Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Chcę odejść...
strony: [ 1 ]
Marzanna27-04-2005 21:41:26   [#01]

Od samego początku roku mieliśmy z tą klasą maturalną problem: brak jakiegokolwiek zaangażowania, lekceważenie obowiązków szkolnych, spóźnianie się na zajęcia nawet o godzinę-dwie. Dotyczyło to wielu przedmiotów. Zorganizowaliśmy im nawet spotkania z pedagogiem - w celu wzbudzenia motywacji do pracy...

Rodzice na zebraniach pojawiali się sporadycznie i nigdy w komplecie. Brak  głębszego zainteresowania dziećmi. Nigdy też nie przyszli do mnie z pytaniem: dlaczego moje dziecko ma takie słabe oceny? Co jest przyczyną?

Starałam się jak mogłam, aby te dzieci dobrze przygotować do egzaminu dyplomowego. Ale czy przyjdę i napiszę za nie poprawę pracy klasowej? Nauczę się? W pierwszym semestrze na całą klasę tylko chyba jedna osoba przyszła i poprawiła daną klasówkę. Zostawiałam w dzienniku wolną rubrykę na poprawy - ale zupełnie niepotrzebnie...

Dzisiaj zaszczycił mnie wizytator. Było bardzo miło, tylko... wygląda na to, że muszę stanąć na głowie, aby zachęcić leni ( ze wszystkich roczników) do nauki, wskrzesić w nich motywację do pracy. Muszą mieć dobre oceny, a ponadto zdać maturę - nową maturę (a tę piszemy dopiero w przyszłym roku, na razie obowiązuje nas stara). Otóż jacyś rodzice, którzy nigdy nie znaleźli drogi do mnie (w tym roku nie pojawił się ani jeden), wystosowali anonimy adresowane do "góry", że coś z tym moim przedmiotem i ze mną jest nie tak, skoro oceny są takie słabe...

 

Tak, przyznaję, że nie jestem doskonała, choć ogrom pracy wkładam w proces przygotowania do zajęć. Poświęcam dużo, dużo własnego czasu. Bardzo mnie ta nowa matura stresuje, czuję ogromną odpowiedzialność. A jednocześnie widzę podstawę programową i stwierdzam, że tak naprawdę niewiele z niej wynika. Gdyby ktoś mi narzucił, jaki zakres ma obowiązywać na poziomie podstawowym i rozszerzonym - ale dokładnie i szczegółowo - to proszę bardzo: ja się do tego dostosuję, i wówczas możecie mnie z tego rozliczać. Ale teraz... W przypadku mojego przedmiotu, do miesiąca lutego, nie było ani jednego (!) uznanego ministerialnie programu nauczania, brakuje bazy dydaktycznej. Nie ma podręczników spełniających określone kryteria.

Wiem, że jako nauczyciel i pedagog powinnam za wszelką cenę spóbować nauczyć dziecko choćby podstaw. Jednak patrząc na to z boku - widzę dzieci, które trafiają do nas z przewagą ocen dopuszczających na świadectwie gimnazjalnym, dzieci, które - jak dzisiaj na lekcji - nie potrafią odszukać w słowniku odpowiedniego terminu, gdyż... nie znają alfabetu?... To w zasadzie nie dzieci, tylko młodzież... Młodzież z wyraźną postawą roszczeniową. Młodzież, która uczęszcza do szkoły wtedy, kiedy akurat ma "wenę twórczą"... Która nie do końca rozumie pojęcie obowiązku. I która chce w ogromnej większości zdawać z mojego przedmiotu maturę...

Jak mam ich do tej matury przygotować, skoro panuje totalne rozluźnienie? Kiedy to szkole bardziej zależy na efektach końcowych... A na horyzocie matura wprawiająca w stan histerii, stawiająca na wiadomości niemal encyklopedyczne, a nie umiejętności - jak to było w pierwotnym założeniu reformy?

Chyba chę odejść... Odejść ze szkoły... Nie rozumiem tej sytuacji, kiedy to nauczycielowi powinno bardziej zależeć na ocenach, niż uczniowi i jego rodzicom... Ja pochodzę z innego pokolenia. Wychowałam się bez metod aktywizujących, moim rodzicom nigdy nie przyszłoby do głowy, aby podważyć ocenę nauczyciela. I udało mi się zdać świetnie maturę, ukończyć studia. I chyba jestem normalna :) Nigdy nikt nie trząsł się nade mną - organizując np. spotkania z pedagogiem - aby tylko mi i moim kolegom poprawić humor...

