Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Nowa matura bez matematyki
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Marek Pleśniar15-09-2002 13:02:03   [#51]

przypomne ideę

którą potem zresztą gdzieś rozmyto i zatracono drogą kolejnych furtek, ułatwień i naklejek.

  1. szkoła uczy, dziecko też się uczy
  2. nie zmuszamy nikogo do ujednoliconych form pracy, jednolitego programu nauczania czy podręcznika
  3. na koniec robimy egzamin bądź sprawdzian - jedyny stały punkt - reszta jest dowolna - rozliczamy z efektów. Sprawdzenie jest rzetelne i motywuje do wczesniejszej pracy. Wiecie kogo motywuje??? Szkołę! Mamy - my nauczyciele - miły zwyczaj zapominania że motywacja dotyczy nie tylko ucznia:-)

Wszystko proste i mamy jakięs reguły. Dokładnie takie jak w życiu wszędzie. Pomijam badanie jakości w trakcie itp, to już wiadoma  kuchnia nauczycielska.

Gdy są drogi na skróty, obejścia - wtedy musimy sie  zaczynać martwic - czy aby nauczyciel dobry - bo jak mniej - to niedobrze douczy, czy ciekawie uczy - a może ktoś jest dobrym rzemieślnikiem tylko?

I jesze - będę niepopularny. Niektórych to zaboli, ale zgadnijcie - których nauczycieli dyrektor przydzieli do klasy gdzie jest to na maturze, a których do "humanistów"?

A po co się o to martwić? Jest kontrola ostateczna i znika problem pilnowania każdego na kazdym kroku. I nie zwalajmy na dobre chęci młodzieży. Mamy uczyć.

Mariola15-09-2002 13:12:19   [#52]

o rany

dlaczego nie martwicie się jaki nauczyciel będzie uczył "humanistów" geografi czy fizyki, a "matematyków" bilogii czy historii...
przecież to o czym piszecie dotyczy wszystkich przedmiotów
to dlaczegoby nie zrobić matury ze wszystkich przedmiotow???
wtedy to zmotywuje nie tylko nauczycieli matematyki do pracy...
i zmierzyć będzie można całościową wiedzę ucznia-maturzysty

co do języka polskiego na maturze zgadzam się całkowicie w tym temacie z Majką
gosiula15-09-2002 13:17:58   [#53]

Marku, dzięki ci za zwrócenie uwagi na fat, że matura, to nie tylko "bat" na ucznia, ale również czynnik motywujący Szkołę.

Myśle, że dyskusja byłaby mniej burzliwa i bezkrwawa   :-))), gdybysmy ustalili CEL kształcenia na poziomie szkoły ponadgimnazjalnej. Jakie mają być  i czemu służyć mają  umiejętności maturzysty. Jestem pewna, że te kóre zależą od mądrze nauczanej matematyki znalazłyby się na ważnym  miejscu.

MAJKA    :-)  Tak po cichutku: nie zmierzam do zamachu i obalenia j.pol. na maturze, ale pytam się, po co az 2 egzaminy...jeśli szukać oszczędności... lub rewolucji...lub potwierdzenia własnej ważnośći Wielkiej Pani Naszej ?

Marek Pleśniar15-09-2002 13:31:01   [#54]

a swoją drogą

źle to się pozbiegało - ta dyskusja w moim wykonaniu.

twarde - technokratyczne podejście - takie jak moje chociazby - pochwała bata i motywacji egzaminem ma też skutki negatywne. Obserwuje teraz dyskusje ponownie. Wykazałem się brakiem wrażliwości na inne spojrzenie - marioli, asi. Waliłem prosto i mając, owszem, swoje racje - tylko że tam, gdzie są tacy bezkompromisowi decydenci -którzy na powaznie potraktowaliby to co piszę, zaszłaby masa krzywd - wobec tych co im z tą nieszczęsną matmą nie po drodze, tych co wszelkie madrości nie widzą li tylko tu. Nie ma się patentu na jedynie słuszna racje.

Wyszedłem na twardogłowego:-)

Przemyślę to - mam obawy że idąc tym torem zapomnę nie tylko o "humanistycznych" ale o humanistycznym spojrzenu belfra. A to miewam. Na przykład w tej chwili:-))) - gdy pojawiły sie i mi wątpliwości. Takie puknięcie w łeb.

To idę pomyśleć - co i innym bezkompromisowcom radzę:-)))

janzg15-09-2002 13:34:59   [#55]

Adaa pisze :"Genialna humanistka , totalny głąb z matematyki:-))))))))"

odwrócę pytanie:

ilu znacie (również w swoim otoczeniu) genialnych matematyków, których można byłoby określić mianem "głąb-humanista" ?

czy przypadkiem, często w rozumieniu szkolnym (podstawowe umiejętności w zakresie przedmiotów matematyczno - przyrodniczych) nie należałoby tych tzw. humanistów uznać za - delikatnie mówiąc -niechętnych matematyce?

