Forum OSKKO - wątek

TEMAT: List w nauczaniu zintegrowanym
strony: [ 1 ]
jmz09-11-2005 17:20:05   [#01]
Mam córkę w drugiej klasie podstawówki. Jej klasa korzysta z podręczników "Już w szkole" wyd. Nowa Era. Pierwszą formą wypowiedzi pisemnej, jakiej uczyła się w zeszłym roku był list. W tym roku znowu jest list.   Nie chcę za nią odrabiać lekcji tym bardziej, że jest ambitna i chce sama.Słabo jej te listy wychodzą (na trójkę). Są za krótkie i dość niezdarne. Czytałam listy pisane przez inne dzieci (była wystawka) i były to bardzo ładne teksty - zgrabne zdania, mądre treści, nie wiem tylko na ile samodzielne. W czym mój problem? Czy dzieci nie powinny zaczynać od prostszych form np. opisu obrazka, opisu wydarzeń czy coś w tym rodzaju? List jest trudny nawet dla mnie.  Chciałabym porozmawiać na ten temat z nauczycielką. Ale może się mylę i to moje dziecko jest po prostu nieutalentowane z polskiego? Poproszę o opinie nauczycieli nauczania zintegrowanego. Pozdrawiam
Gaba09-11-2005 17:39:48   [#02]
powinny - w dawnej klasie IV... list był forma kończacą, zaczynało się od opisu, opowiadania bez dialogu, to przychodziło w klasie V lub VI.
skrzat09-11-2005 17:52:04   [#03]

zaryzykowałabym inne twierdzenie...

List jest formą o wiele łatwieszą niż opis - powiem więcej: opis jest bardzo trudny.

Wymaga przestrzegania ważności opisywanych elementów i odpowiedniego słownictwa.

Opowiadanie natomiast wymaga pewnej dramaturgii, kompozycji przyczynowo-skutkowej. To tez nie jest proste dla dziecka z kszt. zintregrowanego.

List natomiast przez swą typową, łatwą do nauczenia budowę jest właściwie prostym ćwiczeniem redakcyjnym. Niemal każde zdanie w prostym liście może dotyczyć innej sprawy.

Gaba09-11-2005 17:59:45   [#04]

nie to zdecydowanie nieprawda... ;-)

list jest bardzo trudny, gdyż dziecko nie operuje pojęciem "formuła" otwarcia, zakończenia, bardzo trudne jest do opanowanie pojęcia "pola" w gospodarowaniu przestrzenia na kartce... chyba, że chcemy wprowadzić paralist. Tylko po co... - kurka, jakoś mam odmienne doświadczenia, a trochę uczyłam... no jedynie czwartaków, ale chyba to jest jakieś doświadczenie?

 

opis guzika, łyżki, szklanki, klamki... buta i fantastyczne historie - baśnie dziecięce nt. zapałki, listki,  bajki... o chmurze... to ukochane najprostsze formuły bajania - gawędzenia. I rozpisywania dzieciaków. Ładne mi dzieciaki - wszystko dzis po studiach, juz dzieciate... - przychodzą...

agusia7009-11-2005 18:31:19   [#05]

List jest formą wypowiedzi wprowadzaną już w I klasie, przy okazji życzeń świątecznych, imieninowych lub pozdrowień z wakacji, w kolejnych klasach jest rylko rozwijany.

I nie wydaje mi się że listy twojej córki są nie takie jak być powinny, Są za krótkie i dość niezdarne To twoja ocena po tym jak zobaczyłaś listy innych dzieci, przecież każde dziecko rozwija się w inaczej, nie powinnaś się sugerować tym że inne dzieci piszą więcej.Uczeń już w klasie I ma wiedzieć jakie elementy list zawiera i to jest najważniejsze, a to czy napisze jednozdaniowe pozdrowienia czy będzie się rozpisywał na pół kartki to jest jego sprawa.

My dorośli też jesteśmy różni jedni się rozpisują a inni kwitują wszystko jednym zdaniem : ))))

skrzat09-11-2005 19:24:17   [#06]

gabo :)

;) ...to rzeczywiście dawno...

Ja też uczę długo - języka polskiego. I powiem Ci, że umiejętności czwartoklasistów w zakresie ćwiczeń redakcyjno - kompozycyjnych są coraz mniejsze, żeby nie powiedzieć - zerowe.

Kto zna odpowiedź, dlaczego? ;)

skrzat09-11-2005 19:30:17   [#07]

dodam jeszcze...

>opis guzika, łyżki, szklanki, klamki... buta i fantastyczne historie - baśnie dziecięce

Jak dziecko opisze łyżkę???

Uchwyt i ...no, jak nazwie i opisze tę "komorę zupną"??