Przepraszam za to marudzenie, ale właśnie dzisiaj straciłam zupełnie sens tego, co robię... Czuję się wyjałowiona... Od dzisiaj będę z wielką trwogą stawiać oceny niższe od dostatecznej, gdyż wiem, że tak jest dla mnie bezpieczniej. A dla dzieci? No cóż, przecież wychodzi na to, że każda niższa ocena to i tak wina nauczyciela... Inne argumenty nie są brane pod uwagę...

Pozdrawiam

bogna27-04-2005 21:55:13   [#02]

nie odchodź...

nie jesteś odosobniona w tych problemach...

niestety - do szkół kształcących zawodowo trafia taka bardzo słaba młodzież;

czyżby twój wizytator o tym nie wiedział?

zapisz się na zlot - to dodaje energii,

a poza tym będziemy mogły razem ponarzekać

i razem główkować nad sposobem motywowania naszych uczniów do nauki ;-)

Grażyna Stanek27-04-2005 22:08:19   [#03]

Marzanno

Po prostu masz chandrę. Tak to widzę. Wszyscy mamy trudne dni. Trzeba spojrzeć na to inaczej. Masz chyba 2-3 uczniów, którzy chcą się czegoś nauczyć i stawiaj na nich (jak na wyścigach na dobrego konia). Dla nich pracuj i nie obarczaj się winą. Moim zdaniem 50% efektów nauczania zależy od nauczyciela, a 50% zależy od ucznia. Wielu z nas czuje się wyjałowionych i bezradnych wobec rzeczywistości oświatowej. Pozostaje nam to przetrwać. Musi się kiedyś poprawić. Jak długo szkole bardziej będzie zależeć na efektach końcowych niż uczniom i ich Rodzicom, tak długo uczniowie będą winą za swoje nieuctwo obarczać nauczycieli. Nie daj się. Kto w klasie rządzi ? Ty czy uczniowie. Jeśli pokażesz, że się poddajesz, to uczniowie będą to wykorzystywać.

Zajrzyj na inne wątki, weselsze: "stworzenia małe i duże", "V OZNI" - zapisz sie na Zjazd do Sierakowa - pogada się bezpośrednio, coś poradzi. Zrezygnować z zawodu zawsze zdążysz. Koniec roku szkolnego jest dopiero 31. sierpnia.

Jeśli coś Ci pomogłam to się cieszę. Więcej mogę porozmawiać prywatnie, jeśli będziesz miała ochotę. Serce się kraje czytając Twoje żale. Ale, wierz mi nie jesteś odosobniona.

Marzanna27-04-2005 22:30:03   [#04]

Dziewczyny, jesteście kochane :)

Bardzo dziękuję za powyższe cieplutkie posty :) Poczułam się dużo lepiej. Całe popołudnie nosiłam w sercu ogromny żal i nie potrafiłam się go pozbyć. W końcu postanowiłam wypłakać się wirtualnie... Pomogło. Cieszę się, że zechciałyście odpisać :)

Dziękuję

bogna27-04-2005 22:38:13   [#05]

Marzanno

zapisy na zlot są tutaj:

www.oskko.edu.pl/ozni5/

a zlot jest najlepszym sposobem na walkę ze smutkami :-)))

Magosia27-04-2005 22:39:02   [#06]

I warto jeszcze coś wiedzieć

wypalenie zawodowe dopada w naszym zawodzie często młodych nauczycieli- takich 10-15 lat stażu, którzy już stracili młodzieńczy zapał, a trudno im znaleźć spokój i dystans wieku średniego.

Jak Cię czytam , to jakbym swoją A. słyszała, którą co jakiś czas podładowuję psychicznie.

I jeszcze jedno- piszesz o jednej klasie - a co z resztą Twoich klas?

Co do odejścia...jeśli miałabyś się męczyć, to może czasem warto podjąć trudną decyzję, może to jest ta inna , słuszniejsza droga życia...

