Forum OSKKO - wątek

TEMAT: jajko czy kura, czy.. coś innego? Czyli dyskusja z 2003 r:-)
strony: [ 1 ][ 2 ]
Marek Pleśniar15-10-2003 06:48:21   [#01]

takie mam pytanie, typu "powiedz szybko co Ci się pierwsze narzuca". Pytam bo coś sobie próbuję napisac i zastanawiam się jak to czuje więcej niż jedna osoba.

Kim jest najpierw dyrektor, kim przede wszystkim?

Nauczycielem czy menedżerem?

A może kimś innym? A może są dwie odpowiedzi: kim jest a kim powinien być? Wiem ze pytanie jakieś ogólne a moze i banalne. Czasem jednak są takie. Np dziecko spytało znajomego: "tata, a gdzie raki zimują?" Czy na pewno odpowiedź prosta? Juz tu są ze dwie:-)

Więc kim przede wszystkim?

Nauczycielem czy menedżerem? I czy jest rozdźwięk miedzy rzeczywistością owego bycia a tym kim powinien być?

ewa15-10-2003 07:20:08   [#02]

szybko?

przede wszystkim jest szefem ;-)
Marek Pleśniar15-10-2003 07:35:04   [#03]
:-)
Agnieszek15-10-2003 09:20:50   [#04]
Przede wszystkim jest człowiekiem, a więc nauczycielem (to moje humanistyczne spojrzenie). Menadżerem później.
SławekL15-10-2003 09:25:38   [#05]
myślę że jednak menedżerem. Pytanie: czy powinien zapominać że jest nauczycielem?
Alfred15-10-2003 09:46:05   [#06]
Kim? Kimś, kto równie często nienawidzi jak i kocha swoją pracę. Kimś, kto każdego ranka wstaje do pracy z tych samych powodów, dla których innym razem uciekłby do Władywostoku albo Nowej Zelandii, albo i jeszcze dalej.. "ponad najwyższą gwiazdę nieba, mglistą u szczytu ziejącej próżni";-)
ewa15-10-2003 09:48:10   [#07]

Alfred ;-)

pięknie to ująłeś :-))))))))))))
Alfred15-10-2003 09:59:40   [#08]

Dziękuję.. Nutka refleksji w antrakcie pomiędzy zakończonym spektaklem z okazji DEN a jutrzejszym Dniem Patrona Szkoły:-(
;-)

Wojciech Tański15-10-2003 11:28:32   [#09]

Też mnie to dręczy

W tej chwili to dyrektor albo sam sobie określa kim jest, albo organ wyraźnie mu to mówi.

Najgorsze, że prawodawcy w naszym kraju nie mogą się zdecydować kim ma być dyrektor. I najczęściej jest w sytuacji żaby ze znanego dowcipu. Pisałem o tym niedawno:

http://www.vulcan.edu.pl/biuletyn/bi40/02zasada.html

Rycho15-10-2003 11:41:43   [#10]

znając Marka

 i mając dość zbieżne w wielu sprawach znim poglądy - tu się trochę różnimy.

Ja myślę - nauczyciel z menedżerskim (jednak !) zacięciem. Może też być menedżer z nauczycielskim doświadczeniem.

Do takiego myślenia przekonuje mnie sposób myślenia o oświacie (w tym zwłaszcza o tzw dobru dziecka) ludzi, którzy nic wspólnego z oświatą nie mają, a podejmują ważne dla niej decyzje. Mam przykład tego we własnym mieście. Złotówki potrafią zasłonić wszystkie ważne dla nas nauczycieli argumenty. I myślę, że chyba jednak tak być nie powinno.

Stąd dyrektor szkoły w moim pojęciu musi umieć myśleć również nauczycielskimi kategoriami.

               :-))))

Ania15-10-2003 12:24:34   [#11]

to pytanie niecałkiem dobrze postawione

To tak, jakby zastanawiać się, kim jestem bardziej: matką, żoną, córką, członkiem OSKKO czy członkiem parafii.

Moim zdaniem to są sprawy rozłączne:
Nie każdy nauczyciel musi byc dyrektorem, ale i nie każdy dyrektor musi być nauczycielem. Wystarczy, że jego zastępca nim jest.

Marku
czy zatem Twoje pytanie brzmi: "Kim czuje się dyrektor szkoły?"
A może: "Kim jest dyrektor szkoły?"
Albo: "Kim powinien być dyrektor szkoły?"
Może też: "Za kogo mają dyrektora szkoły oba organy?"

Mnie narzucają się odpowiedzi.
Dyrektor powinien być:
1. Menadżerem.
2. Menadżerem + nauczycielem.

Z pewnością nigdy: tylko nauczycielem ( a menadżerem nie).

Natomiast samo postawienie któregokolwiek z pytań już świadczy o tym, że nie jest dobrze.
Dyrektor bowiem nie może wpadać w egzystencjalną schizofrenię, bo to nie służy ani jemu, ani funkcjonowaniu placówki, ani oświacie jako systemowi(oby to był system, ale to już na inny wątek).

Rozumiem, że dlatego Marek nas tu wypuścił:-)
Bo mu diagnoza stanu wypadła fatalnie...
Uważam jak on (o ile dobrze rozumiem, co on uważa:-), że trzeba tu zadziałać jako OSKKO na rzecz silnej i jednoznacznej pozycji dyrektora jako menadżera.

Co prawda nie jestem dyrektorem, ale po pierwsze nigdy nic nie wiadomo :-) a po drugie przyjmijcie mój głos jako głos reprezentanta "dołów oświatowych" :-)))))))))))))))))

PS
A w ogóle to czy musi tak lać?
Od razu człowiekowi (=mnie) chce się marudzić...

Ania15-10-2003 12:26:09   [#12]

Rychu:-)

Nie widziałam Cię, ale i tak nie zgadzam się z Tobą :-)))))
Marek Pleśniar15-10-2003 12:52:19   [#13]

:-)))))))

Alle Was!!

