Forum OSKKO - wątek

TEMAT: pierwsze hospitacje
strony: [ 1 ][ 2 ]
Lizzy104-10-2007 22:17:37   [#01]

Jako nowalijka przeżywam  pierwsze hospitacje. Jestem właśnie po rozmowie przedhospitacyjnej z polonistką, która:

- nie zna ANI jednej metody aktywizującej, nie stosuje takowych,

- nie potrafi wskazać środków dydaktycznych we własnym konspekcie zajęć,

- myli standardy egzaminacyjne ze ścieżkami przedmiotowymi.

Ma 26 lat pracy, jest mianowana. Musiałam mieć oczy jak żaba na grzmot, kiedy z nią rozmawiałam, bo głos zaczął jej drgać. Hospitacja w poniedziałek.Poprosiłam, aby:

- gruntownie przemyślała to co chce na lekcji osiagnąć i dobrała do tego odpowiednie metody,

- zapisała się na kurs w naszym ODN-ie.

Zamierzam ją hospitować raz w miesiącu.

Co jeszcze byście mi doradzili? ( oprócz nervosolu:))

eny04-10-2007 22:24:33   [#02]

26 lat pracy???

Czy innych nauczycieli też będziesz hospitowała raz w miesiącu?

A jakie miała do tej pory efekty w pracy. Może od tego warto zacząć, przyjrzeć się uczniom a potem pytać o aktywne metody.

Czy nie ulegamy zbiorowej histerii w oświacie dotyczącej tematu "aktywizujące metody nauczania" - a uczniowie coraz gorzej wyedukowani...

Małgosia04-10-2007 22:33:18   [#03]

nervosol konieczny :-(

Metody to przecież nie jest jedyna wątpliwość Lizzy. Pozostałych zarzutów nie zauważyłaś, eny? Poza tym jeśli nawet nauczycielka tych metod nie stosuje, to powinna znać przynajmniej ze słyszenia. Nie nazywałabym tego histerią. Gdzie się kobieta uchowała? Ale pomylić standardy ze ścieżkami, nie wskazać środków dydaktycznych - to kuriozum jakieś. Smutne w sumie - bardzo...
Lizzy104-10-2007 22:34:58   [#04]

eny

Jestem nowa w tej szkole. Efekty pracy - z tego co wiem od lat skargi: nie ocenia, problemy z dyscypliną itd.

Sama zaobserwowałam: problemy z terminami, zapominanie o zadaniach. Potrafię jednak zrozumieć: kazdy moze mieć gorszy dzień, tylko, że u niej tych dni jest zbyt wiele.

Nie ulegam histerii - wiem, że znalezienie złotego środka jest ważne i nie wierzę, że metody aktywizujące są jedyne i słuszne - nie zawsze, nie wszędzie, nie ze wszystkimi. Ale w głowie mi się nie mieści, aby polonista takowych wcale nie stosował, a nawet nie potrafił wymienić.

Inni pracują normalnie, hospitace, które do tej pory przeprowadziłam (3) były dla mnie fajnym przeżyciem. Nie widzę konieczności ich ponownego odwiedzenia w najbliższym czasie.

violka04-10-2007 22:35:22   [#05]

26 lat pracy? - takiej faktycznej?

 jesli tak to 26 lat pracy + 4 (lub 5) studia = 30 lub 31

warto by wiedzieć jak ZUS to podliczy ;-))

Lizzy104-10-2007 22:40:23   [#06]

Małgosiu,

no właśnie - smutne. Musiało być jej strasznie przykro - zwłaszcza, że mój staż pracy jest o ponad połowę krótszy niż jej...Głupio sie czułam. Myślę jednak o uczniach - jak ich przygotuje do egzaminu skoro nie wie nawet czego ma uczyć? Plany dydaktyczne ma takie same jak koleżanki, ale nie potrafi z nich skorzystać. Zapytałam, czy przegladała jakies gotowe scenariusze zajęć, potwierdziła, ale na pytanie jakiego wydawnictwa była ta pozycja , nie umiała juz odpowiedzieć. Mam straszny niesmak po tej rozmowie. Zwłaszcza, że jej argument brzmiał " ja już 26 lata uczę i doświadczenie mam".

