Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Szkolny matrix
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Zola14-07-2002 19:49:44   [#51]

licea renomowane są i tylko jest pytanie,co było pierwsze jajko ,czy kura

dobre liceum i nabór dobrych uczniów czy nabór dobrych uczniów i dobre liceum

gdzieś musiał być początek - szkoła ma dobrą opinię i dlatego idą do niej zdolni uczniowie,z czego to wynika : z przypadku,z pracy nauczycieli,dobrej reklamy szkoły czy jeszcze z czegoś innego

ale najwięcej racji jest w tym co pisze Janusz o pracy nauczycieli

bywam na uroczystościach wręczania nagród nauczycielom,i kto je dostaje najczęściej - nauczyciele,którzy byli opiekunami olimpijczyka i nikt tu nie docieka,czy był i jaki był wkład nauczyciela w sukces ucznia,najczęściej nie robi tego także dyrektor ,bo to honor dla szkoły mieć dużo nagrodzonych,to także buduje dobrą opinię szkole

i boli mnie ,że nauczyciele,którzy pracują w nierenomowanych szkołach,których wkład pracy w każdy najmniejszy sukces ucznia jest ogromny nie są doceniami (z pewnościa zrobi to dyrektor ,dyrektor nawet sporządzi wniosek o wyższe nagrody ale na ich przynanie są marne szanse)

dobrze jak za pracą dydaktyczną ze zdolną młodzieżą idzie praca wychowawcza i opiekuńcza i w szkole jest dobra atmosfera,ale nie zawsze tak jest i są szkoły ,które niestety są stajniami w rozumieniu gosiuli,sama znam kilka takich placówek

rankingi są okrutne dla szkół,do których trafia młodzież mniej zdolna,te szkoły często robią mnóstwo pracy dydaktycznej ale jej efekty nawet wymierne (ten przyrost matury) są nieporównywalne z wynikami matury w renomowanej szkole,te szkoły robią mnóstwo imprez,konkursów,ich młodzież startuje w różnych zawodach i konkursach ale nie są to olimpiady przedmiotowe i choć odnosza w tych konkursach sukcesy to znowu do rankingu nikt tego nie liczy,praca z uczniem słabym,praca wychowawczo-opiekuńcza (ciężka praca ) jest niepoliczalna

podam przykład - jest olimpiada organizowana przez Zarząd Główny PCK (ogólnopolska),w roku ubiegłym nasza uczennica w tej olimpiadzie zajęła V miejsce w Polsce,w tym roku IX,jest to olimpiada wymagająca bardzo wszechstronnej wiedzy ,ponieważ uczeń musi znać prawo humnitarne,zasady udzielania pierwszej pomocy,mieć wiedzę z zakresu biologii,ekologii i chemii,ponadto uczeń przygotowuje prezentacje i prowadzi zajęcia z uczniami,kosztuje to dużo pracy i poza nagrodami rzeczowymi nie ma innych profitów np. w postaci zwolnien z matury,czy wstępu na uczelnie wyższe

i sukces tego ucznia (przeciez szczebel ogólnopolski) nie został policzony podczas prowadzonego rankingu szkół, nie przyznano tez dziecku nagrody prezydenta miasta - uznano ,że to mały sukces ,bo olimpiada nieprzedmiotowa,nikt nie docenił pracy dziecka i nauczyciela,takich przykładów jest więcej

znam szkoły ,które nie zaprzataja sobie głowy propagowaniem "byle jakich konkursów" bo one nic nie dają szkole,a trzeba spotkać się z młodzieżą,wysłać jakies zgłoszenia,pilnować terminów,(po co robić sobie robote) ale są takie szkoły ,które proponują młodzieży start we wszystkich konkursach i w tych szkołach każdy sukces ucznia cieszy - te szkoły i ich nauczycieli podziwiam

wypływa stąd tylko jeden wniosek ,że dla mediów ,dla potrzeb rankingów renomowane liceum to tylko takie ,które ma sukcesy w olimpiadach przedmiotowych,a szkoda

gosiula14-07-2002 20:28:47   [#52]

"Każdy uczeń osiąga  w szkole sukces

na miarę swoich możliwości"

- tym ślicznym hasełkiem uraczył nas kurator dolnosląski na końcoworocznej konferencji dyrektorów szk. "srednich" (też więc ogólniaków). Wszyscy przyklasnęlismy i pokiwaliśmy głowami z pełnym zrozumieniem i akceptacją.

Ale kto udowodni przeciętniakom, że odnoszą sukcesy? (a jak przekonać o tym ich nauczycieli?).

Proponuję jeden ze wskaźników jakości (sukcesu) szkoły:

olimpo/osoba tzn. ile sukcesów olimpjskich przypada na każdego ucznia w szkole -  wtedy przeciętnik może też poczuje lekki smak sukcesu?

Grzegorz14-07-2002 22:00:27   [#53]
Hmm, rzuciłem tu artykuł i przyznam się szczerze - myślałem, że mu wszyscy przyklaśniecie :-) A tu dyskusja jeszcze ciekawsza od artykułu - bardziej praktyczna, rzeczowa.

Z wielką pokorą was czytam i dzięki temu zmieniło mi się trochę spojrzenie na poruszany problem. Tegoroczna rekrutacja do szkół średnich (okiem laika) wydała mi się zupełnie nietrafiona. Stąd spodobał mi się artykuł Legutki. Jednak teraz juz wiem, że to wszystko nie jest takie oczywiste.

Przykład Janusza (który mi się bardzo spodobał) i riposta Majki (która mi się bardzo spodobała :-)) uświadomiły mi, że praca nauczyciela w zasadzie jest niezmierzalna (nie jestem pewny czy istnieje takie słowo :-).

Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach nastawionych na przedsiębiorczość, kreatywność i wogóle taki "wyścig szczurów" moda na rankingi, renomowane licea, i co za tym idzie "naturalną" segregację będzie się coraz bardziej rozwijać.

I mimo, że nic na to nie poradzę, po prostu mi to nie odpowiada. Przecież w podstawówkach i gimnazjach jest rejonizacja i przychodzą uczniowie jak leci. I jakoś sobie radzą. Dlaczego nie kontynuować takiego systemu naboru w liceach? Przecież to dotyczy tylko większych miast, więc byłoby to korzystne również dla uczniów (krótsza droga do szkoły).
Leszek14-07-2002 22:09:09   [#54]

Cześć

A może na przyszły rok już nic nie zmieniać w zasadach rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych....

Tylko wprowadzić monitorowanie składania wniosków poprzez wspomniany wyżej przez kogoś system komputerowy ...

Czy jednak MENiS pozwoli używać poświadczonych kopii zaświadczeń o wynikach egzaminu gimnazjalnego ?

Pozdrawiam

Leszek

gosiula14-07-2002 22:22:19   [#55]

Jest jeszcze jeden negatywny aspekt "elitaryzowania" szkół.

