówno w szkole, jak i przedszkolu - pedagogika wieku dziecięcego. A dla mnie nie jest nowością istniejące od kilku lat nauczanie zintegrowane - w przedszkolu dobry nauczyciel prowadzi takie zajecia codziennie, a nie raz - dwa w tygodniu. Integracja treści w szkole jest w istocie przeniesieniem tam modelu edukacji przedszkolnej (choć pewnie niektórzy nazwą to uproszczeniem - ale niech tam ;-)).

Istotne wydaje mi się zwłaszcza - nieuleganie pochopnie wszelkim modom - oczekiwanie, że dzieci będą umiały coraz szybciej coraz więcej jest kolejnym utrwalajacym się stereotypem. Niebezpiecznym - zwłaszcza w kontekście projektowanego obniżenia rozpoczęcia nauki w szkole. Bo w przedszkolu klasa to maksymalnie 25 dzieci (moim zdaniem też za dużo, do prawdziwej indywidualizacji powinno ich być najwyżej 20, barierą komunikatywności jest 15-17). Czy w szkole zostanie przynajmniej taka liczebność klas pierwszych?

Czy będzie jednoroczne  obowiązkowe przygotowanie przedszkolne dla 5-latków? Watpię, nie stać naszego państwa na to. Z drugiej strony wiem, że żadnego kraju na świecie nie stać na taki luksus - nie zrobiły tego nawet USA.

A  rewolucję - żadna z proponowanych metod (glottodydaktyka-choć znam narazie pobieżnie, przymierzam się do kursu w przyszłym roku; Doman; naturalny model - na którym pracowałam dwa lata) - nie nadaje sie do pracy tzw. równym frontem. To metody mniej lub bardzo zindywidualizowane.

Dlatego nie wierzę w sensowność rozwiazań systemowych - takich samych wszędzie. Nie ufam reformatorom. Nie znają rzeczywistości szkolnej lub odrzucaja ją - tak, jak nie ma dla wszystkich dzieci jednej metody nauki czytania, tak nie może być uniwersalnego sposobu funkcjonowania szkoły w wielkim mieście i na wsi.

A powinno się zrobić wszystko, aby na etapie przedszkole-klasy początkowe wyrównywać szanse dzieci.

Rozpisałam się, a może i nie całkiem z oczekiwaniami dyskutantów - ale trochę i w kontekście wątku o sześciolatkach.

Pozdrawiam - dla mnie to też ważny temat, choć ostatnio mniej staram się o nim myśleć - szanse jakichkolwiek ruchów wobec determinacji osób ustawionych politycznie są żadne. Ja mogę tylko być uczciwa wobec moich dzieci i ich rodziców. I robić to co mogę jak najlepiej, niezależnie od poczynań "góry" - ale obiektywnie rzecz biorąc - jaki jest sens wydawania przeze mnie grubej kasy na szkolenie się (kurs glotto to wydatek kiluset złotowy) - gdy za chwilę nie będę mieć pracy - z przedszkoli znikną zerówki - albo stracę status nauczyciela - bo ja tylko pupy i nosy ucieram? Albo daję dzieciom kartki i kredki (niedawno takie stanowisko reprezentował jeden z włodarzy naszej gminy, a to one wszak zawiadują przedszkolami).

Dobrze, że mam nowe fajne dzieci i super rodziców!!! :-)))))

i FORUM!

grażka

Karolina17-03-2002 17:48:55   [#23]

:-)

Myślę, że najlepsze rozwiązania przychodzą same. Pojawiają sie jednak u tych osób, ktore są otwarte i chętne do zmian.

Według mnie nie ulega wątpliwości, że eduakcja wczesnoszkolna powinna wyglądac inaczej - choćby z tego wzghlędu, że my sami jesteśmy inni niż nasze mamy i babcie.
Nie chodzi o to aby każdą nową metodę przyjomowac bezkrytycznie z otwartymi ramionami ale aby móc wybierać, selekcjonowac wyciągać pozytywne winioski i spostrzeżenia. Reforma MENiSu nie ma nic do tego.

Niepotrzebnie sie Grażko martwisz, że stacisz pracę i twoje dociekania pójdą na marne. Wg mnie to wlaśnie takie osoby jak ty - otwarte na zmiany i nowe dośwadczenia pozostaną.

Masz rację - metoda Domana - nie jest metodą dla stad (juz o tym pisałam) - warto jednak poznać jego filozofię, spojrzenie na eduakcje i wyciągnąć z tego to - co nadaje sie do szkół. Warto od niego sie dowiedzieć dlaczego Jąs jest nadpobudliwy a Małgosia nie ma dobrej koordynacji, co zrobić aby dziecko zaintereswać nauka -  co ma tlen do zdobywania wiedzy ....itd...
Glottodydaktyka - ja też poznaję - jestem w trakcie kursu w Akademi Wirutalnej (dużo taniej) - zachęcam :-)

Dzieci są inne i będą inne a przyszłośc nalezy do tych, ktorzy w porę to zauważą i będą potrafić z nimi ciekawie pracowac.

