Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Brawo Argentyna!
strony: [ 1 ][ 2 ]
RomanG07-11-2002 22:26:42   [#51]

Będę skakał po postach w miarę ich kolejności na ogół

Zuza:
"Więc wolę twarda postawę w błahej przeciez sprawie, niz oddawanie "terytorium" po kawałku."

No i od rzemyczka do koniczka. Ja w szkole bałem się zapalić papierosa na przerwie, bo mógłby mnie złapać dyrektor.
Kiedy przegraliśmy w polskiej szkole walkę z papierosami, uczniowie zaczęli się upijać niemal jawnie. Kiedy przegraliśmy z alkoholem, zaczęły się narkotyki. Kiedy przegraliśmy (bo przecież przegraliśmy, prawda?) z narkotykami, atakują nas siekierami (Wrocław)i palą nasze samochody. Kiedy zaczną zabijać?
Na koloniach organizuje sie konkursy czystości. Skala ocen na przykład: czarny, żółty, czerwony, zielony (najlepszy). Jako kierownik wprowadziłem zasadę, że po pierwsze czarny nie zwalnia od obowiązku natychmiastowego posprzątania w pokoju, po drugie miałem do dzieci "ale" nie wtedy dopiero, gdy dostały czarny. Na początku kolonii zapraszałem na rozmowę delikwentów, już gdy dostali czerwony ("dlaczego nie było IDEALNEGO porządku?"). Oczywiście były to tylko rozmowy i wyrażenie mojej dezaprobaty. Wąsko nakreśliłem granice, wymagałem równania w górę i to przyniosło efekty. Czarnych nie było w ogóle.
Kiedy "czepiam się" kolczyka w nosie, tak naprawdę jest to profilaktyka tytoniowa, alkoholowa i narkotykowa. Bo będzie się bał zapalić przy mnie, skoro pamięta, jakie robiłem problemy za kolczyk.

MarekzO:
"niedoskonały - toż przecież skieruje na niedoskonałe te tory"
Marku, napisałem, że niedoskonały dorosły ma prawo kierować na WŁAŚCIWE tory. I tylko o to chodzi. Jeśli widzę, że naprowadza dziecko na właściwy kierunek, nie będę mu wytykał, że sam nie jest ideałem.

Janusz:
"Dodam również i to, że swojej córce zabroniłbym kolczykowania sobie nosa - ale w odróżnieniu od nauczycieli mojej córki - ja mogę sprawić jej lanie i nie dać kieszonkowego.
Ale gdyby jednak tak się złożyło, że kolczyk w nosie jest dla niej wazniejszy niż owe lania i pustki w kieszeni?"
Piotr:
"Jest w mieście tylko jedno gimnazjum, które ma w regulaminie zero kolczyków w nosie!!! Gimnazjum jako obowiązkowe musi przyjąć uczennicę z kolczykiem w nosie. Nikt prócz rodziców nie może jej tego kolczyka zabronić. I co??"

Jako początkujący pedagog miałem kiedys nawracający koszmarny sen. Prowadzę lekcję, uczeń robi wszystko na przekór, prowokuje, jest chamski.
-Wyjdź z klasy - mówię.
-Nie!
Podchodzę do niego.
-Niech mnie pan zmusi...
Dziś wiem, że poradzę sobie z każdym uczniem, mimo, że nie mam prawa bić. Nauczyciel, który nie umie zmusić ucznia, aby ten wypełnił jego polecenie, jest nauczycielem nieudolnym.
I, Piotrze, ja również - nie tylko rodzice - mogę jej zabronić. Niech w domu jada palcami. Kiedy zaś pojedzie ze mną na wycieczkę, będzie jadła nożem i widelcem, niezależnie od tego, czy to się rodzicom podoba czy nie.
Do gimnazjum ją przyjmę, ale użyję wszystkich swoich metod, żeby podporządkowała się moim wymaganiom.

Janusz:
"Gdyby się przy okazji okazało, że uczy się dobrze i jest przyzwoitym i dobrym człowiekiem?"