Każda organizacja ma to do siebie, że się strukturalizuje (porządkuje).

Bez względu na to, że w renomowanym ogólniaku jest prawie 100% ponadprzeciętnych uczniów, musi dojść do powstania warstw:  np. najnaj, naj, dobrych, lepszych, przeciętnych, słabszych, najsłabszych.

W ten sposób ze 100% świetnych gimnazjalistów po trzech (czterech) latach robi się około 30% świetnych licealistów (ok. 50% przeciętnych i 20% słabszych) - te liczby nie są z powietrza, tak rozkładają się oceny nauczycieli. Który odważyłby się postawić same 6 , 5 i 4 w jednej klasie?

Tych 50%+20% to niegdyś świetni, dla których zabrakło sukcesów. A zgodnie z teorią motywacji brak nagród osłabia motywację osiągnięć.

Gdyby zaś świetnych rozporoszyć po wielu szkołach, to oni nadawaliby ton, kierunek i poziom osiągnięć.

Wśród ślepych jednooki jest królem, szkoda więc, że ci dwuoczni mają ograniczone mozliwości rozwoju.

Dlatego rejonizacja to wcale nie jest taki niedorzeczny pomysł.

Marek N15-07-2002 00:28:11   [#56]

Rejonizacja to kiepski i pomysł.

„Przecież w podstawówkach i gimnazjach jest rejonizacja i przychodzą uczniowie jak leci”

Nic bardziej mylącego. Już na tym etapie zaczyna się „wyścig szczurów”. Najlepsi uczniowie podstawówek trafiają do „lepszych” gimnazjów nie oglądając się na rejonizację. Przecież nikt nie zabroni dyrektorowi gimnazjum przyjęcia uczniów spoza rejonu. Wręcz odwrotnie, większa liczba uczniów oznacza większą subwencję dla szkoły i organy popierają takie działania zgadzając się na zwiększenie liczby oddziałów. Jeśli przy okazji przyjmuje się najzdolniejszych uczniów, to zwiększa się możliwości „osiągnięć” szkoły. Dalej wiadomo – osiągnięcia, renoma, więcej chętnych i koło się zamyka. Nawet podstawówki mają swój ranking i co bardziej zapobiegliwi rodzice starają się już na tym etapie zapewnić lepszy start swoim pociechom. Nie wspomnę już o przedszkolach, szczególnie w dużych miastach.

Dlaczego tak się dzieje? Czy można to zmienić?

Zastanawiam się nad tym i dochodzę do wniosku, że nic tego nie zmieni.

Popatrzmy na swoje podwórko. Przecież w naszym środowisku także odbywa się podobny „wyścig”. Też istnieje  dość powszechny podział na nauczycieli podstawówek, gimnazjów, szkół średnich, szkół wiejskich i miejskich, renomowanych i tych mniej renomowanych..

Dla początkujących nauczycieli rozpoczęcie pracy zawodowej w renomowanej szkole jest spełnieniem marzeń i oznacza dla nich lepszy start do „kariery”. Przejście z jednego poziomu nauczania na wyższy, także jest traktowane jako awans zawodowy. Co z tego, że pieniądze te same, ale jaki prestiż. Ciekaw jestem, jak zareagowałoby nasze środowisko na pomysł jakiejś „rejonizacji pracy” dla nauczycieli. Strach się bać.

Najbardziej śmieszy mnie to, że sami uczestniczymy w „wyścigu szczurów”, i to w różnych dziedzinach życia. Codziennie wybieramy „coś’ lepszego i renomowanego a jednocześnie dziwimy się uczniom i ich rodzicom, że też chcą dokonywać takich wyborów. Czy odbieranie im takiej możliwości jest dobrym pomysłem?

Gaba15-07-2002 05:51:49   [#57]

To ciekawe zjawisko

Marku podpisuję się pod Twoimi słowami. Może trzeba by tylko jako uzupełnienie dodac elitarne przedszkola, gdzie zaklepuje się miejsce w chwili narodzin dziecka -
a w niektórych podstawówkach nabór na rok szkolny 2005/2006 jest juz zamkniety.

kto to zrobił rynek... czyli rodzice...

Że szkoła średnia to prestiż (jakiś tam - czasem wydumany) podawam Wam przykład bardzo odbrego nauczyciela, który prosił sam i przez swoją znajomą o pracę u mnie, bo się żeni, bo głoduje. Tragifarsa.

Zarztrzymał też dużą część etatu w szkole średniej (bardzo - bardzo bardzo słabej) i oczekiwał stale, że go zwolnię, bo... coś tam się dzieje w tym LO.


W maju odbyła się grzeczna męska rozmowa - nasza szkoła Cię potrzebuje, jesteś dobry, chcę byś u mnie pracował... a on, że się zastanawia (?????????), bo on nie wie... bo wie Pani jak jest studniówka - to jest garnitur. Słuchałam przecierając uczy ze zdumienia.

Facet ma więć już tylko na rok zastęptswo i idzie do bardzo słabego ogólniaka.

U mnie miał etat na stałe a gimnazjum jedno z najlepszych. Chciał jednak czegos innego.

W tym miejsu opadły mi ręce. Zrozumiałam kompleksy. I u mnie nie będzie pracować już ani 5 minut.

Wyleczyłam go ze złudzeń: proszenia o godziny (bo godziny to on chętnie, nawet 5, 10 chętnie)... Albo etat albo nic. Wybrał nic.

Ty się człowieku straraj, szukaj kadry, buduj zespół, znajduj ciekawych ludzi, związuj z miejscem pracy, stój na głowie... bo praca jest...

mam  problem z obsadzeniem 3 etatów... bo wkoło tylko dorabiacze... a TAM jest gdzieś większy świat.

Dorobić by przyszedł - poniżyłby się ostatecznie.
gosiula15-07-2002 09:01:15   [#58]

garnitur za maturkę?

No tak to się powspierajmy w tym "nic sie nie da zrobić". kto to ma zmieniać, jak nie ludzie z oświaty?

Przypomina mi sie rysunke A. Mleczki:

Dwóch Polaków na wycieczce w Egipcie. W dali zarys piramidy Cheopsa, a jeden do drugiego mówi: - E tam. Nie takie rzeczy żesmy ze szwagrem po pijanemu robili!

Nie rozumiem Gaba, to ten "niezdecydowany" miał w naturze  (w "garniturze") płacone w ogólniaku? I tego mu było żal? Jesli tak to ciesz się że tak szybko odkrył swoją hierarchię potrzeb.

Zola15-07-2002 09:42:41   [#59]

no ten garnitur to nielada gratka

kurka a mnie sukienke ;-)))

Rycho15-07-2002 10:22:25   [#60]

Rejonizacja nie jest w naszym prawie obowiązkaowa dla rodziców.