Lizzy104-10-2007 22:41:36   [#07]

violko, jesteś genialna:)

I to jest myśl...Bo już widzę kolejkę rodziców na następnym zebraniu. Czy bedę w takiej sytuacji potrafiła z przekonaniem bronić własnego nauczyciela???
Małgosia04-10-2007 22:44:34   [#08]

26 lat uczę i mam doświadczenie

Argument powalający, rzeczywiście :-((((

Sytuacja niekomfortowa dla obu stron, faktycznie. Ale dzieci są przegrane, gdy nie robimy nic w takiej sytuacji. I to miej na względzie przede wszystkim - takie jest moje zdanie. Po prostu rób swoje.

Jacek04-10-2007 22:45:07   [#09]
no i jeszcze może jej 20-stke daj to i ona szczęsliwa bedzie i TY.. a OP zapłaci :-)
eny04-10-2007 23:03:28   [#10]

A ja się wcale nie dziwię ( co nie znaczy popieram). Jest mnóstwo nauczycieli z tym i dłuższym stażem pracy, którzy do tej pory uczyli dobrze, wychowali i wypuścili w świat rzesze mądrych i wartościowych ludzi a teraz u schyłku drogi zawodowej ktoś się ich czepia o jakieś "pierdoły saskie" (cytat)

Osobiście pracowałam z takimi doświadczonymi nauczycielami, dużo dobrego mogę o ich pracy powiedzieć. To,że znam wszystkie metody aktywizujace, środki dydaktyczne, potrafię je stosować, jestem dyplomowana etc. wcale nie czyni mnie lepszym nauczycielem. To tylko nowomodna otoczka...

Takie jest moje zdanie o problemie , niekoniecznie o tej pani, której nie znam osobiście i nie mogę jej oceniać.

ElaM04-10-2007 23:09:13   [#11]

ostatnio też byłam na hospitacji nowej nauczycielki i...

Coraz częściej zauważam, że młodzi nauczyciele nie wysławiają sie poprawnie. Chodzi mi przede wszystkim o akcentowanie wyrazów typu: napisaliśmy, przeczytaliśmy, (z akcentem na a). Niestety słyszę wypowiedzi z akcentem na "li" i jakoś mnie to razi. Uważam, że nauczyciel powinien mówić poprawnie. Czy teraz na uczelniach nie uczą poprawnej wymowy? A może się "czepiam"? Jakie jest Wasze zdanie?
PawełR04-10-2007 23:12:06   [#12]

ja akurat akcentuję poprawnie, ale zasady akcentowania zmianiły się już parę lat temu, trzeba zajrzeć do słownika i sprawdzić, tak mi się wydaje, że znieśli to akcentowanie

mnie też rażą takie błędy :) ale nie aż tak bardzo, co bym się irytował, ale jest faktem, że gramatyczne błędy też popełniają

Majka04-10-2007 23:24:25   [#13]

Pawle

Nie słyszałam, by cokolwiek znosili.
Praktyczny przykład?  Olimpiada j. polskiego: w zadaniach   dot. akcentu nadal obowiązują znane od lat zasady (z wyjątkami).
Joannka04-10-2007 23:24:57   [#14]
Witam, Ja również się włączę do tej dyskusji...

Niestety wielu nauczycieli ma problemy z poprawną wymową i ładną polszczyzną.
Unosawiają dyftongi literowe: mówią "ą" zamiast " om". Zamiast rozumiem mówią rozumię. Skracają zbitki spółgłoskowe do : czeba =trzeba, powiedziaam=powiedziałam itp itd

O intonacji wypowiedzi nie wspomnę.... źle operują pauzą , nie modulują głosu. Stosują za szybkie tempo wypowiedzi, nie akcentują zdań, nie wykorzystują kadencji i antykadencji. ... Szok. Większość komunikatów jest nieczytelna.

I jeszcze ubogie słownictwo... Wstyd przed rodzicami gdy szkołę reprezentuje taka osoba.
Lizzy105-10-2007 08:01:47   [#15]

Zaczęłam od hospitacji a wyszedł stry jak świat problem: starzy kontra młodzi...Fakt, że kobieta uczy 26 lat i nie chce zminić swoich metod, nie zna standardów egzaminacyjnych jest dla mnie po prostu smutny.Doświadczenie to ważna sprawa dla nauczyciela, ale nie można tylko na nim bazować. Zwłaszcza kiedy efekty nauczania sa mierne.