No bo chyba wszyscy przyznacie, że jednak cos jest nie tak
edrab15-03-2006 19:48:48   [#24]

dzieci niepełnosprawne

A co macie do powiedzenia na temat rozporządzenia z kwietnia 2005 dotyczacego właśnie wspomagania wczesnoszkolnego? Jak w Waszych placówkach zajmujecie sie dziećmi niepełnosprawnymi? Przecież wiele dzieci nie uczęszcza do przedszkola? W jaki sposów wykorzystać możliwości dane w rozporzadzeniu. Jak wygląda procedura przyznawania dziecku godzin zajęć?
PawełR15-03-2006 21:25:13   [#25]

Dzieci na wsi

DZIECI NA WSI...

szczęśliwsze, że nie wyciska się z ich intelektu siódmych potów aż do 6 roku życia?

zakompleksione,  że znacznie później dojdą do poziomu intelektualnego rówieśników z miasta?

a ja bym mimo wszystko spojrzał na ludzki los bardziej całościowo, z dystansu - kurcze, no jestem filozofem - spojrzałbym na los człowieka, jego szczęście...

dlaczego widzieć szczęście wszystkich w edukowaniu intelektualnym maluchów?

oświeceniowe mrzonki, że przez naukę maluchów świat będzie szczęśliwszy...

w moim domu czytamy bardzo dużo, my z zoną, starsi synowie, moja sześcioletnia córeczka sama nauczyła się czytać... naprawdę, żadną metodą... po prostu pojechała po wzorcu rodzinnym.. to była metoda Marysi... a czyta niesamowicie...

ale czy ...

i mam 15 dzieci w I klasie, które uczą się dopiero czytać (w zerówce u mojej Marysi wszystkie dzieci czytają)

no, ale ja zawsze romantykiem byłem, przeciw tym ze szkiełkiem i okiem, uważałem, że najważniejsze jest czytać w ludzkim sercu i poprzez serce...

WNIOSEK:

1/3 dzieci do nauki

1/3 dzieci - jeszce nie wiadomo

1/3 dzieci - nie gnębić nauką

hania15-03-2006 21:32:12   [#26]

ja tez sercem

ale... Paweł: "jeszcze nie wiadomo" tzn co?
PawełR15-03-2006 21:42:19   [#27]

to ten środek - to jeszcze nie wiadomo, w każdej klasie jest taka kochana:

grupka naukowców

grupka środka

grupka niedająca się nauczaniu

Wioleta D15-03-2006 22:47:50   [#28]
Zgadzam się z Karoliną. Moja uwaga dotyczy jedynie nowego pomysłu MEN. Uważam , że wprowadzenie 5 - latków do szkoły po to aby wysłać ich za rok do pierwszej klasy mija się z celem. Trzeba wszystkie dzieci z obszarów wiejskich objąć edukacją przedszkolną od 3 roku życia. Być może wtedy wyrówna się szanse
PawełR15-03-2006 22:58:24   [#29]

Jestem za wyrównaniem szans na wsi.... tylko czasami zastanawiam się do czego szans... szansa na co, na wykształcenie.... pracę...?

Szansa na sukces? a

 co jest tak naprawdę sukcesem?

czy istnieje tylko jeden sukces? kariera? pieniądze? zrealizowanie się?

a jeśli okaże się za kilka lat, że wytresowaliśmy pokolenia zimnych, cynicznych intelektualistów, ludzi sukcesu w znaczeniu wdrapywania się za wszelką cenę po stopniach kariery niczym po piętrach tych nowych drapaczy w stolicy tak chętnie pokazywanych w tych nowych filmach.. Warszawa od dziesiątego piętra w górę...

ale ta Warszawa jest inna... 

i tysiące dzieci w Warszawie jest poniżej 10 piętra - ale Warszawa ma najwyższą średnią w sprawdzianie...

 moim zdaniem nie da się wyrównać szans, to mrzonki oświecenia... ale trzeba podejmować te mrzonki, bo co nam innego pozostało...