Po prostu tego nie zrobi.

A klamkę? Jej kształt, kolor...?

Iwona209-11-2005 19:31:45   [#08]

Podstawa programowa - kształcenie zintegrowane:

Treści nauczania
Edukacja na tym etapie obejmuje następujące treści nauczania i działania edukacyjne:

23)pisanie swobodnych tekstów, życzeń, zaproszeń, listów, opowiadań i opisów

Iwona209-11-2005 19:42:29   [#09]

skrzacie ;)

I powiem Ci, że umiejętności czwartoklasistów w zakresie ćwiczeń redakcyjno - kompozycyjnych są coraz mniejsze, żeby nie powiedzieć - zerowe.
Kto zna odpowiedź, dlaczego? ;)

Bo panie z klas 1-3 się tylko bawią i bawią... i nic z tymi dziećmi nie robią ;)) i te dzieci w 4 klasie, to nawet nie umieją posługiwać się cyrklem i nie potrafia odmieniać rzeczowników przez przypadki... 

;)))

skrzat09-11-2005 20:04:56   [#10]

iwono2

Nie wiem, ile się bawią - ale wiem, ile kserują kart pracy: tysiące! I wypełniają je ołówkiem straszliwie bazgrząc.Natomiast - nie waham się tego powiedzieć - umiejętności kluczowe leżą.

Ustne i pisemne budowanie wypowiedzi wielozdaniowej, czytanie ze zrozumieniem, ortografia... - nie ma na co liczyć.

Projekty, dramy, ...to ważne dla rozwoju dziecka, natomiast dla podstawowych umiejętności konieczna jest konsekwentna praca nad budowaniem słownika dziecka oraz żmudne ćwiczenia redakcyjne. Niestety.

A gdyby tak poprosić przed hospitacją: proszę mi pokazać ćwiczenie kompozycyjno-redakcyjne, koleżanko. A do tego słownikowe.

Agniesia709-11-2005 20:06:09   [#11]

Iwono- wielkie nieporozumienie, czy wiesz jaki walor kształcący ma zabawa??????

A jeśli sa dobre (nauczycielki) to byłoby świetnie, gdyby przez zabawę uczyły. Niestety większość wprowadza metody akademickie już w kl I-III.Jesteś tego zwolenniczką?

A z tymi rzedczownikam i , to chyba przesada, zeby odmieniać przez przypadki ???????????????

Wiem, zmrużyłaś oko!

Ja też !

Iwona209-11-2005 20:11:54   [#12]

Agniesiu

Cała moja wypowiedź jest jednym zmrużeniem oka ;)))))))))))))))))

A co to tych przypadków i tego cyrkla - są to autentyczne wypowiedzi pań z klas 4-6 ;)))))))

Vincia09-11-2005 20:20:21   [#13]

iwono

też się dałam nabrać na Twoją "krytykę", dopiero po chwili zauważyłam ;)

Ale jak by nie interpretować, to zaczęłyście ze skrzatem ping-pong nt. klasy młodsze a starsze. Po co? Bez sensu jest takie myślenie, uogólnianie i obarczanie się winą, zamiast wspólnej analizy, szacunku i zaufania dla własnej pracy.

A może samousprawiedliwieniem niemocy i próbą dowartościowania jest udowadnianie, że nauczyciele w poprzednim etapie (przedszkole, I-III, IV-VI, gimnazjum, liceum) byli do bani?

ewika09-11-2005 20:20:40   [#14]
odmiana przez przypadki to klasa IV, ale trzeba jeszcze ten rzeczownik znaleźć, np w tekście! I tu schody.
acha09-11-2005 20:24:42   [#15]

Zawsze ktoś bedzie  narzekał na kogoś.

Panie z klas 4-6  na panie z 1-3.

Panie z gimnazjum na panie z podstawówki.

Panie z liceum na panie z gimnazjum.

I wszystkie te co narzekają są idealne w tym co robią (według własnej opinii) :)))

Iwona209-11-2005 20:29:46   [#16]

acha

uprzedziłaś mnie - wyjęłaś mię to z ust mych ;)))

Aha! Nauczyciele akademiccy też coś tam twierdzą i narzekają ;)

Pozdrawiam!

ps. Jeszcze jedna refleksja mnie naszła - ciekawa jestem ilu osobom chciało się zerknąć do podstawy programowej z niższego szczebla?

Gaba09-11-2005 20:31:03   [#17]

... opowiem pewną historyjkę chyba... z Filipem - pierwszy rocznik gimnazjalistów. Skręcam się, opowiadam  historyjkę kryminalną o tajemniczym wydarzeniu, gdzie pojawił się wścibski detektyw Przypadek. Co się zdarzyło, Kto uczestniczył... kto kogo zamianował, co dopełnił, komu celował, kogo wziął biernik... (śp. Jędrzej Śniadecki, autor polskich nazw przypadków byłby szczęśliwy...), a tu ww. Filip rzuca - dlaczego my mamy wymyślać te nazwy, skoro one już istnieją. Proszę nam je podać.

