Nauczyciel mianowany (szok, bo przeze mnie awansowany, a wtedy nic nie wskazywało na to, co z niego za "ziółko"), powiem więcej - pedagog szkolny, nie bacząc na wszystkie aspekty swojej profesji, powinności wobec uczniów, rodziców(o pracodawcy, przepisach etc. nie wspomnę) przychodzi z pismem o rozwiązanie ("w trybie natychmiastowym z dniem 12.09.") stosunku pracy!!! I już. Bo zatrudnia się od poniedziałku właśnie u innego pracodawcy. A tu np. stos nieruszonych "papierów" do stypendiów unijnych, nieprzekazany cały warsztat pracy. Ja na to, że w tym trybie się nie zgadzam (zresztą nie ma takiego trybu). A w odpowiedzi co słyszę? Że go to juz nic nie obchodzi. Nie przychodzi i już.

Nie zależy mi już na takim pracowniku, ale czy na takich nie ma siły?

trudno tak..

Wspólczuję

Takich przypadków będzie więcej! Sterty papierów i Łysenkowskie teorie zapewnienia jakości pracy szkoły prędzej czy później przyniosą efekt masowej migracji ludzi zdolnych do innych gałęzi gospodarki. W oświacie pozostaną jedynie mierni, bierni, ale wierni( wierność i oddanie oczywiście samorządowi)!