Forum OSKKO - wątek

TEMAT: "wychowanie w posłuszeństwie"??
strony: [ 1 ][ 2 ]
Marek Pleśniar07-01-2006 03:48:26   [#01]

http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,3101748.html

var rTeraz = new Date(1136602053324); function klodka (ddo) { if (rTeraz.getTime()>=ddo.getTime()) document.write(''); }
ZOBACZ TAKŻE

• Narodowe wychowanie może narodowi nie pomóc (07-01-06, 02:00) if(window.rTeraz)klodka(new Date(2006,2-1,7,2,0));
• 
Patriotyzm w wersji PiS (07-01-06, 01:00) if(window.rTeraz)klodka(new Date(2006,2-1,7,1,0));


 Magdalena Kula 07-01-2006 , ostatnia aktualizacja 06-01-2006 20:21

Powstanie Narodowy Instytut Wychowania. Będzie szkolić nauczycieli i wychowawców, by - jak słyszymy w Ministerstwie Edukacji - "przywrócili młodzieży tradycyjne wartości"

1-->
Projekt ustawy o Narodowym Instytucie Wychowania ma być gotowy w lutym. A sam Instytut mógłby ruszyć jeszcze w tym roku. - Chcemy, by był niezależny od ministerstwa i od rządu, ale finansowany z budżetu - mówi wiceminister edukacji Jarosław Zieliński (wcześniej poseł PiS i współzałożyciel tej partii).

Zieliński wyjaśnia: - Instytut to nasza odpowiedź na kryzys wychowawczy, na na upadek wartości. Szkoła wobec tego kryzysu jest bezradna. Musimy na nowo nauczyć młodzież, czym jest dobro, prawda i piękno. Przypomnieć, czym jest patriotyzm, postawa obywatelska, poświęcenie dla dobra ogółu. Chcemy, by Instytut był niezależny od polityki i zmieniających się rządów. Wiem, że niektórzy będą nam przypisywać złe intencje, ale będę tej idei bronił, bo to pomysł, z którym przyszedłem do ministerstwa.

Wiadomo, że resort chce powołać zespół specjalistów, którzy opracują strategię wychowawczą dla szkół. Ruszy strona internetowa, będą szkolenia i kursy, broszury i podręczniki - dla nauczycieli i wychowawców, dla wszystkich, którzy pracują z młodzieżą. Instytut ma również prowadzić badania nad młodzieżą. - Być może wchłonie instytucje, które już takimi badaniami się zajmują - mówi Zieliński.

Instytut miałby również współpracować z uczelniami, które kształcą nauczycieli. Jak zapewnia minister Zieliński, chodzi o to, by przygotować przyszłych nauczycieli do roli wychowawcy i "do wychowywania młodzieży w kulcie wartości i ku wartościom".

- Wychowanie młodzieży musi opierać się na wartościach chrześcijańskich, które są wspólne dla wszystkich Europejczyków - mówił w czwartek minister edukacji Michał Seweryński na spotkaniu kolędowym prymasa Glempa z dyrektorami mazowieckich szkół. Seweryński zaprzeczał jednak, że to próba stworzenia państwa wyznaniowego. Tłumaczył, że zasady takie jak np. poszanowanie godności człowieka, choć wywodzą się z chrześcijaństwa, są podzielane także przez niewierzących.

Wczoraj młodzieżowa Unia Lewicy zarzuciła jednak Seweryńskiemu naruszenie konstytucji, która daje rodzicom prawo do wychowania religijnego i moralnego dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

Jednak wiceminister Jarosław Zieliński zapewnia, że Instytut będzie otwarty na różne poglądy i światopoglądy. - Zaprosimy do dialogu wszystkich, którzy są zainteresowani problematyką wychowania. Skupimy się na uniwersalnych wartościach, choć za takie na pewno należy uznać wartości chrześcijańskie. Chcemy kształtować przyjaznego młodego człowieka, człowieka wywodzącego się z polskiej kultury i tradycji, ale otwartego na inne kultury.

W środowisku oświatowym mówi się, że Instytutem miałby kierować obecny wiceminister edukacji odpowiedzialny za wychowanie, Stanisław Sławiński. A to osoba, która na początku lat 90. budziła spore kontrowersje. I to właśnie za sprawą swoich poglądów na wychowanie młodzieży.

Sławiński jest pedagogiem, pracował w warszawskim liceum sióstr nazaretanek. W latach 1991-93 w Ministerstwie Edukacji kierował biurem ds. reformy oświatowej. - Spotykał się z nauczycielami na szkoleniach, np. w Sulejówku. Czasem żartowano, że to były "rekolekcje". Sławiński przekonywał nas do hasła "wychowania w posłuszeństwie" - opowiada nam jeden z warszawskich nauczycieli.