Adaa15-09-2002 14:10:39   [#56]

ten totalny...:-)

Masz rację.

W tym wypadku jest niechętna matematyce:-))

Tak jak jest niechętna kiedy  podaję jej do zjedzenia coś czego nie lubi, mówiąc : .."Jedz to jest baaaaardzo zdrowe"..

janzg15-09-2002 14:27:53   [#57]

moim zdaniem, to czy któreś dziecko lubi matematykę, głównie zależy od tego, jakich nauczycieli - matematyków spotkało na początku swojej "kariery szkolnej", oraz od "atmosfery" dla tego przedmiotu jaka  u niego była wówczas w domu.

Nie sądzę, że niechęć ta może być uwarunkowana genetycznie, tak jak np. niechęć do jedzenia czegóś.

Majka15-09-2002 14:33:29   [#58]

Marku ;-)

Ten przytrzaśnięty palec to chyba mocno boli... :-)))))
Mariola15-09-2002 14:38:24   [#59]

hm...

w życiu jedne rzeczy udaje nam się robić łatwiej a inne przychodzą nam z większym trudem
to co co wymaga od nas miejszego wysiłku jest dla nas przyjemniejsze
trzeba czasu aby dojrzeć do tego,że to co przychodzi z większym trudem może dawać większą satysfakcję...

my nauczyciele musimy uczyć czekając aż uczeń dojrzeje i trzeba robić to jak najlepiej...
jednak kiedy już  dorośnie do podejmowania odpowiedzialnych decyzji (a taką jest wybór przedmiotu na maturze) należy pozwolić mu wybierać...
Mariola15-09-2002 14:41:52   [#60]

kurka

mniej a nie...
Mania15-09-2002 14:53:30   [#61]

proponuję lekturę artykułu

http://rp.pl/Pl-mac/dodatki/magazyn_981126/magazyn_a_2.html

pozdrawiam mania

Majka15-09-2002 15:06:54   [#62]

Maniu, dziękuję :-))

Bardzo , bardzo mi się podoba ta wypowiedź.

Marek Pleśniar15-09-2002 15:16:36   [#63]

ciekawe!

poczytałem
Adaa15-09-2002 15:44:18   [#64]

w sprawie genów..:-))

    1. INTELIGENCJA PŁYNNA
  • powstaje i rozwija się w wyniku działań czynników biologicznych takich jak wyposażenie genetyczne oraz dojrzewanie biologicznych struktur nerwowych
  • jest dziedziczna i wrodzona ale wyposażenie genetyczne może ulegać różnym wpływom środowiska
  • może być skierowana na jakikolwiek problem
  • jest ogólną zdolnością do spostrzegania związków, wyciągania wniosków oraz do utrzymywania w świadomości elementów potrzebnych do wykonywania tych operacji
  • przejawia się w testach neutralnych kulturowo
  • rozwija się intensywnie we wczesnym okresie rozwoju, a szczyt przypada na 20 r.ż.
    1. INTELIGENCJA SKRYSTALIZOWANA
    powstaje na podłożu inteligencji płynnej w wyniku uczenia się i gromadzenia doświadczenia przejawia się w określonych dziedzinach, w których się krystalizuje przejawia się w testach, których zadania są niemożliwe do rozwiązania bez przyswojenia sobie pewnych narzędzi intelektualnych najsilniej rozwija się we wczesnym okresie rozwoju gdy procesy socjalizacji i przyswajania sobie penych czynności działają najsilniej

    więcej na http://strony.wp.pl/wp/psychobaza/ps_osob/ps_osob_02_inteligencja_9_11.htm

    Leszek15-09-2002 15:44:35   [#65]

    Ciekawe.

    Zatem problem z ukształtowaniem określonych umiejętności natematycznych sprowadza się (i słusznie) do mozolnej pracy z uczniem (jak i przy innych przedmiotach).

    A swoją drogą jak nauczyciele muszą nie lubić matematyki, że potem tego zaniedbanego ucznia trzeba przymuszać do nauki wizją obowiązkowego egzaminu maturalnego.

    Pozdrawiam

    Gaba15-09-2002 16:26:12   [#66]
    a ja bym ta chciała egzaminu z matematyki dla moich dzieci. Nieuchronnego bez wyboru.

    Takie życie jest współczesne, takie umiejętności są absolutnie konieczne do życia (funcjonalne czytanie tesktów opartych nie na fikcji literackie z tymi tam wykresami, tabelami i innymi znaczkami).