Arwena05-10-2007 08:19:25   [#16]
Ja należę do starych nauczycieli.
 
Przyznam, że nie znam pedagogicznej nowomowy i nie mam zamiaru jej poznawać.
Uczestniczyłam w wielu różnych szkoleniach, wiele czytam i dowiedziałam się, że wiele działań, które stosuję intuicyjnie, nosi teraz nazwę metody takie lub siakiej, ktoś zrobił na tym doktorat i zarabia na szkoleniach.
 
Może lepiej skupić się na efektach pracy nauczyciela, porozmawiać z uczniami i rodzicami, przyjść na lekcję nauczyciela i poznać jego styl pracy, zaobserwować atmosferę.
 
Jeżeli nauczyciel nie potrafi nazwać stosowanych przez siebie metod zgodnie ze współczesną nomenklaturą, to niekoniecznie znaczy, że jest zły.
 
Nie wykluczam oczywiście, że opisywana przez Lizzy nauczycielka uczy źle. Jako stary belfer zachęcam jedynie młodych dyrektorów, aby spojrzeli na sprawę oceny nauczyciela mniej "papierowo".:-)
eny05-10-2007 08:52:12   [#17]

(...)nosi teraz nazwę metody takie lub siakiej, ktoś zrobił na tym doktorat i zarabia na szkoleniach.

Nie jestem "starym" nauczycielem, mam jednak mamę emerytowaną nauczycielkę i doskonale znam problem.

Arewena trafiłaś w samo sedno.

ReniaB05-10-2007 08:56:00   [#18]

A co

do tego ma wiek. Są mistrzowie z woeloletnim doświadczeniem i są naprawdę zdolni mlodzi nauczyciele. Tak samo wśród jednych i drugich trafiają się ludzie którzy źle pracują, nie są zainteresowani rozwojem zawodowym i są miernymi fachowcami. Tyle.
Bodzio05-10-2007 09:37:15   [#19]
Szanowna Lizzy1, a może mimo tego ,ze nauczycielka nie potrafiła właściwie sie zaprezentować w czasie rozmowy przedhospoitacyjnej to należy przyjrzeć się jej efektom pracy, a nie otwierać pole konfliktu starzy-młodzi. Każdy z nas jest najpierw młody później stary, taka kolej rzeczy. Liczą się tylko efekty pracy i nic więcej.
Małgosia05-10-2007 10:36:33   [#20]

Uważam, że przypisujecie Lizzy intencje, których wcale nie miała. Nie zauważacie innych aspektów sprawy, tylko wiek nauczycielki i te metody nieszczęsne. To spłyca problem i nie pomaga Lizzy. Pisała przecież, że efekty kiepskie i sporo zarzutów pod adresem nauczycielki, a więc nie tylko o rozmowę przedhospitacyjną tu chodzi.

Tak wiele dyskusji tutaj na forum przebiega - w końcu autor wątku sam się sobie dziwi, co wyszło z tej wymiany postów - nie o to przecież wcale mu/jej chodziło...

Małgoś05-10-2007 13:47:47   [#21]

na miłość boską, czytajcie uważnie:

Lizzy1 napisała przecież:

Efekty pracy - z tego co wiem od lat skargi: nie ocenia, problemy z dyscypliną itd.

Sama zaobserwowałam: problemy z terminami, zapominanie o zadaniach. Potrafię jednak zrozumieć: kazdy moze mieć gorszy dzień, tylko, że u niej tych dni jest zbyt wiele.

a więc nikt się tu nie czepia doświadczonego mistrza w nauczaniu, a nieudolnej i na dodatek nieuświadomionej nauczycielki, której zeszło juz 26 lat na tej ...bylejakości

standardy egzaminacyjne to nie jest żadna nowomoda, ale poważne rozporządzenie MEN dzięki któremu szkoła może efektywnie przygotowac ucznia do czekających go egzaminów, poprzez kształtowanie wymaganych umijętności

z doświadczenia wiem, że n-le którzy lekceważąco traktują np. standardy, czesto ograniczają się w swojej pracy do podawczego stylu nauczania faktów

Rozumiem Cie Lizzy :-) Wiek tu nie ma znaczenia.

