Forum OSKKO - wątek

TEMAT: To nasz Adaś:-)
strony: [ 1 ]
Magosia17-10-2007 18:58:40   [#01]

Tydzień dobrych wiadomości.....

Wklejam - to nasz uczeń, chodził u nas do SP i Gimnazjum. Medal ( sympoliczny) dla matki za walkę, upór, wydeptywanie kolejnych ścieżek, wiarę w Adasia.

Kiedy zaczynał SP - niewielu dawało wiarę ,że to ma sens. Adaś...moża go było zrozumieć tylko jeśli się słuchało uważnie i cierpliwie, nie mógł utrzymac dlugopisu, z trudnością chodził...Razem z mamą walczyliśmy o godziny na indywidualne , dodatkowe nauczania...

Brał udział w życiu klasy- zawsze- jego role w przedstawieniach dostawaly największe brawa, na rajdy rowerowe jeździł na trzykołowym rowerze( z mamą obok), zawsze uśmiechnięty, zawsze pełen ciepła. Dyrektor liceum bał się go przyjąć - "przecież jego nie można zrozumieć". Przekonaliśmy go ,że można, że to kwestia czasu..

Adaś był podporą szkolnej informatyki...A teraz- poczytajcie. :-)

WIADOMOŚCI LUBLIN 13.10.2007

Kaktusy i komputery

MIMO POWAŻNEJ CHOROBY ROZPOCZĄŁ STUDIA I POMAGA INNYM

ADAM BĄK

ADAM BĄK

Wysoki, szczupły, łagodnie uśmiechnięty chłopak z troską pochyla się nad dziesiątkami doniczek, z których wychylają się kolczaste kule kaktusów. Ostrożnie coś przy nich poprawia, przesuwa, zdejmuje nasiona. Pokazuje najpiękniejsze, tłumaczy, kiedy kwitną i jak się nazywają. Kolekcja jest imponująca – ponad 300 okazów!>" href="http://www.kurierlubelski.pl/module-dzial-viewpub-tid-9-pid-44887.html#dalej" minmax_bound="true">

Kaktusy to królestwo Adama Bąka z Niemiec pod Lublinem, świeżo upieczonego studenta informatyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

– Bo tak naprawdę, to informatyka i komputery są najważniejszym królestwem i pasją Adama, większą niż kaktusy – mówi w imieniu młodego komputerowca, zawsze gotowa pomagać w zrozumieniu swego syna Anna Bąk.

I zaraz dodaje: – Adaś urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Choroba uszkodziła przede wszystkim ośrodek mowy i ośrodek precyzyjnych ruchów, dlatego Adam mówi niewyraźnie i dlatego przyniesienie kubka herbaty jest dla niego nie lada wyczynem.

Adam od urodzenia mieszka w Niemcach, 16 km od Lublina. Tam chodził do szkoły. W liceum, w klasie o profilu zarządzanie informacją, zdał w tym roku maturę, która pozwoliła mu zdobyć indeks na wymarzonym kierunku.

– Zamiłowanie do informatyki zawdzięczam pierwszemu komputerowi, który dostałem od redakcji lubelskiego wydania Gazety Wyborczej. Było to dawno temu, chodziłem wtedy do drugiej klasy szkoły podstawowej – wspomina. – Tamten komputer pozwalał mi pisać i w ten sposób odrabiać prace domowe, bo ręcznie nie byłem w stanie – wspomina Adam, który dziś samodzielnie projektuje strony internetowe (m.in. dla swojej dawnej szkoły czy Fundacji Fuga Mundi) i z zapałem zgłębia wiedzę na temat grafiki komputerowej.

Ale myliłby się ktoś sądząc, że Adam od rana do nocy siedzi przy komputerze.

– Nic z tego! Adam rwie się do ludzi, chociaż na studniówkę musieliśmy go całą rodziną namawiać przez wiele tygodni – śmieją się rodzice Adama i pokazują z dumą zdjęcia z przedmaturalnego balu, na którym ich syn bawi się otoczony grupą przyjaciół z klasy.

– Mam wielu przyjaciół, nie tylko ze szkoły, ale też z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, w którym działam. Staram się pomagać innym, być tam, gdzie mogę być potrzebny – dodaje skromnie, nie wspominając słowem, że młodzież ze stowarzyszenia właśnie jego wybrała na szefa oddziału KSM w Niemcach.

O wielkim sercu Adama mogła przekonać się mieszkanka Niemiec, pani Bogumiła Gdula, która choruje na stwardnienie rozsiane i porusza się przy pomocy wózka:

– Adaś namówił mnie, abym nie siedziała w domu i wyjechała w lecie do ośrodka Caritas do Dąbrowicy na warsztaty dla osób niepełnosprawnych „Gotowi do pracy”. Mało tego – pojechał tam ze mną i we wszystkim mi pomagał. Od rana do wieczora pchał mój wózek. Zawsze mogłam na niego liczyć. To prawdziwy promyczek, potrafi dodać sił – opowiada z przekonaniem pani Bogumiła, która po pobycie na turnusie uwierzyła, że mimo choroby może podjąć pracę, zacząć działać, spotykać ludzi.