W zakwalifikowanej w 1991 r. przez resort do użytku szkolnego książce "Spór o wychowanie w posłuszeństwie" Sławiński pisał m.in.: "Przymus w wychowaniu można porównać do borowania zębów, zawsze to niezbyt przyjemnie, czasami bardzo boli, ale dla pacjenta niezbędne". I dalej: "Kary fizyczne, jak popularny klaps, potrząśnięcie dzieckiem, dotkliwe pociągnięcie np. za rękę, przykry uścisk czy tzw. lanie, jeśli nie da się ich uniknąć, muszą być wykonywane ze zwróceniem szczególnej uwagi na niebezpieczeństwo urazów".

Czy Sławiński rzeczywiście pokieruje Narodowym Instytutem Wychowania? - Nie mam tego w planach, choć nie wiadomo oczywiście, jak to wszystko się potoczy. Instytut jest jeszcze w sferze idei - mówi "Gazecie" sam Sławiński.

O personaliach nie chce na razie mówić także Jarosław Zieliński: - Instytutem musi kierować osoba powszechnie akceptowana i uznawana za autorytet, bo od tego zależy sukces przedsięwzięcia.

Zieliński nie ukrywa jednak, że Stanisław Sławiński będzie uczestniczył w pracach nad tworzeniem Instytutu. - Jest podsekretarzem stanu odpowiedzialnym za strategię i kwestie wychowania, więc to oczywiste - mówi.
Majka07-01-2006 08:17:49   [#02]

Dr Jekyll and Mr. Hyde ?

Szkoła będzie ostoją wartości w chaosie świata?
W domu wychowanie bezstresowe i permisywizm , na ulicach tolerancja, w internecie dżungla,  w szkole posłuszeństwo?
A młodym ludziom będziemy w szatni szkoły podawać  działające przez 8 godzin "lekarstwo przemiany"?
osia07-01-2006 09:14:41   [#03]
ciekawe, co dobrego nas jeszcze czeka
AnJa07-01-2006 10:21:38   [#04]
wszystko nas dobre czeka

na własne zresztą życzenie

wszak przy okazji Bożego Narodzenia i w Sylwestra nieraz nam się wymsknęło: wsystkiego dobrego.
ankate07-01-2006 10:22:11   [#05]
Marku, jak zwykle kij w mrowisko...Uważam, że na obecnym etapie tworzymy piękne programy wychowawczwe, plany oddziaływań wychowawczycych, programy profilaktyki, ale niestety w większości szkół są to martwe papiery, radosna twórczość n-li, wychowawców i dyrektorów. Na prawdziwe wychowanie w szkole nie zawsze jest czas, bo każdy z n-li realizuje, pędzi do przodu, opracowuje plany pracy i programy dla pojedynczych uczniów z opiniami i orzeczeniami ppp, mierzy, pisze sprawozdania gromadzi tony papieru i w rezultacie na prawdziwy kontakt z dzieckiem w tym amoku nie ma czasu. Kiedyś jeździłam z dzieciakami, na wycieczki, rajdy, zielone szkoły,obozy i w bepośrednim kontakcie dopiero można było wychowywać, przekazywać i m pewne wartości, poznawać ich mocne i słabe strony. Gdy spotykam ich teraz po dwudziestu latach, zawsze mamy o czym mówić, dyskutować, co wspominać. A teraz w większości opisujemy jak wychowujemy... Coś z tym rzeczywiście należałoby zrobić... zosobistych doświadczeń z dziecinstwa bardzo mile wspominam (jeśli chodzi o wychowanie) harcerskie lata.
maeljas07-01-2006 10:34:37   [#06]

Dla Gazety

Irena Dzierzgowska - wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka

Próba instytucjonalnego wpływu na wychowanie dzieci może się zakończyć albo groźnie, albo śmiesznie. Czy z wypracowanych centralnie programów może powstać coś więcej niż wykaz obowiązkowych szkolnych akademii? Czy można zmienić ucznia, mówiąc mu, że ma być dobry i uczciwy? To fikcja. Wychowanie dzieci należy pozostawić rodzinom. Szkoły powinny zadbać o to, by w swoje działania bardziej angażować rodziców. Troską ministerstwa powinno być natomiast lepsze przygotowanie nauczycieli do zawodu. Takimi demokratycznymi metodami osiągniemy więcej.

Nic dodać...

syrenka07-01-2006 10:38:08   [#07]

Czy można zmienić ucznia, mówiąc mu, że ma być dobry i uczciwy?

Moim zdaniem można.

Majka07-01-2006 10:40:47   [#08]
Pamiętam harcerstwo, pamiętam swoich wspaniałych nauczycieli. Pamiętam, że było inaczej, bywało wspaniale.

Myslę jednak, że wspominając Szkołę, Wzory i Autorytety sprzed 20, 30 lat, zapominamy zbyt często o kontekście kulturowym, zdecydowanie innym niż dzisiaj. Mniejsza była konkurencja zewnętrzna (media, internet) i wieksze wsparcie rodziców.
Inną wiedzę miałam o uczniu, którego uczyłam 4 lata.
Młodzież "przelatująca" przez szkołę w czasie 2,5 roku ledwie daje się rozpoznać, o skutecznych, trwałych  działaniach wychowawczych można tylko pomarzyć :(
Nawet wycieczka jest dziś inną atrakcją dla ucznia, który jeżdzi co roku za granicę....