1. Aniu:-) Dzięki za włożenie w moje pytanie tyle sensów. Tak naprawdę zadałem je z ciekawości;-)

No ok, zartuję. :-) Próbuję sobie uporządkowac co nieco (wyważając Wojtkowe otwarte drzwi, ale tak potrzebuję - bo ważne jest by te drzwi samemu wyważyć - kazdy z nas musi).

Zbieram do kupy zagadnienia wokół standardów. A raczej ich braku:-)

Tym niemniej niechcący sie zgadzam z Tobą w całej rozciągłości:-)

Z jednym tu wtrętem. Na pytanie Ani - kim jestem bardziej: matką, żoną, córką, członkiem OSKKO czy członkiem parafii? macie odpowiadać "członkiem OSKKO!!!" :-)

2. Rychu. Zawiodę Cię. Uważam nie aż tak odmiennie od Ciebie. Poczytałem, wlazłem w głąb (nie mylić z głąbem) mego o tym myślenia:-) I sądzę że menedżerem o doświadczeniu, wiedzy nauczyciela. (podobnie pytał Sławek). Sprawa tu prosta - trzeba przede wszystkim realizować cel szkoły. A ten jest pedagogiczej natury.

Zawsze miałem dość technokratyczne poglądy tu, lecz z Wami będąc tyle czasu, ucząc się od Was, obserwując szkoły i ludzi w skali przecież kraju - bo tu mamy taką szansę, widzę wyraźnie ze nie dostarczamy prostej usługi edukacyjnej, która mozna łatwo ująć w ramy celów firmy - takiej zwykłej, która ma sprawnie i ekonomicznie tylko funkcjonować.

A własciwie co to jest "ekonomicznie"? Wszak mamy inwestycje długoterminowe. Np ta w edukację, która się zwróci wszystkim po latach:-)

3. Wojtku, ponownie z przyjemnością przeczytałem, pomogło co nieco uporządkować. Jednakowoż nie byłoby Twoje dzieło doskonałym gdyby nie miało w tekście linku www.oskko.edu.pl/forum/ :-) MA:-)

4. Alfred. Zamiast o Władywostoku czytałem ostatnio: o Wrocławiu.

Studentka ekonomii - egzamin. No i profesor zrozpaczony jej niewiedzą w końcu pyta o gazetowe historie: Nie słyszała pani o Rywinie, Starachowicach, przekrętach? O katastrofie finansów słuzby zdriowia?

Na to studentka: "Nie? A powinnam"?

Profesor na to: "nic pani nie wie, nie słyszała. Skąd pani się taka wzieła"???

Studentka: "taż z Wraclaaawia" :-)

Zaś profesor  - do siebie: "ech, rzucićby to wzystko w cholerę i wyjechać do tego Wrocławia"

:-))

 

a co jeszcze?


post został zmieniony: 11-10-2014 15:23:06
AnJa15-10-2003 13:01:41   [#14]

1. Jestem administratorem i jestem w tej roli umiarkowanie dobry (zasadniczo wiem, czego nie zrobiłem, albo zrobiłem źle, w razie potrzeby umiałbym to poprostować).

2.Staram się być nauczycielem, chociaż jako dydaktyka to w tej chwili siebie bym  nie zatrudnił.

3. Nigdy nie byłem menadżerem - tak jak nigdy menadżerem nie bedzie starosta (a może nim być burmistrz) - 99% mego budżetu pochodzi z kasy organu, załatwienie parudziesięciu tysięcy w budżecie wiecej to,  według mnie, kwestia znajomości i układów (chyba, że tak należy rozumieć termin: menadżer).

Ania15-10-2003 14:07:21   [#15]

ej

Marek ma wyjątkowe zdolności, skoro zgadza się ze mną, która nie zgadzam się z Rychem, a Marek z Rychem się zgadza :-))))

Tak właściwie to ja też się z Rychem zgadzałabym...:-)

I Równoczesnie z Markiem, że "Sprawa tu prosta - trzeba przede wszystkim realizować cel szkoły. A ten jest pedagogiczej natury."

Szkopuł w tym, że jakby trochę trudno realizować cel natury pedagogcznej bez zrealizowania celu natury materialnej :-)

(Nie tak dawno był wątek, w którym deklarowano chęć organizowania zajęć w sobotę, ŻEBY TYLKO były na to pieniądze :-)

A zatem zgadzałabym się z Rychem, gdyby uważała, że w dyrektorze z dobrym skutkiem może się pomieścić "dwa w jednym".

Może i w nielicznych przypadkach - tak.
Ale w nielicznych.

Sami tu nieraz piszecie o powołaniu nauczycielskim. Innej jest ono natury niż predyspozycje (=smykałka) do spraw organizacyjnych.


Tak sobie myślę, że człowiekiem Renesansu jest taki dyr, który szczyci się i jednym i drugim.
Niechby takich było jak najwięcej, nie mam nic przeciwko temu.

Tymczasem człowiek, zatem i dyrektor(statystyczny) jest jaki jest i ma rozmaite ograniczenia.

Idą dalej tym tropem, jeśli istnieją dwa organy; prowadzący i nadzorujący, tak samo powinno byc dwóch dyrektorów(czy jak ich tam nazwać).

Każdy zajmowałby się swoją działką a wypadkowa ich działań służyłaby szkole.

Dzisiaj tak jest, że raczej jedno z tych skrzydełek dyrektorskich jest niedorowinięte, niestety. U każdego dyra inne i w innych proporcjach.

