Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Rodzic nie wyraża zgody na kształcenie specjalne-POMOCY
strony: [ 1 ]
mychak15-12-2008 17:45:04   [#01]
Uczeń ma opinię o kształceniu specjalnym, rodzic nie wyraża na nie zgody, uczeń jest w klasie masowej.Co wtedy z wymaganiami dla tego ucznia? Przecież opinia o kształceniu specjalnym jest do stosowania w różnych formach kształcenia specjalnego, a nie w masówce. Jak traktować tego ucznia(upośledzenie w stopniu lekkim), nauczyciele nie mają oligofrenopedagogiki........ Uczeń nie dostanie innej opinii z poradni, bo nie jest w normie intelek., wiec nie ma dostosowania do indywidualnych potrzeb.....POMOCY
Karolina15-12-2008 18:02:10   [#02]

Hmmm ;)

Generalnie kiedyś przesięgłam sobie wiecej nie zabierać głosu w tych sprawach co zawracam wodę kijem ale... jestem świeżo po konferencji (patrz wątek obok) więc jakby samej mi się nóż w kieszeni otworzył.

1. Orzeczenie o kształceniu specjalnym może być realizowane w każdej formie masz rację, tyle, że nie wiesz, że w szkole masowje również.

2. Uczeń o uposledzeniu lekkim realizuje tę samą podstawę programową co reszta klasy, dostosowujesz tylko program, bierzesz pod uwagę wszystko co zawarte w orzeczeniu - włącznie w tym, że właśnie na podstawie tego orzeczenia dostosowujesz - wszystko!

3. Nauczyciele nie musza mieć ukończonej oligofrenopedagogiki.

4. Rodzic ma prawo nie wyrazić zgody a jednyne co ty możesz zrobić to to uszanować i ...się dostosować.

5. Ucznia traktować jak ...ucznia.

Amen.


post został zmieniony: 15-12-2008 18:04:10
bosia15-12-2008 18:08:58   [#03]

akurat wątek mi sie przyda, bo miałam was własnie trochę popytać

w klasie pierwszej technikum mam ucznia, który ma upośledzenie w stopniu lekkim

ucze go matematyki, trochę podostosowywałam program

chłopiec fajnie niektóre rzeczy robi, ma dobrą pamięć odtwórczą,  mama dużo z nim pracuje

dobrze funkcjonuje w klasie, dzieciaki mu pomagają, jeśli jest nieobecny itd.

z opinii mamy lepiej sie odnalazł u nas niż w gimnazjum wcześinej

mychak15-12-2008 18:14:54   [#04]

Karolino,

Bardzo dziękuję, choć to wszystko jest bardzo, a nawet mocno nienormalne.

Bosia,

Czy to znaczyże uczeń z lekkim będzie zdawał maturę

bosia15-12-2008 18:18:05   [#05]

do matury daleko

zdawanie matury nie jest obowiązkowe, nie musi

moze po prostu skończyć szkołę, a w tym zamierzamy mu pomóc

zawód technik rolnik, od lekarza zaświadczenie niezbędne do przyjęcia do szkoły dostał

mychak15-12-2008 18:21:30   [#06]

Karolino,

Jakiej konferencji?

 

bosia15-12-2008 18:25:40   [#07]

http://oskko.edu.pl/forum/watek.php?w=31739&ux=7500&pst=159#pst159

bratek organizowała

Karolina15-12-2008 18:42:05   [#08]

mychak ;) naprawdę ciekawi mnie co dla Ciebie tu jest nienormalne?

odrazu zdradzę Ci dla ułatwienia, co dla mnie jest nienormalne. Nauczyciel/ dyrektor polskiej szkoły w XXI wieku ma wątpliwości/ nie wie/ nie chce/ nie umie/ - wykreśl co wolisz - pomóc takiemu uczniowie i jego rodzicom

AnJa15-12-2008 18:48:08   [#09]
załóżmy, że nie chce i nie umie przekonać nauczycieli, żeby chcieli i umieli (no boo sam nie uczy)

bo i oni i on chcieli i chcą oraz umieją- ale w szkole masowej

tu ma nietypowego troszkę (moze nawet w granicach błedu, bo przy lekkim o bład w poradni łatwo)

a moze więcej niż jednego tylko

i w klasie 30 osobowej

no i co?

wszyscy mają chcieć i umieć?

czy wystarczy chcieć udawać?
Karolina15-12-2008 18:52:32   [#10]

Niestety - z całym szacunkiem - muszą chcieć i umieć. Taki jest świat - takie jest prawo.

Nie umieją - mogą się douczyć; nie chcą - moga zmienić pracę.