Rejony w podstawówkach i gimnazjach są tylko po to by można było kontrolować (dyrektor) spełnianie obowiązku szkolnego.

I nie ma się co dziwić rodzicom (a ja obserwuję to coraz częściej), że chcą posłać dziecko do dobrego przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum itd. Czy sami, jako rodzice, mysleliśmy inaczej? Założe się, że nie. Ja przynajmniej tego chciałem dla swoich dzieci.

Pytanie tylko co to znaczy dobra placówka oświatowa. To już jest oczywiście osobna kwestia.

Świadomi rodzice robią rozeznanie. Pytają znajomych, w organach, w samej szkole. O wszystko co ich interesuje. I dokonują wyboru. Często wg swoich własnych kryteriów. I nie możemy ich pozbawiać prawa do tego wyboru. 

Niż demograficzny spowodował, że w dużych miejscowościach zacząl się "wyścig szczurów". Dalej twierdze, że potrzebne są rankingi. Dlaczego? O tym pisałem wcześniej. Myślę, że postępowanie Gaby, tj dążenie do skomletowania doskonałej kadry, jest dobrym początkiem, do tego, aby szkoła dzięki ich pracy w tych rankingach była wysoko.

Powoli niż wymusi też na szkołach ponadgimnazjalnych zmianę sposobu myslenia o swojej pracy. Szkoła pana od Gaby może mu juz nie zapewnic garniturku. Bo nie będzie tam uczniów.  I jesli pracuje tam więcej takich nauczycieli, to może nawet lepiej.

A tak przy okazji. Rozmowa w autobusie dwóch uczniów bardzo renomowanego liceum: "poszliśmy z kumplem do pana zdawać, bo nam groziła na koniec roku jedynka z przedmiotu. A pan nam mówi, ze mu sie czajnik popsuł. To my mu na to, że naprawimy. On mówi, że mu się wydaje, że to zdawanie to tylko na dopa będzie. No to my mówimy, że kupimy nowy czajnik. No, to chyba będzie piątka, pan odpowiedział. No i tym sposobem mamy piątki. He, he..." :-(

Dlatego, podobnie jaj Janusz uważam, że szkól nie da się mierzyć "matematycznie"

pozdrawiam

Rycho

gosiula15-07-2002 11:49:25   [#61]

Rycho!

Nie wierzę! Piątki za ... czajnik??!! To są ceny "dumpingowe". Takiego nauczyciela to podwójnie nalezy poturbowac: za "lepką łapkę" i za deprecjajcję oceny i przedmiotu!!!
janzg15-07-2002 12:04:09   [#62]

cytuję za Januszem z poz. 43 -....... "Na pytanie Gordona: "Jak to robią szkoły elitarne, że maja najlepszych uczniów na starcie." odpowiem prosto:
Nijak - owi uczniowie sami tam przychodzą - i będą przychodzić jeszcze przez wiele lat - choćby w tej szkole nic się nie działo nowatorskiego - choćby w tej szkole nie proponowało się niczego innego, czego nie proponowałyby inne szkoły - choćby nauczyciele w owych szkołach nie byli wcale lepsi niż w innych.

Zasada jest prosta:

  1. W tej szkole najlepiej zdają maturę.
  2. Zatem wszyscy chcą się do niej dostać.
  3. Dostają się zatem najlepsi.
  4. Jak się dostali najlepsi, to są najlepsi i w związku z tym najlepiej zdają maturę.
  5. Czyli można wrócić do punktu 1.  ..........."

myślę, że jeszcze długo w zakresie rekrutacji nic się nie zmieni.

Tak nawiasem mówiąc - pomysł przeniesienia na jakiś czas, do jakiegoś "normalnego" Zespołu Szkół ze "statystycznym absolwentem gimnazjum - pkt. ok 50"  obecnych nauczycieli szkół "renomowanych", którzy po ukończeniu szkół renomowanych następnie studiów podjęli tam pracę  bardzo mi się podba. Byłby to "uroczy" eksperyment. Pozdrowienia z wakacji :-)))

Jan z G

Rycho15-07-2002 12:11:53   [#63]

do gosiuli

rozmowę słyszałem na własne uszy, łącznie z nazwą szkoły do której młodzieńcy ci chodzili. Co do reszty, to zgadzam sie w całej rozciągłości ;-)))
Majka15-07-2002 12:39:53   [#64]

uwagi starszej pani :-)

Pracowałam w szkole podstawowej, zasadniczej zawodowej, liceum zawodowym, teraz pracuję w lo.

Wytrwale twierdzę, że uczenie w każdym typie szkoły wymaga dokładnie takiej samej odpowiedzialności, kompetencji, wysiłku.

Nie każdy jednak lekarz może  być chirurgiem (rączki za słabe), pediatrą (nie ma daru kontaktowania się z dziećmi ani niezbędnej intuicji) itd. Oprócz wiedzy są jeszcze osobowość i predyspozycje. Dlatego są doskonali i dobrzy pediatrzy, choć pewnie wiedzą tyle samo.

Mnie na przykład nie dała matka natura tej niezwykłej umiejętności, talentu do obcowania z młodszymi dziećmi. Gaba, która zatrudnia nauczycieli, pewnie to widziała...

Uważam, że dyskusja zmierza ku udowadnianiu wyższości świąt...nad...

Gaba15-07-2002 14:29:59   [#65]
Myślę, że nic się nie udowadnia - a oświetla problem z wielu stron.

A wsród wielu motywacji - jestwyraźna próba naiwnego dowartościowania się, obok tego stoi dumnie prestiż, mniej hałasu, świadomośc tego, że niewielu ci ubliży... ale... - wcale to nie znaczy, że wszyscy pracują dla garnituru czy kanapki maturalnej... dla jednego kogoś to było ważne, to stało się motywajcą (szokującą dla innych!!!).



jestem przeciwna rejonizacji.
Jestem za szkołami dla tych, co chcą i tych co nie chcą.
jestem przeciwna karaniu tych, którzy umieją nauczać tych, co nie chcą.
Jestem pełna podziwu, że uczą się, co nie chca mimo wszystko

Moja córka chce - ma więc szansę znaleźć dla siebie lepsza przyszłość. Kto nie chce...jego wybór - nam będzie prościej. Jestem przeciwko nawnemu egalitaryzmowi.
gosiula15-07-2002 15:56:49   [#66]

A może odczepmy się od szkół wysokorankingowych i spóbujmy zgłębić istotę szkoły niedobrej, słabej, nieefektywnej?

Może jest tak, że te dobre to ...norma, ale na tle słabych wydają się super? Dlaczego XY nie chce iść do szkoły A? Co go od niej odstrasza?

Może tu działają zwykłe chwyty handlowe pt. zasada ograniczonego dostępu. Im coś jest dla nas mniej dostępne, tym większą przybiera wartość subiektywną, natomiast to co w zasięgu ręki - nie nęci.