Za wyjątkiem oczywiście tych megasprawnych z oboma muskularnymi i opierzonymi skrzydłami.

amen

Adaa15-10-2003 14:47:16   [#16]

jesli menadżer to..

wykształcenie to standard, jednak najwazniejsze to cechy osobowości (nie boi sie wyzwań,odporny na stres i ryzyko,ogromna wewnętrzna motywacja do pracy,umiejetność działania w zmiennym otoczeniu itp.)

jesli nauczyciel to.....chyba to samo:-)

czyli pożądany model w kierowaniu w oswiacie to menadżer z przeszłością nuczyciela :-)

Doswiadczenie jest ważne ale nie jest to podstawowe kryterium moim zdaniem.Ktos elastyczny doskonale znajdzie się w większośći sytuacji.

Marek Pleśniar15-10-2003 14:52:04   [#17]

ale nie bardzo chciałem z faktami dyskutować Aniu. Forsa - wiadomo. Odłóżmy to bo w każdym systemie jest jej za mało.

Nieśmiali mi piszą mailem (zamiast tu) tak:

Dyrektor  powinien być menagerem z przeszłością nauczyciela.
Nauczyciela powinien czuć, kierowanie powinien mieć we krwi:-)
 
Rozdżwiek istnieje, wielu czuje sie managerem nie mając ku temu nawet odrobiny predyspozycji - tacy sa zabójczy dla oświaty i dla jej prestizu i poziomu .
 
Są też tacy, którzy w warunkach "dostaniesz co chcesz" madrze by gospodarowali- to gospodarni menagerowie:-)
 
I sa tacy co to z niczego zrobią wielkie halooo - Tych nie zmieni zadna transformacja ustrojowa, tacy dobrze czuja sie pod kazdym sztandarem:-)
 
I wreszcie są ambitni, inteligentni, rzeczowo oceniajacy, planujacy adekwatnie do mozliwości, potrafiacy "coś" zrobić- takich mniej, wczesniej czy póxniej odchodzą , ich oswiata wykańcza a raczej tępota [...] :-), z tym naprawde trudno wytrzymać:-)
Marek Pleśniar15-10-2003 14:52:44   [#18]
o, adaa:-)))
Małgoś15-10-2003 14:54:30   [#19]
zdecydowanie menedżer!
w roli nauczyciela za duzo jest ... skłonności do prowadzenia za rączkę, pouczania, braku zaufania dla samodzielności podwładnych, a przede wszystkim zniekształacania oceny efektywności pracowników przez tzw. wychowawczy aspekt oceny (konieczny w wychowywaniu ucznia, ale moim zdaniem zbędny w ocenianiu dorosłego)
Ania15-10-2003 15:10:12   [#20]

A chcesz w dziób, ojczulku?!?

Mareeeeeek!!!!!

Nie wykręcaj mi tu... kury do góry jajkiem!!!!!!!!!!!!!

Ja nie o pieniądzach, a o predyspozycjach!
Jeśli je ktoś ma, to ze starej szmaty skroi jeszcze ciuch, w którym da się pochodzić (jakiś czas).
Tak samo( w każdym razie podobnie)  ma się rzecz z prowadzeniem szkoły, czyż nie?

Podoba mi się diachroniczne podejście wielu z Was: menadżer, ale z przeszłością :-)

Ja raczej miałam na mysli, aby NIE łączyć równoczesnie dyrektorowania z uczeniem.

Czyli w sumie zgadzam się... ze wszystkimi :-)))))))))))

 

PS

A co to, kurka!
Ja też jestem nieśmiała!!!!!!!!!
:-)))))))))

Majka15-10-2003 15:17:54   [#21]
Menager! Menedżer !
Rycho15-10-2003 15:25:35   [#22]

Aniu i Marku

niestety nie zawiodłeś mnie Marku :-)

Aniu cieszę sie na mozliwość zgadzania się :-)

A zatem zgadzałabym się z Rychem, gdyby uważała, że w dyrektorze z dobrym skutkiem może się pomieścić "dwa w jednym".

Sami tu nieraz piszecie o powołaniu nauczycielskim. Innej jest ono natury niż predyspozycje (=smykałka) do spraw organizacyjnych.

Jednak powtórzę tu z mojego pierwszego postu:

nauczyciel z menedżerskim zacięciem. Może też być menedżer z nauczycielskim doświadczeniem.

Chcesz pomieścić tutaj "dwa w jednym". Ejże, czy aby na pewno dwa? Przecież dyrektor szkoły musi znać się na bardzo wielu dziedzinach, na których klasyczny menedżer znać się nie musi wcale. Bo w "normalnej" firmie będzie miał odpowiednie służby do tego.

Czy aby na pewno człowiek doskonale przygotowany do roli menedżera nie musiał by nabywać dodatkowych (nazwijmy je tu dla celów tego wątku - nauczycielskimi) umiejętności? Pewnie, że można mu dać zastępcę zpośród nauczycieli, ale czy rzeczywiście to wystarczy dla włsćiwego funkcjonowania szkoły?

Tak, czy inaczej moim zdaniem wygląda na to, że z tej strony też musi być "dwa w jednym".

No, to teraz możemy spierać się, które "dwa w jednym" lepsze?

Nauczyciel przyuczony na menedżera, czy menedżer przyczona na "nauczyciela" (wiecie dlaczego w cudzysłowiu)?

Moim zdaniem wychodzi na to, że nie kto? lecz jak przygotowany ma być człowiek mający być dyrektorem szkoły ma tu decydujące znaczenie.

No i jego kompetencje w sprawowaniu tej funkcji. Ale to juz temat na inny wątek...

:-)))

Rycho15-10-2003 15:47:18   [#23]

Kurcze Ania :-)

biorąc pod uwagę pytanie Marka:

Kim jest najpierw dyrektor, kim przede wszystkim?

Nauczycielem czy menedżerem?

i Twoje:

Ja raczej miałam na mysli, aby NIE łączyć równoczesnie dyrektorowania z uczeniem.