Okazując zrozumienie, cierpliwość i szacunek, ale jednoczesnie konsekwencję, wymagania i rzeczowość powinnaś zmusić Panią X do dostosowania metod i treści pracy do współcześnie obowiązujących

PS. w słowach o "doktoratach" i "zarabianiu na szkoleniach" odnajduję podobną ironię jak w słowie ..."wykształciuchy" :-(

Lizzy105-10-2007 15:44:24   [#22]

Małgosie

dokładnie o to mi chodziło.

Nie o nowomowę pedagogiczną, tylko o praktykę. Jestem zaniepokojna i tyle, zwłaszcza kiedy nauczyciel jako argumentu uzywa "uczę 26 lat". Zapytałam ją o nazwy metod, bo kiedy zapytałam o to jak zamierza lekcję poprowadzić nie bardzo wiedziała o co mi chodzi. No i wyszło szydło z worka...

Małgoś05-10-2007 15:46:45   [#23]
te 26 lat w tym wypadku to okoliczność poważnie ...obciążająca, a nie łagodząca ;-)
Grazia05-10-2007 16:18:21   [#24]
Ja pracuję 23 lata i powiem szczerze, że jestem zdziwiona, bo nigdy nie miałam rozmowy przed hospitacją (ustalałam jedynie termin z dyrektorem i klase hospitowaną). Może w tej szkole wcześniej tez tak było, bo taka rozmowa to w zasadzie potrzebna jest młodym nauczycielom, a nie z wieloletnim stażem. Może nauczycielka była w szoku, że jest tak egzaminowana. Postanowienie hospitowania n-lki w każdym miesiacu tez jest dziwne, bo wyglada jak hmm...mobing. We wszystkim trzeba umiaru i zrozumienia, obserwacji i po czasie wysuwania wnioskow.
Małgosia05-10-2007 16:46:05   [#25]

Grazia, proszę Cię... W szoku, że egzaminowana? Pytanie o to, jakimi metodami będzie prowadzić lekcję, nazywasz egzaminowaniem? To jakaś wiedza tajemna jest, że pani nie chciała odpowiedzieć na to pytanie? Biedna, mobbingowana nauczycielka... Przepraszam za ten zgryźliwy ton, ale zupełnie się tutaj różnimy. I dyrektor ma mieć umiar w hospitowaniu? A może umiaru w robieniu błędów trzeba - ze strony pani nauczycielki? I umiaru w lekceważeniu podstawowych spraw (standardy) itp. To i dyrektor nie będzie się fatygował - do innych przecież się nie wybiera tak często (patrz #04)

Lizzy105-10-2007 17:43:02   [#26]

Grazia

ja jednak wprowadziłam rozmowę przed hospitacją - nie znam szkoły, nie znam dzieciaków i moim zdaniem dobrze jest omówić takie kwestie przed lekcją. Poza tym to nie był egzamin, ale rozmowa. Cieszę się bardzo, że ją przeprowadziłam - po  lekcji tak przygotowanej, jak ta przedstawiona w trakcie rozmowy z pewnością to ja byłabym w szoku.

A co do mobingu - skoro skargi są na nią od lat, a ona nie zmienia stylu pracy, to moim zadaniem jest czuwanie nad tym, aby zadania szkoły były realizowane.

Małgoś05-10-2007 17:58:26   [#27]

zawsze mnie szokuje ten nadmiar "uważania" i delikatności wobec pracownika  (zwanego nauczycielem)

moi współpracownicy (w szkole niepubl.) muszą zdawać regularnie raporty ze swoich zadań i obowiązków, błędy sa omawiane w zespole i gdyby ktos nazwał to mobingowaniem, to reszta zabiłaby go śmiechem ;-)

szkoła to często rzeczywistość kuriozalna: tyle litości wobec nieudolności nauczyciela i tyle bezwzględności wobec słabości ucznia