    Powtarzam się, trudno: Wiem, że nie ma się czym chcwalić, ale analizuję swój przypadek kalectwa matematycznego - klasyczny przypadek, typowy produkt, analizuję siebie, bo jest to szczere i surowe, nie dotyka też innych -

    Zrobiono ze mnie tumanka matematycznego (nieważne, ile w tym zasługi p. dyrektora, nauczyciela, moich genów i mojej zasługi - bo jak to fajnie było w tej klasie na siłę humanistycznej... anegdoty z tamtych czasów są rasowe),

    A tu nie chodzi o wyższą matematykę, a taką codzienną (tzw. realistyczną), słusznie ktoś też zauważa: są różne style uczenia i nauczania - jednym stylem jest pod egzamin, bardzo się rzadko zdarza, by stylem głównym uczenia było samo poznawanie i radość uczenia się (dlatego wymyślono przymus szkolny).

    Jasne, że se może dzieciak wybrać tę matmę, jak będzie chciał... ale to już będzie matma alpinistyczna, a ta jest potrzebna szczęśliwcom i innym wybrańcom.

    Szkoda, wylano dziecko z kapielą - brakuje takiej matmy powszechnej i nadania temu przedmiotowy wymiary królewskiego, bo jest matką wszechwiedzy.
    gosiula15-09-2002 16:30:36   [#67]

    W nauczaniu dzieci zaobserwowano b. ciekawe zjawisko WYUCZONEJ BEZRADNOŚCI INTELEKTUALNEJ wobec przedmiotu (tak jakby wtórny analfabetyzm). Polega ono na tym, że poczatkowo chętne do nauki dziecko napotyka jakieś trudnosci w przyswajaniu wiedzy i umiejętności. Nauczyciel nie zauważając tych zakłóceń "idzie" z materiałem i wymaganaiami dalej - nie zatrzymuje się aby zdiagnozować zrozumienie, żeby wytłumaczyć. Uczeń nie zgłasza trudności, gdyż boi sie że jest inny, nie nadąża, mysli, że inni sobie radzą - bo w klasie nie ma atmosfery przyzwolenia na zadawanie pytań. Trudności i braki sie kumulują, a uczeń nabywa przekonania, że jest za słaby aby zmierzyć się z tym przedmiotem. Błędnie ocenia swój potencjał intelektualny i zdolności. Życie (szkoła, rodzice) dostarcza mu coraz więcej dowodó na to, że jest nieudolny. Przestaje podejmowac próby zrozumienia (zwróćcie uwagę jak podchodzi do zadania z mat. słaby uczeń - pobieznie przelatuje wzrokiem po tekście, nie skupia się, wzdycha i odkłada zadanie na bok).

    W efekcie tego procesu dochodzi do; demobilizacji poznawczej, deficytu rozumienia (spadku jakosci wiedzy), zaniku motywacji

    A badania wskazuję, że: ok. 30% dzieci w kl. I nie jest gotowych do nauki matematyki (w taki sposób jak to formułują obowiązujące programy) oraz, że uczniowie doświadczają bezradności intelektualnej najczęściej na...j.polskim (a nie na matematyce!!??)

    Adaa15-09-2002 16:37:25   [#68]

    no i wiadomo...

     

    Wszystko przez nauczycieli :-)))

    gosiula15-09-2002 16:56:40   [#69]

    Alez skąd! Z nauczyciela można zdjąć wszelką odpowiedzialność za efekty nauczania. Wystarczy zmienić mu tylko nazwę na...egzekutor (kontroler)

    PS. Adaa, to nie jest chyba komentaż adekwatny do mojego postu. W poczuciu bezradności intelektualnej umacnia dziecko życie (szkoła,  rodzice) - tak to sformułowałam.

    PS. Cytat uczniowski "Byłem mądry, byłem twórczy i inteligentny, ale...poszedłem do szkoły"

    gordon15-09-2002 17:14:31   [#70]

    Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę...

    czytając ten wątek. Przeczytałem go dopiero teraz. Zwykle piszę więcej, ale tym razem moja wypowiedź będzie krótka, bo po tym co przeczytałem jestem zbyt zdenerwowany, by pisać więcej. Jest dziś mi smutno.
    Do rzeczy. Padło tu wiele interesujących wypowiedzi i wiele pytań dotyczących matematyki. Czego uczy? Czy rozwija? Czy jest przydatna? Komu jest przydatna?
    Nie chcę na te tematy dyskutować. Równie dobrze mógłbym się zastanawiać, czy mycie zębów, czytanie książek, czy podnoszenie klapy w ubikacji (dotyczy panów) jest zasadne. Dla mnie to są wymogi cywilizacyjne i świat cywilizacji zachodniej (i nie tylko) do którego przynależymy dawno na te pytania odpowiedział.
    Czy obowiązkowo na maturze? Tak, bo taki jest standard i kropka.
    Kiedyś słyszałem jak jeden z mieszkańców Algierii mówił: - Mam maturę, ale francuską. Nie wiedziałem dlaczego tak to podkreślał zanim się nie zorientowałem z czym to się wiąże. Nie chciałbym, aby w przyszłości ukuto określenie "polska matura" - tylko o negatywnym zabarwieniu.
    Zgadzam się z wypowiedziami Gosiuli, Asi, Majki i Marka. Janzg poczynił niezwykle trafne spostrzeżenie.
    Mariolu, po co jest matura? Niech język polski też będzie do wyboru - to przecież nie deprecjonuje przedmiotu. Ważne przecie czego nauczy nauczyciel.
    Adoo, gdybym powiedział mojemu synowi (5 lat): - Od jutra nie myjesz zębów - to też by mi się rzucił na szyję.
    Pani Minister, może to wykreślenie matematyki historia kiedyś Pani wybaczy. Ja nie.

