Tak pisze trochę, żeby się pożalić, trochę, żeby powściekać, a trochę, żeby zapytać o radę. Załapałam dziś niezłego doła- konsekwencja mojego niezginania się wtedy gdy ode mnie tego oczekiwano i niestety nie da się ukryć, ale własnej głupoty i ignorancji też. Opowiem od początku. Stworzyłam od podstaw jako prezes pewnego ogólnopolskiego stowarzyszenia 4 lata temu pewną placówkę. Placówka ta była bardzo mała, więc nie stała się na początku samodzielna tylko została włączona jako oddział (z tym, że mieliśmy własną siedzibę w zupełnie innym miejscu) do przedszkola z którego rekrutowała się większość pracowników. Trwaliśmy tam 4 lata, żyjąc sobie własnym życiem, po czym w tym roku udało się rozszerzyć naszą działalność i zostaliśmy dołączeni już jako autonomiczna Filia pod inną placówkę (Ośrodek). Przeniesienie dokonało się z inicjatywy OP, zgodnie z wolą moją i moich koleżanek, ale zdecydowanie wbrew woli byłej dyrekcji. DLaczego chciałyśmy się przenieść? Bo przez te 4 lata powiedzmy oględnie współpraca nie należała do najłatwiejszych.... Oczywiście za to przeniesienie winą ta była dyrekcja obciąża mnie, bo to ja latałam, załatwiałam, walczyłam, itd (a waleczna byłam naprawdę, bo żeby rozszerzyć działalność ruszyłam nawet MEN- i to z powodzeniem:)) ) Tyle genezy... Jeżeli chodzi o to co jest dzisiaj, to mogłabym o tym książkę napisać, tym bardziej, że właściwie jestem sama z tymi wszystkimi kłodami.... Nie powiem przecież nowemu dyrektorowi jak wszystko wygląda od A do Z, bo uzna mnie za nielojalnego pracownika, no nie? W każdym razie łatwo nie jest...... Wielokrotnie obrywałam za moją działalność, a dziś zabolało szczególnie mocno... Chodzi o mój staż zawodowy. Zaczęłam we wrześniu 2002 r. na stopień n-la dyplomowanego. Przebyłam rok i kawałek stażu, po czym wylądowałam od 17 września 2003 na ciążowym L4 (praktycznie całą ciążę przeleżałam plackiem). Do pracy wróciłam dopiero 20 sierpnia 2004 (L4 + macierzyński + wypoczynkowy). Po powrocie jak gdyby nigdy nic kontynuowałam staż. 31 sierpnia 2005 w związku z przeniesieniem do nowej placówki zwróciłam się do mojej byłej dyrekcji o wydanie mi cząstkowej oceny dorobku zawodowego. Dziś rano zdecydowałam się na telefon z pytaniem kiedy ową ocenę mogę odebrać. No i dowiedziałam się, że nigdy, bo ja w ogóle nie jestem stażystą!!!!!!!!! Ok- może powiedzieć "durny bratek powinien znać przepisy, to by się nie przejechał". I to święta prawda. Ale jest jedno małe "ale". Ja przez cały ten czas we wszystkich sprawozdaniach, pismach, wszędzie tam gdzie wykazywało się dane dot. awansu pracowników, wykazywałam siebie jako osobę w trakcie stażu. I te dokumenty przechodziły przez moją dyrekcję, bo zawsze robiłam je na jej polecenie. Więc WIEDZIAŁA!!! Wiem, że teraz nie ma już odwrotu, przepadły mi 2 lata, miałam kończyć w tym roku. Niczego z rzeczy które robiłam w ramach awansu nie żałuję, bo bez niego i tak bym je robiła. Tylko pozostaje gorycz. Nie żeby mi akurat na tym stopniu tak koniecznie zależało (choć przyznacie te 2 stracone rlata to pewna strata finansowa......) ale chodzi o zasadę. Czy mogę coś zrobić, żeby innych ze strony tej osoby też coś takiego nie spotkało? No i w sumie ciekawe co mnie samą jeszcze spotka. Teraz ma mi napisac opinię o mnie.... Ciekawe jakich głębokich prawd o sobie jako o pracowniku się dowiem...... Dzięki, że mogłam się wygadać. I przepraszam, jeżeli to co pisałam było nieco nieskładne- ale co w duszy to na papierze (czy raczej ekranie). |