Metody pracy z "dawnych dobrych czasów" nie dadzą się przywrócić dosłownie.
Nassssy07-01-2006 10:48:33   [#09]
być może ktoś chce pomóc szkole, postawić na własciwych miejscach nauczyciela i ucznia, zminiejszyć relatywizm wartości, dać znormalnieć relacjom dzieci - dorośli. Być może. Ale pewno bedzie tak że w trybie nakazowo rozdzielczym odbędzie się wielkie naprawianie i skończy się na tym, że przybędzie papieru. Przewiduje znaczy wzrost  programu wychowawczego - mówię o liczbie stron, załączników i dokumentów pochodnych. To wersja optymistyczna.
Informacja o młodzieży wszechpolskiej prowadzącej lekcje patriotyzmu mnie rozbawiła, ale teraz to mam gęsią skórkę.:)
maeljas07-01-2006 10:56:38   [#10]

Syrenko

zazdroszczę Ci wiary i optymizmu - u mnie tego coraz mniej....

Czy "mówienie" zmieni ucznia, którego matka zostawiła nocą na ulicy i poszła "w Polskę"... (miał wtedy 3 lata)  teraz jest w rodzinie zastęczej u dziadków - którzy przepijają pieniądze , jakie dostają z tytułu rodziny zastępczej..

Czy mówienie zmieni ucznia, którego nikt nie chce (przebywa w domu dziecka-matce odebrano prawa a ojciec nie chce wziąć syna do siebie - a wychowawca z domu dziecka dopiero po dzikich awanturach skontaktował się ze szkołą (dopiero w styczniu - od września biedaczyna nie miał czasu) 

Czy mówienie zmieni ucznia, którym rodzice się nie zajmują, bo pracują - a ojciec wszelkie problemy rozwiązuje pasem wojskowym...

Oj tak mi się ulało - bo kurna znowu pieniądze pójdą na Instytuty a nie dla dzieci...

Zola07-01-2006 11:13:17   [#11]
już kiedyś, nie raz pisaliśmy o wychowaniu, trudno nam będzie wychowywać młodzież, bez spójności wychowawczej
dom, szkoła, kościół, środowisko (bardzo szeroko rozumiane), media ( te przede wszystkim) powinny mówić i robić to samo
beera07-01-2006 11:50:19   [#12]
totalitaryzm?
Marek Pleśniar07-01-2006 11:51:13   [#13]

zawsze szukaj gdzie tkwi "ale" lub "choć"

jaki jest powód buntu w miarę wyciągającego wnioski człowieka, gdy  napotyka takie pomysły?"

tkwi to w dysonansie, fałszu i zadęciu. Twórcy takich inicjatyw od razu pchają przed oczy tkwiący wyraźnie argument: "aha! to się nie podsoba by młodzież? To nie jest pięknie jak jest patriotycznie?. Przecież my uczymy co to "dobro, prawda i piękno". Więc jak to? Nie chcecie dobra prawdy i piękna któe my chcemy czynić? Wniosek prosty! - przeciwnik pomysłu jest przeciwnikiem dobra!

Ten kto o nas źle mówi - źle mówi o patriotyźmie. Nasz krytyk jest przeciwnikiem dobra, patriotyzmu, uczciwości i wychowania"

ktoś chcący szczerości zostaje zepchnięty do narożnika. Skazany na banicję.

I tak oto przy pomocy "dobra" i "patriotyzmu" dzielimy ludzi.

Makiaweliczne nieprawdaż?

i ... głupie - bo ktoś chce wprowadzić instytucjonalnie albo gadając - dobro

a co to do cholery dobro?

no jak to co??? To szanowny pan nie wie??

"Skupimy się na uniwersalnych wartościach, choć za takie na pewno należy uznać wartości chrześcijańskie"

najlepszy jest ten kawałek:

"będą nam przypisywać złe intencje, ale będę tej idei bronił, bo to pomysł, z którym przyszedłem "

dlatego dobry;-)

Krajanka07-01-2006 12:17:59   [#14]

zadziwiające jest dla mnie wciąż zwracanie uwagi naszych oczu na to co było, albo na to co będzie...

przeszłość albo przyszłość...

a tu i teraz gdzie? a to najważniejsze

ALE to jeszcze nie koniec...

Gaba07-01-2006 13:14:09   [#15]
hej, nie ma teraźniejszości, jest zawsze przyszłość i przeszłość - to nie tylko fizyka, ale i filozofia tak mówi. Teraz jest ważne, co jest ważne dla mnie przeszłość czy przyszłość, polska szkoła jest niesłychanie staroświecka tak na oko oświecenie.
Krajanka07-01-2006 13:25:37   [#16]

nie ma teraźniejszości?

gaba, a gdzie teraz jesteś?

rany......................................

czemu nie widzimy tego co takie oczywiste...

