Forum OSKKO - wątek

TEMAT: prawa rodziców
strony: [ 1 ][ 2 ]
Karolina29-01-2003 18:37:32   [#51]

:-))

deilkatnie przesadzone....takich rodzin jak ta jest zapewne więcej...i nikt nie mowi, żeby im nie pomóc.

Marek Pleśniar29-01-2003 18:53:04   [#52]

To nie było "delikatnie"

Tylko niektórzy "inaczej". Znam też lekko upośledzoną matkę, którą jej 9 dzieci musiało uczyć nominałów na banknotach. Teraz już to trochę opanowała, no i trochę sprzedawczyni pomoże..
Roman, ta uwaga nie powinna tu paść. Słyszę - może niezamierzoną pogardę. to źle? Że ta matka? Zabrać jej dzieci? Tak "broniąc" wpływów stanu nauczycielskiego możesz mu zrobić niedźwiedzią przysługę.

Te pacanki, nauczyciele, to tylko potem po mieście by rozpowiadali... słyszałem jak panie nauczycielki komentowały takie sprawy w autobusie..

Alboby takiego dzieciaczka po piwo czy papierosy posyłali.
Znam takiego co z uczniami pił wino na cmentarzu..

Szermowanie stereotypami oraz faktami, które niby maja zaświadczyć o wszystkich - całej grupie ludzi. I co teraz? Przeciez z moich spostrzeżeń wynika że nauczyciele to pijacy i nieprofesjonalne paple? (napisałem prawdę o tych, znanych mi faktach)

Karolina29-01-2003 19:14:56   [#53]

Hm..i jeszcze coś... (dziękując Marku za Twoje uwagi, z którymi się zgadzam)

Dziwne, że jak ktoś wspomni o dziecku upośledzonym umysłowo, to zaraz kojarzy mu się patologiczna zabiedzona rodzina nieudolna wychowawczo, która nie da rady.

Hm...i czemu w szkołach spacjalnych jakby więcej tych z opowiadania Romana?

Sorry...fakt, nie wszyscy piękni i inteligentni ale też nie wszyscy wrażliwi.

Dlatego mam obawy i uzasadniony lęk przed tym co mówicie.

Z całym szacunkiem do asinego wrzoda - bo ją znam, ale czy wiekszośc dyrków w Polsce ma taką wrażliwośc i rozsądek aby decydować dobrze?

RomanG29-01-2003 20:21:09   [#54]

No nie!

Marku, ważna jest chyba jeszcze konwencja, w jakiej ktoś się wypowiada.
Przyjąłem konwencję felietonową, lekko satyryczną, w celu pokazania drugiej strony medalu. Bo z niektórych wcześniejszych wypowiedzi można byłoby wysnuć wniosek, że wszyscy rodzice są mądrzy i najlepiej wiedzą, co jest dobre dla ich dziecka. Tamte wypowiedzi nie były jednostronne?

W każdym poście mamy dokładnie wyważać racje i przedstawiać suche, obiektywne fakty, uwzględniając różnorodne uwarunkowania i zastrzegając się na każdym kroku, że oczywiście zdajemy sobie sprawę, iż prezentowane stanowisko przedstawia problem tylko z jednej strony? Toż to praca naukowa by się zrobiła.

Przeczytałem uważnie wcześniejsze posty. Większość prezentowała zdanie: cała racja po stronie rodziców, bo oni bez wyjątku zrobią dziecku lepiej niż nauczyciele.
Pojawiały się też zastrzeżenia do takiego ujmowania sprawy. Dorzuciłem do nich jeden kamyczek, jako jeden z głosów w dyskusji.
Uważałem, że satyryczna konwencja spowoduje, że nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, iż mógłbym sobie rościć pretensje do generalizowania.
Skoro ktoś chce nas przekonać, że wszystko jest białe, mam chyba prawo pokazać mu, że w życiu zdarzają się też przypadki czarnego...

Nie róbmy z rodziców świętych krów, o których nie można normalnie porozmawiać. To nasze forum i nie mam tu zamiaru na każdym kroku wypowiadać się jak profesor doktor habilitowany, czasem chcę po prostu jako człowiek, rodzic (nie pozwolę, aby kiepscy rodzice mieli decydujący wpływ na decyzje podejmowane przez szkołę, bo moje dziecko też do niej pójdzie i chciałbym spotkać tam wymagających, nie zastraszonych nauczycieli), sąsiad tych rodziców i członek tego samego społeczeństwa.
Za najmniejszą krytykę rodziców (ale jakaż to krytyka? po prostu opis faktów i problem zarazem, bo rodzice kiepscy, nie wypełniają obowiązków, a na tym cierpi dobro dziecka, z czego my, fachowcy, doskonale zdajemy sobie sprawę i nic nie możemy zrobić) na nauczyciela spadają od razu gromy. Kiedy zaś rodzice psy i koty wieszają na nauczycielach, generalizują, że wszyscy nauczyciele to nieudacznicy, to jakoś gromów, przywoływań do porządku i nawoływań do obiektywizmu nie słychać.

Nawiasem mówiąc, prawie całkowicie w tej akurat sprawie popieram Ewę.

"Na odroczenie dziecka wymagana jest zgoda rodzicow i pozytywa opinia PPP!
Brak zgody rodziców uniemożliwia odroczenie obowiązku szkolnego dziecka, pomimo pozytywnej opinii PPP!
Powtarzanie klasy 1, 2 i 3 sp jest też możliwe tylko za zgodą rodziców i po uzyskaniu opinii PPP (mniej istotna jest treść tej opinii, jak fakt, że ona jest). Tyle prawo."

Prawie. Bo Ustawa o systemie oświaty stanowi:

Art. 16. 1. Na wniosek rodziców naukę w szkole podstawowej może także rozpocząć dziecko, które przed 1 września kończy 6 lat, jeżeli wykazuje psychofizyczną dojrzałość do podjęcia nauki szkolnej.
2. Decyzję o wcześniejszym przyjęciu dziecka do szkoły podstawowej podejmuje dyrektor szkoły po zasięgnięciu opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej.
3. W przypadkach uzasadnionych ważnymi przyczynami rozpoczęcie spełniania przez dziecko obowiązku szkolnego może być odroczone, nie dłużej jednak niż o jeden rok.
4. Decyzję w sprawie odroczenia obowiązku szkolnego podejmuje dyrektor publicznej szkoły podstawowej, w której obwodzie dziecko mieszka, po zasięgnięciu opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Moim zdaniem odroczenie obowiązku szkolnego jest prawem, nie obowiązkiem rodziców. Decyzja dyrektora, choć przepis jest tu wyraźnie sformułowany myląco, o której mówi ust. 4, jest raczej zgodą bądź niezgodą na odroczenie dziecka, ale na prośbę rodziców. Bo skąd ma wiedzieć dyrektor, że dziecko trzeba odroczyć, zanim rodzice go o to nie poproszą? W świetle prawa dla dyrektora szkoły dziecko nie istnieje, żanim nie dorośnie do obowiązku szkolnego.

Zgadzam się tu z Ewą, że skoro rodzice zlekceważyli orzeczenia poradni i nie skorzystali z PRAWA do odroczenia, obowiązkiem szkoły teraz jest jak najlepiej zająć się tym dzieckiem.

Nie zgadzam się z Ewą, jeśli chodzi o drugą część wypowiedzi.

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ z dnia 21 marca 2001 r.
w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania egzaminów i sprawdzianów w szkołach publicznych:

§ 15. ust. 6. Ucznia klasy I - III szkoły podstawowej można pozostawić na drugi rok w tej samej klasie tylko w wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych opinią wydaną przez lekarza lub publiczną poradnię psychologiczno-pedagogiczną, w tym publiczną poradnię specjalistyczną, oraz w porozumieniu z rodzicami (prawnymi opiekunami) ucznia.