Coraz bardziej zaczyna mi to przypominać scholastyczne rozważania "Ile diabłów zmieści się na czubku szpilki?". Czy nie dzielimy włosa na czworo?
Przyzwoity człowiek potrafi zastosować się do poleceń przełożonych (że użyję tego słowa - wieloznacznego tutaj). Przyzwoity człowiek ma wysokie poczucie własnej wartości, nie musi czegokolwiek udowadniać niekonwencjonalnym strojem.
Dostosowując się do wymagań szkoły, zostaje się przyzwoitym człowiekiem, udowadnia się swoją dojrzałość i dobre intencje.

"Załóżmy zatem, że założę szkołę prywatną i zatrudnię w niej nauczycieli o podobnych zapatrywania na istotę problemu niegustownego ubrania.
I załóżmy, że w regulaminie szkoły zapiszę, że wymagane jest gustowne dobieranie kolorów.
Czy również poprzecie moją decyzję o niedopuszczeniu do udziału w wycieczce ucznia, który na fioletową koszulę założył żółtą kamizelkę?"

Jeśli założysz szkołę prywatną, tak, masz takie prawa.

"Tu chodzi tylko o kolczyk w nosie, który nauczycieli szkoły w Argentynie napawa obrzydzeniem."

Sprawa nie w uczuciach kilku osób, nie chodzi tutaj o ich arbitralne decyzje.
Cokolwiek byśmy na ten temat powiedzieli, kolczyk w nosie nie jest w naszym społeczeństwie normą estetyczną. I mnie to wystarczy.
W wielu sprawach moge mieć inne gusta niż moja żona. Ona może zabraniać dziecku rzeczy, których ja bym nie zabronił. I vice versa.
Ale zawsze poprę swoim autorytetem jej zdanie, jeśli nie przynosi to zgubnych skutków, nie wywiera negatywnego wpływu na psychikę dziecka i służy w zamierzeniach jego dobru.

PawełR:
"Granica wolności - moja jest tam, gdzie zaczyna sie wolność innego człowieka. I pytanie: czy kolczykiem w jakikolwiek sposób narusza moją wolność? Moją osobiście nie.
A czym naruszy? To, że wzbudza moje obrzydzenie, to jeszcze mało. Ale czy w ogóle można ustalić taką granicę wolności w podobnych przypadkach?"

Tak. W tym wypadku nauczyciel lub władze szkolne oceniają, czy coś spełnia wymogi "normalności". Nie musi to być nawet zapisane w statucie. Ma być zgodne z powszechnym odczuciem, tradycjami danego społeczeństwa i prawem zwyczajowym.

Gaba:
"gacie z krokiem w kolanach (a dla mnie mogłyby i na głowie), gdyby nie bhp"

Myślę, że jest to unik. Wygodny pretekst, za pomocą którego chcemy uzasadnić swoje wymagania co do ubioru. Nie BHP jest tu sednem sprawy.

Janusz:
"Dlaczego nie działa on w czasie zajęć lekcyjnych, a działa w czasie wycieczki?"

Być może właśnie wycieczkę potraktowano jako przywilej, którego odebraniem chciano zmusię dziewczynę do respektowania zasad. Szkoła ma takie prawo.

Małgoś:
"regulaminy szkolne nie mogą tak sobie (bez uzasadnienia) zbraniać rzeczy ogólnie nie zabranianych"

Mogą. Rodzice też mają prawo nakładać na dzieci ograniczenia, jeśli uznają, że służy to dobru dziecka. Szkoła musi dbać jeszcze o "dawanie przykładu innym".

MarekzO:
"niektórych rzeczy nie wypada", "szkoła ma prawo - moim zdaniem - tego uczyć"
Maeljas:
"właśnie oczyma wyobraźni zobaczyłam poczet sztandarowy wchodzący na scenę podczas uroczystości "-lecia" szkoły - chorąży w portkach od Gaby, obok niego - cudnej urody dzieweczki, o których niektórzy snuli marzenia..."
Małgoś zadała uczennicy pytanie:
"Na czym polega ADEKWATNOŚĆ STROJU DO SYTUACJI, PORY ROKU I MIEJSCA?"

