Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Narkotyki i szkoła
strony: [ 1 ]
Krajanka14-05-2005 01:51:40   [#01]

Coraz częściej i w większym stopniu problem narkotyków wkracza do szkół, ba.., jest to niezaprzeczalny fakt. Nie ma szkoły w której nie byłoby tego problemu, a jeśli tak nie jest, to najprawdopodobniej jest to zakłamaniem, zaprzeczaniem faktów. Bynajmniej takie jest moje zdanie.

Wiemy doskonale, że źródłem wiedzy narkotykowej jest wiele miejsc, od TV rozpoczynając przez Internet po grupy rówieśnicze... O narkotykach dziecko dowiaduje się kolega od kolegi. Uczniowie znają miejsca w których można spotkać dealerów, wymieniają między sobą informacje o swoich odczuciach po amfie, jointach, traktują je jako modę, elisir na udane życie, na swoje niedoskonałości, trudności... Nie myślą o tym, że droga prowadzi tylko do jednego - do uzależnienia.

Nagminne kłamstwa, zaprzeczanie, obietnice, pogarszanie się stopni w szkole, wagary, wahania nastrojów, częste wizyty u pielęgniarki szkolnej, zanikanie zainteresowań, to niektóre symptomy na które jako nauczyciele, rodzice powinniśmy zwracać szczególną uwagę... I zwracamy, zaprzęgamy wszystkie możliwe środki profilaktyczne, zapobiegawcze, procedury, itp., itp..

Często jest też tak, że rodzice dowiadując sie od kogoś lub przypadkowo w jakiś sposób od dziecka, jego siostry, brata, kolegi, czy koleżanki w panice, w miłości do dziecka, w zawstydzeniu, klęsce swoich metod wychowawczych, zaprzeczają zaistniałym faktom. Wierzą dziecku, wierzą, że to nie on, wierzą, że ich dziecko na pewno nie bierze... Czas mija...

Nim pogodzą się z faktem mija rok, dwa... Przez ten czas i sami stają się współuzależnieni... Często w tym współuzależnieniu towarzyszą jeszcze inne osoby: bracia, siostry, dziadkowie, przyjaciele, rówieśnicy z klasy. Uzależniony robi wszystko by podporządkować sobie ich i mimo, ze ci nie biorą narkotyków, to zaczynają zależeć od narkotyków i od samego uzależnionego, często nie zdając sobie z tego sprawy... 

A co dzieje się w tym czasie w szkole, w klasie? Jeśli uczeń bierze, na ogół nie jest odosobniony, grono się poszerza..

Branie, które w pierwszych fazach uzależnienia uczniowi udaje się skrzętnie kryć, przy dzisiejszych środkach odurzających powoduje, że po jakimś czasie zaczyna mu brakować chociażby kieszonkowego, a zatem zaczyna mu brakować środków na narkotyki.

Po jakimś czasie sam staje się pośrednikiem.

Najpierw częstuje, jak i jego częstowano wcześniej, potem zaczyna sprzedawać swojemu koledze, sam zarabiając na swoje dawki narkotykowe... Jest problem... w szkole, w klasie...

Co z tym robić?

Oczywiście rozmowy z rodzicami, kierowanie ich do specjalistów, oczywiście też i radykalne potraktowanie ucznia, uczniów wyrzuceniem ze szkoły...

W USA, w większości szkół, gdzie pojawia się problem narkotykowy, organizowane są specjalne zajęcia dla uczniów eksperymentujących z narkotykami, prowadzone przez specjalistów, tzw. grupy pierwszego sygnału. Dyrektor ma też prawo skierować ucznia do odpowiedniej poradni. Oprócz tego cała klasa, przez cały rok uczestniczy w zajęciach profilaktycznych. Zawieszenie w prawach ucznia, czy wydalenie ze szkoły jest rozwiązaniem ostatecznym. Oczywiście jest też pełna współpraca rodziców.

A jak u nas?

W jaki sposób u nas, w naszych szkołach można rozwiązać podobny problem? Jakie możliwości ma dyrektor? Jakie może podjąć kroki, by zastosować takie zajęcia profilaktyczne dla uczniów uzależnionych? Jakie dla klasy, w której powstało ognisko?