"W porozumieniu z rodzicami" nie znaczy "za zgodą rodziców". Dyrektorzy szkół w moim regionie robią zatem tak, że podejmują udokumentowane działania, aby do tej zgody doprowadzić. Jeśli jednak rodzic staje okoniem, a szkoła jest przekonana, że nie wyjdzie to dziecku na dobre, sporządza się taką opinię, mającą podobną moc prawną jak ocena opisowa ("Oceną szkolną w rozumieniu prawnym jest każde zdecydowane, oficjalne wyrażenie przez nauczyciela lub organ szkoły zdania w sprawach nauczania i wychowania w odniesieniu do danego ucznia. Wszystkie zatem stanowiska, opinie i oceny - od opinii udzielanych na wywiadówkach, przez różne formy stwierdzania wiadomości uczniów, aż do stawiania not szkolnych - są ocenami szkolnymi w tym szerokim znaczeniu" J. Homplewicz "Polskie prawo szkolne" Warszawa 1984, s. 194), sporządza się notatkę służbową o procesie "porozumiewania się" z rodzicem, zaznacza jego zdanie odrębne. Wobec zdania fachowców jednak, dyrektor szkoły, powołując się na art. 4 u.s.o., wydaje decyzję o pozostawieniu ucznia.

Rodzic zawsze może odwołać się do sądu administracyjnego, musiałby jednak przekonująco podważyć fachowośc przesłanek, jakimi kierował się dyrektor szkoły, ale samej opinii nauczyciela, jako oceny wystawionej zgodnie z WSO, podważyć się właściwie nie da.

Jako rodzic mam prawo żądać wysokiej jakości usługi edukacyjnej. Moim zdaniem pokorne chylenie głowy przed rodzicami "inteligentnymi inaczej" wysokiego poziomu szkoły nie gwarantuje.
Nauczyciel ma znać swoje prawa, ma robić to, co nakazuje mu sumienie, pragmatyka nauczycielska, ma działać dla dobra ucznia. Jeśli rodzice dziecka takie działania uniemożliwiają, robić należy to wbrew rodzicom, wyczerpawszy możliwości mediacji.

Szkoła ma mocny tytuł prawny do nauczania i wychowania dziecka oraz do opieki nad nim. Kiedy dziecko jest pod tzw. zakładową pieczą wychowawczą szkoły, te tytuły prawne, rodziców i szkoły, się zazębiają, ale nie wykluczają.
W prawie oświatowym jasno zostały określone sprawy pozostające w wyłącznej gestii rodziców. W pozostałych szkoła ma tyle samo do powiedzenia, ile rodzic.

PS. Marku, wybacz emocje (żebyś widział, z jaką siłą walę w klawiaturę :-)), ale naprawdę nadepnąłeś mi porządnie na odcisk.
Karolina29-01-2003 20:37:22   [#55]

No Roman :-)))

"Jako rodzic mam prawo żądać wysokiej jakości usługi edukacyjnej." - widzisz każdy rodzic to prawo ma.

I jak ty to w kategoriach usługi, to zaraz wejdziemy w kategorie klientów - a tego przecież nie lubimy.

Toż ja cały czas o tym własnie - aby mając te prawa o których wspominasz do nauczania i wychowywania i opieki dzieci miała tyle do powiedzenia co rodzic (w czasie kiedy przebywa ono pod jej dachem) i żeby się to uzupełniało i zazębiało.

Czy nie tak?

RomanG29-01-2003 20:37:39   [#56]

PS II

"Tylko niektórzy "inaczej". Znam też lekko upośledzoną matkę, którą jej 9 dzieci musiało uczyć nominałów na banknotach. Teraz już to trochę opanowała, no i trochę sprzedawczyni pomoże..
Roman, ta uwaga nie powinna tu paść. Słyszę - może niezamierzoną pogardę. to źle? Że ta matka? Zabrać jej dzieci? Tak "broniąc" wpływów stanu nauczycielskiego możesz mu zrobić niedźwiedzią przysługę."

Pogardę? Próbowano tej matce zabrać dzieci. Jeśli chcesz wiedzieć, byłem świadkiem w sądzie i broniłem jej jak lew.
Bo na pieniądzach się nie zna, ma wadę wymowy, dzieci przeważnie też upośledzone, ale pierze, gotuje, rodzi, karmi piersią idzie do opieki po pieniądze i KOCHA te dzieci.
I większą krzywda dla nich byłoby odebranie im tej miłości.
Co nie znaczy, że opieka społeczna i SZKOŁA ma nie mieć nic do powiedzenia w sprawie tej rodziny. Pewnych rzeczy ta kobieta po prostu nie jest w stanie pojąć i dyrektor nie bedzie pieskiem, merdającym przed nią pokornie ogonkiem.

"Te pacanki, nauczyciele, to tylko potem po mieście by rozpowiadali... słyszałem jak panie nauczycielki komentowały takie sprawy w autobusie.."

Myślę, że nie chcesz przez to powiedzieć, że również Tobie, Asi, Ewie, Markowi z Rz., Zoli i pozostałum forumowiczom trzeba w związku z tym uważnie patrzeć na ręce na każdym kroku.

Słyszałem o matce, która zabiła swoje dziecko. Może zatem wszystkim rodzicom profilaktycznie ograniczymy władzę rodzicielską?
Pracownik opieki społecznej w każdym domu! Nigdy więcej przemocy w rodzinach!
maeljas29-01-2003 21:00:47   [#57]

Więcej serca dla....

wątek  porusza te sfery, których nie można rozpatrywać tylko przez pryzmat prawa.

Polecam najnowszą Politykę z 1 lutego.

Rozmawiamy o trudnych sprawach. Spróbujmy zrozumieć. Powinniśmy mieć świadomość tego, co czują rodzice, gdy dowiedzą się, że ich dziecko jest niepełnosprawne, jak funkcjonują. Zwykle przeżywają szok.
Ogarnia ich rozpacz, poczucie bezsilności i beznadziejności, obwiniają siebie nawzajem  i zły los. Nie chcą przyjąć do wiadomości diagnozy, rozpaczliwie poszukują cudownego środka na szybkie i radykalne rozwiązanie ich problemu.
Czasami dochodzi do tego rozgoryczenie, co sprawia, że ich nieprzystosowanie do zmienionej sytuacji rodzinnej może trwać wiele miesięcy , a nawet lat. I są w większości z tym wszystkim pozostawieni sami sobie.

Popełniają błędy - owszem, ale w dobrej wierze. I to co napiszę także dotyczyć może rodziców dziecka zdrowego.

Głównie podłożem tych błędów jest niewłaściwa ocena możliwości dziecka. Możliwości te mogą być przez rodziców niedoceniane i przeceniane.

Rozwój każdego dziecka dokonuje się poprzez opanowywanie kolejnych umiejętności, pokonywanie coraz to trudniejszych barier. Rodzice dziecka niepełnosprawnego przeżyli wiele rozczarowań, widzieli, jak ich dziecko nie radzi sobie z tym , co dla zdrowego było zadaniem bardzo łatwym. To powoduje, że wyręczją dziecko we wszystkim. wtedy u dziecka wykształca się tzw. SYNDROM WYUCZONEJ BEZRADNOŚCI. Dzieciak wyręczany we wszystkim, nabiera przekonania, że niczego samodzielnie nie zrobi.
Równie niebezpieczne jak nieuzasadnione wyręczanie dziecka jest stawianie przed nim zbyt wysokich wymagań, przekraczających jego mozliwości. Taka postawa jest najbardziej charakterystyczna dla rodziców, którzy nie pogodzili się z tym , że ich dziecko jest niepełnosprawne. Nie oznacza to, że dziecka nie kochają , w ich przekonaniu to właśnie miłość nakazuje wydobycie z dziecka wszystkich jego mozliwości, często niestety nie są w stanie realnie ocenić tychże. Jeżeli dzicko nie osiąga spodziewanych rezultatów-  winą obarczają siebie lub szkołę.

Zarówno w pierwszym przykładzie, jak i drugim najbardziej poszkodowane są dzieci. I to widzimy w szkole. Ale czy szkoła jest w stanie sama pomóc?


My pedagodzy niewiele możemy pomóc, jeżeli nie pozyskamy zaufania rodziców.
Ewidentnie poradnie nie spełniają swoich zadań - nie wystarczy postawić diagnozę - trzeba także dać wsparcie.