Lizzy1 - mam zaledwie 10-letnie doświadczenie w dyrektorowaniu, więc żaden ze mnie ekspert (i na "uważanie" pewnie też nie zasługuję), ale zdecydowanie sądzę, że idziesz dobrą drogą i podziwiam Cie, za te rozmowy przed (mnie zawsze brak czasu i sposobności); jasne i równe zasady dla wszystkich (bez względu na staż i tytuły), najwazniejsze sa efekty, a jesli efekty nijakie, to nie warto użalać się i gdybać, ale trzeba zmuszać pracownika do określenia własnego programu naprawy sytuacji - na tym m.in. polega Twoja rola ...na stymulowaniu rozwoju organizacji i jej elemntów w kierunku podnoszenia jakości ;-)

Małgosia05-10-2007 19:17:46   [#28]

szkoła to często rzeczywistość kuriozalna: tyle litości wobec nieudolności nauczyciela i tyle bezwzględności wobec słabości ucznia

Małgoś, niezwykle trafne, niestety...

Lizzy, trzymam kciuki :-)

Jacek05-10-2007 19:25:26   [#29]

Lizzy da sobie radę bo wie czego chce a to już znacznie więcej niż połowa sukcesu.

Trzymaj tak dalej

Lizzy105-10-2007 21:42:14   [#30]

dzieki

Dzięki za wszystkie uwagi. Tobie Jacku - jak zwykle za wsparcie:)) I Małgosi także.

A Małgoś Twoje zdanie :

szkoła to często rzeczywistość kuriozalna: tyle litości wobec nieudolności nauczyciela i tyle bezwzględności wobec słabości ucznia

powinno być umieszczone w złotych myślach.

Zazdroszczę szkołom niepublicznym wolności. Do szkół publicznych taka postawa jak Twojego zespołu dotrze za 100 lat, no chyba, że będę na tyle silna, aby cos takiego - dla dobra wszystkich wprowadzić. Jestem dyr od miesiąca, mam 12 lat stazu pracy i wciąż wiele zapłąu. Mimo wszystko:)))

ReniaB05-10-2007 22:51:42   [#31]

Lizzy1

moja wypowiedź dotyczyła zejścia dyskusji na boczny tor a nie tego co opisałaś. Czeka cię jak myślę trudna przeprawa. Ta Pani reprezentowała podobny poziom wiele lat i twoi poprzednicy na pewno byli tego świadomi, skoro nic nie zrobili to pewnie nauczycielka wie jak się ustawiać. Trzymam kciuki za skuteczność twioch działań. Nie daj się niczym wyprowadzić z równowagi i staraj sie zachować życzliwy stosunek do pani Nauczycielki. Oczywiście bardzo konsekwentnie wymagając zajeć na odpowiednim poziomie i nie dając sie zbyć deklaracjami o doświadczeniu. Skoro Pani ma tak bogate doświadczenie tym chętniej powinna sie nim dzielić, także w dyrektorem.
violka05-10-2007 23:29:46   [#32]

ja też miałam taką panią

zaproponowałam, żeby jako doświadczona zrobiła lekcję koleżeńską dla młodszych stażem i doświadczeniem koleżanek

niestey - niereformowalana pani była

tak więc czasami jedyny ratunek to emerytura

ReniaB05-10-2007 23:31:05   [#33]

Moja

uciekła na emeryturę gdy zaplanowałam jej ocenę pracy; Viola pozdrawiam
violka05-10-2007 23:32:46   [#34]

renia

odbierz pocztę :-))
elizab07-10-2007 16:21:10   [#35]

hospitacja wicedyrektora

Przepraszam, nie chciałam tworzyć nowego wątku więc "podpinam się" pod istniejący.

Jestem wickiem. Moja pani dyrektor ujęła mnie w planie hospitacji. Nie mam nic przeciwko temu. Zaskoczyło mnie tylko jedno... chce mnie hospitować z rady pedagogicznej. Szczerze mówiąc nie wiem jak miałoby to wyglądać. Czytam rozporzadzenie dot. nadzoru i zaczynam się zastanawiać. Z jednej strony paragraf 4 punkt 1 "(...) a także czynności dyrektora i innych nauczycieli zajmujących stanowiska kierownicze w szkole lub placówce, prowadzących hospitacje" a z drugiej punkt 3 "Hospitacja obejmuje całą jednostkę lekcyjną lub jednostkę zajęć".

Czytając punkt 1 nasuwa mi się wniosek, że powinnam być hospitowana z prowadzenia hospitacji, ale może się mylę.