Od kilku dni Adama pochłaniają studia. Całe dni spędza na uczelni. Nie opuszcza wykładów ani ćwiczeń. – Staramy się go podwozić do Lublina, ale widzę, że nasza troskliwość zaczyna mu ciążyć – kiwa głową Anna Bąk. – Nie ma rady, musi poczuć się samodzielny – dodaje. A Adam przytakuje i dodaje: – Dobrze, że teraz kaktusy zapadają pomału w zimowy sen i zaniosę je do piwnicy, bo nie miałbym czasu się nimi zajmować.

Ale wszyscy wiedzą, że na wiosnę z troską i oddaniem Adam wyniesie doniczki z roślinami do przydomowej szklarni, ustawi na słońcu i znowu będzie je doglądał i dbał o każdy okaz.

– Bo Adam jest niezwykle odpowiedzialny, nie tylko w stosunku do kaktusów, którymi opiekuje się od ponad dziesięciu lat, ale także wobec wszystkich zadań, jakie stawia mu życie – mówią rodzice chłopca podkreślając jego determinację i upór w dążeniu do celu, a mama dodaje: – Wiem, że Adaś jeszcze zadziwi nie tylko nas, ale i świat cały!

Anna Augustowska

elrym17-10-2007 19:06:28   [#02]

magosiu

gratuluję Adasiowi i Tobie :-)))
Dżoana17-10-2007 19:08:30   [#03]
Cudne!!! Oczywiście i kaktusy i cały artykuł! Aż serce roście!
dyrlo17-10-2007 19:08:55   [#04]
jestem wzruszona, nie wiem co napisać .... Mamę Adama podziwiam:-)
Magosia17-10-2007 19:08:56   [#05]

Nie mnie!!

jeśli już to Nam - ale przede wszystkim jego Mamie i jemu samemu :-)
elrym17-10-2007 19:14:11   [#06]

magosiu

już nie bądź TY taka skromna ;-)))

i życzenia piękne imieninowe ślę

jatoja17-10-2007 19:14:58   [#07]

Mamę podziwiam...Syn imponuje...

Wraca wiarę....

Magosia17-10-2007 19:15:25   [#08]

:-)))

.
Alias17-10-2007 19:15:31   [#09]

magosiu,

DZIĘKUJĘ :-))))))))))
malgala17-10-2007 19:31:32   [#10]
Wspaniała historia. Utwierdza nas w przekonaniu, że nie wolno się poddawać i tracić wiary w sens tego, co się robi.
Magosia17-10-2007 20:04:39   [#11]

Jak Was nie znudzę - to zapraszam do lektury.

Tekst sprzed 3 lat- jej częściowym bohaterem jest Adaś ( Michaś - dla potrzeb tekstu). Pokazuje nieco inny problem- ..ale Adaś jest tu bardzo ważny.

Małgorzata Nowak                                                                                      Niemce, 14.06.2004

ROZPOCZYNAM PROCEDURĘ UNIEWAŻNIENIA EGZAMINU....

 

Tamtej środy wcale nie miałam już zaglądać do szkoły. Od poniedziałku doskonaliłam swoje umiejętności komputerowe w ramach programu „Pracownia komputerowa”. Zajęcia trwały od ósmej do piętnastej, zanim dojechałam do N. była już szesnasta. Zazwyczaj zachodziłam jeszcze do szkoły, żeby sprawdzić, czy nic się nie wydarzyło. Dzisiaj jednak umówiłam się z koleżanką, że zadzwoni, jeśli coś będzie wymagało mojej konsultacji czy decyzji. A jednak po wyjściu z autobusu bezwiednie skierowałam kroki do szkoły.

Uzależnienie, trzeba się leczyć- pomyślałam z przekąsem na swój temat, ale weszłam do szkolnego budynku. Przywitała mnie cisza, o tej porze uczy się tylko kilka klas. Sekretariat pusty, wicedyrektor na lekcji. Na biurku jak zwykle podczas mojej nieobecności sterta dokumentów: część do podpisania, część do przejrzenia, z boku kilka kopert – to imienna korespondencja, której sekretarka nie otwiera. Szybko rozcinam zaklejone koperty, jednocześnie segregując przesyłki: do kosza (ulotki reklamowe), do domu(rachunek za telefon, wyciąg z banku), do załatwienia (faktura za książki). Ostatnia koperta: priorytet z OKE. A co tam ciekawego? Pewnie informacja o   zaświadczeniach szóstoklasistów. Zaczynam czytać imiennie zaadresowane pismo: „Informuję, że na podstawie §7 ust.5 Rozporządzenia..............................              rozpoczynam procedurę unieważnienia egzaminu gimnazjalnego uczniów klas trzecich gimnazjum. W związku z powyższym proszę się zgłosić z kompletem dokumentów, o których mowa na stronie 12 Biuletynu z 2004 w siedzibie OKE w Krakowie dnia 4 czerwca o godzinie 15.30.” Pociemniało mi w oczach. –To jakieś nieporozumienie – pomyślałam i zaczęłam czytać jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze....Była środa, 3 czerwca, godzina 17.