Odpowiadam: menedżerem !!!

uzasadnienie:

uczę: 3 godz./tyg. czyli 3 x 45 min. daje 2godz. 15 minut/tydz. uczenia czyli "bycia nauczycielem"

reszta czasu tj ...dziesiąt godzin/tyg. nie uczę tylko zajmuję się sprawmai szkoły, czyli można by powiedzieć (w dużym uproszczeniu) menegeruję. ;-)

z matematyki wynika,że 2godz. 15 minut/tydz. <...dziesiąt godzin/tyg.

 stąd wynika więc odpowiedź = menedżerem !!!

c.n.u. (co należało udowodnić, to dla niematematyków)

                     ;-))))))

Rycho15-10-2003 15:49:33   [#24]

No, a teraz spadam, bo zaraz mi się pewnie oberwie

              ;-)

              :-)

Ania15-10-2003 16:13:22   [#25]

Zacznę od zacytowania Ryśka(czyżbym się z Nim nie zgadzała? :-)))

"Przecież dyrektor szkoły musi znać się na bardzo wielu dziedzinach, na których klasyczny menedżer znać się nie musi wcale. Bo w "normalnej" firmie będzie miał odpowiednie służby do tego."

POzwoliłam sobie pokolorować i podkreslić niektóre fragmenty, nie gniewaj się :-)

Dla mnie istnieje niebezpieczeństwo pokonania przepaści między tym MUSI a MOŻE, a którym ja mówię (może=bo ma predyspozycje).

I można stawiać sobie tu rózne poprzeczki w zakresie tego (znowu za Ryśkiem) "jak przygotowany ma być człowiek mający być dyrektorem szkoły "

Wiecie, ja na przykład nie zrobię szpagatu na równoważni, choćbym włożyła w to całe moje serce :-)))))
Nawet wtedy, jak będę wiedziała, że muszę....

I BĘDZIE MUSIAŁO jakoś być....

Ale przyjąć, że i w szkole BĘDZIE MUSIAŁO jakoś być, to chyba już nie...

Wobec tego nie wymagajmy od psa, żeby żarł owies.

Stawiamy przed dyrektorami wysokie wymagania. I bardzo dobrze. Ale
żeby je spełnili, muszą nie tylko mieć dobrą wolę ale i predyspozycje.
Dlatego - moim zdaniem - niezły byłby tandem: dyr-menedżer(Majka - sorki :-))))).

Patrzę z perspektywy mojej wiejskiej, małej szkółki i chyba się puknę w głowę.

Na 8 nauczycieli dwóch dyrów...

No to już chyba będę cicho :-)

Ania15-10-2003 16:14:45   [#26]

Rychu!

Popatrz: zgodziliśmy sie w tym, żeby stąd spadać!

Zatem wiejmy!

:-)))))))))))

ewa15-10-2003 16:16:16   [#27]

hola ,hola :-)

nie wiać dyskutowac dalej dobrze wam idzie;-)
Majka15-10-2003 16:44:23   [#28]

Aniu :))

Ja wpisałam podwójnie, bo siedziałam ze słownikiem na kolanach ;))) Musiałam się upewnić, że funkcjonują wszystkie 3 formy: menadżer, menedżer i manager :)

Zastępca -dydaktyk i nauczyciel, a szef główny - menadżer, prawnik, organizator, negocjator... Taki wszechstronny -to się przyuczy, na czym polega cel szkoły ;)

Marek Pleśniar15-10-2003 16:44:58   [#29]

po co odwracam kury jajem do góry..

ciepło, ciepło....

zaczynacie mi tu podrzucac rózne takie co potrzebuję;-)

wicie...

kiedyś był kodeks etyczny - no i powstał.. to była taka pierwsza jaskółka tego co to na to choruję i Wy też.

Bo Kodeks był tylko pierwszym krokiem... Taki był wszak plan.

Ale najpierw chcę wiedziec kto to taki dyro, bo ni cholery nie wiedziałem:-) A Wy? jakby z Wami coś zaczynam wiedzieć:-)

AnJa15-10-2003 18:08:39   [#30]

Tradycyjnie upraszczam

O co Markowi chodzi to ja nie wiem :-)

Dwóch dyrektorów w małej wiejskiej szkółce - ich tam właściwie 2 jest - bo tak naprawdę ten właściwy to dyr od dydaktyki i sekretarz szkoły w jednym (+ animator życia społecznego wsi). A w gminie jest albo szef ZEASu albo dyrektor finansujący+parę osób z administracji - to jest ten niby menadżer.

W przypadku większych szkół: proponuję doświadczenia szpitali, gdzie funkcjonują zestawy dyrektor - menadżer i dyrektor - lekarz ( różne hierarchie ważności w strukturze zapisywano) - już jest materiał empiryczny - i według mojej wiedzy jakiś prawidłowości nie ma: są dobre szpitale zarządzane tylko przez lekarza, są dobre zarządzane przez tandem i są dobre tylko przez menagera. Ze złymi podobnie.

W szkolnym tandemie: pojawia się  problem płacenia. Gdyby przyjąć budżet placówki, stan zatrudnienia i płace szefów spółek miejskich w naszej okolicy za punkty odniesienia dyrektor powinien zarabiać ze 2 razy tyle co ja  obecnie. W sytuacji takiej jak teraz (powtarzam: nie za bardzo wiem co taki menedżer w szkole miałby robić, kiedy większość pracy dyrektora to nadzór+papierologia ściśle oświatowa) czym  uzasadnić taką dysproporcję płacową miedzy tym od zarządzania a tym pedagogicznym?

Tak po cichu to wiem co powinienem zrobić: wysłać  jednego z moch pracowników ze stanowisk kierowniczych na studia ( na początek nawet na bazar po dyplom, za jakiś rok sam by zauważył, że ze 3 lata prawa i administracji by się przydało), zmienić mu stołek na kierownika administracyjnego ( bo wice jest raczej stanowiskiem pedagogicznym) podporządkować wszystko poza zagadnieniami ściśle merytorycznymi, zlikwidować ze 2 stanowiska , wygospodarowaną w ten sposób kasę dołożyć jemu, tak by miał podobną kwotę do mojej - i ...