Jacek07-10-2007 16:27:38   [#36]

cóż przewodniczacym RP jest dyrek i jeśli go nie ma to wtedy zastepuje go wice wiec RP raczej prowadzic nie możesz formalnie skoro ona będzie obecna..

Ja rozumiałbym bardziej obserwację jak sobie radzisz a nie hospitację sensu stricto

elizab07-10-2007 16:39:03   [#37]
Też tak to widzę. Pomijam już fakt wytycznych hospitacyjnych (braku takowych odnoszących się do RP), a tym samym przygotowania się do hospitacji. No i jeszcze kwestia zachowania się grona, które powinno byc poinformowane o tym fakcie.
dyrlo07-10-2007 19:28:40   [#38]
Nie martw się, przecież wicedyrektor też musi czasami prowadzić RP. U nas często ostatnio tak było, terminy się nakładają. Moja RP wcale nie jest tym zdziwiona.
elizab08-10-2007 09:06:49   [#39]
No tak, tylko prowadzić pierwszy raz RP i być na niej hospitowaną to nic przyjemnego:/
Dan6702-11-2007 17:04:29   [#40]
w szkole, w której od września jestem dyrektorem był zwyczaj, że na hospitacje chodziła tylko wice, wydaje mi się, że dyr. ma obowiązek hospitacji, czy dyr. musi hospitować, czy niekoniecznie? prosze o odpowiedź
elrym02-11-2007 17:22:27   [#41]

dyrektor i wice(jeżeli taka jest) sprawują nadzór ped., jedną z form  tego nadzoru jest hospitacja

uważam, ze dyr. przede wszystkim powinien na tych hospitacjach być, bo to on formułuje ocenę n-la, przyznaje dodatki... i takie tam inne rzeczy ;-))

eny02-11-2007 18:50:26   [#42]

Ponieważ u nas jest dyrektor i czterech zastępców wszyscy podzielili się hospitacjami zgodnie z kwaifikacjami. Sam dyrektor nie da rady obskoczyć ponad 90 nauczycieli!!! a poza tym lepiej, żeby fachowiec w danej dziedzinie przyglądał się lekcji.

 

Tak sobie próbuję czcionki;)

bratek02-11-2007 20:18:14   [#43]

"Postanowienie hospitowania n-lki w każdym miesiacu tez jest dziwne, bo wyglada jak hmm...mobing. We wszystkim trzeba umiaru i zrozumienia, obserwacji i po czasie wysuwania wnioskow."

Mnie takie stwierdzenie szokuje.... To o mobbingu oczywiście!

S Wlazło04-11-2007 08:42:43   [#44]

Sprawa z tą nauczycielką jest złożona. Myśle, że niepotrzebnie Lizzy zaczęła rozmowę przedhospitacyjną od przepytywania nauczycielki o metodach aktywizujących. To był błąd.

Rozpocząłbym rozmowę od prośby, by zechciała pokazać podczas zajeć to, co uważa, że wykonuje najlepiej. W czasie rozmowy pohospitacyjnej - nie odniósłbym się do błędów, bo w wyniku jednej rozmowy nie poprawię błedów czynionych przez 26 lat, natomiast poprosiłbym o współudział w tworzeniu szkolnych sprawdzianów, które dałyby informację o wiedzy i umiejętnościach uczniów z tego przedmiotu (zwłaszcza, jeśli ten przedmiot prowadzi w szkole kilku nauczycieli).Dopiero, kiedy wyniki kilku sprawdzianów pokazałyby, że efekty pracy tej nauczycielki są mizerne, to podjąłbym rozmowę o jej przekwalifikowaniu do pracy w bibliotece, w świetlicy względnie przedstawił, że wnioskować będę o ocenę jej pracy, co może skutkowac zwolnieniem, może wtedy zdecyduje się wcześniej pójść na emeryturę.

Lizzy - jesteś typowym, mlodym dyrektorem, pełnego zapału, który chce szybko zmienić otaczającą go rzeczywistośc. Piękne to bardzo, ale ludzie zmieniają się powoli lub wcale. W przypadku tej nauczycielki trzeba wykazać takt i rozwagę, jest naszą koleżanką już 26 lat, ale przede wszystkim - dać jej szansę, jesli nie wykorzysta, np w okresie do pół roku - wtedy podjąć procedurę oceny pracy.