Wiem, że brutalnie - ale inaczej już nie potrafię.

bosia15-12-2008 18:56:31   [#11]

u nas ta klasa liczy 36 osób

jakoś dajemy radę, nie wiem czy robimy to dobrze, czy umiemy

w okolicy szkoły ponadgimnazjalnej dla dziecka nie ma

i myślę tak jak Karolina

AnJa15-12-2008 18:57:58   [#12]
muszą, się douczą, zmienią pracę...

uczono ich na nauczycieli szkoły nasowej, douczac siędla 1 przypadku (no, 7) nie widzą powodu, a zmusić nie można, kwalifikacje formalne mają

łatwiej udawać
bosia15-12-2008 18:59:04   [#13]

udawać zawsze najłatwiej

wszystko

 

AnJa15-12-2008 19:00:52   [#14]
ok, wierzę, cieszę sie, podziwiam, nie kraczę
Karolina15-12-2008 19:02:39   [#15]

Wiesz AnJa.... typowy obywatel USA zmienia pracę i przekwalifikowuje się kilka razy w życiu - parę razy o tym czytałam. Nic nie stoi na przeszkodzi aby typowy polski pracownik miał tak samo. Naprawdę wycieńczony, niezadowolony, przymuszany nauczyciel jest kiepskim nauczycielem - warto aby pomyślał nad zmianą zawodu i się oswobodził.

Z tym uczeniem na studiach czegoś innego już nie przesadzaj. Uczymy się całe życie.

Wszystkiego - ja jak zaczynałam pracę też myślalałam, że pójdę na wcześniejszą emeryturę -i co...? ;) Najprawdopodobniej nie pójdę bo zmieniły się zasady gry w trakcie.

Mogę się oczywiście obrazić i zmienić prace na taką co daje uprawnienia.

 

bosia15-12-2008 19:03:15   [#16]

bez przesady

odzywam się, bo jestem po radzie

właśnie zastanawiamy się nad klasami integracyjnymi

większość jest za, nawet zdziwiłam się, bo po niektórych nie spodziewałam sie, ale zaskoczenia miłe

moj post do AnJi był


post został zmieniony: 15-12-2008 19:03:58
bosia15-12-2008 19:05:15   [#17]

AnJa, ale Ty też chyba masz w szkole dziecko ze specjalnymi potrzebami

mylę sie?

AnJa15-12-2008 19:14:58   [#18]
w tym roku niewiele- chyba 3, i raczej deficyty fizyczne różne- ale związku nie widzę
Marek Pleśniar15-12-2008 20:24:38   [#19]

nie ma co mydlić - problem jest - polega on na braku standardu na "special needs".

Szkoła nie ma oparcia w standardzie, który powiedziałby, że na dziecko takie a takie nalezy się tyle i tyle oraz takie i takie etaty dodatkowe.

Nie ma w państwie oparcia, takiego, że gdy w tabelkę dla nowego ucznia szkoły masowej - w każdej wsi i miasteczku - wstawimy "ptaszki" z odpowiednim schorzeniem/potrzebą edukacyjną to za tym idzie coś

NIMA i nauczyciele z dyrektorem sa pozostawieni samym sobie

nie wmówi mi nikt, ze mamy w Polsce 600 000 nauczycieli wiedzących co robić z takim dzieckiem.

Czyli wsparcie być powinno.

mychak15-12-2008 20:38:59   [#20]

Karolino,

Nienormalne dla mnie jest to, że szukam konkretnych przepisów wyjaśniających tę sytuację- nauczyciele pytają o podstawy prawne, i nie ma, gdzie zapytam to inaczej jest interpretowana, poradnia PPP - opinia o kształceniu specj. do kształcenia specj., rodzic nie chce- robi krzywdę dziecku; Od Ciebie dostałam znów inną odpowiedz, Aja jak najbardziej jestem za pomocą i wspieraniem ucznia ,ale każdy przypadek pewnie potrzebuje indywidualnego traktowania....ach

inia15-12-2008 20:43:54   [#21]
ja to chyba jestem "lekko" a moze "umiarkowanie"? żadną miara nie rozumię jak uczeń uposledzony umysłowo może realizowac program technikum?? To albo to technikum ma jakis program kształcenia (to chyba szkoła srednia?!)albo to juz nie jest technikum...
Karolina15-12-2008 21:02:44   [#22]

Marku - to wszystko prawda co piszesz - tyle, że to nie wina ucznia ani rodzica. Nie można swoją niewiedzą lub brakiem wsparcia odamawiać pomocy tym - dla których jesteśmy - jako szkoła albo czuć się zwolnionym i usprawiedliwionym. Od kogo ty wołasz o wsparcie?

Jedna z moich tez na wystapieniu - pieniązki powinny być przypisane dziecku nie instytucjom - tak ja się zgadzam, że jest problematyczne poszukanie odpowiedzi, kiedy się pierwszy raz spotkało taką sytuację. Ze szkoła niedofinansowana, że... ple, ple.... ale to nie tylko w sprawie kształcenia specjalnego.