Nie pytam o profilaktykę zaprzęgniętą do programów wychowawczo-profilaktycznych, o procedury. Profilaktyka działa dokąd jest czysty teren.

Co gdy ta nie wystarcza?

Jak wygląda u Was współpraca z ośrodkami MONAR-u, z poradniami PPP w tej materii?  W jakim stopniu zajęcia socjoterapeutyczne mogą tu pomóc? A jeśli już są, to co jeszcze? Oczywiście kontakt z rodzicami dzieci uzależnionych też, jeśli zajdzie potrzeba to i drogą sądową... Jak w takich przypadkach rozmawiać z pozostałymi rodzicami, jak ich zjednoczyć w przeciwstawieniu się szantażom grupy dzieci? Co dla reszty klasy? 

Jakie macie doświadczenia?

Krajanka14-05-2005 01:59:44   [#02]
hm.. jak czytałam w trakcie wydawało mi się, że ok... sorry za tąpnięcia językowe.. ciut mnie telepie zdrowotnie i na karb tego dziś zrzucę..;-)
Tera14-05-2005 07:59:33   [#03]

Hmmm......... to ze strony naszego KO

-->
Komunikat Biura Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczący wykorzystywania narkotestów w szkołach
Komunikaty różneOpublikowano: 2005.04.25
Read 191 times
Size 1.98 KB
Opublikowano: 2005.04.25 Drukowanie wiadomości Przesłanie artykułu pocztą
 

Działania podejmowane  w szkołach i placówkach oświatowych, mające na celu zwalczanie używania narkotyków wśród młodzieży z wykorzystaniem narkotestów oraz psów  do wykrywania narkotyków, winny być przeprowadzane zgodnie  z obowiązującym prawem, w uzasadnionych sytuacjach,  a przede wszystkim  nie mogą naruszać praw człowieka. W świetle obowiązującej ustawy z dnia 24 kwietnia 1997 r. o przeciwdziałaniu narkomanii ( Dz. U. z 2003 r. Nr 24, poz. 198 ze zm.) posiadanie nawet niewielkiej  ilości narkotyku jest zagrożone karą, ale ściganiem winna zajmować się policja, a nie pedagodzy, a ewentualne działania winny być podejmowane wobec konkretnych podejrzanych, a nie całej społeczności uczniowskiej. W interesie dzieci leży, aby to ich rodzice rozumieli czym jest zagrożenie narkomanią i podejmowali właściwe działania . W tym powinna  im pomóc szkoła. To przede wszystkim rodzice są uprawnieni do wykorzystywania narkotestów  i zwrócenia się o pomoc  do specjalistów – terapeutów w poradniach zajmujących się leczeniem narkomanii. Nauczyciele    w szkołach nie mają  uprawnień do wykonywania badań przy użyciu narkotestów. Takie uprawnienia posiada tylko lekarz, który może przeprowadzić badanie po wyrażeniu zgody przez pacjenta.

 
Krajanka14-05-2005 11:17:21   [#04]

... wiem, że od tego są specjaliści, terapeuci.., że rodzice i za zgodą rodziców.., nie pedagodzy.., wiem.., kurcze wiem Tera.., co nie znaczy, że nie mam prawa jako pedagog zastanawiać się nad i rozważać tego tematu.. nie mieszkam na Księżycu...

W interesie dzieci leży, aby to ich rodzice rozumieli czym jest zagrożenie narkomanią i podejmowali właściwe działania . W tym powinna  im pomóc szkoła.

 współuzależnienie rodziców..., zaprzeczanie.., nie przyjmowanie do wiadomości... czas mija na szkodę dzieci nim rodzice podejmą odpowiednie decyzje... to czas też i bez pustki w szkole...

Renata15-05-2005 22:19:03   [#05]

wygląda na to, że wkroczyłam na grząski temat...

wasza krajanka...

gigagiga15-05-2005 23:00:06   [#06]

temat grząski, bo nasza bezradność aż zawstydza

krajanko,

Problem raczej tkwi w tym, czy młody człowiek będzie podążał za "modą" na branie.

W grudniu byłam na bardzo fajnym kursie o tematyce hiv/aids. Tam kobieta, która zajmuje sie zagadnieniem od x lat powiedziała, że zaproszono na jakieś mądre sympozjum młodzież, żeby sobie posłuchała, jak dorośli dla niej pracują. Dorośli przedsawiali swoje programy profilaktyczne, rozwazali nad kryzysem rodziny itp....