    Pozdrawiam,
    gordon
    gosiula15-09-2002 17:30:18   [#71]
    pierogi ruskie,  piwo czeskie, ciuchy tajwańskie i matura polska - smacznie, wygodnie i ... tanio
    Adaa15-09-2002 17:37:01   [#72]

     

    Gordonie przyjdzie taki czas ,że będziesz musiał pozwolić swojemu synowi robić to co lubi,bez względu na to czy Tobie będzie się to podobało czy nie (czywiście nie myślę o zachowaniach wykraczających poza normy społeczne).

    Mycie zębów to drobiazg.

    Rozumiem swoją córkę.

    Co mogę powiedzieć jeszcze:-))

    Doświadczyłam właśnie bezradności intelektualnej:-))))))

    Niech tak zostanie.

    gosiula15-09-2002 17:46:02   [#73]
    Chyba chodzi nam o to, że gdy przyjdzie ten czas gdy nasz dzieci i te cudze też, zaczną dokonywac samodzielnych wyborów, bedą miały wykształcone umiejętności takie, któe pozwolą im na decyzje najtrafniejsze. Nie uczymy ich przecież kanonu wyborów, ale umiejętności dokonywania wyborów (samodzielności, myslenia, rozumowania, kreatywności, komunikacji, negocjajcji, rozwiązywania konfliktów itd)
    gordon15-09-2002 18:01:20   [#74]

    Mycie zębów to drobiazg? :-)))))))))))))

    Adoo, wiele takich chwil było, podczas których nauczycielce od matmy życzyłem szybkiej śmierci. Dziś, myślę inaczej. Pewnie, przyjdzie taki czas..... :-)
    Adaa15-09-2002 18:05:36   [#75]

    w sprawie zębów:-)))))))))))

     

    No przecież przyznałam się ,że jestem w stanie bezradności intelektualnej:-))))))))

    Proszę mnie traktować ulgowo!!!:-))))))

    Marek Pleśniar15-09-2002 18:11:10   [#76]

    jakoś masę ludzi ten wątek zasmucił lub poruszył

    • mnie - bo spostrzegłem że kategorycznym parciem ku przymusowej maturze z matmy (naprawdę nadal uważam za konieczną matematykę na maturze - w imię obrony standardów) zmartwiłem przyjaciół - chyba i siebie - bo w wojnie o wysoki ogólny poziom matematyki w narodzie pozwalam tym samym na trupy - czyli niedostosowanych czy bardzo ukierunkowanych na co innego. Chyba nalezy przemysleć to jakoś.
    • tym samym kategorycznym patrzeniem zniechęcamy tych co słuchają innych i są otwarci na ich argumenty. Nie mówią kategorycznie: "Jestem pewna", "Wszystko proste". Mówią raczej:"Brak wątpliwości  to coś co mnie przeraża. Zwłaszcza gdy się ich nie ma w odniesieniu do czegos co dotyczy innego czlowieka"  Bardzo mi to namąciło w głowie i mnie ta własnie boli obecnie. No i palec też:-)
    • Gordona - bo widzi tu - podobnie jak ja - kwestionowanie czegoś co uwaza za słuszne i konieczne.
    • osoby martwiące się o dzieci zatłuczone przez system - bezwzględny i wymagający po równo, a nie zawsze po równo to ok
    • Gabę - bo nie ma tu postawienia kwestii - matematyki - królowej nauk
    • połowę nas - w tym piszacego te słowa - uznanych za produkt pseudohumanistyczny (matematyka jest mi malo umiłowaną dyscypliną - choć szanuję jak widać, ale i mnie chyba skrzywdzono marnie interesując zagadnieniem - pamietam przepełnioną klasę i wściekłą nauczycielke, która nie miała w przeliczeniu na ucznia ani 2 minut na jednego. Zawsze wolałem pisać i czytać teksty dla podobnych mi pseudohumanistycznych) - wychodzimy na tumanów chyba? Informatyki w to nie mieszajmy - jest ona raczej bliższa nauce jezyków obcych - w zakresie nam potrzebnym.
    • nas wszystkich prawie tu (a przynajmniej powinno) - bośmy się zapędzili w tej dyskusji w coś trudnego do opanowania, w dodatku podzieleni nie merytorycznie lecz jakos - kto komu bliższy. I to mnie dopiero cholernie zasmuciło. Powinny tu padać raczej merytoryczne kwestie.