Pozdrawiam :-)))

Konto zapomniane27-04-2005 23:21:34   [#07]

Marzanno

Myślę, że wśród nas, nauczycieli, wielu jest takich, którzy mają serdecznie dosyć i tak jak Ty chcą odejsć z zawodu. Podpisuję sie obiema rękami pod Twoimi wynurzeniami, ale chcę Cię pocieszyć, że to nie koniec świata! Moi uczniowie też nie chcą się uczyć (generalizuję, ale większość niestety ma naukę "w nosie") i mają baaardzo mierne osiągi. Ale: każdy z tych uczniów, obojętnie - pilny czy nie, jest na ogół fajnym młodym człowiekiem, który czasem się może gdzieś pogubił, czasem nauczyciel jest JEDYNĄ osobą, której zależy na przyszłości młodego człowieka. I co? Poddasz się?

Rodzice to też temat trudny. Moi pochodzą ze środowisk trudnych, wręcz patologicznych. Też ich rzadko widuję, mimo wezwań. I często mam dość samotnej walki z problemami, jakie stwarzają ich pociechy. I też mam chandrę!

A potem nagle przychodzi taki moment, że któryś z uczniów powie Ci miłe słowo, inny (ten nieliczny pilniejszy) przejdzie do kolejnego etapu konkursu przedmiotowego, że po kilku latach jeden taki "nieuk" spotka Cię na ulicy i podbiegnie, żeby pochwalić się czymkolwiek, jakimś drobnym swoim sukcesem i.... nagle znowu praca ma sens. Tak to już z nami jest: na 90% trudności i przykrości przypada 10% radości i właśnie to się liczy! Dla tych skromnych 10%! No to już pomyśl o tych, którzy ostatnio sprawili Ci jakąś radość i nie załamuj się! Trzymam kciuki!

P.S. Następnym razem będzie mniej bolało, wiem, bo przerabiam to na okrągło... :)

Magosia28-04-2005 11:10:29   [#08]

Gosia-napisałaś baaardzo ważną rzecz:

każdy z tych uczniów, obojętnie - pilny czy nie, jest na ogół fajnym młodym człowiekiem, który czasem się może gdzieś pogubił, czasem nauczyciel jest JEDYNĄ osobą, której zależy na przyszłości młodego człowieka

:-))))

TereKlo28-04-2005 11:32:31   [#09]

słabi uczniowie

Współczuję Marzannie, bo taka chandra jak dopadnie to ciężko się od niej opędzić. Dla mnie najlepszym sposobem jest ogródek - łapię za łopatę, motykę i heja w grządki.

A ta słabsza młodzież w szkoałch kształcących zawodowo - ile w tym prawdy a ile mitu? Moje prywatne dziecko chce iść do technikum ekonomicznego, a nie do LO - spotkał się z uwagami kumpli, ze jak pódzie do TE to nie zda matury, bo w ogólniaku więcej się nauczy. Mój syn to trochę leniuch ale uczy się bardzo dobrze, mamy nadzieję, że pójdzie na studia. Czy powinnam go namawiać na LO?

zgredek28-04-2005 11:53:13   [#10]

w dużym skrócie:

w technikum:

142 godziny przez 4 lata co daje rocznie 35-36 godzin tygodniowo

w tym - 50 godzin na kształcenie zawodowe, czyli 92 godziny - przedmioty ogólnokształcące (i religia)

w liceum - 98 godzin przez 3 lata przedmiotów ogólnokształcących

przeciętnie 32-33 godziny tygodniowo

--------------------------

ilość godzin poszczególnych przedmiotów ogólnokształcących w całym cyklu kształcenia jest w zasadzie taka sama

--------------------------

a moje zdanie jest takie - LO, a potem dwuletnia policealna ewentualnie

rok dłużej, ale mniejsze obciążenie

TereKlo28-04-2005 12:42:20   [#11]

hmmm

Uczę w policealnych (dziennych i zaocznych), nasze miasto ok 60 tys, obserwuję, że Szkoła Policealna jest formą kształcenia popularną dla tych, co nie zdali matury i chcą się jakoś dokwalifikować.