Rodzic nie robi żadnej krzywdy, on chce tego co mu się należy!! A należy mu się jak psu buda prawo do wyboru szkoły. Mychak - czego nie ma? Jak nie wiesz gdzie szukac? Są podstawy, są przepisy, wszystko jest.

Bratku! Naprawdę szkoda, że na konferencji nie było nauczycieli szkól masowych!

Marek Pleśniar15-12-2008 21:10:07   [#23]

nie twierdzę że coś tu winą ucznia

wykazuję zrozumienie dla szkoły

nie rozgrzeszam, nie popieram ale rozumiem

:-)

Karolina15-12-2008 21:18:29   [#24]

Zrozumienie dla szkoły też mam ;) I rozumiem co piszesz.

Marzy mi się również aby wszyscy mieli takie same zrozumienie dla rodziców ;)

bosia15-12-2008 22:14:57   [#25]

po wizycie we włoskich szkołach trochę inaczej patrzę na problemy dzieci ze specjalnymi potrzebami

Włosi własnie coś w rodzaju naszych klas integracyjnych robią na poziomie szkół ponadgimnazjalnych (naszych)

w szkole, w której bylismy (zespół szkół) uczy się takich dzieci 27 z różnymi dysfunkcjami

mieliśmy również konferencję z nauczycielami uczącymi w takich klasach,

może jeszcze moja wiedza nie jest zbyt duża, ale Włosi zarazili mnie entuzjazmem i podejściem do problemu

Karolina15-12-2008 22:22:24   [#26]

bosia - miło się ciebie czyta ;) z wiarą w system jednak, gratuluję i pozdrawiam

warto brać wzór z lepszych rozwiązań, widać włosi mogą to może i my ;)

malgala15-12-2008 23:18:01   [#27]
Miałam kilkakrotnie uczniów z uu w szkole podstawowej i w gimnazjum (jesteśmy zespołem szkół). Rodzice nie wyrazili zgody na posłanie dzieci do szkoły specjalnej.
Wszystkich ich uczyłam (na szczęście w danym roku była to jedna osoba w klasie). Praca ciężka, ale możliwa do wykonania z dobrym skutkiem. Mam tu oczywiście na myśli umożliwienie takiemu uczniowi odniesienie pewnego sukcesu na miarę jego możliwości.
Podstawa programowa ta sama co w przypadku pozostałych uczniów, ale porządnego przemyślenia i dostosowania wymaga.

W praktyce wyglądało to tak, że temat realizowałam z klasą a uczeń z uu pracował indywidualnie w oparciu o przygotowywane na każdą lekcję karty pracy. Oczywiście pracując z klasą musiałam jednocześnie doglądać tego co robił i w razie potrzeby pomagać.

W gimnazjum było znacznie łatwiej pracę zorganizować. Przydzielałam takiemu uczniowi "opiekuna", który razem z nim siedział. Jak miał na lekcji chwilkę czasu, bo swoją pracę wykonał wcześniej, to zerkał na pracę kolegi, czasami wskazał błąd, czasami podsunął sposób rozwiązania. Ja w tym czasie mogłam już więcej czasu poświęcić pozostałym uczniom i już tak bardzo dwoić się i troić nie musiałam.
Poza tym gimnazjaliści zupełnie inaczej podchodzili do kwestii wymagań stawianych takiemu uczniowi. W szkole podstawowej, zwłaszcza klasa IV, V, trudno im było zrozumieć, że za to samo, co w ich przypadku oceniłabym na przykład na dostateczny, taki uczeń dostawał 4 lub 5.
krystyna15-12-2008 23:59:28   [#28]

(na szczęście w danym roku była to jedna osoba w klasie).

i ja tak miałam...

aż złożyło się tak, że w jednym oddziale kl.1 gimn. znalazło się 3 takich uczniów, ale na razie tylko 1 z orzeczeniem (bo inaczej nie wpakowalibyśmy całej trójki do 1 klasy!),

pozostała dwójka jeszcze czeka na badania, może da się przyspieszyć termin i może będa za miesiąc.

Oprócz nich w klasie jest jeszcze kilkoro innych słabiutkich dzieci i kilkoro b. zdolnych - i nimi też się trzeba indywidualnie zająć !

I jak to zrobić ??????

Jestem pewna, że dwoje z tych dzieci o wiele lepiej poradziłoby sobie w szkole specjalnej - mniejsza grupa, inne tempo pracy, szansa na sukces itd...

A każde z nich jest inne, ma inne wymagania i inne potrzeby.

Ale rodzice się nie zgadzają...

Tylko, że na lekcji wyglada to tak:

Kasia nie jest w stanie usiedzieć 45 min., no to zaczynają się spacery po klasie, zaczepianie i zagadywanie dzieci, rysowanie mimochodem po tablicy, szturchańce, a nawet kopniki (kawał baby z niej jest !)