Janusz Pawłowski15-07-2002 21:47:07   [#67]

Zdaje się Gosiu, że ja nie będę Ci partnerem w tej dyskusji.

Ja nie bardzo bowiem potrafię przywołać do pamięci przykłady szkół niedobrych, słabych, nieefektywnych.
Co najwyżej przychodzą mi na myśl szkoły, które mają słaby nabór - słaby w sensie uczniów, których wyniki nie pozwalają na przyjęcie do szkół stawiających nieco wyższe progi.

Ja nie wiem, czy jest tak, że ucznia coś odstręcza od szkoły A.
Ja raczej sądzę, że uczeń wolałby iść do szkoły B.

-----------------------------------------

Proponuję przeprowadzić następujący eksperyment:

Postawcie przede mną na stole dwie sałatki - jedną z czerwonej fasoli, ananasów, pora, żóltego sera, majonezu (to moja ulubiona), a drugą z tuńczyka, kukurydzy i majonezu (też ją bardzo lubię, ale nie aż tak jak tę pierwszą).

Następnie niech inni goście zeżrą na moich oczach pierwszą sałatkę.
Dla mnie zostanie już tylko ta druga.
Muszę Wam powiedzieć, że pomimo tego, że bardzo lubię tę druga sałatke, to będę się czuł rozczarowany.
Zjem ze smakiem tę drugą - ale żal mi będzie, że pierwszą mi, dranie, sprzątnęliście sprzed nosa.

Zola15-07-2002 21:49:49   [#68]

:-)

tylko albo aż :-)))))
Janusz Pawłowski15-07-2002 22:00:54   [#69]

Słusznie Zolu

Często "tylko" zmienia się w "aż" i odwrotnie.

Bo jest tak, że jeśli postawicie przede mną na stole tylko tę sałatkę z tuńczyka (i nie zeżrecie mi jej całej), to memu szczęściu nie będzie granic. ;-)))

Marek N15-07-2002 22:31:20   [#70]

Da się zrobić ;-)

"E tam. Nie takie rzeczy żesmy ze szwagrem po pijanemu robili!"

No właśnie, później się dziwimy kto nam zrobił "taką" reformę.

Zola15-07-2002 22:48:41   [#71]

;-)

żebym wiedziała,że ze szwagrem i po pianemu to może bym wybaczyła i przyjęła reforme jaka jest

choć generalnie nie uważam alkoholu za usprawiedliwienie

Janusz Pawłowski15-07-2002 22:50:14   [#72]

Dajcie spokój!
Jeśli alkohol nie jest usprawiedliwieniem, to ja już sam nie wiem, co może nim być. ;-)))

Zola15-07-2002 22:50:24   [#73]
kurka ale piana mię wyszła
gosiula15-07-2002 23:48:29   [#74]

"Taką" reformę to trochę tez sami zrobiliśmy. Nie jest tak, że stoimy sobie z boczku i nie brukamy  paluszków.

Dlaczego nowa matura była dla wielu uczniów "wielką niewiadomą"? Pamiętam, że ponad 5 lat temu na konferencjach, kursach itp już przygotowywano nas do niej. Kto skorzystał, ten przekazal to uczniom, przerył syllabusy i zaczął uczyc po nowemu. Ale większość w naturalnym lęku przed zmianą, bez refleksji odrzuciła nowinki. Mój znajomy - świetny nauczyciel j.pol. w małej mieścinie lekko panikował i coś próbował robić wbrew kpinom większości: "Daj se spokój z ta Nową Maturą. To sie nie uda wprowadzić. Związki nie pozwolą". No i się zmarnowało. A szkoda.

Każda zmiana początkowo niesie chaos i niezadowolenie, ale to jest naturalna cena za wprowadzanie nowego. Dezorganizacji można przeciwdziałać na gorąco.

Gdyby się udało z tą NM to już bysmy analizowali wyniki, procedury i posunęlibysmy się o parę kroków do przodu. A tak ...narzekamy, żartujemy, krytykujemy i udajemy mądrzejszych od "tych co decydują". To taka nasza polska specjalność - w wielu dziedzinach jesteśmy specjalistami amatorami, a juz najlepiej to nam wychodzi "proroctwo po fakcie": a nie mówiłem... albo teorie naprawcze: to nie tak panowie nie tak....

PS. Januszu, albo jesteś bardzo życzliwym idealistą, albo mialeś szczęście nie poznać nikogo, kto naprawdę sporo wycierpiał z powodu szkoły. Piszę wyraźnie SZKOŁY, nie wszystkich nauczycieli - w każdej na pewno znajdzie się jakiś cudny człowiek.

Marek N16-07-2002 01:37:12   [#75]

Owszem, tylko zbyt częste i chaotyczne zmiany pogłębiają dezorganizację.


Też pamiętam. Od początku lat dziewięćdziesiątych uczestniczyłem w dyskusjach nad kształtem reformy. Były wspaniałe pomysły, opinie całego środowiska zainteresowanego zmianami. Każdy projekt był dogłębnie analizowany. Tylko jakoś nie przypominam sobie, żeby ktoś chciał zapoznać się z tymi opiniami. Niestety, utrwaliła sie nowa forma wprowadzania zmian. Odbywa się to na zasadzie - my coś zmienimy, a później... nas już nie będzie, więc bawcie się sami.

Narzekanie, żartowanie i krytykowanie jest sposobem wyrażania swojej opinii. Może nie jest to najlepszy sposób, ale to już inny problem. Martwiłbym się raczej, gdyby wszyscy zachwycali się reformą i "zagłaskiwali" jej twórców. Mam nadzieję, że takie czasy mamy już za sobą.

Gaba16-07-2002 06:43:20   [#76]
6 faz projektu

1. Entuzjazm.
2. Strata złudzeń.
3. Panika.
4. Poszukiwanie winnego.
5. Karanie niewinnego.
6. Chwała i honor dla tych, co nie brali udziału.


- można i tak... żart jest formą odreagowania złego. A dzieje się złe - bardzo złe.
Tak podskórnie czujemy, że dyskusja o "renomowanych i bardziej renomowańszych" jest kanałem emocji.



Można zawsze powiedzieć - ach, ci narzekający, ci wieczni oponenci (dowalić im jeszcze teorią zmiany i okpić technikami pokonywania oporu przed zmianą... - znam te socjotechniki). Ale -

- były zbyt poważne głosy krtyczne, bardzo poważne - i to nie teoretyków...
- nie słuchano.
- że nie trzeba zawsze słuchać... to prawda... doświadczenie potrafi zabić!
- rewolucje robią młodzi!

- nie szukam winnego - winnych... nie boję się ryzyka zmian, nie chcę głów i karania winnych, niewinnych, poszukiwania Baby Jagi! Mogę zotsac taką dyżurną Babą.