Ale dziękuję za zestawienie ilości godzin w cyklu kształcenia.

zgredek28-04-2005 12:53:09   [#12]

w technikum są naprawdę obciążeni przedmiotami zawodowymi

i sprawa realizacji przedmiotów w zakresie rozszerzonym

w LO jest tych godzin 10

natomiast w technikum z godzin do dyspozycji dyrektora, a jest ich 5 i oczywiście w tyn seks, więc na rozszerzenia może zostać 3 z kawałkiem

bogna28-04-2005 13:39:49   [#13]

no i jeszcze w technikum

jest mniej tygodni nauki - bo część tygodni roku szkolnego to praktyka zawodowa

Marzanna28-04-2005 14:50:42   [#14]

Fat, w szkołach przygotowujących do zawodu jest mniejsza szansa na lepsze przygotowanie do matury na poziomie rozszerzonym. U nas dzieciaki siedzą w szkole po 40 godz. tygodniowo, po powrocie do domu są tak zmęczone, że trudno zabrać się do pracy - a tutaj na głowie przedmioty zawodowe i ogólnokształcące. Myśleliśmy, aby zrobić im dodatkowe zajęcia douczające (po lekcjach), ale jak zachęcić młodzież po 9-tej lekcji, aby przyszła i jeszcze aktywnie obliczała słupki, czy też wykonywała inne łamigłówki intelektualne? Zresztą tutaj doskonale ją rozumiem... U nas dzieci mają tak dużo obowiązków, że muszą wybierać pomiędzy przedmiotami. Modne jest dwu- a nawet trzykrotne przekładanie klasówek, bo akurat nocy nie wystarczyło na opanowanie wszystkiego... Szansę na dobrą ocenę mają więc ci najlepsi, lub najbardziej pracowici - a z tą pracowitością bywa różnie. Widzę powszechne marnowanie czasu: na moich zajęciach odrabiają angielski, na angielskim historię itd. Klasówki zapowiadam z minimum trzytygodniowym wyprzedzeniem, a i tak zaczynają naukę w przedostatni wieczór. W dniu klasówki pojawia się w szkole 10 osób, bo reszta nagle "zachorowała". Oczywiście wszyscy przyniosą usprawiedliwienia od rodziców: z powodu choroby, ważnych spraw rodzinnych, zakupów (!) Robią więc sobie wolne z powodu jednej klasówki, a tracą przy tym w danym dniu wszystkie inne zajęcia - nikt z rodziców nie pomyśli, że taka nieprzemyślana decyzja o pozostawieniu dziecka w domu pociąga za sobą zaległości z kilku innych przedmiotów. Bo które z dzieci następnego dnia ma uzupełniony zeszyt i wie, co było na zajęciach? I tak sie zamyka krąg. Roszczeniowa postawa rodziców dopełnia obrazu całości. To my szukamy kontaktu z rodzicami, my telefonujemy w celu poinformowania o marnych ocenach. Bardzo rzadko natomiast to oni szukają kontaktu. Pamiętam wywiadówki klas maturalnych, na których pojawiałam się prosząc rodziców o pomoc w kontrolowaniu dzieci, bo się nie uczą - spotykałam na nich trzy (!) osoby na cała klasę.

 

Bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia i otuchy. Niby jest już trochę lepiej, tylko... Całe serce wkładam w swoje zajęcia, dzieciaki klas młodszych często same z siebie  mówią: "pani się bardzo stara", a jednak... ten anonimowy rodzic dzwoniący do wizytatora oznajmił, że sie obijam na lekcjach, a potem wymagam na egzaminie dyplomowym... Osoby wiedzące o sprawie i znające moje zaangażowanie są zbulwersowane. Tylko co z tego... Anonim już poszedł, wizytator był... Stwierdził po przejrzeniu papierów, że "mam ogromny potencjał". I co z tego... Takiego ciosu zupełnie się nie spodziewałam.