W tym czasie Tomek zaczyna się czołgać pod ławką (uwielbia to czołganie !), mówi coś do siebie, rusza krzesełka innych dzieci itp...

W tym samym czasie Jasio dostaje napadu agresji i zdziela z pięści niekoniecznie najbliższego kolegę !

A ja ?

Oczy wokoło głowy, mózg na najwyższych obrotach - i błyskawiczna decyzja: od kogo zacząć interwencję ???

Uczeń - asystent: do pilnowania odczynników (na nieszczęście uczę chemii)

Zaczynam od uspokojenia (muszę b. cichutko, bo się znowu zdenerwuje) Jasia, potem ruszam za Kasią i w objęciach (1 ręką) prowadzę ją do ławki, jednocześnie drugą ręką wygarniam spod ławki Tomka.

Każdemu tłumaczę, że tak nie można i wyznaczam maleńką pracę do wykonania, ale...

w międzyczasie Kasi się odechce (o czym nie omieszka wszystkich zawiadomić !),

Tomek woli rysować jakieś ludziki,

a Jasiowi "podarł się" właśnie zeszyt !

Dodam tylko, że współpracy z rodzicami nie ma żadnej - tzn. sprawa niewykonalna !

A inne dzieci ?

Te słabsze, tez by chciały, by się nimi zająć !

Te zdolne, też by chciały więcej ciekawych rzeczy na lekcji zobaczyć i usłyszeć !

A ja jestem po prostu przerażona, bo nie ważne jest to, że po każdej lekcji wychodzę od nich po prostu mokra,

ale to, że zamiast robić z nimi coś więcej, a przynajmniej inaczej, robię dużo, dużo mniej !

I nie widzę w tej sytuacji niczego dobrego ani dla dzieci z orzeczeniami, ani dla pozostałych uczniów !

Czyżby nadszedł czas, by poszukać innej pracy ?

;-(

Powtarzam:

tylko jedno takie dziecko w oddziale ma jakikolwiek sens.

 

Marek Pleśniar16-12-2008 00:08:01   [#29]

podzielam Twój pogląd

plus duże wsparcie dyrektora tu potrzebne

inka216-12-2008 13:22:56   [#30]
Spróbuję spojrzeć na temat oczyma rodziców.
Dziecko (VI klasa, upośledzenie umiarkowane) jest w szkole masowej ponieważ:
- szkoła blisko, odpada czas na dowozy (20 km) do placówki specjalnej. To duże utrudnienie, matka ma młodsze dzieci i inne obowiązki.Z dzieckiem nie miałby kto po prostu jeździć, myślę, że jego absencja byłaby olbrzymia.
- chłopiec czuje się bezpiecznie, ma kontakt z rówieśnikami, którzy akceptują jego inność, z nauczycielami i pozostałymi pracownikami szkoły,
Nie można (chyba)porównywać efektów pracy w szkole masowej i specjalistycznej, dla nauczycieli jest to także utrudnienie (konieczność przygotowania pracy dla niego), ale staram się zrozumieć rodziców. To prości ludzie, borykający się z problemami materialnymi i własną niezaradnością.Swego czasu była umowa, że przenoszą dziecko po 3 klasie, ale zostało. Widzę, że pozostał też dylemat, co z gimnazjum.
Dorotka N16-12-2008 13:39:58   [#31]

kiedyś -  dawno chyba - o tym pisałam...

może to nie jest rewelacyjna rada, ale w kilku przypadkach pomogło...

miałam ucznia, dla którego usiedzenie 45 minut na lekcji to był problem niesamowity - dla klasy również w związku z tym ( aha - gimnazjum to ci jest) - kupiłam do biblioteki szkolnej mandale do malowania, takie terapeutyczne... nauczyciel brał koszyk z kredkami, mandale skserowane i dawał Kubie... on malował i jednocześnie słuchał lekcji

w tym przypadku bardzo pomogło, skończył gimnazjum bez większych problemów

problem nadpobudliwości niestety pozostał i jak na razie ( ma lat 19) jego edukacja kończy się na gimnazjum... pewnie głupio w klasie ponadgimnazjalnej dawać mandale do rysowania... nie wiem

mam szkołę masową, w tej chwili uczennicę z upośledzeniem w stopniu umiarkowanym, wielu uczniów z dysfunkcjami

od dwóch lat naprawdę ciężko uczymy się, jak pomagać uczniom, bo tego nikt nas nie nauczył

w tej chwili każdy z nauczycieli przygotował dla takiego ucznia swoją kartę z dostosowaniem wymagań i sposobu oceniania - to było dużo pracy, ale też sporo pracy włożył w to pedagog

dzisiaj anglistka przyniosła mi przygotowane przez siebie kontrakty dla uczniów - dla każdego z osobna ( np. tego co ma dysleksję, dysortografię, nadpobudliwość, itd...) i napisała o co prosi - np. żeby przychodzili na zajęcia dodatkowe specjalnie dla nich

bardzo mi się to podoba - bo ona się stara pomóc uczniom, ale też prosi o pracę z ich strony na miarę możliwości - i jest to czytelne dla wszystkich

w czasie ferii ( jeden dzień :-) ) będziemy mieć 8- godzinny warsztat dla grona ze specjalistką od oligofrenopedagogiki - tyle mogę zrobić - nie mam możliwości zapłacenia nauczycielom studiów dodatkowych, a rozumiem, że ktoś nie ma "wolnych" dwóch tysięcy...