Czytając RomanaG przypomniałam sobie opowieść znajomego, który organizuje turnusy rehabilitacyjne dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodziców.  Wśród uczestników jednego z takich turnusów byli rodzice, których dzieci uczestniczyły w wielu terapiach - nawet w osrodkach zagranicznych. Był z nimi także ojciec z synkim - pochodzili z małej wioski .Ojciec - prosty rolnik, zawstydzony, nieśmiały.  Jedyną formą stymulacji rozwoju synka były zajęcia z logopedą i pedagogiem w poradni w mieście - 2 razy w miesiącu. A jednak jego synek zadziwił wszystkich - jako jedyny był samowystarczalny: sam ubierał się, mył, jadł, pomagał innym dzieciakom, nie bał się nowych zadań. Szok. Jak to? Skąd u niego takie umiejętności. Odpowiedź ojca  prosta jak konstrukcja cepa - oboje rodzice ciężko pracują na roli i w obejściu  i nie mają czasu na zajmowanie się bez przerwy dziećmi. Od początku uczyli synka samodzielności, bo nie mieli innego wyjścia.
RomanG29-01-2003 21:09:44   [#58]
Takie posty jak maeljas też czytam, też się z nimi zgadzam, też to rozumiem i też biorę sobie do serca.
A serce dla rodziców mam wielkie. Pod warunkiem, że oni także mają zrozumienie dla mnie i dla moich obowiązków. I że trafiają do nich racjonalne argumenty.

Po władzę sięga się w ostateczności. Ale trzeba ją mieć, jak się jest za coś odpowiedzialnym.
Karolina29-01-2003 22:22:09   [#59]

Bardzo blisko - kilka kliknięc dalej wystarczy  w witrynach vulcana w serwiskach tematycznych spojrzeć na rodzicielską www.

Polecam dla ostudzenia dyskusji. Poczytajcie ciekawe spostrzeżenia z konferencji, wypowiedzi wielu osób, statystyki, wreszcie szeroko ujęte prawa rodziców w innych krajach Europy.

Obszerna lektura.

I wszędzie jasno stoi na czym polegają te prawa i w jakim kierunku idą, jak ma wyglądać wspólpraca szkoła - dom. Kto ma jakie obowiązki, prawa i przywileje.

Rozumiem, że wszystkim nam chodzi o dobro dziecka.

I uważam, ze akurat w tym względzie mamy bardzo dobre prawo i narzędzia aby owe dobro dziecka zwycieżało.

Chciałabym wiedziec co więc na siłe chcecie poprawiac?

maeljas29-01-2003 23:08:22   [#60]

????

Zaczęło się wszystko od Sylwka, który zwrócił się o pomoc w konkretnej sytuacj;
dyskusja niestety takowej nie przyniosła - co udowodnił Marek z Olsztyna:
na tym właśnie polega tragizm całej sytuacji - aby pomóc dziecku czasami trzeba "zaszkodzić" rodzicowi. Nie można zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko. Wadą naszą jest to, że konkretne przypadki uogólniamy - efekt :

pojawia się obraz wrednych lub głupich rodziców,
albo
obraz wrednej lub głupiej  szkoły.

Całą ta dyskusja udowodniła jedno: sprzeczność praw rodziców i prawa szkolnego
i tu powinniśmy rozpocząć pracę - bo ja akurat nie uważam, że jest dobrze, skoro występuje ta sprzeczność. Prawo szkolne ma służyć dziecku , a więc pośrednio rodzicowi. Jeżeli nie można z czystym sumieniem egzekwować prawa to znaczy, że jest niedobre!
Sylwek30-01-2003 18:34:46   [#61]

prawa rodziców

????
Twoja końcowa sentencja chyba uderza w meritum sprawy. Dzięki Ci za nią.
beera30-01-2003 19:16:14   [#62]

:-)

Maeljas- jestes wielka :-)
Karolina30-01-2003 19:30:12   [#63]

Może i z mojej strony końcowa sentencja ..... najwyżej mi się dostanie.:-)

Nie widzę, żadnych sprzeczności jak i nie widze konkretnych propozycji, które zamierzalibyście zaproponować jako waszym zdaniem lepsze.

Poruszamy się po terenie dużej ogólnikowości.

Różnimy się generalnie definicją pomocy - wy uważacie, że absolutną pomoc będziecie mogli dać - jesli da wam się prawo do decydowania. Ja  uważam, że pomoc dziecku powinna wyglądać całkiem inaczej i nie ma zawiązku z pojęciem - decyzja.

Na koniec dodam, że prawo do ostatecznej decyzji w tej kwestii jeszcze nie tak dawno posiadały instytucje - czyli wy dyrektorzy.

Nie kojarzę aby tak wspaniale się działo dzieciom i czy 5, 10 lat temu wszystkie dzieci były szczęśliwe - a teraz nie są. Czy to ma w ogóle jakiś związek?

A może związek tkwi w tym, że od czasu kiedy pojawiły się większe prawa rodziców trochę więcej niepełnosprawnych dzieci pojawiło się w szkołach masowych?Więcej w ogóle problemów powyłaziło w szkolach.  Hm...czyżbyście się bali dyrektorzy ich zalewu? Stąd opory?

Tak sobie myślę, to charakterystyczne na naszego kraju - tylko i wyłącznie ciągle coś poprawiać. A i tak nic z tego nie wynika.

Ewa z Rz30-01-2003 19:45:45   [#64]

Co ty tak, Karolina, generalizujesz?...

Jestem dyrkiem i jestem rodzicem... Właściwie to w odwrotnej kolejności.

I uważam, że decydować w sprawach dotyczących dziecka (ich dziecka!) powinni rodzice!

Dop szkoły jak i innych instytucji należy radzić, wsperać, pomagać, ułatwiać, uczyć, pokazywać itp. ale nie decydować!

Przecież podejmowanie decyzji wiąże się z odpowiedzialnością. Ja nie jestem w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za cudze dzieci. Za własne jest mi ciężko, a co dopiero za cudze...

Owszem, sporo wiem, może i wiem lepiej od matki dziecka, ale kto mi zagwarantuje, że tak jest w istocie?...

No i druga strona medalu, kto z was wie CO jest da danego dziecka lepiej?!

Poza tym, co zagraża bezpośrednio zdrowiu czy życiu dziecka, szkodliwość całej reszty jest problematyczna... poczucie krzywdy jest tak subiektywne...

To co jest świetne dla Jasia, może być bardzo krzywdzace dla Marysi...

Dla mnie jeszcze do ewidentnych krzywd w stosunku do dzieci, należy podważanie autorytetu i wyjątkowości w jego oczach, jego rodziców, ojca i matki. Jest to przecież zachwianie poczuciem bezpieczeństwa, jednej z fundamentalnych wartości.

Dlatego bardzo ważne jest by działania podejmowane przez szkołę (czy inne instytucje) były akceptowane, wręcz popierane, przez rodziców.

To jest własnie dzialanie dla dobra dziecka.

Karolina30-01-2003 20:07:54   [#65]

Ewo - czy ja przez cały czas nie daje do zrozumienia tego właśnie co ty napisałaś?

Nie chciałabym generalizować....wiem, że nie mogę - nawet tutaj, kilka osób dało po sobie poznać, że nie mogę tego robić.

Dlatego bardzo ważne dla mnie jest co napisałaś. Dziękuję :-)

beera30-01-2003 21:18:44   [#66]

jakoś...

..smutno mi zabrzmialo to :-)

Takie dyskusje mają dla mnie mankamentów kilka.

Najważniejszym jest ten, ze dotykamy innych wcale nie chcąc ich dotknąć. W rozmowie " na żywca" łatwiej chyba to kontrolować...

 

I chce Ci karolina powiedzieć jedno- w pogladach to my tu wszyscy niezbyt daleko od siebie :-)

A to sadzę - dośc optymistyczne

RomanG31-01-2003 13:19:21   [#67]
Ewa, na miłość boską, cytaty będą z Ciebie, ale ja nie przeciwko Tobie :-)))

"decydować w sprawach dotyczących dziecka (ich dziecka!) powinni rodzice!"