O to, to!!!
To się nazywa "odpowiednie dać rzeczy słowo" :-)))
Janusz Pawłowski07-11-2002 22:31:30   [#52]

Sorry Zuzo za to wyrwanie z kontekstu.
Ale był to tak smakowity kąsek, że nie mogłem sobie odmówić jego skonsumowania. ;-)))
Sama chyba przyznasz, że nie szło się oprzeć. ;-))

Ale fakt - nie wypada tak robić - wyrywanie z kontekstu, to bardzo nieelegancki zabieg i właściwy raczej politykom niż porządnym ludziom.
Ale co poradzę, że tak wystawiłaś to zdanie? :-))
Zrobiłaś to celowo, aby skusić mnie do tego grzechu, a potem obnażyć moją haniebność - to rzecz, której jestem pewien - kobiety tak robią począwszy od pramatki. ;-)))

Wybacz mi zatem ten czyn niegodny. :-))

Małgoś07-11-2002 22:38:27   [#53]

...ale adekwatność ubioru to kwestia gustu, taktu, dojrzałości, wyczucia i ... perswazji, a nie regulaminów

...wychowując swoje dzieci prywatne nie tworze regulaminów, ale rozmawaim, "świecę" przykładem, tłumaczę, szantazuję, negocjuje, nawet czasem przekupuję itd.

...nie wychowuje się  tylko przez regulaminy

RomanG07-11-2002 22:40:53   [#54]

Szantaż?

Tak bym tego nie nazwał. Po prostu wywierasz na dziecko "nacisk interpersonalny".
PawełR07-11-2002 22:48:41   [#55]

Aha...

Wiecie, oglądamy film z naszego ślubu (1989 r.) i żona mówi do mnie: "rety, a co ty masz za skarpetki?"

 A mam białe do czarnego garnituru.

Mówię: "biegałaś po targu i szukałaś takich idealnie białych."

 I dodaję: "a teraz się denerwujesz, ze ja chcę do garnituru zakładac białe koszule i czarny krawat, i że to niemodne, nieeleganckie, że takie kontrasty wzbudzają w Tobie obrzydzenie (sic!). Chcesz żebym to wszystko nosił takie stonowane, takie mdłe jak flaki z olejem, a to znów we mnie wbudza obrzydzenie".

RomanG - a co to jest powszechne odczucie? mam co do tego wątpliwości, ponieważ ja zawsze coś robiłem i robię wbrew większości. Kurka, ale rewolucjonistą też nie jestem. Po prostu jestem - delikatnie mówiąc - bałąganiarzem, człowiekiem nieporządnym, bezładnym itp. W powszechnym odczuciu zaś wskazany jest porządek, bo ludzie lubią bezpieczeństwo. Tak samo w stroju, a mnie jest słodko obojętne w czym idę do pracy. Kurka, jak to dobrze, ze mam żonę!!!! Ona zna to powszechen odczucie.

Janusz Pawłowski07-11-2002 22:57:12   [#56]

Romanie

Po prostu się z Tobą nie zgadzam i tyle.

Nie jestem w stanie podjąć dalszej dyskusji, gdyż wypowiadasz zdania, w których prawdziwość, albo nie wierzę, albo są w mojej ocenie nieprawdziwe.
Choćby te:

  • "Dziś wiem, że poradzę sobie z każdym uczniem" - nie wierzę. 
    Przeczą temu rozmaite przysłowia: "dopóty dzban wodę nosi, dopóki ucho ...", "nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka", "każda potwora znajdzie swojego amatora", "nie mów hop, póki nie przeskoczysz".
    Po prostu - jeszcze nie trafiłeś na takiego, na którego twoje zabiegi pedagogiczne nie będą działały. I życzę Ci, abyś nigdy nie trafił. I jest na to duża szansa - tym większa im więcej charyzmy masz w sobie i w im lepszym środowisku przychodzi Ci pracować. Ale ... są na tym świecie takie sprawy ... i tacy ludzie (również młodzi) ...
  • "Przyzwoity człowiek ma wysokie poczucie własnej wartości, nie musi czegokolwiek udowadniać niekonwencjonalnym strojem." - zdanie to nie jest prawdziwe.
    Co ma wspólnego przyzwoitość z wysokim poczuciem własnej wartości?
    Znaczy - człowiek zakompleksiony nie może być przyzwoity?
    Wybacz to mocne określenie - ale to totalna bzdura.
    Przyzwoity, zakompleksiony człowiek, może chcieć szukać dla siebie jakiejś możliwości bycia zauważonym przez rówieśników - choćby przez zakolczykowanie sobie nosa.
    W końcu obraża mnie to - będąc przyzwoitym człowiekiem, udowadniałem niekonwencjonalnym strojem i długością włosów, że istnieję. Być może byłem bardziej zakompleksiony niż dzisiaj.
    Pierwszy raz spotykam się z tym, aby poczucie własnej wysokiej wartości nazywano przyzwoitością. To się zazwyczaj nazywa zarozumialstwem, megalomanią, ....
  • "Przyzwoity człowiek potrafi zastosować się do poleceń przełożonych " - że niby co?!? do każdego polecenia przełożonego?!?
    A jeśli polecenie przełożonego godzi w jego system wartości?
    A jeśli polecenie przełożonego godzi w jego najskrytsze i najintymniejsze zapotrzebowania?
    A jeśli w końcu polecenie służbowe jest po prostu nieprzyzwoite? I niekoniecznie mam tu na myśli sprawy około seksualne.
    Pierwszy raz spotykam się z tym, aby stosowanie się do poleceń przełożonych nazywano przyzwoitością. To się zazwyczaj nazywa posłuszeństwem, karnością - bywa, że lizusostwem.
    Nawet w wojsku dopuszcza się prawo do odmówienia wykonania rozkazu, jeśli jest on sprzeczny z prawem.

I tak dalej Romanie - po prostu się różnimy w tej kwestii i tyle.

O sobie dodam tyle, że miałem w sobie na tyle charyzmy i pracowałem w takim środowisku, że nigdy uczeń nie odmówił mi dostosowania się do mojej prośby i moich oczekiwań. Ale - jak i Ty mam farta w życiu. Oby nam go nie zabrakło, a Twa charyzma większą znacznie była.

RomanG07-11-2002 23:03:42   [#57]

Janusz

Zgadzam się, użyłem niezby szczęśliwych sformułowań.

Ale nie zahaczasz nawet o meritum sporu. Tu przyznam Ci rację i co? Zmienia to postać rzeczy?

Kolczyk w nosie nie jest normą estetyczną w odczuciu społecznym. Szkoła ma prawo go zatem zabronić, a uczeń musi się dostosować.
Małgoś07-11-2002 23:03:48   [#58]

RomanieG mam dyplom psychologa, jestem po kursach, treningach, sama szkolę i trenuję...jak mówię, że szantażuję, to znaczy że wrednie szantażuję (manipulacja zgodnie z instrukcjami poradników speców od reklamy, marketingu lub negocjacji)

- i wcale nie jestem z tego zadowolona, ale to taka moja droga na skróty

...czuję, że córki jak dorosną odpłacą mi pięknym za nadobne..i to będzie wyrównanie krzywd :-)

Janusz Pawłowski07-11-2002 23:47:41   [#59]

Romanie.

Ja o meritum już się wypowiedziałem.
Co jeszcze mam dodać?
I dlaczego mam dodawać cokolwiek na widok zdań, które ... bardzo delikatnie mówiąc - posługują się nieszczęśliwymi sformułowaniami.

A wracając do nieszczęśliwych sformułowań - cytuję za słownikiem:
"Norma etyczna - zasada postępowania, dyrektywa wyznaczająca obowiązek okreslonego zachowania się w danej sytuacji przez odwołanie się do odpowiednich ocen i wartości moralnych."

Zwróć uwagę na spójnik "i" - "i wartości moralnych."
Rany Boskie! Gdzie Ty wartości moralne znajdujesz w kolczyku w nosie???!!!
Jeśli znajdujesz, to naprawdę nie wiem gdzie.
Ale masz do tego prawo - tak jak ja mam prawo nie znajdować.

Romanie - nie zgadzamy się tu i już.
Ja nie przekonam Ciebie, Ty mnie.
Nie ma co drzeć szat z tego powodu i usilnie szukać porozumienia w tej sprawie.
Znajdziemy go na pewno w innej - niejednej i znacznie ważniejszej niz kolczyk w nosie argentyńskiej uczennicy.
Nie ma potrzeby, abyśmy się w tej sprawie się spierali - znajdźmy lepiej obszary, w których wspólnie cos będziemy mogli zdziałać.