...a może by sie udało :-)

Kiedy zamierzam to zrobić? - nigdy , dlaczego? -  bo np. nie jestem pewien czy jednym z tych stanowisk do likwidacji nie byłoby moje ;-)

migotka15-10-2003 19:11:12   [#31]

Dyrektor przede wszystkim powinien być człowiekiem. Dawać innym dobry przykład.

Powinien wymagać przede wszystkim od siebie, a potem od innych.

Musi być nauczycielem z przynajmniej kilkuletnim stażem.

Powinien posiadać umiejętności meneżerskie, umieć negocjować i przewidywać. Zawsze powinien słuchać innych.

Zawsze powinien przyznać się do swoich błędów, a z nich wyciągać konstruktywne wnioski.

To moje zdanie, ale cały czas zastanawiam się dlaczego Marek o to pyta.

ewa15-10-2003 19:29:26   [#32]

migotko :-) marek pyta

bo on jest ( moim zdaniem :-)  prowokator ;-)))
migotka15-10-2003 19:36:14   [#33]

ewa

To już wiem ( to nie tylko Twoje zdanie, ale i moje), ponieważ juz od dłuższego przysłuchuję się rozmowom na tym forum. Ale dlaczego jeszcze?
maeljas15-10-2003 19:39:30   [#34]

To

temat miesiąca na Eduinfo:



Menadżer i twórca - rola dyrektora we współczesnej szkole

migotka15-10-2003 19:45:06   [#35]

No teraz już wiem, a ja myslałam, że szef tak sam z siebie. A on po prostu ściąga.

E, nieładnie!

S Wlazło15-10-2003 20:37:42   [#36]

precz od Wrocławia

Po pierwsze, jeżeli ta studentka nie wiedziała nic, to nie była z Wrocławia. Stanowczo protestuję przeciw oczernianiu najpiękniejszego w Polsce miasta i najpiękniejszych ludzi w Europie. Co do pytania Marka - odpowiem filozoficznie.Szkoła - jak człowiek rodzi się, rozwija i umiera - i w każdym okresie swego życia potrzebuje innego dyrektora. W okresie dziecięcym - to dyrektor na pewno posiadający wizję, jaka ma być szkoła i umiejętności menedżerskie, zwłaszcza w zakresie prawnym i umiejętności pozytywnego motywowania ludzi. W okresie dojrzałym, - to raczej doglądający partner, czy wszystko funkcjonuje, jak trzeba i myślący kategoriami przyszłości i zdolny do zachęcania nauczycieli do zmian moderator. Przy umieraniu - po prostu sprawny likwidator, który zadba o przyszłość zwalnianych pracowników. Nie wprowadzałbym więc takiej alternatyw: naucyciel czy menedżer, tylko, czy w danym okresie rozwoju szkoły jest odpowiednium czlowiekiem zapewniającym zmiany. I wtedy i pedagogiczna wraźliwość nauczycielska i wiedza wraz z umiejętnościami organizacyjnymi, w tym zwłaszcza umiejętnościami motywania - są niezbędne. Zatem, ani nauczyciel ani menedżer, tylko tyle jednego i drugiego, ile jest to niezbędne w rozwoju sakoły.A proporcje jednego i drugiego mogą być różne. Pozwalam sobie dołączyć fragment mojej książki "Jakościowy rozwój szkoły" w części dotyczącej  postrzegania roli kierowniczej. Pozdrawiam wszystkich.

Zajmiemy się jednak przede wszystkim dyrektorem szkoły. Zacznę od możliwych strategii kierownictwa, przy czym przez strategię rozumiem przyjęte przez dyrektora zasady i metody kierowania, związane z jego własnymi celami działania kierowniczego. Możemy mówić o pięciu strategiach  kierownictwa w szkole[1]:

  • Strategia kierowania oparta na   formalno-prawnych regulacjach:

utożsamiana z autorytetem formalnym kierownictwa, wiążąca się z tzw. „władztwem organizacyjnym”. Ta strategia stawia przed dyrektorem wymagania dotyczące sterowania działaniem szkoły w całkowitej zgodzie z przepisami oraz poczuwania się dyrektora do odpowiedzialności za wszystko, co się w szkole dzieje i za jej efekty. Nazywano to kiedyś poczuciem  „odpowiedzialności totalnej”.

  • Strategia ukierunkowana na nauczycieli, na współdziałanie :

jest zdeterminowana uzyskaniem sprawności w pierwszej strategii i dostrzegania przez nauczycieli ładu i porządku w szkole. Wtedy może dyrektor bardziej skoncentrować się na potrzebach i możliwościach nauczycieli a  nie tylko na procedurach formalnych. Dyrektor ukierunkowuje się w tej strategii na doprowadzanie nauczycieli do sukcesów, motywuje pozytywnie cały zespół, trudne problemy są rozwiązywane w drodze decyzji zespołowych, dyrektor uzyskuje tzw.  autorytet rzeczywisty.

·        Strategia tworzenia systemu funkcjonowania szkoły:

Ta strategia jest też warunkowana osiągnięciem sukcesu w dwu poprzednich strategiach, gdyż tylko wtedy będzie możliwe tworzenie systemu zapewniania jakości pracy szkoły, zbudowanie edukacyjnych standardów jakości pracy szkoły, ustalenie wizji szkoły  i kolejnych misji, ustalenie procedur samoewalucji, promowanie szkoły i inne ustrukturalizowane i powtarzalne działania szkoły. 

·        Strategia rezygnowania z pełnej (totalnej) roli kierowniczej:

działający sprawnie system zapewniania jakości pracy szkoły pozwala koncentrować się dyrektorowi na aspektach o charakterze strategicznym,  ma miejsce tzw. „delegowanie uprawnień” kierowniczych, powoływanie różnych liderów szkolnych. Dyrektor funkcjonuje zgodnie z zasadą Pareto 20/80, czyli koncentruje się tylko na 20% działań w szkole, ale tak istotnych, że decydują te działania o 80% efektów pracy szkoły, dyrektor „nastawia” się  bardziej na wspomagani ok. 20% najbardziej wartościowych nauczycieli niż na kierowanie wszystkimi, bardziej na tworzenie warunków rozwoju dla kreatywnych nauczycieli niż zapewniana standardów organizacyjnych (co nie oznacza ich lekceważenia), powołuje „koło jakości” w szkole.