Decyzje dotyczące dziecka, które leżą w wyłącznej gestii rodziców, w prawie oświatowym są jasno określone i bezpośrednio nazwane. Jest to na przykład sprawa nauczania religii czy zgoda na wycieczkę szkolną.
Poza tymi bezpośrednio wskazanymi szkoła decyduje wspólnie z rodzicami, a ostatecznym kryterium jest dobro dziecka.
Nie po to szkołę wyposażono w różnorodne tytuły egzekucyjne przewidziane w Ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, aby nauczyciele mieli biernie stać z boku i się przyglądać, kiedy cierpi dobro dziecka, a rodzic tego nie rozumie lub nie daje sobie wytłumaczyć.
Pewnie, lepiej jest rodzica przekonać, ale co zrobić, kiedy to się nie uda, a jako fachowcy widzimy, że to niedobrze?

"kto z was wie CO jest da danego dziecka lepiej?!"

Dylemat taki jest odwiecznym dylematem, wpisanym  w zawód nauczyciela.
A opieka społeczna skąd to wie, gdy wnioskuje o odebranie praw rodziccielskich?
A sędzia w sądzie skąd to wie?

"bardzo ważne jest by działania podejmowane przez szkołę (czy inne instytucje) były akceptowane, wręcz popierane, przez rodziców."

Lepiej jest być zdrowym i bogatym niż biednym i chorym. Lecz biedni i chorzy też jakoś żyją i codziennie rozstrzygają swoje małe dylematy: kromka chleba czy tabletka na serce?

Ja bym powiedział tak: różnimy się chyba (nie tylko ja z Ewą oczywiście)rozumieniem art. 1 ust. 2 u.s.o. (owo słynne "wspomaganie" wychowawczej roli rodziny). Dla wielu z was wspomaganie to wyłącznie głos doradczy, przekonywanie, nakłanianie, potem zaś - bierne i bezsilne przyglądanie się lub hodowanie asinego (super sformułowane, Asiu :-)) wrzoda na żołądku.
Dla mnie natomiast zapisane w u.s.o. "wspomaganie" (zauważmy również, że wspomaga "system oświaty", nie "nauczyciel", bo system tworzy warunki, zatrudnia wyposażonych w odpowiednie uprawnienia nauczycieli, którzy wspólnie z rodzicami niejako wychowują to dziecko) oznacza również wzajemne patrzenie sobie na ręce, choć to brzydko zabrzmiało, i korygowanie błędnych decyzji PARTNERA.

Jeśli, Ewo, udaje Ci się zawsze przekonać rodziców po dobroci lub nawet wyrobiłaś sobie taki autorytet w środowisku, że samo Twoje spojrzenie wystarczy, a rodzice już mają świadomość, że masz rację, to dziękować Bogu.
Są jednak różne środowiska, różne sytuacje, różni rodzice, no i - co tu kryć - różni nauczyciele. Nawet gdy ci ostatni nie są dla rodziców żadnym autorytetem, niekoniecznie wina musi leżeć po ich stronie i niekoniecznie jest to dobre dla dziecka w danej sytuacji.
Marek Pleśniar31-01-2003 15:04:03   [#68]

żeby nie było nieporozumień

pofatygowałem się i przeczytałem (powtórka wszystkim dobrze zrobi) w tę i wewtę konwencję praw dzieckai własciwe punkty UoSO i kodeksu rodzinnego. Wszędzie widać wyraźnie - wyłącznie rodzice decydują i odpowiadają za sprawy dziecka, reprezentują je w kwestiach prawnych finansowych, tzw oświadczeń woli.

Ich decyzje oraz uprawnienia może zmieniać tylko sąd - i to jest jedyny sposób powazniejszego nacisku na źle sie spisujących dorosłych, np gdy nie realizują obowiązku szkolnego dziecka. Szkoła nie decyduje tu w niczym. Ma spełniac standardy oświatowe.

Szkoła ma funkcję wspierającą i edukacyjną. Jesteśmy grupą zawodową  zamującą się uczeniem dzieci i wspieraniem rodziców w ich wychowaniu, służeniu radą profesjonalisty.

Ni mniej, ni więcej. Szewc robi buty, my uczymy i wspieramy. Nasz fach jest szlachetny, najważniejszy z wszystkich, ale to tylko fach. I aż on. Jeśli będziemy to robić profesjonalnie - nikt nam na lekcji nie "podskoczy" ani nie naubliża. I szybko wykryjemy krzywdę dziecka. Nie wiezę tu sprzeczności z powołaniem do zawodu. Powołanie jednak nie daje więcej praw. To tylko większe poczucie obowiązku.

Tyle fakty - dość brutalne.

A jak mimo to być wychowawcą - takim prawdziwym? Trzeba mieć autorytet. Nie narzuci go żaden przepis. Można go budować, owszem, nawet trzeba - np tu to robimy tworzac OSKKO, ale to nie przychodzi samo - "bo tak", bo jesteśmy nauczycielami.

Więc miejmy rady, róbmy tak by do nas przychodzono po nie. Ale nikogo do tego nie zmusimy.

Karolina31-01-2003 15:23:53   [#69]

Marku wprost z ust mi to wyjąłeś. Proponowałam parę postów niżej zapoznanie się z tą rodzicelską www. Popieram Twój pomysł, że przydałoby się to wszystkim.

Tak więc mamy:

Powszechna Deklaracja Praw Człowieka

www.vulcan.edu.pl/rodzice/prawo/deklaracja.html

Europejska Karta Praw i Obowiązków Człowieka

http://www.vulcan.edu.pl/rodzice/prawo/karta_rodz.html

KONWENCJA O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI

http://www.vulcan.edu.pl/rodzice/prawo/konwencja_cz.html

Konwencja o Prawach Dziecka

http://prawo.vulcan.pl/przegdok.asp?qdatprz=akt&qplikid=284

Wolności, prawa i obowiązki obywatela - rozd II Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej

http://prawo.vulcan.pl/przegdok.asp?qdatprz=akt&qplikid=253#P253A29

Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy

http://prawo.vulcan.pl/przegdok.asp?qdatprz=akt&qplikid=111

 

Chciałam estetyczniej - ale jakoś mi się nie udało. Wszystkie linki powklejałam z symapatii dla Was, bo na dyskusję w tym temacie dalszą zabrakło mi już siły :-))

Rozumiemy chyba wszyscy jakiemu prawu podlega prawo oświatowe i że o jakichkolwiek zmianach w tej kwestii nie może być w ogóle mowy.

Ośmielił mnie Marek z Olsztyna.

A jak mimo to być wychowawcą - takim prawdziwym? Trzeba mieć autorytet. Nie narzuci go żaden przepis. Można go budować, owszem, nawet trzeba - np tu to robimy tworzac OSKKO, ale to nie przychodzi samo - "bo tak", bo jesteśmy nauczycielami.

Więc miejmy rady, róbmy tak by do nas przychodzono po nie. Ale nikogo do tego nie zmusimy.

I nad budowaniem tego autorytetu raczej się skupmy.

Marek Pleśniar31-01-2003 16:45:55   [#70]

wiesz

tylko jedno - czasem sumienie kaze nam jednak watpić w bezwzględną sprawiedliwość takiego prawa - gdy pozwala z dziećmi obchodzić się jak z własnością rodziców. I gdy ci rodzice nie wyglądaja na anioły miłosierdzia czy troski.

Lecz prawo to prawo. Jeśli jest złe to nalezy je zmienić. Ale dura lex ..;-)

Póki jest jakie jest - znajmy je.

RomanG31-01-2003 19:58:42   [#71]

No niech mnie ktoś, kurka, poprze :-)))

To forum czyta około 3000 osób. Na tym wątku dotychczas zabrało głos 15.

I co? na tym ma stanąć, że nic nie można???

Oto przepisy "na drógą nóżkę":

Art. 1 Ustawy o systemie oświaty:

System oświaty zapewnia w szczególności:

1) realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju,

4) dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwość korzystania z opieki psychologicznej i specjalnych form pracy dydaktycznej,

5) możliwość pobierania nauki we wszystkich typach szkół przez dzieci i młodzież niepełnosprawną oraz niedostosowaną społecznie, zgodnie z indywidualnymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz predyspozycjami,

Art. 4. Ustawy o systemie oświaty:
Nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych ma obowiązek kierować się dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską z poszanowaniem godności osobistej ucznia.