    I co teraz, hm?

    Adaa15-09-2002 18:15:13   [#77]

    do Gosiulki:-))))

     

    Gosiulko jestem pod wrażeniem tych pierogów i innych:-)))

    A skąd wiesz ,że tanio?

    Adaa15-09-2002 18:34:31   [#78]

    miało być przed ......

     

    No tak ładne podsumowanie mi wyszło pod tym co Marek napisał:-))

    No nie :-))

    Jak to 4 minuty mogą zmienić sens:-)))))))))

    gosiula15-09-2002 20:50:48   [#79]

    Marku, mam wrażenie, że teraz przesadzasz, albo przez Twój smutek przebija ten dziecięcy ból matematyczny. Skąd te trupy, machiny, wojny i bezwzgledność ? Matematyka na maturze to w/g mnie nie obowiązkowe dla wszystkich wspinanie sie w Alpy bez zabezpieczenia. To cos na kształt tego, co mielismy okazję poznać na próbnej Nowej Maturze - poziom dla przeciętności, zadania z treścią adekwatną do spraw współczesnego cżłowieka. Może przywróciłabym do łaski logikę i rozbudowała rachunek prawdopodobieństwa (o dziwo "humaniści" często własnie na rach. prawdopod. odnajdują cień sensu matematyki jako przedmiotu szkolnego). To nie jest przecież materiał wagi walca miażdżącego skrzydełka tym "nieścisłym".

    Uczmy  matematyki inaczej. Zróbmy z niej życiowy przedmiot, albo wskazujmy na jej walory abstrakcyjne (toz to czasami czysta forma). Szukajmy sposobów na to, żeby najpierw samemu się doń przekonać a potem oświecic uczniów. Mysle, że większość z nas gdzieś tam wew. nosi własny lęk matematyczny.

    A przeciez zwróć uwagę: jaki przemiot najczęściej wybierają na pisemną maturę uczniowie co to ani be ani me ani żadnych zainteresowań...? (oczywiście obok tych alpinistów uświadomionych matematycznie)

    Gaba15-09-2002 20:56:41   [#80]
    Gosiula, czy myślimy podobnie (?), bo formułować barokowo myśli potrafimy...
    Ewa z Rz15-09-2002 21:04:36   [#81]

    Temat jest mi bardzo bliski...

    Ale padło tu juz wiele spostrzezeń i nie chcę tego powtarzać...

    Generalnie jestem za powszechna matura z matematyki - komu to nie odpowiada, nie musi tej matury zdawac wogóle...

    Ale to moje zdanie nie jest takie od zawsze... Swego czasu miałam poważne wątpliwości (jak Mariola - podobnie jak ona jestem równiez matematykiem). Myślałam tak dość długo, przeżyłam rezygnację z matematyki w profilu hum. i nawet sie z tego ucieszyłam...

    A pożniej zostałam dyrkiem w SP i zaczęlam hospitować n-li, w tym n-li nauczania poczatkowego. I zaobserwowałam następujący fakt - dzieci w klasach 1-3 nie miały jakiegoś wyraźnego problemu z matematyką, a nawet wprost przeciwnie. Natomiast w klasach starszych, problem robił sie coraz wyraźniejszy i bynajmniej nie dlatego, że w nauczaniu matematyka jest "łatwiejsza" niż później!

    Zauważyłam zupelnie co innego - n-le nauczania poczatkowego ( w zasadzie wszyscy) nie lubią raczej matematyki, stanowczo lepiej sie czują w innych przedmiotach i ten swój stosunek nieświadomie "sprzedają" dzieciom.

    Nakłada sie jeszcze na to nie nadzwyczajne przygotowanie tych n-li w tym zakresie, gdyz dobre nauczanie matematyki na tym poziomie wymaga bardzo bobrego ROZUMIENIA podstaw matematyki i właściwego wprowadzania pojęć.

    Z mojej kilkuletniej obserwacji wynika, że z tym rozumieniem u n-li są kłopoty. A i literatura fachowa dla n-li nauczania początkowego (przedszkola też) po macoszemu traktuje to zagadnienie.

    W związku z tym, może paradoksalnie, ale uwazam, że matura z matematyki powinna stanowić standard maturalny, a co za tym idzie powinna być obowiązkowa dla wszystkich.

    gosiula15-09-2002 21:12:58   [#82]

    Gabo,  w kwestii matematyki - raczej tak. Alpiniści matematyczni przydreptali z Twojego postu :-))).