·        Strategia „osobistości” kierowniczej:

W tej strategii jest się dla nauczycieli bardziej autorytetem moralnym niż przełożonym, bardziej inspirującym doradcą niż kierującym, współcześnie łączona jeszcze z „coachingiem”. Strategia możliwa do zastosowania przez nielicznych dyrektorów i po wielu latach pracy w jednej szkole.

 


[1] To mocno przeze mnie zmodyfikowana koncepcja poziomów kierownictwa, przedstawioną przez  C.J. Maxwell` a . Być liderem – czyli jak przewodzić innym. Wydawn. Medium, bez roku wydania

Zola15-10-2003 22:08:18   [#37]
też uważam ,że w obecnej sytuacji, braku standardów, braku funduszy musi to być menager, ale z przeszłością
lub jak pisali inni nauczyciel z zacięciem
mam obawy,że tylko menager zamieni szkołę w bezduszne przesiębiorstwo nastawione na zyski i nawet założenie ,że ma zastępce nauczyciela nie rozwiąże tego, zawsze istnieje obawa ,że nie będzie tu spójności interesów, tak teraz mamy z organami i KO
dla KO ma być dydaktyka, dykaktyka no i wychowanie a dla organów ma byc najtaniej
mnie się podoba model opisany przez Wojtka, wolałabym byc nauczycielem a organ niechby sie bawił w menagera dla swoich szkół
dyrektor odpowiadać powinien za to co jest głównym zadaniem szkoły - wszyscy mamy zapisane to w statutach
a od Wrocławia faktycznie precz uwielbiam to miasto ;-))
Gaba15-10-2003 22:17:35   [#38]
MENEDŻEREM OŚWIATY
- czyli...

:)
Marek Pleśniar15-10-2003 22:17:43   [#39]

ok, precz:-)))

nie ściagam migotko. A fe tak mi zarzucać. A treści artykułu (własnie poleciałem czytać) - z całym szacunkiem dla tamtejszego autora nie do końca zadowalają. W przeciwieństwie do wypowiedzi tu zamieszczonych.

To ładny kawałek dyskusji:-)

Problem w tym ze określenie tylko roli niczego nie zmienia.

Aha, odczepmy sie od Wrocławia:-) Wracajmy do Władywostoku.

Nie to co w artykule było moim celem kochani. Nie rola sama.

Wyjeżdżam w celu zasięgnięcia języka w omawianej kwestii a potem opowiem:-)

A nie można od tego zaczac bo nie znałem celu - czyli kim ten dyrektor jest. No i pozostała kwestia - co robi?

Wówczas zadamy sobie pytanie: jak to robi? Czy umie? Co powinien umieć? No jak?

 Ciepło?

Odmeldowuję się na jakoś czas.

Marek Pleśniar15-10-2003 22:21:05   [#40]
czyli rychu zgadł:-)
RomanG15-10-2003 23:15:39   [#41]
Zola napisała ważną rzecz: dyrektor odpowiadać powinien za to co jest głównym zadaniem szkoły

Według ustawy jest to: nauczanie, wychowanie i opieka nad dzieckiem.
Mną osobiście jakoś trzęsie, jak słyszę słowo menedżer w odniesieniu do oświaty.

Jak dyrektor ma ocenić nauczyciela, czy należycie wypełnia obowiązki określone w art. 4 u.s.o. i w art. 6 k.n., jeśli nie czuje nauczycielskiego bluesa, skupiając się przede wszystkim na menedżerstwie?

Dyrektor ma dawać nauczycielom przykład - jak nauczać, jak wychowywać, jak się opiekować.

Zgodzicie się?
Małgoś15-10-2003 23:45:10   [#42]

Roman napisał:

Dyrektor ma dawać nauczycielom przykład - jak nauczać, jak wychowywać, jak się opiekować.

Zgodzicie się?

Nie, nie zgadzam się.

a czy sprzątaczkom powinien imponować sprawnością w sprzątaniu, a konserwatorowi, a księgowej, a sekretarce, a bufetowej ....?

przykład to należy dawac tym, których sie wychowuje - czyli tak jak powinien to zcynić nauczyciel, rodzic, wychowawca - uczniom, dzieciom, wychowankom

a w/g mnie zadaniem dyrektora nie może być wychowywanie, ale zarządzanie (organizacją, ludźmi, czasem, ideami ...)

dyrektor nie musi byc wzorem nauczyciela, opiekuna czy wychowawcy - bo to nie jest możliwe, ani potrzebne - ale musi wiedzieć jakie sa czynniki sprzyjające rozwojowi w/w funkcji i musi umiec te czynniki aktywizować - czyli stwarzać warunki, by jego pracownicy mogli działać efektywnie, bo tego od niego oczekują wszyscy

PS. miałam kiedys dyrektora, który siebie stawiał za ...wzór czynności nauczycielskich - i choć rzeczywiście był niezły jako nauczyciel, to to jego popisywanie się skutecznością (od czasu do czasu, bo obowiązków belferskich miał coraz mniej) było nie do zniesienia i zgadnijcie, co zarzucali mu jego podwładni? -"jeśli taki dobry n-l, to po co sie pchał na dyrektora", "niech sie lepiej zajmie poprawa orgaznizacji pracy i zadba o lepze warunki (tzn. załatwi budynek, pomoce, lepszą kawę dla nauczycieli i mniej okienek w planie)

hania15-10-2003 23:50:51   [#43]

hi hi...ma dawać Roman, a

ilu dyrektorów poprowadzi przykładową lekcję w ramach hospitacji diagnozującej? Radę n/t komunikacji i jej roli w tworzeniu atmosfery w szkole... - nie umniejszając Wam - kochani dyrektorzy z forum. Ja wiem, że Wy to potraficie - ale czy robicie w nawale tej papierkomanii, menagerowania, żebrania o fundusze.....