RomanG08-11-2002 00:08:05   [#60]
"I dlaczego mam dodawać cokolwiek na widok zdań, które ... bardzo delikatnie mówiąc - posługują się nieszczęśliwymi sformułowaniami?"

Doceniam formę, odbieram podtekst.

I gwoli ścisłości: mówiłem o normie estetycznej, a nie o normie etycznej
Janusz Pawłowski08-11-2002 00:19:27   [#61]

A fakt!

Sorry - najmocniej przepraszam - źle przeczytałem - mea culpa!
Odszczekuję to to co napisałem o normie etycznej!!!
Kurcze ... nieładnie ... z mej strony.
Wybacz!

Nie doszukuj się w moich wypowiedziach zbyt głębokich podtekstów Romanie.
Ja jestem dość obcesowy i prostacki - jak kogoś nie lubię lub nie cenię, to mu mówię wprost, że palant jest i nie bawię się w konwenanse.

Twoje teksy znam i cenię - ze względu na ich treść.
Forma użyta przeze mnie zatem adekwatna do treści jest - nie zgadzam się z Twoim stanowiskiem w tej sprawie i daję temu wyraz delikatnie, dając tą delikatnością wyraz, że jeśli nawet się nie zgadzam, to i tak Twoje stanowisko szanuję, tym bardziej, że wiem, że są sprawy, w których się zgadzamy.

Jak ja kocham zdania wilokrotnie podrzędnie poskładane! ;-))))

Trzymaj się Romanie i się rozchmurz! :-)))

piotr08-11-2002 00:24:52   [#62]
Roman. Gratuluję fachowości. Ja niestety nie umiem poradzić sobie tak jak Ty z każdym uczniem mimo 20 letniego stażu i wielu szkoleń . Może więc tak jak mówisz jestem nieudolny. Nie zrezygnuję jednak z zawodu bo 100% nauczycieli, których znam też tego nie potrafi. Szkoda, że nie mamy Ciebie w naszej szkole. To rozwiązało by całą masę problemów z uczniami.
Małgoś08-11-2002 00:28:46   [#63]

RomanieG piszesz:

Kolczyk w nosie nie jest normą estetyczną w odczuciu społecznym. Szkoła ma prawo go zatem zabronić, a uczeń musi się dostosować.

Czyje odczucie nazywasz społecznym?

- mnie i wielu znanym mi dorosłym osobom wydaje się,że od dłuższego czasu jest to juz jakaś norma estetyczna (dotycząca pewnych grup społecznych)

Jeśli Ty rozponajesz po kolczyku w nosie skłonności do narkotyków, alkoholu ...to ja wymiękam z tej dyskusji. Bo to taki stereotyp jak: rudy to fałszywy, a blondynka to szczyty głupoty.

A podana przez Ciebie def, przyzwoitego cżłowieka to żywcem "Pani Dulska" albo kwintesencja konformizmu ...brrr (konformizm bardziej mnie brzydzi niz kolczyk w łuku brwiowym).

RomanieG, paliłam fajki w szkole: przed, w trakcie i po lekcjach - mimo, że wtedy wywalano za to z budy. Restrykcje, zakazy, wywlekanie na apelach, ogłaszanie przez radiowęzeł sprawiały, że ten smaczek caro i carmenów był podójnie wspaniały. Nosiłam kozaki na szpilach, czerwone rajstopy, mini, czarne chusty, rozjaśniałam włosy i depilowałam brwi, czytałam na przekór "Matce" Gorkiego - Kafkę, Przybyszewskiego i "Ulissesa". Na złość poloniście (bo mnie rozczarował) nie zgłosiłam sie na Disce Puer(to taki dawny konkurs). Żeby uniknąć nieciekawych zajęć przebierałm się w pozyczony mundur harcerski i stałam na warcie w chłodzie pod pomnikiem patrona szkoły) O ucieczkach z lekcji, zwolnieniach lekarskich na błagalne: "panie doktorze, mam taki kryzys..." imprezach od 8.00 (z alkoholem), brydżach na 3 stoliki w kwietniu przed maturą itd. manifestowaniu nastroju czarnym ubiorem (wspólnie z 5 koleżankami) dziś ciepło wspominam sobie.