Wojciech Tański07-01-2006 14:31:27   [#17]
No nie ma. Bo jak kończę pisać te zdanie, to chwila gdy pisałem pierwsze jego słowa, już jest przeszłością. A następny post to przyszłość.... ;-))))
bogda407-01-2006 14:33:16   [#18]

a taki fajny artykuł znalazłam

http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,3102242.html
Fred07-01-2006 14:51:17   [#19]

Jakikolwiek dowód na "istnienie" przeszłości można przeprowadzić zawsze i wyłącznie "teraz". ;-)) Pojęcia "przeszłości" i "przyszłości" funkcjonują jedynie w naszej świadomości. To, co przyzwyczailiśmy się nazywać przeszłością, jest w istocie pamięcią człowieka (która jest zawsze teraz) lub historią zapisaną w innym nośniku, udostępniającym zawartą w sobie informację również teraz.

Ale zdaje się, ze w tym wątku nie chodzi o wschodnie i zachodnie teorie rozwoju świadomości.

Chodzi tu o naszą Świadomość - Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, o naszą odwagę i bezkompromisowość w nazywaniu rzeczy po imieniu.

Majka07-01-2006 14:56:30   [#20]

ty mnie bogda nie rozpraszaj ;)

Muszę się do klasyfikacyjnej przygotować ;)



"Polska szkoła wychowuje coraz więcej ludzi, którym brak chęci do zdobywania wiedzy i którzy są bezradni w kierowaniu własną karierą. Szkoła powinna poznać mocne oraz słabe strony ucznia i tak z nim pracować, by rozwijać jego zainteresowania. Zamiast tego uczy sztuki rozwiązywania testów. Efekt jest taki, że absolwent liceum, który zdobył na maturze maksymalną ilość punktów, nie potrafi sobie poradzić w życiu."

Piszemy o tym i mówimy od dawna. I co? I nic :(
Nowa propozycja podstawy programowej jest jeszcze gorsza i bardziej "pod testy":(
Kto kierował jej powstawaniem? No?

Temu tez służą rozmnażające się potwornie rankingi wyników. Kto je pierwszy zamieszcza? Kto o nie walczy?
gazeta.pl/edukacja ;)
syrenka07-01-2006 15:17:01   [#21]

Jerzy Ziółkowski "HOMO AMERICANUS"

We wrześniu 1993 r. opublikowane zostały wyniki badań Departamentu Edukacji Stanów Zjednoczonych zatytułowane "Umiejętność czytania i pisania w USA". Były to najobszerniejsze studia, jakie kiedykolwiek przeprowadzono nad Amerykanami: trwały 4 lata i objęły 26 tys. osób.

DEBIL AMERYKAŃSKI

Wyniki zaszokowały amerykańską opinię publiczną okazało się, że w USA żyje 27 min analfabetów i 45 min tzw. analfabetów funkcjonalnych. Prawie połowa ze 191 milionów dorosłych Amerykanów nie jest w stanie wykonać tak prostej czynności jak wypełnienie przekazu bankowego. Tylko 4 proc. potrafi przy użyciu elektronicznego kalkulatora obliczyć koszt wykładziny, mając podaną cenę metra kwadratowego i rozmiary pokoju.

Naukowcy przeprowadzający badania zmuszeni byli zastosować nową definicję analfabetyzmu. W tradycyjnym pojęciu analfabetą był osobnik podpisujący się krzyżykiem. Testy Departamentu Edukacji dowiodły, że wiele osób umie czytać w technicznym tego słowa znaczeniu, tzn. są w stanie rozszyfrować słowa, ale brak im umiejętności koniecznych do korzystania z tej informacji (są to owi analfabeci funkcjonalni, których liczbę szacuje się na 45 min). Co ciekawe, połowa osób, które osiągnęły najgorsze wyniki, to absolwenci High School.
Niektórzy z dyplomami tych uczelni nie umieli w ogóle ani czytać, ani pisać.

Poziom nauczania w USA jest o wiele niższy niż w Europie Zachodniej, np. 40 proc. uczniów europejskich szkół średnich jest w stanie rozwiązać zadania matematyczne, których 90 proc. amerykańskich uczniów na tym samym poziomie nie umie rozwiązać.

W 1947 r. 45 proc. uczniów w USA było w stanie odnaleźć na mapie Europę, w 1988 r. było ich zaledwie 25 proc. Podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., kiedy to 500 tyś. żołnierzy amerykańskich znajdowało się na froncie, aż 80 proc. Amerykanów nie wiedziało, gdzie leży Irak, natomiast 92 proc. wiedziało, że prezydent Bush nie lubi i nie będzie jadł brokuł.

Dzieje się tak, pomimo że w latach 80. USA zainwestowały w edukację 420 mld dol. (czyli o 29 proc. więcej niż kiedykolwiek w historii.) W wielkości
wydatków na kształcenie studenta Stany ustępują na świecie jedynie zwajcarii.
Okazuje się jednak, że wysokie nakłady finansowe nie gwarantują równie
wysokiego poziomu nauczania.

