będę bronić Księgowej i to bardzo - to nie jest sprawa wygodnej pani, a sprawa procedur. ;-) Jest okres do którego urzędowo się przyjmuje dokumenty księgowe i nie ma to nic wspólnego z wydziwianiem, naprawdę. Ten czas określa zarządzenie dyrektora. Te procedury są sztywne, obserwuję to od lat. Wszelkie kontrole badają ten okres. Musi się zgadzać z dokumentami regulującymi, podkładkami np. arkuszami rozliczeniowymi ponadwymiarówek i dokumentami księgowymi. To samo mamy z L4. U nas okres rozliczeniowy jest do 25-ego każdego miesiąca. Po tym okresie przechodzi z innymi elementami, tzw. składnikami pensji na miesiąc następny. W ZEO okres ten przypada jeszcze wcześniej, kto się ociąga, albo ma L4 pod koniec miesiąca, albo pojawi się z innymi dokumentami uprawniającymi do podwyższonej pensji, ma wyrównywanerozliczane w następnym miesiącu. My mamy 50 osób do obsługi i jeżeli się tak nie zrobi, to co sekundę trzeba niemal poprawiać pensje, a ktoś to musi sprawdzić, podpisać przeanalizować. Listę się robi dwa- czasem trzy dni (wprowadzanie danych wraz z kontrolą), potem sprawdzamy i niestety przychodzi koniec miesiąca. Nie będziemy czekać na jedną godzinę nauczyciela do końca np. września, bo nie poślemy listy płac wcale. Sam proces wysyłania choć trwa parę minutek jest także bardzo ważny - musimy sprawdzić, czy wszystko wyszło i zeszło i czy zostało przeksięgowane. Te operacje sprawdzamy na programie księgowym na naszym koncie w banku. Żadna widać z Pań nie dopytała się księgowej, jak to wszystko hula. U nas kto przyśpi z oddaniem kart rozliczeniowych może jeszcze prosić dyrektora, by mu przyjął rozliczeniówki, jeżeli nie zamknął sam rozliczeń. Gdy ten zamknął - nie ma szans bawić się ponownie w robienie wielkiej płachty, bo ktoś interesów swoich nie pilnuje... ;-) wtedy kukuś jest pierwszy w następnym miesiącu. U nas się wpisuje datę wpływu kart rozliczeniowych, bo są dokumentem księgowym. Bywa, że te karty kontroluję i bywa, że ostro weryfikuję. Naczelna zasada jest taka, że płaci się nauczycielom wszystko, nikt nikomu nigdy niczego nie zabrał - a od jednej czy kilku nadgodzin jeszcze nikt nie zbiedniał. Z wyjątkiem wpisanych godzin, a nieodbytych, bo tak się także zdarza. Dajcie Panie żyć. ;-) |