ALE -
- JEST BARDZO ŹLE!
- pokazywano, co nalezy zrobić, by reforma nie zmieniła się w model izraelski...'
- zmieniła się
- teraz mamy gwizdanie w gwizdek - tylko powierzchowne zmiany strukturalne
- kiedy w 1996, 97 - itp. mówilismy najpierw NAUCZYCIEL... tak, tak... samo przyjdzie.

- NIC, nie przyjdzien samo - najprostsza motywacja nie przyjdzie sama, płacić lepiej, wyraźnie lepiej, najlepszym. a nie uwłaszczyć wszytskich mianowaniem. (to krótkowzroczność - błąd związkowy + polikwidować głupawe studia podyplomowe - podnieść poziom kształcenia nauczycieli).

- powiedzcie tak naprawdę, skąd nauczyciele mają pieniądze, by popłacić, np. 3000 za studia na temat jakieś scieżki, które to studia robi panienka z doktoratem wyedukowana na poziomie moich studentek, przepraszam, bardzo przepraszam za te złośliwostki).

- Skąd macie pieniądze... bo moje dziewczyny biorą pożyczki... jedna wewaliła nagrodę jubileuszową, inna kuratora, jeszcze inną sponsoruje mąż.

- Przecież to chore!

- Skąd mają nauczyciele pieniądze... biznes oświatowy
się kręci!

- odsunąć wreszcie związki od rządzenia w Polsce, bo się wykopyrtniemy, a zwłaszcza z dala od oświaty. Albo praca albo socjal.

- interes ucznia nie jest tożsamy z unteresem pracownika.
- Pracownikiem jest nauczyciel - dlatego... przepisy powinny być surowe i bardzo szybkie!

- na każdym poziomie jest bardzo źle - przeraża mnie tylko to, że rzeczywiście może byc gorzej...
- uwolniono szkoły - pozwolno im byc rynkowymi, ale nie dano pieniędzy... nawet tych przelicznikowych na ucznia... co to za rynek, jaki to typ gospodarki, nie mam takiego podręcznika...

- jestem odpowiedzialną za kształt reformy - miło mi, albo i nie... ale sądzę, że jest to jakieś uogólnienie (złudzenie jak w matriksie);

- ja nie jestem za nic odpowiedzialna - jestem omotana, a nie odpowiedzialna - omotanie z odpowiedzilnością ma tylko wspólną pierwszą literę.

- chyba ze na zasadzie każdy jest uwalany tym ..., bo każdy z nas tkwi w nim po uszy.

- to odważna teza, ale przecież nie będę udawać, że nie tkwię, jak tkwię (klasyczny matrix)

Co mi się chce - (bardzo jeszcze chce, wciąż jeszcze chce)
- mogę pokazać, że szkoła państwowa może być bardzo dobra (nie pytajcie jak... bo to czysty romantyzm i idealizm), toby mnie jeszcze pociągnęło;

- a tak mogę odowiadać tylko za moją cząstkę, a im mniejsza to tym bardziej mnie poddana.
- nie odpowiadam za wszystko, co się dzieje w mojej szkole (chodzi oczywiscie o odpowiedzialność taką ludzką);

Nie wezmę odpowiedzialności za brak polityki.

Brak polityki jest polityką. Kto na tym zyskuje?
gosiula16-07-2002 09:28:29   [#77]

gaba :-)))

Ja dorzuciłabym jeszcze punkt 7:po latach: stawianie pomników i wzmianki w encyklopediach dla jednych lub drugich - czas zweryfikuje, kto miał rację.

Samoształcenie, rozwój zawodowy wcale nie wymaga tak wielkich kosztów:

a) literatura i inne źródła informacji,

b) granty

c) wew. szkoły - przekładanie teorii na praktykę

Nie tylko nauczyciele muszą ciągle na bieżąco uzupełniać wiedzę i dbać o rozwój umiejętności. To dotyczy w tej chwili każdego zawodu: "chcesz się utrzymać na topie, nie zasypiaj - nikt ci nie przyniesie pakietu wiedzy i nie nauczy jak lepiej pracować".

Zanim podjęłam prace w szkole kilka lat pracowałam w innych firmach (KGHM w Lubinie, MPK, Hipermarket i własna działalność), płaciłam raty za studia podypl., sprowadzałam literaturę, zostawiłam masę pieniedzy w ksiegarniach, prenumerowałam kilka czasopism. Robię to nadal - i nie czułam się przez nikogo sponsorowana (to kwestia wyborów typu: wczasy czy studia, książka, czy kosmetyk, czasopismo czy smakołyk itd.) Potem korzystałam z wielu darmowych kursów WOM.

Daleko mi do Waszej wiedzy prawniczej dot. oświaty (na szczęście jest internet, bo czekając na info np. z kuratorium, byłaby wciąz o sezon do tyłu).

Muszę przyznać (to moja subiekt. opinia), że świat szkolny jest dość specyficzny. Jest tu dużo więcej frustracji niż w innych światach i więcej bierności w oczekiwaniu na to "co tez ciekawego jeszcze wymyslą", Jest jeszcze coś co hamuje autorozwój - nadmierna pewność o własnej racji przy słabej umiejętności słuchania innych (słynna zasada "n-l ma zawsze rację")

Uważam, że nauczyciele w naszym kraju mieli sporo czasu na przestawienie się na NOWE . Znacznie więcej niż księgowi, handlowcy, usługowcy i prawnicy. Nie wszyscy skorzystali z tego. Zauważcie, że jako grupa zawodowa nie cieszą się sympatią innych branż. Śmiesznie wyglądają nasze roszczenia i oczekiwania typu "niech ktoś w końcu zrobi z tym porządek".

Kiedy proponuję nauczycielowi kilka dodatkowych godzin (płatnych!!!), to słyszę, że on ma też swoje życie, a kandydat do pracy (świeżutko po studiach, doświadczenie=0) oczekuje czasami 35-40 zł/godz, albo prośby ...o zaczynanie zajęć od 2, 3 lekcji "bo nie mogę wstać tak wcześnie rano". Takich "kwiatków" nie spotyka się w innych światach.

To brutalne, ale świat się zmienia w tempie przyspieszonym i niestety kto nie nadąży odpada na bok, albo zostaje stratowany. BIERNOŚĆ prowadzi do dramatów życiowych.

PS. To wszystko nie dotyczy wielu aktywnych i twórczych nauczycieli - myslę, że inni tu nie zaglądają :-)))

Gaba16-07-2002 14:31:23   [#78]

jak się zostaje świnią

" - Elżbietko, spóźniłaś się... - dyrektorka
- tak, niemożliwe...
- możliwe... jest 5 minut po dzwonku...
- o...
- no...
- to pierwszy raz...
- to dwudziesty dziewiąty pierwszy raz..."
janzg16-07-2002 21:00:19   [#79]

i niestety niewiele, w takim i podobnych przypadkach można zmienić.