Skąd więc fenomen - jak to określa prasa w USA - "debila merykańskiego"?

AMERYKANIZOWAĆ l WYRÓWNYWAĆ!

Na początek przyjrzyjmy się systemowi edukacji. Na mocy ustawy federalnej szkolnictwo jest obowiązkowe do 16 roku życia: zaczyna się w wieku 6, a nawet 5 lat od Elementary School, która trwa 4 lata; potem idzie Middle School, względnie Junior High - klasy 6, 7 i 8; następnie High School, względnie Senior High - klasy 9, 10, 11 i 12. Tak więc przeciętnie w wieku lat 18 Amerykanin kończy szkołę średnią.

W USA nie ma matury, jedynie SAT dla tych, którzy chcą studiować. SAT to
składający się z dwóch części - matematycznej i werbalnej - egzamin, określający kwalifikacje na studia wyższe. Jest on dla uniwersytetów praktycznie tym samym, co Dow-Jones-lndex dla Wall Street. Dla tych, którzy nie chcą studiować, nie jest on istotny. Dyplom High School otrzymuje się niezależnie od SAT-u. Wystarczy zaliczyć daną liczbę kursów (credits).

High School to szkoły narodu, który jest podzielony na katolików, protestantów, żydów, tubylców i emigrantów, Białych, Czarnych, Żółtych itd. Zadaniem szkół amerykańskich było zawsze zacieranie tych różnic w klasie, innymi słowy: zrobienie z tych dzieci Amerykanów. "Amerykanizować i wyrównywać!"- brzmiało główne hasło.

W 1918 r. National Education Association uchwaliła 7 głównych priorytetów szkolnictwa średniego: 1. zdrowie, 2. władanie podstawowymi technikami ultury, 3. wartościowe życie rodzinne, 4. zawód, 5. cnoty obywatelskie, 6. sensowna organizacja wolnego czasu, 7. charakter etyczny. Pomijając "podstawowe techniki kultury", pod którymi rozumiano pisanie, czytanie i rachunki, nie znajdziemy w tym spisie niczego o nabywaniu wiedzy w jakichkolwiek innych przedmiotach.

EGZAMIN Z PROSTYTUCJI

Powołana w kwietniu 1983 r. przez prezydenta Reagana The National Commision on Excellence in Education opublikowała raport zatytułowany "A Nation At Risk" ("Naród w niebezpieczeństwie"). Okazało się, że w latach 1976-81, w porównaniu z latami 1964-69, obniżył się rażąco poziom ymagań w szkołach, zredukowano poważnie liczbę zadań domowych, a w 13 stanach wprowadzono zasadę dobrowolności w wyborze przedmiotu.

Szkoły upodobniły się przez to do centrów handlowych, tzw. shopping malls, które przyciągają szerokie spektrum konsumentów o różnych gustach. Przeglądając katalog jednej ze szkół (notabene, liczący 65 stron i zawierający 400 kursów) znajdziemy tam takie przedmioty jak: astrologia, cheerleading, higiena dziecka, mass media, żywność, football amerykański, prostytucja, sztuka kulinarna, rysowanie komiksów, broń, gra na gitarze, nauka jazdy, ogień i my, szycie plecaków, śmierć, jak uzyskać skuteczne środki antykoncepcyjne itd. Jednocześnie oferta uzależniona jest od zapotrzebowania uczniów, np. jeśli na kurs z matematyki nie zapisze się odpowiednia liczba chętnych, jest on skreślony z rejestru.

W katalogu znalazłem też "język angielski dla klasy 8". Oferowane były 3 kursy o różnym stopniu trudności: najwyższy "dla tych, którzy chcą i są w stanie przeczytać 2 albo 3 książki kwartalnie, i którzy napiszą o swoich przeżyciach czy też o książce raz na tydzień"; średni "dla uczniów, którzy czytają i piszą tylko wtedy, kiedy muszą"; najniższy "dla tych, którzy mają kłopoty z czytaniem i pisaniem. Większość czytania będzie wykonywana podczas lekcji." Te ostatnie zajęcia zdominowane są przez lekturę "Piotrusia Pana" i "Człowieka Pająka".

http://www.fronda.pl/arch/04-05/046-047.htm

beera07-01-2006 18:25:44   [#22]

a lekarze:

Lekarze zebrani w Warszawie na VIII Krajowym Zjeździe przyjęli uchwałę, w której domagają się odwołania wicepremiera Ludwika Dorna z zajmowanego stanowiska

0-->
Ma to związek z wypowiedzią szefa resortu spraw wewnętrznych i administracji, który ostrzegł, że jeśli protestujący lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego zamkną swoje gabinety 2 stycznia, to będzie to złamanie prawa i będzie teoretyczna możliwość powołania ich do wojska, żeby mogli wypełniać swoje obowiązki.