Art. 6. Karty nauczyciela:
Nauczyciel zobowiązany jest rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym mu stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą […]

Deklaracja Praw Dziecka
Zasada 7:
Dziecko ma prawo do nauki, nauka ta jest bezpłatna i obowiązkowa, przynajmniej w zakresie szkoły podstawowej. Dziecko powinno otrzymać takie wychowanie, które podnosi jego kulturę ogólną i umożliwia mu, w warunkach równych szans, ROZWINIĘCIE SWYCH ZDOLNOŚCI, wyrobienie zdrowego rozsądku oraz poczucia odpowiedzialności moralnej i społecznej, a także stanie się pożyteczną jednostką społeczeństwa.

POWSZECHNA DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA
Artykuł 26
(2) Nauczanie będzie ukierunkowane na pełen rozwój osobowości ludzkiej

Teraz co do rodziców:

Art. 31. ust. 3. Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej:
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.

POWSZECHNA DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA
Artykuł 29
(1) Każdy człowiek ma obowiązki wobec społeczeństwa, bez którego niemożliwy jest swobodny i pełny rozwój jego osobowości.
(2) W korzystaniu ze swoich praw i wolności każdy człowiek podlega jedynie takim ograniczeniom, które są ustalone przez prawo wyłącznie w celu zapewnienia właściwego uznania i poszanowania praw i wolności innych i w celu uczynienia zadość słusznym wymogom moralności, porządku publicznego i powszechnego dobrobytu w demokratycznym społeczeństwie.

EUROPEJSKA KARTA PRAW I OBOWIĄZKÓW RODZICÓW
2. Rodzice mają obowiązek wychowywać swoje dzieci w sposób odpowiedzialny i nie zaniedbywać ich.
3. Rodzice mają obowiązek zaangażowania się jako partnerzy w nauczaniu ich dzieci w szkole.
4. Rodzice mają obowiązek przekazywania wszelkich informacji szkołom, do których uczęszczają ich dzieci, informacji dotyczących możliwości osiągnięcia wspólnych,( tj. domu i szkoły) celów edukacyjnych.
9. Rodzice mają obowiązek poświęcać swój czas i uwagę swoim dzieciom i ich szkołom, tak aby wzmocnić ich wysiłki skierowane na osiągnięcie określonych celów nauczania.


"A jak mimo to być wychowawcą - takim prawdziwym? Trzeba mieć autorytet. Nie narzuci go żaden przepis. Można go budować, owszem, nawet trzeba - np tu to robimy tworzac OSKKO, ale to nie przychodzi samo - "bo tak", bo jesteśmy nauczycielami."

Podpisuję się pod tymi markowymi słowami obiema ręcyma i nogyma.
Nie można jednak deprecjonować tzw. autorytetu instytucjonalnego, który też czasem trzeba wykorzystać, bo nauczyciel nigdy nie będzie kimś na podobieństwo Jezusa Chrystusa, a jego roztaczana wokół aura miłości niestety nie podziała zawsze i na wszystkich.

Powtarzam pytanie Ady:

znam rodziny, w których celowo ogranicza się mozliwość kształcenia dziecka w przystosowanych do stopnia jego niepełnosprawności szkołach, dlaczego?

pieniądze..

rodzice tracą mozliwość pobierania renty na dziecko

i to jest ich wiedza i troska

i co? mam szanować takich rodziców  wspierać ich prawo do samodzielnego podejmowania decyzji?


Myślę, że w działaniach i interpretacji prawa w harmonijną całość powinniśmy połączyć prawa rodziców i dzieci z naszymi i ich obowiązkami.

Nigdzie na świecie system oświaty nie traktuje rodziców, jak to postulujecie, czyli jak głównych decydentów, od których decyzji nie ma odwołania, nawet gdy cierpi dobro dziecka. Nigdzie oświata nie ogranicza się tylko do przekonywania, w razie potrzeby stosując środki represyjne.
W Wielkiej Brytanii matka siedzi za wagary swoich córek. We Francji rodzice nieprawidłowo wypełniający swoje obowiązki wobec dziecka mimo upomnień szkoły kierowani są na specjalne kursy dla rodziców, no chyba że chcą zapłacić grzywnę. Też skrytykujecie ich, że nie mają autorytetu, bo muszą karać?
W małym miasteczku na Opolszczyźnie pewne gimnazjum wzięło się na sposób, nie mogąc sobie poradzić z uporczywi wagarowiczami. Dwa upomnienia do rodziców, potem wniosek (nie, nie do sądu bynajmniej) do gminy o ukaranie grzywną administracyjną. Kiedy rodzice dostali te grzywny do zapłacenia (grozi od 200 do 5000 zł), nagle dzieci zaczęły chodzić do szkoły, a rodzice przychodzą teraz w te pędy na każde wezwanie (sposób skonsultowany najpierw z prawnikami, przetestowany; zainteresowanym służę dodatkowymi informacjami).
Nie mówcie mi więc, że tego typu metody nie podnoszą autorytetu szkoły.

Kodeks rodzinny w ogóle nie ma w szkole zastosowania, bo dziecko podlega wtedy pod prawo oświatowe. Prawem rodzinnym nie musimy się jako nauczyciele kierować, to zupełnie inna gałąź prawa.

Wykładnia Konwencji o prawach dziecka w systemie prawa oświatowego nie jest także taka prosta. na pewno nie może to być tylko wykładnia językowa, ale także systemowa i celowościowa.
Analiza i wykładnia Konwencji pod red. Tadeusza Smyczyńskiego z 1999r. rzuca nieco światła na ten problem.
Nie wolno bezpośrednio przekładać zapisów dokumentu o tak wielkiej ogólności na bezpośrednie działania nauczyciela, pomijając zupełnie cały system prawa oświatowego.

No kurka, przecież występuję ZA DZIECKIEM, za jego dobrem. Zgadzamy się chyba, że istnieją przypadki, kiedy rodzice tym dobrem z różnych przyczyn nie chcą sie kierować.
Nie postuluję wszechwładzy nauczycieli i stawiania się w ogóle ponad rodzicami. Postuluję zmuszenie złych rodziców do dobrych dla dziecka decyzji lub przeprowadzenie tego wbrew nim, jeśli inaczej się nie da.

Podtrzymuję, że obowiązujące prawo DAJE szkole takie możliwości.

I niech wszystkim będzie wiadomo, że mówię to nie jako nauczciel, bo NIE PRACUJĘ W SZKOLE, ale jako rodzic. Nie chcę szkoły bezsilnej.
Nie chcę być zmuszonym do płacenia za szkołę niepubliczną, kiedy to samo mogę otrzymać w publicznej.
Karolina31-01-2003 23:23:02   [#72]
Roman! Czyżbyś miał ochotę na przewrót styczniowy?? :-)))

Kurcze, że też z taką siłą i przekonaniem nikt nie walczy o dofinansowanie oświaty, o zlikwidowanie przepełnienia w klasach, o wyposażenie w najnowocześniejsze pomoce dydaktyczne, o pomoc finansową dla biednych dzieci, o większą ilość godzin pozalekcyjnych, które byłyby pomocne w wyrównywaniu szans edukacyjnych, o pieniądze na kształcenie nauczycieli.................................itd...itp.