Zawsze się znajdzie wiele głosów typu "a cóż takiego się stało, że się spóźniła?".

Nieusuwalność "nauczycieli" mianowanych jest porażająca. Dyrektor w podobnych sytuacjach musi mieć w ręku "narzędzia". Jeżeli nie będzie dyktatorem (koleżeństwo jest wspaniałe, jeśli tak samo rozumieją je obie strony) a płaca zależeć będzie od tabeli zaszeregowania - moja diagnoza - żadne reformy nie pomogą.

Pozdrowienia z wakacji - Jan z G

gosiula17-07-2002 00:06:38   [#80]

Spóźnianie mnie nie dobija tak jak beznadziejne wykręty lub kłamstwa:

"nie mogłam być na zebraniu bo dziecko mi wpadło w kałużę"

"nie przyszłam do pracy bo dostałam okres za wczesnie i poszłam do lekarza" (autentyczne! następnego dnia wpisała sobie do listy obecności powód  ... L-4)"

"nie mogę przyjechać na zebranie bo muszę sprzątać szafę" (w innej szkole)

Moja była dyr. kiedyś stwierdziła, żę n-la mianowanego można zwolnić z pracy tylko w dwóch przypadkach: albo gdy celowo podpali szkołę lub zabije ucznia, ale...z premedytacją.

Marek N17-07-2002 00:24:38   [#81]
I to nie zawsze ;-)
gosiula17-07-2002 00:33:54   [#82]
A co? Da się o to obwinić ucznia? No jasne, przeciez bez tak powodu nikt nikogo nie zabja, "coś w nim było takiego, że sam się oto prosił". Natomiast spalenie szkoły mozna zawsze wytłumaczyć - szybką akcją likwidacji placówki, którą i tak mało kto lubił, a w obliczu wielkiego niżu jest to nawet całkiem pozyteczne działanie.
Zola17-07-2002 01:09:49   [#83]
jakby tak robic porządek na biurku ,to mały pożar tez by się przydał
gordon19-07-2002 12:59:19   [#84]

nie byłomnie klila dni

a tu się posypało i zaiskrzyło. Widzę, że wątek dogasa, to wtrącę jeszcze parę groszy.
Januszu, spodobało mi się Twoje odniesienie do rynku kapitałowego i będę się tego trzymał. Masz wiele racji w tym, że to uczniowie są ogromnym kołem zamachowym pracy szkół i ich potencjał ma bodaj decydujące znaczenie dla wyników kształcenia. Opisane przez Ciebie sprzężenie zwrotne dobrze oddaje sytuację (zwłaszcza w małej skali czasowej).
Uważam jednak, że popełniasz bład uznając ten ukłąd za sztywny. Nie zgadzam się z tezą:
"Nawet marny makler ....". To nie tak. Nawet ciężkie i rozpędzone koło zamachowe zacznie hamować (zwłaszcza jeśli się nie smaruje łożysk). Znam niegdyś renomowane szkoły po sławie których zostało tylko wspomnienie i obserwuję przeciętne szkoły, które bardzo powoli i konsekwentnie przesuwają się na rozpatrywanej przez nas skali w górę. Takie zmiany są mozolne i rozciągnięte w czasie, ale jednak zachodzą.
Proponujesz eksperyment związany z zamianą nauczycieli oraz dyrekcji (a w związku z tym, postaw, przyzwyczajeń, tradycji, nastawienia, doświadczenia, klimatu itp.) w szkole z marnymi (w liczbach bezwzględnych) wynikami końcowymi z renomowaną szkołą. Zakładamy, że nie wiemy do końca dlaczego każda ze szkół osiąga takie wyniki jak osiąga (w liczbach bezwzględnych oczywiście).
Sugerujesz, że nic się nie zmieni.
W pierwszych kilku latach pewnie tak. Po 25 latach szkoły te mogą (choć nie muszą) zamienić się w rankingu miejscami.
Majko, nie denerwuj się. Masz rację i podoba mi się Twoja determinacja.
Gabo, to dobrze, że nauczyciel o którym piszesz nie zatrudnił się w Twojej szkole. Może Oni dobrym fachowcem był. Ja jednak nie chcę aby moje dzieci uczyli nauczyciele o takim nastawieniu. Przyjmij raczej kogoś pokroju Majki. Nie będziesz z Nią miała łatwego życia, ale jej uczniowie po latach prowadząc ulicą swoje dzieci zatrzymają się i powiedzą: "Patrz, to moja nauczycielka. Dziś już nie ma takich". Pytasz: "kto to zrobił rynek... czy rodzice..."
Odpowiadam: rynek to rodzice, uczniowie i nauczyciele.
Kontynuując odniesienia do rynku kapitałowego, jest zadziwiającym fakt, że mimo różnych prognoz i ocen analityków, polityków i uczonych mędrców rynek najlepiej sam ocenia sytuację i tylko on w końcowym rozrachunku ma racę.
Podobnie jest z edukacją. Uważam, że na tym rynku to rodzice i uczniowie najlepiej oceniają sytuację i wiedzą czego chcą (choć Pan Legutko uważa, że nie).
Podzielam pogląd Rycha i Marka, że ich (uczniów i rodziców) preferencje i decyzje są tu najważniejsze. To ich życie, marzenia i przyszłość.
Gosiulo i Grzegorzu , przeczytajcie artykuł Joanny Petry Mroczkowskiej http://www.oke.krakow.pl/teksty/reforma/znak/087.htm
Daje on do myślenia jeśli chodzi o rejonalizację w liceach.
Na koniec o pomieszaniu pojęć.
W wielu głosach dostrzegam, że utożsamiacie ranking szkół z oceną pracy nauczycieli i to Was głownie boli. Zakładam, że ranking (bo o nim tak zawzięcie dyskutujemy) ma służyć do porównywania szkół według wyników (bezwzględnych) kształcenia. Aktualne kryterium olimpijskie nie jest dobre. Istnieje szansa na kryterium bardziej obiektywne związane ze standaryzacją badania wyników naucznia (nowa matura, testy i sprawdziany kompetencyjne).
Relatywizm w stylu: co było na wejściu, a co mamy na wyjściu jest tylko zaciemnianiem obrazu i mnie jako rodzica (rynek) nie interesuje.
Nie odmawiam oczywiście organowi i władzom oświatowym badania jakości pracy szkoły w kategoriach względnych i oceny pracy nauczycieli (z uwzględnieniem wszystkich uwarunkowań). Nie mieszajmy tego jednak z rankingiem bo to tak jakby dać naszej drużynie hokejowej złoty medal olimpijski nawet jeśli przegra z Kanadą 1:5 bo u nas jest kilkuset hokeistów, a tam kilkaset tysięcy.
Pozdrawiam serdecznie,
gordon
Majka19-07-2002 14:00:41   [#85]

rynek reaguje ;-)

http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_020719/kraj/kraj_a_9.html

Na kierunki nauczycielskie  ciągle są wolne miejsca...

gordon19-07-2002 14:12:21   [#86]

fakt,

jednak nie należy się spieszyć z wyciąganiem prostych wniosków.
To dobry temat na oddzielny wątek. :-)
gosiula19-07-2002 14:18:03   [#87]

pechowcy na nauczycieli!!!