małymi kroczkami można coś zrobić, ale prawda jest jedna - musi być w grupie zgoda na to, że powinniśmy to robić wszyscy

jedni zrobią prędzej, drudzy wolniej, inni być może nie zrobią - no to wtedy trzeba się zastanowić dlaczego...

pozdrawiam :-)

 

 

 

skana16-12-2008 17:17:44   [#32]
Przez 2 lata miałam w swojej klasie Kasię - dolna granica upośledzenia umiarkowanego. Klasa liczna - 29 osób, kształcenie zintegrowane, brak osoby wspomagającej, frekwencja Kasi - 100%..
Fruwały krzesła, dzieciaki wychodziły z zajęć ze zniszczonymi książkami, przyborami, dziecko ubliżało, komu tylko mogło, dokumenty szkolne byłam zmuszona trzymać na regale pod sufitem!Do tego roszczeniowe, wręcz - wrogie nastawienie rodziców. Miałam rewalidację, podczas której nauczyłyśmy się czytać globalnie krótkie wyrazy, 2-sylabowe - zgłoskami, Kasia opanowała również umiejętność odwzorowywania szlaczków i liter. Klasa była zmuszona do pracy samodzielnej, często również dzieci angażowały się w opiekę nad Kasią, kiedy z bezradności łzy mi leciały.. Lata te wspominam jako osobisty koszmar z jednej strony, z drugiej zaś mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku - choć zdrowie od tamtego czasu nigdy do normy nie powróciło! Najważniejsze - gromadzić całą dokumentację pracy z tym uczniem (wytworów) na przestrzeni całej edukacji - okazuje się bardzo pomocna w najbardziej niespodziewanym momencie!
Marek Pleśniar16-12-2008 20:17:51   [#33]
bywa to dość ciężka profesja, rzekłbym
bzyczek16-12-2008 20:33:19   [#34]
Jak ja Was doskonale rozumiem...
Pracowałam tak przez kilka lat, zdrowie mi "siadło", próbowałam na wiele sposobów znaleźć optymalne rozwiązania( czasem się udawało, częściej nie), niestety, nie ma takich rozwiązań, bo, powtórzę tu bardzo przeze mnie nielubiane określenie, potrzeba ROZWIĄZAŃ SYSTEMOWYCH.
A takich, niestety, NIE MA :(
I jeśli temat jest zaledwie "dotknięty" w przepisach prawnych, to już praktyka nie nadąża za nimi.
No i całkowita zależność szkoły od decyzji rodziców- mam na myśli sytuacje, gdy rodzic wbrew wszystkim trwa w uporze, który nie jest korzystny dla jego dziecka.
A znam takich przypadków co najmniej kilka.
Pół biedy, jeśli nauczyciel ma wsparcie dyrektora, ale tak naprawdę,
to i nauczyciele i rodzice dzieci z upośledzeniami wciąż mają "pod górkę"
( zwłaszcza na prowincji) :(((
azik16-12-2008 23:08:37   [#35]
ja rozumiem rodziców, gdy to jedna z niewielu szkół w pobliżu, ale naprawdę trudno mi jest zrozumieć rodziców, którzy wożą dziecko 40 minut do szkoły masowej na NI, resztę czasu przebywa w świetlicy (pomocny i wyrozumiały dyrektor dla rodziców i dziecka!!)...

na szczęście !dla dziecka! w tym roku jest już w ośrodku dla dzieci uu w stopniu głębszym - rodzice teraz wożą dziecko tylko 15 minut...


uważam że po to jest taka specjalna dziedzina wiedzy jak pedagogika specjalna - by te dzieci mogły z tego korzystać, bez względu gdzie - w masówce, w specjalnej ... ale w każdej klasie w której jest dziecko z np. uu powinien być dostepny przez większość czasu rewalidator uu, a tam gdzie z uszkodzeniem słuchu - surdo...

ja wiem, że nauczyciel to człowiek renesansu - ale pytanie po co??