Kim byłabym dziś, gdyby szkole udało się uczynić ze mnie przyzwoitego człowieka w wieku 17-19 lat? Strach pomysleć :-)

PS. A były to lata 70-te (fajki, bananówy i koturny kilkunastocentymetrowe).

Janusz Pawłowski08-11-2002 00:32:51   [#64]

Małgoś, qrna ...

coś czuję, że musieliśmy się kiedyś na takiej imprezie, albo przy stoliku brydżowym spotkać ... ;-)))
piotr08-11-2002 00:42:37   [#65]
Janusz ty też w tych koturnach??? miałbyś przecie ponad 200 cm i to grubo!!
Janusz Pawłowski08-11-2002 00:44:13   [#66]

Jakie grubo???!!!

Myśmy z Gosią chodzili w takich obcisłych mini! ;-)))
Małgoś08-11-2002 00:48:19   [#67]

Janusz :-)

:-))) - Witaj w Klubie Weteranów Nonkonformistów!

Pamiętam dumę kolegów, gdy udało im się wyhodować długie pióra - mimo stękania rodziców i nacisków regulaminowych szkoły. 

Z tymi stolikami brydżowymi to się nam smyknęło, bo rodzice kolegi wyjechali na kontrakt do Libii, a pozostali staruszkowie wierzyli, że my tak ostro do tej matury ...nocami i dniami (nawet w weekendy!). Ej! Czasy to były! A wsio taki żal....

Marek Pleśniar08-11-2002 00:56:05   [#68]

o kurka

a tu istna batalia się odbyła jak mnie nie było:-) A Małgosia zdażyła tu i tam  - w kodeksie?

to co? Mam te kolczyki sobie kupic?

Małgoś08-11-2002 01:15:44   [#69]
wystarczy, że zapuścisz sobie długie pióra :-)
Janusz Pawłowski08-11-2002 01:44:20   [#70]
sięgające minispódniczki. ;-))
RomanG08-11-2002 02:09:53   [#71]

Do Piotra

Między "poradzić sobie z uczniem" a "zmusić ucznia, by wykonał moje polecenie" wyczuwam różnicę znaczeniową.

Dlatego nie sądzę, żebyś był nieudolny. Jeśli dziś w szkole są sytuacje, w których "udolny" nauczyciel nie może dziecka zmusić, aby go posłuchało, to dlatego tylko, że odmawia nam się prawa do stosowania uznanych przez lata, skutecznych i zgodnych z doświadczeniem metod wychowawczych, uznając je za gorsze, ba, zabronione!
Nauczyciel nie ma wsparcia nie tylko społecznego, ale nawet, a może przede wszystkim ze strony kolegów po fachu, władz oświatowych i organów prowadzących, nie mówiąc już o rodzicach.

Jestem głęboko zniesmaczony tym, że teraz to właśnie inny nauczyciel pierwszy rzuca kamieniem. Mam wrażenie, jakby nauczyciele tylko czyhali na okazję, aby skoczyć drugiemu do gardła, udowodnić mu niefachowość czy niemoralność stosowanych przez niego metod.

Wydaje mi się, że gdyby doszło do sądu, to umoczono by nauczyciela wyłącznie na podstawie zeznań innych nauczycieli.
Przykład z wyrzuceniem z klasy. Można dyskutować, czy nie ma lepszych metod. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem jednak nikt nie powinien być za to skazany przez sąd, o czym pisałem w innym wątku.
Gdyby jednak sędzia posłuchał "biegłego" z KO? Strach pomyśleć.
A gdyby biegłym był inny prawnik, będący prywatnie mądrym rodzicem? Mógłby powiedzieć: sam stosuję takie metody wobec moich dzieci.