Fragmenty z artykułu polecanego przez Majkę

"Tegoroczni kandydaci na studia, którym się nie powiodło podczas egzaminów wstępnych, mają jeszcze szanse na indeks. I to na bezpłatnych studiach dziennych w państwowych uczelniach (...)

Najwięcej wolnych miejsc jest na kierunkach nauczycielskich na uniwersytetach i w szkołach pedagogicznych oraz na kierunkach technicznych na politechnikach. "

A może by tak dopłacić kandydatom... żeby tylko przyszli. Uczyć każdy może, czasem lepiej lub czasem gorzej   ;-)        Czas porzucić mrzonki o stosunkach międzynarodowych (900 kandydatów na 40 miejsc na U.Wr.)

gordon19-07-2002 14:38:49   [#88]

Janusz zastosował sprężenie zwrotne,

ja to pociągnę:
1. większe wydatki na oświatę,
2. lepszy poziom kształcenia,
3. większy potencjał intelektualny społeczeństwa
  (w tym możliwość dokonywania-akceptowania rozsądnych wyborów),
4. bardziej efektywna gospodarka,
5. wyższy poziom życia,
6. idź do pkt. 1.

Jako proste ćwiczenie domowe polecam prześledzenie ujemnego sprzężenia
zwrotnego. Pomogę Wam i zacznę:
1. ograniczenie wydatków na oświatę,
2. ...
.......

pozrawiam,
gordon
gosiula19-07-2002 15:14:39   [#89]
Gordonie to nie jest takie proste sprzężenie zwrotne. Większe wydatki na oświatę bez porzdnej koncepcji ich wykorzystania nie spowodują podwyższenia poziomu intelektualnego społeczeństwa. Masz tego przykład w wątku pt. "Wyprawka pierwszoklasisty...". To oczywiście mikroskala, ale dość wkaźnikowa. Brak koncepcji - rozwiązań organizacyjnych to przyczyna głupiego topienia srodków. Dlatego: najpierw reforma (w tym środki na nią) a potem nakłady na NOWĄ OŚWIATĘ.
gordon19-07-2002 15:56:18   [#90]
Gosiulo, nie o takich pieniądzach i tak wydawanych myślałem.
1. Myślałem o znaczącym wzroście środków do 7-8% PKB na oświatę (wielu uzna mnie za wariata), a nie akcji socjalnej (czytaj jałmużnie).
2. Zakładam, że będą to pieniądze dobrze wydane.
3. Prace koncepcyjne też kosztują.
4. Każda redystrybucja środków niesie ryzyko błędu (wadliwie wydanej części pieniędzy). Uważam jednak, że inwestycje na oświatę są najbardziej celowymi inwestycjami i nawet jeśli połowa środków (czego bym sobie nie życzył) zostanie wydana źle, to i tak się to opłaci. Potrafię wskazać działy gospodarki w które pakuje się środki  w 95% stracone i to nie takie jak na oświatę.
5. Koncepcja: najpierw reforma, a potem środki na oświatę się nie sprawdzi, bo to trzeba robić równocześnie. Inaczej nie będzie reformy.

pozdrawiam,
gordon
gosiula19-07-2002 16:29:10   [#91]

Gordonie, w punkcie 2 ZAKŁADASZ, że będą to pieniądze dobrze wydane. I tak pojawia problem "co było pierwsze jajko, czy kura?" - najpierw pieniądze a potem mądrość, czy najpierw mądrość a potem pieniądze. Nadal uważam, że przy tych środkach, którymi oświata dysponuje stać nas na mądre koncepcje.

Odważę się zadać tu kilka pytań: Kto wypaczył reformę? Czy to rzeczywiście skutek małych pieniędzy? Kto najbardziej bronił sie przed Nową Maturą? Kto jak lew broni upadających, nieefektywnych szkół? Kto wybiera marionetki na stanowiska dyr. szkół? Kto biernie (no może trochę gniewnie pomrukując) realizuje posłusznie różne dziwne decyzje "tych z góry".  Zaglądnij do wątku "regulamin kontroli wew" - kto kopiuje cudze rozwiązania nie patrząc nawet na to, czy są one aktualne? Kto zamiast działać rozsądnie i mieć odwagę się sprzeciwiać głupocie - tonie w gąszczu coraz bardziej wymyslnych druków? Kto? My. Jakie pieniądze mogłyby to zmienić? Przeciez jesteśmy organem decyzyjnym, powinnismy się i innych oświecać, rozwijać. Ile Twoim zdaniem należałoby zainwestować w Panią Dyrkę i Pana Dyrka żeby zaczęli myśleć i działać racjonalnie - przynajmniej na swoim podwórku.

Twierdzisz, że oświata korzystnie zainwestuje przynajmniej 50% z 7-8% PKB. Jakim cudem, jeśli partoli żalosne grosze pt."wyprawka" - dyrektor przeciętnie wielkiej szkoły nie potrafi zaadresować tej jałmuzny do potrzebującego pierwszaka (a ilu ich ma w tym roku? 40 - 60 - 80?)

Moim zdaniem sedno sprawy tkwi w człowieku. Nie działają u nas prawa doboru kompetencji do stanowiska. W tylu grupach zawodowych stosuje się już testy, sprawdziany, Assesment Center. Spróbuj zaproponować to światu nauczycielskiemu (nie mówiąc o dyrektorskim) - ja próbowałam na kursie dla dyr. Myślałam że mnie zetrą na pył.

gordon19-07-2002 17:10:24   [#92]

Gosiulo, aż się skurczyłem w sobie od Twoich pytań.