Rozkład jazdy i dokumenty

Pismo znałam już na pamięć, ale nadal nic nie rozumiałam. W cytowanym rozporządzeniu znalazłam paragraf 7. Ustęp 5 brzmiał: „w przypadku stwierdzenia niesamodzielnej pracy uczniów...” –ale przecież nasi uczniowie nie ściągali! A skąd wiesz? Jaką masz pewność, że w 8 salach wszystkie komisje pracowały sumiennie? A jeśli nawet, to skąd pewność, że uczniowie nie wykazali się większym sprytem niż nauczyciele w komisji? A 50 osób piszących na sali? I co z tego, że pilnowało ich 7 osób, w tym ekspert z ramienia OKE i nauczyciel z sąsiedniej szkoły? Przecież ściągę mógł mieć każdy z piszących. Rewizji nie robiliśmy... Ale... przecież naprawdę pilnowaliśmy, pani obserwująca pracę podkreślała ogromne zdyscyplinowanie młodzieży, kulturę pisania i kompetencje członków komisji. Ale zawsze mógł się trafić taki jeden, który miał jakąś karteczkę z wzorami, zostawił w  arkuszu egzaminacyjnym... Nie, to niemożliwe. Wiedzieli, jakie są konsekwencje ściągania, tyle o tym mówiliśmy. I tak się cieszyliśmy, że mamy taka dojrzałą, uczciwą młodzież... A tu wszczynam procedurę unieważnienia, wszczynam procedurę unieważnienia... Mechanicznie powtarzałam formułę rozpoczynającą pismo z Krakowa, udając, że nie zauważam nasilającego się bólu pod mostkiem.

-Weź się w garść, musisz sobie z tym poradzić. Małe opakowanie z tabletkami uspokajającymi, pół szklanki zimnej wody, kilka oddechów. Telefon do informacji PKP. -Do Krakowa, rano? O 5.20, na miejscu o 10.30. Powrotny o 17.20, przyjeżdża o 22.30. Cena? 44 zł, z peronu drugiego. Jedno załatwione, teraz dokumenty, które muszę zabrać ze sobą. „Biuletyn informacyjny OKE, z 2004”, str.12. Co my tu mamy?

ü      Decyzje dyrektora OKE o zwolnieniu uczniów z egzaminu – nie mam, nie dotyczy naszej szkoły.

ü      Protokoły z przebiegu egzaminu w każdej sal wraz z dołączonymi listami uczniów – wszystko w porządku, łącznie 16 egzemplarzy (8 sal, część matematyczna i humanistyczna); sprawdzam podpisy przewodniczących, członków komisji, jeszcze raz analizuję wpisy, choć robiłam to dwukrotnie podczas odbierania kopert z pracami od zespołów nadzorujących.

ü      Kopie protokołów zbiorczych wraz z załącznikami – zgadza się, są obydwa.

ü      Powołanie zespołów nadzorujących – zgodnie z procedurą zrobiłam to na początku marca, w każdym zespole był nauczyciel z innej szkoły, nikt z członków komisji nie uczy przedmiotu egzaminacyjnego. Nie było to proste zadanie, we wszystkich zespołach pracowało łącznie 28 osób.

ü      Upoważnienie do odbioru przesyłek -  na wypadek, gdybym się rozchorowała, zastępuje mnie wicedyrektor, upoważnienie wystawiłam jeszcze w styczniu.

ü      Oświadczenie przewodniczącego szkolnego zespołu nadzorującego w sprawie zabezpieczenia arkuszy egzaminacyjnych przed nieuprawnionym ujawnieniem – arkusze pocztą kurierską dostarczono nam w przeddzień egzaminów, zabezpieczyłam je w szkolnym sejfie, przy otwieraniu byli obecni przewodniczący zespołów nadzorujących i przedstawiciele uczniów.

Przeglądam jeszcze raz całą  dokumentację, układam zgodnie z instrukcją do segregatora. Po raz kolejny powtarzam w myślach treść pisma z OKE, ciągle nie mogę zrozumieć, co się mogło stać, kto pracował niesamodzielnie, jak to możliwe, przecież tak pilnowaliśmy.

-A może to chodzi o Michasia? – gorączkowo przerzucam dokumenty, szukam  protokółu z sali, w której pisał egzamin nasz Michaś.

Dostosowanie warunków egzaminu

            Michaś – uczeń klasy IIIB, ulubieniec wielu nauczycieli, dowód na to, że w normalnej, masowej szkole może funkcjonować bez większych problemów uczeń z poważnymi dysfunkcjami. Mózgowe porażenie dziecięce sprawiło, że chłopiec od najmłodszych lat miał problemy z mówieniem; przykurcz mięśni uniemożliwiał pisanie, zaburzona była koordynacja ruchowa. Kiedy Michaś trafił do nas przed 9 lat, wiele osób wątpiło, czy podoła w zwykłej szkole. Najważniejsze było zdobycie nieosiągalnego wtedy dla przeciętnej rodziny komputera, przy pomocy którego Michaś pisał, liczył i grał usprawniając rękę. Determinacja matki, życzliwość nauczycieli, wsparcie poradni – łańcuch ludzi dobrej woli pomagał przezwyciężać biurokratyczne przeszkody, dodawał sił w walce o dodatkowe godziny dla Michasia na logopedię, indywidualne zajęcia z angielskiego, matematyki, języka polskiego. Chłopiec chętnie angażował się w życie klasy, na specjalnie dostosowanym trzykołowym rowerze jeździł na rajdy, brał udział w szkolnych przedstawieniach. Prace pisemne pisał na komputerze, odpytywany był na zajęciach indywidualnych; mimo problemów artykulacyjnych nauczyciele uczący kilka lat chłopca rozumieli jego wypowiedzi.