Ale skoro Romanie walczysz o zmianę prawa jeszcze kilka artykułów przytocze, o ktorych zapomniałeś przytaczając pozostałe ale i tak super, ze poczytałeś -  ponieważ KURKA ja też za dobrem dziecka :-))))



EUROPEJSKA KARTA PRAW I OBOWIĄZKÓW RODZICÓW
5. Rodzice mają prawo wyboru takiej drogi edukacji dla swoich dzieci, która jest najbliższa ich przekonaniom i wartościom uznawanym za najważniejsze dla rozwoju ich dzieci.
Rodzice mają obowiązek dokonania świadomego wyboru  drogi edukacyjnej, jaką ich dzieci powinny zmierzać.
6. Rodzice mają prawo domagania się od formalnego systemu edukacji tego, aby ich dzieci osiągnęły wiedzę duchową i kulturową.
Rodzice mają obowiązek wychowywać swoje dzieci w poszanowaniu i akceptowaniu innych ludzi i ich przekonań.
7. Rodzice mają prawo wpływać na politykę oświatową realizowaną w szkołach ich dzieci.
Rodzice mają obowiązek osobiście włączać się w życie szkół ich dzieci i stanowić istotną część społeczności lokalnej.
10. Rodzice mają prawo żądać od odpowiedzialnych władz publicznych wysokiej jakości usługi edukacyjnej.
Rodzice mają obowiązek poznać siebie nawzajem, współpracować ze sobą i doskonalić swoje umiejętności "pierwszych nauczycieli" i partnerów w kontakcie: szkoła - dom.


POWSZECHNA DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA
Artykuł 26

(1) Każdy człowiek ma prawo do nauki. Nauka będzie bezpłatna, przynajmniej na szczeblu podstawowym. Nauka podstawowa będzie obowiązkowa. Oświata techniczna i zawodowa będzie powszechnie dostępna, a studia wyższe będą dostępne dla wszystkich na równych zasadach w zależności od uzdolnień.

(2) Nauczanie będzie ukierunkowane na pełen rozwój osobowości ludzkiej i umocnienie poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności. Będzie ono krzewić wzajemne zrozumienie, tolerancję i przyjaźń między wszystkimi narodami, grupami rasowymi i religiami, a także wspierać działalność Organizacji Narodów Zjednoczonych zmierzającą do utrzymania pokoju.

(3) Rodzice maję prawo pierwszeństwa w wyborze rodzaju nauczania, którym objęte będą ich dzieci.

KONWENCJA O PRAWACH DZIECKA

Artykuł 18


1. Państwa - Strony podejmą wszelkie możliwe starania dla pełnego uznania zasady, że oboje rodzice ponoszą wspólną odpowiedzialność za wychowanie i rozwój dziecka. Rodzice lub w określonych przypadkach opiekunowie prawni ponoszą główną odpowiedzialność za wychowanie i rozwój dziecka. Jak najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka ma być przedmiotem ich największej troski.

2. W celu zagwarantowania i popierania praw zawartych w niniejszej konwencji Państwa - Strony będą okazywały odpowiednią pomoc rodzicom oraz opiekunom prawnym w wykonywaniu przez nich obowiązków związanych z wychowaniem dzieci oraz zapewnią rozwój instytucji, zakładów i usług w zakresie opieki nad dziećmi.

Artykuł 23


1. Państwa - Strony uznają, że dziecko psychicznie lub fizycznie niepełnosprawne powinno mieć zapewnioną pełnię normalnego życia w warunkach gwarantujących mu godność, umożliwiających osiągnięcie niezależności oraz ułatwiających aktywne uczestnictwo dziecka w życiu społeczeństwa.

2. Państwa - Strony uznają prawo dziecka niepełnosprawnego do szczególnej troski i będą sprzyjały oraz zapewniały, stosownie do dostępnych środków, rozszerzanie pomocy udzielanej uprawnionym do niej dzieciom oraz osobom odpowiedzialnym za opiekę nad nimi. Pomoc taka będzie udzielana na wniosek tych osób i będzie stosowna do warunków dziecka oraz sytuacji rodziców lub innych osób, które się nim opiekują.

KONSTYTUCJA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Art. 48.


1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.

2. Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.

STANDARDOWE ZASADY WYRÓWNYWANIA SZANS OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH.

ZASADA 6 - EDUKACJA
Państwa powinny brać pod uwagę zasadę równych szans w zakresie edukacji podstawowej, średniej i wyższej, o charakterze integracyjnym, dla niepełnosprawnych dzieci, młodzieży i dorosłych. Państwa powinny zagwarantować, by kształcenie osób niepełnosprawnych stanowiło integralną część systemu oświaty. Naczelne władze oświatowe odpowiadają za edukację osób niepełnosprawnych w warunkach integracji. Nauczanie osób niepełnosprawnych powinno być integralną częścią ogólnokrajowych planów oświatowych oraz być uwzględnione przy opracowywaniu programów szkolnych i organizacji szkół.




Mogę więcej.. ale po co. :-)
Prawo oswiatowe, w których jasno i wyaźnie wynika, prawo do ostatecznej decycji - wszystkim jest znane.

Inne systemy edukacji? Znam takie, w których szkoły dają gwarancje rodzicom na pismie, że ich dzieci osiuągną sukces w nauce.


To o co postulujesz - jest mało konkretne i śliskie. Ponieważ ocena tego, który rodzic jest zły a który dobry jest i będzie  bardzo trudna.  Ja nigdy bym się na taką ocenę nie odważyła.
Bo nie znaczy, że nie ma złych - ale jeśli już ich widzimy to starajmy się im pomóc.


Matko - miałam już tu nic nie pisać :-)))))

Teraz wieję....:-))
Adaa01-02-2003 00:10:02   [#73]

oboje macie rację

 już kiedyś próbowano zdefiniować i nakreślić stan idealny społeczństwa

niestety wszyscy wiedzą co znaczy utopia:-)

dobry, zły, rodzice, dziecko, nauczyciel, państwo

matematycy wiedzą ile z tego moze powstać kombinacji

prawdopodobieństwo praktyczne uzyskania stanu idealnego jest znikome

jestem za kombinacją:

dura lex,sed lex + primum non nocere:-)

Konto zapomniane01-02-2003 00:57:22   [#74]

do Karoliny !!!!!!!!!!!!!!!

Karolino !!!!!!!!!!!! Masz absolutną rację !! i chwała Ci za to ;-) Order Uśmiechu dla tej pani poproszę !!!! Pozdrawiam
Gaba01-02-2003 08:49:45   [#75]

Mnie sie to kojarzy z hipokryzją

Romanie, nie odzywałam się, bo myślę sobie, że mówicie o tym samym, przepraszam was - mam wrażenie takie.

- Karolina mówi o prawie rodziców wobec swoich dzieci i ty też. Wiele razy dałabym w czapę głupolowi, że zaniedbał, że zostawił, że zignorował, że zapomniał - bo rodzicowi jakoby wolno. Ale nie robię tego - ja szanuję ten wybór. Sądy doprowadzają mnie do szału ze swoimi setnymi szansami wobec pijackich rodzin i ich chorych na koalkoholizm dzieciaków. Ale matka kocha i już, bo co mają w zamian dać tym dzieciakom - barbarzyńskie tak samo jak domy rodzicielskie domy dziecka, na pograniczu zakładów wychowawczych? system jest oparty na hipokryzji - wlazła ona wszędzie. To jest matrix.

No, to rodzicowi wolno coś wobec dziecka i już, czy ktoś powiedział, że na siłę dziecko p. Iksińskiego musi być uszczęśliwione? Skoro tak chciał, tak wybrał, tak mu dobrze - niech ma. Jestem okrutna - jeżeli to jest szczęście wg p. Iksińskiego - to niech ma. Czy moja koncepcja/wizja szczęścia musi się pokrywać z wizją p. K., która notorycznie zwalnia swoją małą z chemii?

Trzeba wspierać tych rodziców, co walczą jak lwy o dzieciaka, a nie dołować, udowadniać, że są niczym i nikim przed najświętszym urzędem szkolnym. A znam takich dyrków, oj znam, gdy dzwonili za plecami rodzica do szkoły specjalnej, bo sobie nie potrafili poradzić z geniuszem.

 

Rodzice uparcie twierdzą, że nie mają żadnych praw. A mają? Porozmawiać, czasem się użalić (czego prywatnie nie znoszę, a służbowo muszę), czasem pokłamać (oj tak!), posłuchać grzecznie i z pokorą, co p. nauczyciel powie - bo to święte. A mnie się flaki wywalają na te dwustronne mecyje.