AnJa28-04-2005 14:57:10   [#15]
No, jakby o mnie ktoś powiedział, że mam ogromny potencjał, to też niepredko po takim ciosie bym sie otrząsnął:-)

Kobito, gdzie tu te ciosy??? Że wizytator Cię nawiedził? Bo jakiś rodzic zakablował? Rodzice co poniektórzy tak mają, a wizytatorzy to chyba wszyscy - za to także im zdaje się płacą.
Leszek28-04-2005 17:06:25   [#16]

zgadzam się z AnJa jak najbardziej co do ostatniego zdania... :-)

a patrząc na szkoły ponadgimnazjalne:

w pierwszej wersji reformy miały być tylko licea

o profilu ogólnokształcącym i ogólnozawodowym, nie było wogóle mowa o technikach na tym etapie...

a co zostało z tej wersji to widzimy...

a licea profilowane na moim terenie zamierają... i chyba to jedyne wyjscie dla nich przy istniejących LO i Tech.

pozdrawiam

pozdrawiam

Marzanna28-04-2005 17:10:36   [#17]

AnJa napisał:

<<Kobito, gdzie tu te ciosy??? Że wizytator Cię nawiedził? Bo jakiś rodzic zakablował? Rodzice co poniektórzy tak mają, a wizytatorzy to chyba wszyscy - za to także im zdaje się płacą.>>

Masz absolutną rację, poważnie. Rozsądny głos. Tylko kobiety - zwł. niektóre - już tak mają, że lubią sobie pobeczeć. Potem czytają wypowiedzi rozsądnych facetów (patrz: AnJa) i robi im się strasznie, strasznie głupio, że są takie miękkie, rozlazłe i z byle czego robią tragedię :) Ale niestety, poszło już w eter i wstydliwie ekshbicjonistycznego wątku cofnąć się nie da... :(

Marzanna28-04-2005 17:13:08   [#18]
Miało być powyżej: ekshibicjonistycznego wątku
Magosia28-04-2005 19:22:19   [#19]

E, tam..

są takie miękkie, rozlazłe i z byle czego robią tragedię 

To nie tak : powinno być: są takie wrażliwe, skomplikowane i każde zjawisko rozpatrują w całej złożoności egzystencjalnej.

A facet...to facet ;-)

ergo28-04-2005 21:10:19   [#20]
Nie odchodź, zajrzyj lepiej tutaj :-)
Małgoś03-05-2005 22:16:08   [#21]
ciekawe, czy znajdą się choć 3 prawdziwie przekonujące argumenty, że naprawde ...warto?  ;-)
Maelka03-05-2005 22:49:45   [#22]

Nie sądzę, żeby to były prawdziwie przekonujące argumenty, że naprawdę ...warto, ale za to są trzy...

;-)

Argument 1.
Odejście w takim momencie, to odejście na tarczy. Osobom o pewnych specyficznych cechach charakteru może to nie dać spokoju do końca życia.

Argument 2.
Skoro sprawa wygląda na skazaną na klęskę, może warto zaryzykować i wprowadzić innowację, na którą nigdy nie zdecydowalibyśmy się w normalnych (czyatj:przeciętnych) warunkach. Może nietypowe, desperackie działania okażą się poszukiwaną metodą?

Argument 3.
Skoro gagatki dają tak popalić, że doprowadzają nauczyciela do myśli o odjściu z zawodu, znaczy, że gorzej już być nie może. Następne roczniki powinny być zatem lepsze. Wystarczy zaczekać.

PS. Sama mam sytuację bardzo zbliżoną do opisywanej przez Marzannę. Przytoczone przeze mnie argumenty (oraz parę innych) przywracają równowagę psychiczną. Choć ostatnio zadziwiająco i zasmucająco szeroko uśmiecham się na myśl o emeryturze...

;-)

Marek Pleśniar03-05-2005 23:25:55   [#23]

z odejściami to jest tak

jak jest ciężko - nie wypada odejść bo to na tarczy

jak jest już ok i wygraliśmy - to odejść głupio - bo tylko kretyn odchodzi jak jest dobrze

w związku z tym większość z nas tkwi tam gdzie tkwi jak ta pestka w jabłku (a niektórzy jak robak:-)))

Maelka03-05-2005 23:39:15   [#24]

:-))))

O, widzisz! Dzięki temu, co napisałeś, mogę się rozgrzeszyć  z tego szerokiego uśmiechu przedemerytalnego...

Uwolnić jabłkowe robaki!

;-)

zgredek03-05-2005 23:39:18   [#25]
koniec świata
Marek Pleśniar03-05-2005 23:52:31   [#26]
:-))))))))))))))))))))))))))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]