            Organizując egzamin gimnazjalny dostosowaliśmy warunki egzaminacyjne do możliwości Michasia: pisał w oddzielnej sali, miał wydłużony czas pisania o 50%, mógł korzystać z pomocy nauczyciela wspomagającego ze względu na trudności w zapisie i kodowaniu odpowiedzi (przykurcz dłoni uniemożliwia chłopcu precyzyjny zapis). Dodatkowo do  pisania odpowiedzi na zadania otwarte do dyspozycji chłopca był przygotowany komputer..

            Egzamin w części humanistycznej przebiegł bez problemu. Michaś napisał wypracowanie na komputerze, pracę wydrukowano, dołączono do właściwych arkuszy. Problem pojawił się przy drugiej części egzaminu. Miejsca na obliczenia w arkuszu dla Michasia było za mało – poprosił o dodatkowy papier na brudnopis. Trzy strony zapisane przez chłopca okazały się barierą nie do pokonania przy próbie przepisania „na czysto”. Konsultacja zespołu nadzorującego ze mną i decyzja: do arkusza obliczenia Michasia przepisze członek komisji, natomiast brudnopis zostanie dołączony jako dowód autentycznej pracy ucznia. Na moją prośbę wpis o takim postępowaniu zostaje umieszczony w protokole przebiegu egzaminu, cała komisja składa stosowne podpisy, na wszelki wypadek o przyjętym rozwiązaniu informuję eksperta z ramienia, OKE (który obserwował pracę uczniów piszących na sali gimnastycznej). I tak w bezpieczną kopertę zapakowano arkusz, w którym część rozwiązań wpisał samodzielnie Michaś, część wpisała na podstawie brudnopisu pani Ola, do arkusza dołączono dodatkowe kartki papieru kancelaryjnego z zapiskami chłopca.

            W myślach cała sytuacja z 9 maja wraca jak żywa, analizuję jeszcze raz nasze postępowanie, upewniam się, że jest odpowiedni zapis w protokole. Usiłuję się uspokoić, kolejna tabletka, ucisk pod mostkiem nieco zelżał, ale wolę o tym nie myśleć. Dzwonię po panią pedagog (jest po 18), proszę o przyjście do szkoły i przekazanie mi całej dokumentacji Michasia – może będzie mi potrzebna w OKE. Ze szkoły wychodzę po 19, z domu na kurs wyjechałam przed 7, rodzina jeszcze nie wie, że czeka mnie podróż do Krakowa.

Noc i poranek dzień drugi

            Nie potrafię przestać myśleć o całej sprawie. Jak bumerang wracają słowa z pisma podpisanego przez dyrektora OKE: rozpoczynam procedurę unieważnienia egzaminu...

Tak bardzo staraliśmy się o to, aby wszystko odbywało się zgodnie z przepisami, aby niczego nie zaniedbać, aby nie dopuścić cienia podejrzenia o nieuczciwość. Nasi uczniowie nie mogli na sale wnosić maskotek, przy wejściu zostawiali nawet opakowania chusteczek higienicznych (można było zabrać 1-2 sztuki), stoliki odsunięte na przepisową odległość, w mniejszych salach na trzyosobową komisję przypadało 8-9 uczniów. Nauczyciele z komisji mieli kategoryczny zakaz rozmawiania, siedzieli w różnych miejscach sali, żadnej kawy, herbatki, bezwzględna dyscyplina. Taka byłam dumna, że tradycyjnie nasza szkoła jako jedna z pierwszych oddaje prace w punkcie odbioru prac, że nigdy nie było zastrzeżeń do naszych działań. A teraz wszczęto procedurę unieważnienia. Jak ja to powiem nauczycielom? Jak spojrzę w oczy rodzicom? A co z uczniami, którzy po wstępnej analizie tak cieszyli się z wyników. Co z komputerową rekrutacją do szkół? Przecież nasze prace nie zostaną poprawione na czas. STOP. Nie wolno mi tak myśleć, przecież jeszcze nic nie postanowiono. Jutro jadę do Krakowa i wszystko wyjaśnię. Jutro? Już druga, za dwie godziny powinnam wstać. Może jeszcze zasnę.

            Pociąg do Krakowa prawie pusty, przede mną pięć godzin jazdy. Lubię podróżować. Mam wtedy czas na lekturę, na zapiski, obserwowanie pejzażu i ludzi. Ale dzisiaj droga wyjątkowo mi się dłuży. Przeczytałam po raz kolejny rozporządzenie o egzaminach, biuletyn informacyjny OKE, znam na pamięć wszystkie moje zadania, jako przewodniczącej szkolnego zespołu nadzorującego. I ciągle ta myśl: rozpoczynam procedurę unieważnienia.