Po wszystkim poproszono młodzież o zajęcie stanowiska. Młodzi powiedzieli: "ludzie, czym wy się zajmujecie, kryzys rodziny, terefere... Młodzi biorą, bo po prostu jest moda". Myślę sobie, ze mogła mieć rację, przecież wszyscy chodzą w markowych ubraniach, bo jest moda. Jak nie maja kasy, to kupuja podróby, ale znaczek jest. To poczucie przynależnosci do grupy może w tym przypadku (narkotykowym) okazać sie zgubne.

Walka w szkołach? Zobaczcie, co się dzieje każdego weekendu w dyskotekach. Nie trzeba od razu kłuć żył ani nic w tym stylu. Jest amfa, jest extazy oraz wiele innych świństw. Problem w tym, że rodzice nie bardzo umieją rozpoznać objawy. Jak młodzieniec wraca do domu, kończy się działanie prochów. I tak do nastepnej dyskoteki.

Problem złożony i niezwykle trudny, bo pod wpływem środków odurzajacych odnajdują pewnosć siebie i moc (amfa), poczucie przyjaźni do innych ludzi (extazy), stają sie otwarci i weseli (trawka). Przychodzą do domu, do szkoły i czar pryska. Kółeczko sie zamyka.

Pisałam juz o tym na forum, ale zajrzyj sobie na allegro (zobaczysz, jak łatwo kupić) lub wpisz w google "marihuana" (przekonasz się, jak łatwo oszukać testy, i jak wiele jest sposobów).

Jestesmy bezradni, programy profilaktyczne leżą. Niech mi ktoś pokaże szkołę, która poradziła sobie z tym problemem. I jest pewna skuteczności swych oddziaływań w dłuzszym terminie.

Dlatego nie lubimy o tym rozmawiać.

Renata15-05-2005 23:45:50   [#07]

Dziękuję Ci gigagiga..

mam to do siebie, że wciąż gdzieś włażę w grząski grunt... tam gdzie coś tonie można zobaczyć po prostu Renatkę...

a ja buntuję się przeciwko tej bezradności... nie chcę być bezradnym nauczycielem bojącym się, że wychodzę poza ustawę..

nie chcę być bojącą się matką, choć moje dzieci są na etapie już rozwijania własnych skrzydełek i mogę już tylko przyglądać się i doradzać jak śmiało rozpościerają sobie te skrzydła.. oby nigdy nie zawahały się powiedzieć tu - NIE..

uważam też, że na trudne tematy tym bardziej trzeba nam rozmawiać.. nie poddawać się apatii, bezradności..

zdobywać jak najszerszą wiedzę na ten temat.., wymieniać się poglądami, doświadczeniami.., drążyć, aż dotrze do nas, do naszej świadomości coś innego niż tylko bezsilność i ból niemocy..

niemocą, wiarą, że to się samo naprawi pokazujemy, że jesteśmy niejednokrotnie jak ci rodzice - współuzależnieni bez brania narkotyku...

nie zgadzam się na to..,

dlatego krzyczę do Was... ludzi szkoły, oświaty... Kotański poświęcił swoje życie... potrafił docierać... czemu nam to się nie udaje?

dlaczego tak obojętnie chcemy przechodzić koło tego ... wątku..?

zgredek16-05-2005 00:02:35   [#08]

obojętnie, piszesz...

akcja Policji:

przyjeżdżają do szkoły - zabierają dilera - pokazówka

na długiej przerwie - przed szkołą pakują go do zakratowanego samochodu

rewizja - ręce na samochodzie - ściąganie butów - pokazówka

---------------

następnego dnia uczeń pojawia się w szkole - niczego nie znaleziono, nic nie można udowodnić

uczeń - bohater! - to jego zabrano, to jego wypuszczono

to jemu niczego nie udowodniono - sprzedaje dalej - kupują...