Czasownik, którego nie lubię padł i obnażył komiczność moich intencji. ;-)

Marek Pleśniar09-11-2005 20:37:09   [#18]

dobra chłopczyna

mógł rzec: "jest tu pani od podania nam tych nazw, więc proszę się nie wymądrzać tylko podać;-)

----------

a bariera 3-4 istnieje - to prawda

z kimściś rozmawiałem ostatnio wyhcwalając np - że to jedyny etap edukowania (no oprócz przedszkola:-) którego nauczyciele znają i zwracają uwagę na procesy rozwojowe w dziecku. Potem nie patrzy się na to już tak uważnie.

jmz09-11-2005 20:56:19   [#19]

Agusiu. Nie sugeruję się tym, że inne dzieci piszą więcej tylko tym co piszą. Wiem, że mamy też napracowały się przy tych listach ( nietrudno  zauważyć, jak samemu jest się nauczycielem i jeszcze niedawno uczyło sie czwartoklasistów).  Zresztą odpytałam kilka mam.

Zastanawiam się też, jako rodzic na ile powinnam ingerować w prace mojej córki (poza błędami ortograficznymi, szykiem wyrazów w zdaniu, błędami przy przenoszeniu wyrazów). Nie poprawiam jej stylu.

Uważam też, że 18 godzin n. i. w tygodniu to za mało dla przeciętnego ucznia na nauczenie się  wszystkiego co jest w programie. To jest częściowa odpowiedź na pytanie dlaczego nic nie umieją. Dużą rolę odgrywa też dom. Mam zdolne dziecko, a i tak w ubiegłym roku (pierwsza klasa) dużo pracowaliśmy z nią w domu - nauka czytania, opowiadania, liczenia, pisania (ile się naszukaliśmy w podręczniku, jak prawidłowo łączyć litery)-dość dużo zadawane. Jeśli nie ma pomocy czy zainteresowania ze strony rodziców - klapa. I ważne jest jak pomóc, żeby nie zaszkodzić.

skrzat09-11-2005 21:14:27   [#20]

Nie chcę, żeby było odbijanie piłeczki. Chcę znaleźć powód takiego stanu rzeczy - i go zlikwidować albo przynajmniej najpierw zdefiniować. Uczę przeszło 20 lat, więc mam porównanie. Gdy przegladam stare konspekty, oczy przecieram ze zdziwienia :-O Takie dyktanda robiłam?? I takie były stopnie?? 

A wypracowania jakie długie i jakie mądre....

Dlaczego teraz tak trudno? Mamy przeciez sprawdzian zewnętrzny - dlaczego winę za punktację w standardzie "pisanie" zrzuca sie na polonistę? Przecież początki....a czego Jaś się nie nauczył... 

Daleka jestem od obarczania nauczycielek kszt. zintegrowanego winą za brak kompetencji podstawowych u uczniów przychodzących do klasy IV.

To nie tak. Dziewczyny pracują chyba wiecej niż kiedyś, bo i same awanse to spowodowały. Tylko dlaczego dzieci nie mówią i nie piszą, gdy przyjda do klasy IV?  Gdzie pies pogrzebany? Może w samej koncepcji kształcenia zintegrowanego - to moje zdanie.

 

A tak przy okazji: mam w nosie odmianę przez przypadki, a same nazwy przypadków szczególnie. Ja - jako nauczyciel jezyka polskiego - mam jedno jasne zadanie: nauczyć mówić i pisać poprawnie w języku ojczystym. Wszystkie "przypadki" przyjdą w szkołach wyższego szczebla.

I tego się będę trzymać! :))

Ganges09-11-2005 21:43:08   [#21]
Mój syn, drugoklasista też uczy się z ksiązki Już w szkole. Uważam ,że to dośc dobry podręcznik. Też jest teraz na etapie listu. Dostał kartę pracy z wypisanymi gotowymi zwrotami i miał wykorzystać je wplatając w zdania listu. Jakoś sobie poradził. Jednak nie w tym rzecz. zauważyłam, że klasa mojego syna przerabia częsc ćwiczeniową "od deski do deski" natomiast w klasie koleżanki syna - około połowa ćwiczeń pozostaje nieprzerobiona. Podziwiam nauczycielkę mojego syna, bo mimo naprawdę małej ilości godzin (16 bez wf) ma czas na opracowywanie tekstów ortograficznych i dyktando co 4 dni. Może więc problem nie w programach tylko w metodyce wprowadzania wiadomości?
Vincia10-11-2005 09:18:24   [#22]

Myślę, że zasada jest dość prosta - jeśli chcemy, by dzieci swobodnie i twórczo wypowiadały się na piśmie - powinny dużo pisać.