Tortura czekania

            Jestem w Krakowie. Jest 10.30 – rozmowę wyznaczono mi na 15.30. Nie dam rady tyle czekać. Rozsądnie chowam na dno torebki pudełeczko z tabletkami uspokajającymi. Muszę nad sobą sama zapanować, chociaż tak trudno, ciągle te słowa o unieważnieniu egzaminu. Nie potrafię racjonalnie myśleć, nie pomaga nawet próba modlitwy. Próbuję zabić czas, idę na piechotę do siedziby OKE, niestety, minuty nie chcą mijać szybciej. Aleja F.Focha 39. Po prawej stronie rozciągają się krakowskie Błonia, w oddali kopiec Kościuszki, siedziba OKE, ochrona przy wejściu, zostaję wpisana do rejestru, dostaję wizytówkę „Gość OKE” (ja się tu nie prosiłam, myślę sarkastycznie), pod nadzorem zostaję odstawiona do sekretariatu. Niestety, nie udaje mi się nic załatwić. Rozmowy z dyrektorami wyjaśniającymi zastrzeżenia do samodzielności pracy uczniów są zaplanowane co pół godziny. Moja kolejka jest za 5 godzin! Muszę wyglądać nieszczególnie, skoro pani z sekretariatu próbuje znaleźć dla mnie jakąś lukę. Może się uda po pierwszej. Dziękuję, wychodzę, z powrotem spacer na Planty, kawa, próbuję zająć myśli obserwowaniem krakowskiej ulicy. Na próżno,  wiem jedno: rozpoczęto procedurę unieważnienia egzaminu w moim gimnazjum...Wracam do budynku OKE.

Przed obliczem komisji

            Powtarzam procedurę: ochrona, zapis do rejestru, wizytówka, doprowadzenie do sekretariatu. Na rozmowę czeka kolejny dyrektor. Wymieniamy kilka zdań, jednak rozmowa się nie klei. Z gabinetu wychodzi pani, rzut oka na zmienioną twarz wyjaśnia wiele.  Czuję się podle – jestem oskarżona, nie czując się winna. A jednak jako dyrektor, odpowiadam za wszystko, cokolwiek wydarzyło się w mojej placówce. Jestem odpowiedzialna za moich nauczycieli w komisjach, za uczniów piszących egzamin. Czyj brak uczciwości przyniesie wstyd całej szkole? Kto zawinił? Kto będzie pisał powtórnie egzamin? Dlaczego? Czego nie dopatrzyliśmy? Myśli kłębią się, próbuję opanować drżenie rąk, musze przygotować się do rozmowy jak osoba profesjonalna, muszę być wiarygodna w swoich wyjaśnieniach.

-Zapraszamy –dyrektor OKE, pan Marek Legutko, uśmiecha się życzliwie, wskazując miejsce przy dużym stole. Za chwilę pojawiają się inne osoby, w sumie mam składać wyjaśnienia przed czteroosobowym gremium.

-Jest nam przykro, że doszło do takiej sytuacji, jednak naszym obowiązkiem...-rozpoczyna pan dyrektor. Słucham zasad, jakimi kierowali się egzaminatorzy,  motywów podejmowania takich decyzji. To na razie wstęp, zgadzam się ze wszystkim, mnie też bardzo zależy na uczciwości, też jestem za piętnowaniem niesamodzielności prac i oszukiwania. Tylko,że to tak trudno, kiedy zarzut dotyczy cię osobiście, a ty myślałeś, że wszystko było w porządku.

-W państwa przypadku, sprawa, które chcemy wyjaśnić, to zdarzenie jednostkowe...-nie mogę się powstrzymać, przerywam: -Czy chodzi o ucznia B01? W napięciu czekam na odpowiedź.

-Tak, podejrzenia są w stosunku do pracy opatrzonej kodem B01. Nie potrafię opanować...radości: to kod Michasia.

Ulga, radość i łzy

            Komisja patrzy na mnie z lekkim zdziwieniem. To co najmniej dziwne. Dyrektorka, przed chwilą bliska zawału, teraz...cieszy się, że jej przewidywania były słuszne. Cóż, dla mnie sprawa jest wyjaśniona: wiem, że Michaś pisał samodzielnie i mogę to udowodnić. Oddaję do kontroli całą przywiezioną dokumentacje, wszystko w porządku: w komisjach pracowali nauczyciele o innych specjalnościach niż przedmioty egzaminacyjne, w każdej komisji był przedstawiciel z innej szkoły, protokoły są uzupełnione prawidłowo, zgadzają się listy uczniów. Nieco chaotycznie (ciągle te nerwy!) relacjonuję przebieg egzaminu w sali Michasia, przedstawiam problemy chłopca, sposób dostosowania warunków egzaminacyjnych, przyjęte rozwiązania. Komisja przegląda przywiezione dokumenty potwierdzające dysfunkcje chłopca. Padają pytania:

-A dlaczego nie zaznaczyła pani odstępstwa od procedury w protokole zbiorczym?