Ale na nie odpowiem
1. Kto wypaczył reformę? - Ja, bo będąc rodzicem o niskiej świadomości (raz byłem w teatrze przez ostatnich 20 lat, w kinie 5 lat temu, 1 książka na 3 lata, ulubiony program; Big-cośtam) nie dostrzegam roli edukacji a obietnice wyborcze i konserwatyzm w kwestiach edukacji wziąłem za dobrą monetę (prof. Legutko też pisał, że dawniej lepiej uczyli).
2. Czy to rzeczywiście skutek małych pieniędzy? - W znacznej mierze.
3. Kto najbardziej bronił sie przed Nową Maturą? Kto jak lew broni upadających, nieefektywnych szkół? - Ja, bo tak mi wytłumaczyli dyrektorzy szkół przekonując mnie, że moje dziecko sobie nie poradzi. W obronie upadających szkół to ja się położyłem z rozdartą koszulą, bo obawiający się o pracę nauczyciele wytłumaczyli mi, że lepiej aby moje dziecko chodziło tu przez płot, a nie poniewierało się po świecie.
4. Kto biernie (no może trochę gniewnie pomrukując) realizuje posłusznie różne dziwne decyzje "tych z góry".  - Moi przedstawiciele, których sam demokratycznie wybrałem.
5. Kto kopiuje cudze rozwiązania nie patrząc nawet na to, czy są one aktualne? - Nie wiem, ale na to pozwalam, bo nie mam szacunku dla prawa i nisko cenię cudzą własność (w tym intelektualną) - nie nauczono mnie tego.
6. Kto zamiast działać rozsądnie i mieć odwagę się sprzeciwiać głupocie - tonie w gąszczu coraz bardziej wymyslnych druków? - Znowu Ja, a przynajmniej mi to nie przeszkadza, bo nie dostrzegam szkodliwości tych działań.
7. Jakie pieniądze mogłyby to zmienić? - Duże i dobrze wydane. Są one warunkiem koniecznym, coć nie dostatecznym.
8. Ile Twoim zdaniem należałoby zainwestować w Panią Dyrkę i Pana Dyrka żeby zaczęli myśleć i działać racjonalnie - przynajmniej na swoim podwórku. - Sporo, bo Dyrek i Dyrka to ważne osoby. Inwestować i dpóty kolejnym pokazywać drzwi, aż przyjdą ci myślący. Przyjdą - gwarantuję.
9. Twierdzisz, że oświata korzystnie zainwestuje przynajmniej 50% z 7-8% PKB. Jakim cudem, jeśli partoli żalosne grosze pt."wyprawka" - dyrektor przeciętnie wielkiej szkoły nie potrafi zaadresować tej jałmuzny do potrzebującego pierwszaka (a ilu ich ma w tym roku? 40 - 60 - 80?) - patrz pkt 8.
10. Moim zdaniem sedno sprawy tkwi w człowieku. Nie działają u nas prawa doboru kompetencji do stanowiska. W tylu grupach zawodowych stosuje się już testy, sprawdziany, Assesment Center. Spróbuj zaproponować to światu nauczycielskiemu (nie mówiąc o dyrektorskim) - ja próbowałam na kursie dla dyr. Myślałam że mnie zetrą na pył. - Mnie też za to samo wiele razy chciano zetrzeć na pył, ale żyję i robię swoje.
Pozrawiam Cię Gosiulo i nadal wierzę, że się kiedyś uda. Może swoją wiarę czerpię z tego właśnie forum. :-)
gosiula19-07-2002 17:19:41   [#93]

:-)))))

Gordonie :-))), jeśli masz aż tak wielką świadomość swojej winy i wpływu na fiasko pełzającej oświaty - to wybaczam Ci to, że jest z nią tak źle. Ponoć uświadomioenie sobie własnej roli w zdarzeniach to już połowa pracy na rzecz uzdrowienia sytuacji.

Z zyczeniami sukcesów - Gosiula

gordon19-07-2002 21:21:12   [#94]

:-))))))))))

Gosiulo, dzięki za wybaczanie, ale nie o nie tu idzie. Ty masz mnie edukować, a nie wybaczać. Nauczycielem wszak jesteś, nie księdzem. :-))))))))
pozdrawiam,
gordon
gosiula19-07-2002 23:10:38   [#95]

:-))) Z wielkim zaszczytem przystąpię zatem do edukowania tak pokornego ucznia. Spróbuję wpierw tzw. wspierania Twojego potencjału umiejętności jeszcze nioeodkrytych, czyli zastosowania serii głasków (wzmocnień pozytywnych):

1 głask - osiągnąłeś pierwszy sukces, gdyż stwierdziłeś że stan pożądany daleko odbiega od stanu realnego (oczywiście na niekorzyść),czyli dostrzegłeś rozbiezność

2 głask - reagujesz zdrowo, gdyż ten dysonans budzi w Tobie emocje i pragnienie zmian poprzez działanie, czyli aktywizujesz swój potencjał twórczy

3 głask - wykazałes się mysleniem krytycznym wskazując na swój udział w tej "szopce", a na dodatek (4 głask) ujawniłes nastawienie kooperacyjne utożsamiając się bliżej nieokreślonym ogółem

5 glask - świadczy to też o umiejetności empatii, która jest podstawą rozwoju inteligencji emocjonalnej (głównego czynnika determinującego osiągnaie sukcesów w działaniu długofalowym)

No i 6 głask, a nawet półtora głasku za poczucie humoru, dzieki któremu możesz zachować dystans do absurdów rzeczywistości i niezależność myślenia

Mam nadzieję, że po uzyskaniu 6,5 głasku już podczas pierwszych zajęć, Twoja motywacja do działania na rzecz zrewolucjonizowania rzeczywistości oświatowej eksploduje z siłą Wielkiego Wybuchu, a przynajmniej umocni jeszcze bardziej wiarę w to, że kiedyś będzie lepiej

Z Wyrazami Wsparcia -  Gosiula

gordon19-07-2002 23:47:47   [#96]

Jejku, Gosiula

Już sobie obiecuję, że w trakcie następnych lekcji wykorzystamy całe zróżnicowane Cross-Spectrum naszych doświadczeń i zaangażujemy cały osobisty kapitał wiedzy oraz sprowadzimy go do wspólnego poziomu i stworzymy synergię, aby osiągnąć konieczny cel, a mianowicie wypracowanie i wdrożenie ogolnoedukacyjnej ramy wartości w procesie kształcenia. Ale będzie fajowo. :-))))))))
gosiula20-07-2002 00:01:21   [#97]
Zapomniałeś dodać, że w pełni zrealizujemy antycypowane wartości gratyfikacyjne, co zrekompensuje nam wszelki dyskomfort i deprecjajcję wartości intrapersonalnych. Oby tylko nie uaktwynić orientacji defensywnej!
janzg20-07-2002 14:12:33   [#98]

oj oj oj

Gosiulu i Gordonie - proszę, kontynuujcie!!!

pozdrawiam

Jan z G

beera20-07-2002 14:27:50   [#99]

Gordon :-)

Dyskutuje się z Tobą naprawdę wyjątkowo- aż żal, że jestem  tylko widzem :-)))

....

Pozdrawiam janazg :-)))

gordon22-07-2002 08:00:18   [#100]

Gosiula, wspaniale,

tylko dlaczego po tych lekcjach zrywam się z krzykiem w nocy? :-)))))))))
Asiu, ratuj. Już nie daję rady.:-)))))))))
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]