Może problem dzisiejszych czasów polega na tym, że chcemy bardzo wielu rzeczy, w dodatku co chwilę innych i trudno to wszystko zmieścić w czasie(nie mówiąc o wydolności nauczyciela). A czas nie jest z gumy.

Pracuję w nz, ale powinnam też uwzględniać wyniki sprawdzianu po VI klasie (mimo, że dotyczą innej niż moja grupy dzieci), priorytety kuratora, ministra, trendy wynikające z mierzenia jakości pracy szkoły...

Często mam wrażenie, że szkoła jest b. scentralizowana, że można by tylko czekać na zewnętrzne polecenia... Smutne, bo satysfakcja z takiej pracy jest zerowa. Czy twórczy, myślący oddolnie nauczyciel nie skazuje się czasem na konflikt z nadzorem?

Z drugiej strony mamy indywidualizować - dostosowywać metody do klasy, ucznia. W klasach przekrój dzieci z deficytami, stąd i efekty nie tak szybkie i niejednorodne jak kiedyś.

Nie myślcie, że marudzę. Tak sobie tylko rozważam po 21 latach pracy, którą n.b. bardzo lubię.

mała re10-11-2005 10:57:52   [#23]

Wydaje mi się , że tworzymy trochę sztuczny problem, to odwieczne narzekanie jednych na drugich... ja przerabiam coś takiego co roku we wrześniu i październiku.Wygląda to niej więcej tak...a co to za klasa, same niezdolne dzieci, nic nie potrafią, nie ma z kim pracować,godzinę przepisują, nie samodzielne, 20 razy pytają o to samo....

A potem już w okolicach listopada czasem grudnia, okazuje się że to nie są takie złe dzieci, że dużo umieją, a problem polegał po prostu na tym, że one potrzebują czasu na przestawienie się. Wszyscy to wiedzą ale w praktyce wolą o tym nie myśleć, że dla ucznia kl IV problemem jest nawet język, którym zwracamy się do ucznia.Inaczej formuujemy polecenia, inaczej, inaczej niż było to do tej pory....nie źle czy nie właściwie, tylko inaczej, a to już może być powodem tego że uczeń nie odbiera nas tak jak powinien.

Ja wiem że wszyscy bardziej doświadczeni nauczyciele o tym wiedzą...ale czasem zapominają... : )

Opowiem wam coś jeszcze , u mnie w szkole pracowała w ubiegłym roku stażystka , na zastępstwie , prosto po studiach, rewelacyjnie wykształcona ( 5 na dyplomie), stosowała najnowsze metody ... i okazało się , że dzieciaki jej nie rozumieją...nie wiedzą co mają robić , bo ona zwracała się do nich tak uczelnianym językiem, że nawet te z klasy V i VI miały problem ze zrozumieniem czego ona od nich chce...

agusia7010-11-2005 16:37:24   [#24]

Chodziło mi tylko o to, że często rodzice robią ,może nawet nieświadomie dziecku krzywdę przez porównywanie do innych dzieci.Nie powinno się sugerować tym, że inne dziecko umie więcej.Jest podstawa programowa, którą uczeń ma opanować w ciągu  trzech lat...czasem dziecko , które słabiej radzi sobie w pierwszej , czy drugiej klasie świetnie zaczyna sobie radzić w trzeciej...poprostu dojrzało.A rodzić czasem przez niewinne pytanie o sprawdzian lub dyktando "a jak poszło twojej koleżance?" sugeruje swojemu dziecku, że jest lepsze kub gorsze od innego. Jeśli lepsze to ok...ale jeśli słabsze?Nie powinno się stresować, tym, że wypada słabiej od koleżanki,powinno się cieszyć że osiągnęło , nauczyło się czegoś czego jeszcze nie umiało, i nie dlatego , że koleżanka już umie, ale dlatego że uczenie jest fajne, że sprawia przyjemność... i że rodzice są z niego dumni.

A jeszcze jako ciekawostka do powyższej dyskusji. Mój matematyk był święcie przekonany, że to on po raz pierwszy nauczył uczniów kl. IV  kolejności działań.I był w wielkim szoku, gdy przypadkiem wszedł na lekcje  do kl III i zobaczył jak dzieciaki na tablicy rozwiązywały przykłady na kolejność działań.Był do tej pory święcie przekonany że dzieci posiadły tę umiejętność w kl IV po jego tłumaczeniach.I od tamtej pory traktuje panie z NZ z większym szacunkiem  ;)))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]