czy w normalnej firmie ta sama osoba: wydaje towar, kasuje, rozlicza faktury, zamawia towar, dla o wizerunek itp - no tylko w firmie kilkuosobowej (2-4) - w większej każdy ma swoją działkę

tak samo w oświacie - uczę polskiego i za diabły nie będę uczyć chemii (nie rozumiem jej) i tego mnie uczono, do tego mnie przygotowano i wcale mogę być super nauczycielom polskiego, przy okazji wychowawcą - ale chemię no niestety, popsuję żebym nie wiem jak bardzo chciała by było OK - znaczy powinnam odejść?? kurcze naprawdę nie wystarczy ze jestem świetną polonistką??

rozumiem że musimy być nastawieni na dziecko i rodziców i jestem - tylko dlaczego to ma być załatwiane w tak chory sposób??


i ja tez mam problem z wyobrażeniem sobie dziecka z uu w szkole średniej - rozumiem różne dysfunkcje - większość z nich to problem tylko z dostosowaniem formy przekazu i działań opiekuńczo - wychowawczych, ale uu - to jednak ograniczenie dość istotne w możliwości przyswojenia chociaż minimum z pp
Marek Pleśniar17-12-2008 00:21:43   [#36]
przykłady różnic miedzy przedmiotowcami nauczającymi polskiego, matematyki czy tam czegoś nie są adekwatne do sytuacji wprowadzania integracji w szkole

każdy nauczyciel musi się przygotowywać do pracy integracyjnej w szkole masowej

takie czasy
w zasadzie dobre czasy, niegdyś te dzieci trzymano w komórce
poziombka17-12-2008 08:59:52   [#37]
Ja osobiście jestem wrogiem kształcenia w szkołach masowych dzieci z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym. Pracuję w tym zawodzie 18 lat i zbyt wiele widziałam takich dzieci, które po latach oporu rodziców w końcu trafiały do specjalistycznej szkoły, żebym miała dobre zdanie na ten temat.
Wiem z doświadczenia, że w wielu przypadkach bardzo pomaga wizyta rodziców z kimś z aktualnej szkoły dziecka w szkole specjalnej, do której mogłoby dziecko trafić. My mamy wiele takich wizyt i z reguły, kiedy rodzic zobaczy pomieszczenia, liczebność klas, dodatkowe zajęcia itd. , to chętnie godzi się na przeniesienie dziecka.
Co do dowozu: Inka2 pisze:
"Dziecko (VI klasa, upośledzenie umiarkowane) jest w szkole masowej ponieważ:
- szkoła blisko, odpada czas na dowozy (20 km) do placówki specjalnej. "
Tego nie rozumiem: dzieci niepełnosprawne dowozi gmina i gmina także zapewnia opiekę podczas dowozu. Matka nie ma obowiązku codziennego wożenia dziecka do szkoły. Myślę, że wystarczy wizyta w wydziale oświaty w gminie, aby to wyjaśnić i trochę uporu, jeśli gmina nie wykazuje zrozumienia.
inka217-12-2008 13:52:49   [#38]
Ja tylko piszę, jak przepisy przekładają się na życie codzienne. Owszem, gmina ma obowiązki dotyczące szkolnictwa specjalnego, ale w mojej wygląda to tak:
matka dostaje zwrot kosztów za przejazdy środkami komunikacji masowej, ale musi SAMA zawieźć i odebrać dziecko (20 km). Czyli jakieś 5-7 godz. wyłączona z użytku domowego, bo przecież nie będzie jeździć tam i z powrotem. A o swoje prawa walczyć nie potrafi - pisałam już o tym wcześniej. Tak się składa niestety, że dzieci z upośledzeniami pochodzą często z rodzin mało zaradnych. I pomóc nie zawsze im można.
zipek17-12-2008 14:13:54   [#39]
"Tego nie rozumiem: dzieci niepełnosprawne dowozi gmina i gmina także zapewnia opiekę podczas dowozu."

W naszym przypadku dowóz gminny polegał na tym, że zaproponowano nam aby 3 letnie dziecko odbierać o godz. 6:20 z przystanku, a dotrzeć miało do przedszkola na 8:30.
Więc nie dziwię się, że niektórzy wolą/muszą sami organizować dowóz dzieci do szkół.
Moim zdaniem każda szkoła masowa powinna mieć oddziały integracyjne/specjalne i dzieci niepełnosprawne miałyby szansę uczyć się w otoczeniu swoich rówieśników z podwórka.

Pozdrawiam
zipek17-12-2008 14:22:18   [#40]
Zapomniałam napisać, że odległość z domu do przedszkola wynosi 8 km.
hana17-12-2008 14:50:12   [#41]
Zipek, popieram twoje stanowisko, dzieci sprawne inaczej powinny chodzić do szkół masowych i w kazdej z takich szkół powinny znajdowac sie oddzialy integracyjne...
Barla17-12-2008 15:41:39   [#42]

Witam

Ukłony Karolinko.