- Uważamy, że nikomu w państwie prawa i sprawiedliwości nie wolno głosić publicznie wypowiedzi niezgodnych z obowiązującym prawem, lekceważąc grupę zawodową, od której zależy życie i zdrowie obywateli. Stoimy na stanowisku, że wypowiedź wicepremiera pana Ludwika Dorna nie licuje z piastowanym przez niego stanowiskiem i przypomina niechlubne statystyki stalinizmu. W związku z powyższym domagamy się odwołania osoby szkodzącej społeczeństwu z zajmowanego urzędu - czytamy w liście otwartym zjazdu lekarzy.
Majka07-01-2006 18:28:11   [#23]
Za "bezproduktywne przetrzymywanie nauczycieli w szkołach" też mogę się obrazić :)
Leszek07-01-2006 19:07:45   [#24]

czy profesor Konarzewski odkrył "amerykę" dzięki swoim badaniom?

jedynie powiedział to o czym inni mówili od jakiegoś czasu...

nazwane zjawisko jest naturalnym w sytuacji znaczenia przykładanego do sprawdzianu w klasie VI SP, egzaminu gimnazjalnego i maturalnego, a teraz także zawodowego...

pozdrawiam

Majka07-01-2006 19:20:12   [#25]
A ja mam ciągle w pamięci gorącą dyskusję nad nową podstawą (patronował jej prof. Konarzewski)...

Główne zarzuty to przecież to, co teraz profesor sam krytykuje: ograniczanie swobody, dążenie do testyzmu, tworzenie ścisłej listy lektur (nawet tytuły obowiązujących wierszy podano); zarzut, że szkoła będzie przekazywała wiedzę skrajnie schematyczną!

http://www.isp.org.pl/podstawa/podstawa_files/ar02.pdf

http://www.isp.org.pl/podstawa/podstawa_files/oswiadczenia.pdf
(tu szczególnie podpunkt 2)
Marek Pleśniar07-01-2006 19:22:09   [#26]

renatka też wkleiła ciekawe:

http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=13654#FBK

maeljas07-01-2006 19:29:35   [#27]

Marku toż

od tego artykułu zacząłeś ten wątek :-))))))
Marek Pleśniar07-01-2006 19:32:29   [#28]

no ale ktośinny też go wklejał i chciałem go tu zawołać w ten sposób do nas:-) bo co mamy nie razem siedziec:-)

Renatka08-01-2006 11:43:47   [#29]

 

czytam z uwagą choć jestem z przedszkola to czasem myślę ,że na naszym poziomie rozwijamy zainteresowania,budzimy ciekawość świata...

zawsze jak wchodzi reforma to u nas robimy swoje, ale jestem przerażona jak czytam coś takiego sama mam 5-latka i chcę aby uczył się sam doświadczał, poznawał ,wyciągał wnioski,a nie ktoś za niego mówił co złe lub dobre , bo to już było.

grażka08-01-2006 11:51:52   [#30]

Kocham Cię jak Finlandię...

wklejam, bo w Piaskownicy sobie poczytalismy juz - moze i a propos będzie i tu?

http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34471,3072151.html

Gaba08-01-2006 12:31:22   [#31]
a może walnąć tym wszystkim i pojechać do Finlandii?
Mariola08-01-2006 12:37:17   [#32]

też się nad tym zastanawiam :)
Chyba potrafiłabym żyć tylko z wynajmu domu dla turystów(szczególnie dla obrzydliwie bogatych Rosjan). I nawet miałabym chęci do nauczania bez wynagrodzenia.

Aha, i mam dwójkę dzieci więc brakowałoby im tylko troje.

A, tekst jest dla mnie bardzo dobry i optymistyczny :)
Dobrze wiedzieć, że w tym zaganianym świecie żyją gdzieś spokojnie, szczęśliwi ludzie.

Marek Pleśniar08-01-2006 14:15:32   [#33]

jedziemy

-

a swoją drogą zróbmy eksperyment myślowy: Najpierw lektura:

Szkoła w Halmeniemi to takie dziwne miejsce, o którym marzą chyba wszystkie dzieci. Właściwie toby marzyły, gdyby wiedziały, że jest. Jedyna sala ma chyba ze 150 metrów i każdy stawia sobie swój stolik, gdzie chce. Pod oknem, pod tablicą, a zmarzluchy pod kaloryferem.

W mniejszej sali jest biblioteka i sala komputerowa jednocześnie, a Juha właśnie siedzi tam przy wielkim stole ze wszystkimi dzieciakami i sobie gadają.

Juha wyskoczył do kuchni po kawę i dziennikarz, który właśnie wpadł zobaczyć szkołę, pyta go, co to za lekcja. Juha tłumaczy, że to nie lekcja. Każdego dnia rano siada sobie z dzieciakami w bibliotece, pogryzają ciasteczka, piją herbatę i opowiadają, jak minął dzień, co nowego w domu albo co widzieli w telewizji. Czasem ktoś opowie, jaki miał sen, ktoś inny o swoim pomyśle, a Juha właśnie opowiedział, że wpadł mu w oko fajny citroën. Szkoda, że jest aż za kołem polarnym. Może uda się namówić Mattiego pierwszego, żeby go sprowadził.