-Według mnie, pomoc nauczyciela wspomagającego nie jest odstępstwem od procedury, przepisy dopuszczają taką możliwość...

-A dlaczego brak zaznaczenia: „nauczyciel wspomagający” na arkuszu ucznia?

Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, praca trafiła do mnie zapakowana w bezpieczną kopertę, nie miałam okazji jej obejrzeć... Przepraszam za niedopatrzenie komisji.

Chwila rozmowy, rozumiem, że egzaminator, do którego trafiła praca Michasia miał prawo mieć podejrzenia co do samodzielności pracy: włożone kartki brudnopisu, inny charakter pisma przy zadaniach otwartych. Rozmowa jest protokołowana, dodatkowo mam przesłać wyjaśnienie na piśmie. Jeszcze raz przepraszam za uchybienia: brak adnotacji na arkuszu ucznia o nauczycielu wspomagającym i brak odnotowania na protokole zbiorczym odstępstw od procedury, czyli dostarczenia uczniowi dodatkowych kartek papieru i przepisania części zadań przez nauczyciela. Rozmowa się kończy w przyjemnej atmosferze, mówię o tytule „Szkoły z klasą”, którym chlubi się nasze gimnazjum i który został uratowany.

-Potwierdziliście Państwo swoją klasę, skoro tak potrafiliście pracować z niepełnosprawnym dzieckiem, właśnie po tym poznaje się klasę szkoły. Dziękuję za te słowa, żegnam się, w sekretariacie z radości całuję sympatyczną panią, która znalazła dla mnie lukę w wyznaczonych terminach i wyfruwam z budynku OKE. Dzwonię do męża: Wszystko w porządku, chodziło o Michasia... Nie mogę nic więcej powiedzieć, nagromadzone prze 20 godzin emocje znajdują ujście, siedzę na ławce na krakowskich Błoniach i...głośno płaczę. Procedura unieważnienia została wstrzymana! Mogę spokojnie wracać do domu.

***

Kilka słów komentarza. Całą historię opowiadam ku przestrodze –unieważnienia egzaminu to sytuacja, z jaką przychodzi się, niestety, spotkać wcale niemałej liczbie szkół. Mimo traumatycznych przeżyć, jakich doświadczyłam, jestem za surowością procedury sprawdzania. Wiem, że egzaminatorzy, pracownicy OKE starają się robić wszystko, aby wychwycić nieprawidłowości. Ja dostałam kolejną lekcję życia: za rok, przeprowadzając sprawdzian i egzamin będę jeszcze bardziej wyczulona na prawidłowość procedur, na zapisanie wszelkich odstępstw w protokołach. I wiem, że to wszystko dla dobra naszych uczniów, dla dobra naszych szkół. I dlatego jestem „ZA”.

A moje emocje były tym większe, że w grupie uczniów piszących egzamin, był w tym roku mój syn. Wiedziałam, że pisał samodzielnie. Ale jaki to łakomy kąsek dla mediów...

Małgorzata Nowak

elrym17-10-2007 20:15:26   [#12]

magosiu

siedzę i ryczę...

jesteś WIELKA

a nie mówiłam, żeś skromna, wiedziałam, ze Adaś- to Twój sukces też

:-)))

gratuluję!

dyrlo17-10-2007 20:29:44   [#13]
wydrukowałam, dla moich nauczycieli... :-)
grafi718-10-2007 07:39:41   [#14]

Magosiu, gratuluję.  Sukces Adasia to także Twoja i Twoich nauczycieli zasługa.

A przy okazji, nie wiedziałam, że to Magosia to autorka artykułow z Dyrektora Szkoły. Dodam artykułów, które tak lubię czytać :-)

ejrut18-10-2007 07:45:50   [#15]
Gratuluję magosiu.....jest powód do dumy.....
msto18-10-2007 09:56:13   [#16]
ja też wydrukowałam...nie wiem co powiedzieć
emila18-10-2007 10:29:53   [#17]

też Cię podziwiam

też siedzę i ryczę, łzy same napływają do oczu.

I widzę Cię przy kawie w Stokrotce przy stoliku w Sierakowie ...
I tak jakbym Cię słuchała, i widzę Twoje przeżycia, Twoje zdenerwowanie i ten ból za mostkiem ...
Tę podróż do Krakowa, po ciężkim dniu pełnym pracy i tę wyznaczoną godzinę 15:30 ...

Ale dałaś radę, sukces Adama jest najlepszym tego dowodem.

Gratulacje z całego serca dla Adama, dla Jego Mamy i dla Ciebie.

Ile trzeba mieć wiary w człowieka i chęci niesienia pomocy innym w sobie,
by umożliwić naukę takiemu wspaniałemu Adamowi, by mieć odwagę przyjąć dziecko do swojej szkoły.
Karolina18-10-2007 11:24:20   [#18]

magosiu - duże przeżycia.... szczęsliwe zakończenie, naprawdę jestem pod wrażeniem

ta historia ma pozytywne przesłanie, Adam teraz student - brawo!!