Wrócę do problemu Mychaka. Żeby dowiedzieć się jak pracować z dzieckiem z niepełnosprawnością intelektualną (lekkie upośledzenie umysłowe) wystarczy przeczytać ustwą o systemie oświaty (art 1 pkt 5 i 5a, art 64, art 71b) i rozporządzenia:

MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU  z dnia 18 stycznia 2005 r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w przedszkolach, szkołach i oddziałach ogólnodostępnych lub integracyjnych (Dz. U. Nr 19 poz. 167 z dnia 1 lutego 2005 r.)

MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU z dnia 7 stycznia 2003 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach (Dz. U. Nr 11, poz. 114)

MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU z dnia 12 lutego 2002 r. w sprawie ramowych planów nauczania w szkołach publicznych (Dz. U. Nr 15, poz. 142 i Nr 137, poz. 1155, z 2003 r. Nr 39, poz. 337 i Nr 116, poz. 1093, z 2004 r. Nr 43, poz. 393, z 2005 r. Nr 30, poz. 252 oraz z 2008 r. Nr 72, poz. 420)

MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU z dnia 7 marca 2005 r. w sprawie rodzajów i szczegółowych zasad działania placówek publicznych, warunków pobytu dzieci i młodzieży w tych placówkach oraz wysokości i zasad odpłatności wnoszonej przez rodziców za pobyt ich dzieci w tych placówkach (paragraf 26)

MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ z dnia 30 kwietnia 2007 r. w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych (Dz. U. Nr 83, poz. 562 i Nr 130, poz. 906 oraz z 2008 r. Nr 3, poz. 9)

To wszystko.

Życzę wesołych świąt.

 

 

azik17-12-2008 22:47:20   [#43]
do #36

tylko kto tych nauczycieli przygotowuje i tak naprawdę dlaczego

od tego są specjaliści i oni powinni być w szkole masowej z integracją

po co kończyłam pięcioletnie studia np oligo jak każdy nauczyciel może mnie zastąpić?? (np po fizyce z przygotowaniem pedagogicznym)

albo chociaż 3 semestralne podyplomowe jak i tak każdy ma mieć wiedzę umiejętności itp do pracy z dzieckiem z uu w stopniu np znacznym??

nie widzę różnicy są nauczyciele po filologi uczący polskiego i są po matematyce uczący matematyki i sa po oligo uczący lub wspomagający dzieciaki z uu.
Karolina17-12-2008 22:53:05   [#44]

Te dyskusje nie skończą się nigdy. Zawsze będą tacy - którzy mogą, chcą potrafią i tacy, którzy nie chcą, nie potrafią i nie mogą.

Oczywiście, że nauczyciel po pedagogice specjalnej wie więcej - czy każdy potrafi - inna para kaloszy.

W zasadzie można zakończyć Markiem ;)

każdy nauczyciel musi się przygotowywać do pracy integracyjnej w szkole masowej

takie czasy
w zasadzie dobre czasy, niegdyś te dzieci trzymano w komórce

Warto dodać, że kiedyś było kiedyś - wiele się zmieniło i dzięki Bogu. Wypada mieć nadzieję, także w ramach przedświątecznych życzeń, że to co teraz też się kiedyś zmieni i pytania jak w tym wątku pozostaną tylko wspomnieniem.

........

Basiu - ukłony ;)

azik17-12-2008 23:11:31   [#45]
jestem praktykującym pedagogiem specjalnym
i pracuję z dziećmi z uu na co dzień

uważam że nauczyciel nie jest fenomenem niewiadomo jakim i po to kazdy z nas kształci sie by jak najlepiej pomagac dzieciom

jestem za integracją - ale porzadną ze specjalistami - od tego są by wspierać pomagać uczyć - nie można dawać nauczycielom tyle na głowę

naprawdę mogę uczyć chemii, nauczę się - jestem dobrym samoukiem (bo tego wymagamy od nauczyciela przedmiotu - by był samoukiem, czy może jako obowiązkowe wprowadzimy dodatkowe dwa lata specjalnej na studiach przedmiotowych) - ale co dzieciom z tego przyjdzie??

ja umiem i potrafię - w szkole nawet mogę sprzątać, mogę położyć kafelki, mogę pracować na świetlicy i mieć rewalidację, nauczanie zintegrowane i jeszcze grupę przedszkolną, itp itd - ale nie chcę - i powinnam odejść?? bo dziwne dla mnie jest że muszę być tak bardzo wielofunkcyjnym robotem??