    A barokowość - jedno tylko pytanie pamiętam z matury ustnej z j.pol. to o środki artystyczne w poezji A.Morsztyna. Chyba stres egazminacyjny spawił, że przyswoiłam je sobie na stałe

    gosiula15-09-2002 21:32:52   [#83]

    To o czym pisze Zola, to świetne uzupełnienie artykułu - wywiadu "Dziecięce dramaty, dorosłe klęski" dot. niechęci do matematyki (wczesniej polecanego przez Manię)

    http://rp.pl/Pl-mac/dodatki/magazyn_981126/magazyn_a_2.html

    Błędne koło: niematematycy uczą dzieci tej niematematyczności.

    beera15-09-2002 21:36:08   [#84]

    w kwestii...

    Ewa!

    Juz kiedyś pisalam na tym forum, że chylę czoła- jestes jednym z kilku znanych mi przypadków z tego forum, co to czytają posty poprzednikow  :-)

     

    Kazdy z nas tu pisał o konieczności dobrego nauczania matematyki!

    To ono jest potrzebne przede wszystkim. Egzamin może z tego nauczania wypływać, choc nie musi.

    Jak napisalam jednak w jednym z pierwszych postow- matematyka na maturze moim zdaniem byc , na takim, czy innym poziomie powinna.

    Gordon juz to zauważył- jestesmy podobnego zdanie w kwestii tego egzaminu. Nawet jednak  gdybysmy nie byli, to nie ma sensu się  wzajemnie tu oceniać.

    ....................

    Ewa dotknęła  tu dla mnie najważniejszej rzeczy- matury, ale w ścisłym połączeniu z nauczaniem

    Jako, że uważam ten właśnie problem za ważniejszy, stanowiacy punkt wyjscia, chcialabym się na nim skoncentrować.

    Kiedys przeczytalam okropne zdanie, ale bawi mnie ono do dziś " często nauczyciel czyta w zyciu jedna książkę, tę co z niej uczy ":-)

    Niewiedza nauczycielska nie jest cechą nauczycieli nauczania początkowego. Mowie to z doświadczenie matczynego. Bywają dobrzy nauczaniowcy i beznadziejni matematycy.

    Muszę się zgodzić z ewą- zresztą w dyskusji z nią w realu też się zgadzalam. Nie generalizując tu- czyli nie wsadzając wszystkich do jednego worka.

    Nauczyciele np to omnibusy :-) Teoretycznie. Faktem jest, że zeby nauczyć czegos dziecko, trzeba wedzieć dużo więcej niż wiedza przekazywana.

    Nauka matematyki i także języka polskiego w klasach I-III to podstawa. Wytwarzaja się pewne nawyki u dziecka, buduje sposób myślenia, sposób podchodzenia do problemów. Prowadzi sie dziecko róznymi drogami do tego samego celu.

    Jesli nauczyciel nie wie jakiego- klapa :-(

    Błędy pojawiją się także w nauczaniu j. polskiego- często to obserwowalam  ale tu chyba są one do przeskoczenia bardziej niż w matematyce.

    ....................

    Fajnie- bo kółko się zamknęło-  znowu wrócilismy do nauczania.

    Bo tu się wszystko zaczyna.

    ............

    co do dobrej literatury- polecam "dlaczego dzieci nie potrafią nauczyc się matematyki"

    Otwiera ta pozycja oczy- naprawdę

    Cytowac nie będę ;-))))

    Mariola15-09-2002 21:38:59   [#85]
    nie znam wielu nauczyciel nauczania początkowego
    wiem czego uczą się moje dzieci bo akurat są w klasie III i wiem kto je uczy...
    skoro któraś już z kolei osoba powtarza, że problem tkwi w nauczycielach np., to może dużo łatwiej byłoby gdyby na nauczanie początkowe był egzamin z matematyki
    może faktycznie coś w tym jest, nie wiem...

    matura z matematyki nie może być lekiem na bolączki tego świata, spęłnieniem niespełnionych pragnień rodziców, budowaniem autorytetu nauczyciela dzięki randze przedmiotu, mobilizacją nauczyciela do pracy z młodzieżą...
    matura dotyczy przede wszystkim młodego człowieka, który dopiero zaczyna swoje dorosłe życie
    i on jest w tym wszystkim najważniejszy...

    Ewo,matura z matematyki na poziomie podstawowym jako standard jest dla mnie do przyjęcia ale nie z tym programem nauczania , który obecnie jest...

    nie dyskutujemy w tej chwili o marzeniach lecz konkretnie o maturze w 2005 roku dlatego nie rozpaczam z powodu nieobowiązkowej matury z matematyki, próbuję tylko odnaleźć siebie i swoich uczniów w dzisiejszych realiach...
    beera15-09-2002 21:39:55   [#86]

    tak swoją drogą...

    MOże ta dyskusja zamiast dotyczyc dzieci powinna dotyczyć nauczycieli?

    Podczas egzaminu główną role gra uczeń...ale jesli nie dano mu wczesniej szansy tej roli się nauczyć, to może warto pogadać o rezyserze?