Renik18-10-2007 15:32:39   [#19]
Magosiu,  podziwiam Cię za twój upór i determinację w walce o ucznia.  Jesteś nie tylko dobrym dyrektorem, jesteś po prostu dobrym człowiekiem. Życzę Ci kolejnych sukcesów pedagogicznych i spokojnych egzaminów. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
malgala18-10-2007 19:03:43   [#20]

moje oczy też zrobily się mokre.

Magosiu, jesteś Wielka.

AnJa18-10-2007 19:19:48   [#21]
przeczytałem

1.fajnie, ze chłopakowi się udało, fajnie że tyle osób, które mu pomagały cieszą się (a jestem przekonany, że głównie matka- jakoś bowiem tak jest, że sukcesy dzieci niepełnosprawnych to w ogromnej mierze zasługa uporu i niepojętej zupełnie wiary ich matek)

2. a jakoś niczego innego innego sie po magosi nie spodziewałem - znaczy oczywistą oczywistościa jest dla mnie, że lubi i umie pomagać, lubi i umie się cieszyć z tego co się udało, lubi i umie o tym pisać

no, żeby nie było za laurkowato: lubi pisać;-)
AnJa18-10-2007 19:28:31   [#22]
a zupełnie nie na temat- sytuacja sprzed 3 lat, która opisujesz magosiu u nas nie mogłaby się zdarzyć - mam za sobą ponad 30 egzaminów maturalnych pisemnych, zdarzały się różne błędy proceduralne, w tym możliwość zagubienia części prac- ZAWSZE najpierw był telefon i pytanie, o co chodzi

poniewaz zawsze był to drobiazg lub nieporozumienie (jak u Ciebie) kończyło się prośbą, by to co powiedziałem przez telefon krótko napisać i szybko na adres OKE wysłać- a do Łomży mam niecałe 60 km

i dlatego cieszę, że nie tylko ja na wschodzie , ale i moja OKE:-)
izabelamaciejka18-10-2007 21:16:17   [#23]

magosiu - cieszę się, że udało się pokonać wszelkie trudności i mimo stresów, osiągnąć z Adasiem tak wielki sukces!

Świetnie czyta się Twoje relacje i coraz bardziej nabieram przekonania, że warto dzielić się różnymi sukcesami naszych uczniów, bo one stanowią dowód na to, że można pokonać trudności, które czasem wydają się nie do przejścia.

Magosia18-10-2007 21:42:36   [#24]

Dopiero teraz na Forum - od wczoraj

...i dziękuję za wszystkie miłe słowa.

Ale to ADAM miał być bohaterem tego wątku . Albo jego Mama, bo tak naprawdę to upór, determinacja i wiara Pani Ani złozyły się na los wygrany syna.

Kiedy wklejałam swój artykuł- nie chciałam pokazać siebie, a tak wyszło:-(

Ale wiecie co sobie uświadomiłam - że sytuacja dzieci, którym jest w szkole trudniej wymaga  naprawdę nagłaśniania.

Żeby NORMALNE  zachowanie nie kojarzylo się z czymś nadzwyczajnym.

Żeby matki nie musiały studiować ologofrenopedagogiki, żeby tłumaczyć pedagogowi , jak postępowac z uczniem.

Żeby były podjazdy ( u mnie nie ma...)

Żeby godziny zajęć indywidualnych nie były dopełnieniem do etatu- tylko.

Żeby ...

Dużo tych żeby.

I jeszcze w sprawie mojego pisania. Lubię - fakt. I potrzebuję - to rodzaj osobistej psychoterapii, spełnienia, rekompensaty, odreagowania.

Dzieki ,że chce się Wam czytać. :-)

Sofi18-10-2007 21:49:57   [#25]

Małgosiu

Brakuje mi słów. To ogromny sukces - oczy mokre od łez. Gratulacje dla Adama, jego Mamy i wszystkich nauczycieli. Małgosiu - jesteś wspaniałym człowiekiem!
jadwa18-10-2007 22:23:46   [#26]

Jak to dobrze,że tu mozna przyznać się do płaczu ze wzruszenia,że są tacy ludzie...

zgredek18-10-2007 22:31:40   [#27]

magosiu - myślę, że pozwolisz na wklejenie tu:

 

Istniejące w ubiegłym roku szkolnym przy Zespole Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących uczniowska firma PROCEDER otrzymała nagrodę na międzynarodowym konkursie dla młodych przedsiębiorców.

O sukcesie uczniów – współtwórców miniprzedsiębiorstwa PROCEDER pisaliśmy w czerwcu, kiedy to firma zajęła I miejsce w ogólnopolskim konkursie „Odpowiedzialny” biznes”, organizowanym przez Fundację Młodzieżowej Przedsiębiorczości. Jak się okazało, główny produkt lubińskiej spółki – broszura „Kończysz szkołę – i co dalej” zyskała uznanie nie tylko w Warszawie.
- Skorzystaliśmy z zaproszenia, jakie ukazało się na internetowej stronie Fundacji, by wziąć udział w konkursie międzynarodowym. Pomyślałam sobie: dlaczego mamy nie spróbować?  I... udało się! – powiedziała opiekunka młodych przedsiębiorców, Danuta Szaflińska-Giłyk.
Wśród nadesłanych z całej Europy prac wyróżniono 20, ale tylko dziesięciu przyznano nagrody. I jest wśród nich PROCEDER.
Wręczenie dyplomów i nagrody odbyło się we wtorek w siedzibie Starostwa.
- Bardzo serdecznie wam gratuluję tego sukcesu – powiedziała starosta Małgorzata Drygas-Majka. – Mam nadzieję, że to, czego się nauczyliście przy okazji miniprzedsiębiorstwa być może zaowocuje tym, że sami założycie kiedyś prawdziwą firmę.