W wielkiej kuchni dwie mamy już gotują obiad i co chwila ktoś do szkoły wpada. O, właśnie wpadł pierwszy Matti zobaczyć, jak leci, i zamienić słówko z Juhą. Dzieci biegają po korytarzu i naprawdę trudno wytłumaczyć dziennikarzowi, czy teraz jest
lekcja, czy jej nie ma. A w szkole jest 13 dzieci i każde w innym wieku.
"

A teraz.. pozwólmy kilkorgu przypadkowym nauczycielom z przypadkowo wybranej polskiej szkoły no i uczniom przenieśćsię - przejąć taką szkołę

i pozwolić na to wszystko]

jak skończy się rok szkolny i jakim świadectwem?

maeljas08-01-2006 14:21:59   [#34]

:-)))

nio - i jak "zmierzyć" jakość pracy takiego dziwoloąga :-)))))))
Marek Pleśniar08-01-2006 14:25:34   [#35]

i jak znieść to, że nie wiadomo jaki mają harmonogram na codzień?

i co tu właściwie miałby robić wizytator;-)

bardzo mi się podoba - z zupełnie innego artykułu: "trzeba ufać szkołom"

hm

a raczej HM

Fred08-01-2006 14:27:30   [#36]

Cóż.. Myślę, że jak najszybciej należy utworzyć tam Narodowy Instytut Wychowania i przywrócić młodzieży tradycyjne wartości.

grażka08-01-2006 14:42:28   [#37]

Mamy szykujące obiad - HACCAP i Sanepid wyprowadzają je w kajdankach za stwarzanie zagrożenia, dyrektor płaci stosowny mandat za brak nadzoru.

I czy nauczyciel ma kwalifikacje do prowadzenia wszystkich tych zajęć?

Czy ma stosowne procedury i narzędzia ewaluacji owych rozmów?

itd? ...

Ale kocham Finlandię - od czasów, gdy przeczytałam "Wyprawę po królewskiego łososia" (książki mam spakowane, więc nie sprawdzę, lata chyba 80-siąte). I za Muminki :)

http://www.yellowfrog.pl/muminki/

Ale ja w ogóle kocham utopie ;) "Najzad z przeszłości" to lektura, do której co jakiś czas sobie wracam :)

Marek Pleśniar08-01-2006 14:46:11   [#38]

a mi się podoba to:

Wspólna praca większej grupy osób, pracujących dla osiągnięcia wspólnego celu, wspólnego dobra. Talkoo.
grażka08-01-2006 14:48:08   [#39]

czyli... - jak napisał ktoś w opiniach do tekstu - społem?

Marek Pleśniar08-01-2006 15:02:29   [#40]

i tu koniecznie poczytajcie;-)