P.S. Faktycznie przesadziłem może ze słowem "każdego". Nie pracowałem na przykład z młodocianymi przestępcami. Miałem na myśli szeroko rozumianych "normalnych" :-)))
stan08-11-2002 07:15:53   [#72]

W zasadzie miałem się już nie wypowiadać w tym wątku ale...
Chcę podziękować Januszowi za dobre słowo i potwierdzić, że ma rację. Są sprawy, opinie, poglądy, normy itd gdzie zgadzamy się bez konieczności wypowiadania słów i są sprawy gdzie każdy pozostanie przy swoim zdaniu i próżny trud, bezsilne złorzeczenia ...
Ponadto jedno zdanie dotyczące ostatniej wypowiedzi RomanaG, którego cenię wysoko.
To nie o wsparcie społeczne ... chodzi wyłącznie. To miedzy innymi zmiany jakie zaszły w rozwoju cywilizacji, postęp w naukach społecznych, uświadamianie sobie praw ludzi, itd. Inna rzecz czy kierunek tego rozwoju nam sie podoba czy nie. To jest. Rozwiązanie w którym nauczyciel jest silnym elementem spójnego mocnego systemu państwowego z systemem represji włącznie ...
Ze względu na przekroczenie pół wieku - coś mi to przypomina, może za mocno powiedziałem, może zbyt bliskie są mi metody wychowawcze non-violencyjne(subsydiarne) i stąd to wszystko.
I na koniec jeszcze wpomnienie, jakie miłe bo z młodości. Jako student Politechniki ze średnią ok 5, w latach siedemdziesiątych, miałem długie włosy do ramion gdyz to cholernie irytowało mojego byłego dyrektora szkoły podstawowej. Jako dyrektor przyjąłem do szkoły chłopaka wyrzuconego z innej za "afro" w kształcie kuli o średnicy ok 60 cm. Oprócz chodzenia do technikum mechanizacji rolnictwa był muzykiem w zespole rockowym. Gra do dzisiaj, dalej ma "afro" na głowie. Zagrał taniej na jednej ze studniówek szkolnych ... itd, itd,
Przepraszam za przedłużanie dyskusji.
Pozdrawiam
stan

zuza08-11-2002 20:15:24   [#73]

a powiadają ludzie

że to kobiety sa przewrotne!!

Oj, Janusz, Janusz-nie dość, ze rzuciłes się, na jak piszesz "smakowity kasek", to cytując go bez słowa "tej (szkoły)" - smakowitości zdecydowanie dodałeś.

A wszyscy wiemy przecie, ześ człowiek nauk ścisłych i znaczenie braku lub istnienia jakiegoś znaku czy też wyrazu jest dla Ciebie oczywiste.

I jeszcze wyszłam na kusicielkę i "obnażycielkę" Janusza ;))

Jako wybitny znawca natury kobiecej (od pramatki) wiesz zapewne, ze bez solidnego bukietu (moze być polnego) kwiecia sie nie obejdzie :))

Mogę jedynie zgodzic sie na odroczenie do pory stosowniejszej do kwitnienia ww kwiecia (III Zlot?)

A wracajac do tematu, w sasiednim mieście działa publiczne gimnazjum, zarzadzane przez Salezjanów o niezwykle ostrym regulaminie. Skromny strój i brak ozdób obowiazkowe. I młodziez i rodzice pchaja sie tam drzwiami i oknami. Wysokie wymaganią dotycza tez bowiem zachowania i nauki. Gimnazjum jest bezpłatne, ale uczniowie nie stosujacy sie do wewnętrznych przepisów sa z niego usuwani.

I bardzo mi sie to podoba - powiem wiecej, zazdroszczę Ks. Dyrektorowi tej szkoły, ze moze niesfornego ucznia przekazać do "rejonu".

I mozna znowu nazwać to porażką szkoły, selekcją itp.

Ale kto tak naprawdę nie chciałby  mieć możliwości wyrzucenia jakiegoś łobuza ze swej szkoły?

Janusz Pawłowski08-11-2002 20:38:01   [#74]

Kwiaty, kwiaty ... gdzieś tu były ... O! są! ;-)))

zuza08-11-2002 22:18:41   [#75]

do Janusza :))))

Czy mam rozumieć, ze od tego polnych, zjazdowych się wymigujesz???

Ale i te ładne :))))

Oj uważaj, bo teraz Foremki będą Cię  kusić róznymi prowokacyjnymi zdaniami

no i tym brakiem kolczyków w nosie też;))) tudzież w innych miejscach...

Czyli jak to zwykle facet (od praojca) nieźle na tym wyjdziesz!!