Wyróznieni "przedsiębiorcy", to: Kasandra Dywan, Paulina Szulc, Ewa Bernatowska, Malwina Konarska, Natalia Teska, Sławomir Nieckarz, Kamil Woźniak, Andrzej Malinowski oraz Kamil Pietkowski.

Na zdjęciu u góry: Kamil Wożniak odbiera dyplom z rąk starosty Małgorzaty Drygas-Majki.

- To zasłużona nagroda - gratulowała starosta opiekunce grupy, pani Danucie Szaflińskiej-Giłyk.

Pamiątkowe zdjęcie: laureaci z firmy PROCEDER w Starostwie.

zgredek18-10-2007 22:33:02   [#28]
w firmie pracowało dwóch Kamilów - uczniów niepełnosprawnych (z przyczyn obiektywnych na zdjęciach nie ma jednego z nich)
zgredek18-10-2007 22:36:35   [#29]

i najważniejsze - działalność firmy związana była z zatrudnieniem osób niepełnosprawnych

broszura "Kończysz szkołę - i co dalej" - kierowana była do uczniów niepełnosprawnych

Magosia18-10-2007 22:40:02   [#30]

Zgredku:-)

Istota chyba tkwi w tym, żeby uczniów /ludzi niepełnosprawnych nie traktować inaczej tylko traktować normalnie.

Dawać szansę i stawiać wymagania.

Pomagać i wymagać.


Wtedy - jak z każdym - szansa na sukces i rozwój .

zgredek18-10-2007 22:41:39   [#31]

dokładnie tak

zgredek18-10-2007 22:47:01   [#32]

a determinacja rodziców - cóż do dzisiaj pamiętam pierwszą rozmowę z Mamą Kamila - i moje przekonanie, że muszę go przyjąć do szkoły - i zapewnić najlepsze warunki jakie są tylko możliwe

to są dziś uczniowie klasy trzeciej liceum

Antośka18-10-2007 23:15:06   [#33]
dziewczyny... zgredku i magosiu nie dodam peanow  na Wasza cześć ( Wy i tak wiecie)ale , cieszę się i tez wydrukowałam Wasze dwie relacje.....jak wrócę z L4 pokaże moim n-lom........to jest to...............pokazanie jak w masówce mozna osiąnąć sukces z uczniem niepełnosprawnym, jak rodzic może być pomocny w tym procesie i jak najwazniejsze Sam uczeń z deficytami może sie wykazać!!!!
zgredek18-10-2007 23:20:13   [#34]

Antośka - to Rodzice, Nauczyciele i Wychowawcy - to im peany trzeba

agata38118-10-2007 23:27:40   [#35]
Małgosiu coś wspaniałego. Popłakałam się ze wzruszenia. Nie jeden przekreśliłby takie dziecko. A Ty walczyłaś! Przyjmij wyrazy uznania. Pozdrawiam ciepło.
zgredek18-10-2007 23:30:04   [#36]

Rodzice i cały łańcuszek ludzi kochanych - wychowawczyni Basia - Pani pedagog Ewa (nieformalny nauczyciel wspomagający) - Danusia (cud-miód ekonomistka) - nauczyciele uczący w klasie

i nawet OP (klasa nie jest integracyjna)

i KO też

dobrze, że są - po prostu są!

MorskaKrystyna18-10-2007 23:34:43   [#37]
A my też mamy swojego Adasia - to uczeń całkowicie niewidomy, którego mama walczy o niego  jak lwica. A my na kursach uczymy się jak pracować z uczniem niewidomym. Mimo naszych wysiłków wydaje mi się,  ze nie zapewniamy mu prawidłowego rozwoju.
beera19-10-2007 08:03:40   [#38]

Dawać szansę i stawiać wymagania.

Pomagać i wymagać.

Wtedy - jak z każdym - szansa na sukces i rozwój .

:)
tak- strasznie fajne

żeby było to przekonanie powszechne pracujecie wszyscy i kiedys się powszechne stanie.

Roman K19-10-2007 08:10:36   [#39]

:)

:)

:)

beera19-10-2007 08:26:27   [#40]

No Roman, to wie tu swoje:)

Pozdrowienia dla Marysi!

some19-10-2007 22:16:58   [#41]

......oj, aż mi dech zaparło  ! Cudownie. Cieszę się z Waszych sukcesów, i żal mi, że nie mieszkam w Niemcach. Może kilkanaście i kilka lat temu nie usłyszałabym słów, które mimo upływu lat wciąż bolą.

Dziewczyny, chylę czoła !!!

Roman K21-10-2007 16:16:55   [#42]
:)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]