Ja bym wolała - ma być dobrym organizatorem tego , co w szkole się dzieje. Żeby był - musi mieć " to coś" - zdolności organizacyjne( nie wiem, czy tego kurs jakikolwiek jest w stanie nauczyć), więdzę - po co w ogóle zajmować się organizowaniem czegoś - czyli - zgadzjąc się z p. S wlazło - jaki to ma sens dla rozwoju szkoły, aby lepiej w niej uczyć, współdziałać, wychowywać, wspierać, rozwijać... - do tego trzeba coś wiedzieć i o dydaktyce i problemach wychowawczych.. tutaj - każdy (raczej) był nauczycielem i jeśli pamięć nie za krótka.....

Mnie - jako nauczycielowi odpowiada najbardziej strategia " osobistości kierowniczej" - nie takie łatwe to jednak.... Na razie bardziej spostrzegam poprzednią, z delegowaniem uprawnień.... ale co robi te 80% nauczycieli? tu się zaczynam buntować... właśnie dostałam kolejne "uprawnienia"...:-)

Gaba16-10-2003 05:28:18   [#44]

mniód na moje uszy, mniód

Haniu, ty mój miodziku...

czytając klasyków ( to do S. Wlazły... :)) rozpoznawałam wiele sytuacji szkolnych, które mogłabym ze swojej pracy podłączyć pod wszystkie zaproponowane kategorie. Te typy, jak i typy kierowania nigdy nie występują w postastaci czystej.

Moja placówka, którą kieruję trzeci rok (oj lata lecą) - była przez ok.1,5 kierowana ręcznie przez wskazanie, bo takie były potrzeby, bo taka była nasza dojrzałość i takie umiejętności jako zespołu. To szef (menedżer) rozpoznaje, że tyle i tak się da pracować. Mam już w  miarę stabilne grono, papierkomanię za sobą - mogę też szkolić naszą balszają gromadkę, ale po co?

Jestem od koncepcji, startegii, taktyki... z tym delegowaniem jest kapitalnie, ja mówię, wiecie - mamy taki problem - opracujcie, napiszcie parę słow, co sądzicice, a oni - eeee... znowu my... Kiedy podejmiesz jakąkowiek decyzcję za NIch - marudzą: nikt się z nami nie liczy, nikt nie pytał... Trzeba delegować, jeżeli się da, jasno określając czego się nie da delegować. Trzeba tłumaczyć co daje delegacja, a co się traci, trzeba pokazywac, jaką ma wartość co najmniej delegowanie.
Ewa z Rz16-10-2003 05:44:32   [#45]

no i trzeba zapłacić...

A my jak dżentelmeni, o pieniądzach tylko w ostateczności...

Gdyby dyrek rzeczywiscie dysponował swoim budżetem - tzn. sam dcydował ile i jakich ludzi zatrudnia, w jakiej wysokości dodatki przydziela, mógł się o ten budżet rzeczywiście targować (i miałby z kim rozmawiać na ten temat), to wystarczyłby sprawny menedżer...

(nie wiem jak sie to pisze... i nie lubię tego określenia. Dyrek w szkole - takiej jak moja - jest i musi być wszystkim - jak żaden menedżer w jakiejkolwiek innej firmie)

Gdyby sam "nie czuł" się w dydaktyce, to jako sprawny menedżer dobrałby sobie odpowiednią osobę do tandemu, a jeśli nie to nie.

I nie widzę problemu z traceniem z oczu głównego celu szkoły - dobry menedżer tego nie robi. A jeśli robi to nie jest dobry...

A także, jak to pisał AnJa, takiemu trzeba dobrze zapłacić, bo po prostu do szkoły nie przyjdzie... (bo i po co?)

A tak jak jest, jest dość śmiesznie... Z punktu widzenia prawa WSZYSTKIE szkoły są jednakowe, wszystkie tak samo się bada i ocenia, zatem w małej szkółce wiejskiej wymagania od dyrka (o ironio!) są najwyższe. Odwrotnie proporcjonalnie niż płace...

Rycho16-10-2003 08:44:11   [#46]

wybaczcie, ale ja znowu do Ani

moje, podobnie do Twojego  (może=bo ma predyspozycje), rozumienie znaczenia słowa musi w poprzedniej wypowiedzi było

musi = bo nie ma innego wyjścia, alternatywy

stąd niestety w dzisiejszych warunkach zarządzania szkołą dyrektor musi robić "szpagat na równoważni". Dlaczego? Bo trzeba ten "szpagat" zrobić i jedynym, który w szkole może to zrobić jest jej dyrektor.

I jeden robi to lepiej bo "może" czyli ma ku temu predyspozycje, a inny gorzej, bo tylko "musi". Przy czym w zależności od tego jaki to ma być "szpagat" mogą się tu "jakością" jego wykonania wymieniać, czyli jeden będzie robił lepiej taki, a drugi inny rodzaj szpagatu.

Za P. Wlażłą powiem, że oczywiste jest dla mnie, że nie można dla każdej szkoły opisywać dyrektora wg jednej miary.

Dlatego m.in. właśnie od początku mówię:

nauczyciel z menedżerskim zacięciem lub menedżer z nauczycielskim doświadczeniem

:-)

Ania16-10-2003 09:41:56   [#47]

no tak...

Tak się upierać to umiał jedynie Mały Książę :-)))))

Ja MUSZĘ (na razie) skapitulować przed Twoim:

"musi = bo nie ma innego wyjścia"

Kapituluję, bo zdaję sobie sprawę, że moje przekonania o potrzebie funkcjonowania tandemu dyrektorsko-menedżerskiego ocierają się o utopię, zwłaszcza w małych szkołach.