--------------

Policja w szkole - znają, wiedzą i co dalej?

ano niczego nie można...

wspomniałaś nazwisko człowieka - nie chcę pisać, co wiem o ośrodkach...

gigagiga16-05-2005 12:41:38   [#09]

lektura w związku z tematem

Fragment artykułu, który porusza wpływ grupy rówieśniczej na kształtowanie postaw sprzyjających patologiom

Bernadeta Iwanejko
Cztery błędy popełniane przez rodziców

Integralna część dorastania

Grupa rówieśnicza może być siłą konstruktywną, pomagającą dojrzewać do dorosłości, w której młody człowiek uczy się funkcjonowania zgodnego z regułami i normami społecznymi, lub wręcz przeciwnie - grupa ta może mieć wpływ destrukcyjny. Przedłuża ona wtedy pozostałe z dzieciństwa zależności emocjonalne, które zaczynają się manifestacją kategorycznej odmowy przystosowania się do norm społecznych, nadużywaniem alkoholu czy narkotyków. Niezdrowe grupy rówieśnicze zachęcają do zachowań anormalnych i dewiacyjnych, ich członkowie bardzo często mają problemy w szkole, domu, środowisku społecznym, które prowadzą z reguły do konfliktów z prawem. Grupy te, zamiast stanowić integralną część procesu dorastania, utrudniają emancypację nastolatka.

Większość młodych ludzi, wstępując do nowej grupy, dostrzega tylko to, co zewnętrzne, co fascynuje, natomiast cechy wewnętrzne tej grupy nowicjuszom ujawniają się dopiero w późniejszym czasie. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic groźnego, jednak po głębszej analizie pojawiają się problemy nieświadomego młodego człowieka. Po pierwsze bardzo łatwo może się on stać marionetką, po drugie grupa może na niego wywierać bardzo silną presję, począwszy od zachęty, a skończywszy na szantażu. Po trzecie - w grupie łatwiej podejmuje się skrajne decyzje prowadzące najczęściej do zachowań aspołecznych. Za przykład mogą tu służyć zachowania agresywne, napady, rozboje czy morderstwa. Po czwarte silne związanie z grupą może prowadzić do przyjmowania patologicznych postaw prowadzących do autodestrukcji, np. alkoholizmu, narkomanii, samobójstw, prostytucji.

I jeszcze jeden fragment z arytkułu  Narkomania - choroba duszy i emocji Ewa Kozak

Nauczyciel ma do spełnienia podobne zadanie jak rodzice: powstrzymać dzieci przed sięgnięciem po narkotyki. Spędza z nimi bowiem dużą część czasu, staje się ich autorytetem, ma wielki wpływ na ich rozwój. Dlatego ważne jest, by w swojej pracy kierował się kilkoma pomocnymi zasadami: ważny jest wszechstronny rozwój dziecka, należy zmniejszyć i niwelować trudności przystosowawcze, trzeba uczyć dziecko podejmowania decyzji, a także odpowiedzialności za własne czyny, dostarczać rzetelnej wiedzy o środkach odurzających i skutkach ich zażywania, promować zdrowy styl życia.

Jedyny, skuteczny sposób zapobiegania narkomanii nie istnieje. Lepiej jednak starać się zapobiegać, niż leczyć. Dbajmy o to, aby dzieci czuły się kochane, potrzebne, wartościowe, aby miały swoje prawa, a nie tylko obowiązki. Rozmawiaj­my z nimi o wszystkich sprawach, także trudnych i nie­przyjemnych, pozbądźmy się egoizmu, poświęćmy im dużo czasu, uczmy się ich naprawdę wysłuchiwać. Musimy pomóc im wykształcić jasny system wartości oraz sposoby radzenia sobie w sytuacjach nacisku ze strony kolegów. A gdyby jednak stało się to najgorsze, nie wahajmy się szukać porady u specjalistów.

 

A wszystko na stronie http://www.vulcan.edu.pl/rodzice/index.html

 

Jeśli będziemy tylko walczyc z istniejacym już zjawiskiem, nie damy rady. W pierwszym rzędzie jednak postawiłabym tu rodziców. Potem nauczycieli.