    Leszek15-09-2002 21:45:15   [#87]

    Cześć

    Myślę, że trupy w tej dyskusji nie padły. Każdy starał się wyrazić swoje zdanie nie obrażając innych dyskutantów. Nie chodzi o to by przekonać do swego zdania inaczej myślących.

    Nie chę osobiście tego robić, Wyrażam swoje zdanie i szanuję wszystkich , którzy myślą inaczej.

    Tak samo szanuję to aby każdy wchodzący w dorosłość młody Polak miał możliwość dokonania wyboru swojej drogi, również dotyczącej egzaminu maturalnego.

    Pozdrawiam

    beera15-09-2002 21:45:53   [#88]

    :-)

    Nie zauważyłam Marioli:-)

    Pamiętam, jak kiedyś Mariola wkleiła jakies beznadziejne  zadanie z podręcznika do matematyki swich corek.... Wtedy dostrzegalismy PRAWDZIWY problem- zle nauczanie.

    teraz nie zauważamy tego najwazniejszego?

     

    ...............

     Matura nie może być spęłnieniem niespełnionych pragnień rodziców, budowaniem autorytetu nauczyciela dzięki randze przedmiotu, mobilizacją nauczyciela do pracy z młodzieżą...
    matura dotyczy przede wszystkim młodego człowieka, który dopiero zaczyna swoje dorosłe życie
    i on jest w tym wszystkim najważniejszy... .

    Nic dodać, nic ująć.

    Mariola15-09-2002 21:47:45   [#89]
    :-)
    beera15-09-2002 21:50:19   [#90]

    Leszeeeeek?

    :-))

    kurka, fajnie jak nie ujednolicasz, masz więcej czasu dla nas :-)))

    Leszek15-09-2002 22:01:36   [#91]

    Asiu :-)

    Właśnie ujednoliciłem całość rozporządzenia o ocenianiu ....

    po ostatnich zmianach.

    Pozdrawiam

    gosiula15-09-2002 22:03:25   [#92]

    A ja tego nie rozumiem...

    Jeśłi chodzi głównie o tego młodego cżłowieka, to dlaczego pozbawiać go wiedzy i umiejętności okołomatematycznych? Jeśli ma wybierac, to dlaczego nie dotyczy to np. języka polskiego (może gdzies tam jego nauczanie zmierza ku standardom nowoczesnym, ale póki co bez narzuconych lektur ani rusz), a przeciez jest ten przedmiot zmorą dla wielu uczniów, którzy tez by chcieli sobie powybierać.

    Własnie pozbawia się go mozliwości szerszego pola wyborów w przyszłości

    W syllabusach obszernie zapisano jakie wymagania muszą spełniać maturzyści - sporo tam było w duchu unowoczesnienia i upraktycznienia nauczania matematyki.Ktos nie odrobił zadanka domowego, więc....lepiej zmienić szkołę?

    Mam wrażenie, że wśród obecnych decydentów do głosu doszli ci "słabi z matematyki" więc ... "trudno rozmawiać ze ślepym o kolorach" (starodawne powiedzonko mojej babci).

    Pozbawienie matematyki  rangi przedmiotu maturalnego, zdjęcie ze szkoły i ucznia obowiązku rzetelnego przygotowania się do osiagnięcia przyzwoitego standardu umiejętności wynikających z uczenia się matematyki to krok historyczny...do tyłu. Mam nadzieję, że odwracalny

    Marek Pleśniar15-09-2002 22:12:26   [#93]

    przestań

    bo przestanie ujednolicać:-)))))

    (żartowałem!!!)

    To u Marioli było - że może w takim razie wprowadzić na egzaminach na nauczanie matematykę. Hmmm, nooo a jakby matma była na każdej maturze to byłoby po problemie:-)))) 

    Mam uwagę - Gosiulu, jakby jeszcze kiedyś mnie analizować psychologicznie, to ja bym wolał jakieś bardziej interesujace dorosłego faceta  sfery życia niż bóle matematyczne;-)

    Mania15-09-2002 22:12:55   [#94]

    fantastyczna dyskusja

    wróciłam zmarznięta z Turnieju o złoty warkocz- dla zainteresowanych warkocz się ostał w przyszłym roku dalsze boje - oby pogoda im dopisała

    ...a tu gorąca dyskusja :-)

    jeśli głowy nie polecą - to ja jeszcze tylko jeden :-)http://rp.pl/Plmac/dodatki/magazyn_011207/magazyn_a_3.html

    Zola15-09-2002 22:15:43   [#95]

    mysle,że dla młodzieży problem tkwi w tym,że muszą zdawać matematyke a jak wielu zauważyło młodzież nie lubi matmy ( na razie nie ważne są przyczyny)

    stres rodzi się u niektórych już w momencie ,kiedy słyszy obowiązkowa matura z matmy

    jak pisze Mariola ,dla minie poziom podstawowy byłby do przyjecia ale moze należałoby to inaczej (niż matma ) nazwać

    na próbnej maturze były bardzo ludzkie,przydatne umiejetności,coś co przyda się kazdemu w prowadzeniu gospodarstwa domowego,składania deklaraci podatkowej czy przy budowie lub remoncie domu

    nie było w zasadzie rzeczy ,których uczyłam się w szkole średniej i nigdy nie wykorzystywałam

    możeby zrobić obowiązkową maturę z .... ale jakoś po ludzku to nazwać ;-))

    Leszek15-09-2002 22:17:45   [#96]

    Szanuję Gosiulu Twoje zdanie, pozwolisz, że jednak pozostanę przy swoim (prawa wyboru).