TYLKO PO CO??



takie czasy
w zasadzie dobre czasy, niegdyś te dzieci trzymano w komórce


powiedz mi co daje nauczanie w szkole masowej w systemie klasowo- lekcyjnym tylko przez przedmiotowca (bez wsparcia rewalidacyjnego - integracja - bo po co) dziecku z uu w stopniu znacznym lub umiarkowanym??

naprawdę uważasz że w masowej jest mu lepiej niż w specjalnie dla niego przygotowanych warunkach w specjalnej

jak Ciebie czytam to strasznie reagujesz na oświatowców wszelakiej maści którzy mają problem z dziećmi z uu

ale kto i kiedy ich nauczył KTO to jest?? prowadź, mów ale nie warcz na nich - to ich jeszcze bardziej przeraża - w wystarczająco dużo przed nimi

jakby mieli specjalistę pod ręką (w szkole na etat) było by im po prostu łatwiej i chyba jednak powinniśmy o to walczyć, a nie twierdzić ze sami sobie damy radę.

spytaj ludzi spoza specjalnej co czują patrząc na te dzieciaczki - nie uczono nas tego w szkole, nie uczono na "normalnych" studiach

moją mam do tej pory zastanawia się jak ja mogę pracować z nimi - przecież są takie inne, niezrozumiałe, przerażające....

ja do tej pory pamiętam swoją bezradność i przerażenie na pierwszym wolontariacie - sam na sam z NIM - tylko co zrobić??
Karolina17-12-2008 23:34:19   [#46]

azik - ja na nikogo nie warczę po pierwsze.

Poczytaj co piszę od lat.

Prosze tylko o zrozumienie rodziców i przestrzeganie prawa. Rozumiem, że można nie wiedzieć - wówczas są możliwości nauczenia się, próbowania. Oczywiście rozumiem dyrektora i ograniczenia finansowe. Chciałabym aby tak samo rozumiano rodziców.

Nie wysyłam wszystkich do szkól masowych, nic nie uważam z góry.

Uważam, że szkoły masowe powinny być bardziej elastyczne i otwarte. Tyle.

Nie przypisuj mi złych intencji bo takich nie mam i nie miałam.

Rodzice też są często przerażeni i bezsilni - na wiele sposobów. Twoje przerażenie na ile było i na ile się starasz i robisz co możesz niczego nie zmieni. Nawet moje szczere zrozumienie. Mogę ci tylko podziękować, że próbujesz i pogratulowac, że się starasz.

Naprawdę nie wiem KTO i DLACZEGO  nie nauczył Cię wcześniej.

Z całym szacunkiem - personalnie nie chciałabym prowadzić żadnej dyskusji. Nigdy.

 

 

azik18-12-2008 15:27:51   [#47]
ja pisałam o moich studiach i o tym jak miałam pierwszą styczność z dziećmi z uu w stopniu znacznym (to o tym przerażeniu) - dawno temu to było ale pamiętam

nie nauczył - no właśnie mnie uczył - bo jestem po rewalidacji

ale nie uczył przedmiotowców i ja nie dziwie się że to dla wielu bardzo trudne zadanie, czasami na granicy wykonalności

i nie otwiera mi się nóż na kolejne pytania, bo to czego się wymaga od nauczyciela jest CHORE i przez to większa krzywda jest dla dziecka

w elastycznej i otwartej szkole powinien być specjalista, i tyle...
inia18-12-2008 20:32:04   [#48]
z tego co czytam, to wnioskuje, ze nauczyciele szkół specjalnych realizuja swoją misję - nawracają wiernych na wiarę w mozliwości i skuteczność szkół specjalnych, a edukatorom w tzw"masówkach" wydaje się, ze mogą wszystko, i to bez problemu, nawet nauczyć dziecko upośledzone umiarkowanie fizyki i logiki,i to w dobrej wierze- działając na zyczenie rodziców, powodzenia i szczęścia życze, to tak jakby lekarz ogólny leczył zapalenie kowadełka w uchu, może... czemu nie? ale czy skutecznie?
Barla19-12-2008 19:39:47   [#49]

Od czego  zacząć?

Skąd pomysł, aby dziecko z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym uczyć fizyki? Po co zadawać sobie pytania o skuteczność? Przecież uczeń niepełnosprawny ma zapewnioną możliwość pobierania nauki we wszystkich typach szkół, zgodnie z indywidualnymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz predyspozycjami.

Jeśli będziemy myśleć o dziecku niepełnosprawnym intelektualnie w aspekcie "realizacji podstawy programowej" to wtedy należy zadać sobie pytanie o skuteczność.

 Karolinko :) Właśnie wróciłam z konferencji "Szkoła dla wszystkich" i przypomniała mi się konferencja w Konstancinie... całe lata temu :) Wtedy była integracja, dziś nauczanie włączające.

 

 

inia20-12-2008 19:31:38   [#50]
o to własnie chodzi, ze wypowiada się zdecydowana wiekszość teoretyków kształcenia upośledzonych w szkołach masowych, chętnie poczytałabym nauczycieli uczacych w gimnazjum dziecko umiarkowanie upośledzone umysłowo w klasie integracyjnej, a może w powszechnej...

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]