Wg rodziców prawem byłoby - usunięcie znienawidzonego nauczyciela, a mogą to zrobić, a nie znacie takich pism? A KN nie blokuje wam rąk? W ankiecie stwierdzają, że nie mają żadnych praw - bo to, co chcieliby rodzice nie jest zauważone przez prawo oświatowe. Dla rodziców te konwencje i deklaracje praw dziecka to zbiór ozdobników.

Prawem byłoby ułożenie planu nauczania... - a mogą to zrobić? A macie godziny? A sa chętni do takiej pracy - od lutego tłumaczyłam, ze będzie ograniczenie godzin - spotkania, z RR, RP itp. jeszcze we wzresniu kobita poskarzyła się na mnie, że jej złośliwie odbrałam godziny. Ot i co!

Rodzice mogą najwyżej usprawiedliwić nieobecność dzieciaka w szkole - i tu się dzieją koszmary. ridzco moze upsrawiedliwac nieobecnoci, jak będzie poważnym rodzicem - a tych jakby czasami mniej w szkole. Niech se robi MENIS, co chce - jest tak naiwny (permisywny), jak tylko można. Na własne życzenie dokonał deprecjacji swoich poczynań w środowisku.

My nauczyciele/dyrektorzy twierdzimy, że rodzice mają jakieś prawa - ja myślę, że mają pozorne, tak jak mają pozorne obowiązki wobec szkoły (bo nikt ich nie egzekwuje) i nie ma na razie urzędu, który zauważałby tę koszmarną obłudę. Ale patrząc na wielu cudownych i sympatycznych ludzi - nie można powiedzieć, że nie dbają i nie kochają, robią to, co muszą, bo nikt im nie pomaga, bo nie mają żadnego wsparcia. Tak jak nie ma żadna szkoła, tak nie ma także wsparcia rodzic. Cała armia pracowników socjalnych powinna się za dziecioróbstwo wziąć i egzekwować obowiązki wobec dzieci. Szkoła jest od uczenia i niech tak pozostanie - powinna mieć prawo zgłaszania problemów do instytucji bezstronnej, która zbada sprawę dzieciaka. Przyszła kobita do mnie z pretensjami, że niezałatwiłam dodatkowego nauczania jezyka niemieckiego - tak nie załatwiłam - bo walczyłam z budżetem na grzanie - i ma baba obraz dyrktorki, ktora nie dba o jej dzieciaka. Kiedy zaproponowałam jej, zeby sama napisała ja się podpiszę... uciekła.

Szkoła może orzekać o tym, co szkolne. Ja marzę sobie o kilku prawach, które mogłabym móc jako dyr. - nakaz czytania dziecku po 15 minut dziennie oraz wysokie grzywny za niechodzenie dziecka do szkoły. Chyba przyniosłoby mi to satysfakcję (hi - hi). 

 

To ostatnie piszę oczywiście z wrodzonej przekory: dzielę się  z dzieciakami, każdym kawałkiem książki, zeszytu, pomocy naukowej - jeżeli chce, jeżeli nie chce w zaparte - zostawiam w spokoju, nikt nie powiedział, że każdy musi dojść gdzieś. To jest wybór i ja ten wybór szanuję. Zbieracz liści na plantach - to dobry zawód, jeżeli ktoś chciał go wykonywać, ale ten co nie chciał - nie powinien. I to jest ból.

Balcerwoicz musi odejść!

Precz z KN (zmniejszyć rolę ZZ) - napisac nową UoSO bez majsterkowania.

RomanG03-02-2003 15:40:36   [#76]

Hm, Karolino...

Czy ja walczę o zmianę prawa? Nie sądzę. Moim zdaniem obowiązujące jest bardzo dobre. Daje wielką władzę rodzicom dziecka, dużą i wystarczającą (choć nie do końca wykorzystywaną) - nauczycielom.

Tak się zastanowiłem: w tych przypadkach, gdzie szkoła ma absolutną pewność, że dobro dziecka jest zagrożone, a rodzic chce działać wbrew i nie daje się przekonać... może ta pewność nie jest wystarczająco mocna, a działania i owo "przekonywanie" niezbyt zdecydowane? Nie za łatwo szkoła odpuszcza czasem?
Ja bym  się jak Rejtan w progu mojego dyrektorskiego gabinetu położył, matka by nie wyszła, nie podpisawszy zgody na coś, co miałoby służyć jej dziecku. Choćbym i sądem rodzinnym miał straszyć. Wcześniej oczywiście gardło bym najpierw zdarł, żeby jej to wszystko wytłumaczyć po dobroci :-)

Dziś w "Angorze" przedruk z jakiejś lubelskiej gazety bodajże o nastoletnich (14-15 lat) prostytutkach - normalnych uczennicach, niekiedy szukających klientów jakby mimochodem, na dużej przerwie.
Dyrektor liceum opowiada, jak widział swoje dwie, pełnoletnie już, uczennice wchodzące do agencji "towarzyskiej". I według niego on nic nie może zrobić. Obawia się, że one wszystkiemu zaprzeczą i jeszcze go do sądu podadzą o zniesławienie. Nie za dużo tego strachu? Naprawdę nic nie można, nawet pogonić im trochę kota, ze szkoły wyrzucić?
Jakoś przestępcy się dziś sądów nie boją, a nauczyciel na samą wzmiankę drży jak liść.

Na koniec mała uwaga. Jakoś nam się w dyskusję stereotypy wdarły. Szczególnie zakorzeniony w języku stereotyp matki - troskliwej, kochającej, życie za dziecko oddającej, piersią karmiącej i współodczuwającej, czy szerzej - podobny sterotyp rodziców (to nawet podlega badaniom językoznawców, te stereotypy, pozytywne - matki, rodziny, ziemi, słońca - i negatywne - Żyda, macochy, obcego :-)).
W dyskusjach prawnych o zakresach władz: rodzicielskiej i nauczycielskiej trudno wtedy o obiektywizm. Proponuję używać neutralnego pojęcia "opiekun prawny".
Wyobraźcie sobie, że opiekunem prawnym dziecka jest na przykład decyzją sądu ustanowiony ojczym (językowy stereotyp ojczyma ;-)), matka nie żyje, bądź pozbawiona praw rodzicielskich z powodu leczenia na odwyku.
Prawda, że łatwiej poprzeć wtedy moje zdanie, że prawo w razie czego daje pewne mozliwości nauczycielom?
;-)
Karolina03-02-2003 16:09:28   [#77]

Romanie - odetchnęłam z ulgą....:-) Ubawiłeś mnie niezmiernie przy ewentulaności kładzenia się w drzwiach aby zatrzymać niepokornego rodzica. Hihi....dobrze, żem wuefistka i sprawnie bym cie przeskoczyła :-)

Pewnie, że rodzic jest opiekunem prawnym ale jakoś wolę się nazywac bardziej steoretypowo i wolę pozostać mamą.

Wierzę w rozsądek - mimo wszystko. Wszystkich spraw tu nie rozwikłamy, bo zaczęło się nam mylić o jakiej kategorii praw mówimy. Nie ulega wątpliwości, że nawet nasza wspólna troska aby zawsze było dobrze - nie w kazdym wypadku się uda. Różnice zdań zadrzą się zawsze.

Ważne, żebyśmy się współnie starali się zrozumieć - wzajemnie. Rodzice i szkoła.

I ja nie chciałabym aby jakieś spory - jeśli już powstaną rozwiązywały sądy konsumenckie :-))  czy inne.

Nie ulega wątpliwości jednak, że to my - szkoły (i wszystko co tam) jesteśmy dla niech - nie odwtornie.

A co tam ten dyrek robil???? :-)))

Hihi....to żarcik - ale jeśli to prawda i są niepełnoletnie to chyba wiadomo co mozna zrobic.

maeljas03-02-2003 20:48:27   [#78]

hi hi...

rzecz w tym, że jedna z tych dziewczyn, robi to za przyzwoleniem rodzonej matki, która zgadza się na romans dziewczęcia z żonatym
i dużo  starszym panem, bo dzięki temu córeńka jest dobrze ubrana i ma co jeść, a matka nie może jej tego zapewnić.
Ale to już zupełnie inna bajka, jeżeli dziecię jest niepełnoletnie, powinien zająć się tym prokurator.
A dyrektor robił, co mógł - naprawdę
hania04-02-2003 09:33:08   [#79]

a jednak rodzice....

poczytajcie:

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu 1)

z dnia 7 stycznia 2003 r.

w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach

 

§ 1.

