II OGÓLNOPOLSKI ZLOT
NAUCZYCIELI-INTERNAUTÓW
Zubrzyca Dolna 2002

Legenda o Czarownicy z Babiej Góry

Legenda o Czarownicy z Babiej Góry



Nie tak łatwo z żeniaczką tu, pod Babią Górą (a z Zubrzyckich okien widać tę górę jak na dłoni):
Dziewczyny boją się, że zazdrosna Wiedźma odbierze im urodę, bo piękne są, co tu dużo mówić!
Chłopaki zaś muszą bardzo uważać, by do ślubu nie powiedli Czarownicy, zamiast swej ukochanej...

A wszystko zaczęło się dość dawno temu, tak dawno, że już najstarsi Orawiacy nie pamiętają niczego dokładnie, a fakty mieszają się im ze zmyśleniem...

Nie, żeby tego zmyślenia było dużo, nie! Wszystko szczera prawda i do serca sobie ją wziąć należy!!!

A było to tak:

Od dawien dawna hulały po orawskich polach Wiatr i Wiedźma, rodzeństwo piekielne, szkodę wyrządzające. W wielkiej nienawiści byli u miejscowych chłopów, którzy przeklinali ich, zwłaszcza gdy zastawali zniszczone pola, na których tak ciężko pracowali od świtu do nocy.

Czarownica szczególnie była zawzięta na pola obsiane lnem, bo już wyobrażała sobie zrobione z niego piękne bluzki dziewczęce, chustki, spódnice, obrusy i makatki. I straszna ją złość brała, bo sama była brzydactwem paskudnym.

Pewnie, że pragnęłaby wyjść za mąż, ale takiej tu nikt nie chce!!!!
Nie tylko przystojne parobki ale nawet dziadygi wsiowe ze śmiechem uciekają od niej!!!

Sami powiedzcie, jak tu się nie złościć, nie wściekać?!?

Aż pewnego wiosennego dnia, gdy tak szaleli z Wiatrem po polach, Wiedźma za blisko zniżyła lot nad kwitnącym niebiesko lnianym polem i złamała miotłę o wystającą bruzdę.
Nie mogła bez niej polecieć dalej!!!!!

Bezbronną złapali ludzie pracujący nieopodal.
Oj, miała się z pyszna, biedna jędzula!!!!!
I poleciałyby z niej strzępy i kłaki, gdyby nie jeden starszy gazda, który rzekł:
- Zatrzymamy ją tu wśród nas, niech żyje w niewoli, aż nauczy się szanować naszą pracę i sama ciężko robić, jak my!
A jak poprawi się, kto wie, może i jakiś żeniac się jej trafi?

Czarownica nie miała wiele do powiedzenia, choć myśl o własnym weselu bardzo jej się spodobała. O pracy nie tak bardzo, ale to mniejsza, jakoś to będzie!

Tak decydują ludzie. Musi zerwać z bratem Wiatrem i naprawić, pracując ciężko, zło, jakie wyrządzała.
Ale czy zechce?

Zechce, zechce.
Już jej się znudził ten panieński stan!
Latanie po polach po próżnicy.
Targanie łanów lnu.
Zaplątywanie krowich ogonów.
Straszenie dzieci.

Tymczasem diabelski braciszek nadleciał na odsiecz.
Ale zdradliwa siostrzyca wyczarowała worek, w którym ludzie Wiatr zamknęli!
Dla wszelkiej pewności upchali go w mocnej beczce i pozabijali wszystkie klepki. Ufff!
Nareszcie będzie spokój!!!

Okazuje się, że można zaufać Wiedźmie! Dlatego starsi rozwiązują sznurek, na którym chodziła jak kundle przy budach.
Odtąd będą ją traktowali jak swoją!

W samą porę, bo właśnie orszak drużbowy idzie drogą i zaprasza ludzi na wesele.
Wiedźma tak się przymawia, tak łasi, tak mruga oczkami, że w końcu i ją zaproszą, niech tam!!!!
Zwłaszcza, że przy niej nawet miejscowe brzydule wydadzą się piękniejsze :-)

Ale na wesele trzeba poczekać. Tymczasem pełno roboty w polu, bo lato ma się ku końcowi i żniwa.
Odkąd Wiatr w beczce uwięziony, ani jednej chmurki nie ma na niebie. Wiosna trwa cały czas!
Na łąkach krokusy choć jarzębina już czerwienieje!

Czarownica pracuje w polu, ale zazdrość ją zżera coraz większa i większa. A bo brzydka jest, a bo nie ma paradnego stroju na przyjęcie weselne, a bo narzeczony nie jej...

W końcu dzień weselny nadszedł.
Wszyscy zebrali się w drewnianym kościółku.
Drewniane anioły z prezbiterium łaskawie spogladają na ludzi, na Wiedźmę nawet...

Ale co to?!?
Czyja to chuda i piegowata ręka podsuwa się ku Panu Młodemu, aby jej nałożył ślubną obrączkę?!?

O ty paskudna Wiedźmo, wynoś się z kościoła!!!
I drewniane anioły przegoniły ją aż na drogę...

Co powiecie? Potępicie biedną niewiastę, zamkniętą w ciele czarownicy, że tak bardzo chciała iść za mąż?
Ludzie nie potępili, a może po prostu nie zorientowali się, co się stało.

W każdym razie wszyscy ruszyli przystrojonymi wozami do domu weselnego.

Powszechnie wiadomo, że która w czasie wesela owinie się w welon Panny Młodej, z pewnością niedługo się wyda.
I gdy tak panny ukradkiem pomykały ku Młodej, gdy skubały rąbek białego muślinu, Wiedźma szast! prast! zerwała jej welon z głowy i zamotała się w niego caluteńka!!!!!!

Blady strach padł na kawalerów, który to z nich ofiarą będzie...

Tego już czarownica nie mogła znieść. Jako kobieta przecież znała różne sztuczki urodę podnoszące...
I gdy wychynęła z welonu, wszyscy ujrzeli ją piękną i jaśniejącą tak, że nawet sama Młoda przy niej traciła swój blask!

Teraz chłopaki na wyścigi zaczęli ją prosić o rękę i obiecywać złote góry...
Wiedźma nie miała nawet czasu przypomnieć sobie znanej piosenki "Nigdy nie wierz mężczyźnie...", tak ją oblegali!!!!!

Ciżba wypchnęła starego Wenda, który widząc, że nic nie zwojuje, pomyślał przynajmniej o tym, żeby poprawić sobie nastrój dzbankiem dobrego wina.
Dokładnie opukał wszystkie beczki, zbadał jakość drewna, jakby oceniał w ten sposób, w której trunek najszlachetniejszy.
I odbił szpunt.

W tym momencie uwolniony diabelski Wiatr wyleciał na izbę!!!!!!!
Ta siostrunia zdrajczyni tu się swata?!? Niedoczekanie!!!!
Porwał Czarownicę i zaniósł ją na Babią Górę.

Niedługo ją więził, bo i nie chciało mu się i Wiatru gniew gwałtowny lecz krótkotrwały.
Znów zaczął hulać po polach.

Czarownica nie wróciła już do wioski. Honor kobiecy miała. Ale myliłby się ten, kto sądziłby, że zrezygnowała z zamążpójścia...

Siedzi sobie w kosodrzewinie na Babiej Górze owinięta bieluteńkim muślinem i wypatruje, czy kto z przyjezdnych jej nie przypasuje...
A może któryś z Was?