Chciałoby się rzec: A nie mówiłem? EFEKTY POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI
ND: Wszystkie ośrodki zajmujące się badaniem opinii publicznej oprócz Polskiej Grupy Badawczej dawały w sondażach wysokie zwycięstwo dla Donalda Tuska. Jednak ich sondaże po raz kolejny okazały się całkowicie nietrafione. Dlaczego się tak dzieje? Czy to kwestia metody badawczej, czy niezdecydowania wyborców? Marcin Palade: Gdyby się okazało, że wszystkie firmy pokazywały zwycięstwo Donalda Tuska, a dwa tygodnie wcześniej jego zdecydowane zwycięstwo w pierwszej turze, a nawet wcześniej zwycięstwo Platformy Obywatelskiej, to można powiedzieć, że winna jest metodologia i chwiejni wyborcy. Jednak w momencie gdy jedna z firm –PGB- pokazuje, że pierwszą turę nieznacznie przegra a drugą wygra Lech Kaczyński a w wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość to okazuje się, że być może są jakieś inne czynniki. Jakie? Nie ulega wątpliwości, że na pewno mieliśmy do czynienia z efektem poprawności politycznej. Polegał on generalnie na tym, że zdecydowana większość mediów pośrednio sprzyjała Donaldowi Tuskowi, a co za tym idzie w opinii publicznej kształtowany był wizerunek kandydata powszechnie akceptowanego przez establishment i jego gorszego oponenta. Drugim bardzo ważnym czynnikiem są kwestie metodologiczne. Od lat powtarzamy, że najbardziej sprawdzalną metodą na robienie badań jest metoda „on-street”, czyli metoda badań w miejscach publicznych. Ma ona jedną podstawową zaletę, której nie mają inne badania typu telefonicznego, czy badań w domach respondentów – gwarantuje pełną anonimowość. W przypadku badań politycznych jest ona bardziej sprawdzalna i pokazują to wyniki naszych prognoz zarówno z I i II tury wyborów prezydenckich, jak i wyborów parlamentarnych, a wcześniej wyborów do Parlamentu Europejskiego. ND: Zachodnioeuropejska prasa podsumowując wybory w Polsce zauważyła, że wygrał kandydat, który według sondaży zajmował drugie miejsce. Czy firmy przygotowujące takie sondaże miałyby tam szansę na kontynuowanie swojej działalności... MP: Nie wydaje mi się to możliwe, że przy wpadce rzędu 8 czy 10 pkt. procentowych, a z takimi mieliśmy do czynienia w tym maratonie wyborczym w ostatnim czasie, firmy badawcze mogły normalnie funkcjonować na Zachodzie. Prawdopodobnie musiałyby się one pożegnać z aktywnością w segmencie badań społeczno-politycznych. Przez ostatnich 15 lat mieliśmy do czynienia z układem towarzyskim szefów dużych firm i przedstawicieli niektórych mediów. Wpadki firm zrzeszonych w OFBOR były umiejętnie kryte. Tym razem stało się inaczej. Myślę, że IV Rzeczpospolita socjometryczna puka do naszych drzwi i obyśmy te drzwi otworzyli jak najszybciej.
ND: Nie obawia się pan, że ludzi stracą zaufanie do sondaży? MP: Jestem zaniepokojony, że na skutek tych niechlubnych dokonań dużych firm badawczych możemy mieć do czynienia z kompletną utratą zaufania do firm sondażowych. Teraz po wpadce z drugiej tury wyborów prezydenckich obawiam się, że odbudowanie wiarygodności w społeczeństwie to problem nie na miesiące, ale prawdopodobnie na lata. Duże firmy bardzo poważnie powinny się zastanowić nad błędami metodologicznymi i systemowymi, w tym słabością kontroli pracy ankieterskiej. Oby sytuacja w której znaczna część społeczeństwa będzie reagować na nazwy niektórych firm badawczych odruchami wymiotnymi minęła jak najszybciej. Na szczęście w tej grupie nie ma PGB.
ND: Co by Pana poradził przedstawicielom środków masowego przekazu, gdy będą się zastanawiali komu zlecić przygotowanie sondażu. Według jakich kryteriów powinni oceniać profesjonalizm ośrodków badawczych? MP: Myślę, że najlepszym kryterium powinna być zgodność prognoz przedwyborczych firmy z rzeczywistymi wynikami głosowania. A swoją drogą jeśli mówimy o mediach wyobrażam sobie jaki dołek psychiczny muszą mieć redaktorzy Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, czy portalu Onet.pl, którzy od zawsze cenzurowali i nie dopuszczali badań PGB. Firmy, która w Polsce myli się najrzadziej.
ND: Skąd się ten bojkot brał ... MP: Z tego, że środowisko Gazety Wyborczej próbowało narzucić opinii publicznej nieprawdziwy obraz naszej działalności i aktywności. Z próby ostatecznego zepchnięcia nas do socjometrycznego getta wyszliśmy zwycięsko.
25-10-2005, „Nasz Dziennik” |