A na rozmowę przedhospitacyjną szkoda czasu. i tak odnosimy się do tego, co działo się na lekcji a nie do tego, co zostalo zaplanowane, bo najczęściej jest tak, że trzeba zaplanowany tok lekcji zmienić, z powodu nieprzewidywalnych wczesniej reakcji uczniów.

Pozdrawiam serdecznie Stefan

Ala04-11-2007 09:24:22   [#45]

Stefanie, zgadzam się w wielu miejscach z tym co napisałeś, ale... nauczyciel idąc na lekcję powinien wiedzieć co i jak ma zamiar zrobić. Czy uda się przeprowadzić lekcję zgodnie z pomysłem to coś zupełnie innego, czasami w jednej klasie się uda a w drugiej równoległej nie i dlatego trzeba wykazać się elastycznością i natychmiastową reakcją na to co robią uczniowie.

Nauczyciel świadomy swoich celów, znający swoich uczniów, bez problemu "obroni się" podczas rozmowy pohospitacyjnej a nawet powiem więcej wykaże się.

Cenię nauczycieli, którzy potrafią dostosować tok lekcji do możliwości dzieci, zwłaszcza w sytuacjach, gdy plan bierze całkowicie w łeb

eny04-11-2007 09:48:55   [#46]
Stefan bardzo podoba mi się Twój punkt widzenia.
S Wlazło04-11-2007 13:17:55   [#47]
eny - dzięki bardzo, Ala - oki - na pewno nauczyciel wie, po co idzie na lekcję, jeśli mam z nim otwartą komunikację - to w rozmowie pohospitacyjnej powie, że zamierzał w jakimś fragmencie lekcji postapić inaczej albo że nie osiągnął tego, co chciał w wyniku takiego działania uczniów, wtedy wspólnie zastanawiamy sie, jak w przyszłości postępować.Nie jest mi więc potrzebna rozmowa przed hospitacją. Masz za duzo czasu jako dyrektor? Najważniejsze w tym wszystkim to obopólne zaufanie, że rozmowa pohospitacyjna ma służyć wspólnej refleksji nad rozwojem uczniów, a nie tłumaczeniem się przed dyrektorem, że jakieś fragmenty lekcji przebiegły inaczej niż zaplanowano w czasie rozmowy przedhopistacyjnej. Jeśli natomiast, jesli między dyrektorem a nauczycielem ma miejsce brak zaufania, nauczyciel chce ukryć swe słabości, a dyrektor czuje się zwycięski, jeśli te błędy dostrzeże, to żadna rozmowa przedhospitacyjna a właściwie cały proces hospitacyjny nie ma najmniejszego sensu. Buziaki wszystkim - Stefan
jatoja04-11-2007 13:28:37   [#48]

Świeta prawda, Stefanie...

Hospitacja w stylu "ja ci pokażę" to istny dusiołek szkolny.

 Podczas hospitacji lepiej zobaczyć nauczyciela i uczniów niż  przygotowaną lekcję.  Jeżeli zaś przygotowaną, to taką "na maxa" - wyznaczającą cel z marzeń nauczyciela.

Ala04-11-2007 14:38:50   [#49]

hmmm, ja nie mówiłam o tym, że musi być rozmowa przed lekcją tylko tym, że z jakimś zamierzeniem trzeba iść tę lekcję poprowadzić, reszta to samo życie

a obopólne zaufanie - chciałabym, żeby tak było i staram się to zaufanie mieć :-)

mam jednak wrażenie, że dla wielu nauczycieli hospitacja to przede wszystkim kontrola, która ma pokazać błędy. Zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że nadzór nam wytknie zamiast wspierać

beera04-11-2007 18:13:30   [#50]

nie wiem... a jest jakis zakaz przeprowadzenia romowy przed hospitacją?

Bo moim zdaniem nie ma, co więcej, jest ona bardzo potrzebna zwłaszcza wtedy, gdy hospitacja ma wspomagać nauczyciela- a o taka chyba hospitację chodzi najbardziej dyrektorom szkoły.

strony: [ 1 ][ 2 ]