Renata17-05-2005 19:01:25   [#10]

No.., że obojętnie .. tak piszę zgredku.. To na zasadzie ogólnie znanej – dokąd mnie osobiście to nie dosięgnie, to wydaje się wciąż, że problem - nie mój… Dlatego obojętnie zgredku…

 

Wspominasz o akcjach, które skądś i mi są znane…

 

Wiem.. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak pokazówka, a potem jak i wielkie „bohaterstwo”… Ale do czasu zgredku, do czasu…

 

Bo i za którymś razem z kolei i tego „zgarnianego” zacznie męczyć jego własne, udawane „bohaterstwo”.. Bo wszak nim nie jest…

Za pierwszym, drugim.., trzecim razem i pozostałej społeczności przyglądającej się może też wydawać się, że ten chłopak, czy ta dziewczyna jest kimś… Są pełni aplauzu dla jego postawy…  Ale znów tylko do czasu…

Młodzi są krytyczni.. Lubią się przyglądać.. Z czasem zaczynają się zastanawiać – a dlaczego tego „ktosia” zgarniają kolejny raz? Prawda zgredku?

I jakie pole do działań ma przy tym i wychowawca.., o ile zechce tylko porozmawiać z młodzieżą na ten temat. Sytuacja wprost idealna do tego by i móc porozmawiać rzeczowo z młodzieżą, być może akurat z kolegami i koleżankami z klasy tego ucznia…

Napisałaś - to jemu niczego nie udowodniono - sprzedaje dalej - kupują... No właśnie.. A może rozmowa pomogłaby tym, którzy jeszcze nie kupili w powiedzeniu na drugi i kolejny dzień swojego kategorycznego i mocnego – NIE.  Rozmówca (nauczyciel) musi tu jednak orientować się merytorycznie, musi być przygotowany na pytania i jednocześnie musi być taktowny i nie dać sprowadzić tematu do poziomu opowieści dilerskich…

Czy tak potrafimy rozmawiać dziś z młodzieżą na temat narkotyków? My sami?

Gigagiga, Twoje fragmenty i linki do tematu bardzo trafne. Czytałam je już także wcześniej. Dziękuję.

Napisałaś „Jeśli będziemy tylko walczyć z istniejącym już zjawiskiem, nie damy rady. W pierwszym rzędzie jednak postawiłabym tu rodziców.

Tak zgadzam się z Tobą. Rodzice są tu naszymi najlepszymi zwolennikami. To im powinno najbardziej zależeć na ich własnym dziecku… I na pewno zależy, bo który to rodzic taki nie jest? Prawda? …

Ale są też sytuacje, o których napomykałam wcześniej, że często w swej miłości do dziecka są zaślepieni, zbytnio zawierzający, ufający każdej wymówce słownej swego dziecka..

To także i usprawiedliwianie siebie wewnętrznie jako rodzica.. Uspokajanie się, że wszystko jest w porządku, że to nie moje dziecko ma problem. „MOJE NA PEWNO TEGO NIE ROBI!” Prawda? Iluż rodziców których spotykamy na swej drodze wychowawczej właśnie w ten sposób odbiera nasze uwagi, spostrzeżenia…

- Dziecko opuszcza pojedyncze godziny. Ucieka z ostatnich lekcji.. We wtorek i w czwartek nie było go w szkole… Podał mi informację od państwa usprawiedliwiającą nieobecności…To się powtarza…
- Bo on taki chorowity proszę panią… Bo mówił mi, że nie było ostatniej lekcji, bo pani/pana od muzyki nie było…

Etc…

Wybaczcie naiwność powyższego, ale częstokroć słyszę sama takie usprawiedliwienia z ust  rodziców.. usprawiedliwienia licznych nieobecności, dziwnych zachowań, agresji… Albo:

 

- W domu proszę panią on tego nie robi… on sprząta swój pokój.. on naprawił mi gniazdko elektryczne… on nigdzie nie wychodzi z domu…, itp.

 

W końcu po pewnym czasie udaje się przekonać jednak rodzica… Wskazuje potrzebę pójścia do specjalisty, do psychologa, terapeuty. On  wyraża na to zgodę. Jest pełen aprobaty.., widzi potrzebę… A potem? … Potem nic się nie dzieje…

 

I tak mija czas… A dziecko wykorzystuje przewagę nad rodzicem. Jest usprawiedliwione by znowu brać…

 

Wiecie co?? Czasem opadają mi ręce…

bogda418-05-2005 08:44:16   [#11]

profilaktyka

 Tu też ciekawy artykuł

http://kobieta.gazeta.pl/wysokieobcasy/1,53663,2707386.html

bogda418-05-2005 08:46:28   [#12]

 źle wpisałam adres-poprawka

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53663,2707386.html

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]