http://www.halmeniemi.info/news/051108_talko.html

Wojciech Tański08-01-2006 16:07:11   [#41]
A ja na początku grudnia kilka dni byłem w Szwecji i jeszcze nie mogę dojść  do siebie. ;-)))
Byłem w Halmstad, mieście liczącym blisko 90 000 dusz. Długo mógłym opisywać co widziałem, przeżyłem i czym się zdumiałem. Generalnie, to jakbym był tym dziennikarzem z artykułu powyżej. Gdybym miał to ująć krótko, to powiedziałbym, że tam jest.... hm... normalnie... Podzielę się z Wami tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie.
1. Odwiedziłem uczelnię kształcącą nauczycieli. Przedstawiono nam najnowszy projekt ( tam wszystko robi się w ramach jakiegoś projektu ) przygotowania przyszłych nauczycieli do nauczania fizyki. W ramach tego projektu studenci między innymi mają zajęcia na wesołym miasteczku, gdzie uczą się, jak pokazywać prawo ciążenia, działanie siły odśrokowej itp. Od pierwszych dni swoich studiów studenci prowadzą z dziećmi różne zajęcia w specjalnych salach ćwiczeń. Dzieciaki przychodzą z miasta, zeby się pobawić i czegoś nauczyć.
2. Odwiedziłem dwie szkoły, które powstały kilka lat temu w ramach projektu. Generalnie chodzi o to, zeby likwidować duże szkoły i tworzyć małe, z 140-160 uczniami, ponieważ takie małe tworzą najlepsze środowisko wychowawcze. Wygrał projekt Elizabeth, obecnej dyrektorki szkoły. Po wybraniu projektu architekt zaprojektował szkołę według pomysłu i życzenia Elizabeth. Małą, parterową, przyjazną, otoczoną zielenią. Projekt Elizabeth zakłada, że każdą klasę, od 1 do 6, uczy 2 nauczycieli. Uzgadniają miedzy sobą jakich przedmiotów będą uczyć i uczą. Złożenie jest proste - wielu nauczycieli nie jest w stanie razem planować pracy i ją ewaluować, jeden nauczyciel jest osamotniony i nie ma się z kim dzielić spostrzeżeniami. A ta dwójka nauczycieli spotyka się codziennie, omawia pracę w danym dniu, problemy wychowawcze i planuje pracę na następny tydzień.
3. Jedynym dokumentem jest podstawa programowa, ale wydana w formie kolorowej książeczki, zrozumiałej dla dzieci, rodziców, a nawet nauczycieli. ;-)))
4. Podstawowym założeniem jest też samodzielna praca ucznia, praca własnym tempem, zgodnie z rodzajem inteligencji. I branie odpowiedziolności za własny rozwój. Nauczyciel jest tylko przewodnikiem na drodze własnego rozwoju. Łaziłem po tej szkole i też nie umiałem powiedzieć, czy to lekcje, czy przerwa. Każdy uczeń bowiem może w ciagu dnia samodzielnie zadecydować kiedy weźmie przerwę z przysługujacych mu do dyspozycji 30 minut. Ale najciekawsze jest to, że nie widziałem ucznia, który by nie pracował, nie był czymś zajęty.
5. Nauczyciele, dyrektorzy i ludzie odpowiadający w gminie za edukację są zaprzyjaźnieni, dużo rozmawiaja ze sobą, opracowują wspólne projekty. Gdy szkołe odwiedza ktos z wydziału edukacji, to po to by zobaczyć nad czym nauczyciele i dzieci pracują, jakie mają plany i czego im potrzeba do ich realizacji.
Długo bym jeszcze mógł pisać i marzyć.... :-)))))
Powiecie, że to bogaty kraj, a wszystko jest kwestia pieniędzy. To prawda. Ale tyż prawdą jest, ze pieniadze można różnie wydawać. Można wydać na pałace, przepraszam, biurowce ZUS, limuzyny dla urzedników, samoloty bojowe, wojnę u boku sojusznika, albo na edukację. Rozmawiałem z wieloma Szwedami. Zdziwiłem się, ze to ciepli, weseli ludzie.  Ale dwie rzeczy traktują ze śmiertelna powagą - prawo i edukację.
Acha! szkołe którą widziałem, natychmiast poleciłby zamknąć  sanepid i przeciętny wizytator. ;-)))
Fred08-01-2006 16:42:23   [#42]
Ale nasz Kmicic wysadził za to największą kolubrynę szwedzką. ;-))
Adaa08-01-2006 16:44:41   [#43]

Szwedzi stosują zasadę w edukacji,że należy łaczyć wszystko co możliwe z praktyką...te zajęcia w wesołym miasteczku itd.,że kształcenie powinno być adekwatne w stosunku do czasów,w których zyjemy a najwyższa kategoria dydaktyczna jest umiejetność...prawda,że proste?;-)

i bardzo podoba mi sie niepisana u nich zasada,że kazdy polityk przed objęciem stanowiska premiera musi przejść przez resort oswiaty...czyli chcesz najwyzszy urzad w państwie-poznaj specyfikę edukacji...

u nas natomiast obowiazje niepisana zasada...chcesz pobawić sie w politykę,utrzymac sie na arenie-unikaj resortu edukacji :-)

resort edukacji traktuje się jak wilczy bilet...biorą go nieswiadomi albo niekompetentni;-)

Marek Pleśniar08-01-2006 16:53:32   [#44]

do tego wszystkiego trzeba mieć dobrą wolę i rozum

nie znam ANI jednego polityka który maiłby te przymioty oba naraz

dobra wola - owszem - ale dobra do wykonania jakiegoś idiotyzmu lub chorej idei

rozum - ale do kariery

poza tym jaki rozum!?

Tu trzeba o POLSKĘ walczyć. A nie tam jakiś rozum.

Adaa08-01-2006 16:57:34   [#45]

a ja znałam takiego - Jacek Kuroń

Marek Pleśniar08-01-2006 17:01:26   [#46]

ale palił za dużo;-)))

powiem więcej - znam drugiego, jednego z niewielu rozsądnych i nie idącego na popularne gesty

ale nie powiem bo mnie połowa forum znienawidzi;-)

beera08-01-2006 17:02:55   [#47]

przestań i nie żartuj

ten facet, co jablka wyciaga z teczki i co zna jenifer, to on nie szedł na popularne gesty?

;-)

...........

Jacek Kuroń- tak, ale on już w innym szeregu..

Janusz Pawłowski08-01-2006 17:04:23   [#48]
Generalizacja raczej nie służy porozumieniu i współpracy.
Znam paru - choć nie osobiście.
Adaa08-01-2006 17:07:18   [#49]

wyraże nadzieję,parafrazując Busha,że jak tak dalej pójdzie to :
 będziemy mieli najbardziej wykształcony naród polski na swiecie

;-))

Adams13508-01-2006 18:09:40   [#50]

Właściwy azymut

To co zauważył i napisał Wojtek to nie fantazja czy urojenie. To jedna z słusznych dróg na które winna wchodzić nasza oświata.
strony: [ 1 ][ 2 ]