Marek Pleśniar08-11-2002 22:33:52   [#76]

:-)

ten sie zawsze urządzi:-)
Janusz Pawłowski09-11-2002 02:49:19   [#77]

Istotnie - od praojca wychodzimy nieźle wobec kobiet - na głupków. ;-)))
Zawsze nas tak urządzają.

Kwiatki się znajdą Zuzo - jak tylko się zlecimy. :-))

Marek N09-11-2002 05:05:06   [#78]

hm

Tyle lat pracuję w szkole i jakoś tych "normalnych" nie mogę sobie skojarzyć. Może są jakieś normy tej "normalności"? Proszę o podstawę prawną, co bym się douczył.

A co byście powiedzieli na dyrka z kolczykiem? Musze to przemyślec... Dla Was zrobię wszystko, no prawie ;-)))

Gaba09-11-2002 05:27:57   [#79]
1. chcę zobaczyć dyrka z kolczykiem - piliz.... (jednego już widziałam ale go odwołali)
2. Mam nauczyciela z kolczykiem - i co? i nico! Mnie nie przeszkadza.


Mnie nie przeszkadza nikt - z wyjątkiem wielkich kół w nosie czy na pięcie, coby palec tam nie wlazł i się ktoś nie pohaczył, urwał se małe co nieco..., ja tam nie będę nikomu w majtki zaglądała, i podziwiała, gdzie se można przyczepić jeszcze kolczyk (można swoją ciekawośc zaspokoić jakąś prasą fachową, czy cóś) - na wf zasadniczo te klamociki są poprzykrywane jakimiś spodenkami czy czymś takim, więc mnie to rybcia.

Szarfy z kluczami - proszę, by pochowac pod bluzki - widziałam powieszonego dzieciaka na klamce. Kapcie (tzw. wsuwki)... też zamieniamy na takie z pełną piętą.
wiązemy sznurówki, bo można kogoś zaczepić...

Ale... myślę (no, myślę,), że to inaczej wygląda - jak jest jakaś rzetelna motywacja, nie wydumana (nie, bo nie, bo mnie sie nie podoba), tylko głos rozsądku, trzeźwości - wiesz...dzieciak uważaj...

np. Pióra - tak, ale czyste i związane na wf... Chcę powiedzieć, że chłopaki to mają czystsze pióra niż niektóre dziewoje.

Z rozrzewnieniem patrzę teraz na zdjęcie mojego starego, który miał ryszawe pióra po pół pleców i brodę jak u kapucyna albo innego krasnoludka.
To se ne wrati, ale było fajne - dziś... coż kochana łysinka do polerowania miękką szmatką musi wystarczyć.




PS. więc "gonię"..., by mi Bambo nie latało z kółkiem od Mućki na szyi, na pięcie tudzież w uchu, nosie, na języku...

sama chodziłam wygolona na zapałkę - nikt, nigdy mi w mojej szkole nie powiedział ani słowa
Marek Pleśniar09-11-2002 08:23:19   [#80]

stanowczo protestuję...

przeciwko odsyłaniu mnie dla zaspokojenia ciekawości do prasy fachowej!

I po zastanowieniu dokonuję sprostowania zdania kierowanego do Janusza  - faktycznie - to zawsze nas urządzą;-)

Gaba09-11-2002 08:33:29   [#81]

dontkrajformiaredżentina

:)

(hihihi... zapytaj niektórych szóstoklasistów... albo zamów na wdż - bziesz miał legalnie w bibliotece)
zuza09-11-2002 12:12:39   [#82]

do Marka w kwestii zmiany zdania

Czyżbyś został zapedzony do sobotnich prac domowych;))
Marek Pleśniar09-11-2002 12:36:20   [#83]

:-)

nie:-)

urzęduję tu sobie sam i sie lenię. I łeb boli:-)

I czekam na to nas wszystkich wiosenne zlatywanie. Ale będzie fajnie!!!

Marek N09-11-2002 13:11:24   [#84]

Gabo, rację masz...

i chodziłaś do fajnej szkoły, może jakieś zdjęcie z zapałką się zachowało? ;-)

Gaba09-11-2002 13:30:16   [#85]
szukam...
Marek Pleśniar09-11-2002 14:13:55   [#86]

wkleisz nam?

fotke!? dawaj!!!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]