Ty się jednak zastanów, co wynika z takiego dyrektorskiego "muszę, więc robię."
Szpagat na równoważni to ćwiczenie z gimnastyki akrobatycznej. Tam - albo się udaje, ale spadasz i rozwalasz sobie pisk, a nikt z tego pożytku nie odnosi.
Nie istniej nic takiego jak "lepszy lub gorszy szpagat na równoważni" :-)
On albo jest albo go nie ma.

W szkole chodzi o konkretny pożytek, wymierny efekt.

Co za pożytek, jeśli ktoś ma z dyra ubaw, czy choćby mu współczuje, bo mu się w czymś nie wiedzie?

Jak wielu dyrektorów i wice (spośród ~40 tysięcy w Polsce) powie o sobie (w duchu lecz z pełnym przekonaniem): "Jestem dobrym menedżerem?"

A potrzeba takiego, żeby reszta w spokoju mogła wykonywać swoją nauczycielską pracę.

Ważna jest tu wątpliwość Zoli i do niej chcę się tu odnieść:
"mam obawy,że menager zamieni szkołę w bezduszne przesiębiorstwo nastawione na zyski(...)"

W moim przekonaniu to raczej niemożliwe: nie wyobrażam sobie, jak szkoła mogłaby być nastawiona na zysk indywidualnych pracowników tegoż przedsiębiorstwa.
Cały ten "zysk" ( i oby był jak największy) wspierałby cel główny szkoły.
Bo szkoła to inne przedsiębiorstwo niż pozostałe. Niedochodowe, ot co.

A - kurcze pieczone -menedżer to nie tylko zarządzanie finansami!!!!
Także ludźmi!
Ileż to razy słyszy się o dyrku, który "z bólem serca" albo w ogóle nie reaguje właściwie na wykroczenia swoich podwładnych. Bo nie ma ku temu odpowiednich predyspozycji.
Ja się przy PREDYSPOZYCJACH upieram.

Ryśku

Jeśli piszesz:

"nauczyciel z menedżerskim zacięciem lub menedżer z nauczycielskim doświadczeniem"

to też, jak ja, jesteś utopistą.
Nie każdy (mało który raczej) doskonały nauczyciel może stać się równie doskonałym dyrektorem.

Nie każdy znakomity dyrektor mógłby być równie znakomity jako nauczyciel.

I wcale nie uważam, że to cos złego.

Bycie dyrektorem i bycie nauczycielem stawiają tak różne i często rozłączne wymagania co do pożądanej konstrukcji psychicznej delikwenta, że naprawdę trudno wymagać, aby łączył je w sobie jeden człowiek.

I jeszcze coś: wierzę, że menedżer, jak chyba większość ludzi, ma atawistyczne przekonanie, że "wszystkie dzieci są nasze".
Dlaczego miałby nie rozumieć celu edukacji?
Rozumie ten cel każdy, choćby przypadkowo trafiający do zawodu nauczyciel, a menedżer ma nie rozumieć?

Jeśli trafi do szkoły a nie do rentownego przedsiebiorstwa, znaczy to, że rozumie :-)

Co do postu p. S. Wlazło:

Zgadzam się z  większością Pana tez, powiem tylko, że - moim zdaniem - bez właściwego menedżera szkoła (że użyję Pańskiej przenośni) może nigdy nie wyjść z niemowlęctwa.

I jeszcze: precz od Wrocławia! To piękne miasto, drugie po Krakowie :-))))

RomanG16-10-2003 13:10:02   [#48]
Aniu, jak Ty się pięknie umiesz różnić... Podziwiam, zadroszczę...


A z tym piskiem chodziło Ci o to, że spada na pysk i wydaje z siebie pisk, tak?
;-)
Rycho16-10-2003 14:15:14   [#49]

do Ani raz jeszcze

otóż Aniu w zasadzie to ja zgadzam się z Tobą. I mam takie wrażenie, że piszemy o tym samym, tylko w innym czasie postrzeganym.

Marek zapytał: kim jest dyrektor (teraz), więc tak do tego ostarałem się odnosić. Chociaż z pewnym również patrzeniem ku przyszłości.

Natomiast jeśli chodzi właśnie o to:

Ty się jednak zastanów, co wynika z takiego dyrektorskiego "muszę, więc robię."
To czyż rzeczywistość nie pokazuje iluż to dyrektorów usiłuje ten "szpagat" zrobić? Bo sytuacja, organy, nie ma kto poza dyrektorem czy inne okoliczności tego wymagają. Oczywiście z konsekwencjami, które ładnie opisałaś. I co z tego? Przecież tak naprawdę w takich sytuacjach nikt się nie zastanawia, czy ten ktoś ma predyspozycje i czy posiadł umiejętność wykonania tegoż ćwiczenia. Ma być ("ten szpagat") zrobione i już.

A już z tym:

"Nie każdy (mało który raczej) doskonały nauczyciel może stać się równie doskonałym dyrektorem.

Nie każdy znakomity dyrektor mógłby być równie znakomity jako nauczyciel.

I wcale nie uważam, że to cos złego."

zgadzam się całkowicie.

Więc predyspozycje i umiejętności. OK :-)))

No i czywiście z tym:

"precz od Wrocławia! To piękne miasto, drugie po Krakowie"

też się całkowicie zgadzam :-)))

Majka16-10-2003 14:46:05   [#50]

tak sobie pytam

A powiedzcie mi, dlaczego właściwie dyrektor - zalatany, zabiegany, zadzwoniony, wzywany, konferencyjny, zebraniowy, przywalony papierami "na wczoraj" - musi mieć lekcje? Ilu z was udaje się każdą lekcję poprowadzić spokojnie (bez wizyty sekretarki po podpis, telefonu, rozjuszonego rodzica czy organu)?
strony: [ 1 ][ 2 ]