Publiczne przedszkola, szkoły, a także placówki, o których mowa w art. 2 pkt 3, 3a, 5 i 7 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty, zwane dalej "placówkami", organizują i udzielają uczniom, ich rodzicom oraz nauczycielom pomocy psychologiczno-pedagogicznej na zasadach określonych w rozporządzeniu.

§ 2.

1. Pomoc psychologiczno-pedagogiczna polega w szczególności na:

1) diagnozowaniu środowiska ucznia;

2) rozpoznawaniu potencjalnych możliwości oraz indywidualnych potrzeb ucznia i umożliwianiu ich zaspokojenia;

3) rozpoznawaniu przyczyn trudności w nauce i niepowodzeń szkolnych;

4) wspieraniu ucznia z wybitnymi uzdolnieniami;

5) organizowaniu różnych form pomocy psychologiczno-pedagogicznej;

6) podejmowaniu działań wychowawczych i profilaktycznych wynikających z programu wychowawczego szkoły i programu profilaktyki, o których mowa w odrębnych przepisach, oraz wspieraniu nauczycieli w tym zakresie;

7) prowadzeniu edukacji prozdrowotnej i promocji zdrowia wśród uczniów, nauczycieli i rodziców;

8) wspieraniu uczniów, metodami aktywnymi, w dokonywaniu wyboru kierunku dalszego kształcenia, zawodu i planowaniu kariery zawodowej oraz udzielaniu informacji w tym zakresie;

9) wspieraniu nauczycieli w organizowaniu wewnątrzszkolnego systemu doradztwa oraz zajęć związanych z wyborem kierunku kształcenia i zawodu;

10) wspieraniu nauczycieli i rodziców w działaniach wyrównujących szanse edukacyjne ucznia;

11) udzielaniu nauczycielom pomocy w dostosowaniu wymagań edukacyjnych wynikających z realizowanych przez nich programów nauczania do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia, u którego stwierdzono zaburzenia i odchylenia rozwojowe lub specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom;

12) wspieraniu rodziców i nauczycieli w rozwiązywaniu problemów wychowawczych;

13) umożliwianiu rozwijania umiejętności wychowawczych rodziców i nauczycieli;

14) podejmowaniu działań mediacyjnych i interwencyjnych w sytuacjach kryzysowych.

2. Zadania, o których mowa w ust. 1, są realizowane we współpracy z:

1) rodzicami;

2) nauczycielami i innymi pracownikami przedszkola, szkoły lub placówki;

3) poradniami psychologiczno-pedagogicznymi, w tym poradniami specjalistycznymi;

4) innymi przedszkolami, szkołami i placówkami;

5) podmiotami działającymi na rzecz rodziny, dzieci i młodzieży.

§ 3.

Korzystanie z pomocy psychologiczno-pedagogicznej jest dobrowolne i nieodpłatne.

§ 4.

Pomoc psychologiczno-pedagogiczna w przedszkolu, szkole lub placówce może być udzielana na wniosek:

1) ucznia;

2) rodziców;

3) nauczyciela, w szczególności nauczyciela uczącego ucznia i nauczyciela prowadzącego zajęcia specjalistyczne, o których mowa w § 5 ust. 1 pkt 1, ust. 2 pkt 2 i ust. 5 pkt 2;

4) pedagoga;

5) psychologa;

6) logopedy;

7) doradcy zawodowego;

8) poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym poradni specjalistycznej.

 

§ 5.

..........

 

2. Pomoc psychologiczno-pedagogiczna w szkole jest organizowana w szczególności w formie:

1) zajęć dydaktyczno-wyrównawczych;

2) zajęć specjalistycznych: korekcyjno-kompensacyjnych, logopedycznych, socjoterapeutycznych oraz innych zajęć o charakterze terapeutycznym;

3) klas wyrównawczych, z zastrzeżeniem ust. 3;

4) klas terapeutycznych, z zastrzeżeniem ust. 4;

5) zajęć psychoedukacyjnych dla uczniów;

6) zajęć psychoedukacyjnych dla rodziców;

7) zajęć związanych z wyborem kierunku kształcenia i zawodu;

8) porad dla uczniów;

9) porad, konsultacji i warsztatów dla rodziców i nauczycieli.

 

6. Objęcie ucznia zajęciami dydaktyczno-wyrównawczymi, zajęciami specjalistycznymi, zajęciami psychoedukacyjnymi oraz nauką w klasie wyrównawczej lub klasie terapeutycznej wymaga zgody rodziców.

 

§ 6.

1. Zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze organizuje się dla uczniów, którzy mają znaczne trudności w uzyskaniu osiągnięć z zakresu określonych zajęć edukacyjnych, wynikających z podstawy programowej dla danego etapu edukacyjnego. Zajęcia prowadzone są przez nauczyciela właściwych zajęć edukacyjnych. Liczba uczestników zajęć wynosi od 4 do 8 uczniów.

2. Za zgodą organu prowadzącego szkołę lub placówkę liczba uczestników zajęć dydaktyczno-wyrównawczych może być niższa od określonej w ust. 1.

§ 9.

1. O objęciu ucznia zajęciami dydaktyczno-wyrównawczymi, zajęciami specjalistycznymi oraz nauką w klasach wyrównawczych i klasach terapeutycznych decyduje dyrektor przedszkola, szkoły lub placówki, z zastrzeżeniem ust. 2.

2. Objęcie ucznia nauką w klasie terapeutycznej wymaga opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym poradni specjalistycznej.

 

i teraz - czy ja dobrze rozumiem: mam ucznia, który ma znaczne trudności w uzyskaniu osiągnięć z zakresu podstawy programowej na moich zajęciach edukacyjnych. Na mój wniosek (nauczyciela uczącego ucznia) może być mu udzielana pomoc w fprmie powiedzmy zajęć wyrównawczych. Najpierw muszę uzyskać zgodę rodziców, potem dyrektor może zdecydować o objęciu ucznia tymi zajęciami. Rzecz jasna - musi mieć grupę 4-8 takich uczniów, chyba że organ wyrazi zgodę na mniej. No i w ogóle musi pewnie mieć na to pieniądze........ A co to znaczy wg was, że korzystanie jest dobrowolne? Uczeń ma zorganizowane(bo rodzice się zgadzają, kasa jest dyr zorganizował) a uczeń chodzi jak mu się podoba?

 

 

RomanG04-02-2003 10:19:46   [#80]
Twoje rozumowanie wydaje się prawidłowe.
Zajęcia, o których mowa, są dobrowolne dla rodziców, natomiast jeśli już, to uczeń ma obowiązek na nie chodzić, jak i na lekcje, bo na mocy k.r.o. dziecko winno jest rodzicom posłuszeństwo. :-)
Rodzice, wyrażając zgodę, dają dyrektorowi pełnomocnictwo do zorganizowania zajęć i egzekwowania uczestnictwa ucznia w nich.
Sylwek04-02-2003 19:18:46   [#81]

prawa rodziców

Haniu  i Romku przy okazji ja mam już dość korzystania z rozporządzeń naszego MENiS. Kolejna nowelizacja wejdzie w życie. Uważam, że dyrki i nauczyciele tzw. szkół srednich są w komfortowej sytuacji z porównianiu ze szkołą podstawową. Tam gość, który nie chce lub nie ochoty chodzić do szkoły wagaruje, nie "osiąga podstwawowego minimum" jest skreślany z listy uczniów i po zawodach. Szkoła podstawowa  czy gimnazjum na taki zabieg hirurgiczny nie może sobie pozwolić (gimnazjum skrajny przypadek). I co dalej. Trochę wadaje mi się, że forumowicze odbiegli od głównego tematu od którego zacząłem dyskusję. Proponuję wrócić jeśli ktoś ma oczywiście ochotę do meritum problemu.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]