PawełR15-03-2006 22:59:43   [#30]
Objąć od 3 roku życia na wsi przedszkolem dzieci, albo zabrać rodzicom całkiem i oddać pod opiekę PAŃSTWA jak chciał już PLaton przed tysiącami lat... nic nowego pod słońcem
PawełR15-03-2006 23:01:25   [#31]
Wybaczcie, ze jeszcze coś napiszę.... myślę, ze ten obecny czas wymaga jakiejś trzeciej drogi, która jeszcze jest nam nieznana...
wisia16-03-2006 10:06:27   [#32]

5 latki

moim zdaniem, ukształtowanym przez doswiadczenie , 5-latki powinny uczestniczyć w życiu społecznym przedszkola . Dzieki temu zrozumieją że czasami trzeba iść na ustepstwa, pomóc w potrzebie itp. Ale dajmy im potem szansę pobyć jeszcze rok w atmoswerze przedszkola, zanim wyslemy je w system szkolny. Zróbmy obowiązek od 5 lat, ale nie wpychajmy na siłę do szkół, bo jest akurat niż demograficzny
Wioleta D16-03-2006 15:49:34   [#33]
Mój pogląd wziął się z praktyki. Trochę długo to będzie trwało , ale wytłumaczę. Mieszkam na wsi gdzie kiedyś był PGR i było przedszkole. Chodziły do niego dzieci pracowników. Do oddziału przedszkolnego przychodziły więc dzieci , które były objęte edukacją przedszkolną i te , które nie widziały przedszkola na oczy. Różnice były duże. Po wielu latach pokusiłam się o prześledzenie jakie szkoły wybrały dzieci. Okazało się , że 80% dzieci , które chodziły do przedszkola wybrało po VIII klasie licea i technika , a z drugiej grupy tylko 40%. Nie twierdzę stanowczo, że jest to wpływ przedszkola, ale coś w tym jest. Przedszkola już nie ma. I teraz wszystkie mają równy start. I znowu odwołam się do Karoliny ( punkt od 9 do 13). Są dzieci , które nie potrafią odpowiedzić całym zdaniem, nie znają kolorów , nie potrafią rysować , nie potrafią skupić uwagi dłużej niż 5 minut na jednym zajęciu, nie potrafią współdziałać w grupie. Są też takie , które potrafią liczyć do 10 , znają już literki ,  są otwarte i chętne do nauki. Niestety tych drugich jest znacznie mniej. Te pierwsze potrzebują więcej niż jednego roku na przystosowanie się ale idą do I klasy a tam już nie nadrobią tych braków. W naszej szkole od kilku lat praktykuje się przyjmowanie kilku 5-latków do zerówki. Spędzają więc w oddziale przedszkolnym 2 lata. I uwierzcie mi , że lepiej sobie radzą później w szkole. I nie chodzi o wyścig szczurów , ale nie wiem jak to nazwać "wiarę w siebie". Przecież to się ciągnie za dzieckiem przez całą szkołę. Nie radzi sobie więc się zamyka się ,wycofuje , szuka uznania na innym polu. Sorry, że tak przenudzałam , ale ten tamat leży mi na sercu
Grażyna16-03-2006 16:21:55   [#34]

Z nowości polecam jeszcze biofeedbach oraz choreoterapię - pocztacie na mojej stronie http://stowomnibus.webpark.pl . Ostatnio czytałam książkę pt. "Dzieci indygo" (inaczej ADHD i ADD). Nie jest to wprawdzie książka, którą możnaby uznać za podręcznik wychowania, ale jest w niej wiele ciekawych wątków. Odsyłam do niej zainteresowanych rodziców. Nie zrażajcie się sprawami duchowymi omawianymi w książce, bo przyznać trzeba, że jest ona dość specyficzna. Ale po odrzuceniu tego czego ze względów ideologicznych czy religijnych nie akceptujecie - jest ok.

Grażyna16-03-2006 16:23:19   [#35]
http://www.studioastro.pl/show.php?poz=816&act=full&PHPSESSID=9b97776b2790acdeda9194f32391d09c
edrab22-03-2006 19:35:04   [#36]

a ja swoje -co z niepełnosprawnymi?

Naprawdę nie macie jeszcze doświadczenia w sprawie wczesnego wspomagania rozwoju dziecka? (rozporządzenie MEiN z kwietnia 2005)
Anna Domańska22-03-2006 20:41:50   [#37]

Ciekawy wątek. Jak zwykle, przy takich okazjach, czuję się sprowokowana do zadania pytania: do czego my wszyscy się tak spieszymy?

Dlaczego łatwo akceptujemy dzieci rozwijające się szybciej, a tak trudno pozwolić na własne tempo tym, które po prostu potrzebują więcej czasu na każdą, nową umiejętność?

Rodzice (i część nauczycieli) chcą żeby ich dziecko szybko czytało, szybko mówiło po angielsku, szybko liczyło, szybko.....

A ja zawsze wtedy pytam po co? Gdzie miejsce na spontaniczne poznawanie przyrody, radosną zabawę w grupie, przeżywanie pierwszych sukcesów i porażek, rozmowy o wszystkim co ważne i mniej ważne?

Według mnie o wiele ważniejsze w edukacji małych dzieci jest wprowadzenie ich w świat społeczny, świat wartości, piękna  i potrzeb przyrody, niż szybsze, wciąż szybsze - czytanie, liczenie,granie,itp,itd. Pozdrawiam.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]