    J. polskiego się nie czepiam (chyba względy polityczne mną kierują - tradycje narodowe w rodzinie).

    Marku nie przestanę ujednolicać (nie żartuję).

    Dziękuję Wszystkim za ciekawą dyskusję.

    Pozdrawiam

    Mania15-09-2002 22:17:55   [#97]

    http://rp.pl/Pl-mac/dodatki/magazyn_011207/magazyn_a_3.html

    przepraszam :-)

    gosiula15-09-2002 22:34:08   [#98]

    Marku, to nie analiza psychologiczna (ani nawet jej szkic)  - ja po prostu czytam posty innych i staram się czynić to dokładnie. To chyba Twoje słowa, chyba, że ktoś podpiął się pod twój nIck:

    "(...)ale i mnie chyba skrzywdzono marnie interesując zagadnieniem - pamietam przepełnioną klasę i wściekłą nauczycielke, która nie miała w przeliczeniu na ucznia ani 2 minut na jednego. Zawsze wolałem pisać i czytać teksty dla podobnych mi pseudohumanistycznych) - wychodzimy na tumanów chyba?"

    Aby było bardziej interesująco dla dorosłego faceta... no cóż nie mam danych ;-)

    Obiecuję, że w przyszłości nie zareaguję wcale...

    gordon15-09-2002 22:47:54   [#99]

    Chcę koniecznie odpisać Markowi,

    choć nie powinienem, bo Gosiula, Ewa i Asia zrobiły to doskonale. Wtrącę jednak swoje trzy grosze. Antoine de Saint - Exupery w swej "Ziemi planecie ludzi" napisał o Mozarcie mordowanym w każdym małym dziecku. Panie Antoine, nie tylko Mozard jest mordowany. Czym jest lęk przed matematyką? Dlaczego na tak wczesnym etapie zostaje się zdeklarowanym humanistą? Kiedy nadchodzi ten moment, gdy dziecko wracając ze szkoły mówi: "Nie cierpię matematyki i nigdy się jej nie nauczę". Są też chwile przyjemne - radość, że nie będzie tego na maturze.
    Mój młodszy syn nie chodzi jeszcze do szkoły i czasem bawimy się w dodawanie,  odejmowanie i zadania z tekstem. Bywa niecierpliwy i próbuje odgadnąć wynik. Zawsze mu wtedy mówię, by się nie spieszył, pomyślał i dokładnie policzył. Boję się jednak (choć mam nadzieję na inny rozwój wypadków), że kiedyś trafi na nauczyciela, który zapyta: - „6X7 ?” - da mu 3 sekundy i wysyczy -  „Co, jeszcze tego nie umiesz na pamięć?” Mam 40 lat, żyję z matematyki i do dziś gdy pojawia się pytanie "6x7 ?" - często rozumuję tak: "to będzie 3x7 czyli 21 i to razy 2 czyli 42" i nie widzę w tym nic niesamowitego.
    Zaatakowałem nauczycieli i gotów jestem przyjąć baty. Wiem, że są to nieliczne przypadki. Oświadczam jednak, że zatłukę gołymi rękami każdego napotkanego nauczyciela matematyki, który tak będzie uczył.

    Pozdrawiam serdecznie,
    gordon
    gosiula15-09-2002 23:01:38   [#100]

    Żeby się przysnił wspaniały nauczyciel matematyki... :-)

    Miałm w życiu szcześciei w SP świetna Pani - mądra, dobra, łagodna i konsekwentna. W LO wspaniały profesor JOJO z V LO. Nie moge dziś dokładnie odkryc jego metody. Pamiętam tylko, że siedzielismy w ławkch na których nie było podęczników (musiały byc schowanie), a On poprzez zadawanie pytań, jakiś problemów, zagadek kierował naszym myśleniem w stronę odkrywania praw, twierdzeń i dowodów. Nie czułam nigdy lęku na matematyce...raczej wstyd, ale najczęściej to cudowne uczucie odkrycia, finału w poszukiwaniu rozwiązania - ulga i duma. Nie dla stopni czy plusów - dla samej siebie. Na lekcjach matematyki nie było pospiechu, gorączki i paniki - spokój, który wspomagał myslenie oraz poczucie humoru (stymulujące kreatywność).

    Gdzie nauczyciele z tamtych lat....

    strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]